IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(4) Las przy plaży


 

 (4) Las przy plaży

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptySro Sie 19, 2015 9:25 pm

Okolice plaży

Las przy plazy

Początek lasu. Jest on wyjątkowo gęsty i zarośnięty przez palmy. Na liściach znajduje się pełno różnorodnego robactwa.

<
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 12:28 pm

Turbulencje ustały i w końcu mogli normalnie lecieć. Marina odetchnęła z ulgą. Dobrze, że to się skończyło. Mogła dokończyć ten artykuł o zakazanych związkach z przełożonymi, który wcześniej czytała. Tylko po to kupiła tę gazetę, aby to przeczytać. Jednak mimo tego, ze mogła to zrobić to tego nie zrobiła. Dalej była poddenerwowana przez te  turbulencje. Nie pomagały nawet słowa stewardess, które usiłowały uspokoić pasażerów i zapewnić ich o tym, że ich bezpieczeństwu nic nie zagraża. Zresztą po tym co nastąpiło potem wszyscy wiedzieli, że to niemożliwe. Mari nagle usłyszała wybuch. No i nie tylko ona. Wyjrzała za okno, a ponieważ siedziała po lewej stronie udało jej się dostrzec wielką kulę ognia na skrzydle. Patrzyła się jak urzeczona na ogień i wiedziała jedno: tego widoku na pewno nie zapomni do końca życia.
Tego co wydarzyło się potem nikt nie mógł powstrzymać.
Kolejny wybuch sprawił, że ludzie na pokładzie oszaleli. Ona też nie wiedziała co robić. Wiedziała już, że się rozbiją. Nie ma innej opcji, spadną do oceanu. Boże, co robić? Trzymała się fotela i patrzyła za okno na wodę do której miała zaraz wpaść. Nigdy nie doleci do Los Angeles. Nigdy nie  pójdzie na studia. I nigdy nie odda cholernego wymówienia Sebastianowi. Jej rodzice dowiedzą się w wiadomościach o tym, że spadł samolot z nią na pokładzie. Boże, dlaczego to się działo? Nie chciała umierać. Nie chciała tak ginąć! Rozglądała się po pokładzie i oglądała cały ten horror. Ludzie latali jak szmaciane lalki, modlili się i płakali.. Chciała modlić się razem z nimi, ale była tak przerażona, że nie mogła wydusić z siebie  żadnego słowa. Łzy same jej leciały, a ona mogła tylko biernie obserwować jak samolot rozpada się na kawałki razem z nią na pokładzie...

Ile czasu już była w lesie? Kiedy otworzyła oczy na początku nie miała pojęcia co się stało. Co ona tu robi? Gdzie ona jest? Światło przedostawało się przez wysokie  korony drzew, które w ogóle nie przypominały tych do których była przyzwyczajona. Były jakieś takie... Dziwne. Tylko to słowo cisnęło jej się na język. Dziwne. Wszystko było dziwne. Zakaszlała i poczuła okropnie nieprzyjemny zapach. Pachniało swądem czegoś palonego. Jakby ktoś zostawił kotleta zbyt długo na patelni. Tylko takiego przeterminowanego. Wszystko ją bolało, ale była w stanie podnieść ręce. Spojrzała na swoją lewą rękę, która okropnie ją bolała  i zamurowało ją. W miejscu gdzie powinna być jej dłoń nie było... Nic. Patrzyła się na zakrwawionego kikuta ręki i dopiero uświadamiając fakt, że TAM JEDNAK POWINNO COŚ BYĆ zaczęła krzyczeć. Jej własny krzyk przerwał ciszę w lesie i wyrwał ją z takiego letargu. Siedziała dalej na fotelu, ale powoli zaczynała wracać do świata żywych. Przycisnęła lewą rękę do swojego ciała, a prawą dłonią (którą jeszcze miała, nie wiadomo na jak długo w takim tempie) uciskała kikuta. Siedziała na swoim miejscu i płakała z bólu i przerażenia. I okropnej bezsilności.
- Boże... Pomóż mi, proszę.
Jęknęła przerażona, rozglądając się po tym dziwnym miejscu. Powinna wstać i coś  zrobić. Tylko, że nie za bardzo miała na to siłę.
Moja dłoń... GDZIE DO CHOLERY JEST MOJA PIĘKNA DŁOŃ?!
Powrót do góry Go down
Fitz Hall


Fitz Hall
https://wyspa.forumpolish.com/t115-fitz-hall https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t125-fitz-hall#390
Dane osobowe :
25, ochroniarz w sklepiku, amerykanin

Znaki szczególne :
lekko krzywe zęby, kilka tatuaży, czarne kolczyki w uszach, bardzo wyraźne piegi

Stan zdrowia :
dotkliwe obicie kości ogonowej, złamane kości lewego śródstopia;

Punkty :
131


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 3:53 pm

Delikatnie rozchylam powieki. Jestem skołowany, wydaje mi się, że zasnąłem na plaży w Australii i pewnie muszę wracać zaraz do domu. Może spóźniłem się na kolację czy coś w tym stylu. Bardzo zmartwiony taką możliwością rozbudzam się całkowicie i szybko orientuję się, że z pewnością tak nie było. Czuję swąd spalenizny, zapach krwi, ale najgorszy jest ten smród gówna, który niemalże mnie otępia. Z wysiłkiem podnoszę się, żeby się go jakoś pozbyć, ale orientuję się, że to ja tak śmierdzę. Na dodatek kiedy siadam czuję okropny ból kości ogonowej, więc krzyczę krótko z bólu i z powrotem kładę się na ziemi, sycząc i trzymając się za tyłek. Dopiero teraz dociera do mnie co się stało. Przypominam sobie fragment po fragmencie jak lecę samolotem z bratem, idę do toalety i spotykam ładną blondynkę, z którą niefrasobliwie wchodzę do kibla klasy pierwszej. Turbulencje niespecjalnie mnie przeraziły. Dopiero kiedy zaczęliśmy spadać zdałem sobie sprawę z zagrożenia. Pamiętam jak lecimy niebezpiecznie w dół, a ja nic nie widzę, bo mam ograniczoną widoczność w zamkniętej toalecie. Ja i moja towarzyszka nie możemy specjalnie się wydostać, trochę krzyczymy i obijamy się o ściany. Wiem, że złapałem jej rękę, bo nie chciałem umierać samotnie. I tyle. A teraz leżę na plaży w gównie i jęczę z bólu. Z mojej pozycji leżącej próbuję ogarnąć sytuację wokół mnie. Boję się, że mój brat zginął w odmętach oceanu, albo przygnieciony fotelem gdzieś w dżungli, którą widzę przed sobą. Martwię się też, że obok siebie znajdę trupa mojej towarzyski, która miała zginąć ze mną, ale najwyraźniej ja wywinąłem się jakimś cudem.
Podejmuję męską decyzję i z trudem wstaję. Ale kiedy stawiam stopę na ziemi, ponownie krzyczę i zwalam się do parteru. Nie znam się na tym, nie mam pojęcia co mi się stało, ale boli mnie cholernie stopa, więc zakładam, że jest złamana i panikuję odrobinę. Muszę wyklarować plan działania. Pójdę bliżej plaży szukać tych co przeżyli tak jak ja, może obmyję się po drodze w oceanie… Moje rozmyślania przerywa głośny krzyk kogoś niedaleko mnie. Cudownie. Ktoś ocalał. Podnoszę się w końcu z ziemi z ogromnym trudem i widzę dziewczynę, która dalej siedzi w fotelu i zanosi się płaczem, przyciskając ręce do piersi.
- Hej – chcę do niej krzyknąć, ale głos odmawia mi posłuszeństwa i tylko rozkaszlałem się bardziej. Powoli idę w jej stronę i w połowie drogi orientuję się co się stało. Pochylam się przy pobliskim drzewie i wymiotuję odrobinę. Mam mdłości widząc tą makabryczną scenę, a zapach gówna wcale nie pomógł mi tego powstrzymać. Spluwam jeszcze raz i rzucam wiązankę przekleństw, po czym idę dalej w stronę nieznajomej. Nie jestem zbyt szybki. Kuleję i boli mnie tyłek.
- Kurwa – mamroczę kiedy już stoję nad Tobą i lekko się wykrzywiam. Wcale nie polepszam sytuacji, ale nie wiem za bardzo co zrobić. Gówniany ze mnie wybawca, ale lepszy taki niż żaden. – Trzeba to jakoś zatamować… - zgaduję i rozglądam się dookoła w poszukiwaniu materiału. Jestem niemrawy i otępiały, nie działam wystarczająco szybko, wiem o tym, ale trudno mi się całkowicie skupić. W końcu zdejmuję koszulkę i wywracam ją na lewą stronę, gdzie nie jest brudna. – Może to na początek? Zaraz poszukam czegoś lepszego i czystszego – proponuję Ci i kucam przy Tobie, wyciągając dłoń, by zrobić coś z kikutem. Szybko daje o sobie znać moja noga, wiec jęczę i klękam, żeby nie opierać się na stopie, ani na tyłku. – Jesteś praworęczna? – pytam bardzo głupio, nie wiem w sumie dlaczego.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 5:57 pm

Marina dalej siedziała, ale chyba powoli ogarniała sytuację. Była skołowana, ale już trochę mniej niż na początku. Zdążyła się rozejrzeć i dostrzec części samolotu, krew i jakieś ciała. Gdyby nie to, że brak ręki był jej zmartwieniem numer jeden to pewnie podobnie jak inni mogłaby rozpaczać nad całą tą katastrofą. Brak kończyny jednak skupił jej całą uwagę. Siedziała na fotelu i zastanawiała się tylko co ma dalej robić. Bała się cholernie, łzy już zasychały jej na policzkach, a miejsce paniki powoli zastępował zwykły niepokój. Była tutaj sama? Jak to się stało? Jakim cudem jest w lesie i gdzie jest jej przeklęta ręka? A co jeśli wstanie i okaże się, że nie ma też nóg?
Na wszelki wypadek sprawdziła to. Spojrzała na dół i dostrzegła, że dalej ma nogi. Uff.
Podnosząc głowę dostrzegła kogoś kto zmierzał w jej stronę. Na pierwszy rzut oka  wydawał się być jakimś młodym chłopakiem. W ogóle go nie kojarzyła. Był stewardem? Chyba nie. W ogóle nie wyglądał jak członek załogi.
- Hej, hej Ty...
Powiedziała, a nieznajomy nagle zgiął się w pół i zwymiotował. No cóż, nie dziwiła mu się. Do jej nosa doleciał okropny zapach fekaliów. Sama miała ochotę przez chwilę zwymiotować. Po chwili doszedł do niej, ale strasznie powoli. Kulał więc pewnie coś mu się stało. Patrzyli się na siebie przez chwilę jak głupki, ale co mieli robić. Cała ta sytuacja była posrana. W końcu chłopak (a może dorosły?, jakiś taki młody) zdjął koszulkę i wywinął na lewą stronę.
- Dzięki, wezmę.
Powiedziała i wzięła od niego zdrową ręką.   Przyłożyła ją do rany, a rękę podniosła trochę ponad poziom serca. Wiedziała, że musi powstrzymać krwawienie. Krew z reguły jest złym objawem. Zwłaszcza krew z miejsca gdzie pięć minut wcześniej była Twoja dłoń. A może tak naprawdę nigdy nie miałaś dłoni? Cholera, powoli chyba traciła zmysły.
-  Co? Tak, tak...
Powiedziała, patrząc na niego.
- Wszystko w porządku? Śmierdzisz jak gówno.
Stwierdziła, czując okropny zapach. Skrzywiła się nieco.
- Przepraszam, to nie Twoja wina. Dzięki za bluzkę... Może moja koszula się nada. Muszę to uciskać, jakoś to zatamować. A moja koszula jest w miarę czysta... Możesz pomóc mi ją zdjąć? Ja zdejmę, ale musisz uciskać mi ranę.
Powrót do góry Go down
Fitz Hall


Fitz Hall
https://wyspa.forumpolish.com/t115-fitz-hall https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t125-fitz-hall#390
Dane osobowe :
25, ochroniarz w sklepiku, amerykanin

Znaki szczególne :
lekko krzywe zęby, kilka tatuaży, czarne kolczyki w uszach, bardzo wyraźne piegi

Stan zdrowia :
dotkliwe obicie kości ogonowej, złamane kości lewego śródstopia;

Punkty :
131


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 9:32 pm

Po krótkiej ocenie sytuacji i chwili gapienia się na siebie, w końcu ogarniam, że powinienem Ci pomóc. Kto wie, może jako jedyni przeżyliśmy na tej wyspie i będziemy tu mieszkać na zawsze jak Robinson Crusoe i Piętaszek bez ręki. Nie jestem takim gangsterem jak lubię sobie wyobrażać. Z trudem patrzę na Twoją chorą rękę i cieszę się, że już ją przykryłaś moją koszulką. Ale udaję, że wszystko jest w porządku.
- Jestem cały w gównie. Byłem w toalecie kiedy spadliśmy – mówię i nerwowo parskam śmiechem. Orientuję się, że jakimś cudem wciąż mam na głowie czapkę, która pewnie jest w równie obrzydliwym stanie co reszta mnie. Więc ściągam ją i rzucam gdzieś w krzaki, jak najdalej od nas. Zastanawiam się nad zdjęciem dresiku, ale chyba Twoja ręka jest ważniejsza od odrobiny smrodu!
- Przynajmniej mam ręce – odpowiadam jeszcze bezmyślnie, wzruszając ramionami. Wyjątkowo szybko się ogarnęłaś jak na osobę, która właśnie straciła dłoń. Wygląda na to, że jesteś bardziej uświadomiona w tych sprawach niż ja, więc kiwam szybko głową, gotowy do pomocy. Wciąż na kolanach, jakbym miał ci się oświadczać, ale okazało się, że nie chcesz mi oddać swojej ręki. He, he, he.
Lekko blady na twarzy łapię Twojego kikuta i mocno uciskam tak jak mi się wydaje, że powinienem, albo jak ty mi podpowiedziałaś. Dość szybko wyskakujemy z ciuszków na naszym pierwszym spotkaniu i po raz pierwszy niezbyt się z tego cieszę. Radzimy sobie zapewne mozolnie, ale do przodu. Pomagam Ci w rozbieraniu jak mogę, ale bardziej jestem skupiony na tym, żeby uciskać i nie upaść bezwładnie na ziemię, jak ciota.
- Potem musimy iść gdzieś do wraku samolotu, czy coś. Może ktoś żyje. Może znajdziemy apteczkę. Może jakimś cudem przeżył gdzieś lekarz i czeka na nas z… tym o się daje na kikuty – mówię tak żeby Cię zagadać, bo pewnie moja noga, przy Twoim bólu to jak ugryzienie komara. I żeby siebie zagadać i nie myśleć co właśnie dotykam.– Muszę też czymś usztywnić nogę zanim gdzieś pójdziemy. Chyba jest złamana czy coś… Może jednak ja pójdę a ty zostań, pewnie straciłaś mnóstwo krwi… - gadam dalej, a Tobie został już tylko ostatni rękaw z kikutem. – Nie próbuj zdejmować, tylko od razu może obwiąż. Albo ja obwiążę?- czekam na małe wskazówki, żaden ze mnie lekarz, a ty jesteś niesamowicie trzeźwa na umyśle w porównaniu do mnie.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 10:16 pm

Cóż to nie do końca tak, że była taka super pro i w ogóle wiedziała już co robić. Po prostu nie mogła dalej znieść bezczynności. No i cholernie się bała, że straciła dużo krwi. I że straci więcej jak czegoś nie zrobi. A tylko to przychodziło jej do głowy. Słysząc jego komentarz o rękach automatycznie zmarszczyła brwi.
- Wiem, zauważyłam. Ja też swoją miałam parę minut temu. Chyba..
Powiedziała. Czekaj, no w sumie to nie wiedziała ile tu jest. Obudziła się parę minut temu, ale nie wiadomo ile tu siedziała. Może parę godzin?  W ogóle jak ona straciła tę dłoń? Bała się nawet patrzeć na to co zostało w miejscu gdzie wcześniej miała normalny nadgarstek, kciuka i resztę...  W każdym razie to nie jest ważne w tym momencie. Nieznajomy zgodził się jej pomóc za co była ogromnie wdzięczna. Mozolnie i z trudem zdejmowała bluzkę, a on uciskał jej ranę. Ból był okropny i Marina miała ochotę krzyczeć, ale zaciskała zęby i ostatecznie jakimś cudem nie zemdlała i zdjęła koszulkę tak, że został jej tylko jeden rękaw. Przeklęła pod nosem w ojczystym języku i oparła się z powrotem o fotel. Bolało ją kurewsko mocno, ale musiała to zdjąć.
- Wyglądasz jakbyś miał zemdleć. Na pewno nic Ci nie jest?
Spytała. Był blady, ale może dlatego, że musiał trzymać jej rękę. Niemalże jakby się jej oświadczał. Cóż, jeśli kiedykolwiek ktoś będzie chciał jej się oświadczyć to na pewno mu odmówi. Nie odda swojej ręki już nikomu. Tym bardziej, że została jej ostatnia.
- Z tym co się daje na kikuty? Nie wiem co się daje... Mam nadzieję, że końskie dawki morfiny i whisky... W każdym razie będę wdzięczna jeśli obwiążesz. Nie wiem czy dałabym radę sama.
Stwierdziła i czekała na ruch ze strony nieznajomego.
- Jeśli masz złamaną to faktycznie musisz ją usztywnić, ale czym? Jest tu coś twardego? Może patyki albo coś z samolotu, nie wiem... W ogóle jak masz na imię?
Zapytała. Głupio tak gadać jak się nie zna swoich imion. Póki co wszystko szło źle, ale przynajmniej nie była sama. Nie wiedziała co dalej zrobić i jak dokładnie usztywnić nogę nieznajomemu jeśli faktycznie ją złamał. Wiedziała tak ogólnie co robić, ale jeśli stało mu się coś poważniejszego to nie będzie w stanie mu pomóc.
Powrót do góry Go down
Ronald Blaire


Ronald Blaire
https://wyspa.forumpolish.com/t76-ronald-blaire#215 https://wyspa.forumpolish.com/t111-ronnie#299 https://wyspa.forumpolish.com/t94-ronald-blaire#226
Dane osobowe :
32, organizator konwentów, Los Angeles

Znaki szczególne :
1, 82 wzrostu, umięśniony, posiada niewielkie, brązowe znamię na plecach

Ekwipunek :
koszulka w paski, jeansy, trampki w granatowym kolorze, bielizna, para skarpet w romby, bransoletka ze starych rzemyków, srebrny medalik

Stan zdrowia :
pęknięcie kości biodrowej po prawej stronie, rozległa opuchlizna na twarzy

Punkty :
153


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 20, 2015 11:50 pm

Nie pamiętał zbyt wiele. Typowe, choć trochę nazbyt silne turbulencje (w końcu lata od małego), nerwowe chodzenie stewardess, spojrzenie pełne grozy w oczach drobnej brunetki, która biegała w te i we wte - bezskutecznie próbując utrzymać dobrą minę do złej gry. Kojarzył silny ucisk w okolicy biodra kiedy samolotem szarpnęło, a zacinający się pas ciasno objął brzuch oraz szyję błękitnookiego. Następnie chaos, krzyki, szamotanie oraz ciemność. Chociaż umysł Ronalda pochłonął mrok, cały czas wydawało mu się jak gdyby z oddali dochodziły czyjeś głosy, słabe okrzyki oraz jęknięcia. Być może podświadomość podsuwała mu owe dźwiękowe obrazy albo moment od uderzenia w ziemię do obudzenia pośród leśnych gęstwin sprawiał wrażenie trwającego zaledwie kilka ulotnych sekund. Nawet otworzenie półprzymkniętych powiek było nie lada wyzwaniem, a gdy dotarł do Blaire'a ostry, dochodzący z okolic miednicy ból - blondyn nie był przekonany czy w ogóle chce otwierać oczy. Przez kilka długich minut leżał  na ziemi, w bezruchu, wciąż oszołomiony wypadkiem. Próbował ustalić do czego doszło, zmusić się do przebudzenia z trwającego koszmaru. Gdy cierpienie zaczęło być ledwo znośne szeroko otworzył ślepia po czym gwałtownie uniósłszy klatkę piersiową, rozpoczął desperackie próby podparcia na łokciach. Ciało pozostawało jednak zbyt słabe i niedługo później opadło na ziemię z ciężkim tąpnięciem. Nie. Nie ruszy się stąd. Nie ma szans. Z głębokimi westchnieniami badał palcami swoją opuchniętą twarz, odwracając ją w celu splunięcia krwią na ziemię. Wtedy do uszu Rona dobiegł rozrywający serce krzyk. Spojrzeniem zaczął szukać jego źródła, jednak panna Ives siedziała poza zasięgiem wzroku. W tej najgorszej chwili do rozedrganej świadomości hackera dotarło najstraszliwsze z pytań: gdzie w tym wszystkim jest Adam?
- Adam? - z gardła wydobyło mu się wyłącznie zachrypnięte, zniekształcone echo imienia. Jego głowa poczęła robić prędkie obroty, a z nagłym przypływem adrenaliny facet wreszcie znalazł siły na doprowadzenie ciała do pozycji siedzącej. Nie miały znaczenia przesiąknięte krwią spodnie ani pulsujące przenikliwym bólem udo. Na katuszach będzie mógł się skupić kiedy odnajdzie brata. Z tym, że  Adasia nigdzie nie było. Oczy Ronniego napotkały wyłącznie rozwalone przez samolot drzewa, przelatujące poprzez gałęzie jasne promienie światła oraz chlipiącą gdzieś z boku brunetkę, którą kojarzył jako swoją sąsiadkę z pierwszej klasy. Chciałabym napisać, iż w pierwszym odruchu miał zamiar zaoferować pomoc albo zapytać czy wszystko okej, ale nie oszukujmy się - była jedną z wielu płaczących nieznajomych. Smród spalenizny oraz kakofonia stworzona z jęków rozpaczy tworzyła groteskowy duet z bajecznym otoczeniem palm. Ton kobiety splótł się z innym, męskim, lecz zbyt zajęty przesuwaniem ciała pod najbliższy pion, Ron nie zwracał uwagi na żadne, trwające w pobliżu rozmowy. Dotarcie do palemki pochłonęło większość jego sił, jednocześnie wzmagając ból. Oparłszy łeb o drzewo, przy akompaniamencie głośnym sapnięć zamknął powieki przyzwalając sobie na chwilę odpoczynku przed wznowieniem poszukiwań starszego bro.
Powrót do góry Go down
Fitz Hall


Fitz Hall
https://wyspa.forumpolish.com/t115-fitz-hall https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t125-fitz-hall#390
Dane osobowe :
25, ochroniarz w sklepiku, amerykanin

Znaki szczególne :
lekko krzywe zęby, kilka tatuaży, czarne kolczyki w uszach, bardzo wyraźne piegi

Stan zdrowia :
dotkliwe obicie kości ogonowej, złamane kości lewego śródstopia;

Punkty :
131


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPią Sie 21, 2015 4:02 am

Rozmowa o braku ręki zdawała mi się strasznie groteskowa, szczególnie, że przez ten stres, emocje, ból i brzydki zapach, powstrzymałem się od jakiegoś okropnego żartu tak ledwo, ledwo. Rozbieram Cię i żeby jeszcze bardziej nie skupiać się na tym co robię, próbuję powtórzyć za Tobą przekleństwo w języku, którym mówisz.
- Bawię się świetnie. Najlepsze wakacje – mamroczę na Twoje pytanie, próbując ułożyć tak chorą stopę, żeby mnie tak piekielnie nie bolała, bo zaraz naprawdę zemdleję i tyle ze mnie będzie. Ale spoko, poradzę sobie, a przynajmniej tak sobie powtarzam w kółko.
Oj dobra, jak będę odrobinę czystszy i bardziej się poznamy na wyspie, pomagałbym Ci w robieniu rzeczy, które wymagają dwóch rąk, zmieniałbym Ci opatrunek, polował na obiady, to na pewno oddałabyś mi i tą drugą rękę.
- Nie wiem czy znajdziemy tu whisky i morfinę. Ciężko to widzę. Chociaż łatwiej będzie z tym niż z protezą – gadam i rzucam na ziemię swoją brudną koszulkę. – Lepiej nie oglądaj swojej ręki – radzę, przełykając cokolwiek chce mi się teraz wylecieć z gardła i w pośpiechu zakrywam Twoją ranę tak dobrze jak potrafię. Jak byłem piękny i młody widziałem jak postrzelili typka w nogę i ktoś udzielał mu pierwszej pomocy, ledwo to sobie przypominam. To była moja jedyna styczność z obleśną raną, ale wtedy nie zwymiotowałem. Przynajmniej zapach toalety, który ze sobą przyniosłem przestał być tak uciążliwy, dzięki pozbyciu się większości ubrań, które miałem na sobie i świeżemu powietrzu. Powiedzmy, że świeżemu, nie licząc spalenizny.
- Myślałem nad tymi kawałkami samolotu co leżały obok mnie. I obwiązać je… eee trawą? – mówię o swojej nodze, w końcu, kiedy jestem przekonany, że nie zwrócę na ciebie wszystkiego co jadłem i z dumą kończę obwiązywanie kikuta. – Fitz. Fitz Hall. A ty? – pytam i na chwilę kładę się pod Twoimi nogami. Leżę na brzuchu i trzymam się za kość ogonową, twarzą niemalże w ziemi, tylko ledwo na Ciebie zerkam. Może nie wygląda to najmądrzej na świecie, ale póki co przejmuję się swoim bólem. – Potłukłem też tyłek –wyjaśniam Ci, ale wtedy słyszę głośne sapanie i jęki, które z pewnością nie są mojej nowej towarzyszki. Momentalnie podnoszę się z ziemi z powrotem do mojej pozycji klęczącej, czujnie rozglądając się wokół. Łapię za kieszenie, jakbym miałbym w nich jakiś nóż albo gnata, nie wiem w zasadzie po co. Chyba, żebym mógł rzucić się na nasze ewentualne jęczące zagrożenie. Tuż obok jakiś nieznajomy odpoczywał przy drzewie. Jego opuchnięta twarz wyglądała dość przerażająco, dlatego mrużę oczy i patrzę na niego podejrzliwie.
- Cóż, nie wiem co mu się stało z buźką, ale jestem bardzie szczęśliwy, że ma wszystkie kończyny – mówię do swojej towarzyszki. Wzdycham głośno i próbuję się podnieść z piachu.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPią Sie 21, 2015 1:24 pm

Cała ta sytuacja była groteskowa. Właśnie straciła rękę, siedzi w środku lasu i nie ma pojęcia co ona właściwie tu robi. Była w samolocie, a teraz siedzi z kikutem na ziemi. Patrzyła na swojego towarzysza, który też nie miał lekko. Może nie stracił żadnej kończyny, ale też był nieźle poturbowany po wypadku. Gdyby tylko wiedziała jak to by mu pomogła. Sama jednak potrzebowała pomocy.
- Nie  mam zamiaru. Nie chcę do reszty zwariować.
Powiedziała. Generalnie była wytrzymała fizycznie i psychicznie, ale widok odrąbanej dłoni każdego mógłby zwalić z nóg. Póki co nie zwymiotowała, ale była na dobrej drodze aby to zrobić. W powietrzu dalej unosił się zapach perfum a la toliet de Woodstock, a w dodatku dalej mogli czuć spaleniznę. To wszystko mieszało się z pięknem natury, którą notabene resztki ich samolotu nieźle poniszczyły.
- Chyba da radę... Musisz spróbować. Mam gumkę do włosów jeśli to pomoże.
Powiedziała, przyciskając mocniej do siebie ranną rękę. Dobrze, że tę gumkę miała na zdrowej dłoni. Widziała, że ledwie wytrzymywał te okropne widoki i zapachy i chciała mu jakoś tego oszczędzić tylko nie za bardzo miała gdzie schować tego kikuta.
- Marina. Ives.
Dodała i przyglądała mu się przez chwilę kiedy po prostu położył się pod jej nogami. Boże, będzie rzygał? A może umiera? Spoglądała na niego zdezorientowana i nieco przestraszona. Nie chciała aby tu teraz umarł. Nie waż się umierać.
- Rozumiem.
Powiedziała i trochę jej ulżyło. Z potłuczonym tyłkiem da się żyć. O ile sobie czegoś tam w środku też nie złamał. Słysząc czyjeś jęki rozejrzała się po lesie. Dostrzegła jakiegoś człowieka. Z jego rozpoznaniem nie miała problemu, bo mimo opuchniętej jak balon twarzy rozpoznała ubranie.
- To brat Adama. Ronald chyba... Lecieliśmy w tej samej klasie.
Powiedziała, bo dziwnym trafem go sobie przypomniała. To brat Adama. Gadała z Adamem, a jego brat leciał z nim dlatego wiedziała jak ma na imię. Nagle wróciły jej wspomnienia odnośnie jeszcze jednej osoby. Sebastian. Leciała z Sebastianem. Wcześniej była w szoku z powodu utraty ręki, ale teraz przypomniała sobie więcej szczegółów.
- Sebastian... Boże, Sebastian był za mną...
Wymamrotała i rozejrzała się nerwowo.
- Sebastian?!
Krzyknęła głośno, szukając go wzrokiem wśród tego całego burdelu.
- Fitz, nie widziałeś może faceta w średnim wieku, blondyna? To mój szef, lecieliśmy w pierwszej klasie, siedział tuż za mną...
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptySro Sie 26, 2015 1:50 am

Uciskanie ręki było dobrym pomysłem, jednak zdecydowanie nie na długo. Należało coś z nią zrobić, gdyż tak poważny upływ krwi mógł zwyczajnie skończyć się wykrwawieniem. Wiedzieli to raczej wszyscy obecni, choć nie było wśród nich lekarza. Właśnie... Lekarz. Na pokładzie samolotu z pewnością musiał znajdować się ktoś, kto miał trochę większą wiedzę o medycynie i z pewnością należało tego kogoś poszukać. Pytanie tylko, gdzie iść i... Co zrobić aktualnie? Nim ktokolwiek zostanie odnaleziony, o co w tym burdelu miało być zdecydowanie trudno.
Rozglądając się dookoła, Marina szybko poznała jednak i te dobre strony prowadzenia poszukiwań. Na gałęzi jednego z krzaków dojrzała jaskrawopomarańczowy pasek. Sam krzew dziwnie uginał się pod ciężarem, którego nie była w stanie zobaczyć ze swojego miejsca. Gdyby jednak postanowiła to sprawdzić, napotkałaby na uchyloną i nieco niekompletną apteczkę. Znalazłaby w niej dwie rolki bandażu (długiego, ale wąskiego), opaskę uciskową, wodoodporny marker, listek nienazwanych sześciu białych tabletek oraz niedużą buteleczkę wody utlenionej i nożyczki do paznokci. Nie było to wiele, lecz nie należało narzekać. W końcu lepsze to niż nic.
Gdyby tylko głebsze krzaki nie przyciągały tak jej wzroku...
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptySro Sie 26, 2015 7:32 pm


Marina dalej siedziała na swoim fotelu. Sytuacja była kiepska. Utknęła tutaj z dwójką rannych osób, a ona sama też nie była w najlepszym stanie. Bała się, że się wykrwawi. Niby tamowała ranę, ale to nie było rozwiązanie na stałe. Potrzebowała czegoś lepszego niż koszulki. Rozglądała się za czymś czego mogłaby użyć. Bardzo potrzebowała teraz apteczki. Na pewno lecieli w samolocie jacyś lekarze. Dopóki jakiegoś nie znajdzie musi znaleźć jakąś alternatywę... W końcu dostrzegła coś co wyróżniało się na tle szczątków samolotu i egzotycznych drzew. Była to jakaś pomarańczowa linka? Albo pasek... Chyba pasek. Czy apteczki nie mają takich pasków? Może to apteczka? Powinna to sprawdzić. Przycisnęła mocniej kikut do ciała i wstała z fotela. To było dosyć trudne, bo była raczej obolała po wypadku. Stanęła i łapiąc równowagę ruszyła powoli do przodu w stronę krzaka. W pewnym momencie stanęła. Głębsze krzaki przyciągały jej uwagę. Może nie powinna iść po ten pasek. Ale z drugiej strony czy powinna tu stać jak kołek? No nie. To nie było zbyt mądre. Szła powoli do przodu mając nadzieję, że w tym lesie nie ma jakiś panter albo Bóg jeden wie jakich innych zwierząt. Ostatnie czego jej trzeba to dzikie zwierzęta.
Powrót do góry Go down
Sebastian Davis


Sebastian Davis
https://wyspa.forumpolish.com/t64-sebastian-davis https://wyspa.forumpolish.com/t187-basiatko#852 https://wyspa.forumpolish.com/t90-bass-davis
Dane osobowe :
36 lat, biznesmen, Amerykanin

Znaki szczególne :
tatuaż smoka na plecach

Ubiór :
czarny T-shirt wycięty w serek, ciemne spodnie, adidasy i brązowa materiałowa kurtka bez kaptura

Stan zdrowia :
wstrząs mózgu, drobne poparzenia lewej ręki

Punkty :
143


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 27, 2015 12:34 pm

--> plaża [3]

Sebastian szedł przed siebie i co jakiś czas potykał się o jakieś gałęzie, kawałki ciała, różnych osób albo rozwalone walizki. Dobrze, że dookoła były drzewa to Bass mógł się o nie podpierać kiedy kręciło mu się w głowie. Nie powinien tyle chodzić, ale przecież musi znaleźć Mari. Nie wiedział gdzie jej szukać, ale coś przecież musi zrobić. Ten las był bardzo zakrzaczony i Bass miał nadzieję, że jakieś dzikie zwierze zaraz na niego nie wyskoczy i go nie zabije. To byłoby tragiczne. Szedł sobie gdy nagle usłyszał szelest krzaków. Zatrzymał się i podparł o drzewo. Jezus! Przed chwilą myślał o zwierzętach, a byłoby śmiesznie jakby jakiś mu tutaj zaraz wyskoczył. Umarł by. Zdecydowanie. Szelest był coraz głośniejszy. 3, 2, 1...Ktoś wyłonił się zza krzaków i całe szczęście, to nie było żadne zwierze. Mało tego, to była Marina! Sebastian nie mógł uwierzyć, że ją widzi! Uśmiechnął się szeroko uradowany, że ją widzi. Oderwał się od drzewa i ruszył do niej.
- Marina! - powiedział i podszedł do niej szybkim krokiem - Całe szczęście, że żyjesz! Wszędzie Cię szukałem!
Dodał uradowany i w przypływie chwili po prostu ją przytulił. Już się bał, że nigdy jej nie spotka, albo umarła podczas samej katastrofy. Dobrze, że tak się nie stało! Kiedy się od niej oderwał to trzymał dłonie na jej ramionach i spojrzał na nią od góry do dołu aby sprawdzić jakie miała obrażenia. Nie mogła przecież wyjść bez szwanku.
- Wszystko dobrze? - zapytał i wtedy dopiero zauważył jej dłoń, a raczej jej brak.
Chyba po tym wypadku coś pało Bassowi na oczy, bo coraz trudniej dostrzega mu się pewne oczywistości jak kości wystające z ramienia, brak włosów na głowie albo brak dłoni.
- Boże Mari, nie masz dłoni. - rzucił taką oczywistość i spojrzał na nią - Trzeba Ci pomóc.
Rzucił. Będzie musiał jej pomóc, ale czy potrafił? Inaczej się wykrwawi.
Powrót do góry Go down
Ronald Blaire


Ronald Blaire
https://wyspa.forumpolish.com/t76-ronald-blaire#215 https://wyspa.forumpolish.com/t111-ronnie#299 https://wyspa.forumpolish.com/t94-ronald-blaire#226
Dane osobowe :
32, organizator konwentów, Los Angeles

Znaki szczególne :
1, 82 wzrostu, umięśniony, posiada niewielkie, brązowe znamię na plecach

Ekwipunek :
koszulka w paski, jeansy, trampki w granatowym kolorze, bielizna, para skarpet w romby, bransoletka ze starych rzemyków, srebrny medalik

Stan zdrowia :
pęknięcie kości biodrowej po prawej stronie, rozległa opuchlizna na twarzy

Punkty :
153


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyCzw Sie 27, 2015 3:52 pm

Siedział w miejscu zdecydowanie zbyt długo. W sumie, Ronaldowi wydawało się jakby minuty przeciągały się w godziny, a godziny w miesiące. Chwila odpoczynku powoli transformowała w kwadrans podczas którego spomiędzy krzaków wyszła inna, znajoma twarz. Blondyn uniósł wyłącznie powieki, wciąż wodząc bezwiednie palcami po swoim biodrze oraz udzie. Ból nie zelżał jednak organizm powoli przyzwyczajał się do rytmicznych uderzeń w okolicy żołądka. Wstać czy nie wstawać - oto jest pytanie? Blaire miał wrażenie, że poruszenie prawą nogą może doprowadzić do punktu wyjścia w postaci przymusowego wypoczynku pod palmą. Albo poskutkuje nagłymi torsjami, co również pozostawało możliwą opcją. Na szczęście miał jednocześnie przewagę w postaci stabilnego podparcia. Powoli, oparłszy dłonie na drzewie, z wykrzywionymi wargami zaczął unosić ciało do góry starając się nie wykonywać obolałą częścią ciała nazbyt gwałtownych ruchów. Ba! Ogólnie, żadnych ruchów raczej nie robił. Kiedy tylko czuł przy biodrach charakterystyczne, rwące uczucie - pozwalał sobie na kilkusekundową przerwę. Trochę to potrwało, lecz wreszcie Ronnie znalazł się w pionie. Co teraz? Idea chodzenia była odległa niczym marzenie ściętej głowy, a przecież błękitnooki nie chciał za moment ponownie wylądować na twardej, nieprzyjaznej ziemi. W jego głowie odbijało się jednak wyimaginowane echo krzyku Adama oraz jego pełne cierpienia jęki. Okrutna wyobraźnia dodała mężczyźnie niezbędnych sił, aby wykonał niewielki kroczek - tylko po to aby wydobyć z gardła niepokojące połączenie sapnięcia i syku. Mały krok dla ludzkości, wielki dla Ronalda. Niewiele zdziałał. No i wizja spacerów brzegiem plaży przy akompaniamencie łkania oraz splotów szumu wody z wciąż pracującym silnikiem odrzucała - jednak facet musiał upewnić się, że bro żyje. Bo o bezpieczeństwie czy zdrowiu nie było mowy. Powoli, po raz kolejny ignorując rozmawiającą parę ruszył w stronę z której przybył Davis dopóki do głowy Rona nie wpadł genialny pomysł.
- Hej...emmm... Sebastian? - zwykle zabarwiony rozbawieniem, głośny ton błękitnookiego teraz przypominał niemiłe dla ucha, ledwo słyszalne charknięcia. - Widziałeś gdzieś mojego brata? Siedzieliśmy obok siebie i... albo Ty... Marina, tak? O mój... - dopiero teraz zwrócił swoją uwagę na kikut dziewczyny. Przez moment trwał w oszołomieniu wreszcie zerkając po sobie jakby w poszukiwaniu czegoś co zdołałoby zatamować krwawienie. Trochę w panice ponieważ zgaduję, że nie znajdzie w kieszeni sznura, a paska nie nosi (pech). - Blada jesteś. - wyszeptał w trosce oczywistą oczywistość.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPią Sie 28, 2015 12:14 pm

Ciężar, pod którym uginał się krzak z apteczką, wkrótce także runął na ziemię i okazał się całkiem sporym, metalowym odłamkiem, najprawdopodobniej częścią stelażu przy kołach samolotu. Wyglądało na to, że jeszcze przed chwilą płonął, bo pręty były rozgrzane niemal do czerwoności, dało się też wyczuć nieprzyjemny zapach. Czyżby pojawiła się właśnie szansa dla Mariny? Jeśli zdecydowałaby się przypalić swój kikut, być może obyłoby się bez wykrwawienia. Miała ze sobą niepełną apteczkę, Sebastian posiadał butelkę koniaku... co szkodziło spróbować?

Jeśli Sebastian wskaże Ronniemu drogę, może on pisać już na piaszczystej plaży, gdzie doczłapie się w wielkich bólach.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPią Sie 28, 2015 5:02 pm



Może w końcu los się do niej uśmiechnie i znajdzie apteczkę? Szła powoli, ale była zdeterminowana aby zdobyć to czego chciała. Przeszła przez te wszystkie krzaczory kiedy usłyszała znajomy głos wołający ją po imieniu. Obejrzała się i zobaczyła Sebastiana. Chyba nigdy w życiu nie cieszyła się z tego, że go widzi! Sebastian w przypływie tych emocji nawet ją objął. Ona też by to zrobiła gdyby tylko mogła.
- Tak, wiem...
Powiedziała. Nic innego nie przyszło jej do głowy.
- A panu... Tobie nic nie jest?
Spytała i przyjrzała mu się. Wyglądało na to, że wszystko było z nim w porządku. Nie miał jakiś wielkich ran. A ona nie miała ręki. Boże, znowu miała ochotę się rozpłakać i chyba tylko siła woli ją od tego powstrzymywała.
- Widzisz ten jasny pasek? Zobaczyłam go z fotela. To może być apteczka. Muszę coś zrobić z tą raną.
Powiedziała. Jej plan zakładał owinięcie tego jak największą ilością bandaży. W sumie nie wiedziała dokładnie co ma zrobić w przypadku amputacji. Przecież nie była lekarzem. W pewnym momencie usłyszała głos Ronalda. Spojrzała na niego. On chyba dopiero teraz zobaczył, że straciła dłoń.
- Wiem, źle się czuję.
Stwierdziła. Może była blada, ale w sumie i tak nie miała lustra aby się przejrzeć. Mogła się tylko domyślić, że wyglądała jak gówno.
Powrót do góry Go down
Sebastian Davis


Sebastian Davis
https://wyspa.forumpolish.com/t64-sebastian-davis https://wyspa.forumpolish.com/t187-basiatko#852 https://wyspa.forumpolish.com/t90-bass-davis
Dane osobowe :
36 lat, biznesmen, Amerykanin

Znaki szczególne :
tatuaż smoka na plecach

Ubiór :
czarny T-shirt wycięty w serek, ciemne spodnie, adidasy i brązowa materiałowa kurtka bez kaptura

Stan zdrowia :
wstrząs mózgu, drobne poparzenia lewej ręki

Punkty :
143


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPią Sie 28, 2015 8:19 pm

Sebastian bardzo cieszył się, że zobaczył Marinę. Całą i zdrową. No bez przesady, w końcu nie miała dłoni i trzeba było coś z tym zrobić, bo jeszcze się wykrwawi. Grunt, że ją znalazł i teraz jej pomoże. Dobrze, że nie marnował czasu na tego chłopaka co sam wyjął sobie metalowy pręt, bo mógłby nie zdążyć z pomocą Marinie. Nie miała dłoni, ale to jeszcze nie był koniec świata. Grunt, że żyła. Była nieco blada, ale jakoś sobie poradzą. Bass nigdy nie udzielał pierwszej pomocy osobie bez dłoni, nie tamował krwi, ale zawsze mus być ten pierwszy raz, prawda?
- Nie, nic mi nie jest. Poparzyłem rękę i chyba mam wstrząs mózgu, nie wiem. Nie znam się. - powiedział i lekko się uśmiechnął - W każdym razie będę żył.
Po jakimś czasie podszedł do nich jakiś mężczyzna, który zwrócił się imieniem do Bassa. Spojrzał na niego i zaczął trybić czy rzeczywiście go zna. Siedzieli obok siebie w samolocie? Tak? Tak! Teraz wszystko było jasne i Bass ogarnął kilka ważnych informacji. Skinął do mężczyzny głową.
- Tak widziałem go. - powiedział - Jest na plaży.
Powiedział i wskazał mu ręką drogę.
- Musisz iść cały czas prosto. Twój brat ma złamaną rękę, ale będzie żył.
Marina wcześniej mówiła Bassowi o apteczce, która wisiała na drzewie. Los się do nich uśmiechnął, bo owa apteczka spała z drzewa razem z jakiś rozgrzanym kawałkiem metalu. Sebastian w swoim życiu oglądał kilka seriali survivalowych oraz różne filmy katastroficzne i tak dalej. Muszą jakoś zatamować krew u Mariny. Mężczyzna dokuśtykał się do apteczki. Wziął ją i sprawdził zawartość.
- Nie jest kompletna, ale damy sobie radę. - odparł - Ja mam koniak do zdezynfekowania Twojej ręki.
To już coś. Bass rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na pręcie. Można by go wykorzystać póki był jeszcze rozgrzany. Przypalić ranę? Czemu nie.
- Mari, musimy chyba przypalić Ci tą rękę żebyś się nie wykrwawiła na śmierć. - powiedział - Spokojnie widziałem to kiedyś w telewizji.
Powiedział na pocieszenie. Uśmiechnął się. Tak, całą swoją wiedzę Bass pokładał w serialach.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptySob Sie 29, 2015 6:33 pm

|z zarośli

Była kompletną ignorantką w dziedzinie medycyny. Serio, chociaż trochę uczyła się w szkole, w średniej była nawet na trzydniowym obozie pierwszej pomocy, a potem dodatkowo przeszła przeszkolenie dla stewardess. Tak naprawdę szok sprawił jednak, że całkowicie straciła głowę. I gdyby nie Nicolas, który miał zaskakująco logiczne podejście do całej sytuacji, prawdopodobnie w życiu nie podniosłaby się z ziemi, gdzie leżała wcześniej jak wmurowany koński placek. To nie ona miała głowę na karku, pamiętając co prawda o zdezynfekowaniu ran na plecach - co i tak zrobił za nią towarzysz, lecz o niczym więcej. Cóż, przynajmniej uspokoiła się chociaż na tyle, by podjąć próbę odszukania innych ocalałych.
Co prawda już wcześniej o tym myślała, zmagając się przy tym z ogromnymi wyrzutami sumienia - w końcu należała do załogi felernego samolotu i zapewne mogła coś zrobić w celu ochronienia jak największej liczby nieprzygotowanych pasażerów, ale dopiero impuls zmusił ją do faktycznego ruszenia się z miejsca. Tak, bzyczenie wielkiego roju olbrzymich much, które pozostawiały po sobie krwawe ślady w miejscu, gdzie usiadły... Kto normalny zostałby przy czymś takim? Chyba nikt, a przynajmniej nie ona. Nie wykluczała w końcu opcji, wedle której była nienormalna. Jej ostatnie reakcje... Kompletnie nie wiedziała, co o nich sądzić, ale zdawała sobie sprawę z tego, że całkowicie nie pasowały do jej naturalnego stylu bycia tudzież charakteru. Człowiek zmieniał się w obliczu niebezpieczeństwa, teraz doświadczała tego na własnej skórze.
Miała tylko szczerą nadzieję, że nie spotkają kogoś, kogo katastrofa zmieniła w krwiożerczą bestię w ludzkiej skórze. Wiele się w końcu słyszało o tym, jak mocno na niektórych działał stres. Ona, całe szczęście,  nadal czuła się w jakimś stopniu sobą. Widziała także, że Nicolas nadal był tym samym Nicolasem, jakiego dotychczas znała. No, może zachowywał się wyjątkowo opanowanie, ale nie na tyle, by ponownie zaczęła się tego bać. Wcześniej co prawda czuła się z tym nadzwyczaj dziwnie, momentami nawet wręcz upiornie, lecz teraz jej przeszło. Mężczyzna stanowił dla niej w końcu swego rodzaju podporę, służąc pomocą. Łączył ich także wspólny cel, choć żadne z nich nie powiedziało tego głośno. Oficjalnie szukali jakichkolwiek ocalałych, jednakże w praktyce było nieco inaczej. Zarówno sama Felicia, jak i zapewne jej kompan... Cóż, z największym strachem szukali czegokolwiek, co miałoby związek z ich najbliższymi. Ona była przy tym w lepszej sytuacji, wychodząc z siebie i stając obok z niepokoju tylko o własną siostrę. Nico miał je dwie... Obie na pokładzie...
Milczenie, jakie między nimi panowało, było jakby wystarczająco znaczące. Jak niepisana umowa... Idą, brnąc dalej przez krzaki - on pierwszy, ona za nim... Idą i milczą, doskonale wiedząc, czego chcą. Bez przypominania o tym, co mogło się stać. Bez pocieszania się wzajemnie, jakby wszystko było już oficjalnie przypieczętowane. Bez składania sobie kondolencji, choć kilka razy minęli martwe ciała pośród krzewów, drzew i innej egzotycznej roślinności. Od czasu do czasu podawali sobie tylko butelkę wody, pociągając z niej po ostrożnym łyku. Niezbyt dużym, wystarczającym ledwie na zmoczenie języka, aby nie stracić ostatniej szansy na przetrwanie w tym gorącu.
Aż wreszcie przed ich oczami ukazała się niewielka polana wśród zieleni liści. Fel mogłaby ją nazwać nawet całkiem przyjemną, gdyby nie to, co na niej ujrzeli... Kolejne ślady po katastrofie samolotu, które wyglądały niczym wyrwane z dantejskiego Piekła. Felicia odruchowo złapała się ramienia Nicolasa, pochylając przy tym głowę i walcząc z nachodzącymi ją mdłościami. Krew, ciała i fragmenty samolotu. To było dla niej stanowczo zbyt dużo, jednak wtedy nagle usłyszała coś, co brzmiało jak ludzki głos. Powoli uniosła podbródek, wczepiając się przy tym palcami kurczowo w koszulę towarzysza. Miała wrażenie, że minęły wieki, kiedy wreszcie przestała wlepiać wzrok w innych rozbitków i wreszcie się poruszyła. Choć tak naprawdę nie minęło pół minuty, gdy puściła rękaw Nico, ruszając przed siebie.
W zamierzeniu chciała klęknąć przy rannej kobiecie, chcąc jakoś jej pomóc. W praktyce jednak nie wyglądało to aż tak dobrze, ponieważ na widok takich ilości krwi... Cóż, zwyczajnie pacnęła tyłkiem na ziemię, momentalnie jeszcze bardziej blednąc.
- C... Cco ssię sttałło...? - Spytała głupio. W tej chwili czuła, że potrzebuje, by ktoś mocno nią potrząsnął lub zwyczajnie dał jej w twarz. Jak w amoku zaczęła jednak odwiązywać apaszkę z szyi. Była długa i czysta, mogła się na coś przydać.
Na przykład, by się powiesić...
Uśmiechnęła się do siebie lekko nieprzytomnie, lecz jednocześnie i jakby gorzko.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptySob Sie 29, 2015 7:49 pm

Była nieco blada i niezbyt dobrze się czuła, ale chyba i tak nieźle się trzymała jak na osobę, która przeżyła katastrofę lotniczą i straciła dłoń.
- Chyba? To nie brzmi zbyt dobrze. Powinieneś na sobie uważać szefie.
Powiedziała. Słuchała jak Sebastian rozmawia z Ronaldem. Okazało się, że Adam żył. I że nic mu nie było. No prawie. Sebastian poszedł po apteczkę, a ona czekała aż ją przyniesie. Oby było w niej to czego potrzebują.
- Skąd masz koniak? Zresztą nieważne. To dobrze. Polej mi rękę koniakiem czy coś. Chyba tak to robią na filmach.
Stwierdziła. Wiedziała, że będzie bolało, ale chyba nie miała wyjścia. Alternatywą było zakażenie.
- Co? Nie, nie  nie. Żadnego przypalania. Nie znasz się na tym. Co jeśli coś pogorszysz?
Spytała nieźle przestraszona taką perspektywą. Ręka bolała ją jak nie wiadomo co, a on chciał przyłożyć rozgrzany pręt? Chyba umrze z bólu! Stała razem z Sebastianiem kiedy nagle wyłoniła się jeszcze jedna postać. Kolejna osoba, która przeżyła katastrofę.
- Hej, wszystko okej? Jesteś ranna?
Spytała, widząc jak nieznajoma usiadła na ziemi. Wyglądała jakby była w szoku. Spojrzała z powrotem na Sebastiana.
- Co chwila kogoś widzę... Ile osób przeżyło?
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyNie Sie 30, 2015 1:42 am

Z zewnątrz opanowany a w środku kupka nerwów; oto cały ja. Wiedziałem, że nie mogę pozwolić sobie na rozklejenie się i dlatego jakoś utrzymywałem opanowanie. Wystarczająco Felicia panikowała robiąc sobie stresu za nas dwoje. Ja nie chciałem tracić energii na panikę. Na nią sobie pozwoliłem wcześniej. Gdzieś tam czekały na mnie moje siostry. Musiałem wierzyć w to, że przeżyły katastrofę samolotu jak ja. Nie było innej opcji. Jednakże na głos tego nie powiedziałem. Chyba jakaś część mnie bała się, że Fel zacznie współczuć mi albo patrzeć ze współczuciem na mnie. To by zabiło całą nadzieję jaką miałem w sobie. Zresztą także Felicia nie wyglądała na skłonną do rozmowy. Nic temu nie dziwiłem się, bo słyszałem, że miała na pokładzie starszą siostrę. Byliśmy zgraną załogą i wiedzieliśmy o sobie sporo. Dlatego to wiedziałem, ale pozostawiłem uwagi dla siebie. Faktycznie taka niepisana umowa.
- Co? - bezrozumnie spytałem po wyjściu z krążków, gdy Fel stanęła w miejscu. Całą drogę praktycznie szliśmy gęsiego. Najpierw ja a później Sage, ale wyprzedziła mnie w którymś momencie. Tym razem ona pierwsza weszła na przestrzeń między drzewami. Ja wychyliłem się za nią tylko trochę. - Co? - powtórzyłem z większym zdenerwowaniem, które było spowodowane przez dziwne zachowanie stewardessy. Przez "dziwne" na myśli miałem zaciskanie palców na brzegu mojej koszuli, zblednięcie i pochylanie głowy jak do wymiotów. To mi dało do myślenia i wreszcie rozejrzałem się po polance, na którą wyszliśmy. Widok był zatrważający. Chwyciłem Cię w talii, aby nie upadła... ...chociaż potrzebowałem sam chyba oparcia. Takiego wzajemnego dodania sobie sił w obliczu oznak tragedii. - Nie mdlej tylko - nie chciałem szeptać, ale samo wyszło. Mój głos był dużo cichszy niż zazwyczaj a sam ja wlepiałem spojrzenie w ludzi... ...żywych ludzi, do których było trzeba podejść. Pytanie tylko jak... ...skoro obok miałem prawie mdlejącą czy prawie wymiotującą kobietę, którą znałem najbardziej z towarzystwa. Całe szczęście, że sytuacja rozwiązała się sama. Normalnie bym Fel nie puścił, ale powróciła do lekkiej przytomności umysłu wystarczająco szybko, aby mnie zbić z tropu. Nim obejrzałem się na cokolwiek ona już gnała przed siebie. Nie pozostało mi nic innego jak towarzyszyć jej dalej.
- Fel - dopadłem do niej akurat, gdy siadła bezradnie na ziemi. Niestety nie zdążyłem złapać jej przed upadkiem na tyłek. Musiało zaboleć... ...ale nie tak jak to co przyciągnęło mój wzrok. Kobieta obok Felicii i jakiegoś mężczyzny, którego nie znałem. Kobieta... ...a właściwie zakrwawione miejsce na jej ciele, gdzie powinna znajdować się ręka. Tymczasem tam nic nie było. Wykrwawiała się. Nie mogłem patrzeć na to, więc powiodłem wzrokiem dookoła, żeby znaleźć cokolwiek co mogło pomóc. Nie byłem lekarzem, ale wiedziałem czym mogło to skończyć się dla rannej. - Joder! - wreszcie straciłem opanowanie. Całe szczęście, że szybko powstrzymałem się przed piękną wiązanką...
Powrót do góry Go down
Sebastian Davis


Sebastian Davis
https://wyspa.forumpolish.com/t64-sebastian-davis https://wyspa.forumpolish.com/t187-basiatko#852 https://wyspa.forumpolish.com/t90-bass-davis
Dane osobowe :
36 lat, biznesmen, Amerykanin

Znaki szczególne :
tatuaż smoka na plecach

Ubiór :
czarny T-shirt wycięty w serek, ciemne spodnie, adidasy i brązowa materiałowa kurtka bez kaptura

Stan zdrowia :
wstrząs mózgu, drobne poparzenia lewej ręki

Punkty :
143


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyNie Sie 30, 2015 7:37 pm

Zasalutował jej na znak, że czuje się całkiem całkiem.
- Nie martw się o mnie. Póki mam wszystkie kończyny to jest ze mną dobrze. Musimy zająć się Tobą, a dokładniej Twoją raną. - powiedział.
Nie ma co stać i pierdolić bez sensu, bo przecież Mari może się tutaj zaraz wykrwawić. Zdobył tą zasraną apteczkę. Miał koniak, rozgrzany kawałek metalu spadł im z nieba jak na zawołanie. Mieli wszystko to co potrzebne było do uratowania Mari.
- Znalazłem na plaży w walizce pełnej forsy, ale to teraz mało ważne. - powiedział - Ważne, że mamy czym odkazić Ci ranę.
Sebastian położył apteczkę na ziemi i wyjął z kieszeni koniak. Jego też postawił obok apteczki. Spojrzał na Marinę i zaczął mocować się paskiem od spodni.
- Przestań pieprzyć głupoty. Trzeba to przypalić. Lekarz w szpitalu by to zaszył, a my przypalimy końcówki żeby zablokować naczynia krwionośne i tak dalej. Mari jak popruje Ci się sznurówka to najlepiej ją przypalić i będzie dobrze. Tak samo zrobimy z Twoją ręką. - powiedział i ściągnął z siebie pasek od spodni.
Może porównanie do sznurówki było średnie, ale grunt żeby Marina załapała sens. Bass podszedł do niej i przewiązał paskiem jej rękę na wysokości przedramienia aby spowolnić proces wykrwawiania.
- Marina to będzie cholernie boleć więc lepiej będzie jak usiądziesz. Najpierw spokojnie podejdziemy do metalu, zdezynfekujemy Ci ranę, przystawimy do metalu i będzie po wszystkim. Postaram się zrobić to szybko. - obiecał - Chodź.
Sebastian złapał Mari i podprowadził ją do gorącego metalu. Pomógł jej usiąść. Wrócił się po apteczkę i koniak. Po chwili pojawiła się jakaś kobietka i mężczyzna. Ta kobieta była chyba stewardessą, ale Bass nie był pewny. Ten mężczyzna z kolei miał stój pilota? Chyba tak więc Seba zakładał, że to był właśnie pilot ich samolotu. Spojrzał na nich. Ta kobieta nie była w za dobrym stanie.
- Wszystko okej? - zapytał - Jeśli potrzebujecie pomocy, to musicie poczekać, bo Marina jest pierwsza.
Nie będzie pomagał obcym do momentu aż będzie pewny że Mari była już cała i zdrowa. Spojrzał na Marinę i złapał za koniak. Ukucnął przed nią. Prawie przestał odczuwać bóle głowy. Odkręcił butelkę.
- Mam nadzieję, że mnie za to nie znienawidzisz. - powiedział i posłał jej uśmiech - Jak nas odnajdą to mam nadzieję, że nie zgłosisz mnie do nagrody na najgorszego szefa roku.
Zaśmiał się. No dobra. Czas zaczynać przestawienie. Sebastian spojrzał na Marinę i złapał jej rękę, która nie miała dłoni. Ściągnął koszulkę, którą tamowała krwawienie i polał ranę dużą ilością, ale to dużą ilością koniaku.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPon Sie 31, 2015 12:41 am

Dobrze wiedziała, że nie powinna poddawać się temu wszystkiemu. Zazwyczaj w końcu należała do tych skrajnie idealistycznych osób, które zamykały oczy na jakiekolwiek przejawy zgrozy, dalej brnąc przed siebie z tym samym uśmiechem przylepionym do twarzy na mentalną imitację Super Glue. Oczywiście, że nie zostawiała przy tym potrzebujących na pastwę losu. Ona zakładała sobie tylko klapki na oczy, aby móc zbagatelizować to, jakie przerysowane reakcje chciały umknąć z jej głowy, przeskakując do rzeczywistości.
Ciężkie do wyjaśnienia? Trudne do zrozumienia? Zdecydowanie, ale nikt nie mówił, jakoby Fel była mało skomplikowaną personą. Jeśli na świecie żyła osoba, jaką dało się nazwać chodzącym chaosem-jak-diabli, to musiała być właśnie ona – sprzeczność na dwóch nóżkach, które ugięły się pod nią w najbardziej nieodpowiednim momencie. W końcu znajdowała się w otoczeniu ludzi bardziej potrzebujących od niej. Na tyle potrzebujących, że bierność z jej strony… Cóż, zaliczała się już chyba do grzechów ciężkich. Co prawda Felicia nie była zbyt religijna, wyznając przy tym poglądy typowo deistyczne, ale nie miało to większego znaczenia, kiedy przed jej oczami rozgrywały się takie sceny.
Przez głowę Cii przeleciała zagubiona myśl, a właściwie nawet określenie, jakie nagle zaczęło jej tu pasować. I gdyby była w nieco lepszym stanie psychicznym, zapewne roześmiałaby się sama z siebie. Teraz tego nie zrobiła, usiłując zebrać wszelkie siły, jakie jeszcze tkwiły w jej drżącym ciele. Hekatomba pasażerska – dokładnie to przemknęło przez czaszkę dziewczyny, obijając się o nią kilka razy, by wypaść wreszcie nie wiadomo gdzie. Pozostawiła po sobie jednak coś, co zmusiło blondynkę do kilkakrotnego zamrugania i próby przetrawienia własnych reakcji.
Dookoła niej trwała najprawdziwsza zagłada, która wcale nie skończyła się wraz z upadkiem samolotu. Wręcz przeciwnie, dopiero wtedy miała swój początek, którego skutki Felicia widziała wszędzie dookoła siebie. Ona zaś wcale nie była najbardziej pokrzywdzona, zwłaszcza że Nicolas postarał się wcześniej wyjąć szkło z jej pleców. I choć tyły podartej sukienki oraz żakietu, tego w jeszcze gorszym stanie, mogły wyglądać wyjątkowo paskudnie, w praktyce przecież nie umierała. Miała małe rany, choć wcześniej dosyć mocno krwawiące. Nie na tyle jednak, by momentalnie się od nich wykrwawiła. Myśli o tym przebijały się przez zasłonę otępienia, jaką pozwoliła sobie wcześniej spuścić, waląc w nią z całej siły. Musiała się ogarnąć. Musiała. Się. Ogarnąć. Inna opcja nie istniała.
Kiedy zaś usłyszała pytanie, jakie zadała jej osoba znacznie mocniej ranna… Cóż, poczuła się, jakby ktoś dał jej z liścia w twarz lub wylał na nią olbrzymi kubeł zimnej wody z kostkami lodu. Cold Water Challenge w wersji dla sierot losu. W końcu wcale nie chciała robić wielkiego przedstawienia z niczego. Nie była przeklętą aktorką ze spalonego teatru, czyż nie? Była za to przeklętą stewardessą z rozwalonego samolotu, czyli kimś stojącym o poziom wyżej. Tak, patrząc na zwyczajową grę w jestem-uśmiechnięta-choćby-świat-się-walił, była kimś nawet dużo lepszym od jakichś oskarowych zdobywczyń. Pytanie tylko, jak mogła sobie poradzić z czymś takim…? To nie było coś, z czym spotykało się na co dzień. Nie pomagał jej w tym także natłok myśli związanych ze starszą siostrą, której tu nie widziała. Jak miała to wszystko…?
Nie, nie jak. Miała, zwyczajnie miała, bo była do tego zmuszona. Nigdy wcześniej nie zgrywała damy w opresji, więc i tym razem nie zamierzała tego robić. Siedzieć na ziemi i dalej mazgaić się jak dziecko. Przełknęła ślinę, zagryzając przy tym zęby najmocniej, jak tylko się dało. Uniosła też dłoń do twarzy, wycierając krew z okolic rozciętego łuku, ponownie jednak unikając dotykania samej rany. Po tym ponownie popatrzyła na nowopoznanych, choć tak naprawdę nadal nieznajomych, rozbitków. Walcząc z mdłościami, oparła się na dłoniach. Czuła, że jej siły nie są jeszcze wystarczające, aby mogła podnieść się na nogi. Całą energię włożyła za to w opanowanie się i w to, by jak najbardziej uspokoić swój głos.
- Fizycznie… Fizycznie, ugh, jeszcze nie umieram. – Powiedziała, w pewnym momencie wzdychając przy tym ciężko, aby ponownie się odezwać. – Miałam szkło w plecach, ale to nieistotne, drobne rany. – Machnęła ręką, uśmiechając się słabo, kiedy spojrzała na mężczyznę. Kiwnęła głową, jakby chciała w tym momencie potwierdzić jego słowa. – Oczywiście. Nawet nie zamierzałam… Zresztą, mniejsza z większą. Nic mi nie jest i prędzej to ja powinnam spytać. Czy mogę pomóc? Jakoś? Jakkolwiek? Przepraszam, ale nie znam się na pierwszej pomocy, więc jeśli tylko ktoś mi powie, co mogę zrobić…
Czuła, że wychodzi na dosyć nieporadną, co było do niej wybitnie niepodobne. Nie przejmowała się tym jednak, dużo bardziej zaaferowana tym wszystkim, w czym zdecydowanie powinna uczestniczyć. W końcu zawsze dało się coś zrobić. Na przykład… Rozglądać się wokół siebie w oczekiwaniu na to, co powie towarzystwo…? A nuż miała cokolwiek wypatrzeć, choć jedno jej oko prezentowało się nieco gorzej, gdyż rzęsy posklejane miała krwią z rany przy brwi.
- Nie widzieliśmy nikogo innego, chociaż przez chwilę miałam wrażenie, że słyszę czyjeś nawoływania. Tuż po tym, gdy się ocknęłam. – Powiedziała ostrożnie, patrząc przy tym na to, co robił ciemnowłosy mężczyzna. Złapała się na tym, że mimowolnie chciała odciągnąć uwagę rannej, skoro nie miała pojęcia, co jeszcze mogła zrobić. Może wrażenia będą chociaż trochę mniej bolesne, jeśli ją zagada i kobieta nie będzie się spodziewać najgorszego…?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPon Sie 31, 2015 6:57 pm

Posklejane krwią rzęsy nie przeszkodziły bystrym oczom Feliici w dopatrzeniu się kolorowej kosmetyczki, która zawisła na jednym z krzewów. Zielona w czerwone kropki, zamknięta na suwak... wystarczyło tylko trochę do niej podskoczyć, czy stewardessa się na to zdecyduje? Jeśli tak, odnajdzie krem nawilżający, paczkę mokrych chusteczek, czarną farbę do włosów, maskarę, dwie tabletki paracetamolu, a także dwie grube frotki.

Kolejka: Marina, Nicolas, Sebastian, Felicia.
Piszcie dalej, dołączę w razie potrzeby.
Na odpowiedź czekamy 24h, po tym czasie można kolejkę pominąć.
Powrót do góry Go down
Marina Ives


Marina Ives
https://wyspa.forumpolish.com/t58-marina-ives https://wyspa.forumpolish.com/t126-marina#401 https://wyspa.forumpolish.com/t120-marina-ives
Dane osobowe :
31 lat, niegdysiejszy sportowiec dzisiaj asystentka, Meksyk

Znaki szczególne :
Jest w połowie latynoską, ma piegi, niski wzrost (160 cm)

Ubiór :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Ekwipunek :
granatowy top, luźna koszula w kratę, trzy czwarte jeansy, baleriny

Stan zdrowia :
Brak dłoni (lewej na razie)

Punkty :
257


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyPon Sie 31, 2015 9:00 pm

Wiedziała, że muszą się zająć tą raną. Tylko to wcale nie oznaczało, że miała na to ochotę. To znaczy chciała oczyścić ranę tylko myśl o tym, że sprawi jej to jeszcze więcej bólu . A już chyba wystarczająco wycierpiała. Przynajmniej nie była tutaj sama. No i Sebastian żył, a może nie było to wielkim pocieszeniem, ale poczuła się lepiej wiedząc, że nie zginął.
- Przecież Ty nie jesteś lekarzem. Myślisz, że jak obejrzałeś jeden serial to wszystko wiesz?  Moja ręka to nie sznurówka!
Powiedziała. Jak mógł tak stwierdzić? Bała się jak cholera, była obolała, a on chciał przypalić ją rozgrzanym niemal do czerwoności prętem. Podeszła do pręta, ale kiedy była blisko niego zaparła się.
- Nie pozwolę Ci tego zrobić. To moja ręka. To co z niej zostało... To musi zobaczyć lekarz.
Powiedziała, próbując jakoś przekonać i siebie i jego, że to wcale nie jest konieczne i że nie trzeba tego przypalać.
- Sebastian, proszę... Nie rób tego. Co jeśli będzie po tym gorzej?
Dodała. Straciła trochę krwi więc nie miała siły walczyć z nim. Nie będzie się z nim przepychać, a uciec też nie ucieknie. Kiedy polał jej rękę koniakiem poczuła chłodny alkohol na swojej skórze, ale sekundę po tym to uczucie zmieniło się w koszmar. Czuła pieczenie, ostry ból i krzyknęła. Spojrzała na ranną kobietę, która znajdywała się w polu jej widzenia.
Łzy podeszły jej do oczu. Słyszała jak kobieta coś jej odpowiada, ale na początku z bólu nie mogła nic odpowiedzieć.
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyWto Wrz 01, 2015 1:31 am

Jeśli ktoś wyglądał tu naprawdę źle to to była nieznajoma kobieta. Mężczyzna nie wzbudzał takiego przestrachu u mnie, ale ona już tak. Oczywiście, że bałem się nie o siebie, lecz o nią. Byłem emocjonalny, jeśli nawet nie dawałem poznać po sobie tego. Na zewnątrz skała (co prawda zaczynająca kruszyć się; oznaka choćby w postaci przekleństw), ale żywy człowiek z krwi i kości w środku. Dlatego nie potrafiłem bezradnie stać i przyglądać się. Ruszyłem dookoła polany. To mogło wyglądać, jakbym chciał wydeptać ścieżkę w piasku i trawie. Pewnie zrobiłbym nawet to, gdyby miało uspokoić mnie chociaż trochę, ale nie działało.
- Powinniśmy ruszyć się stąd - wymruczałem niby pod nosem, ale wystarczająco głośno, żeby słyszeli mnie inni, których śledziłem poczynania. Było niedobrze. Bardzo niedobrze. - Pani - zacząłem i złapałem się na tym, że praktycznie nie wiedziałem nic o ludziach, z którymi przebywałem. Oczywiście prócz Felicii. - Pani ma rację. Musimy znaleźć lekarza. Jeśli przeżyliśmy my to jeszcze ktoś także mógł. Słyszałem coś, gdy wędrowałem po zaroślach, gdzie trafiłem - porozumiewawczo spojrzałem na Sage. Ona też słyszała coś w tamtym miejscu. Dostałem teraz potwierdzenie. Natomiast alkohol był dobry na rany, ale chwilowo. Przypalanie dla mnie brzmiało dość irracjonalnie i jak wzięte z kosmosu. Być może działało, ale ja nie znałem się na takiej medycynie. Poza tym... ...kto wiedział co mogliśmy w lesie spotkać. Nie ufałem temu miejscu. Za to towarzystwu byłem skłonny zaufać. Nawet trochę. - Nie przedstawiłem się przez ten chaos - powiedziałem, rozglądając się. - Nicolas. A to jest Andrea - odruchowo zmieniłem imię Fel na drugie, które było bardziej prywatne i czasem wykorzystywane. Natychmiast poprawiłem się. - Fel... ...Felicia... ...Felicia Andrea... ...no - pokręciłem głową. Nie dawałem poznać po sobie, ale byłem w złym stanie psychicznym. Moje siostry... ...nie było tu ich. Wiedziałbym.
Powrót do góry Go down
Sebastian Davis


Sebastian Davis
https://wyspa.forumpolish.com/t64-sebastian-davis https://wyspa.forumpolish.com/t187-basiatko#852 https://wyspa.forumpolish.com/t90-bass-davis
Dane osobowe :
36 lat, biznesmen, Amerykanin

Znaki szczególne :
tatuaż smoka na plecach

Ubiór :
czarny T-shirt wycięty w serek, ciemne spodnie, adidasy i brązowa materiałowa kurtka bez kaptura

Stan zdrowia :
wstrząs mózgu, drobne poparzenia lewej ręki

Punkty :
143


(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży EmptyWto Wrz 01, 2015 10:15 am

Wiedział, że Marina się bała. On też się bał, bo nie chciał jej przecież zrobić krzywdy. Chciał jej pomóc. Wiedział, że ranę trzeba przypalić żeby przestała lecieć krew. Nieznajomi tj. stewardessa i pilot wcale nie ułatwiali Bassowi zadania,bo też byli sceptycznie nastawieni do jego pomysłu. Westchnął.
- Trzeba coś zrobić. - powiedział - Fakt, nie jestem lekarzem, ale chce Ci pomóc Mari.
Powiedział i zwrócił się tutaj do kobiety. Czuł, że mu się opierała, ale nie miała tyle siły aby wygrać. Sebastian trzymał ją mocno.
- Za nim znajdziemy lekarza to Marina może się wykrwawić. - powiedział to do wszystkich, którzy się tutaj znajdowali.
On sam też miał obawy, to nie tak, że w stu procentach w siebie wierzył i wiedział co należy zrobić. Bał się, ale trzeba coś zrobić. Nie chciał aby Mari się tutaj wykrwawiła. Sebastian zdezynfekował koniakiem ranę Mariny, ale nie zużył do tego całego koniaku. Zostawił połowę na później. Mari krzyczała,a Bass żałował, że nie zemdlała. Jej krzyki wcale nie były przyjemne.
-Hej, przepraszam. Zaraz będzie koniec. - powiedział.
Bass odstawił butelkę z koniakiem na bok i złapał Marinę. Zmienili pozycję w taki sposób, że posadził ją przez rozgrzanym kawałkiem metalu i usiadł za nią. Złapał Mari za prawą dłoń i mocno ją ścisnął.
- Przepraszam Mari, ale musimy to zrobić. - powiedział - Zrobimy to szybko. Sekundę i będzie po wszystkim.
Bass złapał jej kikuta w dłoń i spojrzał na metal.
- Na trzy okej? - zapytał - Raz...dwa....trzy!
Na trzy Sebastian przycisnął kikuta do metalu na pół sekundy, może sekundę. To wystarczyło aby przypalić rękę, ale nie dać Mari żadnych oprzeń. Do nosa Bassa dostał się nieprzyjemny zapach spalenizny, ale kikut Mari nie wyglądał źle. Teraz trzeba dbać o to aby nie wdało się zakażenie. Sebastian złapał za pasek i ściągnął go z ręki Mariny. Krew już nie leciała.
- Już po wszystkim Mari. - powiedział i przekręcił ją na bok.
Przytulił ją do siebie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(4) Las przy plaży Empty
PisanieTemat: Re: (4) Las przy plaży   (4) Las przy plaży Empty

Powrót do góry Go down
 
(4) Las przy plaży
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 10Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next
 Similar topics
-
» (1) Zatoczka przy piaszczystej plaży
» (5) Fragment oceanu przy plaży
» (6) zatoczka przy kamiennej plaży
» (16) Wodospad przy jeziorku

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Okolice plaży-