IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(7) Ogromna plaża - Page 11


 

 (7) Ogromna plaża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Sie 19, 2015 10:07 pm

First topic message reminder :

Plaża

Ogromna plaza

Ogromna plaża, z której woda praktycznie nie odpływa. Piasek jest tam nieco grząski.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Lis 18, 2015 3:38 am

Był wykończony, a prażące słońce zdawało się nie mieć końca, stąd zamierzał czym prędzej wrócić do dżungli w poszukiwaniu jaskini. Od samego początku był zdania, że owa będzie lepszym schronieniem niżeli palący piasek i słona, oceaniczna woda. Oczywiście nie zamierzał nikogo ganić za swą decyzję, a co gorsza kogokolwiek przekonywać, albowiem w większości byli tutaj dorośli. Dzieci bądź nastolatków można było zliczyć na palcach jednej ręki, co akurat było powodem do spokojniejszego oddechu. Ciężko było, bowiem patrzyć na śmierć bądź cierpienie, a tym bardziej kiedy w takowych obliczu stawali młodzi, niczemu winni ludzie mający całe życie przed sobą.
Widząc, iż coraz więcej osób zbierało się w ich kręgu, odsunął się nieco na bok, aby mieć więcej tlenu dla siebie. Chwyciwszy wodę od Juliany skinął w jej kierunku głową, a następnie upił niewielki łyk, by dać choć nieznaczny upust własnemu pragnieniu. Musiał odetchnąć, zastanowić się i zdecydować, co zamierzał dalej, albowiem siedzenie w miejscu było zupełnie nie w jego stylu. Nie czułby się komfortowo z myślą, iż marnował czas na spoglądanie w głębie oceanu, która wydawała się nieskończona na swym horyzoncie. Wiedział, że tylko działanie mogło przynieść jakikolwiek efekt, ponieważ gdyby pomoc miała nadejść, to już dawno byliby w domu.
Rozejrzawszy się wzdłuż brzegowej linii starał się dostrzec charakterystyczny punkt pozwalający mu znaleźć drogę powrotną do plaży na wypadek, gdyby w dżungli nie udało mu się nic zlokalizować. Wiedział, że ów poszukiwania były niebezpieczne, a przede wszystkim praktycznie surrealistyczne, albowiem nie posiadając żadnej mapy oraz sprzętu mijało się to z celem. Nie chciał jednak siedzieć z założonymi rękami i tylko czekać, gdyż nie miał w sobie za grosz cierpliwości. Był indywidualistą, który najbardziej ufał samemu sobie i uważał, że dopóty sam nie znajdzie wyjścia, to nikt takowego nie ogłosi.
Wrzucił pustą butelkę wody do plecaka, a następnie zarzucił go z powrotem na plecy. Słońce nie dawało im spokoju, a cień jakoby w ogóle nie miał prawa bytu w owym miejscu. Każdy głęboki oddech kosztował go podrażnieniem gardła od unoszącego się pyłu oraz gorąca, stąd opuścił sobie nawet porządne dotlenianie. Rzuciwszy krótkie spojrzenie nadal nieprzytomnej kobiecie wierzył, że szybko dojdzie do siebie, albowiem wbrew pozorom była w o wiele lepszych rękach, niżeli miałaby zostać przy nim. Przyniósł ją do lekarza i liczył, że ten zaraz po tym jak się znajdzie, zrobi co należy, aby nie utraciła żadnych czynności życiowych. Pozostało mu tylko życzyć powodzenia, bo nikt tak naprawdę nie mógł obiecać, że jeszcze będą mieć okazję się zobaczyć.
Wsunąwszy dłonie w kieszenie skierował się w stronę lasu, by tuż po chwili do jego uszu dotarł głos mężczyzny. W pierwszym momencie zupełnie się nim nie przejął, lecz kiedy wspomniane zostało słowo ‘grota’ momentalnie się zatrzymał. Była to kluczowa informacja, jaką raczył rozważyć, a przede wszystkim nieco jej aspekt rozwinąć. Jeśli rzeczywiście w pobliżu była jaskinia pełna świeżej, zdrowej wody to nie wyobrażał sobie marnować, choć chwili dłużej. Ta, bowiem dałoby mu możliwość opatrzenia rany i dojścia do siebie, żeby zaś później ruszyć w dalsze poszukiwania. W końcu musiała być jakakolwiek droga ucieczki z tej cholernej wyspy.
-Którędy mam iść?- rzucił w stronę mężczyzny licząc, że ten nie będzie kazać mu czekać, aż wszyscy zbiorą się niczym pięciolatki do przejścia przez pasy. Ludzie byli niezdecydowani, a mu szkoda było czasu, żeby marnować go na czyjeś drzewko decyzyjne. Wbrew pozorom można było myśleć, iż nie miał powodu żeby gdziekolwiek mu się spieszyło, bo i tak nie było z owego miejsca ucieczki, lecz on był innego zdania. Chciał się tam dostać teraz, zaraz, natychmiast i ktoś z góry chyba wysłuchał jego prośby, bo praktycznie momentalnie niebo zajęło się blaskiem wieńczonym potężnym grzmotem. Ateiści w tym świecie jak widać nie mieli tak źle.
Powrót do góry Go down
Selena Fernández


Selena Fernández
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
dwudziestodwuletnia Dominikanka urodzona w Santo Domingo, pracująca jako stewardesa

Ekwipunek :
średniej wielkości brązowa walizka, w której znajdują się trzy dwulitrowe butelki z wodą, siedem pustych butelek dwulitrowych, apteczka: dwie butelki wody utlenionej, nożyczki, trzy igły, nici, pęseta, zestaw bandaży zwykłych i uciskowych, paczka plastrów, stetoskop, pięć dużych, męskich t-shirtów, trzy męskie koszule, siedem par spodni, dwa pary męskich butów i dwie pary damskich, trzy koce, cztery paczki orzeszków solonych, kilka paczek cukierków

Stan zdrowia :
opuchnięty lewy nadgarstek, bóle w lewym barku, poparzony lewe przedramię - rana opatrzona

Punkty :
145


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Lis 18, 2015 10:30 pm

- Przyjdą… zaraz – mówię. Mój głos jest pełny pewności. Specjalnie wołam te dwie osoby, o których wiem, że przybędą na zawołanie. Mimo że jesteśmy wszyscy zmęczeni i wyczerpani słońcem, i liczymy na to, że nie umrzemy z pragnienia przed tym jak wyprawa po wodę wróci z butelkami. Od początku podchodzimy do tego lekko sceptycznie a przynajmniej niektórzy z nas. Dżungla przeraża wielu tym, że pozostaje niezbadana. Katastrofa połączyła ludzi i podzieliła ich na dwie grupy jednocześnie. Jedni wierzą, inni są negatywni. Ja jestem neutralna. Chyba. – Poczekajcie. Nie nieście jej. Przyjdą – twardo stwierdzam do kobiety. Nie zamierzam wdawać się w dyskusję. Zwłaszcza że widzę moich znajomych. Kiwam głową do nich i po chwili oddalają się z nieprzytomną kobietą. Powinnam za nimi pójść, ale zrobię to zaraz. – Poza wodą mamy orzeszki solone i cukierki. Jeśli chcecie podzielimy się z wami, bo chwilowo nie jemy. To wzmogłoby pragnienie, ale jeśli chcecie to zawsze jedzenie – odzywam się. Czekam na ich decyzję, kiedy widzę kogoś kto podchodzi. Po stroju widzę, że to pilot i mgliście przypominam sobie, że pamiętam go z widzenia. Nie mieliśmy okazji porozmawiać. Chcę się odezwać, kiedy on nie odzywa się przez chwilę. Myślę, że może być ranny, albo coś jeszcze stało się tam, gdzie był. Ale wtedy on otwiera usta a ja w milczeniu słucham. Pozwalam mu skończyć. – Czy jest szansa, że wrócą? Jeśli nie to powinniśmy posłać kogoś w stronę jeziora, o którym mówiła dziewczyna. Mniej więcej wiemy, gdzie ono jest. Do schronienia się w grocie w środku lasu… to wasza decyzja. Tam może być niebezpiecznie. Owady, gady, dzikie zwierzęta, rośliny, wszystko. Poza tym nigdy nie dostaniemy pomocy od ratowników, jeśli ukryjemy się w lesie. Zostaniemy niezauważeni. Ja zostaję.
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Lis 18, 2015 11:13 pm

Zaległa plackiem na piasku, zmuszona do chwili odpoczynku i złapania oddechu. Bała się, że jak tak dalej pójdzie, nie będzie w stanie o własnych siłach zejść z wyspy, nawet jeśli podstawią schodki ze statku na plażę. Ogromnie spragniona, zamknęła oczy, nie interesując się niczym. Obecność Issy była jej w tej danej chwili zupełnie obojętna. Kobieta mogła nawet odejść w stronę tłumu, by odnaleźć siostrę, ale Zośka zamierzała poleżeć przynajmniej kilka minut. Nie chciała nadwyrężać swego organizmu.
Jednym uchem słuchała rozmów w dali, chociaż te prowadzone między kilkoma osobami, nie były na tyle głośne, by Poots mogła zrozumieć poszczególne słowa. Dopiero inny głos zwrócił jej uwagę. Tak bardzo dobrze znany! Dodający stewardesie sił i ochotę na podniesienie się z piasku. Z niewielkim grymasem na twarzy, przez odzywający się ból barku, Zosia podparła się na ręce i dźwignęła do góry.
- Nico! - Musiała z radością zawołać, ruszając w stronę przyjaciela i pilnie słuchając co ma do powiedzenia. Wieść o grocie oraz wodzie pitnej kusiła. Bardzo kusiła, chociaż w pamięci dalej tkwiło niebezpieczeństwo, jakie czyhało w lesie. Zosia nie wiedziała czy dobrze było ryzykować, jednak jeśli miała być wśród przyjaciół... Walcząc z piaskiem pochłaniającym jej stopy, dotarła w końcu do mężczyzny i złapała go za ramię, odciągając nieco na bok - Fel jest cała? Spotkałam Issy... I znalazłam czarną skrzynkę - Zniżyła nieco głos na koniec, by wiadomość dotarła tylko do uszu mężczyzny. Patrząc na niego znacząco, pragnęła wsparcia nie tylko w przeniesieniu skrzynki ale przede wszystkim w obsłużeniu jej. Nie była technikiem i wiedziała, że pomoc pilota jest tu niezbędna.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyCzw Lis 19, 2015 11:52 pm

Może jednak nie powinnam być taka pewna tego, że z Felicią nadal jest wszystko w porządku? Jakby nie patrzeć, wyruszyła do lasu z jakimiś obcymi ludźmi, nie mając nawet pojęcia zielonego o tej całej głuszy. Co, jeśli to było jakieś miejsce pełne silniejszych od ludzi istot jak na przykład w Avatarze? Co, jeśli... Nie, farmazony jakieś zaprzątały moja głowę, gdy powinnam przejmować się faktami. Otrzymałam informację, że żyje i ma się dobrze, prawda? To tak było!
Gorzej jednak przedstawiała się sytuacja Sophie. Nie trudno było zauważyć, że dziewczyna jest zmęczona psychicznie całą tą sytuacją i że niewiele brakowało jej do załamania się. Wystarczy jakiś drobny niż sytuacyjny, a podda się i być może nie podniesie. W jakiś pokręcony sposób, poczuwałam się do tego, by zaopiekować się tą stewardessą. Może miało to jakiś związek z jej dobrą znajomością z Felicią? Wiedziałam, że osóbka ta jest dla niej ważna, więc troszczyłam się o tę cząstkę serca mojej siostry, które poświęcała tej personie? Z drugiej strony, Sophie nie robiła nic, przez co można by ją ignorować i mieć w głębokim poważaniu. Należała, przynajmniej z tego, co zdążyłam zauważyć, do osób skromnych i cichych, chcących jak najlepiej dla siebie i dla innych. Takich ludzi nie można było nie lubić, prawda?
Miałam taką przemożną ochotę ją przytulić i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Nie wiedziałam jednak, jak zareaguje na taki akt, ponadto musiałam rozejrzeć się za Clarencem. Może gdzieś tu nieopodal stał i mnie nie dostrzegał, a może leżał nieprzytomny?
Kiedy tylko skończyłam ten drobny obchód, nie tracąc przy tym z oczu panny Poots, skierowałam się niespiesznie w jej kierunku. Dostrzegłam, że zerwała się na przybycie jakiegoś człowieka, więc... Pierwsza myśl – wrócili! Fel wróciła! Nim jednak zdążyłam dojść do tej dwójki, dotarła do mnie niepokojąca informacja o rozpierzchnięciu się grupy Fel po lesie. Serce zabiło mi mocniej, oddech przyspieszył. Strach przeszył moje ciało, nieomal pozbawiając mnie tchu. Fel gdzieś tam błądziła – musiałam być silna.
Nie było więc jakiejkolwiek mowy o pozostawaniu na plaży. Zamierzałam potem tu, oczywiście wrócić, jeśli nie znajdę wśród poszukiwaczy wody pitnej mojego męża. Gdzieś musiał być. Żyw, co nie? Czułam, że żyje. Z pewnością pękłoby mi już dawno serce, gdyby... No. Musiałam iść w kierunku jaskiń, by odszukać Fel, zaś z Fel odszukać Clarence... Albo odwrotnie. Zależnie od tego, którą zgubę pierwszą znajdę. Na wszelkie wypadek szybko przeleciałam wzrokiem po zebranych, by gwałtownie zwrócić uwagę na jednego z mężczyzn. Pragnął niezwłocznie ruszyć ku grotom i pitnej wodzie.
Czekaj chwilkę! – rzuciłam, w tej samej chwili podchodząc od tyłu do Sophie. Uśmiechnęłam się nieznacznie i kiwnęłam na powitanie Nicolasowi, po czym zawróciłam się do dziewczyny:
Idziesz, Soph? Chodź – rzuciłam, kładąc jej na ramieniu delikatnie swą dłoń. – Mogę ci pomóc z tamtym... Wiesz – dodałam nastawiona pozytywnie do całej tej wyprawy. – Znajdę Fel – orzekłam, bo to było bardziej niż pewne. Życie już takie było, że musiało ociekać happy endem.
Powrót do góry Go down
Abelard Zaciszko


Abelard Zaciszko
https://wyspa.forumpolish.com/t211-abelard-zaciszko https://wyspa.forumpolish.com/t237-super#1532 https://wyspa.forumpolish.com/t236-abelard-zaciszko#1529
Multikonta :
Daisy, Issy

Dane osobowe :
25 lat, youtuber-milioner, Polak (nie kradnę, chuje!)

Znaki szczególne :
nie mam kciuka i małego palca u prawej ręki oraz, lalunie, mam pięknego pieska ; )

Ubiór :
CIEMNE SPODNIE, T-SHIRT Z ZOMBIE, FLANELOWA KOSZULA W CZARNO-CZERWONĄ KRATĘ, CZERWONE TRAMPKI

Ekwipunek :
ciemne spodnie, t-shirt z zombie, flanelowa koszula w czarno-czerwoną kratę, czerwone trampki, plastikowa walizeczka (zestaw sześciu plastrów różnej długości i szerokości, małe nożyczki, napoczęta w jednej czwartej buteleczka wody utlenionej, chłodząco-łagodząca maść na wypryski i pięćdziesiąt centymetrów, już wcześniej wykorzystywanego, bandaż o szerokości pięciu centymetrów)

Stan zdrowia :
brak mi dwóch palców, więc czuję się mega zajebiście... zgrozo! nie mam kciuka;_; Ponadto jestem odwodniony i chyba zaraz padnę.

Punkty :
261


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyPią Lis 20, 2015 12:09 am

Miałem wrażenie, że piasek włazi dosłownie w mój tyłek w postaci milionowej armijki minimrówek. Wizja przerażająca, jeśli założyć, że te małe cholerstwa, mogłyby być jeszcze mniejsze i włażące w miejsca jeszcze bardziej mniej dostępne niż normalnie. Parsknąłem niezadowolony, siedząc na tym upale i głaszcząc psa, jak gdybym naprawdę miał cierpliwość do zwierząt i nadawał się do takiej odpowiedzialności. Co prawda, miałem kotka takiego małego i słodkiego, ale kotek to kotek, zaś jakieś obślinione psisko to paskudne obślinione psisko mojego kumpla.
Co powiesz na małe polowanko później? Pewnie jesteś głodna i spragniona – zauważyłem, zbliżając się do tej grupki, co to wcześniej się chwaliła wodą i wziąłem troszkę dla siebie, by tą ociupinką podzielić się też, aż nazbyt dobroczynnie jak na moje standardy, z tym psiskiem, które w sumie bardziej mnie wkurwiało niż nie. Może to ja powinienem je spaść, a potem zjeść?
Z nudów oczywiście, postanowiłem też ruszyć za tymi rannymi do tego prowizorycznego szpitala, o którym tak niesamowicie podnieconym głosem mówili. Wcale nie pomyślałem też o tym, że miałem opatrunki, które mogłyby się przydać ludziom tam rannym i w ogóle... Przecież brakowało mi dwóch palców. Nimi zająć też się chyba należało, zwłaszcza że te moje dotychczasowe bandaże się zabrudziły, zaś ręka mnie bolała aż zanadto, na co starałem się nie skarżyć. Z pewnością potrzebowała skontrolowania, więc odrzucając świadomość chęci pomocy innym, postanowiłem mamić się wizją własnego dobra w mojej głowie. Psa postanowiłem zabrać ze sobą, więc go non stop, nużąco, nawoływałem, gdy się zatrzymywał przy jakichś robaczkach (co one robiły tu w tym upale) i kamieniach (bardzo interesujący obiekt do obserwowania, z pewnością niezwykle inspirujący).

|spadam do prowizorycznego szpitala
Powrót do góry Go down
Juliana Netheter


Juliana Netheter
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
26 - Kolumbijko-Brazylijka z Australii - Rozwódka - Ghostwriter

Znaki szczególne :
Oliwkowa karnacja - Czekoladowe oczy - Loki - 154 cm wzrostu - Depresja

Ubiór :
Czarne rybaczki - Koszulka z wieżą Eiffla - Krótkie botki zamszowe różowe - Różowa apaszka - Okulary przeciwsłoneczne

Ekwipunek :
kilkanaście małych owoców chruściny jagodnej

Stan zdrowia :
Przemęczenie, senność, kilka płytkich rozcięć na ramieniu, pojawiający się co pewien czas ból nadgarstków, poobijane i posiniaczone łokcie

Punkty :
146


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySob Lis 21, 2015 10:53 pm


W jeden z ostatnich dni przed oficjalnym przyklepnięciem rozwodu- jeszcze przed wyprowadzką, ale już po tym, jak mój prywatny świat rozsypał się na kawałki - poszłam odwiedzić swój stary dom. Nie, nie to przestronne mieszkanie, w którym spędziłam większość życia z mężem; tamto miejsce nie znaczyło już dla mnie kompletnie nic. Wybrałam się na wyprawę we śnie, kiedy położyłam się na niewygodnym materacu w łóżku w hotelu, gdzie zamieszkałam.
Wróciłam w nim do dzieciństwa - na obrośnięte trawą i dziką roślinnością osiedle ściśniętych ze sobą budynków jednorodzinnych, gdzie spodziewałam się znaleźć ściany, wśród których dorastałam. Podwórko, duże drzewo na dziedzińcu, garaż i dom. Jeszcze stały, ale zamiast alejki z kamyczków kwarcu, na których kiedyś do krwi zdarłam sobie kolana, spadając z dziecięcego rowerka, ziała wyschnięta ziemia i kępki suchej trawy. Zarośnięta trawą ścieżka była taka jak zapamiętałam, kiedy odchodziłam. Zawiedzeni wściekli rodzice nie pogodzili się z tym jaki zawód sprawiły im dzieci. Ominęłam ostrożnie helikonię - pozostałość po zadbanym klombie kwiatów, zbliżając się do domku na drzewie, co najprawdopodobniej było niezbyt rozsądne, biorąc pod uwagę fakt, że konstrukcja trzymała się w pionie na wiarę. Drzwi nie było; wspięłam się po szczebelkach, wczołgując się na kolanach i rozglądając się dookoła. Wiatr targał moimi włosami, ale nie licząc jego nerwowego pogwizdywania, dookoła panowała całkowita cisza. Pusta cisza. Jak na cmentarzu. Albo jak w środku mnie. Nie było tu niczego. Niczego, co sprawiłoby, że poczułabym się odrobinę mniej samotna.
Potknęłam się. Nie jestem pewna o co.
Poleciałam do przodu i spadałam. Leciałam nie wiem ile. Potem upadłam na coś miękkiego. Jak galareta albo budyń. Przysiadłam na kolanach, czując nieprzyjemne szczypanie na skórze, ale nie mając ani ochoty, ani siły wstać. A może naiwnie licząc, że ktoś złapie mnie za ramiona i podniesie do góry - jak kiedyś. Ale minuty mijały, a ja wpatrywałam się tępo w zakurzoną podłogę, która nie wiem skąd pojawiła się przede mną, na którą w końcu zaczęły spadać drobne krople. Dziwne - na niebie nie było ani jednej deszczowej chmury. To było zbyt realistyczne. Obudziłam się zlana potem. Zrozumiałam, że nie można wracać do przeszłości. Ale co innego robić, gdy teraźniejszość jest gorsza.
Na dobrą sprawę lepiej cofnąć się do koszmarów, które przeżyłam niż przeżywać inny koszmar na jawie. Nie wiem, ile czasu minęło, odkąd pozbierałam się z otumanienia po katastrofie i z tego rumowiska pogrzebanej przyszłości, ani ile kawałków pokruszonego serca zostawiłam za sobą. Nie wiem nawet, kiedy dokładnie pierwszy raz pomyślałam, że nie ma nadziei; wiem za to, że nie poświęciłam tej wiadomości ani jednego drgnięcia powieką, a kilka tysięcy słonych kropel, które zrosiły piasek, były ostatnimi łzami, jakie miałam wylać przed popadnięciem w kompletne odrętwienie. Które było dobre - bo nie czucie niczego nie mogło być gorsze od alternatywy.
Zabawne; od czasu, kiedy ostatni raz sparzyłam się na własnej, niedoskonałej ocenie sytuacji i w efekcie wylądowałam w oddziale intensywnej terapii, a następni w izolacji, rękami i nogami broniłam się przed dopuszczeniem do siebie jakiejkolwiek nadziei. Dowodów na niebezpieczeństwo, jakie za sobą niosła, nie musiałam szukać daleko - coraz szczuplejsze ciało i wypadające włosy mówiły same za siebie - więc przez dłuższą chwilę udawało mi się zachowywać ostrożność. Wypracowałam własny system przetrwania, który nie był idealny, ale działał. Nie oczekiwałam od życia absolutnie niczego; pół-egzystowałam, wegetowałam, istniałam. A później, z jakiegoś kompletnie irracjonalnego powodu stwierdziłam, że może jednak jestem w stanie coś stworzyć i nie roztrzaskać tego na kawałki przy pierwszej okazji. Poleciałam samolotem na premierę książki. Miało być pięknie.
Niestety - zrobiłam dokładnie to. I razem z tymi szczątkami zaczęłam zsuwać się po równi pochyłej. Nie wiem, co właściwie się stało. Być może tak długo odsuwałam w obszar zaprzeczenia wszystko, co się działo, że nadwątlone ściany musiały w końcu puścić. Potrzebowały jedynie pretekstu.
A ja sama ochoczo go dostarczyłam. Najważniejsze, że wysłuchałam mężczyzny w stroju pilota, który pojawił się tu. Potem pokręciłam głową. Zostaję tu. Poczekamy na pomoc. Ktoś musi ich skierować do was, kiedy przybędą, powiedziałam. Potem spojrzałam na ludzi odchodzących z nieprzytomną Gabrielą. Przełknęłam gulę w gardle. Pożałuję tego. Poza tym mam zobowiązania. Przepraszam, dodałam i skierowałam się w stronę szpitala z niosącymi kobietę. Od paru lat jej nie lubiłam, ale znałam. Jako jedyną. Chroniąc rękami przed deszczem głowę, zaczęłam iść za ludźmi. Błogosławiony deszcz łagodził pieczenie spieczonej skóry. Mimo doczesnego celu, gdzie zmierzam - nadal nie wiedziałam. Druga gwiazda na prawo, i prosto, aż do poranka? Gdyby tylko w tym miejscu było widać gwiazdy.


---> prowizoryczny szpital
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyNie Lis 29, 2015 1:15 am

Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej i miało to wyłącznie częściowy związek z czarnymi i czarno-granatowymi chmurami, jakie zasnuły już praktycznie całe niebo. Wbrew pozorom, mimo deszczu i braku słońca, nie zrobiło się wcale aż nazbyt chłodno. Owszem, różnica temperatur była zauważalna, lecz nie znacząca. Nawet duże krople, które coraz gęściej spadały z nieba, były jakby lekko ciepłe. Zupełnie niczym letni deszczyk. Raz po raz rozlegały się także grzmoty towarzyszące błyskom, jednakże bardziej zorientowana w meteorologii osoba mogłaby zdecydowanie stwierdzić, że burza była daleko od wyspy. Powracając jednak do kwestii zaciemnienia, gdyby spojrzeć teraz na zegarek, godzina na nim byłaby już wieczorna. Czyżby podczas działania czas leciał szybciej? A może i to należało zaliczyć do nietypowych odchyłów związanych z całym tym miejscem? Kto to wiedział…
Powrót do góry Go down
Kyuwon Bang


Kyuwon Bang
https://wyspa.forumpolish.com/t420-kyuwon-bang#6554 https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
21 lat | student medycyny, fotograf | koreańczyk chińskiego pochodzenia

Znaki szczególne :
177 cm wzrostu, pieprzyk pod lewym okiem, tatuaż na prawym ramieniu,

Ubiór :
podarte jeansy, czarna bokserka, kurtka moro, czarna czapka z daszkiem, czarne teampki

Punkty :
3


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyNie Lis 29, 2015 3:26 pm

/start

Aż ciężko mi uwierzyć, że jesteśmy spokrewnieni. Naprawdę, mógłbyś być chociaż trochę bardziej dojrzały, ułatwiłbyś życie wszystkim. Słowa, które same opuściły usta Kyuwona, wisiały nad nim przez całą odprawę bagażową, a także w samolocie. Stracił z oczu swojego brata i nawet nie spojrzał przez ramię kiedy kierował się swoje miejsce w kompletnie innej części samolotu od jedynego członka rodziny, którego miał bliżej niż kilkaset kilometrów od siebie. Zapiął pas, włożył słuchawki do uszu i przygotował się na długą podroż kilkoma łykami wody. Po głębokim oddechu oparł się o szybę i spojrzał na oddalający się pas startowy. Chwilę później obserwował świat z niesamowitej wysokości, z perspektywy, której nie obejrzy żaden człowiek, jeśli nie będzie go odgradzała gruba szyba i masa żelastwa. Kyu powoli zaczynał żałować, że nie wziął na pokład swojego aparatu i będzie musiał co najwyżej zapamiętać ten widok. Po pewnym czasie spokojna muzyka i piękny widok ściągnęły go do bezsennego świata nieświadomości, kiedy to był martwy dla otaczającego go świata. Nie był pewny ile czasu minęło, ale nagle zobaczył błysk, ziemia zatrzęsła się w posadach i ponownie zapanowała całkowita ciemność.
Krople deszczu rozbijały się na zwęglonej skórze i ubraniach, zostawiając po sobie mokre ślady i ulgę spowodowaną chłodną wodą. W miarę wzmagania się deszczu, Kyuwon powoli otwierał oczy, a raczej jedno oko, ponieważ drugie było przyciśnięte do piasku. Dość szybko został zmuszony do ponownego zamknięcia go z dwóch powodów - deszcz i kaszel, który wstrząsnął jego ciałem. Zaczął łapczywie pobierać powietrze i jednocześnie spróbował podnieść się z ziemi, co skutkowało zawiedzeniu w obu czynnościach. Ostatecznie odwrócił się na plecy, aby nie pozbawiać swoich płuc możliwości pobrania większej ilości potrzebnego tlenu, chociaż nie pomogło to aż tak jak sądził. Wciąż nie mógł oddychać, a krople deszczu, teraz lądujące w jego ustach, sprawiały że dodatkowo zaczynał się krztusić. Sytuacja była ciężka, wręcz krytyczna, ale Bang nie miał zamiaru się poddawać. Postanowił wziąć to na spokojnie, kiedy tylko panika opuściła jego umysł i zaczął brać niewielkie oddechy, aby zapewnić swojemu organizmowi chociaż niezbędne jego zapasy. Jego umysł powoli się oczyszczał, ciało się uspokajało, a i z czasem był w stanie oddychać nieco lepiej niż wcześniej. Ledwo co udało mu się obrócić z powrotem na brzuch i tym razem wnieść się na kolana i oprzeć dłońmi o piasek, podczas gdy ubrania na jego plecach zostały przemoczone do suchej nitki. Później ponownie zaczął kaszleć, ale tylko po to, aby oczyścić swoje drogi oddechowe. Nie czuł się najlepiej, ale przynajmniej jego życie nie było już zagrożone, więc po pewnym czasie chwiejnie stanął w pionie, ledwo trzymając równowagę. - Gdzie ja do cholery jestem - mruknął do siebie w języku ojczystym,patrząc raz w stronę bezkresnej wody, a raz w stronę wnętrza czegoś co wyglądało jak.. w sumie ciężko to określić. Kawałek lądu? Kiedy rozległ się grzmot, Kyu pochylił głowę i spojrzał w ciemne niebo. Aktualnie jedyną myślą w jego głowie był jego brat. Gdzie jest i czy jest cały, to były najważniejsze pytania, na które nie było odpowiedzi.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Gru 09, 2015 9:56 pm

Zniecierpliwienie dawało mi się we znaki, a to oznaczało, że jeśli natychmiast się nie rusze z tego miejsca, by zrobić cokolwiek, co zbliży mnie do Fel, to będzie bardzo źle. Katastrofalnie wręcz. Chyba nikt nie pragnął tutaj kolejnej tragedii, ja również, dlatego postanowiłam ponownie zabrać głos. Niestety, tym razem zabrzmiał nieco bardziej zniecierpliwienie, oskarżycielsko nawet. To właśnie przez nich wszystko się przeciągało.
SOPHIE, IDZIESZ CZY NIE IDZIESZ? Musimy iść. Zaraz zrobi się ciemno, a ona się gdzieś tam pałęta prawdopodobnie sama. Nie mogę jej tak zostawić – rzuciłam, mówiąc wprost do niej, choć jednocześnie też przemawiałam do tych, którzy zamierzali iść z nami. Nie wiedziałam, ile z tych osób znało moją siostrę, ale mieliśmy iść do w miarę bezpiecznego miejsca, gdzie istniał również stały dostęp do wody pitnej.
Pragnę również zwrócić uwagę, was wszystkich, że zbliża się burza. Nie chciałabym mieć w jej trakcie nad sobą otwartego nieba. Nicolasie, idziemy? Najwyraźniej  pomysł ten nie ma zbyt wielu entuzjastów... – Rozejrzałam się wokół. Nie byłam pewna, którzy ludzie z tych zebranych idą do wody, a ilu zamierza uparcie zostać na plaży. Może jakieś wskazówki? A najlepiej mobilizacja? Im szybciej się ruszymy, tym lepiej, bo Fel... Jeśli coś jej się stanie, nie wybaczę sobie tego. Jak zwykle zresztą.
Powrót do góry Go down
Selena Fernández


Selena Fernández
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
dwudziestodwuletnia Dominikanka urodzona w Santo Domingo, pracująca jako stewardesa

Ekwipunek :
średniej wielkości brązowa walizka, w której znajdują się trzy dwulitrowe butelki z wodą, siedem pustych butelek dwulitrowych, apteczka: dwie butelki wody utlenionej, nożyczki, trzy igły, nici, pęseta, zestaw bandaży zwykłych i uciskowych, paczka plastrów, stetoskop, pięć dużych, męskich t-shirtów, trzy męskie koszule, siedem par spodni, dwa pary męskich butów i dwie pary damskich, trzy koce, cztery paczki orzeszków solonych, kilka paczek cukierków

Stan zdrowia :
opuchnięty lewy nadgarstek, bóle w lewym barku, poparzony lewe przedramię - rana opatrzona

Punkty :
145


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyCzw Gru 10, 2015 9:22 pm

- Przykro mi, ale twój pomysł nie ma wielu entuzjastów – mówię do pilota, gdy widzę, że wielu odchodzi albo zaprzecza. – Wybudowaliśmy schronienia. Budujemy następne. Nie ma potrzeby zapuszczać się wewnątrz dżungli. Lepiej przetrwać burzę w pewnym schronieniu. Nie będziemy uganiać się za jaskiniami, gdzie niewiadomoco jest. Poza tym wątpię, że po razie przebywania wiesz jak tam dojść. Nie podważam twoich umiejętności terenowych, ale to niemożliwe – dodaję. Patrzę na blondynkę, która mówi o kimś kto chyba jest dla niej bliski. Nie poznaję jej. Musiała niedawno przyjść i już miesza. Kręcę głową. – Nie chciałabym mieć nad głową jadowitych liści, pnączy, mrówek, kleszczy, owadów, trujących owoców, prawdopodobnie zatrutego źródła wody… nikt nie wie czego spodziewać się po jaskini. Ile tam można było przebywać? Godzinę? To niewystarczające na poznanie miejsca, gdzie ponoć znaleźć się może wiele osób. Poza tym nie możemy wyczerpywać baterii na nic a tam jest pewnie ciemno. Lepsza decyzja to tu zostać. Ratunek może nadejść w każdej chwili. Poza tym tutaj mamy zapasy. Nie przeniesiemy ich. Rannych ludzi też nie przeniesiemy. Przez dżunglę nie da się rannych poprzenosić. Mamy mało wody. To narażenie nas. Nie zostawimy poranionych na pastwę losu. Zostańmy tutaj! – zwracam się do ludzi. To bardziej logiczne.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyPią Gru 11, 2015 3:54 pm

Nie potrafiłam znieść myśli, że moja Fel plątała się po tym nieznanym sobie lesie. Zapewne błądziła samotnie wśród kniei, zastanawiając się, czy jeszcze kiedykolwiek ujrzy plażę, mnie, przyjaciół. Sama... Tam, gdy zapadał zmrok. Sama... Bez nikogo, kto mógłby jej pomóc, dotrzymać towarzystwa w chwilach zwątpienia, nikogo, kto zacząłby ją upierdzielać za genialnie dobraną pracę. Widziałam, miałam świadomość tego, że była mądrą osobą i bardzo upartą, ale się bałam. Tak bardzo się bałam, że jednak to ją przerośnie, mimo że od zawsze uważałam ją za tę bardziej racjonalną i odpowiedzialną, za tą, która przetrwałaby nawet koniec świata.
I co z Clarence’em? Potrzebowałam chyba zimnej kąpieli, gdyż niewiele mi brakowało do osiągnięcia stanu paniki. Tęskniłam za nim niemiłosiernie, jeszcze bardziej bałam się, że mogę go nigdy więcej już nie zobaczyć i jednocześnie odpychałam od siebie tę opcję. Nie chciałam. Za żadne skarby... Nawet, jeśli miałabym znaleźć chociażby jego ciało. Sine, chłodne i... moje. Kochanie, dasz radę. Cholerka, musisz dać dla mnie. Nie zostawisz mnie tu samej, prawda? Misiu...
Schronienia? Mówisz o tych niestabilnych szałasikach porozstawianych na środku plaży? Jestem pewna, że gdy tylko zawieje mocniejszy wiatr, wszystko runie ludziom na głowy, a jeśli jakimś cudem niektóre z tych konstrukcji przetrwają, to przepuszczą pierwszą lepsza ulewę. Wtedy powiedz rannym, że to świetny pomysł zostać na plaży... Powiedz wtedy, gdy już jakiś piorun usmaży czyjegoś towarzysza! Trzeba się pospieszyć. Przed burzą! – odparłam do dziewczyny, która raczyła się w jakikolwiek sposób odezwać w przeciwieństwie do innych. Byłam jej za to wdzięczna. Może w końcu coś natchnie innych, do których to następnie się zwracałam.
Nie naciskam. Wiem, że każdy z nas ma swój rozum, własne przekonania, doświadczenia i przeczucia. Uczulam jednakże, że ci, którzy zdecydują się iść, już powinni zbierać tyłki z plaży. Tym, którzy pozostaną, życzę szczerze powodzenia – kontynuowałam podniesionym głosem, by znów zwrócić się do tej laski. – Nie mniej do mnie urazy, dobrze? Naprawdę życzę wam powodzenia i najlepiej, jeśli wasza wiara w te schronienia was nie zawiedzie. Będę szczęśliwa, dowiedziawszy się, że jednak wam się udało. Sama muszę iść  i chcę iść nie tylko z powodu jaskiń, ale także dla ludzi mi bliskich, którzy zaginęli... Gdyby ktoś pytał o Issy Ferreira, powiesz Mu, gdzie poszłam? – zapytałam dziewczyny, mimo że mieliśmy dwa kompletnie inne spojrzenia na sytuację, mimo że, można powiedzieć, nasze stanowiska się spięły. W tej chwili jednakże najważniejsze było dla mnie to, by odnaleźć Clarence, albo żeby to on mnie odnalazł.
Powrót do góry Go down
Selena Fernández


Selena Fernández
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
dwudziestodwuletnia Dominikanka urodzona w Santo Domingo, pracująca jako stewardesa

Ekwipunek :
średniej wielkości brązowa walizka, w której znajdują się trzy dwulitrowe butelki z wodą, siedem pustych butelek dwulitrowych, apteczka: dwie butelki wody utlenionej, nożyczki, trzy igły, nici, pęseta, zestaw bandaży zwykłych i uciskowych, paczka plastrów, stetoskop, pięć dużych, męskich t-shirtów, trzy męskie koszule, siedem par spodni, dwa pary męskich butów i dwie pary damskich, trzy koce, cztery paczki orzeszków solonych, kilka paczek cukierków

Stan zdrowia :
opuchnięty lewy nadgarstek, bóle w lewym barku, poparzony lewe przedramię - rana opatrzona

Punkty :
145


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyPon Gru 14, 2015 10:42 pm

- To lepsze schronienie od lasu, który jest pełny wysokich drzew. Zgadnij w co pioruny walą jak nie we wysokie drzewa? - odpowiadam. Przyszła kobieta, której nie było. Nie pomaga nam w budowie schronienia i nie przynosi materiałów ani nie szuka jedzenia. Wszystko budujemy własnymi rękami. Ja nad tym panuję i nie zamierzam pozwolić, żeby ktoś zaburzył porządek. Jest względny, ale lepszy od chaosu, który tu zastałam. Zresztą nie bez powodu nikt nie mówi do mnie, że mam przestać się rządzić. W milczeniu zostałam tymczasowym opiekunem tej grupy. Jeśli ktoś chce mi rolę odbierać musi myśleć racjonalnie a ta kobieta wydaje się pochłonięta pragnieniem znalezienia kogoś. Emocje to nigdy niedobre wyjście. Ja też czuję się z tym źle, ale nie mam nikogo na liście bliskich z samolotu. Poza załogą, z którą zżyłam się troszkę, ale moje szkolenia przewidują zachowanie w takich wypadkach. Nie ma w nich nic o wchodzeniu do nieznanego lasu, jeśli nie ma takiej potrzeby. W tym wypadku trzymam się zaleceń czyli czekania na pomoc, która nadejdzie w trymiga. Rozdzielanie się i gubienie w lesie to jest zły pomysł, ale nie wiem jak mogę wyperswadować go tej blondynce. Wzruszam ramionami. Nie uratuję wszystkich.
- Nie budowałaś tych szałasów, więc nie wiesz jakie są mocne. Dopiero cię zobaczyłam, więc to oznacza, że nie możesz wiedzieć co zrobiliśmy i robimy. To mocne schronienia robione zgodnie z wytycznymi w razie katastrof lotniczych. Spokojna głowa. Jestem przeszkolona i nie dopuszczę do zawalenia się komuś na głowę, ale nie odpowiadam za drzewa, które przyciągają pioruny bardziej od niskich konstrukcji. Ranni nie mogą iść. Chcesz ich pozabijać? Niektórzy są poparzeni, wycieńczeni, pozbawieni kończyn, nieprzytomni, majaczący, gorączkujący, plują krwią. Nie wyobrażam sobie przenosin do nieznanej jaskini, kiedy zaczyna zmierzchać. Przykro mi - odpowiadam spokojnie i nawet uśmiecham się do niej. Nie ma we mnie złości. Jest tylko obawa i trochę żalu, bo stracimy ludzi, którzy pójdą do lasu. Czuję to.
- Mam nadzieję, że dojdziecie przed nocą. Jeśli chcecie to zrobić to najlepiej idźcie już. Możemy dać wam trochę prowiantu, ale mamy go bardzo mało. Leki muszą zostać dla rannych - stwierdzam fakt. - Nie obawiaj się. Nie żywię urazy i mam nadzieję, że ty tak samo. Przekażę, jeśli ktoś spyta. Powodzenia.
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptyNie Gru 20, 2015 12:02 am

- Nie przejdziesz sam. To poplątana droga. Daleka na dodatek, ale przed kompletnym zmrokiem pójdziemy, jeśli dojść mamy.
Udawało się mi orientować w terenie wyłącznie dlatego, że ciągłe porcje adrenaliny dostarczanej mi do mózgu wpływały na skupienie. Popychały mnie do tego, żeby robić lepiej, uważniej, bezpieczniej, więcej dla przeżycia, bo już przekonałem się, że coś nie tak było z tą wyspą. Ona zwykła zdecydowanie nie była. Jednakowoż zaprzeczyć nie mogłem niestety, że zmęczenie również pojawiało się u mnie. Miewałem momenty jak zacięcie się, kiedy niby stałem i patrzyłem, i słuchałem, ale słowa przelatywały przez głowę i wylatywały drugim uchem. Tak jak w momencie, kiedy ludzie dyskutować zaczęli na temat pozostania na plaży albo pójścia do jaskini przeze mnie znalezionej. Nie brałem w dyskusji udziału, ponieważ większość umknęła mi, no i pomóc im chciałem, ale próby namawiania pewnie skończyłyby się podobnym jak poprzednio linczem. Ludzie podpowiedzi lubili, ale ze strony takich osób, które dla nich mogły ich udzielać. Ja sądziłem, że swój limit zaufania u ludzi wyczerpałem, bo zauważyłem, że zasada „jak na kogoś zwalić winę to zrobić to na pilota i to nawet nie głównego” działała od momentu katastrofy. Poza tym siły zbierałem na kolejną podróż, ponieważ pozostać na plaży nie zamierzałem. Pamiętałem o Felicii, jej znajomym i małym dziecku, które zostawiłem w jaskini z nimi. Musiałem ich znaleźć. Problem w tym, że zaczynało się ściemniać… …a burza rozpętywała się na dobre. Wystawiłem głowę do nieba i łapałem deszcz. Mimo że pewnie niezbyt czysty był to po długich męczarniach w gorącu czułem go jako wybawienie. Odpowiedziałem na pytania i słowa innych dopiero później. Wpierw do Seleny, mimo że patrzyłem na Issy z wdzięcznością do Boga, że mogę mieć dobre wieści dla obu kobietek.
- Tak, ale nie teraz. Zmierzcha. To niebezpieczne pałętać się tak. Możemy płachty spróbować przymocować, które deszcz zbiorą. Do rana wody starczy. - odpowiedziałem i kontynuowałem… w zamierzeniu, bo poczułem pociągnięcie towarzyszące dalszemu odciągnięciu. Kilka sekund mi zajęło zorientowanie się o co chodzi. Sophie. – Tak. Jest ze swoim przyjacielem czy kim tam on jest, ale on jest ranny… i dziecko też ma. Nie jej. Obce… …długa historia. Najważniejsze, że… – mówić zacząłem, kiedy do mnie dotarło co powiedziała. – Skrzynkę? Którą? Trzeba zająć się nią, ale nie teraz. Jutro rano. Na uboczu. Nie przeniesiemy jej do lasu, więc trzeba tu znaleźć jej bezpieczne miejsce. - nie nastąpił ciąg dalszy, ponieważ przerwano nam dojściem kolejnej osoby. Odkiwnąłem stojąc w milczeniu chwilkę. – Fel? Po co szukać? Skoro zgubiona nie jest. Właściwie to ze swoim… …znajomym? …przyjacielem? …chłopakiem? …jest z kimś. Dwoma, bo także z dzieckiem. Małym chłopcem. Mówiłem, że długa historia… …a my iść już raczej musimy.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySro Gru 23, 2015 12:06 am

Nie idziemy...? Nie zgubiła się...? – powtórzyłam szeptem zbita z tropu. Całą sobą pragnęłam działać. Znaleźć ich, przytulić i powiedzieć, że damy sobie radę. Potrzebowali mojego wsparcia, a ja potrzebowałam ich, by móc jako tako funkcjonować. Może właśnie dlatego tak bardzo nie mogłam się zgodzić z ich decyzją, mimo że racjonalną. Zrobiłam zbolałą minę i spojrzałam na Sophie. Co ona o tym myślała? Nie mogła być bierna, kiedy oni zostawili Fel z jakimś obcym facetem samą w jaskini. I jeszcze z jakimś dzieckiem... Brzmiało to kosmicznie.
Dobrze... że nie jest zaginiona, ale... Nie możemy iść teraz? Ona powiedziała, że dojdziemy przed świtem. Co, jeśli coś ich zaatakuje albo... nie wiem. I co z Clarence’em, moim mężem? Kojarzysz go? Był ze mną w samolocie... Nie było go tam z wami? W lesie? – zapytałam pana pilota, który był bardzo dobrym przyjacielem Felicii i też w sumie moim, choć rzadko się widywaliśmy. Moje spojrzenie na moment padło na pogrążony w ciemnościach las i coś mnie ścisnęło we wnętrzu. Wiedziałam, że nie istniały żadne powody, które sprawiłyby, że ruszymy natychmiast, bo oni nie widzieli nic złego w tym, że Fel została z kimś, kogo nie potrafili określić, i z kimś, kto tak naprawdę nie mógł być jej chłopakiem, bo coś bym wiedziała w tym temacie, czyż nie?
Nicolasie, ty aby na pewno jesteś pewny, że ona jest tam bezpieczna? Zwariuję chyba przez noc... – zaczęłam, choć to nie miało sensu. – Dobra, powiedz, co mam robić. Nie wyrobię i tak, i tak – westchnęłam, choć kusiło mnie wbiegnięcie do tego ciemnego lasu i spacerku po omacku z nawoływaniem dwóch osób.  CLARENCE! FEL! No, i jeszcze... BOŻE!, JEZU! i MATKO! I wszyscy inni bogowie...
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 EmptySob Sty 02, 2016 10:27 pm

Burza… Z początku wcale nie zdawało się, że może nadejść tak silna. Wyglądało na to, że choć częściowo ominie wyspę, na której znajdowali się rozbitkowie, jednakże tak się nie stało. Nadciągnęła na wyspę niespodziewanie i z całą swoją gwałtownością, rozświetlając niebo setkami błyskawic, zatapiając wszystko w silnym deszczu, lecz wcale nie odchodząc równie szybko, jak się pojawiła. W przeciwieństwie do poprzedniej nocy, tym razem nic nie świadczyło o tym, by zamierzała odpuścić. Wręcz przeciwnie. Wiatr, który się zerwał, przyniósł ze sobą jeszcze ciemniejsze chmury, które sprawiły, że wszystko pogrążyło się w prawie całkowitej ciemności.
Ocaleni ledwo widzieli własne dłonie, unosząc je na kilkanaście centymetrów od twarzy. Jedynym światłem było zaś zazwyczaj to powstające przez rozbłyski na niebie. Wszystkie inne ogniska – kontrolowane czy też nie – pogasły już w pierwszych minutach kolejnej fali lodowatego deszczu, jaki zastąpił względnie przyjemne ciepłe krople. Temperatura zaczęła gwałtownie spadać, sprawiając, że przemoczeni ludzie zostali narażeni na hipotermię oraz inne nieprzyjemne skutki wychłodzenia.
Wyczerpani całym dniem nieustannej walki o zapewnienie sobie jakichkolwiek możliwości przeżycia, a w tym jedzenia, wody oraz zbawiennego cienia, ludzie zaczęli słabnąć, popadając w senność niezależnie od tego, co robili i gdzie się znajdowali. Przyczyną tego mogła być również temperatura, a właściwie – reakcja obronna organizmu, jednakże nie miało to raczej zbytniego znaczenia. Najważniejsze, że niektórym w pewnym momencie zaczęło być już wszystko jedno. Przestali walczyć z wiatrem, deszczem i tym, co przynosiła im rozwścieczona natura, myśląc wyłącznie o tym, aby znaleźć sobie dosyć bezpieczne miejsce do spędzenia w nim nocy. Prowizoryczne namioty zaś nim nie były, o czym ich rezydenci mogli dosyć szybko się przekonać, kiedy konstrukcje zawaliły się pod naporem wody zebranej na dachach.
Grupa zebrana bliżej oceanu miała znacznie więcej szczęścia od swoich towarzyszy z okolic namiotów lub innych części plaży, unikając jakoś większych obrażeń, jakie mogłyby spowodować elementy niesione przez wiatr. Praktycznie wszyscy dotrwali jakoś do połowy nocy, nie mogąc jednak ruszyć się zbytnio z miejsca, gdyż warunki pogodowe nie pozwalały na wędrówkę gdziekolwiek. Było ciemno i nieprzejrzyście, jednakże płachta, jaką przyniósł ktoś z innych ocalałych, skutecznie osłoniła ich przed całkowitym przemoknięciem. Trzymana przez większość osób, pełniła funkcję wielkiego i nieporęcznego parasola. Przynajmniej do czasu, kiedy to ludzie nie zaczęli zasypiać ze zmęczenia, budząc się z ciałami pod folią, ułożeni blisko reszty, a nierzadko również przytuleni do siebie nawzajem, co musiało być odruchem, aby zachować ciepło.
Poranek przywitał rozbitków stalowoszarym niebem i dosyć rześkim powietrzem. Ciemnogranatowy ocean nadal był wzburzony, a piasek praktycznie całkiem mokry. Nie zapowiadało się na to, aby zza nieprzejrzystych chmur w ogóle wyszło słońce. Wokół walały się szczątki samolotu – dotąd pozbierane w jednym miejscu – liście, gałęzie, poniszczone rzeczy osobiste i glony, które najwyraźniej przyniosła woda.
Wspominając już jednak o samym oceanie, ten przyciągał wzrok nie tylko swą dzikością, lecz również makabrycznym zjawiskiem, jakie tylko w niektórych mogło wywoływać ciekawość, innych zaś przyprawiając o traumę. Niepochowane ciała zmarłych zostały najwyraźniej zabrane w nocy przez wodę, w której teraz leżały, obijając się o brzeg i przybrzeżne skały. Dopiero teraz można było tak naprawdę dostrzec skalę tej tragedii i ilość ludzi, którzy nie przeżyli uderzenia lub też nie przetrwali nieprzyjaznych warunków. Ciał było zatrważająco wiele. Wokół nich kotłowały się zaś wygłodniałe ryby, które najwyraźniej dostrzegły w nich szansę na niespotykany posiłek, przypływając ławicami w okolice skupiska trupów.
Noc sama w sobie była koszmarem, jednakże nie wyglądało na to, by dzień miał zwiastować coś innego.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(7) Ogromna plaża - Page 11 Empty
PisanieTemat: Re: (7) Ogromna plaża   (7) Ogromna plaża - Page 11 Empty

Powrót do góry Go down
 
(7) Ogromna plaża
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 11 z 11Idź do strony : Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 Similar topics
-
» (2) Kamienna Plaża
» (3) Piaszczysta Plaża
» (8) Plaża po zachodniej stronie lasu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Plaża-