IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Issy Ferreira-Sage


 

 Issy Ferreira-Sage

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


Issy Ferreira-Sage Empty
PisanieTemat: Issy Ferreira-Sage   Issy Ferreira-Sage EmptySob Paź 24, 2015 10:42 pm

Karta Pokładowa
Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014
dane osobowe

IMIĘ I NAZWISKO:
Isabelle Bonnie Ferreira-Sage

DATA I MIEJSCE URODZENIA:
23/06/1985 Rio de Janeiro

MIEJSCE ZAMIESZKANIA:
Los Angeles

NARODOWOŚĆ:
Brazylijka

ZAWÓD:
seksuolog

KLASA PRZELOTU:
biznesowa

TOWARZYSZE PODRÓŻY:
Clarence Clyde Sage - mąż

WIZERUNEK:
Karlie Kloss
biografia

Urodziłam się w Rio de Janeiro. Doprawdy piękny to był czas. Ptaszki pięknie ćwierkały, turyści zaczynali się zjeżdżać, Brazylijczycy na nich narzekać i takie tam... A ja, łobuz sobie takie mały, otwierałam właśnie oczka, by zaraz zacząć wrzeszczeć na cały oddział porodowy IT'S RAINING MEN! HALLEJULAH! IT'S... Ależ oczywiście, że żartuję! Byłam niesamowicie spokojnym dzieckiem. Taki aniołek! Nie dość, że spokojny i piękniutki noworodek, to jeszcze pełen uroku osobistego. Ponoć jak się pierwszy raz zaśmiałam, pan doktor  z podziwu nie mógł ode mnie wzroku oderwać. Cudnie, nieprawdaż?
Pierwsze lata mojego życia były satysfakcjonujące. Czegokolwiek bym nie zrobiła, pierwszy czy kolejny już raz z kolei, moi dzielni rodzice radowali się za każdym razem z równą pasją. Właściwie nie tylko rodzice. Praktycznie cała rodzina i najbliżsi sąsiedzi! Na przykład taki wujek  Osvaldo, słynący z awersji do dzieci, uważał mnie za przesłodki diabelski pomiot i nosił z wielką radością na rękach.
Nie znudziłam się im przez cztery lata...Wtedy rodzice zaczęli mnie cosik ignorować, ja zaś byłam zbyt cichutka, by na serio wywrzaskiwać piosenki czy jakieś kurwy pod ich adresem (nie, że potrafiłam wtedy kląć), by na mnie zwrócili swe oczęta. Postanowiłam przemilczeć te ich wyskoki, tylko że oni ciągle się kłócili, więc wkrótce zaczęłam strzelać foszki i poszły nici z seryjnego aniołka. Zaczął nawet płakać, gdy miły pan z obsługi lotniska tulił go do siebie, trzymając na kolanach, i próbował przekupić na żelki w kształcie zwierzątek. Mamusia też coś tam krzyczała do mnie, bardziej zaaferowana walizkami. Tatusia nie było.
W samolocie zaś przeżywałam jeszcze większy dramat swojego życia, bo mamusia była w ciąży i zaczęła rodzić. Teraz pewnie przyjmowałabym takie sytuacje ze stoickim spokojem, ale wbrew własnej woli uprowadzona z domu, stęskniona już za tatą i za resztą rodziny oraz zaryczana z tych  obu powodów przeżywałam naprawdę prawdziwy dramat życia. I tak, że w tej chwili nie boję się latać samolotami, bo tamto... Pamiętałam jak mama krzyczała, jak jakiś pan pasażer mnie uspokajał wraz z jakąś panią stewardessą i jak się ona odezwała. Taka mała i nasza, bo to była moja siostra Felicia - największa rozrabiara życia, naczelna wrzeszczałka automatyczna i dzidzia nie-ma-mnie-właśnie-teraz-bo-sobie-gdzieś-poszłam-robiąc-Issy-kłopotów.
Moje życie porządnie się zmieniło. Jednego członka rodziny ubyło, drugi doszedł. No, i mieliśmy nowy dom, do którego wkrótce przyjechał też tatuś, więc ostatecznie była nas czwórka. Nic jednak nie było już takie samo, bo była Felicia, a ona niszczyła cały spokój w domu i ciągle było głośno, i musiałam jej pilnować, gdy ona ciągle rozrabiała.
Może właśnie dlatego zaczęłam opuszczać dom i bawić się na zewnątrz? Daaaleeeko na zewnątrz. Chodziłam sobie na pastwisko nieopodal naszego domku i tam sobie samotnie przesiadywałam pod drzewem, póki nie zaczął do mnie dołączać taki milutki miejscowy chłopiec imieniem Blake, syn sąsiadki. Zaczął mnie uczyć angielskiego, bo mi trochę topornie szła nauka, a ja go zaczęłam uczyć portugalskiego, bo strasznie się wymądrzał w pewnym momencie. Walczyliśmy na słówka, by po kilku latach stać się moim pierwszym chłopakiem. Issy i Blake, Blake i Issy.
Mój pierwszy poważny związek zakończył się, gdy miałam dziewięć lat, serio, bo wtedy wróciliśmy do Brazylii. Nie wiem, co sobie myśleli moi rodzice, ale miałam nadzieję, że nie myślą poważnie. Miałam nadzieję... Opuściliśmy milutkie i bliziutkie mojemu serduszku okolice Sydney, by znów smażyć się w Rio, gdzie wujek Octavio stał się dla mnie kompletnie obcym człowiekiem i może to dobrze, bo jako że podrosłam, to już mnie nie lubił. Czego nie można było powiedzieć o innych...
Cóż, jeśli chcemy przejść do tej najciekawszej części mojego życia, które ukierunkowało mnie tak, a nie inaczej, to... Przyspieszmy nieco taśmę o około pięć latek, gdyż oczarowana tymi wszystkimi uczuciami, które się we mnie kłębiły oraz pewnym kolegą ze szkoły, nieco starszym, bo wtedy właśnie przeżyłam swój prawdziwy pierwszy raz, pierwszy orgazm i ogólnie wykrzyczałam chyba właśnie wtedy: Mamusiu, chcę być jebaną seksuolożką! Mój partner był zjarany, więc jedynie się śmiał z szamotającej się zasłonki, zaś ja dołączyłam do niego chwilę później, bo również byłam zjarana. Noc godna zapamiętania, bo już następnego dnia w trakcie leczenia kaca wylądowałam w bibliotece i wertowałam psychologiczne książki, by zacząć zarabiać na miano mola książkowego i Bibliotekowego Potwora Dogłębnego - jak to zostałam bodajże kiedyś nazwana przez jednego z kolegów na studiach. Z nim również...
Najbardziej mnie jednak nie niepokoiły problemy seksualne innych osób, jednakże moje własne... bezczucie - tak to nazywałam. Jako niepoprawna romantyczka czekałam na swojego Księcia z Bajki w białym Mustangu, a ten jak nie przyjeżdżał, tak nie przyjeżdżał, choć czas mijał, a ja... Ja jedynie rozmarzałam się, co by było gdybym zobaczyła to coś w którymś z chłopaków, z którymi miałam okazję się pieprzyć. Brakowało mi tego czegoś więcej i, no, w chuj się wkurwiłam, gdy moja młodsza siostrzyczka znalazła swojego Księcia i przysłała mi do Ameryki, w której studiowałam, ZAPROSZENIE NA UROCZYSTOŚĆ ZAŚLUBIN, gdy ja - starsza - byłam gorsza i nawet nie miałam kogo wziąć na osobę towarzyszącą, bo mój przyjaciel-ziom się na mnie wkurwił za niedawanie dupy. Choć chyba bardziej o krytycyzm w stosunku do jego opinii na temat koleżanek z naszego roku. Cóż, facet z krwi i kości.
Ogarnęłam się psychicznie, spakowałam, przerzuciłam pozytywną muzykę na przelot i zabrałam tego kretyna wcześniej wspomnianego, a który przeglądał sobie pisemka +18, siedząc obok mnie w samolocie. Miałam ochotę rozwalić swojego smartfona na jego głowie, ale wtedy pewnie by mnie obezwładniono i aresztowano na lotnisku, co zepsułoby ślub Fel, zaś ja nie mogłabym słuchać swojej pozytywnej muzyki do końca lotu, prawda? Ponadto byłam czymś tam dryfującym po doskonałej tafli bagna czy coś. Tylko że też mogłam sobie darować wrzucenie na playlistę It's A Man's, Man's, Man's World... Na szczęście oboje dotarliśmy cali i, powiedzmy, zdrowi.
Na miejscu przywdziałam pokerową twarz i w sumie prawdziwie radośnie zaczęłam się witać z rodzinką. Wśród której niestety brakowało ojca, który umarł kilka lat temu. Sprawiało to wrażenie niemałej pustki, ale radziłam sobie z nią lepiej niż z towarzystwem kolegi, który oglądał się gdzieś za druhnami. Czyżbym liczyła na to, że to on...? Byłam śmieszna. Postanowiłam się zająć Felicią, jej cudownym mężem i ślubem, który nieco zaczęła już grubo przed samym startem niszczyć teściowa. Ohh, i bym zapomniała! Miałam okazję też spotkać dawnego przyjaciela. Bardzo, ale to bardzo, się zmieniliśmy oboje i w sumie trochę troszeczkę pogadaliśmy, nim umknęłam mu, szukając dolewki alkoholu...
I serio myślałam, że wesele Felicii zakończę pod stołem, póki jedna z prób umknięcia z objęć kolejnemu facetowi (chyba to był ojciec pana młodego) na parkiecie, nie zakończyła się niepowodzeniem, gdyż zostałam aż nazbyt sprawnie przejęta... Spisek? Dziś twierdzę, że to na pewno był spisek Felicii i panów wielce doskonałych!
- Mam cię - rzucił, gdy raczyłam obdarzyć go spojrzeniem. Uśmiechał się szeroko w tak zabójczy sposób... Miałam wrażenie, że zaraz dostanę zawału, krzycząc jednocześnie MARRY ME, MAN. Tylko że on ponownie się odezwał i okazało się, że jego głos był równie niesamowity, co ten uśmiech i te oczy, i... Oddałabym wszystko! A mimo to po kilku utworach i krótkiej pogawędce, która naprawdę była super, nie uraził mnie niczym, nie ośmielił, a jedynie zainteresował jeszcze bardziej swoją osobą, uciekłam. Zaszyłam się w damskiej toalecie, by przeprosić Fel (myślała, że to wina mojego towarzysza). Po wszystkim wymknęłam się z tego budynku i więcej tu nie wróciłam. Nie miałam pojęcia, co mną kierowało, jednakże nie nocowałam w swoim rodzinnym domu. Przespałam się w jednym z tańszych hoteli w Sydney, by kolejnego dnia kupić naprędce bilet i wylecieć do Ameryki po szybkim pożegnaniu z rodzinką. Kolegę zostawiłam, bo kogoś sobie poznał i mu się nie spieszyło - jedna z najlepszych decyzji, jakie podjął.
Wróciłam do siebie i byłam szczęśliwa, czyż nie? Lepiej tak, samotnym, niż z facetem, który by mnie i tak w przyszłości zawiódł, bo nie byłby moim wymarzonym Księciem, prawda? Trochę ciężko było mi zapomnieć o Clarencie (tak miał na imię pan perfekcyjny z wesela Felicii), o jego głosie, pewnych ramionach, a przede wszystkim o tym szerokim uśmiechu oraz o jego lekkim podejściu do życia, nawet porównywałam go do mojego partnera weselnego, jednakże postanowiłam zaprzestać i oddać się całkowicie nauce, egzaminom, treningom wszelakim. W jakiś wojowniczy sposób wiedziałam, że muszę to zrobić. Nie miałam czasu dla facetów. Kompletnie. Wiedziałam co robię i było mi z tym bardzo dobrze! Skończyłam również z przelotnymi romansikami. Zero miejsca w grafiku.
W jeden z gorszych dni postanowiłam zakatować się na siłowni. Ot, dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Miało być później lepiej, ale wyszłam z niej jeszcze bardziej nieszczęśliwa niż wcześniej. Nie dość, że za dużo myślałam, to w dodatku kolega zaczął mnie torpedować wiadomościami i dzwonić, bym się z nim umówiła. Oczywiście nie zamierzałam tego zrobić, bo w głowie miałam coś innego, kogoś innego, kogoś bardzo...
- Clarence? - zapytałam zdziwiona. Byłam pewna, że wyglądałam w tamtej chwili jak debil, stojąc na schodach z całą tą zaskoczoną miną i w dodatku w takim nieładzie. Moja koleżanka-modelka studiująca prawo by mnie zadźgała za wychodzenie w tym stanie skądkolwiek dokądkolwiek. Ja w tej chwili też miałam ochotę siebie...
- Hej, mała! - odezwał się i uśmiechnął w ten sam sposób, co wtedy na weselu Felicii. Jezu, czemu on to robił?! I czemu stał tak tutaj oparty o białe...ego mustanga? Zdusiłam w sobie głęboko, jak najgłębiej, typiarski pisk i wydusiłam jedynie przez zaciśnięte gardło:
- Cholera...
Tak to się zaczęło. Nawet nie mam pojęcia, w której setnej sekundzie podszedł do mnie i to z kwiatami, zapraszając na kolację. Kompletnie nie ogarniałam sytuacji, ale się zgodziłam i tym samym wkroczyłam na coś poważnego. Kosmos.
Zaczęliśmy chodzić na randki, z czego nie przespaliśmy się ze sobą po pierwszej. Nie polował na me ciało, tylko na mnie - widziałam to w jego oczach. Z czasem zaczęliśmy razem biegać, chodzić na siłownię, grać w różne gry, próbowałam go nawet nauczyć baletu, ale odpuścił sobie po jednej godzince. Szkoda, wyglądał słodko. I serio to dla mnie zrobił... Graliśmy na playstation, gotowaliśmy i wyjeżdżaliśmy razem na wakacje. Zamieszkaliśmy ze sobą i częściej się kłóciliśmy się, bo mam czasami trudny charakter, ale w końcu wracaliśmy do siebie i tak też pojawił się pierścionek... On tak klęczał przede mną, była kolacja u mojej rodziny w Australii... Byli tam wszyscy, kwiaty, mama, Felicia, wujek Octavio nawet, bo przyleciał na weekend. I powiedziałam, że tak, że ja bardzo. Po kilku miesiącach wzięliśmy ślub z ogromnym przyjęciem, bo rodzina Clarence okazała się być bardzo bogata.
Zamieszkaliśmy w Los Angeles, gdzie Clarence miał prowadzić część biznesu swojego ojca. Ja akurat zdążyłam zakończyć studia i założyłam własną poradnię seksualną dzięki nieskromnej pożyczce męża. Pragnął bym była szczęśliwa, choć wiedziałam, że boi się, że coś... byłam dosyć otwartą osobą. Po prostu był zazdrosny, co dało się odczuć potem, gdy opowiadałam mu o swoich klientach.
Z początku obsługiwałam normalnych, przeciętnych ludzi. Od czasu do czasu trafiał mi się ktoś, kto grywał w pomniejszych produkcjach lub ktoś, kto posiadał dużo kasy i szukał czegoś świeżego u przeciętnej pani doktor. Moja koleżanka-modelka poleciła mnie swoim koleżankom po fachu, te zaś swoim i tak jakoś się stało, że ludzie mnie polubili i że usłyszała o mnie inna pani seksuolog. Po rozmowie kwalifikacyjnej postanowiła mnie zatrudnić w swojej działalności dla bardziej wymagających luksusu klientów, gdyż miała wielu pacjentów i postanowiła to wykorzystać dla powiększenia biznesu. Jej nieskromne wypłaty zaczęły obficiej wypełniać mój portfel, co nieco pozwoliło mi dorównać Clarence, na którego to rachunek głównie żyliśmy.
Do Australii postanowiłam zajrzeć, by poinformować matkę o swojej ciąży. Wzięliśmy wraz z Clarence urlopy i polecieliśmy do mojej dawnej Australii, do miejsca, w którym częściowo dorastałam, w którym poznałam Clarence, w którym mi się oświadczył... bo tym razem w moim brzuszku pojawiła się mała księżniczka.

charakter

Jestem nieco zbyt szczera... do bólu pewnie nawet. Paplam rzeczy niekontrolowanie, by dopiero w trakcie swego monologu zauważyć, że poszłam za daleko i że jeden z moich rozmówców najpewniej już mnie dusi w swych myślach. Nie jest jednak tak źle, bo nadal żyję! Zdradzę Wam, że tajemnica kryje się w moim uroku osobistym i w fakcie, że jestem kochana! Chodzący pozytyw!
Prawie zawsze, bo czasem zdarza mi się nieźle odwalać, ale to chyba jak każdej kobiecie. Nadal pozostaję romantyczką i niepewną do końca siebie osóbką.
Swojska ze mnie babka! Empatyczna!

umiejetnosci

Mimo że dużo nawijam, to potrafię również słuchać i rozumieć. Łatwo mi jest dosyć przejrzeć człowieka, mimo że nie odnalazłam w sobie umiejętności czytania w myślach. Dużo biegam, pływam i ćwiczę, bo żyję fit. Unikam więc masowego spożywania produktów zdecydowanie niezdrowych, aczkolwiek od czasu do czasu takimi nie pogardzę. Lubię czasem skoczyć na fast fooda lub sama jakiegoś przygotować w naszym kochanym gniazdku na przedmieściach Los Angeles.
Ponadto kocham grać na strunowcach - szczególnie na gitarze, kontrabasie i ukulele. Myślę, że struny mają w sobie erotyczne wibracje, zaś ich dźwięki w odpowiednich tonach mogą wpłynąć na dusze każdego opornego. Lubię sobie też posłuchać muzyki country, przywdziać dumnie kowbojki i pojeździć konno. O, lubię też strzelać z łuku bloczkowego. Ogólnie aktywnie i różnorodnie spędzam czas, porywając wraz ze sobą zapracowanego Clarence. Często dla rozrywki (o ile uda mi się go wyciągnąć, bo nie zawsze w przypadku pojedynku praca : mój urok osobisty wygrywam) gramy w nogę jeden na jednego, w kosza, squasha, ping-ponga i co tylko nam trafi w łapki. Kilka razy wylądowaliśmy nawet na ringu!
Nie mam zbyt wielkiej cierpliwości do robótek ręcznych, więc je sobie odpuściłam. Dla odstresowania rysuję albo właśnie pobrzękuję na którymś z instrumentów, albo też czytam nowe pozycje z zakresu seksuologii i psychologii. Lubię być na czasie, więc czytuję to, co moi klienci oraz bestsellery. Ukończyłam również kurs barmański i przerobiłam większość pozycji z kamasutry!

dodatkowe informacje

△ JĘZYKI: angielski, hiszpański, portugalski - perfecto!; francuski, włoski - bardzo dobrze; elficki Tolkiena - dobrze; łacina, japoński - podstawy
△ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU: dokumenty, książka "Ciemniejsza strona Greya", ostatnie wydanie Glamour, okulary przeciwsłoneczne, dwa skąpe dwuczęściowe stroje kąpielowe, pasta i szczoteczka, szczotka, cztery sukienki koktajlowe i jedna wieczorowa, dresowe spodenki z bluzą, cztery komplety bielizny, nożyczki do paznokci, kosmetyczka (tusz,  podkład, puder, kredka do oczu, czerwona szminka), jeansowe jegginsy,  skórzana kurteczka, kapelusz, wodoodporny krem do opalania, odżywka z szamponem do włosów, pudełko pokrojonych owoców, trzy bluzki z krótkim rękawem, japonki, szpilki, adidasy, rozkloszowana spódnica, smartfon, bezprzewodowa ładowarka z wymiennymi końcami, kalendarz 2014, trzy długopisy, półtora litra wody niegazowanej, lustrzanka, słuchawki, ukulele
△ INNE:
#SEX & #PEACE
#kocham_Clarence_miłością_wieczną
#przyszła #mamusia #ze #mnie
#MUMFORDandSONSforever
#gram_na_strunowcach
#lubię #ubierać #się #modnie
#przytulam #się #podczas #snu #do #najbliższych #ofiar #bądź #do #kołderki #jak #nikogo #w #łóziu #nie #ma  Issy Ferreira-Sage 3458004242
#mimo #potworności #jestem #kochana  Issy Ferreira-Sage 2898255154




Ostatnio zmieniony przez Issy Ferreira-Sage dnia Pon Gru 14, 2015 12:22 am, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


Issy Ferreira-Sage Empty
PisanieTemat: Re: Issy Ferreira-Sage   Issy Ferreira-Sage EmptySob Paź 31, 2015 5:42 pm

witaj na Wyspie!

Cieszymy się, że zdecydowałaś się do nas dołączyć i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo! Pamiętaj, że przed rozpoczęciem rozgrywki musisz założyć jeszcze informator oraz zarezerwować miejsce w samolocie. Punkty za Kartę otrzymasz po założeniu Informatora. Jeśli będziesz mieć jakieś uwagi lub pytania - pisz śmiało, od tego tutaj jesteśmy! (: 
Uwagi do Karty: Większość komentarzy dostałaś już prywatnie, ale - usiłując być bardzo obiektywna - sypię Ci teraz trochę cukru, jednocześnie posyłając jak najszybciej na fabułę, byś mogła już coś tam mącić. Issy Ferreira-Sage 1793363965
Leć i baw się dobrze. <3
Powrót do góry Go down
 
Issy Ferreira-Sage
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Clarence Clyde Sage
» Isabelle Sage
» Isabelle Sage
» Felicia Andrea Sage
» Felicia Andrea Sage

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Terminal :: Odprawa biletowo-bagażowa :: Karty Pokładowe-