IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Bar - klasa pierwsza - Page 2


 

 Bar - klasa pierwsza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptySro Sie 05, 2015 1:31 pm

First topic message reminder :

Bar

smacznego!

Usytuowany na przedzie samolotu bar (zobacz) oferuje niewielkie przekąski, napoje bezalkoholowe, wino, piwo oraz napoje wysokoprocentowe (osobom po 18. roku życia, po okazaniu dowodu tożsamości). Zamówienia przyjmuje pracownik obsługi, a płatności można dokonywać gotówką bądź przy pomocy karty płatniczej. Wygodne kanapy pozwalają na spożycie na miejscu. Z baru korzystać mogą wszyscy pasażerowie, bez względu na klasę, w której podróżują.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyNie Sie 16, 2015 11:55 pm

Był ze mnie pilot zapaleniec, wszyscy tak mówili. Co prawda dużo brakowało mi do zostania Grumpy’m, który nie umiał prowadzić rozmów na tematy nie o jego „dziecince”, ale pewne dane mogłem recytować z pamięci. Tak to już jest, kiedy od malucha wbijają ci do głowy regulaminy a zamiast zwierzątek do kolorowania bazgrzesz po projektach części nowego Concorde’a. Wszyscy faceci z mojej rodziny gadali tylko o tym. Niewiele osób na świecie miało okazję pilotować cudo, które miało być spełnieniem marzeń. Naddźwiękowy samolot pasażerski o napędzie turboodrzutowym. Nigdy nie zrealizowano tej idei transportu naddźwiękowego, bo wyprodukowano ledwie dwadzieścia egzemplarzy i przerwano w dwa tysiące trzecim ich loty. To był cios, ale Concorde i tak wiązał się ze wspomnieniami. Tkwił w nich tak samo jak masa innych informacji, które potrzebne były od czasu do czasu. W tym z prawnymi kruczkami, o które spytała Kiara. Nawet nie pomyślałem, kiedy zacząłem recytować z pamięci.
- W czasie lotu poza granicami australijskiej przestrzeni powietrznej i w czasie przebywania na obszarze niepodlegającym zwierzchnictwu żadnego państwa australijskie statki powietrzne oraz osoby i rzeczy na tych statkach podlegają prawu australijskiemu, chyba że prawo to stanowi inaczej – wyrzuciłem z siebie to wyjątkowo szybko. Dopiero po króciutkiej chwilce do mnie dotarło, że to mogło być trochę upiorne. Potarłem nos w zakłopotaniu, uśmiechając się głupio, żeby to zamaskować. – Ale tak czy owak wszystko załatwia się po wylądowaniu, jeśli nie ma potrzeby wcześniej – dodałem, wywracając oczami na własne zachowanie. – Przepraszam. Bycie zapaleńcem utrudnia życie, bo potem ludzie mają mnie za wariata. Odstraszam ich tymi gadkami.
Dlatego zostałem singlem. Na początku dziewczyny to rajcowało, ale potem zaczynało męczyć. Każda jedna nie wyrabiała wreszcie. Tylko ktoś kto spędzał czas na niebie mógł zrozumieć życie w locie, które po lądowaniu nie kończyło się wcale. Na niebie byłem w Niebie, na ziemi myślałem o wróceniu na niebo. Co i rusz opowiadałem coś co miało jakiś związek z pracą. Inne tematy istniały, ale zawsze kiedyś wkradał się pierwiastek zawodowy. Ojciec i dziadek mi przewidzieli przyszłość. Albo zostanę drugim Grumpy’m (przynajmniej znajdziemy wspólny język i będziemy dwoma dziwakami), albo ożenię się z kimś kochającym równie loty. Jak na razie nic z tego. Próbowałem normalnego związku z argentyńską opiekunką domu dziecka, australijską ekolożką, amerykańską dziennikarką a nawet norweską sprzedawczynią ubrań. Nie wyszło, więc zrobiłem przerwę.
- U-ummm – musiałem powiedzieć, że mnie zatkało. Nie byłem z tych osób, które świetnie przyjmują komplementy i zazwyczaj robiłem coś kompromitującego przy nich. Na przykład pochylałem głowę i targałem sobie włosy, uśmiechając się jak idiota. Wciągnąłem powietrze w płuca i spojrzałem na Kiarę, kręcąc głową. – Dziękuję. Pewnie mówisz to każdemu pilotowi, od którego zależy twoje bezpieczeństwo, zgadłem? – zażartowałem chociaż nie mogłem ukryć tamtego zmieszania. – Obawiam się, że mam trochę więcej niż dwadzieścia kilka lat. Prawdę mówiąc to mi bliżej do czterdziestki niż trzydziestki albo dwudziestki. Argentyńczycy… …nowi Japończycy młodego wyglądu – roześmiałem się. Kolejna rzecz do zbioru rzeczy, przez które dziewczyny rzucały mnie. Nie umiałem przyjmować komplementów i wyglądałem za mało dojrzale; chyba faktycznie. Z czasem chciały czegoś innego a ja to już rozumiałem. – Nie powiem – przyjąłem kolejny żart, który był równie uroczy co poprzednie. – Jestem tradycjonalistą, jeśli mogę nazwać to tak. Czaruję tylko wyjątkowe osoby – puściłem do niej oko. Prawdę mówiąc ostatnio rozmawiałem najczęściej ze stewardessami albo innymi członkami teamu. Trochę taki odludek, bo zajęty bujaniem w obłokach. Dosłownym.
- Jestem uratowany. Maślane oczka to moja specjalność – powiedziałem pogodnie, wracając do humoru bez zażenowania. Znowu temat skoczył na lotnictwo i to nawet na moją historię, więc poczułem się jak ryba w wodzie. – Oj, momentami tak, ale nie narzekam. Dobra szkoła życia nie jest zła. Co do klątwy… …nie chciałbym cię straszyć, bo lecimy – wybrnąłem. Naprawdę unikałem paniki, a tyle wypadków lotniczych w jednej rodzinie mogło być uznane za złą passę. Matka, brat, ojciec, macocha. Pielęgniarkom towarzyszyła śmierć, bo pracowały w miejscach, gdzie przebywali chorzy ludzie, więc kolejnych rozmów o niej nie potrzebowały. Dużo lepsze były miłe tematy. O pogodzie, locie i rozrusznikach serc.
- Jak mi się zrobi słabo to wiem do kogo lecieć – kolejny uśmiech i puszczenie oczka. – W moim życiu są trzy dziewczyny i wszystkim zależy na moim zdrowiu fizycznym i psychicznym. Chyba. Jedna ma naście lat, druga dzieścia a trzecia nie wiem, bo w schronisku nie mogli ustalić. Wszystkie trzy to łączy, że szukają mi czwartej na siłę – odpowiedziałem luźno. Oczywiście mówiłem o dwóch siostrach i leniwej suczce imieniem Cava. – Do imponowania… …co powiesz na cielęce oczy? – spytałem, mrugając oczętami, lecz przerwano mi po chwili. Jakaś kobieta zaczęła wydzierać się na jakiegoś mężczyznę i to było… …głośne. Znacząco spojrzałem na Kiarę.
Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyPon Sie 17, 2015 1:34 pm

Widać jego sugestia o tym że pan barman postanowił dodać od siebie trochę miłości, lekko wprawiła kobietę w niepewność. To dobrze! Sam nie wiedział czy jego drink nie skrywa jakichś mistycznych tajemnic. Smakował dobrze więc chyba nie było powodów do obaw. Choć w sumie jak już alkohol zaczyna smakować człowiek staje się alkoholikiem. Nie martwił się tym jednak bo czy był nim czy nie, nie zmieniało jego sytuacji ani o cal. Wysłuchał też jej odpowiedzi na temat konsumpcji barmana przez węża. Paręnaście dni. Akurat w sam raz! Wystarczyło jeszcze znaleźć jakieś Zoo w Los Angeles.
No dzieci nie będzie zabijał. Choć tych którzy mają aspirację na barmanów w liniach lotniczych Oceanic Airlines, wziął by na krótka rozmowę. Maxine jednak mądrze mówiła. Niech dzieciaki pytają kogoś kto przeżył to wszystko na własnej skórze a nie internetowych znawców którzy nigdy nie byli nawet w Kalifornii.
- Kiedyś też należałem do twojej widowni a nie byłem już dzieckiem. Takich mógł bym likwidować. - powiedział i się uśmiechnął. Zawsze znajdzie się jakiś gruby pajac po czterdziestce który chcę zyskać trochę sławy i wdać się w jakąś głupią gadkę z panią podróżnik. Na pewno już tak parę razy było. Z grubymi czasem łatwiej sobie poradzić. Wystarczy takiego postraszyć. Gorzej z jakimiś paparazzimi, ale póki co nie widział tutaj żadnego a może własnie o to chodzi! Dobrze się maskują!
- Wiesz, chodziło mi bardziej o kosmetyczkę, puder, buty. - odpowiedział bo faktycznie z tymi zwierzętami to różnie bywa. Nie żeby się bał ale nie znał się na wszystkich i nie wiadomo czy cie to może użreć czy użądlić i co się potem jeszcze stanie. Najlepiej to się w ogóle nie zbliżać. Taką obrał już taktykę od dawna jeśli chodziło o jakieś podejrzanie mu wyglądające zwierzęta które jakoś zbyt wesoło na niego nie patrzyły. Psów z wścieklizną po biedniejszych ulicach Sydney latało sporo.
Miał Jej już odpowiedzieć na kolejne pytanie, że przecież wygląda na agenta nieruchomości jak się patrzy! Podręcznikowy przykład! Ale niestety nie zdążył. Jego wzrok przykuła pewna brunetka która odebrała drink z baru i skierowała wzrok na ich dwójkę. Nie był to zbyt miły wzrok a już na pewno nie zwiastował jakiegoś wesołego spotkania. Przez głowę przeleciało mu kilka myśli, takich jak na przykład " Co tym razem? ". Długo na odpowiedź nie musiał jednak czekać. Kobieta szybkim i zdecydowanym krokiem ruszyła w ich stronę.
- Jakaś fanka? - zdążył zapytać Maxine. Kobieta założyła ręce na piersi i patrzyła na nich. Michael miał się już zapytać o co chodzi. Jeśli była by to jakaś natrętna fanka to mógł by się własnie teraz wykazać swoimi umiejętnościami, na co po cichu liczył. Było jednak całkowicie inaczej.
Po sekundzie zawartość szklanki kobiety znalazła się na jego twarzy. Callaghan zerwał się jak poparzony wypuszczając swoją szklankę z ręki. Stanął na równe nogi z wyraźnie gniewnym wyrazem twarzy. Ręce uniósł lekko do góry i spojrzał na siebie  jak go ta baba urządziła. Przetarł twarz jedną dłonią i miał zacząć swoją kawalkadę miłości. Kobieta nie dała mu jednak dojść do słowa. Z jej ust wystrzeliły słowa jak z jakiegoś karabinu maszynowego. Cizię?! Dziecko?! Co się tu kurwa dzieje na tym samolocie?! Po chwili kobieta obróciła się na pięcie i opuściła Bar pozostawiając za sobą grobową ciszę i wzrok wszystkich zgromadzonych skupiony na nim. Tak szybko jak się pojawiła tak szybko zniknęła, ale widocznie to wystarczyło. Nawet jak by miał jakieś dziecko to alfons dopadł by go wcześniej niż jakaś siostra puszczalskiej. Nie chodziło więc o żadne dziecko. Zawsze starał się wszystko w tych sprawach pamiętać. Po za tym, ostatnimi czasy nie miał nawet chwili by coś ten tego. Chodziło więc o zrobienie zamieszania i zrobienie mu na złość w jakimś aktorskim stylu. Obrócił głowę w kierunku Maxine i powiedział:
- Wybacz za tą Cizie. - następnie przeniósł wzrok na ludzi którzy nie mieli zamiaru teraz oddalać od niego wzroku. Co, że ma się niby tłumaczyć? Wcale nie miał zamiaru. Wzrok przeniósł na barmana, który był słabo widoczny spośród tych wszystkich osób, ale jednak. Czuł że to jego sprawka, choć nie widział całej tej sytuacji z banknotem i nie mógł mu niczego udowodnić. Nie miał jednak kogo obwiniać więc wolał zrzucić wszystko na niego. Ztrzepał jeszcze z rąk alkohol i ruszył w kierunku Baru, równie zdecydowanym krokiem i szaleńczym wzrokiem jak ta kobieta wcześniej. Nie miał zamiaru się patyczkować to też nie szukał nawet wejścia za ladę. Nie było tam zbyt dużo przestrzeni, przecież jesteśmy w samolocie. Z łatwością więc dosięgnął jego ubrania ręką. Złapał go mocno i przyciągnął do siebie. Następnie złapał go za włosy i zmusił do tego by jego twarz znalazła się natychmiastowo przy blacie. Trochę na pewno zabolało to uderzenie. Trzymał jego głowę przyciśniętą do blatu baru. Nachylił się do niego i mruknął:
- Wiem że to twoja sprawka i obiecuję ci kolego, że się doigrasz. Jeszcze jeden taki numer i zobaczymy czy geje potrafią latać. - Przytrzymał go jeszcze przez parę sekund po czym puścił. No co. Przecież wesoły nie będzie. Musiał kogoś obwinić a póki co jedyną osoba która działała mu na nerwy był właśnie On. Madison i Brata nie liczył, bo było to zbyt głupie, nawet jak na nich. Zresztą, jeśli to była by Blackwell, stała by gdzieś w pobliżu chcąc widzieć cały ten obrazek na własne oczy. A nie widział jej tutaj.
Cofnął się parę chwiejnych kroków do tyłu, opamiętując się. Spojrzał na ludzi przy barze.
- To nie moje dziecko. - burknął a następnie obrócił się i ruszył wolnym krokiem w kierunku Maxine. Wziął do ręki jakieś serwetki albo szmatkę, coś co było z jakiegoś wsiąkającego materiału i leżało na stole, po czym zaczął wycierać swój podkoszulek z resztek drinka.
- Wybacz za tą całą sytuację, ten samolot to chyba jakiś jeden wielki dom wariatów. - powiedział wciąż się wycierając. Spojrzał na nią a następnie dodał. - Będę musiał udać się do toalety szybciej niż sądziłem... No nic, dobrze mi się z tobą rozmawiało, może złapię cie jeszcze gdzieś na lotnisku w LA to się umówimy na jakąś kawę w między czasie twojego pobytu. Ja wrócę teraz na swoje miejsce, bo za chwilę okaże się że jeszcze kogoś zgwałciłem. - przestał się wycierać i wyciągnął dłoń do kobiety aby się pożegnać przynajmniej na razie. Bar pierwszej klasy nie był jednak jego idealnym miejscem na spędzenie tego lotu. Odwzajemnił jej uścisk i lekko się uśmiechnął, uśmiech zaraz znikł jednak z jego twarzy.
- Jeszcze się spotkamy, więc do zobaczenia. - powiedział po czym jeszcze raz przez jego twarz przewinął się uśmiech. Następnie odwrócił się i ruszył w kierunku przejścia do innych części samolotu. Nie mógł narażać kobietę na jakieś inne incydenty czy wzrok ciekawskich ludzi. Po za tym, ile będzie jeszcze latał do tej toalety podczas tego lotu. Już jakoś przecierpi tą podróż w milczeniu obok swojego brata. Może nawet spróbuje zasnąć.

[z/t]
Powrót do góry Go down
Kiara Foster


Kiara Foster
https://wyspa.forumpolish.com/t56-kiara-foster https://wyspa.forumpolish.com/t116-kiara-foster#330 https://wyspa.forumpolish.com/t68-kiara-foster
Multikonta :
Leonardo

Dane osobowe :
33 lata, pielęgniarka, NYC

Znaki szczególne :
wysoka, po kilku dniach bez odpowiedniej pielęgnacji włosów robi jej się afro

Ubiór :
biała bokserka, brązowy sweterek, jeansowe, podarte spodnie, wygodne, sportowe obuwie, wisiorek i srebna bransoletka

Ekwipunek :
opakowanie zapałek do zniczy, nożyczki do paznokci, lotnicza buteleczka kremu do rąk, okulary przeciwsłoneczne, pilniczek, jedna kanapka z dżemem i nieotwarta zielona galaretka w kubeczku, dwie koszulki, para spodni, sukienka, szczoteczka do zębów, szczotka do włosów, sweterek, tabletki (przeciwbólowe, przeciwzapalne, przeciwgorączkowe, przeciwalergiczne), plastry, woda utleniona, bandaż elastyczny, biała chusta

Stan zdrowia :
Przemęczenie, senność, rozległe otarcia na prawej części ciała, amnezja (nie potrafi rozpoznać znajomych twarzy, zdarza się jej gubić słowa, mówić w języku niegdyś nauczonym - zdarza jej się przypomnieć fragment jakiegoś wydarzenia ze swojego życia, przypomina sobie dobę przed katastrofą)

Punkty :
346


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyPon Sie 17, 2015 1:57 pm

Kiara słuchała uważnie swojego towarzysza w momencie recytowanie przez niego formułki. Było to dla niej coś zwyczajnego, bo sama potrafiła całkowicie zapomnieć o tym, że nie każdy jej rozmówca ma coś wspólnego z pielęgniarstwem. Większości jednak to nie interesowało, nie było to dla niej problemem, bo jako że miała dużo wolnego czasu to miała bardzo dużo różnych zainteresować - lubiła czytać, uprawiała jogging, chodziła na siłownie. Zawsze znalazł się jakiś punkt zaczepny, lecz bywało, że po ciężkim dniu pracy nie mówiła o nic innego, jak o tym co przeżyła danego dnia. - Szczerze, mówiąc nie za bardzo znam się na prawie australijskim, ups - dodała i wzruszyła ramionami z niewinnym uśmiechem na twarzy. To było może lekko nieodpowiedzialne, bo powinno sprawdzać się takie rzeczy, ale nie wychodziła z założenia, że jej podróż w Australii skończy się jakimiś wybrykami, co mogłoby dla niej gorzej się skończyć. - Całkowicie cię rozumie, też tak miewam i to często sytuacje bez wyjścia. Ktoś nie związany z twoim zawodem prawdopodobnie tego nie zrozumie, a gdy spotykasz się z kimś, kto ma podobny zawód to kończy się na tym, że rozmawiacie tylko o pracy. Takie błędne koło - była na wielu randkach w swoim życiu. Umawiała się z ludźmi spotykanymi przypadkiem czy przez Internet, poznanymi przez przyjaciółki, pracę czy rodziców. Przerabiała naprawdę różne osoby, ale nie znajdowała kogoś z kim mogłoby połączyć ją coś na dłużej. W końcu okazywała się zbyt zapracowana, za spokojna, zbyt monotonna i tym podobne.
- Niestety nie, zazwyczaj podczas lotu siedzę grzecznie na swoim miejscu. - To była akurat prawda. Nie wzięła nigdy wcześniej pod uwagę, że można zapoznawać nowe osoby w samolocie to analogiczne miejsce do autobusu tylko na lekko dłuższe dystanse. Sęk w tym, że ludzie są tam tylko chwilowo, a potem rozjeżdżają się w różnych kierunkach. To nie było zbyt odpowiednie miejsce do zawierania nowych znajomości. - Wiedziałam, że pochodzisz z Ameryki Południowej, tak kojarzyłam po akcencie. Byłam raz na wakacjach w Argentynie i bardzo dobrze to wspominam - powiedziała po chwili. Przez moment wyglądała na rozmarzoną, co prawda to było bardzo dawno temu, była wtedy nastolatką, ale zaczynała chodzić swoimi drogami i zawarła kilka ciekawych znajomości w tamtym okresie. Podobał jej się styl życia i osobowość tamtych ludzi. Choć po części to było na pewno związane tym, że spędziła czas w rejonie typowo turystycznym, gdzie panowały wolność i swoboda.
- Wyjątkowe? Czuje się dowartościowana - odpowiedziała z lekkim zaskoczeniem. Wydawało jej się, że jest całkiem przeciętna albo była, a to była tylko kolejna czarująca zagrywka albo takie podejście wynikało z jej skromności i dobrego wychowania dzięki jej matce. Nigdy nie czuła się gorsza niż inni, ale też nie była traktowana jak księżniczka. Wiedziała, że na wszystko trzeba sobie zapracować - to było jej główne motto, które było jej wpajane od zawsze. Gdy wspomniał ponownie o klątwie było widać, że zachowuje się nieco poważniej. Nie wiedziała, co może być na rzeczy. Nie chciała jednak wnikać, skoro mężczyzna sam nie rozpoczął tematu, może był mu zbyt bliski bądź delikatny na taką pogawędkę. - Rozumiem, że jesteś wolnym duchem, a one tego nie akceptują? - zapytała, słysząc jego słowa. Wiedziała, jak bardzo rodzina potrafi wtrącać się do życia. Jej tata - James, a nie ten biologiczny, którego dopiero poznała - i mama próbowali szukać jej kogoś na siłę. Na szczęście znosiła to zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy i nawet umawiała się z osobami, o których rozmawiali. Takim sposobem miała za sobą kilka nieudanych randek. Raz nawet próbował umówić ją z lekarzem, który miał już żonę i trójkę dzieci. - Mój tata po swojej mowie w czasie święta dziękczynienia ostatnio dodał: Dziękuję za to wszystko i proszę, żeby w życiu Kiary pojawił się ktoś z kim będę mógł porozmawiać o Super Bowl, lecz nie tylko o występach i reklamach - zacytowała swojego tatę i roześmiała się po chwili. Jej tata był wyjątkowy, miał też specyficzne poczucie humoru, ale za to go kochała, choć czasem bywał zbyt nachalny w pewnych sprawach. Kiara zaczęła przyglądać się jego dużym oczom, gdy nagle coś im przerwało. Zerknęła na mężczyznę, który dostał porządny ochrzan i wyprostowała się od razu. Nie pochwalała takich przedstawień, ale z drugiej strony jego zachowanie też nie było odpowiednie. - Smutne, że niektórzy nie potrafią wziąć odpowiedzialności na swoje barki - skomentowała cicho i odruchowo pomyślała o swoim biologicznym ojcu. On miał jakieś swoje powody, lecz czy były wystarczające? Nie wiadomo było w jakiej sytuacji był ten mężczyzna, mogło być różnie. - Mówią, umiesz liczyć, licz na siebie.
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyPon Sie 17, 2015 10:09 pm

- Czyli odrzucam opcję, że jesteś z Australii – mruknąłem, udając zamyślenie. – Kanada? Wielka Brytania? Stany Zjednoczone? Jak Stany to pewnie Los Angeles, bo tam lecimy – lubiłem zgadywanki. Głównie dlatego że większość rozmówców nie umiała zgadnąć tego jakie moje pochodzenie było. Dzięki temu mogłem zaskakiwać. Co prawda wyzbyć się akcentu i naleciałości było ciężko, ale mi wychodziło coraz lepiej. Nawet tego żałowałem. Lubiłem swoje mamrotanie a jeszcze bardziej takie, żeby ciężko mnie było zrozumieć. Ta konsternacja na twarzach… …piękna. Problem w tym, że pilot musiał być zrozumiały. Jeśli chciałem zostać kiedyś pierwszym kapitanem, który miał zaszczyt przemawiać przez głośniki, a chciałem, musiałem być zrozumiały. Zero mieszania ludzi. – Dokładnie. Nie wiem co gorsze. Jeszcze zawsze można zostać takim kimś jak nasz główny pilot. Nie bez przyczyny nazywamy go Grumpy’m – wyznałem, mrugając. – Jego najlepsze towarzystwo to samolot. Nazywa go Dziecinką. Prawdopodobnie dla niego prywatne życie nie istnieje. To brzmi smutno, ale potrafi być zabawne. Podczas remontu stał nad mechanikami prawie z nosem w ich rękach – pokręciłem głową. – Wracając do prawa… …osiemnaście. Australia jest łagodniejsza od Stanów. Czasami.
Wbrew pozorom nie zauważyłem, żeby odsetek młodocianych alkoholików w Kraju Kangurów był większy. Nawet wręcz przeciwnie. Z racji zawodu podróżowałem po świecie i robiłem sobie podsumowanie przy tym. Zazwyczaj kraje z luźniejszym systemem prawnym nie musiały zmagać się z zatrzęsieniem łamaczy owych praw. Taka choćby Holandia, gdzie były legalne narkotyki a wcale po ulicach nie chodziły tłumy naćpanych obywateli. To było na zasadzie jak ktoś chce kupić to kupi legalnie albo nielegalnie. Z dwojga złego używki z legalnego źródła były lepsze, bo bezpieczniejsze. Tak samo alkohol. Jak ktoś chciał się napić to pił w sposób taki lub inny. Też nie byłem niewiniątkiem, kiedy miałem te szesnaście, siedemnaście lat.
- Jak tak to moje ego to lajkuje – wyszczerzyłem się do niej. – Po tylu latach nawet łatwo mnie rozgryźć. O. Gdzie? Może minęliśmy się w tłumie. To by było filmowe, ale w filmach po czymś takim są dramaty, więc lepiej nie – zażartowałem. Jakaś część mnie chciała lekko Kiarę nastraszyć. Nie złośliwie, ale tak trochę. To moje usposobienie wesołka to mi podpowiadało. Wesołka i odkrywcy, bo lubiłem obserwować reakcje. Tak Bogiem a prawdą moimi ulubionymi sposobami na spędzenie wolnego czasu były zaskakujące szaleństwa albo oglądanie pranków w internecie. Niektórzy tam byli mistrzami. Ale nie wypadało na pokładzie samolotu zachowywać się jak dziecko. Zwłaszcza mnie, więc patrzyłem tylko z rozbawieniem i błyskiem w oczętach. – Widzisz? Dowartościowujemy nawzajem siebie. Powinniśmy tak dalej trzymać – zauważyłem ze śmiechem. – Uh-hm. Raczej tak. Tak to wygląda. Nie mamy rodziców, więc jestem w rodzinie jedynym facetem a one nie chcą mnie wyraźnie stracić. Pewnie myślą, że przestanę latać i ustatkuję się kiedy znajdą jakąś dziewczynę. Tylko teraz nie w głowie mi to. Przynajmniej nie są tak szczere jak twój ojciec – roześmiałem się razem z nią. Naprawdę chciałbym poznać tego człowieka. Brzmiał jak ktoś bardzo opiekuńczy, ale dowcipny jednocześnie. Brakowało mi w otoczeniu takich osób. Często stykałem się z zupełnie innymi. Jak z tym mężczyzną, do którego podeszła kobieta z drinkiem. Jego zachowanie było niedopuszczalne i to co zrobił barmanowi. Jakby chłopak był czemuś winny.
- Ej! Wyluzuj, koleś! – krzyknąłem za tym pieniaczem, ale zdążył wyjść, więc spojrzałem na Kiarę. Pokręciłem głową w milczeniu i westchnąłem. – Skąd się tacy biorą? Niech ktoś mi powie, bo nie rozumiem – dodałem. Po tym przypomniałem sobie o towarzyszce tamtego palanta, na którą spojrzałem. Uśmiechnąłem się pocieszająco. – Wszystko dobrze, proszę pani?
Powrót do góry Go down
Kiara Foster


Kiara Foster
https://wyspa.forumpolish.com/t56-kiara-foster https://wyspa.forumpolish.com/t116-kiara-foster#330 https://wyspa.forumpolish.com/t68-kiara-foster
Multikonta :
Leonardo

Dane osobowe :
33 lata, pielęgniarka, NYC

Znaki szczególne :
wysoka, po kilku dniach bez odpowiedniej pielęgnacji włosów robi jej się afro

Ubiór :
biała bokserka, brązowy sweterek, jeansowe, podarte spodnie, wygodne, sportowe obuwie, wisiorek i srebna bransoletka

Ekwipunek :
opakowanie zapałek do zniczy, nożyczki do paznokci, lotnicza buteleczka kremu do rąk, okulary przeciwsłoneczne, pilniczek, jedna kanapka z dżemem i nieotwarta zielona galaretka w kubeczku, dwie koszulki, para spodni, sukienka, szczoteczka do zębów, szczotka do włosów, sweterek, tabletki (przeciwbólowe, przeciwzapalne, przeciwgorączkowe, przeciwalergiczne), plastry, woda utleniona, bandaż elastyczny, biała chusta

Stan zdrowia :
Przemęczenie, senność, rozległe otarcia na prawej części ciała, amnezja (nie potrafi rozpoznać znajomych twarzy, zdarza się jej gubić słowa, mówić w języku niegdyś nauczonym - zdarza jej się przypomnieć fragment jakiegoś wydarzenia ze swojego życia, przypomina sobie dobę przed katastrofą)

Punkty :
346


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyPon Sie 17, 2015 11:40 pm

- Ciepło, ciepło, cieplej... gorąco - zażartowałam, gdy wymieniał kolejne państwa, a potem w końcu zgadł skąd pochodzę. Nie było to  trudne do odgadnięcia, choć z drugiej strony niektórzy podróżowali do LA w sprawach biznesowych, ale jakie sprawy zawodowe mogłyby ją sprowadzać do miasta aniołów? Światowy zjazd pielęgniarek? Na samą myśl chciało mi się śmiać, lecz zachowałam to dla siebie. - Pochodzę z Los Angeles, choć tak naprawdę większość życia spędziłam w Nowym Jorku. Przeprowadziłam się tuż po tym, jak mama wyszła za mąż i pokochałam to miasto, mimo iż wiąże z nim najlepsze jak i najgorsze wspomnienia - powiedziałam szczerze. Niektórzy nienawidzili tego miasta, bo cały czas było w  nim głośno, panowały korki i było pełno ludzi. Ja jednak nigdy nie narzekałam, przynajmniej duża różnorodność i łatwo było znaleźć sobie nowych przyjaciół. Nie mogłam też narzekać na uczelnie czy miejsca pracy, bo zawsze coś dało się znaleźć. W LA było gorzej, dużo osób mieszkało tam sezonowo, bądź niby na stałe, ale byli cały czas w rozjazdach. I było tam o wiele spokojniej, całkowicie inna atmosfera. Było tam dobrze, ale czy na dłuższą metę? Raczej nie.
- Myślisz, że przez pracę stał się taką osobą czy zawsze taki był? Wątpię, by jedynym powodem była praca. Musiał podejmować takie, a nie inne decyzje, aż znalazł się w miejscu, w którym jest obecnie i to go musi przybijać. To przykre... porozmawiałabym z nim na pocieszenie, na pewno bym go jakoś rozbawiła - stwierdziłam od razu z ogromną pewnością siebie. Było mi żal takich osób, które chodziły z wiecznym smutkiem na twarzy, były samotne, a ich spojrzenia pokazywały, że ich życie nie ma większego sensu. Wtedy zazwyczaj znajdowali sobie jakieś zajęcie i całkowicie na nim skupiali, by wyznaczać sobie jakiekolwiek cele w życiu. Taki z opowieści wydawał się pilot - aż doznałam dreszczy, wiedząc, że ktoś taki kieruje samolotem. A jeżeli popadł w jakąś depresję i dojdzie do wniosku, że czas z tym skończyć? Tacy ludzie powinni być pod uważną obserwacją, lecz nie chciałam już o tym wspominać, by nie siać niepotrzebnie paniki.
- Pewnie cię nie zaskoczę, Buenos Aires. Chciałam jechać do dużej metropolii, zaznać tamtejszego nocnego życia, móc żyć przez chwilę w beztrosce... Od razu o dramatach myślisz, nie można tak! Może postawiłeś mi piwo albo byłeś jednym z miłych panów odprowadzającym mnie do taksówki, a teraz spotykamy się znowu, żeby bliżej się poznać... może na bliższe poznanie nie ma aż tyle czasu, ale do jakiegoś stopnia można spróbować - przekonywałam jego i jednocześnie samą siebie. Co prawda nie gardziłam żadnym gatunkiem filmowym, ale czemu wszystko rozpatrywać w ciemnych barwach? Wychodziłam z założenia, że nawet jeżeli przytrafia się nam coś złego to jest to jedynie próba naszej silnej woli. W takiej sytuacji trzeba było po prostu walczyć i pokazywać, że zawsze można rozwiązać wszystkie problemy. A potem pojawiło się małe światełko w tunelu, bo po każdej nocy przychodził piękny dzień. Po prostu posiadałam zawsze w sobie dużo wiary w siebie jak i w ludzkość. Wierzyłam, że ostatecznie wszystko zmierza ku dobremu zakończeniu, więc może nasze spotkanie też takie miało.
- To jest twoja praca, twoja pasja, nawet jak będziesz miał żonę i trójkę dzieci to pewnie nie przestaniesz - zauważyłam, że jego bliscy żyją złudnymi marzeniami. Jeżeli ktoś oddawał się czemuś jak Nicolas to nie można było tego tak łatwo porzucić, nawet jeżeli byłyby ku temu jakieś powody. Zawsze trzeba chodzić na kompromisy, chociażby loty w obrębie jednego kraju. Zresztą, jeżeli to było jego zajęcia to co nagle miał zacząć robić? Zmiana zawodu wcale nie byłaby taka łatwa. - Mój tata jest kochany, zresztą rozumiem go po części. Choć i tak powinien się cieszyć, że razem z mamą lubimy z nim oglądać koszykówkę to już coś. - Ten sport akurat lubiłam, zarówno ja jak i moja rodzicielka. Jednak nie było mowy o innych typowych, męskich rozrywkach, a James był ich spragniony. Oczywiście miał kolegów z pracy, ale to przecież nie to samo, co zięć. Brakowało mu jakiejś silnej więzi, a z drugiej strony martwił się o swoją córeczkę, mimo iż zawsze popierał moje wszystkie decyzje.
Obserwowałam rozwój wydarzeń, nie lubiła mężczyzn, którzy mają wybuchowy charakter. Źle czułam się w ich towarzystwie, mimo iż nie należałam do najsłabszych kobiet. Nie lubiłam po prostu rozwiązywania problemów na pomocą krzyków czy przemocy. Moją drogą rozwiązywania konfliktów były zawsze mediacje. Pokiwałam przecząco głową, a gdy sytuacja uspokoiła się spojrzałam na swojego towarzysza. - Nie podoba mi się ten typ, mam złe przeczucie, że będą przez niego problemy - brzmiało to dość dziwnie, ale wydawało mi się że będzie mi dane jeszcze nie raz znosić wybryki tego mężczyzny. Najbardziej szkoda było mi kobiety, która była najbardziej zdezorientowana całą zaistniałą sytuacją. - Nie znoszę jak ktoś tak się zachowuje, nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po takim osobniku...
Powrót do góry Go down
Maxine Villepreux


Maxine Villepreux
https://wyspa.forumpolish.com/t67-maxine-villepreux#119 https://wyspa.forumpolish.com/t106-maxine#265 https://wyspa.forumpolish.com/t69-maxine-villepreux#127
Dane osobowe :
27 lat, przyrodnik/podróżnik, francusko-hiszpańkskie pochodzenie

Znaki szczególne :
mała blizna w lewym zgięciu łokcia

Stan zdrowia :
skręcona kostka, złamany nos, wybite trzy zęby (trójka, czwórka i piątka) po prawej stronie

Punkty :
189


Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 EmptyWto Sie 18, 2015 4:15 pm

Spojrzała na niego uważnie. Skoro był w stanie likwidować takich jak on sam, to musiał mieć o sobie naprawdę złą opinię. Zwykle nie miała dużych problemów z ocenianiem innych, a w jej oczach nie wyglądał jak ktoś, kto zasłużył na „likwidację”. Nawet jeśli popełnił jakieś błędy w przeszłości, to teraz chyba naprawdę chciał znaleźć pracę i wieść szczęśliwe życie. A paparazzi? Błagam, ona nie była przecież żadną supermodelką czy gwiazdką z dużego ekranu. Pokazywała, głównie dzieciom, jak żyją egzotyczne zwierzęta i ludzie w odległych zakątkach, raczej nie wywoływała wielu skandali i nikogo nie obchodziło, czy się już z kimś spotyka. A może po prostu ludzie mieli na tyle przyzwoitości, żeby nie interesować się, jak układa sobie życie po śmierci męża.
- Rzadko noszę przy sobie buty, poza tymi na nogach... Nie wiem.
Utkwiła wzrok w zbliżającej się do nich dziarskim krokiem kobiecie. Może faktycznie rozpoznała ją z daleka i postanowiła poprosić o jakieś zdjęcie czy autograf dla dziecka. Minę miała jednak nietęgą, Maxine domyśliła się więc, że ich jej zamiary wcale nie musiały być aż tak przyjazne. Czyżby była jakąś kumpelą odrzuconego przez nich barmana i zamierzała zrobić im awanturę, że tak bezceremonialnie odrzucili jego zaloty?
Spokojny lot? Przecież właśnie tego nie chciała, a więc nie powinna się ani trochę denerwować, że już na pokładzie samolotu zafundowano jej trochę atrakcji. Dramy niczym w brazylijskiej telenoweli rozgrywały się na jej oczach. I jak długo podróżowała, tak długo nie widziała wielu scen tego rodzaju, a przynajmniej nie miała okazji w nich uczestniczyć. Czuła się jak na spektaklu, w którym niczego nieświadomy widz nagle zostaje wciągnięty na środek sceny i ma grać nieznaną sobie role. Zdążyła tylko głośno złapać powietrze i unieść brwi ze zdziwieniem, kiedy napój wylądował na twarzy jej kompana. Na własne szczęście kobieta wypadła z baru tak szybko jak się pojawiła, gdyż mogłoby dojść do rękoczynów. Zostawiła jednak za sobą wielkie zamieszanie. Ciąża? No cóż, akurat w to Maxine mogła uwierzyć, w końcu nie jeden facet uciekł, gdy tylko dowiedział się, że zostanie ojcem. A może potrzebował pracy, by móc płacić alimenty na dziecko? Najwyraźniej jej towarzysz jednak wziął to wszystko za spisek barmana, co w sumie nie było wcale aż tak nierealne. Niestety Michael postanowił od razu ukarać domniemanego winnego, na co blondynka mogła jedynie skrzywić się ze smutkiem. Nie lubiła przemocy, a prawo silniejszego było dla niej zawsze kompletną bzdurą.
- Nic się nie stało...
Odpowiedziała na jego przeprosiny, wysilając się na delikatny uśmiech zrozumienia. Jak to mawiają, nie jej kartka papieru, nie jej kredki, nie zamierzała wtrącać się w jego życie. Kiedy wyciągnął rękę na pożegnanie kobieta zdążyła jeszcze wyjąć z torebki niewielką wizytówkę.
- Jasne, gdybyś nie mógł mnie znaleźć zadzwoń pod ten numer. Uważaj na siebie.
Odprowadziła go wzrokiem, jednocześnie kątem oka wychwytując kolejnych ludzi, którzy pochylali się ku sobie i konspiracyjnym szeptem relacjonowali całą tą sytuację. Z pewnością oceniali go teraz, każdy z nich czuł się do tego zobowiązany. Przypomniało jej się takie religijne powiedzonko „kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień”. Pewnie większość z nich miało swoje za uszami, ale nic sobie z tego nie robiło. Religijni hipokryci... Upiła jeszcze jeden większy łyk trunku i podniosła się ze swojego miejsca. Szklankę odstawiła na bar, zrezygnowała jednak z dawania napiwku. Po tym wyszła, zdecydowana spędzić resztę lotu w swoim fotelu.

[zt]
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Bar - klasa pierwsza   Bar - klasa pierwsza - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Bar - klasa pierwsza
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2
 Similar topics
-
» Siedzenia - klasa pierwsza
» Toaleta - klasa pierwsza
» Bar - klasa biznesowa
» Toaleta - klasa biznesowa
» Toaleta - klasa ekonomiczna

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Prolog :: Pokład samolotu-