IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(3) Piaszczysta Plaża - Page 5


 

 (3) Piaszczysta Plaża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptySro Sie 19, 2015 9:01 pm

First topic message reminder :

Plaża

Piaszczysta Plaza

Dość spora piaszczysta plaża przed lasem, z której doskonale widać zachód słońca. Woda podczas przypływu osiąga tu największy poziom. Niedaleko znajduje się kamienna plaża

<
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPon Wrz 14, 2015 3:02 pm



Samantha - plaża tonęła w coraz większych ciemnościach,utrudniających dostrzeganie czegoś przydatnego. Tak jak pielęgniarka i stewardessa wcześniej, kobieta nie znalazła nic co mogłoby pomóc jej przetrwać trudne warunki pogodowe oraz chłodną noc. Dobrym wyborem (przynajmniej na razie) okazało się podejście do ogniska. W drodze do niego, dziennikarka jednak na coś nadepnęła. Coś miękkiego. Gdy Samantha się pochyliła, odnalazła młodzieżową kurtkę, podobną do dżinsu, choć nie tak sztywną i grubą. Jeśli zajrzy do kieszeni, znajdzie w niej zgięty w pół bilet lotniczy na nazwisko Tara Cugana.


Kolejna błyskawica przecięła niebo, rozjaśniając ciemnogranatowe chmury, zza których nie było widać nawet ani skrawka gwiazd. Pierwsze, zaskakująco duże krople poczęły uderzać we wszystko, co stanęło na ich drodze. Liście, piach, fragmenty samolotu, ciała zarówno tych żywych, jak i już od dawna martwych. Za każdym razem, kiedy padały na choć trochę rozgrzane powierzchnie, rozlegał się syk, a para wodna szła w górę, by po chwili ponownie spaść w postaci deszczu, który z sekundy na sekundę coraz bardziej się zagęszczał. Nie minęło pięć minut, kiedy rozpętała się regularna ulewa. Mocny wiatr poruszał wierzchołkami drzew, wyginając je i zrzucając z nich nie tylko wodospady wody, lecz także liści i drobnych gałązek. A rozpalone ogniska...? Rozpalone ogniska poczęły gasnąć w iście zastraszającym tempie. Zrobiło się jeszcze chodniej i bardziej katastroficznie. Wysokie, spiętrzone fale, niczym białe kolosy, rozbijały się o skały i linię brzegową.  Jeśli ktokolwiek z rozbitków wykazywał chociaż odrobinę instynktu samozachowawczego, wiedział, że otwarta plaża nie była zbyt dobrym miejscem do spędzenia burzy, która ani myślała przejść.
Powrót do góry Go down
John Wilshere


John Wilshere
https://wyspa.forumpolish.com/t299-john-wilshere#3141 https://wyspa.forumpolish.com/t309-wilshere#3314 https://wyspa.forumpolish.com/t304-john-wilshere#3222
Dane osobowe :
35 lat | komisarz w Australian Crime Commission | Fulham, Londyn, Wielka Brytania | Sydney, Australia

Znaki szczególne :
Kilka tatuaży - na rękach, klatce piersiowej, brzuchu i plecach.

Ubiór :
Bielizna, skarpety, spodnie dresowe, luźną koszulkę włożył sobie za spodnie (półgolas), trampki, wisiorek na rzemyku, zegarek.

Ekwipunek :
Metalowy pręt (długości nogi od stołu)

Stan zdrowia :
Rozcięta pionowo powieka lewego oka. Pionowa rana przechodząca dwa centymetry obok prawego oka, ggłęboka na trzy milimetry i długa na sześć centymetrów. Siniaki na plecach. Ból stawu barkowo-obojczykowego po prawej stronie.

Punkty :
36


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 15, 2015 2:58 am

Widział jak podnoszą się znad piasku ciała innych ludzi. Daleko czy blisko, nie miało to na tę chwilę większego znaczenia. Ludzie w takich chwilach nie byli bohaterscy. Nie byli rycerzami w dopiero co wypolerowanych, lśniących zbrojach. Sporo było w Johnie egoizmu, w innych widział go od groma. Czy można mu było to zarzucić? Człowiekowi, który jeszcze roztrzęsiony po katastrofie nie wie co się wokół niego dzieje?
Palce trafiły na kawałek skóry, pod którą uginała się kość obojczykowa. Syknął, cofnął się zapierając nogą w piasku. Przemoczone buty obrały się w sypki materiał plaży. Jak dziecko wybudzone ze śpiączki spoglądał na świat wielkimi oczyma.
- Złamanie… - powtórzył spoglądając najpierw na blondynę, później Dimitra. Podniósł rękę do twarzy, już teraz mrużył oczy, pozostawiając zranioną powiekę zamkniętą. Dotknął ledwo rozcięcia przy skroni, oddychał już spokojnie. Odprowadził Samanthę wzrokiem, oglądając ponad jej głową błyszczące od piorunów niebo. Jakieś dziwne przeczucie ściskało mu żołądek.
- Tam? – zapytał stewardessę. Ruszył prawą ręką, syknął bólu. Co miał robić właściwie? Nie wiadomo co się stało, czemu się rozbili, gdzie spadli, ale na pewno to wszystko rozgłośnią w mediach i po dwóch dniach będzie po sprawie.
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 15, 2015 12:12 pm

Za pozwoleniem Dimy.


Zaśmiała się i pokręciła głową, splatając ramiona na piersi, chociaż bardziej zmuszona do tego chłodem, niż chęcią przyjęcia pozycji obronnej. Zośka jednak tak czy siak czuła się zagrożona. Te poczucie towarzyszyło jej od momentu przebudzenia się pośród drzew i krzaków, zaraz po katastrofie. Naturalna reakcja, teraz przy kłótni z Samanthą, tylko urosła w sile, nie pozwalając pozbyć się jej z umysłu.
Ha! Poots nigdy pewnie nie pomyślałaby, że w takich okolicznościach, będzie wykłócać się z towarzyszami niedoli. Życie płatało najrózniejsze niespodzianki, wyzwalając w ludziach nowe reakcje. Oby tylko nie spodobały się one na tyle, by kontynuować je bezustannie.
Sophie przez chwilę obserwowała oddalającą się Samanthę, jednak gdy kolejna błyskawica przecięła niebo, stewardessa podniosła twarz ku niebu i skrzywiła się, gdy deszcz uderzył w jej policzki. Zadrżała, rzucając spojrzenie w stronę ogniska i już teraz wiedząc, że ominął ją ciepły odpoczynek przy ogniu. Kiwnęła głową w pośpiechu i ruszyła ku drzewom, by schować się przed deszczem.
- Chyba nie może padać całą noc?!
Krzyknęła do jedynych towarzyszy, którzy jej zostali i przyśpieszyła, kuląc się pod wpływem dużych, zimnych kropli. Rozglądając się za Franklinem i Florence, nie mogła ich jednak nigdzie dostrzec, co wprawiało ją w dziwnego rodzaju poczucie samotności. Ich towarzystwo było jedyną miłą rzeczą na tej wyspie, a kłótnia i wrogie nastawienie między nią a Sam oraz towarzystwo zupełnie obcych osób, w deszczową noc, tylko dołowało i nie pozwalało pozbyć się lęku, pomieszanego z pragnieniem powrotu do domu. Psychiczny i fizyczny wysiłek był nie do ujarzmienia, co było najgorsze pośród całego powypadkowego chaosu.
Przystając w końcu pod drzewem, Poots oparła się o niego plecami i zacisnęła usta w rozpaczliwym poszukiwaniu spokoju.
Powrót do góry Go down
John Wilshere


John Wilshere
https://wyspa.forumpolish.com/t299-john-wilshere#3141 https://wyspa.forumpolish.com/t309-wilshere#3314 https://wyspa.forumpolish.com/t304-john-wilshere#3222
Dane osobowe :
35 lat | komisarz w Australian Crime Commission | Fulham, Londyn, Wielka Brytania | Sydney, Australia

Znaki szczególne :
Kilka tatuaży - na rękach, klatce piersiowej, brzuchu i plecach.

Ubiór :
Bielizna, skarpety, spodnie dresowe, luźną koszulkę włożył sobie za spodnie (półgolas), trampki, wisiorek na rzemyku, zegarek.

Ekwipunek :
Metalowy pręt (długości nogi od stołu)

Stan zdrowia :
Rozcięta pionowo powieka lewego oka. Pionowa rana przechodząca dwa centymetry obok prawego oka, ggłęboka na trzy milimetry i długa na sześć centymetrów. Siniaki na plecach. Ból stawu barkowo-obojczykowego po prawej stronie.

Punkty :
36


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 15, 2015 5:08 pm

- Może. - odpowiedział blondynie. Dima na razie się w tej sprawie nie wypowiadał, a mrużący oczy John robił się coraz bardziej markotny. Koszulka, spodnie, wszystko cholera, lepiło mu się do ciała, z cienką warstwą piasku między ubraniem a skórą. Jeśli wcześniej myślał, że osuszy się trochę przy ognisku i przez noc może nie będzie tak źle, to się kurwa mylił. Zerknął w kierunku Samanthy i w tym samym momencie lunęło.
- Cholera... - zaburczał, choć przez deszcz ledwo to było słyszalne. Dziewczyna krzyknęła w ich kierunku. - Stanie pod drzewem przy plaży nie ma sensu... - pociągnął nosem, z którego skapywały zimne krople. - Trafi cię piorun, chodźmy tam do nich. - Każdy gwałtowny ruch sprawiał mu jakiś ból, również teraz, gry wskazywał na ludzi zbierających się od gasnącego ogniska. - Lepiej się nie zgubić. Czy tam... nie rozchodzić...
- ostatnie powiedział ciszej, idąc przed siebie obejrzał się tylko za Dimą.


/Można nas przenieść do tematu z lasem?
Powrót do góry Go down
Dimitr Skorayev


Dimitr Skorayev
https://wyspa.forumpolish.com/t294-dimitr-skorayev#3098 https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t303-dimitr-skorayev
Dane osobowe :
36 lat | podkomisarz w Australian Crime Commission | Rosjanin

Znaki szczególne :
tatuaż piórka na przedramieniu i dwie obręcze na bicepsie

Ubiór :
jeansowe spodnie, półbuty wiązane z brązowej skórki, koszula w czerwoną kratę z podwiniętymi rękawami, bransoletka ze skóry ze srebrną klamrą

Ekwipunek :
Torba: litrowa butelka koniaku, woda utleniona, plasterki i jeden zapasowy bandaż elastyczny, litrowa butelka wody gazowanej

Stan zdrowia :
Piach w głębokiej ranie na podbródku, spalone włosy, lekkie oparzenie skóry głowy.

Punkty :
89


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 15, 2015 10:05 pm

Spoglądał dłuższą chwilę na burzę, która zaraz miała wybuchnąć w swojej największej sile. Zaraz też poczuł chłodny deszcz na twarzy, który przyniósł ukojenie jego oparzeniom. Aż przymknął na moment z rozkoszą oczy, jakby to piękna kobieta smagała go palcami po policzkach. Zwiesił jednak głowę, kiedy krople zaczęły robić się coraz większe.
Ruszył za Johnem i Sophie. Przyglądał się moment tej dwójce od tyłu, nim nie zrównał się z nimi krokiem.
-Może napierdalać całą noc, jesteśmy pośrodku pieprzonego oceanu! - dodał swoje trzy grosze to wypowiedzi kumpla, nie przebierając w delikatnych słowach. Chwycił koszulkę, którą dostał od Samanthy i przetarł nią twarz, ściągając z nich nadmiar piachu.
-Mimo wszystko powinniśmy pójść głębiej w las. - odezwał się do kumpla.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 15, 2015 11:13 pm

Deszcz nasilał się coraz bardziej, a burza ani myślała przejść, zatem pozostawanie na otwartej przestrzeni nie miało okazać się zbyt dobre w skutkach. Choć… Kto wiedział, czy nie lepsze od wejścia w sam środek gęstego, ciemnego lasu, które to wybrali rozbitkowie. Tak czy inaczej, wkrótce cała grupa ruszyła, przedzierając się przez zarośla i klucząc między drzewami. Plaża i ognisko wkrótce zniknęły z pola ich widzenia, a mrok… Mrok otulił ich niczym ciasny kokon.
W lesie nie było tak mokro, bowiem szerokie baldachimy drzew tworzyły coś w rodzaju naturalnych parasoli, jednakże to wiązało się ze znacznie mniejszym natężeniem światła. Wynik tych dwóch rzeczy mógł być zatem tylko jeden… Ocaleni wyjątkowo szybko stracili orientację w terenie. Pohukiwania sów czy innych leśnych zwierząt, dźwięk kropli deszczu uderzających o liście roślin i… Szepty…? Bliżej nieokreślone słowa, które przyprawiały rozbitków o ciarki…  

Chętna grupa może kierować się już do lasu.
Powrót do góry Go down
Riley Marlowe


Riley Marlowe
https://wyspa.forumpolish.com/t313-riley-marlowe?nid=1#3568 https://wyspa.forumpolish.com/t319-you-re-gonna-be-the-one-that-saves-me#3573 https://wyspa.forumpolish.com/t318-riley-marlowe#3571
Dane osobowe :
wybyłem ze Stanów i gonię za nieznanym już piąty rok. {25-letni podróżnik}

Znaki szczególne :
blizny tudzież znamiona tajemniczego pochodzenia; odstające uszy; marsowe spojrzenie; pokaźna postura (198 centymetrów wzrostu).

Stan zdrowia :
wory pod oczami; kolekcja siniaków we wszystkich kolorach tęczy; rozcięta warga; przypalony policzek; nudności; ból brzucha.

Punkty :
145


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptySro Wrz 16, 2015 10:00 pm

/początek/

Walczył z ciężkimi powiekami. Miał wrażenie, że składa się z czyichś kości (poruszenie którąkolwiek kończyną wydawało się czynnością skrajnie abstrakcyjną); ale płuca były jego – lekko piekły; domagały się zaczerpnięcia sporego haustu powietrza. Rytmiczny szum szybował przez uszy Marlowe’a, który dopiero po dłuższej chwili zaczął łączyć ze sobą fakty. Powoli, ale skrupulatnie.
Otworzył oczy, niemal od razu mrużąc je – odruch bezwarunkowy miał na celu ochronę rogówek przed wdzierającymi się na każdą odsłoniętą przestrzeń kroplami deszczu i nieprzyjemnymi podmuchami wiatru, smagającymi Lorgana w twarz. Wraz z kolejnym uderzeniem masy powietrza o jego skórę poczuł dziwne pieczenie – jakby pochylał prawy policzek nad buchającym żarem ogniem. Ale w tym momencie przytłoczyło go tak wiele bodźców, że ból rozmył się odrobinę, przytłumiony falą nowych doznań i myśli Marlowe’a.
Jednego był pewien - leżał na piaszczystej membranie. Językiem posmakował dziwnej mieszaniny zlepionego krwią i deszczem żwiru, którego drobinki wpijały się w jego dolną wargę. Ohyda. Wykrzywił usta w grymasie obrzydzenia.
Dopiero teraz pojawiło się w jego głowie pytanie, co on tu właściwie robi – przykryty utkanym z ciemności płaszczem, rzucony na pastwę roztańczonej w burzowej ferii barw oraz odgłosów plaży. Ta sceneria wyglądała tak, jakby została importowana prosto z koszmaru.
Nie musiał się jednak szczypać, by utwierdzić się w przekonaniu, że to wszystko dzieje się naprawdę. Gdy dźwignął się do pozycji klęczącej, oprócz paskudnego bólu policzka zaczął odczuwać też chęć zwrócenia resztek tego, co zostało w jego żołądku.
Ostatnie, co pamięta, to silne turbulencje; niemal jednogłośny krzyk dziesiątek osób; zszokowane spojrzenie wymienione ze… Scarlett. Scarlett. Jasna cholera. Ona też musiała gdzieś tutaj być.
- Scarlett? SCARLETT! – próba przekrzykiwania się z burzą chyba średnio mu wyszła – szczególnie, że jego głos przypominał raczej cichy skrzek. Ile czas tak tutaj leży? Może reszta osób uznała go za martwego? Bo gdzieś tam znajdowała się jakaś "reszta", prawda? Nie mógł być przecież jedynym ocalałym...
Zadrżał lekko, gdy zimny wiatr prześlizgnął się po jego mokrym ciele. Nie miał czasu na zastanawianie się, co się dzieje – zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że musi znaleźć sobie jakieś schronienie.
Powrót do góry Go down
Kazimierz Konarski


Kazimierz Konarski
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
75 lat, grabarz, Polak

Znaki szczególne :
Palce lewej dłoni wiecznie oplatające cygaro, ręce dość często umorusane ziemią, zadumana mina i zamglone spojrzenie

Punkty :
137


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPią Wrz 18, 2015 11:46 am

| START |
Powoli otwierał oczy. Był to proces żmudny i powolny, a nawet wyczerpujący – przynajmniej dla samego Kazimierza. Kiedy w końcu udało mu się to zrobić, jedynym, co zobaczył, była bliżej nieokreślona plama barwna, złożona co prawda z niezbyt intensywnych kolorów, jednak można było ulec złudzeniu, że tak nie było, a to wszystko przez szczególnie jasne promienie słoneczne, które pieściły intensywnie, a nawet agresywnie, każdą odsłoniętą część jego starego (chociaż on nie czuł swojej starości) ciała. Leżał na plecach, a nogi były w połowie zanurzone w wodzie. Czuł odpływy i przypływy fal. Leżał tak, całkowicie zdezorientowany. Postanowił odpocząć... mimo że niezbyt wiedział, co się stało. Siedział w wygodnym, miękkim fotelu klasy ekonomicznej przynależącej do samolotu. Wchodząc na jego pokład, nie mógł wiedzieć, co się stanie. W sumie, teraz również niezbyt zdawał sobie z tego sprawy. Co prawda człowiek to osoba, która, będąc w stanie niewiedzy, pragnie natychmiast zgłębić z reguły niezbędną wiedzę, a Kazimierz na pewno zachował człowieczeństwo, to jednak uznał, że nie będzie doszukiwał prawdy. A przynajmniej nie na siłę, uznawszy, że teraz musi odpocząć. Dopiero teraz poczuł suchość w ustach, nudności oraz ból głowy, który stopniowo stawał się nieznośny do tego stopnia, że aż musiał złapać czaszkę w objęcia swych pomarszczonych, naznaczonych latami dłoni. Dzięki temu, poruszając lewą ręką, zorientował się, że coś stało się z palcami. Nie mógł nimi ruszać, a jeżeli nawet, każda tego typu próba nie kończyła się powodzeniem. Wstał powoli, przemieszczając się na tę suchszą część miejsca, w którym ocknął się dosłownie kilka minut temu. Usiadł na częściowo zmoczonym piasku i zaczął rozglądać się na boki. Plaża... – podrapał się zdrową dłonią po głowie – jak... jak ja tutaj się znalazłem?, zastanawiał się. Teraz wszystko inne straciło swoją wartość, jego priorytetem stało się (nareszcie) zdobycie jakichkolwiek informacji na temat tego miejsca oraz tego, jakim cudem znalazł się wśród okoliczności przyrody, całkiem sam (jeszcze nikogo nie zauważył, co może się wkrótce zmienić), że nawet nie zauważył braku dwóch zębów. Całe szczęście, nie były to zęby przednie, raczej trzonowiec wraz z siekaczem bocznym, co niezbyt oszpeciło jego wizerunek. To dobrze. Fakty jednak były takie, że jeżeli ktoś przyjrzy mu się dokładniej, niż to konieczne, zauważy ubytek.
Instynktownie dotknął prawej kieszeni koszuli i od razu odetchnął z ulgą. Miał tam paczkę cygar, wraz z zapalniczką. Od razu przed oczami zamajaczył mu portret tamtej stewardessy. Kiedy wkładał cygaro do ust, ta migiem znalazła się obok niego, tłumacząc, że palenie na pokładzie samolotu jest surowo zabronione. Spojrzał się na nią z wyrzutem, by już po chwili schować zapalniczkę wraz z ułożonymi rurkowato liśćmi tytoniu ponownie do kieszeni. Był przerażony myślą, że będzie musiał wytrzymać w takim stanie, stanie głodu nikotynowego, przez tyle godzin... siedział więc grzecznie w fotelu, wyjął jakąś starą gazetę, wydrukowaną jakoś w połowie II wojny światowej, ale jakoś nie mógł skupić się na czytaniu, a kiedy próbował jakoś zrozumieć sens wyblakłych słów pisanych, nie potrafił pojąć ich sensu. Jego wzrok raz skupiał się na sporawym skrawku wysłużonego papieru, raz na oknie. Nie umiał zebrać myśli, zacząć myśleć o jednej rzeczy. Można uznać, że w jednej chwili siedział spokojnie, w drugiej leżał na plaży, z nogami w wodzie. Dziwne, jakby zupełnie nie zakodował we własnej pamięci momentu wypadku. Uznał, że jak najszybciej musi wstać i rozejrzeć się. Dowiedzieć, co się właściwie stało. A może... to sen, z którego obudzi się już niedługo, a wtedy stewardessa podejdzie do pokładowego mikrofonu, by nakazać zapięcia pasów informując podróżnych tym swoim miłym głosem, że powoli zbliżamy się do lądowania. Zaczął rozmyślać o tamtej kobiecie, która zwróciła mu uwagę niezbyt przyjemnym tonem. Uszczypnął się w ramię, licząc na to, że pomoże mu to ponownie znaleźć się w realnym świecie. Nic takiego się jednak nie stało, a sam Kazimierz, niemało zdziwiony, znowu powędrował dłonią do kieszeni, a wyjąwszy cygaro wraz z zapalniczką, odpalił rodzaj papierosa, zaciągając się dymem z iście błogim wyrazem twarzy. O, tak, tego mu było trzeba. Zajrzał do pudełeczka jeszcze raz i z niemałą grozą zdał sobie sprawę z tego, że nie ma ich zbyt wiele. Całe szczęście, już dawno nabył umiejętność długotrwałego delektowania się jednym cygarem przez naprawdę sporawą ilość czasu. Powoli zaczynał kojarzyć fakty. Tak, doszło do jakiegoś wypadku, ale nie mógł być stuprocentowo pewien swoich teorii. Musi wszystko zbadać, rozejrzeć się, kto wie, może gdzieś tutaj są jacyś inni ludzie? Paląc, powędrował przypadkiem językiem w miejsce dwóch dziur, zorientowawszy się wnet, że brakuje mu dwóch zębów. Czy miał jeszcze jakieś obrażenia? Kazimierz uznał, że musi natychmiast się tego dowiedzieć. Wstawał powoli, a wtedy... usłyszał głos. Tak, a dokładniej, krzyk. Krzyk mężczyzny. „Scarlett!” Stary grabarz rozglądał się wokoło, ale jakoś nie mógł zauważyć autora słowa. Nieważne, najwidoczniej nie jest tutaj sam! W takim razie, musi się porządnie rozejrzeć, znaleźć tego człowieka, porozmawiać, kto wie, może uda im się wspólnie opracować jakiś plan? Niestety, nie zauważył żadnej sylwetki (najprawdopodobniej nie robił tego zbyt dokładnie) osoby, która poszukiwała jakąś kobietę. A może małe dziecko, imieniem Scarlett? Mogła być każdym. Dosłownie każdym, Kto wie, może imię to nosi tamta stewardessa, która już na początku lotu zwróciła mu uwagę, przypominając Kazimierzowi część regulaminu pokładu? Starzec aż się wzdrygnął na samo wspomnienie. Raczej nie chciał nigdy więcej mieć z nią do czynienia. Ale dlaczego? Ona po prostu spełniała swoje obowiązki... prywatnie mogła okazać się kimś nad wyraz sympatycznym, kimś, kto – całkiem możliwe – pomoże mu w ogarnięciu się i zrozumieniu zaistniałej sytuacji?
- Kto tutaj jest? Haaalo! - krzyknął z twarzą zwróconą w kierunku lasu, który w dość uroczy sposób kończył teren plaży, urozmaicając ją swoją intensywną zielenią. Kazimierz przez chwilę napawał się tym widokiem. Mogłoby się zdawać, że zupełnie zapomniał o swoim planie, jednak było zupełnie odwrotnie, wciąż miał na celu znalezienie mężczyzny, który w wyczuwalnej desperacji najwidoczniej usiłował znaleźć kogoś bliskiego. Konarski wnet poczuł dotkliwe ukłucie w sercu. On był całkiem sam, grabarz wszedł na pokład samolotu nie mając przy sobie nikogo bliskiego, na jedyną pociechę składały się cygara (których i tak nie wolno było mu palić) oraz gazety. Stara prasa, w której treści Kazimierz wierzył po dziś dzień, sądząc, że wojna trwa nadal. W sumie, był samotnikiem z natury, nigdy nie starał się nawiązywać bliższych kontaktów. Może obawiał się bólu, który mógł się pojawić w wyniku opuszczenia? Bardzo możliwe, ale nie do końca pewne. Tak czy owak, to nie było miejsce ani czas na podobne refleksje. Odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, tym samym stojąc naprzeciwko wody i krzyknął jeszcze raz.
- Jeżeli ktoś tutaj jest, niech wie, że mam pokojowe zamiary! - jego słowa tym razem były bardziej dobitne. Zaśmiał się w duchu, dopiero teraz uświadamiając sobie treść wykrzyczanych wyrazów. „niech wie, że mam pokojowe zamiary”, boże, to przecież musiało brzmieć komicznie. No nic, nie cofnie czasu, zamiast tego wziął kolejnego bucha, strzepując tytoń na piasek. Czekał na odpowiedź. Nawet nie dopuszczał do myśli możliwości, że tamten mężczyzna może go całkowicie zignorować, zaatakować, albo... było to jedynie złudzenie grabarza? Wszystko mogło się zdarzyć. Teraz musiał jedynie czekać. Jeżeli przez dłuższy okres czasu nie dostanie odzewu, któraś z trzech opcji na pewno pokrywała się z prawdą.
Powrót do góry Go down
Riley Marlowe


Riley Marlowe
https://wyspa.forumpolish.com/t313-riley-marlowe?nid=1#3568 https://wyspa.forumpolish.com/t319-you-re-gonna-be-the-one-that-saves-me#3573 https://wyspa.forumpolish.com/t318-riley-marlowe#3571
Dane osobowe :
wybyłem ze Stanów i gonię za nieznanym już piąty rok. {25-letni podróżnik}

Znaki szczególne :
blizny tudzież znamiona tajemniczego pochodzenia; odstające uszy; marsowe spojrzenie; pokaźna postura (198 centymetrów wzrostu).

Stan zdrowia :
wory pod oczami; kolekcja siniaków we wszystkich kolorach tęczy; rozcięta warga; przypalony policzek; nudności; ból brzucha.

Punkty :
145


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptySob Wrz 19, 2015 10:51 am

Był rozdarty wewnętrznie, bowiem nie miał zielonego pojęcia, co robić. To, że słona woda i mokry piasek przyciągają pioruny, wiedziały chyba nawet dzieciaki. Powinien się stąd jak najszybciej ewakuować, tylko że z drugiej strony może kilka metrów dalej leży ktoś inny? Błądzenie w burzy w pojedynkę w tym miejscu raczej nie uśmiechało się Marlowe'owi, a wydawało mu się logiczne, iż skoro Scarlett siedziała tuż obok niego, musiała znaleźć się gdzieś w pobliżu. Musiała. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może być nieprzytomna i potrzebować pomocy; albo że na pomoc już za późno. Na pewno jej nie zostawi. W końcu to jego… siostra, jakkolwiek dziwnie nie brzmiało to słowo nawet w myślach. No ale przecież spędził całe życie jako jedynak aż do momentu, w którym do jego chaosu wdarła się ona. Nawet jeśli nie wydawał się jeszcze gotowy, aby swobodnie nazywać dziewczynę mianem siostry, to jednak instynktownie czuł ciężar odpowiedzialności za przecież dużo młodszą od niego Scarlett, która przeleciała pół świata, żeby naprawić jego kontakty z ojcem tuż przed prawdopodobnie rychłą śmiercią chorego mężczyzny. To chyba najbardziej bezinteresowna rzecz, jaką ktokolwiek dla niego zrobił. A Riley nawet nie zdobył się na jakiekolwiek podziękowanie.
Dotknął opuszkiem palca piekącego policzka i aż syknął z bólu – przypalenie dało o sobie znać. Cóż, będzie kolejna czerwonawa blizna do kolekcji. Już miał coś podobnego na nadgarstku. Co prawda wtedy nie doznał obrażeń w wyniku katastrofy samolotu, tylko z powodu własnej głupoty i bycia na rauszu (zgasił papierosa na skórze), no ale efekt końcowy może się chyba różnić co najwyżej wielkością blizny. Co ważniejsze - z czasem ból powinien przejść sam, więc nie musiał się jakoś specjalnie tym martwić.
Natomiast dużo bardziej irytował go obolały brzuch i odruchy wymiotne. Nienawidził nudności, wolałby już zwymiotować, żeby poczuć się lepiej. Dlatego też bez chwili namysłu wsadził dwa palce do buzi, aby podrażnić tylną ścianę gardła i spowodować wymioty. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu udało się osiągnąć to, co zamierzał. Dowód na to leżał tuż przed nim – resztki śniadania zmieszane z kwasem solnym, czy czymś w ten deseń, na szczęście były prawie w ogóle niewidoczne w tych ciemnościach. Marlowe wytarł usta dłonią, aczkolwiek nieprzyjemny posmak pozostał. Gdy przysypywał na wpół strawiony pokarm piaskiem, przypomniał sobie o pewnym fakcie. Mianowicie jakieś kilkanaście minut przed rozpoczęciem się turbulencji wyciągnął swój plecak i położył go między nogami, żeby w odpowiednim momencie schować do niego gazetę pokładową, a potem odpakować kanapkę, której nie dane było mu zjeść.
Być może znajduje się on gdzieś w pobliżu? Marlowe zaczął badać dłońmi przestrzeń wokół siebie, licząc na łut szczęścia. Mniej więcej wtedy usłyszał (a przynajmniej tak mu się wydawało) czyjś krzyk. Zerwał się na równe nogi i wytężył słuch, koncentrując się na wyławianiu dźwięków.
Chyba jeszcze nigdy nie cieszył się aż tak bardzo po usłyszeniu zaledwie jednego zdania po angielsku. Wprawdzie pierwsza jego część została zagłuszona odgłosem pioruna, ale do Riley’a dotarło coś o pokojowych zamiarach. W sumie w tym momencie cokolwiek by nie powiedział jego współtowarzysz niedoli, liczyło się tylko to, że drugi człowiek znajduje się w pobliżu.
Chyba nieco zbyt entuzjastycznie zaczął wymachiwać rękami (hm, nie wiem, czy to miało coś na celu w tych warunkach atmosferycznych, no ale przynajmniej rozprostował kości) i odkrzyknął najgłośniej, jak tylko potrafił:
- JESTEM TUTAJ!


Ostatnio zmieniony przez Riley Marlowe dnia Pon Wrz 28, 2015 5:35 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Kazimierz Konarski


Kazimierz Konarski
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
75 lat, grabarz, Polak

Znaki szczególne :
Palce lewej dłoni wiecznie oplatające cygaro, ręce dość często umorusane ziemią, zadumana mina i zamglone spojrzenie

Punkty :
137


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptySob Wrz 19, 2015 3:49 pm

- Jestem tutaj!
Oto te słowa dotarły do Kazimierza. Początkowo nie docierało do niego, że najwidoczniej los się do niego uśmiechnął, co prawda z lekka, ale lepsze to, niż nic. Był po prostu tak odwodniony, że nie do końca rozumiał, że otworzyła się przed nim szansa na poznanie innego rozbitka. Co dwie głowy to nie jedna, ja mawiają. Jeżeli mężczyźni staną wreszcie twarzą w twarz, najprawdopodobniej zaczną współpracować. Ah, co w zaistniałych warunkach mogło być lepsze od posiadania kogoś, kto pomoże mu utrzymać się przy życiu, na dodatek ze wzajemnością? Gdyby ów osobnik okazał się kimś, kogo Kazimierz znał wcześniej, najlepiej z pokładu samolotu, musiałby pogodzić się z faktem, że nieznajomy mógł już od początku nie darzyć go zaufaniem. Jednak niechęć oraz uprzedzenia prysłyby niczym bańka mydlana, kiedy chodzi o konieczność współpracy w imię czegoś innego, niż zwyczajne ludzkie pobudki. W imię życia bądź śmierci. Osoba cywilizowana nie jest przystosowana do tego typu warunków. Jedynie mieszkańcy wiosek z krajów trzeciego świata potrafią w pełni cieszyć się darami natury, nie skażonymi niczym, wymyślonym przez ciekawego świata człowieka. Ah, gdyby nie ten cały naukowy postęp, nadal żylibyśmy w lepiankach, w pełni cieszyli się darami przyrody. Już tak jest, że, dopóki nie poznamy nowego umilacza czasu, potrafimy w pełni cieszyć się tym, co mamy, tym, co jest tu i teraz. Tak, umilacza. Kazimierz głosił pogląd, że całe ziemskie życie zostało tak skomplikowane nie po to, żeby coś osiągnąć (a przecież wobec Kostuchy wszyscy jesteśmy równi), a żeby jak najciekawiej umilić sobie oczekiwanie Końca, a strach ludzi przed Ostatecznym co prawda istnieje, ale zostaje ukryty, tłumiony.
Kazimierz po jakimś czasie zrozumiał sens usłyszanych słów. Potarł prawą dłonią oczy i zaczął rozglądać się wokoło. Najwidoczniej promienie słoneczne były dla niego jedynie mirażem, zorientowawszy się dokładniej w panującej tymczasowo w tym miejscu pogodzie. Nieważne, grabarz lubił burzę. Przyprawiała go o wiele pozytywnych uczuć. Tych jednak nie było zbyt wiele, nad jego umysłem górował strach. Nie obawiał się jedynie o swoje życie... a co z cygarami?! Są sensem jego życia, nie mówiąc jednak o pochówku zmarłych. Boże, jak on to kochał... miał nadzieję, że znajdzie jakąś łopatę i wykopie parę głębokich dołów. Jego umiejętności mogły się przydać chociażby do stworzenia latryny. Albo „lodówki”, w której chowaliby żywność, chroniąc ją przed gorącem. Kazimierz aż uśmiechnął się na samą myśl. Jakoś tak wyszło, że uśmiech nie zaistniał jedynie w jego duszy. Był widoczny również na obliczu starszego mężczyzny, z czego nie zdawał sobie raczej sprawy.
Teraz wszystko zadziało się bardzo szybko. Praktycznie w mgnieniu oka Kazimierz pojawił się przed mężczyzną, dokładnie studiując jego aparycję. Co prawda nie był nastolatkiem, ale z całą pewnością był młodszy od pana Konarskiego o wiele lat. Grabarz nie mógł pogodzić się z tym, że jego ciało jest już tak stare, ale wierzył w reinkarnację, wiedział że ciało ludzkie odbudowuje się nieustannie, tego typu poglądy utrzymywały go przy życiu. Kto wie, może właśnie to ratowało go przed szaleństwem?
Kazimierz stał i bacznie przyglądał się sylwetce nieznajomego. Kiedy widział go z daleka, ten machał rękami jak jakiś wariat. Co mogło mu to dać? Może sądził, że jego słowa nie będą usłyszane, więc zwróci na siebie uwagę wymowną gestykulacją? Konarski nie mógł mu się dziwić. Stał tak naprzeciwko niego i wydmuchiwał dym z płuc, z wyrazem twarzy który zdawał się mówić „no co tak stoisz, weź, musimy zacząć współpracować!”. Uśmiechnął się z lekka, uśmiech ten nadał nieco przyjemnego wyrazu jego naznaczonym marszczkami obliczu.
- Dobra, nie stójmy tu jak jacyś durnie, synku. Może rozejrzymy się i poszukamy jakichś innych ludzi? - złapał się na tym, że wypowiedział te słowa po polsku. Ah, tyle czasu minęło od chwili opuszczenia rodzinnych stron, a on nadal czynił podobne pomyłki... uśmiechnął się przepraszająco, wziął kolejnego bucha, by zaraz potem powiedzieć to samo, tyle że po angielsku. Właściwie wciąż rozpamiętywał swoją, wynikłą z czystego przyzwyczajenia pomyłkę, mimo że nie płacze się nad rozlanym mlekiem. Nie mógł być jednak pewien, czy nieznajomy na pewno rozumie najpopularniejszą w tych czasach mowę. Kazimierz liczył jednak, że dogadają się i uda im się coś ustalić.
- Ah, gdzie moje maniery! - ponownie uśmiechnął się pogodnie. - nie przedstawiłem się, jestem Kazimierz. Kazimierz Konarski. A pan...? - włożył cygaro do ust i podał mu zdrową dłoń. Spojrzał wymownie na mężczyznę, by już po chwili zmienić temat rozmowy, jakby zupełnie zapomniał, o czym mówił te kilka chwil temu. - właściwie, to... wie pan może co się stało? To chyba był jakiś wypadek, prawda? A tym bardziej... - podrapał się dłonią po głowie, tą samą, w której dzierżył cygaro. Nie było innej rady, palce drugiej były po prostu nie do użytku. Rozejrzał się wokoło (jakby mógł znaleźć w zasięgu wzroku jakichś innych ludzi, co było jednak dość prawdopodobne), przybliżył się do nieznajomego o kolejny krok i wyszeptał:
- Zamach... tak, to był zamach! Na pewno. Niemcy podpisali akt kapitulacji, ale i tak napastują Polskę. Inne kraje robią to względem innych państw... to więcej niż pewne. Możliwe, że już wkrótce się tu pojawią. Do tego czasu musimy znaleźć innych ocalałych, opracować plan działania... i wyznaczyć dowódcę, rzecz jasna! – spojrzał wnikliwie w jego oczy. - mówię panu, na pokładzie musieli być jacyś wrogowie, pewnie podstawili jakąś bombę, a potem opuścili samolot, skacząc na spadochronach.
Powrót do góry Go down
Riley Marlowe


Riley Marlowe
https://wyspa.forumpolish.com/t313-riley-marlowe?nid=1#3568 https://wyspa.forumpolish.com/t319-you-re-gonna-be-the-one-that-saves-me#3573 https://wyspa.forumpolish.com/t318-riley-marlowe#3571
Dane osobowe :
wybyłem ze Stanów i gonię za nieznanym już piąty rok. {25-letni podróżnik}

Znaki szczególne :
blizny tudzież znamiona tajemniczego pochodzenia; odstające uszy; marsowe spojrzenie; pokaźna postura (198 centymetrów wzrostu).

Stan zdrowia :
wory pod oczami; kolekcja siniaków we wszystkich kolorach tęczy; rozcięta warga; przypalony policzek; nudności; ból brzucha.

Punkty :
145


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyNie Wrz 20, 2015 5:47 pm

Los bywał przewrotny. Wszystko, co Marlowe robił przez ostatnie pięć lat, można sprowadzić do jednego – do ucieczki. Wędrówki zagubionego dziecka we mgle, które nie ma pojęcia, co czeka na niego za zakrętem czasu. Z uporem godnym stuprocentowego masochisty zadawał sobie ból na różne sposoby – a pokonywanie trudności traktował jak drogę ku oczyszczeniu. Stronił od ludzi, odpychał ich samym spojrzeniem, niechętnie pozostawał jednym z ogniw łańcucha społeczeństwa. Potrzebował samotności, by poukładać sobie swoje życie bez zbędnego pośpiechu i zagłuszającego wszechspokój duszy terkotania niepotrzebnych u jego boku istot. W przeciągu całej podróży nigdy jednak nie udało mu się poczuć tak samotnym jak zaledwie przed chwilą, kiedy jeszcze tajemniczy osobnik nie zdążył odpowiedzieć na okrzyki Riley’a - desperacką próbę, by ktoś zwrócił na niego uwagę; nagłą potrzebę obcowania z drugim człowiekiem.
Paradoksalnie – w tym momencie – gdy niemal osiągnął stan, o którym cały czas tak bardzo marzył, poczuł cholerną ulgę, że jednak na plaży na krańcu świata znalazła się inna ludzka istota. Lorgan wbił wzrok w migoczącą na przykrytym całunem ciemności horyzoncie niewyraźną plamę, z każdą sekundą pulsującą coraz wyraźniej; z każdą sekundą rozrastającą się.
Wkrótce tuż przed nim pojawił się dość wysoki mężczyzna o twarzy naznaczonej przemijaniem czasu (świadectwo plątaniny zmarszczek, dodającej przybyszowi dostojności). Marlowe mógłby przysiąc, że widział go na pokładzie samolotu – zwrócił wtedy uwagę na zamglone spojrzenie staruszka (zawsze zastanawiał się, jaka historia kryje się za tak dojrzałym spojrzeniem – jak patrzy się na świat oczami, które prawdopodobnie widziały już zbyt wiele).
Riley uśmiechnął się do mężczyzny w ramach powitania – w tym grymasie zawarł też szczyptę niedopowiedzeń; dodatkowego ładunku emocjonalnego, który sprawił, że nie było to kurtuazyjne, lecz szczere i do cna prawdziwe.  Jednakże wyraz twarzy blondyna szybko się zmienił, gdy nieznajomy wziął go z zaskoczenia, przytłaczając wiązanką bliżej niesprecyzowanych szelestów. Brzmiało to podobnie do rosyjskiego, ale czysto intuicyjnie powiedziałby, że linia melodyczna rosyjskiego jest nieco inna. Z pewnością jednak ten język należał do grupy języków słowiańskich
Pokręcił głową, by zasygnalizować mężczyźnie, że nie zrozumiał ani słowa, aczkolwiek okazało się, że na szczęście mogą sobie darować porozumiewanie się za pomocą gestykulacji, bo następne zdanie zostało już wypowiedziane po angielsku.
- W tych warunkach atmosferycznych to chyba nie ma większego sensu, ale też jestem za tym, żeby spróbować. Może rozdzielimy się dosłownie na chwilę i pójdziemy w przeciwnych stronach wzdłuż plaży? Ja na wschód, a pan na zachód… powiedzmy… jakieś dwieście pięćdziesiąt kroków, a potem zawrócimy, żeby wrócić do punktu wyjścia. I spotkamy się tutaj? – w ten sposób każdy z nich przeszedłby niemal dwieście metrów i mogliby się zorientować, czy przypadkiem przynajmniej w pobliżu nie ma jeszcze jakiejś osoby. Rozdzielając się, zaoszczędziliby też trochę czasu.
- Miło mi – odparł mechanicznie. Faktycznie, sam również zupełnie zapomniał o tym, że teoretycznie wypadałoby się przedstawić. Casimish… Nazwiska nie był w stanie powtórzyć, bo za bardzo skupił się na egzotycznie brzmiącym imieniu, w którym zabawnie szeleściły głoski. – Riley Marlowe. Żaden pan, wystarczy Riley, ja… - urwał w pół zdania, gdy w porę ugryzł się w język nim dodał, że nie jest jeszcze taki stary, żeby zwracać się do niego per pan. Cóż, taktowny jak zawsze.
Gdy Kazimierz skończył już dzielić się swoimi spostrzeżeniami na temat teorii spiskowej, Marlowe przeczesał dłonią przemoczone, zbite w strąki włosy, dając sobie chwilę na zastanowienie się, jak na to zareagować.
- Nie mam pojęcia, co się stało -  odpowiedział jedynie na pierwsze pytanie, ignorując pozostałe słowa, które wypowiedział Konarski. Raczej nie uśmiechało mu się dywagowanie na temat przyczyny katastrofy lotniczej.
Powrót do góry Go down
Kazimierz Konarski


Kazimierz Konarski
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
75 lat, grabarz, Polak

Znaki szczególne :
Palce lewej dłoni wiecznie oplatające cygaro, ręce dość często umorusane ziemią, zadumana mina i zamglone spojrzenie

Punkty :
137


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPon Wrz 21, 2015 8:32 pm

Kazimierz zamyślił się na dłuższą chwilę, ponownie pociągając dym z cygara. Starał się nie dmuchać nowemu znajomemu w twarz wiedząc, że tego typu zachowanie nie należy do najgrzeczniejszych, więc w chwili, gdy wypuszczał go z płuc, po prostu odwracał głowę. Co prawda słuchał go z najwyższą uwagą, ale (przynajmniej początkowo) nie odpowiadał na propozycję planu, który był zresztą bardzo dobry. Uznał, że na chwilowe rozejście się będzie jeszcze odpowiedni moment, teraz wolał porozmawiać z mężczyzną, który przedstawił mu się jako Riley Marlowe. Grabarza bolało jednak jedno. Nie wiedział ile mają czasu: sporo, a może niewiele? Ciekawe, co los zaplanował dla pewnych dwóch mężczyzn, którzy poznali się na plaży, po wypadku samolotu, którym obydwaj lecieli. Mieli pewnie różne cele, ale teraz uległo to diametralnej zmianie. Teraz musieli zadbać o znalezienie innych ofiar, jakiejś żywności oraz zastanowienie się, do czego właściwie doszło, że znaleźli się w niepożądanym miejscu. Najlepiej wspólnie, działanie w pojedynkę w takich warunkach nie należało do rozsądnych rozwiązań.
Ponownie wypuścił dym z ust, przyjrzał się mu dokładniej, by po chwili odpowiedzieć. Riley musiał jednak uzbroić się w cierpliwość, jego towarzysz nie należał do osób, które zawierają głos z czystej intuicji czy też pod wpływem emocji. Kazimierz miał w zwyczaju analizować każde słowo – zarówno to, które zrodziło się w jego umyśle, jak i wyrazy usłyszane, najczęściej kierowane do niego samego.
- W porządku – nareszcie to powiedział – w porządku, Riley. Na mnie mów Kazimierz. Możesz... - westchnął głęboko – możesz mieć trudności z wymawianiem mojego imienia. Nie to że nie wierzę w twoje możliwości, broń boże synku, chodzi mi o to, że zdaję sobie sprawę z tego, jakie jest skomplikowane. - strzepnął popiół z cygara środkowym palcem prawej dłoni – jestem Polakiem, wiesz pewnie, Polska leży w centrum Europy, inni mówią że władamy dość trudnym językiem, ale wiesz, ja sam tego nie odczuwam... - spojrzał w niego tym swoim mądrym, doświadczonym wzrokiem - ..ale wiem, że inni owszem. Tak więc, możesz się do mnie zwracać po prostu „Kazik”, będzie ci łatwiej, ale... zresztą, jak chcesz, daję ci wolną kartę.
Pociągnął kolejnego bucha i spojrzawszy na cygaro i zauważając, ile już zdążył wypalić, skarcił się w duchu. Ah, w takim tempie wypali cały zapas w przeciągu kilku dni. Musi się postarać, musi zacząć oszczędzać, w imię swojego uzależnienia. A może uda mu się rzucić ten paskudny nałóg? Nie, nie, uznał, że to nawet nie wchodzi w grę nie uświadamiając sobie, że pozbycie się go znacząco ułatwi sprawę. Kochał palić, to jego sens życia (poza pochówkiem zmarłych), uwielbiał trzymać cygaro pomiędzy palcami bardziej od samego trucia się nikotyną. Dziwne, prawda?
Patrzył z żalem na kończące się cygaro. Mało brakowało, a uroniłby nawet kilka łez. Zdusił w sobie żal, przypominając sobie, że przede wszystkim musi porozmawiać z Rileyem. I zacząć z nim współpracować. Z równie głębokim smutkiem puścił peta, który sprytnie ukrył się w gęstwinie ziarenek jasnego piasku. Już po raz kolejny westchnął głęboko, powoli podniósł głowę i wbił swoje spojrzenie w nowego towarzysza, blado się uśmiechając.
- Zgoda. - uniósł powoli dłoń, by po chwili wskazać nią kierunki. - ja idę tędy, ty, synku, tędy. Zgoda? - opuścił rękę i nie czekając na odpowiedź czy też jakąkolwiek inną reakcję ze strony Rileya, ruszył w wyznaczonym sobie kierunku. Szedł powoli, dokładnie się rozglądając. Właściwie robił to za każdym razem, kiedy stawał, a zatrzymywał się praktycznie co chwila. Ale to nie wszystko. Oprócz wnikliwych obserwacji obrazu, skupił się również na dźwiękach. Wiadomo, że z daleka można usłyszeć coś, czego oko nie dostrzeże. Dlatego skupiał się na obydwu zmysłach, chcąc znaleźć kogokolwiek, kto jeszcze żył, komu mogliby pomóc i kto pomoże im. Mimo że Kazimierz nie przepadał za tłumami, byłby zdecydowanie zadowolony, gdyby mógł działać w towarzystwie sporawej gromadki ludzi. W zaistniałej sytuacji było to wręcz konieczne.
Nie wiedział, ile kroków uszedł. Kilkanaście, kilkadziesiąt, a może setki bądź tysiące? Tak czy owak, był już daleko od pana Marlowe, więc rozejrzał się tylko jeszcze wokół własnej osi, krzyknął „halo, jest tam kto?” dwa razy, odczekał kilka kolejnych chwil oczekując odpowiedzi. Niestety, nie otrzymał jej, więc ruszył w przeciwnym kierunku, zawiedziony. Co jak co, ale ilość przeżytych lat dała o sobie znać. Kompletnie wyczerpany Kazimierz, kiedy tylko znalazł się w miejscu, gdzie obaj mężczyźni mieli spotkać się ponownie, usiadł powoli na piasku i z wielkim bólem, a zarazem ulgą wyprostował nogi i wymasował delikatnie stare kolana. Nie patrzył się do przodu, więc nie mógł wiedzieć, czy jego nowy towarzysz wrócił z „misji”, jakiej podjęli się oboje mężczyźni. Z nudów chwytał garstki piasku i przesiewał go między palcami. Dotknął instynktownie kieszeni koszuli, gdzie trzymał cygara wraz zapalniczką. Nie, nie teraz, przed chwilą paliłeś, musisz oszczędzać, powtarzał sobie w duchu, najwidoczniej walcząc ze sobą.
Powrót do góry Go down
Riley Marlowe


Riley Marlowe
https://wyspa.forumpolish.com/t313-riley-marlowe?nid=1#3568 https://wyspa.forumpolish.com/t319-you-re-gonna-be-the-one-that-saves-me#3573 https://wyspa.forumpolish.com/t318-riley-marlowe#3571
Dane osobowe :
wybyłem ze Stanów i gonię za nieznanym już piąty rok. {25-letni podróżnik}

Znaki szczególne :
blizny tudzież znamiona tajemniczego pochodzenia; odstające uszy; marsowe spojrzenie; pokaźna postura (198 centymetrów wzrostu).

Stan zdrowia :
wory pod oczami; kolekcja siniaków we wszystkich kolorach tęczy; rozcięta warga; przypalony policzek; nudności; ból brzucha.

Punkty :
145


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPią Wrz 25, 2015 1:41 pm

W przeciwieństwie do statystycznego Amerykanina wiedział, że gdzieś tam za siedmioma górami i morzami istnieje dumny, polski naród na gęsto zbroczonej krwią ziemi. Gdy Lorgan usłyszał, że Kazik jest Polakiem… Cóż, pierwsze skojarzenie dotyczyło oczywiście drugiej wojny światowej, ale nie będzie przecież poruszał tak ciężkiego tematu po pięciu minutach znajomości. I to jeszcze znajomości z osobą, która chwilę wcześniej zaczęła mówić coś o światowym spisku; o jakimś trwającym konflikcie. Mógłby pójść o zakład, że staruszek rozgadałby się zanadto, a wtedy z plaży zeszliby dopiero po dłużej chwili. Dlatego skwitował jego wypowiedź nieco inaczej.
- Jest pan szczęściarzem. Nigdy nie byłem w Polsce, ale od znajomego słyszałem, że macie tam najlepszy alkohol i najpiękniejsze kobiety. A… pierogy z borówkami to niebo w gębie – jeszcze nigdy nie uprawiał smalltalku w takich warunkach. Trochę zakrawało mu to o absurd, więc po prostu oddalił się od Kazimierza czym prędzej, gdy tamten przystał na jego propozycję. Pogadankę o kulinarnych rozkoszach z kraju Walensy mogą przecież zostawić sobie na później – gdy przybędzie już jakaś ekipa ratunkowa.
Wystarczy tylko przetrwać tę pieprzoną burzę. Potem powinni ich znaleźć bez trudu. Muszą mieć przecież jakieś supernowoczesne technologiczne cuda, które pozwolą zlokalizować, gdzie znajdował się samolot tuż przed katastrofą.
Riley skupił się na odliczaniu kroków. Z na wpół przymkniętymi oczami brnął przed siebie, zagrzebując się w nieprzyjemnie chłodnym i wilgotnym piasku. Zgarbił się, a ręce skrzyżował na klatce piersiowej, starając się odgrodzić od deszczu, ale zbyt wiele to nie zmieniło. Skutecznie ignorował ból brzucha, koncentrując się przede wszystkim na usilnym wypatrywaniu ludzkiej sylwetki. Gdy doszedł do dwustu pięćdziesięciu, zatrzymał się i krzyknął jeszcze w eter czy ktoś tu jest? – aczkolwiek żadnej odpowiedzi nie usłyszał. Nikogo też nie zauważył – zresztą było tak ciemno, że trudno się dziwić. Pewnie i tak musiałby się o kogoś potknąć, żeby odnotować jego obecność.
Obrócił się więc o równe sto osiemdziesiąt stopni, by wrócić do Konarskiego. Czuł się lekko zrezygnowany i zaniepokojony. Podświadomie liczył chyba na to, że znajdzie Scarlett. Pocieszał się jednak tym, że trajektoria lotu spadających osób jest mu obca, więc może po prostu trzeba poszerzyć przeszukiwaną przestrzeń? Istniała chyba taka możliwość, że spadła kilkanaście metrów dalej i znajduje się teraz gdzieś w, chociażby, lesie, prawda?
- Też nie znalazłem nikogo… – podsumował swoją krótką wyprawę, gdy zrównał się z Kazikiem. Konarski nie musiał mu mówić, że nie zobaczył żadnej osoby – było to przecież dość oczywiste, skoro stał w miejscu i bawił się… cygarem? Hm, ciekawe, jak zamierza go odpalić… Marlowe obrzucił cudeńko staruszka pożądliwym spojrzeniem. Oddałby sporo, by móc w tym momencie dorwać się do swojego bagażu i wypalić nerwowo fajkę.
- Może lepiej schowajmy się w lesie i przeczekajmy burzę? – z braku laku to chyba wydało się najrozsądniejsze. Wprawdzie byli już przemoczeni do suchej nitki, ale zostanie na plaży wydawało się równoznaczne z przyzwoleniem na popieszczenie piorunem czy czymś równie przyjemnym.
Powrót do góry Go down
Prudence Felini


Prudence Felini
https://wyspa.forumpolish.com/t339-prudence-felini https://wyspa.forumpolish.com/t342-prue-felini#4306 https://wyspa.forumpolish.com/t341-prue-felini
Dane osobowe :
26 lat || Włoszka || Zawodowa pięściarka

Znaki szczególne :
rozbudowana sylwetka, blizna na ramieniu po wypadku, blizna na dolnej wardze, tatuaż na nadgarstku "joy"

Ubiór :
obcisłe, ciemne jeansy podarte na lewym kolanie; czarna bluzka na grubych ramiączkach; długi sweter, mocno porozdzierany w szarym kolorze; sportowe buty za kostkę; złoty łańcuszek z krzyżykiem; kilka rzemyków zawiązanych na nadgarstku

Stan zdrowia :
mocno stłuczony prawy łokieć, poobijane całe plecy, krew płynąca z nosa, dziesięciocentymetrowa, płytka rana na brzuchu, poparzenie zwierzchniej części lewej dłoni;

Punkty :
113


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPią Wrz 25, 2015 9:20 pm

/początek zabawy

Chciała się podnieść. Podźwignąć swoje obolałe ciało na pozdzieranych ramionach, które siarczyście ją piekły, ale nie miała odpowiednio dużo siły. Wiedziała, była pewna, że wystarczy kilka ruchów jej dłoni, by odklepać walkę i poddać się. Trzy uderzenia w matę. Tylko trzy. A później zajmie się nią cały sztab lekarzy, którzy jedynie czekają na to, by do niej podbiec i otrzeć jej twarz z cieknącej krwi. Krew; czuła w ustach jej żelazny smak. Policzek również zalewał się ciepłą cieczą, która zdążyła już zastygnąć w okolicach nosa i stworzyć pokaźnych rozmiarów strup.  Przegrała. Nie była wstanie samodzielnie się podnieść. Potrzebowała pomocy. To jedno z najgorszych odczuć, jakie człowiek może doświadczyć. Bezsilność, przerażająca niemoc, która przejmuje kontrolę nad całym ciałem, dosłownie je paraliżując. Oddychała powoli, jakby wiedziała, że wzięcie zbyt dużego haustu powietrza wywoła silny ból w obolałej klatce piersiowej. Oczy wciąż miała zamknięte. Nie traciła energii na ich otworzenie. Za to resztkę, która w niej pozostała, chciała wykorzystać do trzech ruchów ręką. Tylko trzech.
Machnęła lewą dłonią, ale jedyne co poczuła, to opór powietrza. Nie trafiła w ring. Machnęła po raz drugi, ale ponownie nie napotkała żadnej przeszkody. Zalała ją fala irytacji. Ktoś powinien był zauważyć, że przez dłuższy czas się nie podnosi. Ktoś powinien jej pomóc.
Przez krótką chwilę zastanawiała się nad tym czy wciąż żyje, czy może umarła… lub, co gorsza, znów zapadła w śpiączkę. Nieprzyjemne myśli spowodowały, że gwałtownie otworzyła oczy. Ukazał się jej obraz, którego się nie spodziewała. Drzewa. Już po pierwszym spojrzeniu mogła stwierdzić, że były egzotyczne, bardzo różniące się od tych, które rosną w amerykańskich parkach. Zamrugała kilkukrotnie, by odzyskać jasność umysłu. Poruszyła nogą i właśnie wtedy zorientowała się, że wisi.
Zamarła w bezruchu. Znajdowała się jakieś siedem metrów nad ziemią. Pod opuszkami palców poczuła twardą fakturę popękanej kory, kiedy kurczowo chwyciła się gałęzi. Jej oddech niepewnie przyspieszył. W dzieciństwie niejednokrotnie wspinała się na drzewa, które rosły w ogrodzie, ale od tamtych dni minęło już wiele czasu. Chciała się ruszyć. Zaczęła wiercić się na konarze, ale zaraz syknęła z bólu, gdyż intensywnie zapiekła ją rana na brzuchu. Odruchowo chciała jej dotknąć. Niestety gdy mocniej szarpnęła ręką, poczuła opór, uniemożliwiający jej ruch. Podniosła wzrok i spostrzegła, że poły jej długiego swetra zaplątały się w mniejsze gałązki. Jej mobilność była mocno ograniczona.
- Cholera – zaklęła głośno i zaraz splunęła, bo do jej ust wkradło się kilka kropel krwi. I choć była przyzwyczajona do jej żelaznego smaku, nie znosiła go.
Zamilkła. Usłyszała szum drzew i deszczu. Od kropel wody osłaniały ją gęste liście i jedynie nieliczne spadały na jej ciało.
Wzięła głęboki oddech i mocno szarpnęła ramieniem. Materiał swetra zaczął pękać, aż w końcu rozerwał się. Jego niewielka część zawisła między gałęziami, ale Prue wreszcie mogła się poruszyć. Ostrożnie zbliżyła się do głównego pnia. Mimo iż nie cierpiała na lęk wysokości, przeraziła się, kiedy spojrzała w dół. Coraz intensywniejszy deszcz sprawił, że kora stała się ślizga. Nie czuła się pewnie. Miała wrażenie, że od widowiskowego upadku dzieli ją jeden fałszywy krok. Adrenalina, którą poczuła, całkowicie ją otrzeźwiła. Nie doznawała nawet nieprzyjemnych skutków zbyt dużej ilości alkoholu, którą wczoraj wypiła. Teraz był to chyba jej najmniejszy problem, aczkolwiek skutecznie zaprzątał jej myśli. Przywarła mocno do drzewa i zaczęła szukać drogi, którą mogłaby dostać się na dół. Chciała poczuć stały grunt pod nogami. Ciemność skutecznie utrudniała jej obserwację.
- Jest tu ktoś? – rzuciła cicho. Ledwie sama słyszała swój głos. - Jest tu ktoś? – krzyknęła. Obawiała się jednak, że deszcz skutecznie ją zagłusza i nawet gdyby ktokolwiek znajdował się w pobliżu, nie usłyszałby jej wołania.
Powrót do góry Go down
Riley Marlowe


Riley Marlowe
https://wyspa.forumpolish.com/t313-riley-marlowe?nid=1#3568 https://wyspa.forumpolish.com/t319-you-re-gonna-be-the-one-that-saves-me#3573 https://wyspa.forumpolish.com/t318-riley-marlowe#3571
Dane osobowe :
wybyłem ze Stanów i gonię za nieznanym już piąty rok. {25-letni podróżnik}

Znaki szczególne :
blizny tudzież znamiona tajemniczego pochodzenia; odstające uszy; marsowe spojrzenie; pokaźna postura (198 centymetrów wzrostu).

Stan zdrowia :
wory pod oczami; kolekcja siniaków we wszystkich kolorach tęczy; rozcięta warga; przypalony policzek; nudności; ból brzucha.

Punkty :
145


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPon Wrz 28, 2015 11:53 am

Riley ruszył przed siebie, za punkt odniesienia obierając sobie przebijające się przez zgęstniałą ciemność wierzchołki drzew. Przedzieranie się przez wszechobecną czerń było czynnością maksymalnie wyczerpującą – musiał stawiać kroki, duplikując czujność, by nie zrobić sobie czegoś jeszcze. Ból brzucha i parzący go policzek całkowicie mu wystarczą, podziękuje za jakieś dodatkowe atrakcje.
Liczył na to, że parasol z zielonych koron zapewni im poczucie bezpieczeństwa; stanie się choć na chwilę ostoją, w której będą mogli złapać oddech; przycupnąć gdzieś, aby dać pobolewającym mięśniom czas na regeneracje. Nie zamierzał też oddalać się zbytnio od plaży, żeby zminimalizować ryzyko napotkania jakiegoś mało przyjaźnie nastawionego zwierzęcia w liczbie jednego lub tuzina. W jego mniemaniu był to plan idealny.
Gdy w końcu znalazł się na linii drzew, jedynie przypadek sprawił, że akurat w tym momencie Prudence postanowiła zorientować się, czy kogoś nie ma w pobliżu. Usłyszał jej przytłumiony odgłosami burzy krzyk, dochodzący gdzieś z góry. I choć z początku stwierdził, że coś mu się przesłyszało albo, co gorsza, jest z nim naprawdę źle, bo ma zaczyna majaczyć... (w końcu wydawało się niemożliwe, żeby jakaś osoba tkwiła na szczycie pokaźnych rozmiarów drzewa w samym środku burzy…) To jednak po chwili przyszło mu na myśl, że może ten nieszczęśnik wcale nie szukał schronienia w najgłupszym możliwym miejscu, lecz znalazł się tam wbrew własnej woli. Mniej więcej w tym momencie niebo pomalowało się na jaśniejszy odcień wyładowaniem elektrycznym.
Zadzierający głowę do góry Riley z wrażenia aż cofnął się dwa kroki do tyłu.
- Ja pierdolę… – wyrwało mu się, a wyraz niedowierzania wymalował się na jego twarzy. Więc to jednak nie były omamy słuchowe. Wprawdzie miał tylko ułamek sekundy, by przyjrzeć się niecodziennemu widokowi, ale to wystarczyło – zorientował się przynajmniej mniej więcej w sytuacji.
- Jestem tutaj, słyszysz mnie? – krzyknął tak głośno, że miał wrażenie, iż zdarł sobie gardło. Zaczął gorączkowo myśleć, jak pomóc osobie siedzącej na drzewie. Ściągnięcie jej z takiej wysokości… Jedyne, co przyszło mu do głowy, to znalezienie jakieś szerokiej płachty do zamortyzowania upadku. Ale skąd niby ma ją wziąć?
Zaczął rozglądać się wokół siebie (na tyle, na ile pozwoliły mu warunki, oczywiście), licząc na łut szczęścia. Być może w pobliżu znajdowało się coś, co mógłby wykorzystać do swojej pierwszej w życiu akcji ratunkowej?
Powrót do góry Go down
Kazimierz Konarski


Kazimierz Konarski
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
75 lat, grabarz, Polak

Znaki szczególne :
Palce lewej dłoni wiecznie oplatające cygaro, ręce dość często umorusane ziemią, zadumana mina i zamglone spojrzenie

Punkty :
137


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyPon Wrz 28, 2015 5:24 pm

Psieplasiam że krótko. :c

- Dobrze pan słyszał – puścił oczko – ale zaraz... - zamyślił się ponownie na dłużą chwilę, drapiąc się ręką po pochylonej głowie. Mogło się zdawać, że wpatruje się w piasek, albo czegoś szukał, wytężając przy tym wzrok, który, przez wzgląd na wiek Kazimierza, nie mógł być najlepszy. - ale zaraz, już coś ustaliliśmy. - zaczął powoli podnosić głowę, by wbić swoje zamglone spojrzenie w swego towarzysza – ustaliliśmy, że będziemy się do siebie zwracać na „ty”, nieprawdaż?
Był dumny, że Riley tak pochlebnie wypowiadał się o polskim narodzie. Konarski przeczuwał jednak, że Marlowe słyszał o kraju grabarza również niezbyt przyjemne rzeczy, ale nie wspominał o nich. Nie mógł mu się dziwić. Na pewno chciał być miły, na pewno chciał zdobyć jego sympatię, zwłaszcza jeżeli oboje będą walczyli o przetrwanie. Nie chodziło tylko o to. Kazimierz był od niego o wiele starszy, a takim jak on należy się szacunek. Chociażby taki nieznaczny, chociażby jego namiastka. Ale jednak. Tymczasem mężczyźni postanowili wdrożyć w życie plan, by rozdzielić się na tę krótką chwilę, by zorientować się, czy byli tutaj sami. Po jakimś czasie, kiedy Kazimierz siedział spokojnie na piasku, bawiąc się jego sypką konsystencją, dwoje mężczyzn spotkało się ponownie. Niestety, żaden z nich nie tryskał radością. Oboje wrócili sami, bez żadnych innych ofiar wypadku przy swoim boku. Żaden nie mógł pochwalić się temu drugiemu, że gdzieś tam leży jakaś nieprzytomna osoba. Byli skazani tylko na siebie. Nawet Riley nie znalazł tamtej kobiety. Przecież, zanim się poznali, ten nawoływał jakieś imię. Jak to było? „Scarlett”? Chyba tak, ale nie mógł być pewien. Spojrzał smutno na swojego towarzysza. Kobieta, dziewczynka bądź małe dziecko, wszystko jedno, musiała być dla niego kimś ważnym, skoro wzywał ją w takiej desperacji. Grabarz ponownie odczuł zazdrość. Riley chociaż miał dla kogo walczyć o własne życie, miał o kogo się troszczyć... a Konarski nie. Był sam jak palec, ukojenie w swej samotności znajdywał jedynie w cygarach oraz pochówku zmarłych. To dość smutne, ale prawdziwe.
Ah ten deszcz... dobrze że zdążył wypalić cygaro, gdyż krople deszczu mogły nagle zwiększyć swą częstotliwość. Dość często bywał w sytuacji, w której niespodziewana kropla wody z nieba gasiła żar zwiniętych liści tytoniu. Wstał powoli, nie spiesząc się, jak to miał w zwyczaju. Dziwne, że taki dziadek jak on nadal był w stanie kopać poświęcone do pochówku doły, i to w zaskakująco szybkim tempie.
- Zgoda – odpowiedział – należałoby gdzieś się schować... byle nie pod drzewem, to niebezpiecz... - nie zdążył dokończyć. Najwidoczniej i do jego uszu dotarło czyjeś, z początku znacząco przytłumione przez odgłosy aktualnej pogody, wołanie. Nim starzec zdążył jakkolwiek zareagować, Riley najwidoczniej już nawiązał wstępny kontakt z kobietą, która chyba utkwiła na drzewie. No tak, z pewnością należała do społeczności płci pięknej, o czym świadczył jej głos, który cudem został zarejestrowany w umyśle Kazimierza. Oparłszy dłonie na biodrach, spojrzał górę, by następnie przenieść spojrzenie na Rileya. Ten najwidoczniej chciał uratować kobietę. Konarski nie dziwił mu się, w sumie nasz grabarz zaczął myśleć w podobny sposób, co jego towarzysz. Podszedł do niego powoli, a położywszy mu dłoń na ramieniu, wyszeptał coś do ucha.
- Synku, co chcesz zrobić? Co masz w planach? Powiedz, ja pomogę.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 EmptyWto Wrz 29, 2015 12:33 am

Burza najwyraźniej powoli zaczynała przechodzić. Grzmoty cichły, a kolejne błyskawice już się nie pojawiły. Ciężkie krople deszczu również zaczęły się jakby przerzedzać, by po chwili zmienić się już w tylko delikatną mżawkę, jakby chwilę wcześniej nie bombardowały wszystkiego, co znalazło się na ich drodze. Świeżość, charakterystyczny poburzowy zapach… To wszystko mogli odczuć rozbitkowie, szczęśliwi, że udało im się jakoś przetrwać wichurę. Wiatr poruszał delikatnie listkami pobliskich drzew i krzewów, zaś fale szumiały spokojnie gdzieś w oddali. Zapadła praktycznie całkowita cisza. Cisza nie przed burzą, lecz już po niej. Kiedy ocaleni spojrzeli na niebo, mogli zauważyć, że stopniowo zaczyna ono jaśnieć, a dookoła rozwidnia się. Gdyby któreś z nich miało przy sobie w tej chwili telefon z funkcją zmiany godziny według przechodzenia w kolejne strefy czasowe, mogłoby dojrzeć na ekranie godzinę piątą pięćdziesiąt trzy. Czyżby czas leciał aż tak szybko, kiedy zajmowało się ratowaniem siebie, najbliższych, potrzebujących i swego dobytku…?
Coraz bardziej sprzyjające warunki ułatwiły Rileyowi rozglądanie się po plaży, na której nie mógł się jednak spodziewać zbyt wielu rzeczy. Wyraźnie już ktoś przed nim sprawdził co bardziej widoczne zakamarki, oznaczając też ciała zmarłych, które musiał wcześniej sprawdzać. Mężczyzna nie mógł jednak powiedzieć, że szczęście się do niego nie uśmiechnęło, gdyż jego spojrzenie zatrzymało się na plastikowym elemencie w kształcie trapezu, do którego przymocowany był zwój liny – dosyć dobrej i porządnej. Co prawda sam kawałek tworzywa nie miał mu się zapewne do niczego przydać, ale sznur był zawsze czymś pomocnym. Może nie we wszystkich sytuacjach, ale z pewnością w większości. Poza tym wzrok Marlowe przyciągnęła również nienapompowana kamizelka ratunkowa, najwyraźniej pochodząca z rozbitego samolotu, która leżała na piasku cztery metry od niego.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: (3) Piaszczysta Plaża   (3) Piaszczysta Plaża - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
(3) Piaszczysta Plaża
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
 Similar topics
-
» (2) Kamienna Plaża
» (7) Ogromna plaża
» (8) Plaża po zachodniej stronie lasu

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Plaża-