IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(10) Zarośla - Page 2


 

 (10) Zarośla

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySro Sie 19, 2015 10:31 pm

First topic message reminder :

Okolice plaży

Zarosla

Gęste zarośla, sąsiadujące z początkiem lasu.


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Franklin Moran


Franklin Moran
https://wyspa.forumpolish.com/t205-franklin-moran#1124 https://wyspa.forumpolish.com/t207-franklin#1133om https://wyspa.forumpolish.com/t206-franklin-moran
Multikonta :
Felicia

Dane osobowe :
37 lat; pilot; Telfer, Australia

Znaki szczególne :
podłużna, około 5-centymetrowa blizna na lewej piersi, bransoletka z rzemyków ze srebrną zawieszką w kształcie podkowy na prawym nadgarstku, złota obrączka na środkowym palcu lewej ręki

Ekwipunek :
strój pilota

Stan zdrowia :
kilka rozcięć na twarzy, opuchnięcie okolicy narządów intymnych

Punkty :
147


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPon Sie 24, 2015 9:15 pm

To wszystko wyglądało jak sen. A raczej koszmar, z którego mężczyzna naprawdę wolałby się obudzić. Zapach dymu unoszący się w powietrzu, dochodzący z oddali szum morza i delikatna woń słonej wody bynajmniej nie były dla niego kojące. Znalazł się w złym miejscu, wszyscy się znaleźli i choć nie miał pojęcia, którą mieli godzinę, był pewien, iż powinni być już zupełnie gdzie indziej. Jeśli nie w Ameryce, to przynajmniej na pokładzie luksusowego samolotu.
Media zwykły podawać, że samoloty to najbezpieczniejszy środek transportu. Każdego roku na drogach ginęło o wiele więcej osób niż w powietrzu i Franklin również głęboko w to wierzył. W końcu już tyle czasu spędził w przestworzach, jako pilot czy pasażer, tyle razy wznosił się w stronę słońca i bezpiecznie lądował na ziemi. Ufał ludziom, z którymi latał i choć nie zawsze łączyły ich przyjazne stosunki miał pewność, że może powierzyć im swoje życie. Ci ludzie, którzy lecieli z nimi, wchodząc na pokład samolotu musieli mieć tą świadomość, że na te kilka godzin oddają swój los w ręce zupełnie obcych ludzi. Ludzi, którzy zobowiązali się wziąć odpowiedzialność za to, co wydarzy się w ciągu tego ciągnącego się okresu czasu.
Kiedy szedł pomiędzy krzewami, wiedziony kobiecym głosem który, w innych okolicznościach, mógłby przyrównać do syreniego, tylko jedna myśl krążyła mu wokół głowy. Katastrofa. Jedna z tych, o których słyszy się w telewizji. Za każdym razem gdy oglądał reportaż mówiący o kolejnym wypadku, kolejnym samolocie, który spadł z nieba, miał poczucie, że jego to nigdy nie spotka. Wierzył, że jest na tyle dobry i ma na tyle szczęścia, że nie musi się martwić. Być może przecenił sam siebie, być może trójka to jednak za dużo, a może zawiniło zupełnie coś innego, jednak gdy ujrzał siedzącą na ziemi stewardessę dotarło do niego, że tylko jedna rzecz mogła się wydarzyć.
Wyczerpał swój limit szczęścia.
Poczuł to bardziej niż wtedy, gdy przy każdym kolejnym kroku odczuwał ból. Bardziej, niż kiedy czuł metaliczny smak krwi na zaschniętych wargach. Czuł pragnienie, ale starał się nie myśleć o czymś, czego nie mógł mieć. Były rzeczy ważne i ważniejsze, a jego jakże przyziemne potrzeby na pewno nie należały do tych drugich.
- Cały… i zdrowy – zaśmiał się, patrząc to na Sophie to na towarzyszącą jej stewardessę która, jak mu się wydawało, miała na imię Florence. Jednak i to nie było w tej chwili ważne – Dobrze że obie żyjecie, niestety nie widziałem nikogo więcej. Ale skoro jesteśmy my, na pewno przeżył ktoś jeszcze. Nie możemy mieć takiego szczęścia jako jedyny – powiedział, zdejmując ostrożnie marynarkę i podwijając rękawy brudnej koszuli – Dobry pomysł, ja zajmę się barkiem, a później znajdziemy jakiś sposób, żeby Sophie mogła chodzić. Moja twarz w tym momencie stanowi najmniejszy problem. I koniecznie poszukamy innych, którzy przeżyli – powiedział, przysuwając się bliżej rannej stewardessy – Sophie, to może zaboleć, ale postaram się to zrobić szybko – powiedział, po czym chwycił delikatnie jej rękę – Dobra, powiedz mi, co zamierzałaś zrobić kiedy wylądujemy, co? Miałaś kiedyś okazję zwiedzić Los Angeles? - zaczął zadawać jej różne pytania, starając się w ciągnąć ją w rozmowę i odciągnąć uwagę od całej sytuacji. Jego głos był spokojny i ciepły, a on sam uśmiechał się jak gdyby nic się nie stało. Jakby siedzieli na polanie w środku lasu, zamierzając za chwilę otworzyć szampana i zjeść kanapki, które zabrali ze sobą na piknik. Chciał, żeby skupiła się na nim, żeby patrzyła w jego oczy i nie myślała o niczym innym. Wiedział, że nie jest to możliwe. Oni nie byli na wycieczce, to nie był raj a myśli ich wszystkich skupiały się wokół najgorszego scenariusza, jaki ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. Mimo wszystko, po kilku minutach rozmowy, w samym środku wypowiadanego przez Sophie zdania, pociągnął niespodziewanie za rękę dziewczyny, nastawiając jej wybity bark. Potrafił sobie wyobrazić, jak wielki ból musiała poczuć, ale miał cichą nadzieję, że zajęcie jej rozmową trochę go złagodziło – Wszystko w porządku? – zapytał, głaszcząc ją dłonią po plecach i barku, po czym odwrócił się twarzą do Florence – Masz jakieś poważne obrażenia, czy dasz radę chodzić i pomóc mi znaleźć coś, czym możemy usztywnić jej nogi? Jakieś patyki, cokolwiek. Kawałkami ubrań możemy zastąpić opaski czy bandaże – powiedział, ocierając kropelki potu, które skapywały mu z czoła. Gdy spojrzał na swoją dłoń, pokryta była gęstą, czerwoną cieczą. Wytarł ją w białą koszulę.
Koszmar zdawał się trwać. Choć nastawienie barku Sophie zdawało się być sukcesem, nie zamierzał spoczywać na laurach i tryumfować. Nie było z czego się cieszyć, nie było powodów, dla których mogliby świętować. Ich samolot się rozbił, ludzie, którzy byli na pokładzie mogli być martwi, ranni, cierpiący i przerażeni, rozrzuceni po całym tym miejscu, czymkolwiek ono było, prawdopodobnie tracąc nadzieję na to, że nadejdzie jakakolwiek pomoc. A czy zamierzała nadejść? Tego nie wiedział nawet pan Moran, jednak jednego był pewien – on, dwaj pozostali piloci i stewardessy byli tymi, którzy nie mogli się teraz poddać i tymi, którzy powinni walczyć do końca, trzymając wszystko w ryzach i utrzymywać ich na powierzchni, gdy cała reszta powoli zaczynała tonąć. Czuł się bezsilny, nie miał pomysłów, nie wiedział, gdzie zacząć, a jednocześnie ogarniało go poczucie odpowiedzialności i konieczność zrobienia czegokolwiek.
- Ci ludzie nam zaufali – powiedział cicho, podnosząc się z ziemi – Musimy ich znaleźć, musimy im pomóc. Jesteśmy za nich odpowiedzialni. Jeśli nie znajdziemy tu niczego, co pomoże usztywnić twoje nogi, będę cię niósł – zwrócił się do Sophie, przejeżdżając ze zdenerwowania dłonią po włosach – Ale nie możemy siedzieć tu bezczynnie i czekać. Pytanie tylko, którą wybieramy stronę? – spojrzał po twarzach kobiet, mając wrażenie, że bełkocze, a jego twarze nie mają najmniejszego znaczenia. Miał jednak nadzieję, że obu uda się go zrozumieć i w końcu podejmą jakieś konkretniejsze działanie.
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPon Sie 24, 2015 10:15 pm

Sophie słuchała wypowiedzi swych towarzyszy, siląc się na spokojny wyraz twarzy i skupienie nad słowami. Było to jednak na tyle trudne, ponieważ ból przyćmiewał wszystko inne i w głowie tłukło się tylko jedno. Niech to się w końcu skończy!
Poots tak bardzo pragnęła czuć się już normalnie. Normalnie człowiek nie zdaje sobie sprawy jak to jest doceniać choćby sekunde spokoju, między kolejnymi falami bólu. Dopiero gdy on nadciąga, kurczowo łapiemy się ulgi. A tej Sophie nie odczuwała.
Z pochyloną głową, wpatrywała się w ziemię, w którą wbijała palce i starała się wstrzymać ochotę na płacz i skargi. Podniosła spojrzenie na Franklina, który ściągał z siebie marynarkę. Pokiwała głową i westchnęła, rozchylając drżące usta, by odpowiedzieć na pytania pilota. Parę sekund minęło, zanim Sophie zdołała zebrać myśli i ułożyć je w jakąś sensowną wypowiedź.
- Ja tam mieszkam Franklin... - chciała się zaśmiać, ale wyszło to bardzo gorzko i płaczliwie - Poszłabym spać. Spędzić w łóżku kilkanaście godzin. Z książką.. wiesz, tej o której ci mówiłam. O rodzinie Buendii, prześladowanej fatum kazirodztwa... - Sophie zaczęła opowiadać początek powieści, zapewne czekając na znak ze strony Franklina, który miał nastawić bark. i pewnie nikt, jak i ona sama, nie spodziewał się krzyku, który przerwał recenzję książki, jaką kobieta wystawiała.
Może krzyk nie był zbyt głośny, bo Sophie zaraz zacisnęła zęby i zapłakała w stronę ziemi, ale wystarczył aby jej najbliżsi towarzysze wiedzieli, ze nie było to najmilsze doznanie.
W ramach odpowiedzi, pokiwała tylko głową i odetchnęła z niemałą ulgą, bo mimo wybicia i bólu, bark był teraz na swym miejscu. Poots jęknęła, poruszając nim lekko i zaciskając powieki. Będzie dobrze. Teraz chyba już z górki, tak?
- Może plaża? - rzuciła propozycją na dylemat Franklina. To wyjście wydawało jej się najrozsądniejsze, chociaż jak tam Sophie się rozejrzała, to nie miała pojęcia w którą stronę jest plaża. Pokręciła głową nad swym blond myśleniem i zreflektowała się prędko, kiwnąwszy głową przed siebie. Losowo wybrany kierunek, ale nie było czasu na długie zastanawianie się. Gdzie by nie poszli, mogli dotrzeć albo i nie.
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySro Sie 26, 2015 2:50 am

Zrozumiała była panika w takiej chwili. Pewnie sam dostawałbym świra, gdyby nie techniki opanowania, jakie cóż... ...opanowałem. Nieważne jak to głupio brzmi. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak odbiera mnie Felicia. Pewnie pokazałbym swoje ludzkie i przerażone oblicze, jeśli bym znał jej myśli. Tak nie było, więc postanowiłem, że całą energię skupię na chęci pomocy jej. Natomiast moja twarz mogła poczekać, ponieważ nie byłem kimś kto aż tak bardzo przejmował się swoim wyglądem. Nie należałem do tego typu hipsterów menelów, ale daleko było mi do modnisia z żelem w torebce. Miałem inne priorytety. Jak przyjaciele i rodzina... ...moje małe siostrzyczki, które MUSIAŁEM znaleźć, bo MUSIAŁY przeżyć. Innej opcji nie było. Jednak zostawić Cii na pastwę losu nie mogłem, więc wszystko zwaliło się na moją głowę a ja miałem radzić sobie z tym jak mistrz profesjonalista. Bez apteczki w zasięgu wzroku i czegoś do dezynfekcji ran. Jej, moich, może czyichś, żadnych. To nie pocieszało. Potrzebowałem pocieszenia... ...choć Fel bardziej za nim tęskniła.
- Mi cariño, uspokój się. Skoro my żyjemy to inni też żyją. Mieli takie same szanse... ...jak nie większe, bo poprzypinali się pasami i siedzieli. Los nobles - powiedziałem tonem jak do dziecka i tylko na końcu dorzuciłem sarkastycznie. Los nobles... ...szlachta. Klient nasz pan; takie podejście zarządu linii. Pasażerowie byli zobligowani do robienia głupot podczas każdego lotu a obsługa podczas lotu latała latać obsługiwać ich jak banda służących. Ok. Taka praca, ale powinna podczas turbulencji siedzieć. Nie biegać, bo ktoś zignorował ostrzeżenia. - Zrobiłaś ile mogłaś. Podczas katastrofy, gdzie wiem, że nie siadłyście tylko pracowałyście dalej. Ty i dziewczyny... ...mam nadzieję, że wkrótce zobaczymy je całe i zdrowe. Teraz nie obwiniaj się, bo nie masz powodu - odruchowo pogładziłem Sage po głowie. Miała... ...miłe włosy. Dziwna myśl, ale prawdziwa. - Zaraz, chwila, momento - odpowiedziałem i dodałem żarliwe zapewnienie. - Nie wątp w to. Ok? Obiecuję na moją zdolność dez... ...orientacji w terenie, że tak. Wyjdziemy z tego. Nie przejmuj się ani tym, ani szkłem. Zaraz znajdę cokolwiek i odkażę twoje plecy. Potem dam twarz - obiecałem, wstając. Ruszyłem trochę dalej i rozglądałem się. Halo?! Gdzie nasze rzeczy? - HALO, HALO? Jest tu ktoś... ...coś? HA-AALO-O?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySro Sie 26, 2015 11:01 am

Choć krzaki i małe drzewka nie były bardzo wysokie, ot maksymalnie na dwa i pół metra, rosły bardzo gęsto i trudno było zauważyć pomiędzy nimi cokolwiek. Nicolas jednak spoglądał uważnie pod nogi, dzięki czemu był w stanie odnaleźć małą butelkę z wodą, wcześniej nieotwieraną. Niestety, na wodę utlenioną nie mógł liczyć, a jego następnymi znaleziskami były już tylko kawałki metalu i szkła, porozrzucane w zaroślach. On i Felicia mogli też usłyszeć dziwne brzęczenie, jakby nieopodal znajdował się rój owadów.
Gdy pilot zdecydował się ruszyć dalej i krzyknąć, odpowiedział mu męski głos i kilka metrów dalej nasza dzielna załoga odnalazła rozbitków w lesie.

Próby odwrócenia uwagi pomogły tylko w niewielkim stopniu, ból przy nastawianiu barku był tak wielki, że Sophie musiała krzyknąć. Przeszkolenie Franklina sprawiło jednak, że cała operacja przeszła pomyślnie i obyło się bez uciśnięcia tętnicy; sprawność powinna w końcu powrócić, choć ciało mogło być wciąż obolałe.
Stewardessie trudno byłoby poruszać się o własnych siłach, dlatego propozycja pilota musiała wejść w życie. Moran nie miałby siły nieść jej całymi kilometrami, ale na dojście do piaszczystej plaży powinno wystarczyć.


Jeśli chcecie, możecie pisać już w tematach, do których zostaliście skierowani.
Florence poproszę jeszcze o reakcję na poprzedni post MG - czy podnosi i bierze ze sobą znalezisko? (możesz umieścić info na początku postu w innym temacie).
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySro Sie 26, 2015 12:32 pm

Jeśli bliżej się przyjrzeć, słowa Nicolasa były równie logiczne, co całkowicie tejże logiki pozbawione. Oczywiście, nie myślała przy tym o nazywaniu jej jego kochaniem, bo na to nawet nie zwróciła większej uwagi. Gdyby była jakąś rozchichotaną panienką z Australii albo Stanów Zjednoczonych, zapewne zrobiłoby to na niej jakieś wrażenie, zapewne nawet dosyć duże, jednak nią nie była. Poniekąd wychowała się przecież wśród dosyć luźnego podejścia do wszelkiego rodzaju pieszczotliwych słówek i komplementów, ponieważ w jej rodzinnych rejonach sypano nimi jak z rękawa. Zdecydowanie coś było w tych hiszpańsko i portugalskojęzycznych krajach, nie mogła temu zaprzeczyć, bo i jej samej zdarzało się nadmiernie personalnie podchodzić do ludzi. Chociaż to zależało chyba akurat od dnia, jaki miała, bo bywały takie momenty, kiedy zachowywała się wręcz przeciwnie - była oschła i odpychająca w swej skrytości.
Tak czy siak, nie o to jej teraz chodziło. Miała bowiem nieodparte wrażenie, że całkowicie się w tym wszystkim zagubiła. Cała ta katastrofa była w końcu czymś, co nie powinno się wydarzyć. Podobny dystans przebywała już kilkanaście razy, lubiła długie loty i chętnie brała je do grafiku, na tej samej trasie. Za każdym razem obywało się bez turbulencji, a co dopiero czegoś takiego. Trasę tę uważano przecież za coś zupełnie pewnego, samolot zaś był po niedawnym przeglądzie i remoncie, którym chwalił się główny pilot, kiedy dopiero zmierzali do środka. Dotychczas w jakimś sensie wierzyła liniom lotniczym, może nawet trochę nazbyt ślepo, pokładając nadzieję w tym, że wszystkiego dopilnowały. No, wszystkiego w sprawie bezpieczeństwa lotu, którego oni nie mogli ogarnąć. Bo psy... Cóż, wiadomo. Takie sytuacje zdarzały się wręcz nagminnie i już nawet traciła nadzieję, że się to zmieni. Może i była idealistką, ale nie aż taką.
W tej chwili przejawiała nawet bardzo silne skłonności ukierunkowane na zmianę idealistyczności w najzwyklejszy w świecie pesymizm przemieszany z dużą dawką sceptycyzmu. Zupełnie jak nie u niej. Na dodatek zaczęła też popadać w bierność, przyjmując postawę godną najbardziej zrezygnowanego człowieka na świecie, leżąc tak na gołej ziemi, kiedy serce łomotało jej w szalonym rytmie, a gula w gardle rosła z minuty na minutę. Zdecydowanie nie była kimś, z kim należało się teraz zadawać. Sama miała tego pełną świadomość. Wiedziała to właśnie choćby po tym, jak przyjęła pełne nadziei słowa o tym, że skoro oni przeżyli, to inni też mieli szanse - wieksze szanse. Faktycznie podczas turbulencji latała jak szalona, upominając bezrozumnych pasażerów i pomagając tym, którzy rozum mieli, ale jednak tejże pomocy potrzebowali. W tym Nicolas miał pełną rację, choć moment samej katastrofy nadal był dla niej mgliście rozmyty, jednakże co z tego...? Katastrofy lotnicze były skuteczne - to właśnie sobie powtarzała. Jak głupia... Zdecydowanie musiała się pozbierać, jednak jakoś nie była w stanie, świat wirował jej przed oczami - zupełnie niczym jakaś wielka karuzela.
- Mówisz...? - Uniosła głowę z ziemi, zaczerpując przy tym powietrza głęboko w płuca, co poskutkowało suchym kaszlem. Kiedy natomiast już się rozkaszlała, zwyczajnie nie mogła przestać. Kiedy wreszcie jej się to udało, poczuła się wyjątkowo głupio. Nie była w końcu jakoś wybitnie mocno ranna, nie czuła tego nawet, a i Nico nic o tym nie mówił. Wiedziała zaś, że w życiu nie okłamałby jej co do stanu zdrowia, bo w takich warunkach byłoby to skrajnie niepoważne. Obrociła twarz, wycierając sobie krew z niezranionej części policzka. Nie dotykała rany, by na własne życzenie nie dodać sobie jakiegoś wyjątkowo paskudnego zakażenia. Spojrzała także na swego towarzysza, rumieniąc się głupio pod całą swą trupią bladością.
- Przepraszam, powinnam być pomocą, a czym jestem...? Jakąś parszywą zawadą. Serio, zostaw mnie na chwilę i znajdź cokolwiek. Ja się zaraz pozbieram... Chyba. W końcu to nie jest apokalipsa, nie...? - Wychrypiała, kręcąc głową i przełykając ślinę, by choć trochę nawodnić swoje gardło. Zaśmiała się nawet kiepsko na żart o dezorientacji w terenie, machając ręką na mężczyznę, by pacnąć go lekko w ramię. Nie powinna się śmiać w obliczu takiej tragedii, ale zwyczajnie musiała, musiała dodać sobie choć trochę sił psychicznych. Czarny humor był przy tym najlepszym lekarstwem.
- Idź, idź. Ja się stąd chwilowo nigdzie nie wybieram. Poleżę i będę liczyć na to, że nikt nie weźmie mnie za jeżozwierza. - Uśmiechnęła się blado. A kiedy została już sama, słysząc tylko nicolasowe nawoływania, z początku autentycznie delektowała się ciszą i... Bzyczeniem...? Rozejrzała się z niepokojem. Gdzie przepadł Nico? Czuła, że powinni się stąd wynosić.
Powrót do góry Go down
Franklin Moran


Franklin Moran
https://wyspa.forumpolish.com/t205-franklin-moran#1124 https://wyspa.forumpolish.com/t207-franklin#1133om https://wyspa.forumpolish.com/t206-franklin-moran
Multikonta :
Felicia

Dane osobowe :
37 lat; pilot; Telfer, Australia

Znaki szczególne :
podłużna, około 5-centymetrowa blizna na lewej piersi, bransoletka z rzemyków ze srebrną zawieszką w kształcie podkowy na prawym nadgarstku, złota obrączka na środkowym palcu lewej ręki

Ekwipunek :
strój pilota

Stan zdrowia :
kilka rozcięć na twarzy, opuchnięcie okolicy narządów intymnych

Punkty :
147


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyCzw Sie 27, 2015 12:23 am

Moran nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Owszem, wiedział, co powinien robić, jednak pomiędzy tym, jak wypadałoby by się zachować a jak chciał się zachować istniała ogromna różnica. Trzeźwy umysł, spokój i opanowanie, nie okazywanie, że zgromadzone w głowie czarne myśli w końcu zaczną go przerastać… Jeśli chciał, aby przeżyli, aby znaleźli innych, aby dowiedzieli się, co wydarzyło się na pokładzie samolotu i nie postradali zmysłów, kręcąc się wokoło nieznanego im miejsca, musiał zachować spokój. I, szczerze mówiąc, czuł się spokojnie. Nie wiedząc czemu, z czasem zaczął się oswajać ze świadomością, że byli ofiarami katastrofy lotniczej i choć kompletna niewiedza odnośnie przyczyn i tego, czy w najbliższym czasie nadejdzie jakakolwiek pomocy mogły wydawać się nie do zniesienia, on sam czuł się nad wyraz wyciszony. Jakby z każdą kolejną sekundą sytuacja, w której wszyscy się znaleźli, zaczynała być zupełnie normalna, krzewy dookoła jakby znajome i jedynie ból pozostawał uciążliwy, przypominając o tym, iż nie znaleźli się na wakacjach.
Wiedział, że nie jest lekarzem i nie zrobi tego tak, jak uczyniłby to profesjonalista jednak ćwiczył, przeszedł kurs postępowania w tych sytuacjach i znał teorię, która miała poprowadzić go przez nastawienie barku dziewczyny. Nie umiał jednak złagodzić jej bólu i jedyne, co mógł, to odciągnąć jej myśli na inny tor. Szczerze mówiąc wierzył, że mu się to uda. Był w końcu pilotem, szkolili ich na wypadek takich właśnie sytuacji dlatego musiał umieć zapanować nad ludźmi, rozmawiać z nimi i wyciągać pomocną dłoń w tak ciężkiej jak ta chwili. Oczywiście znowu, teoria i praktyka to dwie różne bajki jednak Franklin postanowił sprawić, aby choć raz rzeczywistość nie odbiegała tak bardzo od barwnych opisów w książkach.
Wsłuchiwał się więc w jej słowa, kiwając uważnie głową i zadając coraz to nowe pytania, jednocześnie przypominając sobie o książkę, którą pożyczył od Sophie. Kiedy wydostaną się z tej wyspy będzie to pierwsza rzecz, którą zrobi po powrocie do domu.
- Faktycznie, jak mogłem o tym nie wiedzieć? – uśmiechnął się najweselej jak umiał, nie zwracają uwagi na przeinaczony śmiech, który dobył się z gardła blondynki. Nie było czasu na takie szczegóły.
Widząc ból na twarzy stewardessy poczuł okropny skurcz w żołądku. Ona też nie zasługiwała na to, co ich spotkało. Ta praca miała być przyjemnością, miała dawać jej radość z życia, a tym czasem walczyła z bólem w środku zarośniętego lasu, mając pustkę w głowie i wątłą nadzieję, że za chwilę nad ich głowami pojawi się helikopter szukający samolotu, z którym utracono kontakt podczas jednego z lotów. Powoli podniósł rękę, delikatnie ocierając łzę spływającą jej po policzku, mając nadzieję, że choć trochę podniesie ją to na duchu. Nie wiedział, czy inni piloci żyją, wolał zakładać, że tak, ponieważ w tym wypadku był w jednej trzeciej za nich odpowiedzialny. Musiał więc być jak ojciec, przyjaciel, brat i przywódca, podtrzymywać ich na duchu, dbać o ich zdrowie psychiczne i fizyczne i starać się, aby nie tracili nadziei. Póki nie wiedział, jak wielu pasażerów przeżyło, postanowił zająć się chociażby dwójką stewardess.
- Nie ważne, dokąd dojdziemy. Liczy się to, żebyśmy kogoś znaleźli – powiedział, pochylając się w stronę panny Poots, delikatnie i powoli biorąc ją w swoje ramiona i unosząc do góry. Nie była ciężka, jednak przy osłabieniu i wciąż promieniującym bólu odczuł jej ciężar, nie zamierzając jednak jej puścić. Nie zamierzał także kazać jej iść o własnych siłach, dobrze wiedząc, że nie dałaby rady ustać na nogach – Gotowa? - zwrócił się do Florence, po czym ruszył we wskazany przez Sophie kierunek. Miał nadzieję, że będą tam żywi ludzie.
|zt--->piaszczysta plaża
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyCzw Sie 27, 2015 5:57 pm

- Nie pamiętam samej katastrofy, ale nie... ...chyba. We "World War Z" mieli na pokładzie zombiaka. U nas nie było go... ...znowu chyba - mruknąłem, bo chciałem podnieść na duchu Felicię. Lubiłem czarny humor. Pasował do każdej sytuacji. Swoją drogą my naprawdę przeżywaliśmy apokalipsę osobistą. Tylko nie chciałem by Felicia panikowała jeszcze bardziej. Robiła to wystarczająco a ja musiałem zachowywać spokój. Jakaś moja cząstka chciała móc ile wlezie panikować. Całe szczęście była nieduża i ją powstrzymywałem. - Powiedzmy nie apokalipsie. Ogarniemy się, ok? To nie koniec świata.
W tej pracy jak w innych były wzloty i upadki. Nikt nie mówił, że będzie bezpiecznie. Transport lotniczy uznawano za najbezpieczniejszy, ale nie tak w stu procentach. Wypadki nie były do eliminacji. Wiedziałem jak nikt inny o tym. Mój brat, mój ojciec, moja macocha... ...modliłem się o to, aby siostry żyły i były stosunkowo bezpieczne. Jak ja. Bez nich to by sensu nie miało. Wszystko byłoby bezsensowne, ponieważ zostałbym sam z wyrzutami sumienia. Już miałem takowe w stosunku do pasażerów. Nie wiedziałem czy zwaliła nas na ziemię awaria a może błąd nas... ...trzech pilotów, którzy źle zrobili coś bardzo ważnego. Od początku byłem sceptyczny do dwóch współpracowników zamiast jednego. Niby zbliżony wiek i ranga, ale mniejsze zgranie. To mogło przyczynić się do katastrofy. Targany wyrzutami chciałem stąd ruszyć w poszukiwaniu ocalałych. Ani ja, ani Felicia nie mieliśmy mocnych obrażeń. Mogliśmy pomóc.
- Nie przepraszaj. Każdy może załamać się w takim momencie. Nawet ludzie przeszkoleni - znów poklepałem po włosach Fel. Kilka razy ze sobą prawie flirtowaliśmy, ale teraz mi przypominała młodszą siostrę. Dorcas tak samo zachowywała się, gdy traciła kontrolę nad sytuacją. Totalny chaos psychicznie. - Nie wątpię, że pozbierasz się, mi puercoespín - uśmiechnąłem się pod nosem i pokręciłem głową. Jeżozwierz... ...nim zagięła mnie kompletnie, ale nie stałem i nie śmiałem się, bo mi nie było do śmiechu. Niestety. Ruszyłem zamiast tego rozglądając się. Same śmieci... ...a może jednak?... ...i butelka. Buteleczka właściwie, bo była nieduża. Mimo to nie narzekałem. Chwyciłem ją i wróciłem do Cii szybko. Na dodatek miałem wrażenie, że słyszałem głosy głęboko w lesie i chciałem sprawdzić to tym razem. Koniec bezczynności i bagatelizowania. Teraz zaczęło się działanie. Kucnąłem przy Felicii. - Hej. Mam wodę! Aż albo tylko - pochwaliłem się z przekąsem. Aż wodę, bo poza tym były tylko śmieci; tylko, bo była mała. Dłużej nie czekałem. Po pierwsze; chwyciłem za czysty kawałek własnego ubrania i oderwałem szeroki pasek. Po drugie; odkręciłem buteleczkę wody. Po trzecie; wylałem trochę na własną rękę i na szmatkę. Czwartego nie było, bo zacząłem działać. Powolutku odsłoniłem plecy Sage polewając trochę wodą, żeby oczyścić rany. Potem przez szmatkę zacząłem wyjmować odłamki szkła. Starałem się, żeby nie bolało. Tylko rozpraszało mnie bzyczenie. Takie niepokojące było.

Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Sie 28, 2015 1:01 pm

Po kilku minutach Nicolasowi udało się usunąć z pleców Felicii odłamki szkła, a dla niej samej szczypanie z każdą chwilą stawało się coraz mniej uciążliwe. Dobrze, że mieli do dyspozycji czysty kawałek ubrania i wodę, choć na wszelki wypadek dobrze byłoby czymś jeszcze przemyć rany stewardessy. Póki co, ich największym zmartwieniem powinno być bzyczenie, a raczej jego źródło... pierwsza wielka mucha usiadła na ramieniu pilota, zostawiając na materiale krwawy ślad. Reszta owadów już zbliżała się w ich kierunku, co mogliby dostrzec, gdyby tylko unieśli głowy.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Sie 29, 2015 12:42 am

Prawdę mówiąc, nigdy w życiu nie spodziewała się, że zostanie postawiona przed czymś takim. Była szczęściarą. No, może nie taką zupełną, ale mimo wszystko nie wierzyła w to, że przeszkolenie powypadkowe kiedyś jej się przyda. Nie takie... Tymczasem nagle musiała mierzyć się z tymi wszystkimi myślami, z wyrzutami sumienia, ze strachem i z niepokojem o los tych wszystkich, których znała bardzo blisko. Na tyle blisko, że ich utrata byłaby dla niej jak przysłowiowy gwóźdź do trumny. Zresztą cała ta tragedia, bo innego słowa użyć nie mogła, stanowiła dla niej wystarczający powód do tego, by się załamać. Zbyt mocno przypominała jej tamten dzień, kiedy dowiedziała się o katastrofie samolotu męża, choć wtedy nikt nie przeżył…
Do czasu nadejścia pomocy, bo nieoficjalne źródła, jakie po tym wypytywała, twierdziły uparcie, że byliby jacyś ocaleni, gdyby pomoc nadeszła wystarczająco szybko. Lecz nie nadeszła i Felicia miała ten rodzaj nieprzyjemnego wrażenia, iż tym razem może być podobnie. Byli w końcu gdzieś w jakiejś głuszy, która nijak nie przypominała znanych jej zakątków. Zarówno po roślinności, jak i temperaturze, która tylko wszystko pogarszała. Nie chciała co prawda powodować dodatkowych nerwów tym swoim narzekaniem, zatem zachowywała wszystko dla siebie, ale po minie Nicolasa… Cóż, widziała, że jednak on także mocno się niepokoił. Powoli zaczynało do niej dochodzić, że cały ten spokój był tylko pozą, grą aktorską. I wiedziała, zwyczajnie wiedziała, że powinna się na nim wzorować. Zajmowała się w końcu pasażerami. To wynikało z jej zawodu, z poczucia obowiązku i nie znikało nawet w takich sytuacjach, nawet po teoretycznym zakończeniu lotu.
Musiała się trzymać, zagryzając zęby, aby mogli ruszyć na poszukiwanie ocalałych. Nie była przecież małą dziewczynką, by leżeć plackiem na brudnej ziemi, zapewne wystawiając się na dodatkowe obrażenia, rycząc jak bóbr i robiąc z siebie zupełną ofiarę losu. To całkowicie przeczyło jej charakterowi oraz tej postawie życiowej, jakie chciała reprezentować. Sama wolała tę wersję siebie, która tupała nogą za każdym razem, kiedy napotykała problemy. Tupała nogą i brnęła dalej przez życie, nie oglądając się na to, co tak bardzo ją bolało. Przynajmniej w założeniu, bo w praktyce zaskakująco szybko pozwoliła losowi na weryfikację.
I gdy została zmuszona do stawienia czoła przeszłości, zwyczajnie od niej odskoczyła, robiąc przy tym awanturę na miarę kolejnej wojny światowej. Nie była z tego teraz dumna, kiedy przez głowę przeleciała jej myśl, że być może zmarnowała w ten sposób jakąś szansę. Nie, nie na relację, lecz na odkrycie czegoś, co faktycznie mogło zaistnieć. Choć jej mąż… Jej mąż nie był terrorystą! Co też miała z głową, by choćby dopuścić do siebie taką myśl?! Zdecydowanie nie czuła się dobrze. Być może dostała jakiegoś wstrząsu mózgu albo co... To mogło wyjaśniać, dlaczego świat tak mocno wirował Cii przed oczami. Chociaż równie dobrze dało się to uznać za wymówkę dla paniki. Nie wiedziała, co też było prawdą… Lub zwyczajnie nie chciała wiedzieć.
Najważniejsze jednak, że nie była z tym wszystkim sama. Znalazł się ktoś jeszcze… Ktoś zdecydowanie żywy i nawet skłonny przy tym do tego, aby jakoś ją pocieszać. Co prawda nie zmieniało to zbyt wiele, bo nadal pogrążała się w tym paskudnym stanie zdołowania, lecz cokolwiek już tak. Odzyskała nawet chwilowy uśmiech, który zniknął z chwilą, kiedy Nicolas opuścił ją, aby szukać czegoś odpowiedniego do opatrzenia ran. Wtedy to bowiem po raz pierwszy usłyszała bzyczenie. Nadzwyczaj podejrzane i nieprzyjemne dla ucha bzyczenie, które zmusiło ją do rozejrzenia się wokoło. Nic to jednak nie dało, przynajmniej nie z tej pozycji. Pozostał sam niepokój, który utrzymywał się u samej Felicii nawet po tym, kiedy Nico do niej powrócił.
- Aż wodę… Zdecydowanie aż wodę, bo ta głusza… Cóż, nie nastraja zbyt optymistycznie. – Mruknęła, machając ręką, jakby chciała objąć nią cały teren dookoła. Po chwili pożałowała jednak tego ruchu, bowiem okolice ramienia zapiekły ją wręcz potwornie.
Głębiej wbite szkło zdecydowanie było ostatnim, czego jeszcze potrzebowała, zatem postarała się już zbytecznie nie ruszać i… I czekała na to, co zamierzał zrobić jej towarzysz. Jego ruchy nie mogły zaś pozostać niezauważone, choćby nawet samym kątem oka, ponieważ wraz z nimi pojawił się ostrzejszy ból. A kiedy pierwsze krople wody popłynęły po jej plecach, Felicia wzdrygnęła się dosyć wyraźnie. Lecz to był dopiero sam wstęp do dalszych fizycznych tortur, jakich fundatorem był felerny samolot linii Oceanic Airlines. I choć zagryzała zęby, gryząc sobie przy tym wargi do krwi, z trudem wytrzymała wyjmowanie kawałków szkła z dosyć wrażliwych pleców. Miała w sobie jednak na tyle godności, by nie piszczeć niczym dziecko i by podziękować Nicolasowi po wszystkim, choć w kącikach oczu nadal stały jej łzy.
- Dziękuję iii… Ja… – Zaczęła, podnosząc się powoli do pozycji siedzącej, jednak nie kończąc zdania, ponieważ jej oczom ukazał się raczej niespodziewany widok.
Mucha… Bzycząca mucha, która pozostawiła po sobie smugę krwi. Fel mimowolnie uniosła podbródek w górę, obracając głowę w stronę, z której dochodziło do niej głośniejsze bzyczenie. Spojrzała i zamarła, dopiero po kilku cennych sekundach, podrywając się z ziemi jak najszybciej, aby chwycić kompana za ramię.
- Chodźmy stąd, Nico. Nie podoba mi się to, że tak powiem, cholernie mi się to nie podoba. – Nie czekając, ruszyła przed siebie, chybocząc się przy tym niczym pingwin. Wiedziała, że towarzysz pójdzie za nią. W końcu mieli ten sam cel…
[z/t]
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Sie 29, 2015 2:10 am

[Przepraszam za jakość. Kolejny będzie lepszy. ^^"]

Pałałem dumą sam z siebie, bo nie byłem geniuszem medycyny. Umiałem uciąć i przykleić plaster, polać wodą utlenioną ranę, wyjąć drzazgę... ...a takie małe elementy kruchego szkła to było wyzwanie. Nie lada. Całe szczęście, że miałem wzrok dobry, bo wymagała praca tego właśnie. Inaczej mogłoby gorzej być z prędkością działania. Tymczasem szybko poszło i wkrótce otwierałem usta, żeby poprosić Fel o zajęcie się moją twarzą. Pamiętałem nawet w skupieniu o tych bolących i szczypiących kawałkach szkła w mojej facjacie. Problem w tym, że nie zdążyłem. Tylko usłyszałem podziękowania Felicii, które stłumiły dziwne pomruki. Dotarło do mnie dopiero po chwili, że to było bzyczenie. Nie byle jakie, bo strasznie głośne. Wydawało je stworzenie o zatrważającej wielkości. Nie bałem się owadów, ale mucha ta była stanowczo za duża. Na dodatek ubrudziła mnie czymś co jak krew wyglądało i pewnie nią było. Sprawdzanie sobie darowałem... ...by spojrzeć za wzrokiem Sage, przeklnąć po hiszpańsku pod nosem, wziąć moją zakręconą butelkę i szybko rzucić się w długą za blondyną. Nie miałem ochoty na spotkanie z owadami. Wolałem sprawdzić głosy w lesie a Fel postanowiła mi chyba towarzyszyć. Sama drogę wybrała...

[zt]
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Sie 29, 2015 11:47 am

By formalności stało się zadość - zgodnie z wcześniejszym wskazaniem, lądujecie w lesie przy plaży
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Wrz 05, 2015 6:29 pm

Choć miejsce katastrofy wciąż przedstawiało obraz nędzy i rozpaczy, większość szczęśliwców, która przeżyła katastrofę, znajdowała się w miarę dobrym stanie. Nie brakowało utraconych kończyn, otwartych złamań i poważnych problemów, jednak żyli i co najważniejsze umieli się zmobilizować, by nieść pomoc innym.
Wszyscy zapewne oczekiwali na rychłe nadejście ekipy ratunkowej, zwłaszcza, że słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi. Zbierali się w grupki, opatrywali, wymieniali pomysłami…
Nagle dał się słyszeć znajomy hałas, a oczy rozbitków natychmiast uniosły się ku niebu. Czyżby to…?
Tak! Bez względu na to, w jakiej części plaży się znajdowali, mogli ujrzeć lecącą ku wyspie awionetkę. Nadlatywała znad oceanu, mała i hałaśliwa, ale wzbudzająca przy tym ogromne nadzieje. Przeleciała nad brzegiem, nad plażą i lasem, a wszyscy wstrzymali oddech i czekali, aż zawróci. Jedni podnieśli się na równe nogi i zaczęli machać z nadzieją na bycie dostrzeżonym przez pilota, inni rzucali się sobie w ramiona i marzyli o ciepłym posiłku, który już niedługo będą mogli spożyć w jednym z lotniczych portów.
Jednak hałas awionetki cichł powoli i nie zanosiło się na to, by maszyna zawróciła. Ale jak to? Czy nikt ich nie zauważył? Po kilku dłuższych chwilach było już jasne, że właśnie stracili pierwszą okazję na bycie dostrzeżonym.
Wyglądało na to, że rozbitkowie spóźnili się z rozpaleniem ogniska czy ułożeniem znaku na piasku, a dochodziła jeszcze kwestia zbliżającej się nocy. Gdzie i jak ją spędzą? Co będą jeść? Jak się obronią, gdyby przyszło im stawić czoła kolejnemu dzikowi lub… czemuś większemu?
Zachód słońca na plaży, choć niezwykle malowniczy, nigdy jeszcze nie wzbudzał takiego przerażenia.


Garść informacji technicznych:
- Zapadł zmierzch, niedługo na wyspie zrobi się całkowicie ciemno, przez co odnajdywanie ekwipunków na pewno będzie utrudnione. Część z Was posiada zapałki lub zapalniczki, może warto zrobić z nich użytek?
- Zakończyliśmy oficjalną część katastrofy, od tej pory to Wy decydujecie, z kim i gdzie gracie. Dodaliśmy kilka nowych tematów, kolejne mogą pojawić się już niebawem (ognisko i znak?), do dyspozycji macie więc inne lokacje.
- Swobodnie można przemieszczać się tylko pomiędzy lokacjami o tym samym numerze głównym, np. z 3 do 3.1. Przechodzenie do innych musi być dalej nadzorowane przez Mistrza Gry, prosimy więc, byście pod postami zaznaczali kierunek, w którym podążacie (np. północny wschód itd.).
- Zachęcamy z korzystania z tematów Kto zagra?, by szybko i sprawnie odnaleźć partnera do fabuły oraz Upomnień do MG, jeśli chcecie, by sprawił Wam dodatkowe atrakcje lub pomógł w rozstrzygnięciu albo ustaleniu kolejki.
- Nie decydujecie sami, że zapadła już noc, czekajcie wiernie na kolejny post od MG.
- Opisy tematów może nie są obszerne, jednak czekamy Wasze fabularne popisy – co odkryjecie, jak udekorujecie daną lokację? Wszystko przed Wami!
- Możecie budować prowizoryczne szałasy, korzystając z fragmentów samolotu, pamiętajcie jednak o Waszych obrażeniach. Masz złamaną nogę? Raczej nie przyciągniesz na plażę połowy skrzydła.
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Wrz 18, 2015 10:40 am

< Las

Oczy z przerażenia szeroko otwarte, wlepiała tylko przed siebie, odpychając gałęzie, które chciały chłostać ją po twarzy i w biegu zatapiając się w coraz większe zarośla. W myślach klnęła na nie, szukając drogi ucieczki z tego przeklętego lasu. Chciała powrócić na plażę a wydawało jej się, że coraz bardziej w niego się zagłębia.
Rzucając spojrzenia na prawo i lewo, rozpaczliwie szukała widoku morza, wytężając też słuch, by usłyszeć szum fal. Wydawało jej się, że gdzieś w tle rozbijają się one o plażę, ale wystraszony umysł nie mógł skupić się na odnalezieniu drogi. Kobieta musiała się zatrzymać, oddychając głośno i obracając za siebie. Uciekła? Drżąc na całym ciele, nasłuchiwała, bojąc się odezwać, zawołać resztę? Tkwiła więc w miejscu, nie wiedząc gdzie jest, dopiero po kilku minutach zbierając na odwagę, by krzyknąć.
- Kiara..?!
Sophie oddychała szybko i głęboko, czując palenie w płucach. Jak szybko biegła? Jak długo? Marszcząc czoło, zacisnęła usta, z których chciał wydrzeć się szloch, na myśl o pozostaniu w tym lesie w pojedynkę. Była taką sierotą, że nie znalazła drogi wyjścia?
- Ktokolwiek..?
Ze ściśniętym gardłem i rezygnacją zawołała po niedługiej chwili, ruszając przed siebie, byle tylko nie wracać w stronę wyrywanych z korzeniami drzew. Głupio zaczęła się zastanawiać nad tym co się stało, nie mogąc pozbyć wrażenia, że zaraz w powietrze wyleci także ona. Zgarniając włosy na tył głowy, nawet nie zauważyła jak materiał sukienki kolejny raz zaczepia się o gałęzie, zwiększając rozdarcie i niszcząc sukienkę coraz bardziej.
Powrót do góry Go down
Samantha Parker


Samantha Parker
https://wyspa.forumpolish.com/t158-samantha-parker https://wyspa.forumpolish.com/t165-sam https://wyspa.forumpolish.com/t164-samantha-parker
Multikonta :
Kate Johnson

Dane osobowe :
28 lat / dziennikarka / Amerykanka / zielone oczy / 170 cm wzrostu

Znaki szczególne :
Tatuaż na prawej łopatce-jaskółka / Blizna nad lewym kolanem / Włosy jak na avku

Ubiór :
Czarne spodnie, granatowa bluzka na ramiączkach, czarne oficerki

Ekwipunek :
melon, mały dezodorant, cztery zapałki i kawałek papieru z siarką, działający telefon ze stłuczoną szybką, psia karma o smaku kurczaka i wołowiny, koszula męska, damska bluzka, t-shirt męski, damskie spodnie, spodnie dresowe, skarpety, pasta do zębów, szampon, kula do chodzenia, własny bagaż podręczny [komplet ubrań na zmianę (spodnie, bokserka, bielizna), kosmetyczka (kilka kosmetyków w wersji mini, paczka ledwo zaczętych pigułek antykoncepcyjnych, kilka prezerwatyw, tampony), podręczna apteczka (leki przeciwbólowe, plastry, bandaże), tabliczka czekolady, gumy do żucia, samolotowa buteleczka wody mineralnej, telefon, aparat fotograficzny (naładowane baterie), słuchawki, książka, portfel, dokumenty, długopis i notes]

Stan zdrowia :
Mocniejsze obicie prawego kolana, które sprawia spory ból, brak części małego palca lewej dłoni, niewielkie oparzenie na wierzchu prawej dłoni, niewielkie zadrapania na twarzy i dłoniach. Porusza się o kuli

Punkty :
123


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Wrz 18, 2015 3:50 pm

Biegła przed siebie w ciemności, telefon wyłączyła i wcisnęła szybko do kieszeni. Obawiała się, że to coś, czymkolwiek by nie było, podąży za światłem. W jej głowie kłębiło się tysiąc myśli na raz. Co do cholery wyrywa drzewa w taki sposób? Co wydaje ten przerażający dźwięk? To, że nie znała odpowiedzi sprawiało, że niemal wpadała w panikę. Niestety bieg w takich okolicznościach miał swoje minusy i po chwili boleśnie się o tym przekonała. Gałązki, których nie zdążyła odsunąć, raz po raz uderzały ją po ciele, ale to nie mogło jej zatrzymać. Przystanek zafundowało jej coś innego. Potknęła się o wystający korzeń i runęła na ziemię. Siarczyście zaklęła w myślach i zaczęła się podnosić, łapiąc przy tym łapczywie oddech. Jednocześnie wyczuła pod dłońmi jakiś większy badyl i podniosła go. Okazało się, że był wystarczająco duży by mogła się na nim podpierać. Nim jednak ruszyła dalej, zaczęła się rozglądać. Czy już to coś zgubiła? Nie słyszała niczego, zupełnie niczego. Oznaczało to także, że prawdopodobnie sama się zgubiła. Wspaniale! Została tu sama z psem i nawet nie wiedziała w którą stronę należy iść. Zwykle miała dobrą orientację w terenie, ale strach i nagła ucieczka zrobiły swoje. W którą stronę miała teraz iść by dotrzeć na plażę? Rozejrzała się wkoło, a w końcu i w górę. Zarośla były dość gęste i ciężko się było zorientować gdzie jest. Pogłaskała psa i na moment się zastanowiła. Ostatecznie obrała, kierunek w którym, jak jej się wydawało, biegła wcześniej. Czuła przejmujący chłód i strach, który opanował jej ciało. Zaczęła się trząść i po chwili nie była już w stanie powstrzymać łez. Nie był to jakiś szloch, ale jedna po drugiej, łzy spływały po jej policzkach. Miała dość, naprawdę dość, a jeszcze trzeba było się wydostać z tego cholernego lasu. Otarła twarz mokrym rękawem i zatrzymała się. Czy właśnie usłyszała czyjś głos?
-Halo? Jest tu kto?-krzyknęła i zaczęła kuśtykać w stronę, z której chyba dochodził głos. Przesunęła kilka gałęzi by nie dostać w twarz i wyszła wprost na Sophie. Dosłownie, niemal na nią wlazła co sprawiło, że lekko się przestraszyła.
-To Ty-powiedziała i pomimo, że nie była to jej ulubiona towarzyszka, to można było usłyszeć w jej głosie ulgę.
-Gdzie my do cholery jesteśmy?-powiedziała bezradnie i ponownie się rozejrzała. Nie pytała o innych bo raczej siedzieliby razem gdyby się spotkali. Przeczesała dłonią mokre włosy i ponownie poczuła się zupełnie bezsilna. Cholera, a mogło być tak pięknie! Rozpaliłaby to ognisko, choćby miała zużyć cały dezodorant i przesiedzieliby tam do rana, a potem spokojnie wrócili na plażę. Ale nie, ta wyspa musiała być jakaś popieprzona, a coś wyrywało drzewa z korzeniami... Wzdrygnęła się na samą myśl o tym.
-Wiesz w którą stronę jest plaża?-zapytała niepewnie-Już chyba wolę pioruny od tego... czegoś-powiedziała zerkając na kobietę. Nawet nie wiedziała czy burza dalej jest czy nie, tutaj nie było niczego widać ani słychać. Może Sophie miała pomysł na wyjaśnienie co tak naprawdę się tam stało? To wszystko było jakieś mocno powalone. Odetchnęła głęboko rześkim powietrzem, Sam, weź się w garść do cholery!
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Wrz 18, 2015 6:06 pm

- O Boże. .! Sam..
Wystarczyło by krzaki zaszelescily, a jakaś gałązka została zlamana, by Sophie niemal dostała zawału. Gdy Sam na nia prawie wpadła, stewardessa przylozyla obie dlonie do piers i mało brakowało, by dziennikarce tu zeszła ze strachu. Napięta i gotowa do ucieczki, odetchnela jednak z ulga i nawey obdarzyła Sam smutnym uśmiechem. Nawet jeśli początki miały trudne, to teraz musiały współpracować aby wydostać się z tego przekletego lasu. Sophie już zdążyła złożyć sobie obietnice i nie wchodzić w las nigdy wiecej.
- Nie wiem.. nie wiem.. pokrecila głową, także się rozgladajac i zastanawiając - Myslisz, ze reszte to .. coś dopadło?
Przeniosła w końcu spojrzenie na towarzyszke, obawiajac się ze ta mysli podobnie. Bo jesli takie same lęki trzymaly się Sam, to były większe szanse na ich ziszczenie się.  Sophie ciężko odetchnela i potrzasnela głową jakby wyrzucajac z niej głupie myśli.  Chociaż świadomość, że jej koledzy z pracy, padli ofiarą dziwnej siły, ciazylo nie tylko w myslach ale i sercu.
- Nic nie widzialam... wszystkich stracilam z oczu.. chodzmy.
Ostatnie słowo dorzucila chyba tylko po to by cos zrobic i nie rozklejac sie. Glos juz zaczynal jej drzec, a Poots nie chciala robic z siebie ofiary, bo inni.siedzieli w takim samym bagnie. Wybierajac wiec kierunek, ktory wydawal sie najrozsadniejszy, Poots zaczela przedzierac sie przez krzaki.

ps. Krotko bo z tel.
Powrót do góry Go down
Jordan Jackson


Jordan Jackson
https://wyspa.forumpolish.com/t249-jordan-jackson https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t251-jordan-jackson
Dane osobowe :
26 letni Somalijczyk ubrany w grafitowy garnitur bez obydwóch rękawów

Znaki szczególne :
Wysportowany/spora ilość tatuaży na klatce piersiowej i barkach

Ekwipunek :
t-shirt męski (przewiązany na nodze)

Stan zdrowia :
Przygniecione palce prawej dłoni, ból w klatce piersiowej, rozcięte lewe kolano

Punkty :
132


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Wrz 18, 2015 6:36 pm

Jordan ruszył może jako jeden z pierwszych ale dłuższą chwilę błąkał się po lesie nie wiedząc w którą stronę dokładnie pójść. Jako że biegał jak popaprany robił przy tym wiele hałasu, gałązki i liście charakterystycznie pękały i szeleściły rąbiąc bardzo nieprzyjemną atmosferę zapewne dla innych rozbitków którzy wydostali się na jakiś lepszy teren. Wkrótce jednak przebił się przez większy krzak przewracając się na ziemię przed obie kobiety, dosłownie upadł na kolana o mało nie padając na twarz. Jęknął głośno i złapał się za rozcięte kolano z którego dość obficie sączyła się krew.
Dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę że przed nim znajdują się dwie osóbki, a dokładniej Samantha i stewardessa.. Sophie? Chyba dobrze zapamiętał jej imię, popatrzył na nie i ugryzł się w język. Podniósł się z wielkim bólem zaciskając mocno zęby, najwidoczniej chyba owa rana się powiększyła. - No.. nie wiem co to do cholery było.. ale jak na chwilę poszedłem do lasu.. a raczej dziwnym trafem znalazłem się tam, a Zorya nie wiedziała jak.. zauważyłem zwierzę o trzech łapach.. to znaczy jego cień ale nie wiem co to do jasnej cholery było.
Skrzyżował ręce i obciążył zdrową nogę aby zbytnio się nie przemęczać, nie wiedział co dokładnie powiedzieć ale czuł się nieco nieswojo. Wyprostował się i przeciągnął, był bardzo, bardzo zmęczony.
Powrót do góry Go down
Samantha Parker


Samantha Parker
https://wyspa.forumpolish.com/t158-samantha-parker https://wyspa.forumpolish.com/t165-sam https://wyspa.forumpolish.com/t164-samantha-parker
Multikonta :
Kate Johnson

Dane osobowe :
28 lat / dziennikarka / Amerykanka / zielone oczy / 170 cm wzrostu

Znaki szczególne :
Tatuaż na prawej łopatce-jaskółka / Blizna nad lewym kolanem / Włosy jak na avku

Ubiór :
Czarne spodnie, granatowa bluzka na ramiączkach, czarne oficerki

Ekwipunek :
melon, mały dezodorant, cztery zapałki i kawałek papieru z siarką, działający telefon ze stłuczoną szybką, psia karma o smaku kurczaka i wołowiny, koszula męska, damska bluzka, t-shirt męski, damskie spodnie, spodnie dresowe, skarpety, pasta do zębów, szampon, kula do chodzenia, własny bagaż podręczny [komplet ubrań na zmianę (spodnie, bokserka, bielizna), kosmetyczka (kilka kosmetyków w wersji mini, paczka ledwo zaczętych pigułek antykoncepcyjnych, kilka prezerwatyw, tampony), podręczna apteczka (leki przeciwbólowe, plastry, bandaże), tabliczka czekolady, gumy do żucia, samolotowa buteleczka wody mineralnej, telefon, aparat fotograficzny (naładowane baterie), słuchawki, książka, portfel, dokumenty, długopis i notes]

Stan zdrowia :
Mocniejsze obicie prawego kolana, które sprawia spory ból, brak części małego palca lewej dłoni, niewielkie oparzenie na wierzchu prawej dłoni, niewielkie zadrapania na twarzy i dłoniach. Porusza się o kuli

Punkty :
123


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyPią Wrz 18, 2015 9:33 pm

Wyglądało na to, że obie przestraszyło to nieoczekiwane spotkanie. Gdy Sophie zadała pytanie o los innych, Sam przełknęła ślinę i pokręciła głową.
-Nie, na pewno nie...-powiedziała cicho, ale jej głos chyba nie przekonał nawet jej. Nie wiedziała w którym momencie przestała słyszeć to coś. W uszach dudniło jej od wysiłku i była bardzo skupiona na ucieczce, a także szukaniu innych. Niestety jednak, nie zauważyła nikogo ze swoich towarzyszy, co wciąż ją martwiło. Widziała jak Kiara i Zorya dają nura w ciemną gęstwinę i tyle. Sophie była pierwszą osobą jaką spotkała.
-Tak, lepiej tu nie siedzieć, a może spotkamy resztę-jej głos miał brzmieć pewnie i pocieszająco, ale nie oszukujmy się, Sam ledwie się trzymała zarówno psychicznie jak i fizycznie. Gdy ponownie usłyszała łamiące się gałązki, jakoś nie pomyślała, że to człowiek, a jakieś niezidentyfikowane "coś". Ścisnęła mocno w ręce gałąź na której wcześniej się podpierała i była gotowa zdzielić nią napastnika. Na szczęście dla Jordana, rozpoznała go i nie zarobił w głowę.
-Przestraszyłeś mnie-powiedziała głośno wypuszczając powietrze. Patyk powrócił do roli podpieracza, a nie broni, a Sam przywołała psa, który na moment się oddalił. Gdy mężczyzna wstał, Sam miała ochotę rzucić mu się na szyję z wdzięczności, że się tu pojawił. Był to jakiś znak, że może to, o czym mówiła Sophie, nie sprawdziło się.
-Jak to dziwnym trafem znalazłeś się w lesie? Zwierze o trzech łapach?-uniosła brwi powtarzając za nim. Nie, nie, ona nie pozwoli sobie na jakieś świrowanie tutaj. Nie chciała dowalać Jordanowi czy go obrażać, ale takie relacje osoby po katastrofie lotniczej jakoś do niej nie przemawiały.
-To wszystko musi mieć logiczne wytłumaczenie. Musi. Jesteś ranny, może chwilowo straciłeś świadomość albo masz omamy? Nie wiem. A to zwierzę na trzech łapach mogło być zwyczajnie ranne i jedną podwijać albo stać w jakiś dziwny sposób. Strach podpowiada nam różne rzeczy-powiedziała cicho. Ok, sama miała wrażenie, że ta wyspa jest jakaś nienormalna, ale nie mogli pozwolić by emocje nimi zawładnęły i wpędziły w jakiś obłęd. Gdy skończy się noc na pewno znajdą na wszystko jakieś wyjaśnienie.
-Chodźmy z tego miejsca-powtórzyła za Sophie. Niemal dygotała z zimna, ale postanowiła założyć suche ciuchy dopiero jak wydostaną się na plażę.
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Wrz 19, 2015 1:42 pm

Nie wiedziała co myśleć, słysząc kolejny szelest krzaków. Jedna jej część była przerażona każdym odgłosem wyłaniającym się z ciemności, druga zaś pełna nadziei, wypatrywała pozostałych rozbitków. W uspokojeniu się nie pomagała jednak postawa Sam, która mogła wydawać się śmieszna, gdyby tak z boku zastanowić się nad jej chęcią obrony kijem przed siłą, która wyrywała drzewa! Poots jednak nie było do śmiechu. Spięła się cała, gotując się do ucieczki, gdy padł przed nią Jordan.
Aż się zgarbiła, nie wiedząc ile jeszcze takich niespodzianek zdoła wytrzymać. Czy ona brała udział w jakimś cholernym reality show?! Podpisywała coś po pijaku? Marzyła o przygodach i dreszczyku emocji? Nie! Życie, które prowadziła absolutnie jej wystarczało!
- Co...? Co ty gadasz? O czym ty gadasz?
Zośka popatrzyła na Sam, jakby tylko swą miną chciała powiedzieć, że Jordan musiał uderzyć się w głowę. Nie wiedziała o czym on gada. Kiedy był w lesie? Teraz widział zwierzę o trzech łapach? Jak to możliwe? Stewardessa zaczynała mieć mętlik w głowie. Opuściła ją i pokręciła, dotykając skroni opuszkami palców. Nie mogła się skupić.
- Po prostu stąd wyjdźmy..
Powiedziała z trwogą i podnosząc głowę, ruszyła gdzieś w bok. Nie miała zbyt wielkiego wyboru, nie chcąc się pchać w kierunku z którego wypadł Jackson, a i wracać się też nie było sensu. Miała nadzieję, że w końcu dostrzeże plaże i przestanie błądzić po zaroślach.
Powrót do góry Go down
Jordan Jackson


Jordan Jackson
https://wyspa.forumpolish.com/t249-jordan-jackson https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t251-jordan-jackson
Dane osobowe :
26 letni Somalijczyk ubrany w grafitowy garnitur bez obydwóch rękawów

Znaki szczególne :
Wysportowany/spora ilość tatuaży na klatce piersiowej i barkach

Ekwipunek :
t-shirt męski (przewiązany na nodze)

Stan zdrowia :
Przygniecione palce prawej dłoni, ból w klatce piersiowej, rozcięte lewe kolano

Punkty :
132


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptySob Wrz 19, 2015 2:09 pm

- Sam się nieźle przestraszyłem, nigdy czegoś takiego nie widziałem.. a w sumie widziałem dosyć dużo. - Podrapał się po skroniach i ponownie odkaszlnął, chyba łapał go jakiś ból gardła. Uniósł brwi i zagryzł dolną wargę, miał o tym nikomu nie mówić aby nie panikować ale odpowiedział. - Jak poszedłem do ogniska.. poszedłem spać, podczas mojej drzemki przyszła Zorya która najwidoczniej też musiała się zdrzemnąć. Kiedy się obudziła stwierdziła że już mnie nie było, a ja jakimś cudem znalazłem się w lesie.. błądząc po lesie usłyszałem wycie jakiegoś.. psa? Nagle coś przeleciało obok mnie jak błyskawica, widziałem tylko kontur tego czegoś bo było ciemno. Pies na pewno nie biega z taką prędkością i nie jest takiej wielkości, TO MUSI być coś innego. - Zacisnął pięści i  odetchnął dosyć głośno, miał mieszane odczucia i nie wiedział co dokładnie robić.
Zerknął na Sophie, pokręcił tylko głową aby już bardziej ich nie straszyć. Odpowiedział ponownie Sam. - Byłem wszystkiego świadom, nawet pamiętam tą ranę w jaki sposób sobie zrobiłem krzywdę. - Wskazał na kolano, nowe jeansy zabarwiły się na bordowo i przyległy do nogi. Rozejrzał się bo w końcu może coś znajdzie w tym momencie? Nie wiedział dokładnie gdzie są ale musieli gdzieś pójść, nie? No to jako pierwszy kulejąc ruszył do przodu, rzekł do ich dwójki.[b] - W takim razie idę przodem, aż tak nie śpieszymy się. Jeżeli chcecie możecie iść za mną, albo mnie wyprzedzić. Mniej więcej wydaje mi się że idziemy w stronę plaży.

z/t MG pokieruje nas gdzieś?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 EmptyNie Wrz 20, 2015 1:45 am

Somalijczyk nie wziął najwyraźniej pod uwagę tego, jak niewielkie ilości światła docierały do jego oczu. Przy braku jakiegokolwiek silniejszego źródła oświetlenia, nie był w stanie zbyt dużo dojrzeć, jednakże jedna rzecz przyciągnęła jego wzrok. Była nią charakterystyczna laska z podporami… Czy ktoś w samolocie chodził o kulach? Najwyraźniej, choć mężczyzna nie przypominał sobie nikogo takiego. Czy zamierzał zrobić z tego jakikolwiek użytek, by ulżyć swojej nodze…? Gęste drzewa mogły mu w tym przeszkadzać, jednakże próby zawsze były w cenie.
Cała grupka, błądząc zaś w poszukiwaniu drogi wyjścia, zawędrowała w jedno z najdalszych miejsc, jakie dotąd widzieli rozbitkowie z lotu Oceanic Airlines… Wprost na mglistą polanę.

[z/t] dla grupy
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(10) Zarośla - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (10) Zarośla   (10) Zarośla - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
(10) Zarośla
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Okolice plaży-