IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4


 

 De boas intenções o inferno está cheio...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 13, 2015 5:46 pm

First topic message reminder :


Kawiarnia w Sydney, wczesny wieczór, sierpnień 2014

Jedna z kawiarni w ścisłym centrum Sydney. Wbrew pozorom, zwłaszcza pod wieczór, niezbyt zatłoczona. W jej sąsiedztwie znaleźć można w końcu wiele innych miejsc, gdzie panuje bardziej kameralna atmosfera.




Ostatnio zmieniony przez Felicia Sage dnia Sob Paź 10, 2015 3:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 5:00 pm

I cały jej misterny plan, by spędzić jak najwięcej czasu w słusznym odosobnieniu – myśląc i zastanawiając się nad popełnionymi błędami – runął w posadach. Wystarczyła krótka chwila, ot, momencik, dosłowny urywek czasu – jeśli brać pod uwagę fakt, że większość innych wydarzeń dłużyła się jak nigdy wcześniej – by Felicia przekonała się, że nie warto było snuć długoterminowych planów, bo życie lubiło nieprzyjemnie zaskakiwać. Nie to, aby nie wiedziała tego już wcześniej. Owszem, zdawała sobie sprawę z suczych skłonności losu, wielokrotnie odczuła je na własnej skórze, ale nie przeszkadzało jej to w dalszym myśleniu, że może tym razem będzie inaczej. Bardzo często zachowywała się w ten sposób, przecząc jakimkolwiek zasadom logiki. Była bardzo skrajną osobą. W jednej chwili uznawała, że coś stałego może ulec nagłej zmianie, zatem warto o nią walczyć. W innej natomiast wykazywała swe czarnohumorowe skłonności, stwierdzając, że pewne rzeczy nie mają nawet najmniejszego sensu, choćby nawet mogła je zmienić. I o ile ten pierwszy rodzaj podejścia zazwyczaj wiązał się ze światem dookoła niej, z ludźmi i głębszymi, bardziej idealistycznymi skłonnościami. O tyle w drugim przypadku w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach mówiła i myślała o samej sobie, o własnej przyszłości bądź przeszłości. Nieczęsto wiązała te rzeczy ze sobą i równie rzadko przyjmowała coś pomiędzy. Taka już była. Miła, kulturalna osoba z paskudnymi tajemnicami. Jedną z nich był zresztą powód dzisiejszego upicia się.
Jeśli natomiast o tym mowa, to może parę razy wcześniej też nie wyszło jej to na dobre, ale nigdy wcześniej nie miała aż takiego pecha. Kilka oddzielnych – już pojedynczo wystarczająco nieciekawych, by zniszczyć Fel resztę tego pozornie pięknego dnia – spraw nałożyło się na siebie, aby uderzyć w nią ze zwielokrotnioną siłą. A kiedy otrzymała jeszcze przeogromną dawkę emocji w postaci dosłownego spojrzenia śmierci w oczy, cóż, zwyczajnie nie zdołała sama się ogarnąć. Jej umysł najwyraźniej uznał, że było tego zbyt dużo, nawet jak na jej dosyć silną psychikę, a następnie zwyczajnie odciął zasilanie świadomości. Ostatnim, co zapamiętała, był głos Angelo-Leonardo oraz kołysanie w rytm kroków. Trzymał ją na rękach, gdzieś niosąc, ale nie zdołała go o nic spytać. Resztkami świadomości poprosiła tylko o wodę, której i tak nie była w stanie w tej chwili wypić. Przepięknie, czyż nie? To się nazywa typowo babskimi życzeniami. Niezależnie od tego, jak bardzo byłoby to w tej chwili zrozumiałe.
Kiedy się ocknęła, z początku nie wiedziała, co się stało i gdzie była. Czując miękkość pod plecami, odczuwała również swego rodzaju skonsternowanie. Cóż, przynajmniej do czasu, kiedy pojedyncze wspomnienia zaczęły ponownie nawiedzać jej głowę. Nie było dobrze, ale nie czuła się też aż tak znowu źle. Przynajmniej nie na tyle, by być świadomą dalszych konsekwencji jednego z tych wyjątkowo mocnych alergicznych ataków, jakie nie zawsze kończyły się przecież w ten sposób. Zazwyczaj miała możliwość odpowiednio szybkiej reakcji, dzięki której unikała omdleń, samopoczucia godnego zbitego psa oraz tych wszystkich problemów z zaczerpnięciem tchu. Teraz zwyczajnie miała pecha, dostając przy okazji nauczkę od losu, że zawsze i wszędzie powinna być przygotowana. No… I zdecydowanie nie mogła się upijać. Nigdy więcej. Teraz miała kaca i na dodatek nadal nękała ją część objawów alergii. Niezbyt wyraźnych, ale jednak. Nim jednak zdążyła otworzyć oczy, poczuła czyjś dotyk i podsunięcie w górę, na które zareagowała cichym jękiem protestu. Bolała ją głowa, więc chciała, by dano jej święty spokój. Po co jeszcze bardziej męczyć? Ludzie…
Zareagowała jednak, kiedy poczuła chłód brzegu szklanki, gdy ta dotknęła jej ust. Rozchyliła wargi, łapczywie połykając zimną wodę. No, może nie zimną, bo taką w temperaturze pokojowej, jednak dla wysuszonego gardła Fel była ona przyjemnie chłodna, wręcz zbawienna. Biorąc stanowczo zbyt duże i nazbyt szybkie łyki, zakrztusiła się, kaszląc i otwierając wreszcie oczy. Zamrugała parę razy, ponownie kurczowo zaciskając powieki, kiedy poczuła drażniące światło. Zbyt jasne, zdecydowanie zbyt jasne.
- Zgaś to. – Mruknęła, a właściwie – wychrypiała, marszcząc się. – Zgaś to, proszę.
W pokoju zdecydowanie musiała znajdować się jakaś mniejsza lampka, której żarówka nie emitowała aż tak jasnego blasku. O to zaś właśnie chodziło Felicii.
- Złapałeś mnie, prawda? Dlaczego…? – Dodała po krótkiej chwili. Oczywiście, nie spodziewała się żadnej głębokiej odpowiedzi, ale jakaś jej część chciała zwyczajnie upewnić się, że jego wcześniejsze ruchy nie były zamierzone. Zdecydowanie nie chciała mieć go za potwora.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 5:24 pm

Na początku pomyślał, że chodzi jej o papierosa. Powąchał swoją koszulę, żeby sprawdzić czy nadal śmierdzi, ale niczego szczególnego nie poczuł. Zdawał sobie sprawę, że pewnie już nie za bardzo wyczuwa ich zapach, ale nie do tego stopnia. Dopiero po chwili zorientował się, o co kobiecie tak naprawdę chodzi. Wyślizgnął się z łóżka, żeby zgasić światło, a wracając zabrał ze sobą wodę i wódkę, które postawił na stole. Zapalił małą lampkę i zestawił ją na ziemie, żeby tylko dawała trochę światła, a jednocześnie nie przeszkadzała blondynce. Dolał jej wody, a sobie drugiego trunku i ponownie swoją szklankę opróżnił w pierwszej kolejności.
- Księżniczka ma jeszcze jakieś życzenia? – zapytał spokojnym, a nie sarkastycznym tonem. Współczuł jej z powodu jej stanu, więc tak naprawdę pytał czy czego jej nie potrzeba, tylko robił to po swojemu. Jak już przybierał pewne stanowisko, maskę to potem trudno było mu ją zrzucić. A mimo iż nie emanował złością to wewnętrznie był jeszcze trochę poirytowany.
- Jakby słowa „dlaczego” nie było w słowniku, to kobietom bardzo nudziłoby się w życiu – powiedział od razu. Czemu, dlaczego, czy to było takie ważne? Szczególnie, jeżeli rozmawiało się o przeszłości. Jeżeli ktoś jakoś postąpił to tak, bo tak i koniec. Ważny był czyn, a nie pobudki. Jeżeli morderca powie, że zabił czteroosobową rodzinę i wytłumaczy nawet dlaczego, podając dla siebie poważne przyczyny to nie zostanie uniewinniony. Jakie to miało znaczenie w tym wszystkim, wolałaby wylądować na tarasie? – Powiedzmy, że wolę oglądać ładne dziewczyny w całości, a nie z powykręcanymi kończynami. Satysfakcjonuje cię taka odpowiedź? – zapytał i zerknął na nią przez chwilę. Nie brzmiał miło, nie chciał być miły i nie musiał taki być. Nie miał mieć z nią nic wspólnego, zresztą ona też dała mu wystarczająco do zrozumienia, że wszystko co złe to on i tak dalej. Wziął szklankę z wodą i podał jej, gdyby potrzebowała więcej. Bo sam nie za bardzo znał się na tego typu reakcjach alergicznych. – Pójdę po Olivię albo tego twojego księcia z bajki – dodał po chwili. W sumie pewnie był ostatnią osobą tutaj, która powinna się nią zajmować. Nie chciał nikogo wzywać, jak była nieprzytomna, ale teraz jak mogła sama powiedzieć co się stało to czemu by nie?
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 6:04 pm

Wciągnęła głęboko powietrze, po raz pierwszy od jakiegoś czasu, rozkoszując się naprawdę solidnym łykiem powietrza. Woda sprawiła, że gardło nie bolało jej aż tak mocno, choć nadal było podrażnione. Powoli przestawała również cierpieć z powodu gorąca, bowiem zimny płyn przyjemnie ją ochłodził. Nie przejęła się nawet zbytnio tym, iż część wody poleciała jej po skórze na dekolt i materiał sukienki. To nie miało większego znaczenia. W końcu chodziło o czystą wodę, nie o jakiegoś nieszczęsnego szampana, który później stworzyłby lepiącą się i śmierdzącą plamę. Zresztą, gdyby mogła, z pewnością nie wahałaby się przed tym, by wskoczyć teraz do całej wanny, wpierw dodatkowo polewając się zimną wodą, a następnie wygrzewając obolałą szyję w tej nieco cieplejszej, byle tylko nie całkowicie gorącej. Była zatem wdzięczna za to, że mężczyzna spełnił jej wcześniejszą prośbę – bo chyba wypowiedziała ją wtedy na głos, prawda? – nie myśląc przy tym zbytnio, że wpierw zdążył doprowadzić ją do stanu zagrożenia życia. W tej chwili czuła tylko ulgę. Być może reszta miała przyjść z czasem, ale w pewnym sensie tego nie chciała. Pewne czyny wypierały inne. Ocalenie życia zdecydowanie było czymś takim, zaś Felicia nie urodziła się przecież jako kompletna niewdzięcznica tudzież agresorka. No i nie była przy tym też, przynajmniej nie zazwyczaj, złośliwa.
- Dziękuję. – Mruknęła, kiedy światło zostało przygaszone. Mogła wtedy otworzyć wreszcie oczy na tyle, by spojrzeć wprost na kogoś, kto siedział przy niej. No, nie tylko na kogoś, bo to byłoby stanowczo zbyt proste. Na jej osobistego kata i wybawiciela w jednym. To, co robił… Każda, nawet najmniejsza czynność z jego strony… Wszelkie te rzeczy stanowiły całkowite sprzeczności. Jakby miała do czynienia z dwoma całkowicie różnymi osobami. Jedną, przy której chciała przebywać i drugą, jaka doprowadzała ją do czystego szaleństwa. Nie wiedziała tylko, która z nich była prawdziwa. Może wtedy wszystko byłoby dla niej łatwiejsze. Przynajmniej miałaby trochę większą pewność co do tego, co powinna robić.
- Nie, nie mam. Raczej nie… Poza tym w ustach kogoś innego mogłoby to zabrzmieć co najmniej miło, wiesz? – Zauważyła, wzdychając i kręcąc głową. Naprawdę… Nawet w jego ustach mogłoby mieć to całkowicie inny wydźwięk, gdyby nie zdawała sobie sprawy z tego, że nie powinno, bowiem patrzył na nią w kompletnie nie takich kategoriach. Nie była ślepa. Zauważała, że miał ją co najmniej za natrętny problem, którego nie dało się rozwiązać w żaden sposób. Coś jak grzybicę stóp. Cóż, przynajmniej mogła się teraz dowiedzieć, jak to czuły wszystkie te osoby, które niegdyś tak traktował. No, może nie do końca tak, bo z mniejszą niechęcią a z mocniejszą dawką braku ochoty do rozmów, ale czy miało to znaczenie…? Wydźwięk był podobny.
- Nie mów mi, że sami go nie używacie. Mało odkrywczy mężczyźni? Nie powiedziałabym. – Odmruknęła w odpowiedzi, patrząc na niego i nawet unosząc w górę jeden z kącików ust. Prawie ją tym rozbawił. Problem stanowił fakt, że nie było jej do śmiechu. A przynajmniej nie na tyle, by chichrała się jak głupia z czegoś, co nie zostało powiedziane w celu zażartowania, bardziej już po to, żeby pokazać jego twardość, męską niechęć do kontaktu ze wszystkim, co miało w sobie chociaż drobny pierwiastek żeński – jak na przykład właśnie odpowiadanie na dlaczego – i nie wiązało się z seksem. Tak, bo w tym wypadku wiedziała, że większość facetów była bardziej niż chętna do posiadania wszelkich żeńskich elementów. I raczej była pewna, iż ten obok niej również. Mrukliwi i niedostępni zawsze przyciągali kobiety bardziej od lepu na muchy. Po chwili zresztą dostała dowód w postaci jego kolejnych słów.
- Lepiej uważaj, bo to prawie był komplement. – Uprzedziła go, tym razem okazując chociaż odrobinę rozbawienia. Co prawda już wcześniej dostała od niego parę komplementów, ale w tym wypadku wątpiła raczej w to, by chciał je jej sprawiać. Znacznie bardziej interesowała go zapewne ta bielizna, przez którą prawie zignorował wcześniej jej duszności. Gdyby miała ochotę na trochę większy czarny humor i była przy tym w stanie uwierzyć w to, że po tych wszelkich wydarzeniach jeszcze aż tak zupełnie go nie odstręczała, powiedziałaby, iż wrócił na taras tylko po to, by bliżej przyjrzeć się tej koronce. Tak czy inaczej, uratował jej wtedy zdrowie albo nawet życie.
- Tak, satysfakcjonuje. Czego więcej mogłabym się spodziewać. – Dokończyła wreszcie, nadal nieustannie mu się przyglądając. Nie brzmiała raczej zbyt miło, choć nie demonstrowała mu żadnego rodzaju niechęci, nadal była na to zbyt wdzięczna. Kiedy jednak stwierdził, że pójdzie po kogoś innego, co niechybnie oznaczało, że zwyczajnie chciał ją zostawić, bo miał jej dosyć… Nagle rzuciła niespodziewanie. – Nie… Zostań… – Nie zastanowiła się nad tym, dlaczego to powiedziała, ale przymknęła przy tym na moment oczy, nim ponownie się odezwała, starannie akcentując. – Dlaczego mnie złapałeś? Poszedłeś i nie musiałeś wracać. Tak samo jak nie musiałeś tutaj siedzieć, podawać mi wody… Mogłeś poprosić kogokolwiek innego. Z jakiej racji chciałeś przebywać z kimś, kto zniszczył ci życie? Sam to w końcu przyznałeś.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 7:07 pm

- Przykro mi, że nie jestem kimś innym – powiedział tym razem z widoczną ironią w głosie wywrócił oczami. Widocznie już czuła się znacznie lepiej, bo zaczynała robić to, co wychodziło jej najlepiej czyli gadać. W sumie mógł nie podawać jej tej wody, może wtedy byłaby dalej nieprzytomna, a to oznaczałoby ciszę i spokój. W jej towarzystwie zapominał co to jest, a tak przecież je uwielbiał. Szczególnie, że od kilku lat nic i nikt mu jej nie przerywał, szczególnie długimi rozmowami, krzykami i pretensjami. Odzwyczaił się jak to jest wdawać się z kimś w potyczkę słowną i nie uciekać z pola bitwy. Jak to jest konfrontować swoje racje przeciwko obcym bez odgórnego zakładania, że druga strona się myli. Nie był w stanie pozbawić się swojego ignoranckiego sposobu bycia, tak naprawdę nawet jakby chciał. Mógł  go tuszować na jakiś czas – jak był w udawanej pracy i tym podobne. Problem tkwił w tym, że każda rozmowa z Felicią była autentyczna. Nawet kiedy spróbował wciągnąć ją do swojej gry to nie udawało mu się do końca. Nie wiedział, kim miał przy niej być, był zdezorientowany. Dlatego przeczył sam sobie. Pomagał jej, mimo iż uważał ją za ciężar. Był dla niej nieuprzejmy, a podawał jej wodę. Mógł ją zostawić albo siedzieć chociaż na drugim końcu pokoju, a był tuż obok. Nie zachowywał się logiczne nawet według siebie, bo przy niej nie wiedział kim tak naprawdę jest.
- Używamy, kiedy potrzeba, a nie kiedy się da – odpowiedział od razu. W końcu większość odkrywców, naukowców, filozofów to byli mężczyźni, choć niektórzy nadal twierdzą że Kopernik była kobietą. Kobiety dostrzegały problemy wszędzie, nawet tam gdzie ich nie było. Mężczyźni zadawali konkretne pytanie, chcąc uzyskać konkretną odpowiedź, nie pytali w ślepo. Pytanie było konsekwencją pewnej koncepcji, nie na odwrót. Kobieta pierw musi zebrać rozpoznanie i potem wyciągnąć wnioski. Przynajmniej tak to rysowało się w jego głowie. Może wynikało to z tego, że kobiety bywały ostrożniejsze, ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
- Jeżeli mężczyzna używa komplementu to czegoś chce i wie, że może to dostać tylko musi się postarać. Co mógłbym chcieć od ciebie? – zapytał, unosząc jedną brew do góry i przekręcając głowę w jej stronę. Komplementy nigdy nie były bezcelowe. „Masz ładną sukienkę” nie było miłymi słowami dla podtrzymania atmosfery. Były powiedzeniem „Podobasz mi się w niej” tylko w łagodniejszej wersji. Jaki mógłby mieć cel w komplementowaniu półprzytomnej kobiety, która prawie nie roztrzaskała sobie głowy o ziemię, a z jej mózgu ledwo co nie powstał uroczy kolaż na ścianie budynku? Chyba, że komplement byłby sposobem na uciszenie jej, ale to raczej działało całkowicie na odwrót, więc zły pomysł. Miał już się podnieś, gdy wypowiedziała najmniej logiczne słowa w tej sytuacji. Nie miał pojęcia, po co on jej tutaj był. Chyba, że czerpała zadowolenie z utrudniania mu życia. Nalał sobie trunku do szklanki, po czym zaczął obracać ją w dłoniach grzecznie słuchając co ma do powiedzenia. Następnie wypił dwa łyki, ponownie skwasił minę. Postawił szklankę na swoim brzuchu, moment to trwało więc musiała poczekać sobie na odpowiedź. W końcu nie mogła się przewrócić podczas jego gadania. – Jeżeli myślałaś, że teraz grzecznie odwołam to co powiedziałem wcześniej to się mylisz – dodał po chwili ciszy. Nie miał zamiaru cofać swoich poprzednich słów, wypowiedział je będąc wściekłym, ale wtedy docierało się do najgłębszej prawdy. Co prawda nie miał zamiaru teraz jej wywlekać, ale jakoś musiał udzielić jej odpowiedzi na pytanie. – Byłaś kiedykolwiek od czegoś uzależniona? Od czegokolwiek? – zapytał po chwili, on swoje uzależnienia mógłby długo wymieniać i historie z tym powiązane, z większości jednak już się wyleczył, zostały tylko papierosy. – Pomyśl, że masz najlepszy krak jaki mogłabyś zdobyć. Po czym idziesz na odwyk, jest od długi, nieprzyjemny, a ty szukasz jakiegoś zamiennika. W końcu udaje ci się całkowicie od tego odciąć, oczywiście nałogowiec zawsze zostanie nałogowcem, więc w końcu wpadniesz w inny nałóg, ale może mniej szkodliwy. Żyjesz długo i szczęśliwe do momentu, gdy ktoś w całkiem niespodziewanej sytuacji zaproponuje ci działkę koki. Wiesz, że to zły pomysł, ale z drugiej strony wydaje ci się, że dawno się z tego wyleczyłaś. Więc próbujesz, przypominasz sobie jakie to cudowne uczucie i już wiesz, że popełniałaś błąd. Starasz się od tego znowu uciec, ale im bardziej próbujesz tym szybciej wracasz i będziesz wracać dalej – zakończył swoją obrazową metaforę, nie obdarzając jej ani jednym spojrzeniem. Nie miał pojęcia, czemu to powiedział. Pewnie tylko po to, żeby przestała pytać i zagłębiać temat, na który i tak w końcu dostała by odpowiedz. Lepszego porównania nie znał, w końcu przez większość życia robił w narkotykowym. Ten temat był mu najbliższy. – Szczęśliwa? – zapytał po chwili i zabrał swoją szklankę, którą po chwili opróżnił do dna.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 8:15 pm

- A mi nie. Nie jest mi przykro. – Odrzekła powoli, tym razem patrząc już tylko na własne dłonie i poruszając palcami. Ciemnoczerwony lakier zamigotał w wątłym świetle hotelowej lampki, nasuwając Fel skojarzenie z krwią. Miała krew na rękach? Jeśli tak naprawdę była powodem, dla którego na tyle mocno się zmienił, to mogła przyznać, że tak. Tak, miała krew na rękach. Krew kogoś, w kim niegdyś była do szaleństwa zakochana. I to właśnie te uczucie było winne, ona była winna, ponieważ jednocześnie zachowywała się wtedy jak wystraszona tchórzofretka, niepewna siebie i lękliwa. Gdyby nie to, wszystko byłoby znacznie łatwiejsze. Ha!, ponownie mówiąc – nie wiedziała nawet, jak bardzo proste. Tak czy inaczej, z pewnością nie chciała, by spełniał rolę innego człowieka, bo wtedy najprawdopodobniej nigdy by się nie spotkali. Minęłaby go gdzieś na ulicy, przelatując po nim wzrokiem i idąc dalej w swoją stronę. Nawet tego dnia, bywały takie momenty, kiedy życzyła sobie z całego serca, by właśnie tak było, jednak w głębi duszy wiedziała, że nie… Że jakaś jej cząstka cieszyła się ze wspólnych wspomnień i z tego, co dobrego dał jej w dawnych czasach. Nigdy nie mówiła przecież, że to było proste, czyż nie? On rozdwajał się w oczach Felicii, kiedy zauważała w nim dwie różne osoby, lecz ona także robiła dokładnie to samo. Z jednej strony tak, z innej zaś całkowicie inaczej. Dwa przeciwległe bieguny uczuciowe w stosunku do tego, co do niego czuła. I jakże tu nie mówić różnych dziwnych rzeczy, których z początku wcale nie chciało się wyznawać…?
- Skoro tak właśnie uważasz… – Niby teoretycznie się z nim zgodziła, jednak na jej ustach pojawił się powolny uśmieszek o raczej diabelskim wyrazie. Nie mogła się też powstrzymać przed tym, by nie pociągnąć tego dalej, gdy tylko napiła się jeszcze trochę wody, poprawiając poduszkę pod plecami. – Ale właśnie o tym ze mną dyskutujesz, więc możemy uznać, że jednak nie do końca jest tak jak mówisz. Gdyby tak było, nie sprzeczałbyś się ze mną o to. Także, mój drogi… – Urwała, nadal uśmiechając się pod nosem. To był chyba ten jedyny moment podczas ich aktualnej rozmowy, kiedy autentycznie chciało jej się śmiać. Nie, nie była już pijana, a przynajmniej nie do tego stopnia, by zaczęła z tego rechotać. Nadal miała w pamięci to, jak blisko była z Angelo-Leo, kiedy jej dobry humor wszystko zniszczył. To potrafiło ugodzić człowieka, uderzając wprost w jego najgłębsze nadzieje. Teraz co prawda już ich nie miała, bo na powrót stał się dla niej lodowatą skałą bez pozytywnych uczuć w stosunku do jej osoby, ale pamięć pozostała. Nieprzyjemnych wspomnień nie wyrzucało się w końcu tak łatwo z głowy, a wspomniane dosyć mocno ją zabolało. Nawet nie przez to, że ludzie dziwnie się na nich patrzyli, lecz przez świadomość tego, jak blisko pomyłki była. Pomyłki… Lub też wcale nie… Ta druga myśl wydawała jej się chyba jeszcze gorsza, więc spróbowała ją od siebie odrzucić. Z marnym skutkiem.
- Tak, tak. Chyba wszyscy znają pogłoski o tych waszych numerach. Ktoś się jeszcze na nie nabiera? – Spytała kąśliwie, choć z początku wcale nie chciała tego robić. Z założenia miała być to cicha dyskusja w dobrym, może trochę przesadzenie oficjalnym, tonie. Skończyło się jednak na odbijaniu piłeczki. Ona do niego, on do niej. Raz za razem, raz po raz. Chociaż… Musiała przyznać, że na moment zagiął ją tym swoim pytaniem. Nie zastanawiała się, dlaczego mógłby jej sprawić komplement. Skoro wymieniali się uwagami, jakie nie należały raczej do zbyt pozytywnych, to dlaczego miałby to nagle robić? By jej w jakiś sposób dopiec, zagrać na uczuciach, skoro powiedziała mu już niejako, że kiedyś wiele dla niej znaczył…? Nie znała tego człowieka, więc nie mogła praktycznie nic o nim powiedzieć. Jego przyzwyczajenia i techniki działania były dla niej zatem również wielką niewiadomą. I tak, musiała sobie szczerze przyznać, że wewnątrz chciała je poznać. By się przed nimi uchronić czy też by spróbować go rozpracować… Tego już nie wiedziała. Skoro jednak mężczyźni ponoć pytali wprost, wspaniała Gabi – nie wiedziała, dlaczego poczuła przy tym napływ minizazdrości – też to robiła, to dlaczego ona nie miała?
- Właśnie, Leonardo – Zaczęła, akcentując i wbijając w niego jedno z tych swoich zaciekawionych spojrzeń. – Czego mógłbyś ode mnie chcieć?
Pytanie za sto punktów, na które ona sama nie znała odpowiedzi. Tylko on mógł jej udzielić. Skoro zaś była już w jego ulubionym temacie zadawania kobiecych pytań, postanowiła to wykorzystać. Sama złapała się jednak na tym, że ton jej głosu nie brzmiał już tak jak wcześniej, lecz bardziej… Sugestywnie? Flirciarsko? Nie wiedziała, kiedy zeszła na te rejony, ale postanowiła uciec z nich równie szybko, co w nie wpadła. Dawno nie flirtowała w poważny sposób i zdecydowanie nie chciała robić tego w takich okolicznościach, kiedy już przejechała się dwa razy na tym, jak zmieniały się nastroje i decyzje Angeleonardo. Ponowny dziwny tekst na chwilę wprawił ją w konsternację.
- Jeśli mówisz o rzeczach, to nie. – Odpowiedziała, przeczesując palcami końcówki włosów, nim dodała. – Jeśli mówisz o czymś innym… O wrażeniu… To tak. – Jedna drobna chwila szczerości? Nie zamierzała tego jednak rozwijać. Miała jeszcze jakieś resztki rozsądku.
Choć całkowicie utraciła je, kiedy otrzymała odpowiedź na swoje pytanie. Nie spodziewała się czegoś takiego, zwłaszcza w formie metafory, ale coś mówiło jej, że raczej dobrze to odczytała. Coś… Postawa… Ona sama siedziała zaś cicho jak trusia, wpatrując się ponownie w swoje czerwone paznokcie.
Szczęśliwa?
- Nie. – Wyszeptała cicho. – Dlaczego dopiero teraz mi to mówisz?
Dlaczego nie wcześniej…?
Zostałabym.
Zostałabym...

Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 9:37 pm

On zachowywał się bezsensownie, bo był skołowany, ale ona robiła dokładnie to samo. Pierw potrafiła się o coś przyczepić, a później stwierdzić, że w sumie nie szkodzi. Nie widział w tym sensu. Jakby jej to nie przeszkadzało, a zwracała tylko uwagę, bo taki powinien być porządek. Cokolwiek tkwiło w tej jej główce to nie był w stanie w żaden sposób tego zanalizować. Im dłużej z nią przebywał to było gorzej! Był naprawdę skłonny zacząć myśleć, że kobiety to jakiś inny gatunek, bo zupełnie nie szło się z nimi porozumieć. To jeszcze nie było najgorsze, ale jak tak dalej pójdzie to człowiek stanie się reliktem. Już teraz rodziło się coraz mniej dzieci. Leonardo był zwolennikiem walki o zagrożony gatunek, nawet jakby sam musiał przyłożyć do tego rękę. Tak czy inaczej, nie ważne czy inny gatunek, czy ingerencja Ufo czy Bóg pomylił się, bo zabrał żebro Adama, a mógł wziąć fragment mózgu, cokolwiek było przyczyną tego niezrozumienia to tylko coraz bardziej je powiększało. Odbierając mu jakąkolwiek ochotę na dalszą analizę tego faktu.
- Zapomniałem, że kobieta zawsze zrobi tak, żeby wyszło na jej – mruknął pod nosem. No tak, on chciał coś grzecznie i krótko wyjaśnić, a ta przekręciła wszystko tak, żeby wyszło na jej stronę. I jak tutaj z nimi żyć? Powtórzę skromnie, inny gatunek! Ich mózgi powinny być badane i uznawane za największą zagadkę XXI wieku. Czy można było zrobić cokolwiek bądź powiedzieć cokolwiek w jakiejkolwiek sytuacji, a Felicia nie przewróciłaby tego na swoją korzyść? Nie, więc lepiej było milczeć. Choć to trudne, gdy cały czas grała tak, żeby wymusić jakąś odpowiedź. Kluczem było odpowiedzieć tak, żeby nie chciała pytać dalej.
- Oj nabiera, i to nawet nie wiesz jak dużo kobiet – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Mogła to potraktować jako jedną z tych odpowiedzi, które mają zakończyć temat tak by do niego nie wracała. Ale czy to musiało być koniecznie kłamstwo? Gdyby nim było to zapewne bardziej byłoby to widoczne, roześmiałby się albo powiedział jej to prosto w twarz. A on powiedział to odruchowo, jakby stwierdzał jakiś dobrze znany mu fakt i nie przywiązywał do tego większej wagi. Mogła myśleć co sobie chciała, byli dorosłymi ludźmi.
- Jeżeli nawet już bym coś chciał – powiedział, gdy zadała kolejne pytanie. Odpowiedź: nic byłaby za prosta. Od razu mogłaby wymyślić coś, co by na niego znalazła i w ten sposób zaczęli by znowu mówić i mówić i mówić, on jak najbardziej od tego uciekał, tylko że średnio mu to wychodziło. Miał wrażenie, że w jej towarzystwie mówił więcej niż w ciągu ostatniego miesiąca. Aż gardło zaczęło go pobolewać! Choć może to od zimnej wódki, której wypił już trochę. – To nie chciałabyś mi tego dać – dopowiedział po chwili, patrząc się na nią sugestywnie. Mogła pomyśleć sobie o nim w tym momencie co chciała, ale jeżeli mężczyzna potrafił rozbierać kobietę wzrokiem to właśnie to tak wyglądało. Jeżeli miałaby ochotę uciekać to wcale jej nie trzymał, a kluczyk był w drzwiach, a on miałby gwarantowaną ciszę.
Przez dłuższą chwilę stukał szklanką o brzeg stolika nocnego, dając jej czas do przetrawienia tego co powiedział, jemu to wszystko zdawało się tak oczywiste, jej może trochę niej, ale mimo stanu, których chyba już z niej schodził powinna to wszystko zrozumieć. Dolał sobie do szklanki znowu, po czym chciał ją podać Fel. Przysunął do niej szklankę, ale zanim zdarzyła jakkolwiek zareagować to ją zabrał i napił się. – Bo to nie ma już znaczenia – powiedział spokojnie i szczerze. Odstawił szklankę na bok, zsunął się nieco z oparcia i schował rękę pod głową, po czym zaczął wpatrywać się w sufit. Oczywiście wiedział, że znowu musi wytłumaczyć to co powiedział, więc zaczął niechętnie. – My nie możemy przebywać w swoim towarzystwie, bo to źle się kończy. Jutro przedstawię szczegółowy raport szefowi, dlaczego powinienem zostać odsunięty i ponownie przeniesiony, może tym razem do… - Nie dokończył jednak, tego nie powinien mówić. Co prawda wcześniej wspominał jej o kilku krajach, ale to i tak nie wiele. Mógł wyładować wszędzie, a na pewno daleko od niej. – Nie jesteś już dla mnie zagrożeniem, więc co mi zależy – dodał z kamiennym wyrazem twarzy. Można by pomyśleć, że w żaden nawet najmniejszy sposób go to nie rusza, ale nie było tak. Choć tego mogła nie wiedzieć. Za to mogła być pewna, że wygląda na człowieka świadomego swojej decyzji, który raczej w tym momencie nie ma żadnego powodu, by ją zmienić.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Wrz 26, 2015 11:09 pm

Cóż. Czy nie było jakiegoś rodzaju logiki w tym, pozornie całkowicie nielogicznym, zachowaniu…? Jeśli bliżej by się temu przyjrzeć, dostrzegłoby się zapewne niezwykłego rodzaju wzór, który prowadził do raczej prostego wniosku. Tym, co najbardziej i najwidoczniej łączyło teraz te dwie osoby, było zagmatwanie. Co prawda oni sami raczej o tym nie wiedzieli, zdając sobie sprawę wyłącznie z własnych odczuć – nie zaś tego, co czuła ta druga strona – jednakże fakt był faktem. Na dodatek, jakby nie patrzeć, wspomniane skołowanie miało swój początek również w jednym punkcie. I być może ktoś z zewnątrz, kto wiedziałby coś więcej o ich historii, mógłby dostrzec to w dosyć łatwy sposób, ale Fel była na to zdecydowanie zbyt zaangażowana w całą sytuację. W końcu chodziło w niej o nią samą, czyż nie? Nie mogła patrzeć obiektywnie na coś, co aż prosiło się o całe tony personalnych odczuć. Być może inna osoba byłaby w stanie to robić, lecz ona już tak miała, że w pewnych okolicznościach traciła zdolność spoglądania z innej perspektywy na niektóre zdarzenia. A zazwyczaj naprawdę starała się być obiektywna, bo tego wymagała od niej praca. Kiedy dwie osoby kłóciły się ze sobą o coś na pokładzie, nie mogła stanąć murem za jedną z nich, albowiem tak się nie godziło. Musiała spróbować porozmawiać z obiema, a następnie rozwiązać wszystko tak, by nikt nie poczuł się dyskryminowany. Gdyby tylko potrafiła wykorzystać coś takiego we własnych sprawach… Jej życie byłoby o wiele łatwiejsze, zaś ona sama dostrzegłaby zapewne wiele szczegółów, jakie odciągnęłyby ją od niedobrych decyzji. Mogłaby też dojrzeć wtedy coś, co teraz mimowolnie pomijała… Podobieństwo ich reakcji. Nie słownej, lecz bardziej opartej na mimice i gestach, zachowaniu. Być może wtedy doszłaby do tego, czego tak bardzo chciała – ogarnięcia jego toku rozumowania. Niestety, sprawy miały się zupełnie inaczej. Prędzej się z nim kłóciła niż go rozumiała. W drugą stronę było zaś dokładnie tak samo. Jeden wielki kocioł wypełniony dziwnymi myślami o drugiej osobie.
- Zapomniałam, że niektórzy uwielbiają iść za stereotypami i nawet nie próbują czegokolwiek zrozumieć. – Rzuciła jakby w eter, patrząc się w odsłonięte okno, przy którym powiewała leciutka firanka. W innym momencie z pewnością doceniłaby urokliwość tego apartamentu, który – choć dosyć spory i umiejscowiony w jednym z najdroższych hotelów w całym okręgu Sydney – miał nieco domowy wystrój. Firanki, dywany, dużo zielonych roślin, ręcznie wyszywana narzuta na łóżku, serwetki na stoliku i szafkach nocnych, drewniana komoda, lampki z osłonami na klosze… Lekko, prosto i przyjemnie, ale także z niewątpliwym smakiem. Idealna kombinacja do tego, by goście czuli się nie jak w muzeum, lecz jak w domu, w którym nie musieli martwić się o sprzątanie i wszelkie usterki. Przez moment zastanawiała się nawet nad tym, czy między wszystkimi poszczególnymi elementami hotelu panowała aż tak wielka dysproporcja, bowiem sala weselna zdecydowanie tchnęła luksusem, a ogród utrzymany był raczej w romantycznej, lekko inspirowanej starożytną Grecją, atmosferze.
Zaiste, przedziwne połączenia, ale w jakiś sposób do siebie pasujące. Zdecydowanie bardziej niż jej czcze dumanie o czymś, co nie miało zbytniego związku z aktualną sytuacją. Chyba tak usiłowała uciec jakoś od niewygodnych myśli, ale na dłuższą metę nie przynosiło to skutku. I tak znowu powróciła do tego, co było wcześniej. Do Angelo… Leonardo… Angeleonardo. To było podwójnie niezręczne, bo nie wiedziała, co o nim myśleć i dodatkowo jeszcze, jak go przy tym nazywać w swojej głowie. Jej Angelo różnił się od tego mężczyzny, którego widziała obok siebie, ale momentami wciąż go w nim widziała. Nie była więc w stanie przestać myśleć o nim w zupełnie innych kategoriach. Popaprane.
- I chyba nie chcę wiedzieć. – Burknęła, tym razem osobiście ucinając temat, który zaliczał się do tych, jakie kompletnie jej nie interesowały. Nie chciała wiedzieć, ile kto miał partnerów seksualnych, w jakich okolicznościach ich napotkał, jakich sztuczek użył i co ze sobą robili. Naprawdę, to nie było Fel potrzebne do szczęścia. Zwłaszcza wtedy, kiedy chodziło o obiekt jej nastoletnich westchnień. Jak już kiedyś wcześniej wspominała, chyba nawet na głos i w rozmowie, była raczej tradycjonalistką. Nie to, oczywiście, że zachowywała się jak kompletna cnotka, w łóżku wykorzystując tylko jedne elementy, kochając się na mnicha, a potem okręcając kołdrą, odwracając na bok i stwierdzając, że boli ją głowa i idzie spać. Tak zachowywał się jej mąż, lecz zdecydowanie nie ona. Chodziło jednak zupełnie o coś innego. Felicia wyznawała bowiem tego typu poglądy, jakie niwelowały wszelkie szanse tak zwanych szybkich numerków z całą masą osób. Luźne podejście luźnym podejściem, ona nikomu w okna alkowy nie zaglądała i nie zamierzała tego robić, ale wolała też nie dowiadywać się szczegółów. Byłoby to nie tylko niezręczne, lecz także i w jakiś sposób smutne. Jakże samotnym trzeba było być człowiekiem, by decydować się na podobne kroki… Zamilkła zatem i nie poruszała więcej tematu kobiet nabierających się na jakiekolwiek męskie triki.
- Szanuję się… – Mruknęła tylko, czując na sobie palące spojrzenie, które wywołało rumieńce na jej policzkach. Odwróciła wzrok, starając się obserwować firankę łomoczącą na wietrze, byleby tylko ponownie na niego nie spojrzeć i nie dojrzeć tego, czego już i tak była świadoma. Nigdy wcześniej nie myślała, że może być tak ciężko… Faktycznie się szanować. Pomagała jej jednak myśl, że on tylko ją sprawdzał, testował granice jej wytrzymałości, doskonale się przy tym bawiąc. Tak przynajmniej usiłowała sobie mówić, kiedy wypaliła jeszcze, chcąc zamknąć mu usta. – Jeśli nadal bym coś do ciebie czuła, to… Kto wie. Ale teraz nie będę kolejną panienką z listy, na której przetestujesz swoje sztuczki. Zapomnij.
Łatwiej powiedzieć niż zrobić, ale usiłowała. Łyknęła nawet trochę zimnej wody, nalewając sobie odrobinę na rękę i wklepując ją w policzki oraz dekolt, by jakoś je ochłodzić. Zdecydowanie powinna opuścić pomieszczenie, ale nie chciała ot tak się poddać. Jak to by wyglądało, gdyby nagle wyskoczyła z łóżka jak oparzona, a następnie na drżących nogach pognała do siebie…? Właśnie. Było blisko dwóch rzeczy – jednej gorszej od drugiej, jednak nagle wszystko pogmatwało się na tyle, że przestała o tym myśleć. Musiała bowiem zmierzyć się z czymś zupełnie innym. Z czymś, co czekało stanowczo zbyt długo i co uderzyło w nią z całym szokiem.
- Dla mnie by miało. – Powiedziała prawie bezgłośnie, zaciskając kurczowo powieki, kiedy jej dłonie ścisnęły materiał służący za kapę. – Jeśli uważasz, że musisz to zrobić, powodzenia. Niech los ci sprzyja. Nie musisz mnie więcej niańczyć, skoro nie możemy przebywać w swoim towarzystwie. – Siliła się na twardość, nagle obracając na bok i podkulając nogi pod brodę. – Był zajęty czy na tyle głupi, powiadasz…? – Dodała jeszcze równie cicho, uśmiechając się do siebie gorzko. – Chciałabym podzielać twoje podejście. Byłoby łatwiej. Zresztą, co ja się jeszcze przejmuję? Mam nadzieję, że szef nie da ci popalić za poprzedni niepełny raport. Nie wiem, dlaczego od razu tego nie zrobiłeś. Może kończyłoby się lepiej, gdybyś umiał być ze mną szczery. I przestał traktować mnie raz tak, raz tak, wiesz? Nie jestem kimś, kto może znieść zmiany zdania co pięć minut. W jednej chwili się całujemy, a w innej wyrzucasz mi prosto w twarz to, że zniszczyłam ci życie. I nie potrafisz zrozumieć, że nie miałam na to wpływu. Cała moja rodzina wyjeżdżała, a ja nie miałam podstaw do tego, by zostać. Jak? Na garnuszku przyjaciół? Wystarczyłoby jedno słowo. Jedno słowo i bym została. Dla ciebie. Mimo tego, co mówiła mi Julie, zostałabym i popełniała inne błędy. Wspólne błędy, które umiałabym znieść mimo wszystko. A teraz? Prawie to mogło być znowu to, ale co mi zależy.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 1:17 pm

- Mówisz o sobie tak? – zapytał z widocznym uśmiechem na twarzy. Czy to nie ona, gdy usłyszała, że jest kim jest, jakie służby przedstawia to od razu zmieniła do niego swój stosunek? Uznała za jedną mendę z wielu? Określiła go tak od razu w swoich myślach, więc potem tylko starał się sprostać jej oczekiwaniom. Jeżeli ktoś coś sobie o nim myślał – nie ważne czy słusznie czy nie – to nie miał potrzeby żeby walczyć z tym przeświadczeniem. I tak trudno byłoby je usunąć. Prościej było postępować tak jak ktoś oczekiwał. A jeżeli ktoś za wcześnie wyciągał wnioski to po co byłoby mu zadawać się z taką osobą? A grać dobrze potrafił, bo robił to przez całe swoje życie, więc cokolwiek teraz i wcześniej robił można było zaliczyć do tego rodzaju gry. Nie było to przegranych i wygranych, bo werdykt został już ogłoszony na samym początku, nim zaczęła się gra.
- Felicia myśl! – powiedział i uderzył się w czoło po jej słowach. Coś jej to nie szło niezbyt, a jej zachowanie idealnie pokazało mu, że tylko miał racje w swoich założeniach. Nie mógłby czegokolwiek od niej chcieć, bo był pewny, że tego nie dostanie, a to było tylko sprawdzeniem tej teorii. – Gdybym chciał cię jakoś przetestować, to nie byłabyś tego świadoma – powiedział pewnie. Jaki sens ma podrywanie, stosowanie chwytów jeżeli cel był tego świadomy? On nie prowadził z nią gry słów, grał w otwarte karty, a ona zachowywała się, jakby naprawdę do czegoś dążył. Czy naprawdę myślała, że wszystkie chwyty mężczyzn są takie nieudolne? Chyba naprawdę dawno nie była na randce i dawno nie miała żadnego faceta, bo nie dość że brakowało jej orientacji to jeszcze poczucia humoru. I to „szanuje się”, klasyczny tekst cnotki, która stwierdza, że kobieta, która po prostu lubi seks, nie przywiązuje się uczuciowo do każdego mężczyzny i dba o swoje potrzeby seksualne jest dziwką. Takie myślenie może było na czasie może jakiś wiek wcześniej, ale teraz gdy żyli w świecie wyzwolonych kobiet i równouprawnienia? Zaciągnięciem kobiety do łóżka była sytuacja, w której ona tego nie chciała, a facet wmawiał jej że chce. A kiedy oboje chcieli, gdzie była mowa o braku szacunku? O szanowaniu ludzkiego ciała? No tak, bo każdy tyłek czy cycki wyglądały inaczej i wcale nie było ich wszędzie w gazetach i telewizji. Nie pojmował tego sposobu rozumowania, ono robiło z kobiet naiwne dziewuszki, które nie miały życia seksualnego ani jakichkolwiek myśli w tym kierunku, a to nie było prawdą! Kobiety równie często myślały jak i potrzebowały seksu, choć jakieś relikty zawsze się znajdą. I wyglądało na to, że jeden z nich znajdował się tuż obok niego. – Nie mam listy, to byłoby dziecinne – dodał tylko po chwili, pewnie naoglądała się za dużo amerykańskich komedii. Bądź nasłuchała zmyślonych historyjek.
- Świetnie, więc dam komuś znać – odpowiedział i podniósł się nagle. Zrobił to za szybko, bo trochę zakołowało mu się w głowie, ale było w porządku. Zabrał alkohol, żeby znowu Fel nie odbyła tanga z procentami, zresztą on chciał zrobić z tego lepszy użytek. Zabrał swoją marynarkę z krzesełka i za nim jeszcze odszedł stanął na środku pokoju, przewieszając ubranie przez swoje ramie i dodając. – Po co się tak nakręcasz? Wyciągasz tematy, które i tak teraz nie mają żadnego znaczenia. Nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Odpuść Fel, po prostu odpuść – powiedział krótko i na temat. Nie miał zamiaru wdać się w kolejną potyczkę słowną, która nie miała większego sensu. Po co było wytykać sobie coś sprzed dziesięciu lat? Teraz też nie byli w stanie się dogadać, bo najzwyczajniej w świecie byli zbyt różni. Kłótni mogły tylko prowadzić do nerwów, a z tego nic dobrego nie mogło wyniknąć. A po co się kłócić w sprawach, które nie miały żadnego znaczenia dla obecnej sytuacji? Mógł dla spokoju przyznać jej racje, dać jej satysfakcje, ale tyle by się z tego cieszyła? Kilka chwil? A potem i tak go już nie będzie, więc i tak zapomniałaby o tym. – I to nie mogło być to, nie w tych warunkach – odpowiedział prosto i miał w tym w pełni racje. Wcześniej pozwolił sobie myśleć, że może gdyby okoliczności były sprzyjające to mogłoby cokolwiek z tego wyniknąć. Gdyby pobudzić uczucia, które gdzieś tam się kłębiły, ale to i tak nie miało sensu. Ich drogi nie mogły się skrzyżować w ten sposób jakby chciał, bo gdzieś indziej już się łączyły. – Poproszę Olivię, żeby do ciebie wpadła – dodał jeszcze na odchodne.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 2:26 pm

Co mogła poradzić na to, że jej reakcje były jakie były? No, niby wiele, ale wyłącznie w teorii. Praktyka bowiem miała się zupełnie inaczej, gdyż całkowicie się w niej poplątała. Nie chciała źle, lecz właśnie na to wychodziło. I choć sama wielokrotnie rozkładała dłonie, śmiejąc się bezradnie z głupoty pewnego rodzaju kobiet, gdyby spojrzała na siebie w tej chwili, zapewne pojęłaby, że sama zachowywała się dokładnie w ten sam sposób, co one. Cóż, punkt widzenia zależał od punktu siedzenia. Nie chciała być w żadnym stopniu hipokrytką, a zdecydowanie się nią stawała. Co chyba najgorsze, skłonna była zwalać to wszystko na niesprzyjające okoliczności i wszelkie możliwe czynniki zewnętrzne, lecz nie na samą siebie. Otrzeźwiała z pijaństwa, ale za to w swoim umyśle nadal pozostawała chodzącą plątaniną chaosu. W jej oczach to wszystko wyglądało całkowicie inaczej, przy czym skłonność do naturalnego gadulstwa też nie pomagała. Ha!, wręcz przeciwnie, bowiem stała się jeszcze wyraźniejsza z chwilą, kiedy Fel podświadomie zaczęła toczyć bój o coś, co dla przeciętnego obserwatora nie miałoby nawet najmniejszego sensu. Honor nie honor, duma nie duma, uprzedzenia nie uprzedzenia, ale normalnie nie zachowywała się w ten sposób. Nikt wcześniej nie ścierał w niej tak skrajnych wrażeń… Albo to ona nigdy wcześniej nie poddawała się im aż tak bardzo.
I faktycznie, powinna myśleć jaśniej, ale… Nie była w stanie. W tym momencie odczuwała słabość, którą usiłowała przykryć pozorną twardością. Zupełnie tak jak podczas relacji z Tobiasem, kiedy to udawała, że wszystko jest w całkowitym porządku i że nigdy nie była bardziej szczęśliwa z powodu stabilizacji i zrozumienia. Gdyby spojrzała na to z innej strony, mogłaby też zapewne zwalić wszystko właśnie na ten element historii, przez którą zyskała jeszcze więcej problemów. Oczywiście, gdyby nie wyszła za mąż za akurat tego pilota – usiłując znaleźć w tym sobie najwyraźniej namiastkę normalności – zapewne w życiu nie doszłoby do kolejnego spotkania, ale też i nie byłaby w aż tak złej sytuacji, gdyby jednak doń doszło. Nie miałaby tej całej sterty wrogich uprzedzeń do osób pracujących w tym a nie innym miejscu, no i cóż, byłaby również w stanie dalej prowadzić konwersację w przyjemnym tonie. Poza tą nieuprzejmością, jaka wynikała z wzajemnych zarzutów – choć, przyznajmy szczerze, głównie ze strony Felicii – rozmawiało im się w końcu bardzo dobrze. Ale życie było pokrętne i nigdy niczego nie ułatwiało, nie dawało też spełnionych pragnień na złotej tacy. A ona nie wiedziała, jak o nie walczyć, co prowadziło wprost do tego, że może i walczyła… Lecz zdecydowanie nie z tym, z czym powinna. Poza tym… Jakież to proste! Nie myśleć o własnych ruchach, a wynajdywać sobie przyczyny z czymś, co nie zależało od człowieka! Śmiała się z takich kobiet, tak, śmiała się z nich…
Kiedy usłyszała kolejne stwierdzenie, z początku nadal zamierzała leżeć tak jak leżała wcześniej, lecz odruchowo obróciła się na bok, mrużąc oczy. Trzpiotka nastolatka? Stereotypowa baba? Była jednocześnie wściekła, zdegustowana, jak i również rozdrgana, czy zaniepokojona. Smutna… Żałowała jednej rzeczy, gardząc jednocześnie drugą – nad wyraz podobną. Mając czas na zastanowienie, nie wykorzystywała go, bo poddawała się tymczasowym odczuciom, wśród których dominowała frustracja. Cóż w tym dziwnego, skoro nagle zmieniła powód, wedle jakiego zmarnowała sobie znaczną część życia. Spoglądając prawdzie w oczy, wyłącznie praca jej się udała. Poza tym nie miała kompletnie nic. Można by rzec, że na własne życzenie, co teraz widziała wyraźniej niż wcześniej. W jej przeszłości pojawiły się nowe fakty, nowe drogi, którymi mogła podążyć, nowe niedokonane czyny, a to wywołało u Felicii kolejny napad swego rodzaju braku opanowania. Była control freakiem, wiedziała to. Musiała mieć choć cząstkowe panowanie nad sytuacją, zaś to właśnie teraz się posypało. Walcząc z tym, co Angeleonardo nazwał nakręcaniem się, dała mu do końca niejako się zjechać, a następnie odejść.
Siedząc na łóżku w pozornej ciszy, tarmosiła palcami poduszkę, która w jakiejś chwili znalazła się w jej dłoniach. Wreszcie rzuciła nią o ścianę. Czuła złość, lecz nie tylko. Odczuwała też ciężkość w okolicach serca i gulę w przełyku. Ile jeszcze razy ktoś miał kazać jej odpuścić? I ile jeszcze razy miała się tego kogoś posłuchać, biernie patrząc na to, jak kolejne nadzieje rozsypują się jak domki z kart i jak życie ucieka jej niczym piasek przez palce? Stanowczo zbyt wiele razy dawała ludziom dyktować sobie wszystko. Jeśli zaś miała być szczera, żadna z tych rzeczy nie wyszła jej na dobre.
Podnosząc się z reszty poduszek, zeskoczyła z łóżka, by wypaść na korytarz. Na bosaka i tak jak wcześniej się prezentowała. Powiedzmy sobie, trochę nie na miejscu, jak na eleganckie wesele. Całe szczęście, piętro było praktycznie puste.
- A co, jeśli nie chcę odpuszczać? – Krzyknęła za nim, kładąc sobie ręce na biodrach. – Nie możesz tego wiedzieć. Nigdy się nie dowiesz, jeśli teraz odejdziesz. Zawsze możesz to zrobić, a coś takiego nigdy nie wróci, wiesz o tym? – Poza tym, nikt nie będzie jej mówić, że ma odpuścić. Nikt. Sama o tym zadecyduje.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 5:00 pm

- Co jeśli nie chcesz odpuszczać – powtórzył jej słowa, zatrzymując się. I to właśnie najbardziej go w tym wszystkim gadaniu. Fel mówiła dużo w trybie przypuszczającym, po co? Jeżeli coś chciała bądź czegoś nie chciała to mogła mówić wprost. Takie stawianie go w sytuacji co by było gdyby czemu miałoby służyć? Sprawdzeniu jego reakcji po raz kolejny? Przetestowaniu jak zareaguje na taką ewentualność, a potem zbadanie terenu. Właśnie tak postępowały kobiety, pierw musiały się zorientować w sytuacji, nie mogły wprost zacząć od tego, czego chcą bądź czego nie chcą. Znajdowały się wyjątki od tej reguły – jak jego była żona, która od razu jasno stawiała na swoim – to w niej lubił i nigdy nie przestał. Nawet kiedy przestała być miła. Przynajmniej była w nim pełni szczera, nie pozostawiała pola do gdybania. On nie lubił się czegokolwiek domyślać, wolał grać w otwarte karty, a z Fel tak się nie dało. Odwrócił się w jej kierunku, po czym wzruszył ramionami po jej słowach.
- A co jeśli chcesz polecieć na księżyc albo zostać zawodowym płetwonurkiem? Też tego nie wiem. Problem w tym, że ty cały czas testujesz ludzi. Nie możesz czegoś zrobić, bo się boisz, pytasz jak ktoś zareaguje jak ty może coś zrobisz, po co ci to? Jeżeli chcesz coś zrobić to to rób, Felicia – powiedziała i zabrzmiało to naprawdę szorstko. Może dlatego, że znowu trochę się denerwował. Po co ona była tak koszmarnie uparta? Jak się przyczepiła to już nie dało rady jej odczepić. Wciągała go w swoje rozważania, a nie miał na to najmniejszej ochoty. Był człowiekiem czynu, a nie słowa. Widać w przeciwieństwie do niej. Byłaby w stanie zagadać każdego, nawet pewnie jak już ktoś by się poddawał to ona wymieniłaby z dziesięć powodów, żeby tego nie robił i jeszcze przekonała go do dalszej walki. Jej zachowanie było bardzo bezpieczne, tak to można było określić. Wszystko co robiła, było bardzo bezpieczne. Czy kiedykolwiek zrobiła coś, nie zastanawiając się co będzie potem? Czy to byłoby dla niej za wiele?
- Już to wiem – powiedział i zrobił kilka kroków w jej kierunku, żeby zatrzymać się metr od niej. Spojrzał jej prosto w oczy ze swego rodzaju chłodem, zaciskając mocno zęby, jakby powstrzymując się przed wybuchem jakiejś emocji. Blondynka naprawdę potrafiła doprowadzić do szaleństwa każdego, a on był dobrym tego przykładem. W ułamku sekundy, po kilku zdaniach ten pewny siebie uśmieszek zniknął. Bylby w końcu nie powiedziała za wiele. – Bo gdybyś nie chciała tego robić, to przestałabyś gadać, a zaczęła byś działać – odpowiedział krótko. Gra skończona, miała coś jeszcze do powiedzenia? Miał nadzieje, że nie bo to mogło źle skończyć się dla ich obojga.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 6:01 pm

Nie mogła powiedzieć, że nie. Momentami wewnątrz nadal była dzieckiem… Dzieckiem przerażonym, że zrobi coś źle. Paradoksalnie, to właśnie przez takie zachowanie popełniała błędy. Jeśli coś nie dotyczyło jej bezpośrednio, wtedy potrafiła zachowywać dystans w stosunku do tego, stawiając twardo na swoim i otwarcie przedstawiając zdanie, jakie miała. Kiedy jednak chodziło o jej własne życie, o sprawy, w które była zaangażowana emocjonalnie, nie umiała zachowywać się w ten sam sposób. Nie wiedziała, skąd się to wzięło, ale zwyczajnie tak już było. Jeszcze w Brazylii nie było to aż tak mocno widoczne, ale później rozrosło się z pełną siłą. Zachowywała się ostrożnie, jak najbezpieczniej, bojąc wszystkiego, co mogłoby zburzyć jej pozorny spokój. Dlatego w odpowiednim momencie nie wyznała Angelo swoich uczuć. Dlatego wyszła młodo za mąż za kogoś, kto przypominał jej ojca, kto w tamtym momencie był gwarancją stabilizacji i kto nie miał się jej czepiać o częsty pobyt poza domem, bo sam pracował tam, gdzie ona. Dlatego zgodziła się, by ślub został urządzony dokładnie tak, jak tego chciała rodzina Tobiasa. Dlatego nigdy nie zrobiła nic z szalonej listy marzeń, jaką napisała jeszcze w liceum. Dlatego teraz praktycznie nieustannie pracowała, urlopy biorąc niechętnie i spędzając je w domu rodzinnym – z matką i dziadkami. Dlatego… Dlatego najprawdopodobniej tak prawdziwie nie żyła. Wcale nie była tradycjonalistką, jaką siebie nazywała. Tak naprawdę nie podzielała większości z tych neutralnych poglądów, jednakże one zapewniały jej spokój, który bała się zaburzyć. Nie umiała inaczej. Nie sądziła, by mężczyzna mógł to pojąć. Tylko ktoś taki jak ona miał na to szansę. Zrozumieć, jak ciężko żyło się z ograniczeniami, jakie narzucało się samemu sobie.
- An… Leonardo, proszę… Zrozum… – Spojrzała na niego spod roztrzepanego gąszczu sterczących kosmyków, w tym momencie nie myśląc nawet o tym, jak dramatyczny obrazek może sobą prezentować. Bose stopy, pogięta sukienka z rozdarciem na brzegu i potargane jasne włosy. Tym razem znowu zrobiła coś, na co normalnie by sobie nie pozwoliła. Zazwyczaj usiłowała wyglądać profesjonalnie, zawsze odpowiednio do każdej okazji, a najlepiej jeszcze tak, by być przygotowaną na wszelkie możliwości. Hamowała swój chaotyczny charakter, twierdząc, że nie wynikało z niego zupełnie nic dobrego. Jeśli bliżej by się przyjrzeć codziennemu zachowaniu Fel, dałoby się je idealnie wpasować do typowego obrazka starej panny-kociary. Spokojna, odpowiedzialna, przemiła, wszechidealna… Co przeczyło naturze, ale było… Tak, ponownie – było pewne. Przy tym nie musiała lękać się o to, że zrobi coś nie tak, bo zawsze idealnie wpasowywała się w oczekiwania.
Problem w tym, że w ostatnim czasie stało się coś, co kompletnie wybiło ją z tego rytmu. Jedna rzecz, jaką zrobiła wiele lat wcześniej – o ironio! również dla zachowania bezpieczeństwa i spokoju – teraz mogła wyjść na światło dzienne. To sprawiło, że straciła kontrolę nad sytuacją, a ona nienawidziła tracić kontroli. Kolejne z dojrzałych, nudziarskich przyzwyczajeń, których w młodości chciała unikać. Wbrew pozorom, wcale nie chciała stawać się lustrzanym odbiciem swojej własnej matki, która w życiu zrobiła tylko jedno szaleństwo. Wbrew pozorom, nie chciała też powtarzać perfekcyjnego życia własnych rodziców, jeśli oznaczało to zamykanie się w świecie wiecznie tych samych schematów. A jednak mimowolnie właśnie do tego dążyła, bo to znała, bo wiedziała, czego może się po tym spodziewać. Jakiekolwiek odbieganie od wyobrażeń wprawiało ją w wewnętrzną i zewnętrzną panikę. I najwyraźniej nie tylko ona momentami to zauważała. Osoba, która doprowadziła ją do tego stanu, też wiedziała. W przeciwieństwie do niej samej, nie bojąc się tego przyznać.
- Nie wiem, czy to potrafię. – Odpowiedziała wreszcie, zaciskając wargi w linię i przełykając ślinę, kiedy patrzyła w martwy punkt na podłodze. – Tracę grunt pod nogami, kiedy przestaję panować nad sytuacją. Nie chcę spaść… – Dodała jak najciszej, jak tylko mogła, kręcąc spuszczoną głową. Dlaczego tak bardzo się na niego wściekała i jednocześnie nie potrafiła też robić tego zbyt długo…? W tej chwili czuła tylko ciężar spoczywający w jej piersi. To naprawdę nie było dla niej łatwe. A kiedy jeszcze nieustannie przypominała sobie o tym, że przecież kłamała i że to kłamstwo nadal mogło wyjść na światło dzienne, chciała odwrócić się, uciekając lub też mówiąc kolejną rzecz, która by go od niej oddaliła. Bo to było bezpieczniejsze… Wtedy nikt nie dowiedziałby się, co miało miejsce, bo nikt by nie pytał. Ci normalni ludzie, jakich wysyłano do rozmów z nią, nie potrafili jej przejrzeć ani też wydobyć z niej informacji. W tym wypadku było inaczej. Wiedziała, że powinna wrócić do pokoju, dając mu odejść. Tak należało zrobić. Wewnętrzny konflikt interesów ponownie się pojawił. Już raz go rozwiązała, ale teraz nie wiedziała, za którą z opcji ma pójść. Jej serce i rozum jeszcze nigdy nie były od siebie do tego stopnia oddalone. Ponownie przełknęła ślinę.
- Zostań… – Powiedziała szeptem, robiąc jeden krok w jego stronę. – Dzisiaj… Zostań ze mną. – Drugi, trzeci i czwarty kołyszący się krok, by stanęła tuż przed nim. To było niebezpieczne, to mogło – ha! z pewnością miało! – skończyć się źle, ale czy jej poprzednie pewne ruchy nie kończyły się w gruncie rzeczy tak samo? Kiedy uniosła głowę, spoglądając w jego oczy, postanowiła zaryzykować. Ten jeden raz, choć igrała z losem. A potem go pocałowała…
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 9:58 pm

- Czemu od razu zakładasz, że spadniesz? – zapytał od razu, nerwowo odkładając butelkę z alkoholem na pobliski stolik. Takie podejście było najgorsze. Przez to ludzie nie osiągali, żadnych sukcesów. Bali się podejmować walkę, więc jednocześnie cały czas stali w tym samym miejscu. Czy tak nie było z Fel? Ile minęło już od śmierci jej męża – którego i tak nie kochała, więc nie miała z czego się zbierać – cztery lata? Nawet kochająca wdowa zdążyłaby ułożyć sobie życie w tym czasie. Blondynka nie miała nic poza pracą i nie można było powiedzieć, że nie potrzebowała kogokolwiek. Ich wcześniejsze rozmowy wskazywały na to, że kobieta chciałaby doświadczyć miłości, mieć kogoś z kim mogłaby planować przyszłość. Więc czemu nie podejmowała jakichkolwiek działań? Czy robiła cokolwiek poza wykonywaniem swoich obowiązków, czy wszędzie widziała zagrożenie? On też nie lubił poruszać się po niepewnym terenie, ale jeżeli nie miało się nic do stracenia, to czemu nie podjąć ryzyka. Co ona mogła w tym momencie stracić… nic. Przynajmniej tak wyglądało to z jego punktu widzenia.
- A nawet jeśli, im bardziej zaboli cię upadek tym będziesz bardziej wytrwała jak wstaniesz – odpowiedział po chwili. Jakby z własnej autopsji. Nie dało się być idealnym, nie popełniać błędów. To właśnie na nich człowiek się uczył. Im więcej ich robił tym powinien stawać się mądrzejszy i bardziej doświadczony. Można było uciekać od pomyłek, ale czemu to miało służyć? Lepiej nie doświadczyć niczego w swoim życiu, niż doświadczyć wszystkie co się da – łącznie z tymi dobrymi i złymi elementami. On wybierał tą drugą opcje. Nawet jeżeli miałby się kilka razy sparzyć, ale w końcu dostałby to czego chciał, to nie przejmował się porażkami. One tylko budują, ale w rzeczywistości liczą się zwycięstwa.
- Więc, czego się tak naprawdę boisz? – zdążył jeszcze zapytać, rzucając te słowa prosto w jej twarz. Gdzie była ta Felicia, która rzucała rozbudowanymi zdaniami. Nagle zrobiła się potulna, a wręcz niewinna! Ciekawe czy to była tylko przykrywka, czy naprawdę coś się zmieniło. Nie zdążył nawet tego ocenić, bo za szybko znalazła się tuż obok ponownie zachowując się irracjonalnie. To co powiedziała nie miało sensu, to co zrobiła tym bardziej. Czy przed chwilą nie żegnała go, stwierdzając że faktycznie jego obecność nie jest niezbędna? Może za pięć sekund znowu zmieni swoje zdanie. Rzuci się na niego z pięściami co byłoby przeciwstawnym zachowaniem do pocałunku. Tym razem jednak żadne z nich nie umierało – z tego co wiedział. Więc musiała robić to z innego powodu. Nie zdążył się tym zająć, bo całkowicie zdekoncentrowały go jej usta. Tym razem nie był to jednak subtelny i delikatny pocałunek. Przynajmniej nie od chwili, gdy on przejął inicjatywę. Podczas jego trwania objął ją w tali i przysunął do siebie. Myślał, że jeżeli poczuje jego bliskość nie tylko na swoich wargach to może jakaś czerwona lampka zapali jej się w głowie. Mimo to nie dał jej dużo czasu na reakcje. Dłonią przejechał delikatnie wzdłuż jej ręki, zatrzymując ją dopiero na jej ramieniu. Potem wykonał szybki ruch, który zakończył się tym, że kobieta była przyparta plecami do ściany, a on ograniczał jej pole ucieczki dwoma rękoma. Dopiero po tej chwili oderwał się od jej ust, ale nie odsunął za daleko. Dosłownie na taką odległość, żeby móc się odezwać i spojrzeć jej prosto w oczy. – Nie graj ze mną w tę grę. Zasady mogą ci się nie spodobać – odpowiedział szybko. To było jak sygnał ostrzegawczy do ucieczki. Ostatni jego głos rozsądku w tym momencie. Apelował do niej, bo uważał już, że nie wiele ma do powiedzenia. Ona próbowała robić z nim co chciała, zdekoncentrować go, położyć na łopatki swoim pocałunkiem, byleby nie skończyło się tym, że to ona wyląduje na deskach.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyNie Wrz 27, 2015 11:44 pm

- Jak myślisz, ile razy już to zrobiłam. - Wbrew pozorom, wcale go o to nie pytała, lecz zwyczajnie stwierdzała gorzki fakt. Mimo nadzwyczaj dużej ostrożności, przejechała się nie raz i nie dwa. Nie chciała tego zrobić po raz kolejny, jak chyba każdy, kto chociaż raz wpakował się w coś podobnego. Być może właśnie o to chodziło w przyczynie jej nienormalnej ostrożności. Najzwyczajniej w świecie wolała robić coś, co gwarantowało jej pewność, że to wszystko ponownie się stanie. Nie mówiła jednak o tym zbyt wiele, zachowując wszystko dla siebie. Ludzie z zewnątrz nie musieli w zupełności znać całej jej historii, a nie miała też nikogo, komu mogłaby na tyle zaufać, by powierzyć mu wszelkie swoje myśli. Kochała siostrę, matkę i dziadków, miała też parę bliższych osób, lecz ani jednej na tyle bliskiej osoby, której w pełni by zaufała. Dlatego też pozostawiała swe przemyślenia dla siebie. Przynajmniej do czasu, kiedy nagle się otworzyła. Przed zupełnie nieodpowiednią osobą. 
- Tak uważasz? Nie muszę chyba pytać, dlaczego. - Mruknęła pod nosem, patrząc na to, jak światło odbijało się w butelce trunku, jaką wcześniej trzymał mężczyzna. Nie, nie ciągnęło jej do tego, by napić się więcej alkoholu. To, co już wypiła, zdecydowanie wystarczyło Fel, której głowa powoli zaczynała pękać. Nie chciała mieć kaca, jednakże szczerze wątpiła w to, by gdziekolwiek w apartamencie znajdowała się chociaż jedna tabletka mogąca ocalić jej czaszkę. Poza tym... Poza tym chciała go zatrzymać. Zrozumiała to po stanowczo zbyt długim czasie, jednak racja była racją. Od kiedy niejako powtórzył słowa swojej własnej siostry, każąc jej odpuścić, pojęła zaskakująco dużo rzeczy. Pytanie tylko, na ile mogących pozytywnie komukolwiek się przysłużyć, bowiem razem z nimi pojawiła się też kolejna fala lęku. Zarówno o to, iż sama sobie zaszkodzi, w którymś momencie wydając mu jeden z najmroczniejszych sekretów życia... Jak i również to, że po raz kolejny go straci, tym razem jednak na stałe... Nim jeszcze zdąży się przekonać, czy powinna podejmować jakiekolwiek starania. Ryzykować...
- Porzucenia... - Odszepnęła tylko, nie wnikając w temat, kiedy w końcu sam poruszył ją do działania. Chciał tego, czyż nie? Może nie w takiej formie, jednak to właśnie on sprowokował ją do tego, co zrobiła. Wbrew logice i całkowicie za swoimi uczuciami. Od dawna nie zrobiła czegoś takiego. Była odpowiedzialna, nie szalona. To on doprowadzał ją do szaleństwa, kiedy odwzajemnił pocałunek, przeradzając to w coś zupełnie innego. I, wbrew jego pobożnym przewidywaniom, nie odepchnęła go ponownie. Nie odsunęła się też i nie próbowała wyślizgnąć się z uścisku. Zarzucając ręce na jego ramiona, objęła go bliżej, czując ścianę pod plecami, co nie przeszkadzało jej zbytnio, o dziwo. Zatapiając palce w jego włosach, zwyczajnie się przytuliła, nie przerywając pocałunku do czasu, kiedy sam tego nie zrobił. Spojrzała na niego wtedy błyszczącymi oczami, prezentując rumieńce na policzkach i dekolcie. Nie próbowała odejść nawet w chwili, gdy zaczął raczyć ją swoimi tekstami. A pomyśleć, że to ona rzekomo była zmienna. Tym razem sprawy miały się całkowicie inaczej. Energicznie potrząsnęła głową, jednym ruchem ponownie przyciągając go do siebie. 
- A czy ja gram...? Nie znam zasad twojej gry, nie chcę ich poznawać. Nie dzisiaj, nie... Nigdy. - Wzruszyła ramionami, po raz kolejny kosztując pocałunku, przy którym wymruczała jeszcze. - Ale mógłbyś się wykąpać. Papierosy... Nie lubię ich...
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySro Wrz 30, 2015 8:48 pm

Żeby bać się tego, że można coś stracić na początek trzeba coś mieć. Względem siebie nie mieli tak naprawdę nic. Nie byli niczym związani, zobligowani. Nie mogła bać się żadnej realnej straty. Chyba, że wybiegała myślami daleko w przyszłość bądź w jakiś wyimaginowany świat, ale jeżeli się myśli, że coś się ma, a potem się to traci to czy można to nazwać w pełni stratą? Jeżeli myślę, że polecę na księżyc, a jednak to się nie wydarzy to nie mogła obwiniać świata, że zniszczył to co się miało, bo żyło się tylko wyobrażeniem. Felicia chyba zbyt często odrywała się od rzeczywistości bądź wspomnieniami wracała do odległej przeszłości. W niektórych chwilach wydawała się lewitować kilka metrów nad ziemią, jakby panujące tutaj zasady w ogóle jej nie dotyczyły. Jeżeli żyła jakimś wyobrażeniem ich dwójki to mogła bać się poczucia straty, gdyby skupiła się na faktach to nie powinna mieć żadnych obaw.
Jednak abstrahując już od tej kwestii, akurat nie miała się czego w tej kwestii obawiać. Nie ważne, czy Leo spotykał się z kim na poważnie czy tylko chwilowo to wszystkie jego relacje z kobietami charakteryzowało jedno – to zawsze kobiety odchodziły od niego. Zawsze znalazło się coś, co całkowicie niszczyło relacje w jakiej się znajdował. Kiedy nie angażował się na poważnie to za bardzo nie martwił się takimi obrotami wydarzeń, ale takie były fakty. Zazwyczaj jeżeli zwierał jakąś umowę to na konkretnych zasadach, które znał i które od początku do końca mu odpowiadały. Tak więc on nigdy nie miał powodu, żeby z czegokolwiek rezygnować. Kobiety były inne – po pewnym czasie oczekiwały więcej albo chciały, żeby się zmienił, a on nie miał zamiaru tego robić. Tak czy inaczej cokolwiek w tym momencie się działo to był praktycznie pewien, że ona będzie osobą, która powie sobie dość.
- A w twoim oddechu nie czuć niczego poza alkoholem, ale nie narzekam – odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Co prawda on też wypił, ale ile to mogło być – trzy kieliszki? Ilość znikoma dla kogoś o jego wadze i wieku. Ona wcześniej była zupełnie pijana, więc alkohol dało się wyczuć na kilometr, ale nie odzywał się. Naprawdę potrafiła przyczepić się do najmniejszej drobnostki. Perfekcjonistka. Wiele się nie zmieniło. – Zawsze mogę sobie pójść – dodał, nie przestając jej całować ani na chwilę. Jego dłoń powędrowała przez jej całe plecy, zatrzymując się u ich dolnej części. Słowa były sprzeczne z jego zachowaniem, ale to wcale nie wydawało mu się dziwne.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySro Wrz 30, 2015 11:00 pm

Jej ruch – nieistotne, że całkowicie nieprzemyślany, niezamierzony i impulsywny – najwyraźniej przynosił Fel dosyć pozytywne skutki. Zdecydowanie nie mogła narzekać na gruntowną zmianę okoliczności, choć była to któraś taka z rzędu w ciągu zaledwie jednego wieczoru. Zaiste… Jeśli wszystko miało dalej się tak toczyć, czego raczej nie chciała – woląc pozostać w aktualnym tonie, zapewne wkrótce pobiją jakiś niechlubny rekord Guinessa w zmianach opinii co do drugiej strony. Choć… Czy tak naprawdę istniały jakiekolwiek zmiany opinii? Czy nie chodziło bardziej o chwilowe odwrócenie podejścia, które tak naprawdę nijak się miało do tego, co stałe i pewne od początku? Nie, to zdecydowanie było zbyt skomplikowane jak na umysł Felicii w tym momencie. Nadal była w końcu trochę podpita, wprowadzona w dziwny stan uczuciowy, a na dodatek w grę wchodziła również wybitnie mocna dekoncentracja, której główną przyczyną było… Cóż, dokładnie to samo, co stanowiło powód zaistnienia również innych stanów. Pokręciła nieznacznie głową, psiocząc na samą siebie, że zaczęła myśleć o czymś takim, kiedy zdecydowanie nie było na to pory. Tak, to zdecydowanie była jedna z jej dorosłych wad, jakie mimowolnie przyswoiła od otoczenia. Nie była już szaloną marzycielką, tak czy siak, do wszystkiego podchodząc z jak największą dozą racjonalizmu. Nawet wtedy, gdy wcale nie zamierzała tego robić. Momentami co prawda zdarzało jej się jeszcze być tą idealistką, ale to powoli zanikało. Ostatni raz, kiedy tak naprawdę zrobiła coś w pełni odpowiadającego obrazowi dziewczyny, jaką niegdyś chciała być…? Najprawdopodobniej jeszcze przed ślubem, przy samych początkach jej kariery stewardessy. Później zaś jakoś się to rozmyło.
I nie miała wobec tego pojęcia, dlaczego tym razem było całkowicie inaczej. Jeszcze nie tak dawno stwierdziła, że będzie się zachowywać jak zwykle, tymczasem nagle przestała to robić. Może nie ześwirowała… Chyba… Przynajmniej nie całkowicie… Ale jej zachowanie też raczej nie wiązało się z czymś typowym dla Fel, która nie miała w zwyczaju prawie obmacywać się po korytarzach w hotelu, gdzie z pewnością były kamery. Nie ma co, ochroniarz musiał mieć z nich niezły ubaw, ale – o dziwo! – wcale nie pomyślała o tym, jaki wizerunek osoby w tej chwili sobą przedstawiała. Być może zastanowienie miało przyjść z czasem, jednakże w danym momencie dużo bardziej liczyło się tu i teraz. Przyjemne ciepło bijące od Angelo tudzież Leonardo – i nie, nadal nie potrafiła się przekonać do drugiej wersji, bo jak? jedynym Leo, jakiego dotychczas wyraźniej kojarzyła, był Leonardo Wzgardzony Bezoscarowiec DiCaprio… no, może także Da Vinci, bo jak go nie znać? – lekki szum w jej głowie, polepszający się nastrój, szybciej bijące serce, zarumienione policzki… Elektryzujące doznanie… Co jak co, gdyby dalej postanowiła skupiać się na wyciąganiu negatywów, wiele mu mogła zarzucić – sobie zresztą pewnie jeszcze więcej, ale nie to, że kiepsko całował. Oj, nie. Dla czegoś takiego warto było raczej odrzucić swoje najbardziej restrykcyjne zasady. I jeśli ona to – dosyć nieprzytomnie, ale jednak – stwierdzała, coś musiało być na rzeczy.
Jednakże jeszcze jedna rzecz była przy tym zaskakująca. Podejście do relacji międzyludzkich. Spojrzawszy bowiem na Felicię i to, jaki rodzaj człowieka zazwyczaj prezentowała w swoim zachowaniu, dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi powiedziałoby, że to właśnie dla niej kontakty opierały się na jasnych umowach i warunkach. Skoro zaś mężczyzna miał dużo luźniejsze podejście do życia, to właśnie on – idąc zgodnie z naturalnym tokiem rozumowania – powinien takich rzeczy unikać. Tymczasem było całkowicie odwrotnie. To ona, gdyby usłyszała o podejściu Angelo, zapewne zaczęłaby się śmiać z mieszanką desperacji i politowania. Mimo że miała jakieś wymagania co do osób, do głowy by jej nie przyszło, by robić umowy ze związków. Nawet jej małżeństwo nie było do tego stopnia nienormalne. Nie, nie chciała robić transakcji z relacji, jakie powinny układać się naturalnie. Gdyby zaś o tym wiedziała, pewnie wysnułaby jedną ze swoich daleko idących teorii, że to właśnie takie uoficjalnianie czegoś, co zazwyczaj szło własnymi torami, zabijało wszelkie nadzieje na dłuższy związek. Kto co lubił, oczywiście, ale na sztywnych, konkretnych umowach nie dało się zbudować czegoś, co wkrótce nie wiązałoby się z zabiciem wszelkich uczuć. Człowiek miał już to do siebie, że z czasem zmieniał swoje poglądy, chciał czegoś więcej lub mniej, a istotą udanej relacji było to, by nie tkwić jak kołek w tym samym punkcie, choć próbując zachować jako-taką elastyczność. Bez większych nadszarpnięć własnych przekonań, oczywiście, ale także bez butnego stania wyłącznie przy swoim. Całe szczęście, nie zdawała sobie sprawy z tego, w jak beznadziejną sprawę się pakowała. Chwilowo była tylko coraz bardziej rozpogodzona, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że całkiem szczęśliwa.
- Mam miętowe cukierki u siebie w apartamencie. – Mruknęła z rozbawieniem, na moment przerywając pocałunek, by teoretycznie odrobinę się odsunąć, przelotnie całując go w szyję, którą skubnęła wargami przy uchu. – Tak lepiej…? – Wyszeptała, kręcąc jednak głową i uśmiechając się pod nosem. – Nie. – Odpowiedziała sama sobie, powracając do jego ust, by nie igrać sobie więcej, oddając się pocałunkom. Mało zaskakująca myśl – naprawdę lubiła się z nim całować. Przynajmniej dotychczas, czerpiąc satysfakcję z zachłanności i intensywności. Rozbudzał ją, a ona odpowiadała tym samym, obejmując go za szyję.
- Tylko po cukierki. – Odpowiedziała, unosząc kąciki ust w górę, by westchnąć przy okazji, przymykając oczy. Igrał sobie z nią, wyzwalając w niej dawno nieodczuwalne wrażenia, zaś jej… Jej się to podobało. Miała ciarki na skórze, a zadowolony uśmieszek nie schodził z ust Fel. Moment… Czy chwilę wcześniej nie było całkowicie inaczej? – Zostanie…? – Zaczęła, przerywając jednak w połowie słowa. W końcu to jej wytykał, czyż nie? Podchody tudzież badanie gruntu. – Zostań ze mną. Po weselu. Przed tym, jak… – Ponownie urwała, patrząc na niego intensywnie, nim zwyczajnie przesunęła jedną rękę z powrotem do siebie, dosyć bezpośrednio pociągając go za brzeg koszuli. – A może nie zauważą… – Szepnęła przy kolejnym głębokim pocałunku. Co chciała wcześniej powiedzieć? Cóż, nawet w tym stanie zdawała sobie sprawę z jednego. Jego słowa w apartamencie były na tyle przekonujące, że nie miała wątpliwości co do dalszego biegu wydarzeń. Niezależnie od wszystkiego, on złoży ten raport. Sprostuje sprawę, ponownie znikając z jej życia, tym razem jednak na stałe. A ona go nie zatrzyma. Nie miała złudzeń. W tamtym momencie ten człowiek brzmiał pewnie, jakby podjął ostateczną decyzję. Nie oznaczało to, że nie mogła zawalczyć, bo w końcu to właśnie robiła, jednakże…
Nie, liczyła się ta chwila.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyWto Paź 06, 2015 11:12 pm

Pewnie gdyby nie był mężczyzną to zacząłby rozważać to co obecnie się działo. Jakaś czerwona lampka zaświeciłaby się mu w głowie, wskazująca na ogromny znak z napisem „Nie tędy droga, wracaj!”. Kobiety chyba nazywały to intuicją czy tak instynktem, który mówił im kiedy jak należy się zachowywać. On takiego zmysłu w tego rodzaju sprawach nie posiadał. Potrafił rozpracować kogoś, ale jeżeli nie chodziło o kobiety i kwestie uczuciowo-emocjonalne. Ona powinna mieć takową zdolność, pytanie czemu z niej nie korzystała, żeby w jakiś sposób zatrzymać tę sytuację. Nie to, żeby miał na to ochotę, wręcz przeciwnie. W jego mniemaniu to była jedna ze swego rodzaju okazji, które się nie powtarzają i których nie można zmarnować. Zresztą Felicia była piękną kobietą, więc to byłoby grzechem! W tej chwili nie dopuszczał do siebie jakiejkolwiek myśli, że pod tym zachowaniem mogło kryć się cokolwiek więcej. Nie było niczego więcej w tym momencie. Nie nawiązali wcześniej żadnej nici porozumienia, nie powstała żadna więź, nie poczuł nic co mogłoby chociażby kojarzyć się z głębszymi uczuciami do kobiety. To nie byłoby do niego podobne. W ostatnim czasie Fel miała i tak już okazje widzieć zbyt wiele jego oblicza, które nie powinno wypływać na światło dziennie. Tracił całkowicie swoją maskę, tylko problemem było to, że nie miał pojęcia kto znajdował się pod nią. Może wcale nie chciał poznawać tej osoby, może nigdy jej nie lubił. W końcu z jakiś przyczyn od niej uciekł i to tak daleko, że powrót mógłby okazać się długą i ciężką wspinaczką.
- To był żart – mruknął pod nosem, o wiele niższym tonem, gdy pozastawiała pocałunek na jego szyi. Po chwili uśmiechnął się delikatnie, ale zawadiacko. Wcale nie przeszkadzał mu alkohol, chciał po prostu odbić jakoś piłeczkę, pokazując że może, ale niekoniecznie musi z tego skorzystać. Nie był aż tak wybredny jak Felicia. Nie czepiał się na poważnie szczegółów. Można było naprawdę wiele znieść, bo w pewnej chwili i tak ostatecznie ignorowało się wszystkie nieistotne bodźce. Tak więc, to nie było ważne.
- Lepiej – powiedział, gdy usłyszał jak się poprawia. Nastąpił pewien progres, z pytania zrobiło się zdanie. Choć odebrał je tak niepewnie, jakby w sumie kobieta nie była pewna czy tego chce czy nie. Ale nie można przecież od razu wymagać za wiele, człowiek potrzebuje czasu, żeby się nauczyć. Na krótką chwilę spojrzał jej w oczy i lekko pokiwał głową. O obecności kamer już dawno pomyślał, lecz teraz rozważał jakie jest prawdopodobieństwo, że dźwięk też jest nagrywany. Bądź na ile nagranie może być wyraźne, czy będzie widać na nim ruchy ust? Korytarz to nie było najlepsze miejsce pod słońcem. Należało więc wykonać kolejny krok w tył. Kilka krótkich chwil, a on z powrotem wciągnął ją do pokoju, zamknął za sobą drzwi. Tutaj nie było szans by znajdowały się jakiekolwiek kamery, przynajmniej miał taką nadzieję.
- Choć lepiej by było: Zostajesz ze mną, a reszta mnie nie obchodzi – powiedział pewnym głosem, rozpinając guziki u rękawów swojej koszuli. Zasada, chcesz coś to, to bierzesz była dość prosta w jego przekonaniu. W sumie on tak często się zachowywał, może nie w kwestiach pracy, raczej osobistych. Co prawda ta sytuacja była skomplikowana, ale czemu miała oto dbać? Miała w głębokim poważaniu jego pracę, więc mogła tak się zachowywać. Zrobił krok w jej stronę, jakby chciała to jeszcze teraz mogłaby uciec. Ona zawsze miała tą przewagę, że była kobietą i w sumie w każdej chwili mogła zacząć krzyczeć, a jej pisk pewnie zwróciłby uwagę wszystkich gości na dole, ale w tym ułamku sekundy dawał jej oficjalnie ostatnią szansę na ucieczkę. Którą po chwili jej odebrał, gdy zrobił kolejny krok i znalazł się za blisko, żeby mogła wykonać jakikolwiek swobodny ruch. Ograniczył nawet jej oddech, zamykając ich usta w namiętnym pocałunku. Palcami mocno przejechał po małym i prawie niewidocznym zamku od jej sukienki, lecz nawet go nie ruszył. Jakby sobie w ten sposób z nią igrał. Wbrew pozorom często kobiety były o wiele bardziej niecierpliwe niż mężczyźni i doskonale o tym wiedział. Drugą dłoń z jej talii przesunął ku dołowi, pierw zahaczając o biodro, potem ześlizgując się z materiału, który ich dzielił, dotykając jej skóry. W tym samym momencie zacisnął mocniej usta na jej dolnej wardze, by powędrować później z pocałunkami przez jej brodę, szyję aż do obojczyka. Przesunął dłoń po jej udzie, dosłownie o kilka centymetrów do wewnątrz. W tej chwili w jego głosie zaświtała pewna myśli, która wywołała mały uśmieszek na jego twarzy. –Podobnież się szanujesz – Czyżby przeczyła samej sobie? Może Felicia udawała bardziej świętą niż była w rzeczywistości.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySro Paź 07, 2015 1:34 am

Intuicja intuicją. Nie do końca prawdą było to, że każda kobieta posiadała ją na tyle rozwiniętą, by miała możliwość słuchać jej praktycznie przez cały czas. Co prawda sama Fel nie mogła na to raczej narzekać, bowiem dużo więcej razy faktycznie skorzystała na podszeptach jakichś wewnętrznych radarów, niźli wyszła na nich źle, ale nie zmieniało to raczej prawdziwości podobnego stwierdzenia. Ponadto zdarzały się również takie chwile, podczas których ta czerwona lampka być może mrugała jej intensywnie w głowie, ale kobieta zwyczajnie to ignorowała. Przynajmniej w takich momentach jak ten, chociaż – to musiała sobie szczerze przyznać – nie zdarzały się one zbyt często. Prawdę mówiąc, praktycznie wcale. Być może czasy szkolne uważała za okres, kiedy przeżyła wręcz zatrważającą liczbę krótkotrwałych relacji damsko-męskich, ale tu należało zwrócić uwagę właśnie na magiczne słówko krótkotrwałych. W przypadku Felicii był to bowiem synonim do słów takich jak powierzchowne, płytkie, niezobowiązujące, nieprzyszłościowe, bezsensowne oraz wyrażeń w typie niewystarczająco wartościowych, by w pełni im się poświęcać. Co prawda równie dobrze mogła za coś takiego uznać aktualne stosunki z Angelo-Leonardo, ale zbyła to milczeniem, spychając gdzieś w najciemniejszy kąt swojego mózgu, gdzie skrywały się równie zbyteczne myśli.
Powracając jednak do przeszłości blondyny – później jednak uległo to zmianie, zaś jej relacja z Tobiasem była do tego stopnia spokojna, że nie należało się po niej spodziewać iskier czy też innej gwałtowności, poddawania się uczuciom, lecz nie rozumowi. Nic więc dziwnego, że tym razem przestała myśleć na tyle logicznie, by zauważyć, w co też się ładuje. Dosłownie na własne życzenie, ponieważ to ona uczyniła ten pierwszy krok. Nikt inny, wyłącznie ona sama. To mogłoby ją zmieszać. Własny odbiór chwili mógłby ją przerazić, gdyby tylko zaczęła skupiać się na zwyczajowej analizie. Zapewne pojęłaby wtedy, że zachowywała się całkowicie przeciwnie do tego, co sobie obiecała. Nie miała jednak okazji na to, całkowicie rozproszona wyjątkowo bliską obecnością kogoś, kto działał na nią jak nikt inny wcześniej. O dziwo!, całkowicie bez wiązania z tym szans na jakikolwiek ciąg dalszy poza tym jednym wieczorem. Wiedziała w końcu, że w życiu nie dogadaliby się ze sobą na tyle, by móc stworzyć obecnie cokolwiek głębszego. A jeśli już jakimś cudem by im się to udało, nie pozabijaliby się podczas którejś z wielu kłótni, to i tak mieliby z czego wybierać w kwestii problemów. To zatem, że mimo wszystko poddawała się zwykłemu kusicielstwu, było do niej niepodobne, lecz w tym momencie właśnie się objawiało.
Popęd? Pożądanie? Z pewnością mogła to na nie zwalić, bo nawet nie usiłowała ukrywać, że ją pociągał. Było tak jeszcze za słynnych dobrych czasów i nadal się nie zmieniło. Niejako zupełnie tak jak on sam opisał ją jakiś czas wcześniej. To było niczym głębokie uzależnienie – całkowicie irracjonalne, nabyte przypadkiem, pozornie wyleczone, ale nadal egzystujące gdzieś tam na granicy umysłu, przez którą przekradło się w momencie, kiedy już myślała, że je zabiła. Gdzieś tam miała też z pewnością świadomość tego, jak bardzo było to złe. Wiedziała, że nie powinna tego robić, ale wypierała podobne wrażenia, jakby im na przekór, angażując się jeszcze mocniej w to, co się działo. Jak gdyby bardziej namiętne pocałunki, objęcia, zadziorne gesty i sugestywne ruchy miały sprawić, że zapomni. Przynajmniej na jakiś czas. Wystarczająco długi, by później mogła tego żarliwie żałować, kiedy pojmie w zupełności, co też najlepszego zrobiła. Teraz był czas na popełnianie błędów, przed którym powstrzymywała się stanowczo zbyt długo. Na ochrzanianie się miała znaleźć go jeszcze dużo. Zwłaszcza przy częstotliwości tych okresowych chwil, kiedy nie potrafiła patrzeć w lustro.
- Mhm. – Mruknęła, jakby oddalona myślami, uśmiechając się przy tym z zadowoleniem. Nie ma co, w tym momencie jej poczucie własnej wartości rosło jak nigdy, gdy widziała, jak działają na niego niektóre ruchy, które wykonywała. Gwałtowny wzrost ten wiązał się także z wzlotem pewności siebie, toteż utraciła znaczną część zahamowań, które normalnie zabroniłyby jej zapewne obściskiwać się z kimś na środku hotelowego korytarza. Zresztą… Gdyby ktoś nim teraz przechodził, zapewne i tak nie zwróciłaby nań uwagi, zbyt skupiona na bliskości swego towarzysza. Kamery? Ludzie? Dźwięk? Obraz? Owszem, pomyślała o tym przez parę krótkich sekund, lecz zaraz odepchnęła również to, oddychając szybko, kiedy puścił ją na moment. Uśmiechnęła się z zadowoleniem, jedną ręką odgarniając włosy z czoła, drugą zaś nadal trzymając na jego szyi. Nie odpowiedziała, nie myśląc nawet o żadnej ambitnej uwadze, jaką mogłaby rzucić. Była na to zbyt mocno rozproszona, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że Angelo znalazł właśnie sposób, by ją uciszyć. Swoisty wyłącznik gadulstwa, z którego nawet skłonna była korzystać, jeśli miało się to wiązać z tego typu doznaniami. Najmilszy kompromis świata.
Chwila, moment, kilka drobniejszych kroczków – wraz z rozbawionym podziękowaniem przy tym w myślach tym siłom, które nie oddaliły ich jeszcze bardziej od apartamentu – i ponownie znalazła się w pomieszczeniu, skąd jakiś czas wcześniej wypadła. Tym razem chętnie dała się doń zaciągnąć, uśmiechając się przy tym jeszcze szerzej, kiedy ominęła poduszkę, którą poprzednio ze złością rzuciła w drzwi. Teraz wydawało jej się to równie irracjonalne, co i reszta tego wieczoru. Życie potrafiło zaskakiwać. Ludzie również, na co najlepszy dowód miała tuż przed swoim nosem, ponownie drażniąc się z nim, kiedy skubnęła wargami jego szyję. Po tym jednak puściła go, opierając się ciężko plecami o drzwi. Odsunęła z twarzy kosmyk rozczochranych włosów, nieustannie śledząc mężczyznę rozognionym spojrzeniem.
- Jesteś niemożliwy... – Parsknęła z przekąsem, uśmiechając się ni to zadziornie, ni to z jakimś rodzajem czułości. Dokładnie taką, jaką obdarzyć można było kogoś, kto doprowadzał człowieka do istnego szaleństwa. Na różne sposoby – to tak, to inaczej. Prawdziwa mieszanka. I chociaż dał jej szansę na ucieczkę, nie wykorzystała jej. Przez kilka sekund zerkała tylko w stronę porzuconej poduszki, by pokręcić wreszcie głową, tłumiąc przy tym śmiech.
Chciała mieć go przy sobie. Nie zamierzała tego ukrywać, lecz nie dopominała się o uwagę niczym szczeniaczek spragniony zainteresowania. Wręcz przeciwnie, przyjęła tylko swą luźną pozę, unosząc brew i czekając na ruch z jego strony. Ona mogła poczekać… Nie za długo, oczywiście, lecz nie należała przy tym raczej do tego typu kobiet, które wręcz rzucają się na mężczyznę. To, że bez krępacji prawie rozbierała go wzrokiem… To już całkowicie inna bajka. Nikogo nie zapewniała w końcu w tej chwili ani o swoim ułożeniu, ani także o racjonalizmie. Czekała…
I się doczekała… Ku zdecydowanemu zadowoleniu obu stron, kiedy na powrót znaleźli się przy sobie. Mruknęła coś niezrozumiale między jednym a drugim pocałunkiem, mrużąc oczy. Uśmieszek nie znikał z jej ust, kiedy tylko mógł się na nich pojawiać, zaś jeśli chodziło o igranie sobie… Kto jak kto, ale ona zdecydowanie umiała się odwdzięczyć. Przysuwając się jeszcze bardziej, by powoli wsunąć dłoń pod koszulę Angelo, przejeżdżając paznokciami po jego piersi. Miała chłodne dłonie kontrastujące z ciepłem od niego bijącym. Drugą ręką natomiast powróciła do tego, co w jakiś sposób sobie upodobała – przeczesywania palcami jego włosów przy karku, kiedy jednocześnie nie przestawała całować jego warg. Jeszcze raz wymruczała coś pod nosem – przeciągle, niezrozumiale, drżąc nieznacznie pod dotykiem. Na moment zamarła w objęciach, oddychając głęboko, aby pociągnąć go zaczepnie zębami za dolną wargę, dalej się z nim drażniąc, choć musiała przyznać, że coraz ciężej było jej zachowywać ten pozorny spokój. Trafiła na mistrza… Rozchyliła mocniej wargi, jakby chciała coś powiedzieć, jednak żadne słowo nie wydostało się z jej ust. Jęknęła cichutko, gdy zszedł z pocałunkami na jej skórę i gdy przesunął swą dłoń. Nieznacznie, ale jednak.
- Hm? – Mruknęła, marszcząc brwi, nim jeszcze westchnęła przeciągle, pokręciwszy głową i uśmiechnąwszy się z pobłażliwością. – Zawsze mogę sobie pójść… – Nieładna sprawa, powtarzać czyjeś słowa sprzed jakiegoś czasu, ale sam zaczął. Nie to, by widziało jej się wychodzenie w takim momencie. Nie, tego robić raczej nie zamierzała, jednak gra była grą. Skoro tak chciał sobie z nią pogrywać, odbijała piłeczkę. Nie puszczała go, nie odsuwała się. Po raz kolejny potrząsnęła tylko włosami, przesuwając swą dłoń po jego piersi. Yhym. Nie była świętą. Nie chciała nią być.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyCzw Paź 08, 2015 5:20 pm

- Szybko się uczysz – powiedział z widocznym uśmiechem na twarzy. Wiedział, że nie mówi naprawdę, tak samo jak on robił to chwilę wcześniej. Gdyby to było takie łatwe to pewnie już oderwałaby się od niego i sobie poszła. Gdyby prowadziła tylko swego rodzaju grę, a tego naprawdę nie chciała. Nie zachowywała się mechanicznie, dokładnie mógł obserwować jej reakcje na jego najmniejszy gest. Pod tym względem kobiety bywały zazwyczaj naprawdę delikatne. Po ich zachowaniach łatwo można było odczytać, czy to ruch w dobrym czy złym kierunku. Każdy lubił coś innego, każdy miał inne potrzeby. Ktoś uwielbiał pocałunki po szyi, ktoś tego nie znosił, bo miał potrzebę utrzymywania kontaktu wzrokowego cały czas. Ktoś chciał być przykryty kołdrą po czubek głowy i to ze zgaszonym światłem, a ktoś inny traktował łóżko niczym pole bitwy na którym można walczyć i się bawić.
- Ale – zaczął, w tej chwili chwytając jej dłoń, która znajdowała się pod jego koszulą. Pocałunkami utorował sobie drogę przez jej szyję do jej ust, lecz nie złożył na nich pocałunku. Zatrzymał się na moment, by spojrzeć jej w oczy. By dokładnie zaobserwować każdą emocję przepływającą przez jej twarz. Uniósł jeden kącik ust do góry dosłownie na moment i dokończył. – Ale tego nie zrobisz – powiedział pewnie. Widział w niej coś, trudno było mu określić co to jest. Ale ona chciała tutaj być, tak samo jak on. I nie chodziło tutaj o sam pociąg. O to jak starał się ją traktować. Czuł, że chodziło o coś więcej, o to co jego samego prowadziło w tym kierunku, choć sam przed sobą się do tego nie przyznawał. W tym momencie wyraz jego twarzy wydawał się o wiele łagodniejszy, lecz trwało to tylko kilka sekund. W końcu Znowu ją pocałował, puścił jej dłoń i szybki ruchem rozpiął wszystkie guziki od swojej koszuli. Jakby miał w tym dobrą wprawę. Teraz już nic nie ograniczało jej dostępu. W przeciwieństwie do odwrotnej sytuacji. Ponownie wrócił do okolicy zamka, lecz tym razem nie po to, żeby się z nią drażnić tylko szybko go rozpiąć. Jeden ruch i sukienka wylądowała na podłodze, a on gwałtownie przeciągnął ją do siebie jednocześnie unosząc ją do góry. Mogła go teraz swobodnie objąć w okolicach szyi bądź zapleść nogi na jego biodrach. Kilka kroków i znalazł się przy łóżku. Usiadł na jego brzegu, sadzając ją na swoich kolanach. Zostawił kilka pocałunków na jej ramieniu, a ostatni w dołku pomiędzy jej obojczykami, trzymając ją blisko przy sobie, jakby mogła mu gdzieś uciec.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyCzw Paź 08, 2015 8:46 pm

- Mam dobrego nauczyciela. – Odpowiedziała, mrugając jednym okiem, kiedy uśmiechała się w ten inny sposób. Gdyby ktoś spojrzał na nią z pozycji obserwatora, zapewne mógłby przyrównać ją do zadowolonego kota. Co prawda nie takiego, który upolował właśnie swoją ofiarę, lecz już bardziej usatysfakcjonowanego kąskiem, na jaki wpadł. O dziwo, przejście do tego stanu, kiedy nie chciała dogryzać mężczyźnie i nie była na niego aż tak bardzo wściekła, zajęło jej zaledwie kilka krótkich chwil. Wpierw musiała wyładować się przy rzucie poduszką, ale później wszystko potoczyło się raczej dziwnie gładko. Oczywiście, nawet nie udawała przed samą sobą, że takie a nie inne okoliczności nie miały na to dosyć dużego wpływu. Wiedziała bowiem, jak działały na odbiór pewnych rzeczy. Mimo wszystko, nawet – a może zwłaszcza – ona uznawała teraz kłótnie za coś mniej odpowiedniego. Mimowolnie, łapiąc się na tym dopiero teraz, wykorzystała przecież jedną z tych kobiecych sztuczek, jakie dość często działały na mężczyzn. Pocałunkami odciągała go od myślenia o tych wszelkich negatywach, które pojawiły się między nimi tego wieczoru. Seks na zgodę…? Do takiego wniosku jeszcze co prawda nie doszła, ale była ku temu blisko. A pomyśleć, że jakiś czas wcześniej rozmawiali o trikach, lecz tych prezentowanych przez facetów! I faktycznie, gdyby ktoś postanowił wykorzystać na niej coś podobnego do tego, z czego sama korzystała, zapewne byłaby całkowicie nieświadoma. Role się jednak odwróciły. Z początku to ona była kusicielką, teraz zaś dała się omotać. Nie miała nic przeciwko temu, a przynajmniej nie w tej chwili.
Spojrzała na Angelo, kiedy nagle złapał ją za rękę, przekrzywiła nieco głowę, obdarzając go pytającym spojrzeniem i delikatnie przygryzając wargę. Prawie bezgłośne westchnięcie wydostało się z jej rozchylonych ust. Ponownie zadrżała, wczepiając palce w jego włosy, by na moment zamknąć oczy. Miała wrażenie, że każdy pocałunek pozostawia na jej skórze gorący ślad. Kiedy zaś uniosła powieki, posyłając mężczyźnie przeciągłe spojrzenie spod rzęs, zarumieniła się jeszcze bardziej, jeśli tylko było to możliwe. W milczeniu przełykając ślinę, pokręciła głową. Nie, co prawda mogła sobie igrać, ale nie było raczej mowy o tym, by uciekła gdzieś teraz, jeśli tylko nie zamierzał zrobić jej jakiegoś świństwa. Powiedzieć czegoś, co momentalnie by ją otrzeźwiło, w parę sekund zmienić podejście, zareagować w ten swój oschły sposób, jaki zdążyła już znienawidzić i jakiego szczerze wolała unikać.
- Tak. – Powiedziała tylko cicho, znowu kręcąc głową i uśmiechając się, nim jeszcze odpowiedziała pocałunkiem na pocałunek. Opuściła luźno dłoń, za którą ją trzymał, nadal jednak strojąc na tyle blisko, że czuła ciepło od niego bijące. Powiodła wzrokiem za jego ręką, nie powstrzymując błysku w oczach, kiedy rozpiął swoją koszulę. Przysunęła się jeszcze o krok, podświadomie pragnąc mieć udział w tym, by pozbawić go jej do końca. Powoli zsunęła materiał, nieustannie uśmiechając się figlarnie. Na kolejny krok nie musiała czekać długo. Gdy jej sukienka opadła na podłogę, a on przyciągnął ją do siebie, odsunęła kieckę nogą, opierając się na jego piersi. Zdecydowanym ruchem odnalazła usta mężczyzny, całując go zapamiętale. Podniesiona w górę, mruknęła, oplatając go nogami i dając się ponieść. Zarówno dosłownie, jak i w czystej przenośni. Nie przerwała pocałunku, nie zamierzała tego robić, nadal pochłaniając sobą jego uwagę, kiedy znalazła się na łóżku na kolanach partnera. Partnera…? Nie byli sobie na tyle bliscy, ha!, nie byli sobie prawie wcale bliscy, ale nie znajdowała w tej chwili lepszego określenia. Unosząc palcami jego brodę, ponownie skubnęła go w szyję, prawie dotykając ustami ucha.
- Kochaj się ze mną… – Wyszeptała, pociągając go zębami za płatek, by obsypać jego szczękę drobnymi pocałunkami, kończąc znów na ustach. – Czy to wystarczający postęp…? – Mruknęła z rozbawieniem, nieco zmienionym głosem.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyPią Paź 09, 2015 4:10 pm

Ich zachowanie było w tej chwili całkowicie irracjonalne. Potrafili skakać jedynie ze skrajności w skrajność, nie było niczego pomiędzy. Albo wydzierali się na siebie, wyrzucając sobie winy z przeszłości, nieodpowiednie zachowanie, błędy albo lgnęli do siebie, jak dwa magnesy i nie dało się ich od siebie odciągnąć. W zależności od sytuacji, kontekstu wybierali jedną z tych dwóch opcji. Po jednej musiał przyjść czas na drugą, więc w sumie po wszystkim powinno im się współczuć, bo pewnie skończy się ogromną kłótnią, w której może poleci coś więcej niż poduszka. W sumie po nich można było się spodziewać wszystkiego, najmniej odpowiedniego i logicznego zachowania. Zarówno życie Leo, jak i Felicii byłoby o wiele spokojniejsze, gdyby nie doszło do tego spotkania w kawiarni. Gdyby przeszłość pozostała już na zawsze przeszłością. Lecz było widać, że nawet gdy któreś z nich próbowało uciekać to los z niewyjaśnionych przyczyn pchał ich do siebie.
- Powiedzmy – mruknął pod nosem, przymrużając nieco oczy. Nie miał zamiaru wymuszać na niej jakiegokolwiek zachowania, ale z pewnością siebie było jej do twarzy. Zawsze lubił silne kobiety, które wiedzą czego chcą i potrafił mówić o tym wprost. Wtedy było łatwiej działać, ale nie chodziło tylko o chodzenie na skróty. To było po prostu podniecające. Zresztą ile razy można było obchodzić się z kobietą z taka delikatnością, jakby każdy gest mógł ją jakoś urazić. Na dłuższą metę to było męczące. A dla kogoś, kto przywykł do takich a nie innych zachować nawet jednostkowe akcje były trudne do zaakceptowania. Więc ta zmiana, która w tym momencie zaszła w blondynce naprawdę mu odpowiadała. Zacisnął dłonie na jej biodrach, przyciskając jej ciało do swojego. Potem przesunął ją po jej plecach, nie przerywając pocałunków w tym czasie. W końcu wsunął dłonie pod materiał od jej biustonosza i rozpiął go. W tym momencie na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek, jakby mały chłopczyk właśnie dostawał prezent na gwiazdkę. Zdjął go bez problemu, po czym znowu objął ją w talii i podniósł na chwilę. Po to, żeby móc położyć ją na łóżku. Pozbył się części, obrania, która zawsze sprawiała największy problem, czyli swojego paska od spodni. Lubił go nosić mocno zapiętego, a jego zdejmowanie w pośpiechu nie było dobrym pomysłem. Następnie powrócił do blondynki, nie chcąc dawać jej spokoju na zbyt długi moment. Przejechał dłonią przez jej udo, aż do łydki, żeby zatrzymać się tam na kilka pocałunków, a potem zdjąć jej szpilki. Zostawanie w nich raczej nie było zbyt dobrym pomysłem. Gdy tego dokonał postanowił do niej wrócić, ale też nie tak szybko i od razu. Pocałował ją w okolice brzucha tuż pod pępkiem, żeby kolejnymi pocałunkami utorować sobie prostą drogę aż do jej ust.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyPią Paź 09, 2015 9:08 pm

To, co się między nimi momentami działo, zakrawało na tragikomedię. Felicia nie była w stanie pozbierać myśli na tyle, by zacząć podchodzić do tego z choć cząstkową dozą logiki. W jednej chwili doprowadzał ją do białego szaleństwa tym, w jaki okropny sposób zachowywał się w stosunku do niej, w kolejnej zaś coś przyciągało ją do niego z taką siłą, że łamała przez to ogólnie przyjęte zasady i przy okazji także kilka własnych. To było coś, czego w życiu by się po sobie nie spodziewała - ta cała burzliwość. Na co dzień była w końcu raczej dosyć spokojnym człowiekiem, opanowanym i ugodowym. Tymczasem przy obecnym Angelo nie potrafiła zachować tej wyłącznie przyjacielskiej wersji siebie. Była albo wściekła, albo zwyczajnie zahipnotyzowana, lgnąca do niego, jakby mógł jej dać coś poza paroma momentami zapomnienia i kolejną wyniszczającą kłótnią. I vice versa. Jeśli kiedykolwiek pasowali do siebie w ten normalny sposób, to ten czas zdążył już minąć, a idealne zgranie ulotniło się Bóg wie gdzie. Pozostało tylko pożądanie, czyniące z nich partnerów odpowiednich dla siebie na jedną, góra dwie - jeśli nie pozabijaliby się, noce. A przynajmniej tak to sobie pokrętnie przedstawiała Fel, nie bacząc na to, że wcale nie zachowywała się tak, jakby chciała wyłącznie się z nim przespać i całkowicie wyrzucić go po tym z pamięci. W tej chwili niejako potrzebowała poczuć, że panuje nad sytuacją, zaś powiedzenie sobie, że nie, nie chce go tylko tego wieczoru i że nie, ten uśmiech z jej strony wcale nie jest czymś codziennym, to byłoby za dużo. Fakt faktem jednak, że zdarzały się takie ułamki sekund, podczas których w spojrzeniu kobiety pobłyskiwała jakby czułość. 
Kiedy gładziła go po rozgrzanej skórze, kiedy przytulała się do niego, jakby chciała poczuć przy sobie bicie jego serca, uśmiechała się prowokacyjnie, z przekorą powtarzając przy tym jego własne słowa... Wtedy robiło jej się jakby cieplej i nie chodziło przy tym tylko o cielesny żar od niego bijący. Miała wrażenie, że coś gładzi jej duszę, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, jednak w następnej minucie pojawiało się to, co kładło się na niej cieniem. Wtedy mogła powiedzieć, że byli dla siebie najgorszą możliwą tragedią, jaka mogła spotkać każdego z nich z osobna. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek ta część przeszłości powinna zostać dotknięta. Być może lepiej byłoby, gdyby tak się nie stało, jeśli razem posiadali siłę, by zniszczyć się wzajemnie. Niektóre elementy zamierzchłych czasów nie powinny być nigdy dotykane. Co jeśli to był właśnie jeden z nich...? Z drugiej strony słyszała jednak wewnętrzne podszepty, że niedomknięte rozdziały życia należało zamykać, jeśli tylko miało się odpowiednie do tego okoliczności. Te zaś były lepsze niż jakiekolwiek inne. Przede wszystkim dlatego, iż nie chciała mu wtedy dać odejść w ten sposób. 
Jeszcze jako młoda dziewczyna, przez długi czas marzyła o tej chwili. Co prawda w jej niedoświadczonych życiem oczach wyglądało to wtedy inaczej w wielu aspektach, ale idea była dokładnie ta sama. Ona i on... Razem... Czyż nie warto było zgrzeszyć dla czegoś takiego? W przeciwieństwie do niego, nigdy nie była zbyt religijna, więc odpowiedź jasno nasuwała jej się do głowy. Niezależnie od tego, jak bardzo było to złe, chciała z nim tutaj być. Żałować miała zapewne już po wszystkim, jednakże teraz ochoczo poddawała się ulotnej rozkoszy chwili. Gdyby tylko ta mogła trwać - nie, nie wiecznie, ponieważ Felicia nie miała aż tak absurdalnych oczekiwań - odrobinę dłużej, nie zaś tylko jeden wieczór w pewien sposób skradziony państwu młodym, przy których powinni teraz być. Jako wybitnie zła druhna, która już zdążyła dostarczyć nowożeńcom niekoniecznie pozytywnych atrakcji, zdążyła jednak prawie całkowicie zapomnieć o tym, co powinna. Doskonale wiedziała za to, czego nie powinna i nie było to - o dziwo! - wcale namiętną eskapadą, która przez większość czasu - kiedy mężczyzna nadzwyczaj skutecznie zajmował sobą jej uwagę - nie wydawała się Fel niczym nie na miejscu. Wręcz przeciwnie, chciała tego i chciała jego, co nagle postanowiła zaskakująco otwarcie mu zakomunikować. 
- Tylko? - Spytała, unosząc brew i posyłając mu jedno z tych przeciągłych spojrzeń, jakie całkowicie przeczyły pozornie niezadowolonym reakcjom. - Jeśli czekasz na to, że głosem cizi zacznę wymieniać ci, co też będę z tobą wyprawiać do białego rana i do czasu, gdy padniesz... To się nie doczekasz. - Zażartowała wreszcie po kilkunastu sekundach, uśmiechając się półgębkiem i pochylając głowę, by musnąć wargami okolice jego ust, nie całując go w nie jednak. - Jeśli o to chodzi, jestem człowiekiem czynu. - Mruknęła takim tonem, który nie mógł mu dokładnie powiedzieć, czy żartuje, czy mówi poważnie. Pewne rzeczy pozostawiała jakby dla siebie. On zaś dopiero miał się przekonać, do jakiego stopnia była taką cnotką, za którą ją w którymś momencie wziął. Ale... Czy cnotka reagowałaby jak ona teraz...? Kiedy roześmiała się cicho, wyczuwając jego podniecenie i przysuwając się jeszcze bliżej, praktycznie doń przylegając? Nie drwiła sobie przy tym, oj, nie. Była tylko bardziej rozluźniona niż wcześniej, kradnąc mu kolejne pocałunki. Nie popadała jednak w rutynę, nieustannie go zaczepiając. Raz tak, raz inaczej. Tu się przesunęła, tam tylko przelotnie go cmoknęła, w jeszcze innym momencie składając pocałunek na jego szczęce czy czubku nosa. Jeśli kiedykolwiek ktoś widział ją prawdziwie rozluźnioną, to właśnie on teraz. Kiedy jednak jego dłonie znalazły się przy zapięciu jej stanika, spojrzenie Fel stało się jakby głębsze, intensywniejsze. Jeżeli w którymś momencie zwątpił w jej chęci, teraz okazywała je na tyle wyraźnie, że nawet ślepiec zauważyłby, że go pożądała. Coraz bardziej oddalali się od tej cienkiej granicy, kiedy można było powiedzieć sobie jeszcze stop. Lecz i tak nie chciała odwrotu. Na uśmiech odpowiedziała mocniejszym rozszerzeniem powiek i kolejnym głębokim pocałunkiem. Położona, uśmiechnęła się szeroko, pozwalając mu na oddalenie się, lecz nie na długo. Wreszcie ponownie przyciągnęła go do siebie za szlufkę do paska, jedną ręką manipulując przy rozporku. Musiała szczerze powiedzieć... Zniecierpliwienie przejmowało górę. Nie na tyle jednak, by nie zauważyła blizny na jego żebrach, zwracając na nią uwagę. Przeciągnęła po niej palcami, marszcząc brwi.
- Co się stało? - Spytała cicho, unosząc się po chwili na łokciach, by pocałować go w to miejsce.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyPią Paź 09, 2015 10:25 pm

Nie raz myślał o tej chwili, lecz wtedy to zupełnie inaczej wyglądało. Kilkanaście lat wcześniej, gdy był w niej zakochany był zupełnie innym człowiekiem. Był chłopakiem, który nie odważyłby się jej pocałować, nie mówiąc o czymś więcej. Gdyby doszło do jakiegokolwiek kontaktu to zapewne nie miałby pojęcia jak się zachować i byłby koszmarnie speszony. Pragnął jej już nawet wtedy, ale było dobrze gdy wszystko pozostawało w sferze wyobrażeń. Sama myśl, że cokolwiek z tego mogłoby się ziścić wprawiała go w zakłopotanie. Przecież się przyjaźnili, nie powinien tak o niej myśleć. Była jedyną osobą, z którą utrzymywał kontakt, nie mógł tej relacji sprowadzić do tego poziomu nawet we własnych myślach. Tego dnia był zupełnie kimś innym, kto nie prowadził tego rodzaju rozterek. Nie musiał się zastanawiać nad poprawnością swoich czynów, realizował je z uśmiechem na twarzy. Nie było mowy o jakimkolwiek wstydzie, zawstydzeniu czy czymś podobnym. Nie onieśmielała go jej obecność, nagość. Może byłoby inaczej, gdyby dopuścił do głosu cichy szept, który starał się do niego przedrzeć, ale nie miał nawet szansy. Gdyby to zrobił to zapewne jego zachowanie uległoby znacznej zmianie, ale nic się na to nie zapowiadało. Po prostu jej pragnął i nie chciał, żeby coś w tej kwestii się zmieniło. Nie wydawała się poszkodowana, wręcz przeciwnie sama tego chciała, więc nie musiał się obawiać, że zostanie kolejnego dnia obarczony wyrzutami sumienia. Mógł wierzyć, że jeżeli kolejnego dnia z jego ust padną słowa „To tylko seks” to rozejdą się w miarę przyjaznych okolicznościach. Przecież z jego strony to zawsze był tylko seks. Z tą różnicą, że tym razem to nie był ktokolwiek tylko Felicia. Nie miał pojęcia, jak się zachowa, lecz w tej chwili nie był tego świadom.
- Ty to masz wyobraźnie – powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym pocałował ją, mając nadzieje, że to uniemożliwi jej mówienie. Mógł tylko domyślać się, jakie zdanie ma o nim Fel, jeżeli tak wyobrażała sobie jego oczekiwania. To brzmiało jak z jakiegoś taniego, ruskiego porno. Albo nawet nie ruskiego tylko jakiegoś ukraińskiego albo białoruskiego z kiepskim tłumaczeniem na angielski. Nagrywane taką kamerą, że obecne kalkulatory robią lepsze zdjęcia. Cóż nie mógł jej obwiniać, bo sam tworzył taki, a nie inny obraz swojej osoby. Lecz wbrew pozorom nie oczekiwał tego rodzaju zachowań, one były nienaturalne i wcale nie podniecające, chyba że dla czterdziestolatków z problemami z prostatą. Tak naprawdę liczyło się zgranie z partnerką, podobne  oczekiwania i upodobania, ale bez żadnych udziwnień.
- Romans z prędkością… wypadek – powiedział szybko, nie przywiązując do tego większej uwagi. Nie chciał tego robić, bo wtedy zacząłby sobie przypominać, jak do tego wszystkiego doszło. Jak był w największym dołku w swoim życiu, jak całkowicie stracił nad sobą kontrolę, popełniał błąd za błędem, co skończyło się tym tragicznym wypadkiem, śpiączką i kolejnymi nieciekawymi następstwami. Nie powinien tego przeżyć, to był cud, tak mówili lekarze. To, że po tym wszystkim została tylko jedna większa blizna, a on wrócił całkowicie do sprawności fizycznej było naprawdę trudne do zrozumienia. Widocznie to musiała być po prostu nauczka. Felicia musiała czepiać się najmniej odpowiednich elementów, które w tym momencie nie miały żadnego znaczenia. Ponownie ją pocałował, mając nadzieje, że uda mu się ją uciszyć, choć znając jej możliwości to będzie mówić cały czas. Chciał jej w tym przeszkodzić, całując ją po szyi, co sam także uwielbiał. W międzyczasie pomógł jej pozbyć się swoich spodni. Zszedł niżej pozostawiając liczne pocałunki na jej klatce piersiowej. Dłonią powędrował ku jej bieliźnie, którą już wcześniej miał okazje oglądać, a teraz mógł jej dotknąć. Powoli przejechał dłonią po delikatnym materiale, po czym wrócił. Znowu całował szyję, tym razem mocniej i dłużej niż wcześniej. Aż w końcu pozbył się ostatniego elementu jej bielizny, mając ją całą i w pełni dla siebie.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptyPią Paź 09, 2015 11:52 pm

Jeśli patrzeć na to wszystko w bardzo ogólnikowy sposób, nie rozdrabniając się przy tym na żadne pomniejsze fakty bądź szczegóły, to iks lat wcześniej oboje byli kompletnie innymi ludźmi. To stanowiło główną przyczynę tego, jak długo odwlekło się w czasie coś, o czym niegdyś oboje ostrożnie wspominali w myślach, mieszając się przy tym z powodu poczucia nieodpowiedniości tychże rozważań. Gdyby zechciała sobie trochę pogdybać, jak to miała w zwyczaju tuż po wyjeździe z ojcowskiego kraju, zapewne znalazłaby teraz wiele powodów do rozmyślań nad tym, co by było, gdyby… Całe szczęście, nie wpadła na równie absurdalny pomysł, który z pewnością nie przyniósłby nic dobrego. Co było, to było. Teraz, kiedy na moment znaleźli się dosłownie blisko siebie, nie miała powodów do narzekania. Nie myślała o tym, że cała historia ułożyłaby się najprawdopodobniej zupełnie inaczej, gdyby w przeszłości podjęła inne decyzje, bo wtedy umieli się jeszcze dogadać. Teraz, poza krótkimi epizodami, praktycznie nie potrafili ze sobą rozmawiać. Jedynym, co łączyło ich w widoczny sposób, był właśnie wzajemny pociąg. To, jakie inne bonusy mogły się przy tym pojawiać, nie miało znaczenia. A przynajmniej tak właśnie sobie mówiła. To nie miało znaczenia, nie warto było pozwalać temu na wejście do głowy, a tym bardziej już sobie na myślenie nad podobnymi irracjonalnymi mrzonkami.
Nie była już tamtą Fel. Dorosła, zmieniła się i uparcie sądziła, że zareaguje w odpowiedni sposób, kiedy już powiedzą sobie, że był to tylko jednorazowy numerek. Bo tak, dając się ponieść emocjom, nie planowała żadnego długoterminowego angażowania się w coś, co nie miałoby racji bytu. Być może kiedyś – bardzo dawno temu – zostaliby parą, ale teraz…? Nie. Natomiast twierdziła, że miała do siebie wystarczająco dużo szacunku, by nie zostawać niczyją kochanką, łóżkową zabawką. Raz… Raz pozwoliła sobie odpłynąć, przyrzekając przed samą sobą, że nie zrobi tego więcej. Gdzieś tam była w końcu świadoma tej słabości, jaką żywiła w stosunku do tego mężczyzny. Ze słabości rodziły się zaś różne rzeczy, które w normalnej sytuacji mogłyby być nawet piękne, ale przy tak popapranym stanie najprawdopodobniej tylko by im zaszkodziły. Tęskniła za nim wiele lat, lecz nie za taką jego wersją. Nie zamierzała przywiązywać się do kogoś, kto niechybnie po raz kolejny – w końcu można było już za coś uznać uświadomienie sobie, że znana człowiekowi osoba zniknęła, czy też dostanie w twarz informacją, iż było się tego powodem – złamałby jej serce.
Lecz były to tylko mało znaczące sprawy, kiedy mieszał jej w głowie. Przeleciały co prawda raz przez głowę Fel, jednakże bardzo szybko zniknęły, przytłoczone innymi. W przeciwieństwie do nich zaś, zdecydowanie podobało jej się takie otumanienie. A dodatkowe elementy tylko wywoływały u niej jeszcze bardziej szeroki uśmiech.
- Nie wyobraźnię. Koleżanki z pracy. – Odrzekła z rozbawieniem. Czy uważała go za jednego z tych mężczyzn, o których mówiły współpracownice? Typowego faceta wręcz ociekającego stereotypami? Kogoś, kto miał wyłącznie jedno w głowie i o seksie myślał średnio co dwie sekundy? Nie, może aż tak źle to jeszcze nie było, ale nie kryła tego, że praktycznie nic o nim nie wiedziała. To zaś, czym ją karmił, pozwalało jej na wyciąganie dosyć daleko idących wniosków. Nie była co prawda pewna, czy nie przyjmował tylko takiej pozy i czy nie była to dosyć dobra gra aktorska, ale na chwilę obecną dawała mu się przekonać. Z tym, jakim to bezpośrednim, twardym, wymagającym i męsko-męskim typem był. Mimo rozwoju ich jednonocnego romansu oraz tego wszystkiego, co się między nimi działo, nie dostrzegała w nim tego rodzaju czułości wartej pokochania. No, poza jedną chwilą, która minęła tak szybko, że Fel nie była nawet w stu procentach pełna pewności, że nie miała przywidzenia. Byli ze sobą, ale w sposób namiętny, mocno erotyczny i przy tym dosyć gwałtowny, to natomiast tylko utwierdzało ją w przekonaniu. Obok niej było zupełne przeciwieństwo kogoś, o kim niegdyś myślała.
- Dobrze, że nic ci się nie stało. – Mruknęła tylko cicho pod nosem. I gdyby nie wydźwięk słów, można by było powiedzieć, że zrobiła to sama do siebie, przez moment wpatrując się gdzieś w dal ponad ramieniem kochanka. Po tym zamrugała jednak, powracając doń spojrzeniem pociemniałych oczu. W pewnych chwilach szanowała prawo ludzi do zachowywania dla siebie tego, czego nie chcieli mówić. To była właśnie jedna z takich chwil, gdy na dodatek nawet nie wiedziała, czy chciałaby o tym wszystkim słuchać. Zresztą… Mniejsza z większą, ale nie były to raczej tematy do poruszania podczas swego rodzaju gry wstępnej. Zwłaszcza, jeśli do tego stopnia – jak to było właśnie w przypadku Felicii – nie znało się drugiej strony. Nie chciała psuć atmosfery między nimi. To była zdecydowanie ostatnia rzecz, jaką zamierzałaby zrobić. Całe szczęście, obeszło się bez tego.
Przymknęła się. Zdecydowanie był coraz lepszy w wykorzystywaniu wyłącznika mowy. Nawet ona nie posiadła bowiem takich możliwości, by paplać, gdy ktoś zatykał jej usta pocałunkiem. Owszem, mogła coś mruczeć, ale nie było to raczej związane z ciężkimi tematami. Prędzej już z tym, że… Cóż, doceniała jego nadzwyczajne uzdolnienia. Nie wnikała w to, w jaki sposób zostały nabyte, tym razem odsuwając od siebie również wspomnienie tego, za kogo momentami go miała. Halo? Kto normalny myślał o czymś takim, kiedy spotykały go tego rodzaju okoliczności? Kiedy było wyjątkowo dobrze, kiedy rozluźniła się i robiła coś spontanicznie do niej niepodobnego? Dokładnie.
Poszło jak z górki. Przekroczyli bezpowrotną granicę. Sama nie wiedziała nawet, w którym momencie, ale wiedza ta nie była jej potrzebna do szczęścia. Przechyliła szyję, łaskocząc go przy tym potarganymi kosmykami i uśmiechając się, jakby Gwiazdka przyszła tego roku wcześniej, a ona znowu była nieco młodsza. Z tą może różnicą, że jakiekolwiek prezenty mogła dostawać co roku, lecz coś takiego miało miejsce tylko ten jedyny raz. Pierwszy, wyczekiwany, upragniony… Inny, ale nadal sycący. Choć może jeszcze nie do samego końca…
Jego spodnie wylądowały gdzieś na ziemi, zupełnie pozbawione uwagi ze strony Fel, która objęła Angelo – tak, nadal go tak nazywała – nogami w pasie, jakby nie zamierzała dać mu uciec, ponownie się odsunąć. Nawet tylko choćby po to, by później do niej powrócić. Tym razem nie zamierzała już bawić się w tak duże zaczepki, by chcieć czegoś podobnego. Ktoś tam może kiedyś powiedział, że im dłużej się czekało, tym mocniej później doceniało się nagrodę, ale Felicia była skłonna uznać to tylko pod jednym warunkiem – że te wszelkie lata wliczały się do puli, bo poza nimi więcej oczekiwać nie chciała. Odwzajemniała pieszczoty i pocałunki, reagując na nie w ten intensywny sposób, jaki nie pozostawiał zbyt wiele do życzenia. Przynajmniej otrzymała jakiś rewanż za ten moment, kiedy prezentowała swoją bieliznę, siedząc na tarasowej barierce.
- Ładna bielizna, podoba mi się. – Nie powstrzymała szeptu, unosząc brew, jakby oceniała jego walory. Cóż, nawet nie jakby, bowiem właśnie to robiła. Do czasu… Nie była fanką niepotrzebnych elementów ubioru, zaś ten w tej chwili zdawał się czymś zdecydowanie mało przydatnym, zatem z niezmierzoną satysfakcją zmieniła ten stan rzeczy. Ekspertka w rozwiązywaniu problemów, czyż nie? Obejmując go znów i trzymając dłonie na jego plecach, przyciągnęła go do siebie. Tym razem bardziej skutecznie, nie omieszkując zsunąć przy tym rąk niżej. Kolejny głęboki pocałunek i zdecydowany ruch działający zgodnie z tą tajemną siłą kobiecych sztuczek. Chciała położyć go na łopatki. Dosłownie. I mieć dla siebie.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Paź 10, 2015 11:00 am

Jakby przyjrzeć się temu z bliska to ta sytuacja nie różniła się niczym szczególnym od wielu, z którymi miał do czynienia. Co prawda początek był trochę inny, bo zazwyczaj nie kłóci się z kimś, by potem wskoczyć z nim do łóżka. Kiedy był w związku to zdarzały się takie sytuacje, ale wiadomo, że ludzie którzy są razem długo docierają się w ten sposób. Zresztą uważał, że najgorsze co może pojawić się w związku to monotonia. Seks dla samego seksu, a potem odwrócenie się do siebie plecami było czymś niszczącym dla związku. Po latach wspólnego życia, nikt nie miał ochoty tego przeciągać, bawić się skoro chodziło w końcu o dojściu do ostatecznego punktu. Nie było tego napięcia i emocji, co podczas spotkania dwóch nieznanych sobie osób. Wtedy porządna kłótnia przed seksem była nawet wskazana, bo pobudzała do działania. Oni nie mieli dużego stażu, nie byli nawet razem. Ale może musieli wykłócić się za te wszystkie lata znajomości. Nie licząc tego małego fragmentu wszystko toczyło się dość zwyczajnie. Nie było ładnej otoczki, w stylu nastrojowej muzyki, jakiś wyjątkowych okoliczności, szczególnego przygotowania, długiej gry wstępnej, zbędnych czułości, długich spojrzeń w oczy. Zwyczajne spotkanie dwóch osobników między którymi w tej samej chwili pojawiła się odpowiednia chemia i potrzeba. Bez drugiego dna, które mogłoby być jakimkolwiek wytłumaczeniem. O czym świadczyło chociażby jego zachowanie. Gdy unikał jej słów, nie zwracał na nie większej uwagi. Nie chciał rozmawiać, nie chciał nawiązywać jakiejś więzi. Chciał po prostu jej i do tego dążył. Zdobyć ją, a potem… Potem miało nie istnieć. Standardowe podejście, niestandardowa osoba. Szczerze wątpił, że Felicia należała do kobiet, które wybierają się wieczorem do klubu w celu poderwania jakiegoś mężczyzny. Nie chodziło o ten typ, który stworzy się na bóstwo i będzie siedział przy barze do chwili, gdy ktoś postawi jej drinka. Chodziło o ten typ kobiet, które same wybierały, a nie chciały zostać wybrane. One wychodziły z inicjatywą, bo od samego początku wiedziały gdzie dany wieczór będzie miał swój koniec. Nie chciały być zdobyczą, chciały zdobywać. Tego rodzaju scenariusz byłby dla nich całkowicie zwyczajny, cel zrealizowany. Cokolwiek tknęło blondynkę, żeby tego dnia przybrać taką, a nie inną postawę ukazało jej całkowicie inną twarz. Pytanie, czy kobieta miała zamiar ją polubić.
Odpowiedź brzmiała trochę zabawnie. No tak opowieści koleżanek z pracy. Ile  tego miało być prawdą, a ile kłamstwem wymyślony po to, żeby powiedzieć coś ciekawszego niż ta poprzednia. Co prawda za twarzą aniołka mogło kryć się coś więcej, ale sam nie wierzyłby w tego rodzaju opowiastki. Chyba, że któraś z nich była w wyjątkowo długim małżeństwie albo naprawdę lubiła odwiedzać miejsca, w których zwyczajna kobieta nie postawiłaby by nogi. W większości kobiety raczej oczekiwały czegoś więcej niż uprzedmiotowiania i czystej gry z często mało przyjemnymi zasadami. Aczkolwiek jeżeli to miałoby być prawdą to Leonardo nie miał nic przeciwko, żeby poznać w przyszłości, którąś z jej ciekawych koleżanek.
Nic się nie stało. Nie nazwałby tego tak. Jego auto – które darzył naprawdę sporym sentymentem – skończyło niczym zgnieciona puszka, nawet nie był w stanie rozpoznać gdzie jest jego przód, a gdzie tył. Nie miał pojęcia jak został stamtąd wyciągnięty, bo nie wyglądało żeby było tam dość miejsca, żeby kogoś pomieścić. W sumie to było dość dziwne, że po tego rodzaju sytuacji najbardziej było mu szkoda auta. Powinien martwić się o siebie, o to że ledwo uszedł z życiem, lecz o to już jakoś dawno przestał się zamartwiać. Ktoś tam na górze mu sprzyjał i wyciągał za każdym razem z problemów, więc sam nie musiał się martwić.
Wszystko zaczynało dziać się o wiele szybciej. Jeszcze chwilę temu znajdowali się na korytarzu, wymieniając się pocałunkami, a teraz leżeli nago w łóżku. Całkowicie zapominając o tym, że na dole toczy się wesele, na którym przecież powinni się znajdować, kto by się teraz tym przejmować. Nie w momencie, gdy blondynka nie szczędziła mu swojego dotyku, który nie dało się ukryć, że mu się spodobał. Nie przestawał jej całować coraz to intensywniej, jakby starał się poczuć najmniejszy fragment jej skóry. Przeprowadził dłoń przez jej podbrzusze, przez brzuch, aż do mostka dopiero zostając w jej okolicy. Zaczął całować ją po klatce piersiowej, aż zatrzymał się na jednej z piersi. Stopniowo zbliżał się do środka, aż w końcu okrążył koniuszkiem języka sutek, by na końcu mocno zacisnąć wargi na brodawce. Powtórzył te same czynności kilka razy, aż w końcu powrócił do jej ust. Wprowadził dłoń pod jej dolną część pleców, żeby lekko nie uniosła do góry, by mógł w końcu zrobić to, na co oboje tak długo czekali. Od tego momentu nie było między nimi już żadnej przestrzeni prywatnej, niczego co mogłoby ich dzielić, bo stali się jednością. Po pierwszym ruchu uchylił usta, łapiąc głębszy oddech. Przy każdym kolejnym pozostawiał liczne pocałunki na jej wargach, ograniczając - swoją i jej - możliwość miarowego oddychania.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 EmptySob Paź 10, 2015 2:53 pm

Jakże miała mieć go za kogoś innego? Za kogoś, kto w jakikolwiek sposób różnił się od tego obrazka, jaki sam przedstawiał? Nie należała do tego rodzaju osób, które święcie wierzyły we wszystko, co im się powiedziało. Zazwyczaj musiała coś zbadać, doświadczyć czegoś na własnej skórze, sparzyć się, choć wcześniej została ostrzeżona. To zaś całkowicie przeczyło otoczce, jaką sobie wokół siebie utworzyła - dziewczynie spokojnej, ostrożniej, starannie badającej każdy krok, jaki miała postawić. Ona w gruncie rzeczy faktycznie była inna, choć nie nawykła do zbyt częstego pokazywania tego i zwyczajnie nie chciała się odkrywać. Udawała przed całym światem, że tamtej skrajnie spontanicznej nastolatki już nie było, że umarła wraz z nabywaniem życiowych doświadczeń, kolejnymi ciosami od losu. Dlaczego jednak robiła teraz to wszystko - narażając się na zostanie hitem tygodnia dla ludzi z ochrony i największą porażką panny młodej - jeśli dawnej Fel już nie było...? Czyż z jej ostatecznym odejściem nie powinno wiązać się też odcięcie wszelkich możliwych linii, jakie niebezpiecznie wiązały ją z przeszłością? Nie, tamta Felicia nie umarła. Ona dopiero miała to zrobić. 
Mimo przyjemności chwili, gdzieś tam tlił się jej w głowie wątły płomyczek, taka mała iskierka gotowa rozpalić myśl o tym, że to nie tego zawsze od niego chciała. Pomimo faktycznego rozmyślania nad wyglądem tej chwili, nie skupiała się kiedyś przecież wyłącznie na seksie. Pożądała go, nawet jako tamtego wysokiego chudzielca, ale to nie o chemię jej chodziło. To było coś pomniejszego - co z pewnością musiało istnieć, by zaistniały i utrzymały się inne rzeczy - ale nie wyłącznego. Chociaż odkrywała teraz swoją inną twarz - twarz kobiety skłonnej do takiej impulsywnej eskapady, twarz kobiety faktycznie idącej z kimś do łóżka bez większych zobowiązań - to nie było coś, z czym mogła przejść do porządku dziennego. Tak, to nie uległo zmianie. Nadal była kobietą jednego mężczyzny. Problem w tym, że jeszcze go nie znalazła. A to przynajmniej sobie mówiła, nie dając się nagłemu rozczuleniu, tej bardziej czułej części reakcji i myśli, jakie chciały ją ogarnąć, wydostać się w postaci czegoś bardziej namacalnego. W środku nadal irracjonalnie pragnęła czyjejś miłości, by móc poczuć się kochaną i docenianą, ale tu brzmiało to jak czysty absurd. To był tylko czysty seks dla seksu. Wiedziała o tym i bez deklaracji. 
Jak to wspominały jej sławetne koleżanki? Warto powiedzieć, że należące do całkowicie różnych grup, gdzie kilka skupiało się na imprezowaniu w wolnym czasie, zaliczaniu klubów i facetów tam, gdzie miały dzień przerwy między przelotami. Jedna od paru lat tkwiła w małżeństwie z erotomanem godnym ruskiego porno, choć kochała go przy tym na tyle mocno, by dostosować się do niego. Kolejna znowu miała za sobą podobne przejścia, któraś tam znowu spotykała się z typowym maczo... Pełen przekrój obfitujący w różne - mniej lub bardziej nietypowe - historie, jakimi ją karmiły. Tak czy inaczej, większość z nich zdawała sobie sprawę z jednej niepisanej zasady, która prawie nieodmiennie działała w sytuacjach takich jak ta. Trzy zet... Znaleźć, zaliczyć, zapomnieć. Idealne ruchy, jeśli chciało się z kimś przespać, jednak miało przy tym świadomość, że do niczego innego nie może dojść. No, teoretycznie znała też twórczynię trzech u, czyli uwieść, usidlić, udupić podczas rozwodu, ale na to miała chyba zbyt dużo rozsądku. Spójrzmy prawdzie w oczy - skoro nie umiała nawet skraść czyjegoś serca, to łowca majątków też byłby z niej raczej kiepski. No i teoretycznie miała otrzymać też niebotycznie wysokie odszkodowanie za tobiasową śmierć, choć chwilowo nie widziała jeszcze tych pieniędzy na oczy. Tak czy inaczej, poszła w tango, licząc przy tym na to, że nie doda do tego dwóch kolejnych zet. Nie zakręci się i nie zakocha. To byłaby bowiem porażka na każdej linii. A chwilowo szło przecież tak dobrze... 
Niespotykanie dobrze, mogłaby rzec. Pomimo raczej kiepskich okoliczności pierwszego pocałunku, drugiego skradzionego w desperacko-nieracjonalnej potrzebie zatrzymania przed odejściem w takim stanie, trzeciego, czwartego, piątego... Nie mogła ich już zliczyć, ale po co miałaby to robić? Najważniejszy był ten moment. Z bijącym sercem, którego rytm był jeszcze szybszy niż zazwyczaj, trzymała go przy sobie. I nie skłamałaby, gdyby powiedziała, że jego dotyk wywoływał u niej przyjemne ciarki na skórze. Jak zapewne wiele kobiet przed nią - nie chciała wiedzieć, ile i nie chciała też tego poruszać - stwierdziła sobie, że to były właśnie te prawie fajerwerki, na które czekała. Czyli jednak opisy podobnych wrażeń nie były kompletną bujdą, choć przez krótką chwilę Fel poczuła coś na kształt gorzkiego ucisku w piersi. Mimo że to odsunęła, nadal gdzieś tam pozostało. W tej chwili było im ze sobą dobrze i nie mogła powstrzymać godzącej myśli, że mogłoby być tak nie raz, gdyby nie ona. Zniszczyła to raz kiedyś, a potem zmarnowała szansę dla czegoś, co nie przyniosło jej nawet nic dobrego. Dzięki niebiosom, odciągnął jednak jej uwagę, bo w tym poplątaniu byłaby jeszcze skłonna zawiesić się na chwilę. No, z nim zdecydowanie jej to nie groziło. 
W apartamencie nie było wcale zbyt ciepło, ale Fel czuła gorąco. Raz po raz łapała spojrzenie kochanka, odpowiadając na nie tym palącym wzrokiem. I mimo że nie mogła już powiedzieć, iż wyglądała, jakby chciała go rozebrać - bo już zdążyła to zrobić ku własnej satysfakcji - było to raczej jednoznaczne. A nie spodziewała się przecież tego, jakie pomysły zaistnieją w jego głowie. Syknęła cicho, choć zdecydowanie z przyjemności, unosząc odrobinę klatkę piersiową. Nie spała z nikim od... Kilku lat... Długiego czasu. I zdążyła już zapomnieć, jakie wrażenia towarzyszyły temu. Dosyć powiedzieć, że i wtedy nie były one tak gwałtowne. Mocniej wbiła palce w jego plecy, zostawiając na nich kilka nieznacznych drapnięć. Zmrużyła oczy, rozchylając usta, by szepnąć coś niezrozumiale. Całe szczęście!, niezrozumiale, bowiem mógłby być niezadowolony tym, jak go nazwała. Obiecała dochować tajemnicy, jaka została jej powierzona, ale w takiej chwili nie umiała przestawić się na tę obcą, nieznajomą wersję. Zwyczajnie nie potrafiła. Aż wreszcie ją posiadł, a ona poddała się temu w pełni. Oddychając szybko, urywanie, zgrywając się z jego ruchami. Tym razem nie drapnęła go tylko leciutko. Nie była też całkiem poddańczą osobą, zwyczajnie mocniej obejmując go nogami i ramionami za szyję, by przeturlać się po łóżku. Siedząc na nim i poruszając się rytmicznie, pochyliła się, drażniąc go włosami w twarz, by znowu powrócić do przerwanych pocałunków.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 4 Empty

Powrót do góry Go down
 
De boas intenções o inferno está cheio...
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Prolog :: Retrospekcje-