IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
De boas intenções o inferno está cheio...


 

 De boas intenções o inferno está cheio...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 5:46 pm


Kawiarnia w Sydney, wczesny wieczór, sierpnień 2014

Jedna z kawiarni w ścisłym centrum Sydney. Wbrew pozorom, zwłaszcza pod wieczór, niezbyt zatłoczona. W jej sąsiedztwie znaleźć można w końcu wiele innych miejsc, gdzie panuje bardziej kameralna atmosfera.




Ostatnio zmieniony przez Felicia Sage dnia Sob Paź 10, 2015 3:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 6:05 pm

To miał być normalny, przeciętny dzień. Spędzony na wykonywaniu swoich obowiązków, co prawda na tej mniej przyjemniej części, bo sytuacja wymagała od niego kontaktu z kimś z zewnątrz, co niezbyt go cieszyło. Wolał pracować w czterech ścianach, rozgryzając pewną sprawę od środka albo ewentualnie działać w terenie ze swoją partnerką. Każde inne działanie wprawiało go w niezadowolenie, ale musiał je wykonywać. Nie stawiał oporów szefostwu, bo już nie raz próbował, argumentując swoje zdanie tym, że nie nadaje się do spotkań z rodzinami poszkodowanych czy tym bardziej podejrzanych. Normalny człowiek miał jakieś współczucie bądź próbuje zrozumieć drugą stronę, a Leonardo rzucał jedynie suchymi faktami i nie brał pod uwagę strefy emocjonalnej. Zdarzało się, że po takim zachowaniu wpływały na niego skargi, ale jak można kogoś ukarać za to, że jest po prostu nieczuły? Wyczuwał, że ta sprawa też zakończy się szybko. Z tego co wiedział miał do czynienia z wdową - nie to żeby czytał akta, nawet do nich nie zajrzał, bo stwierdził, że nie ma tam żadnych istotnych informacji. Mimo iż tragedia miała miejsce kilka lat wcześniej to domyślał się, że kobieta nie będzie zachwycona spotkaniem. Szczególnie w momencie, gdy wyjdzie na jaw, że jej mąż jest podejrzewany o atak terrorystyczny. Nie jego celem było oceniać, dopiero mieli to przecież udowodnić, ale fakty były jasne. Substancje chemiczne świadczyły o obecności bomby, która wybuchła w kokpicie pilotów, gdy nie było tam nikogo poza załogą. Ups. Było mu tak przykro, że wywróci do góry nogami obraz zmarłego męża w czyiś oczach, już widział te łzy połączone z jego nieumiejętnością pocieszania. Chyba, że kobieta lubiłaby ten sam sposób pocieszania co on, ale to było wysoce wątpliwe.
Przynajmniej ubrał się jak należało - przynajmniej po części. Koszula i czerwony krawat, który miał być jego znakiem rozpoznawczym, ale marynarka to byłoby już za wiele. Z daleka byłoby widać, że jest z tych osób, którym nie należy ufać. Zwykła, skórzana kurtka zastąpiła jej miejsce. W dłoni gruba teczka z licznymi dokumentami, których kobieta pewnie i tak nie zrozumie. Pojawił się na miejscu dwadzieścia minut wcześniej - nie lubił się spóźniać. Zamówił sobie colę bez jakichkolwiek dodatków i zdążył wypalić dwa papierosy przed pojawieniem się owej kobiety. Miało pójść prosto, szybko i bezboleśnie - przynajmniej dla niego - po chwili okazało się, że wcale tak prosto nie będzie.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 7:22 pm

Czternaście godzin lotu, powrót do domu, gdzie sąsiadka znowu zapomniała podlać kwiatki i nakarmić kota – standard, a następnie cztery godziny na tyle płytkiego snu, że praktycznie od razu zerwała się po nim na nogi. Tyle z chęci zaznania dłuższego odpoczynku. Choć ponoć dobrymi chęciami, to piekło było wybrukowane… Cóż, tak czy siak, nawet nie próbowała ponownie zasnąć. Z góry wiedziała, jak bardzo pogmatwany był jej zegar biologiczny, kiedy praktycznie nieustannie kursowała z jednej strefy czasowej do drugiej. Teraz co prawda miała mieć bite dwa tygodnie wolnego, a następnie tylko kilka lotów kontynentalnych, ale w niczym nie miało jej to pomóc. Wręcz przeciwnie – po czymś takim zazwyczaj było jeszcze gorzej, co stanowiło jeden z wielu powodów, dla których wiele jej koleżanek zrezygnowało z takiego typu zarobku. Ona jednak na tyle mocno kochała podniebne podróże, że ani myślała z nich rezygnować. No, przynajmniej aż do zasłużonej emerytury, bowiem zdecydowanie nie należała przy tym do tego typu osób, które chciały wykonywać swój zawód aż do śmierci. Tak, teraz podobne stwierdzenie wywoływało na jej ustach uśmiech, choć nie zawsze tak było.
Gdyby miała podać jeden z takich okresów w swoim życiu, kiedy nawet niewielkie głupoty rozkładały ją na łopatki, bez wahania stwierdziłaby, że był to rok dwa tysiące dziesiąty. Nawet obecnie niechętnie wracała do tamtego czasu, choć otwarte rany zdążyły już się zabliźnić, a wspomnienia wyblaknąć. Nigdy wcześniej i nigdy później nie była do tego stopnia nadwrażliwa bądź też nastawiona na odpieranie domniemanego ataku. Obecnie potrafiła się już z tego śmiać, ale rozmowy nadal nie były dla niej niczym przyjemnym. Cóż się zresztą dziwić, skoro łączyła się z tym nie tylko cała masa skrajnie nieprzyjemnych wspomnień, lecz także i jedna tajemnica, jaka wiązała ją i jednego z pilotów Oceanic Airlines, który pomógł Fel w zatajeniu prawdy…? Niby minęło wystarczająco dużo czasu, by sprawa ucichła, ale lęk nadal pozostawał w sercu blondynki. Podstawny czy też bezpodstawny… Nieistotne. Najważniejsze, że tam był, tlił się w oczekiwaniu na coś, co na powrót by go mocniej rozpaliło.
Jedną z takich podpałek mogła być informacja, jaka doszła do niej wraz z makulaturą, którą przeglądała przy wczesnorannym śniadaniu. Nikt do niej nie telefonował, nikt nie wysłał jej esemesa ani maila, posługując się najzwyklejszym w świecie listem, choć poważne organizacje rządowe powinny raczej wiedzieć, że praca stewardessy wymagała częstych pobytów poza domem. I chyba tylko głupie szczęście – chociaż dla niej samej mógł być to pech – sprawiło, że w ostatniej chwili przeczytała wiadomość o spotkaniu, jakie miało mieć miejsce jeszcze tego samego dnia.
Nie posprzątała więc mieszkania, jak planowała, nie wysłała paczki do siostry i nie zrobiła całej masy innych rzeczy, które umieściła na liście do zrobienia, natychmiast!. Zamiast tego szybko uzupełniła lodówkę, aby mieć co jeść po powrocie, kiedy z pewnością będzie chciała zajeść nieprzyjemne wspomnienia. Potem zaś zajęła się doprowadzaniem własnej osoby do jako-takiego stanu wyglądu, by nie wyjść na bardziej zaniedbaną niż faktycznie była. I jakimś cudem, nadal nie wiedziała – jakim?, udało jej się zamaskować nawet wory pod oczami. Kilka godzin później była już w drodze, by przebić się jakoś przez korki w centrum.
Na miejscu była zatem mniej więcej pięć minut przed ustaloną godziną. Ani za szybko, ani za późno. Stukocząc niskimi obcasami, które dokładały jej kilka centymetrów do wzrostu, już i tak dosyć pokaźnego, pchnęła drzwi kawiarenki. Nie wiedziała zbytnio, czego ma się spodziewać, ale wnętrze tego miejsca dodawało jej nieco pewności siebie. Było w końcu takie miłe, przytulne, ale też niezbyt kameralne, przez co nie musiała się obawiać pozostania sam na sam z kimś, kto będzie ją natrętnie wypytywać o prywatne sprawy.
Podeszła do lady, pytając o jakąś… Cóż, oficjalnie wyglądającą osobę, która przyszła w ostatnim czasie, bowiem nikt nie raczył jej poinformować choćby o tym, z kim dokładnie ma się spotkać. Praktycznie nie znała szczegółów, co mogło być naprawdę niezłym chwytem, by wytrącić ją z równowagi. Dostając informację o dwóch takich osobach, przeszła kilka kroków w głąb sali, a następnie stanęła bezradnie w miejscu. Zazwyczaj nie była sierotką, ale niby co miała robić…? Wyliczać…? Głupota, skrajna głupota. Wzięła głęboki wdech i, poprawiając przy tym niebieską sukienkę, ruszyła do pierwszej z brzegu osoby, która siedziała odwrócona do niej plecami.
- Dzień dobry. Czeka pan na kogoś? – Spytała, licząc na to, że nie trafiła na jakiegoś buca, który za moment spiorunuje ją spojrzeniem, a następnie każe sobie nie przeszkadzać i pośle ją do diabła. Miała okazję poznać już kilku takich i nie była to przyjemność, szczerze nie.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 8:25 pm

Przebywanie w jego towarzystwie nie należało do najprzyjemniejszych, nie tylko ze względu na jego charakter. Pachniał jak chodząca palarnia papierosów, co próbował ukrywać zapachem perfum, które używał od kilkunastu lat, więc ich zapachu też nie czuł. Dostał te perfumy w prezencie od byłej żony na pierwsze urodziny i jakoś już z nimi pozostał. Nie trzymał ich z sentymentu, po prostu Gabi miała zawsze dobry gust. Do wszystkiego wystroju, ubrań, perfum, wyglądu. Można było na niej polegać. Większość ubrań, które posiadał to były te, które kupowała. On nie potrafił wybrać nawet głupiej koszuli. W konsekwencji pachniał jak cukierkowa palarnia z licznymi feromonami w powietrzu. Niezbyt mu to przeszkadzało – wszystko co działało odstraszające działało na jego korzyść. Kończył właśnie drugiego papierosa i miał zamawiać kolejny napis, gdy usłyszał jakiś damski głos kilka metrów od siebie. Na początku nie miał pojęcia, czemu zwrócił na niego uwagę. Obejrzał się za siebie i zwrócił uwagę na kobietę, a raczej na jej ubiór. Kobieta była wysoka, buty na obcasie podkreślały jej długie nogi i sylwetka też niczego sobie. Nigdy nie był tutaj w sprawach służbowych! Jak pech to pech, naprawdę. Odwrócił się i skinął na barmana.
-Wiesz, co to Ipanema? – Po jego słowach mężczyzna zrobił duże oczy, ale nie odpowiedział. Pewnie myślał, że powinien wiedzieć, co to za napój, ale Leo był przyzwyczajony do takich reakcji, już nawet nie wzdychał pod nosem. – A Caipirinha coś ci mówi? – dodał po chwili, a barman się ożywił. Chciał pochwalić się swoją wiedzą i zaczął wymieniać składniki. No tak musiał udowodnić, że nie jest takim pajacem, na którego wygląda. – Tak, tak, więc zrób to tylko bez rumu – polecił, a barman oddalił się i zaczął wykonywać zamówienie. Leonardo już miał otwierać teczkę, gdy w tym momencie zaczął się zastanawiać, czemu zwrócił uwagę na ten głos. Z jakiej okazji on wydał mu się tak znajomy? Nie miał tutaj wielu znajomych. Zresztą dało się usłyszeć specyficzny akcent, który miał między innymi on. Tym razem nie tylko obejrzał się, ale nawet podniósł ze swojego miejsca. Ciekawość pierwszy stopień do piekła. Zrobił kilka kroków w stronę kobiety i wtedy oniemiał.
- Felicia? – zapytał trochę za głośno, stojąc na środku lokalu. Nie spodziewał się, że spotka ją na drugim końcu świata po tylu latach. Ile to już minęło? Spokojnie ponad dziesięć. Na początku nie był nawet pewny, czy to ona. Do chwili kiedy na niego spojrzała. Jej wzrok rozpoznałby wszędzie. Głównie dlatego, że kiedyś był zauroczony jej spojrzeniem i obserwował ją za każdym razem, gdy ta nie zwracała na to uwagi. Był pewien, że jej nie pomylił tym razem.
- Nie poznajesz mnie? Angelo – powiedział, rozłożył ręce na boki i ugryzł się w język. Pewnie nikt nie zwrócił na to uwagi, ale przecież od dwóch lat nie mógł posługiwać się tym imieniem. Nie pomyślał o tym, popełnił błąd. Ale stwierdził, że przecież jeżeli naraża kogokolwiek to tylko siebie. A niecodziennie spotyka się swoją przyjaciółkę z dzieciństwa… i swoją pierwszą miłość.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 9:37 pm

Stojąc tak pośrodku prawie pustej kawiarni, na początku nie miała bladego pojęcia, co też powinna zrobić. Zaczepiać oficjalnie wyglądających ludzi, licząc przy tym na to, że poszukiwany ktoś nie postanowił ubrać się w dresową bluzę, adidasy i workowate jeansy? A może zwyczajnie usiąść w miejscu, aby czekać tam na wniebowstąpienie, bo w końcu przedstawiciel tego typu organów rządowych powinien raczej wiedzieć, z kim miał się spotkać i rozpoznać ją nawet bez większego zawahania? Bogiem a prawdą, nigdy wcześniej nie zdarzyła jej się podobna sytuacja.
Owszem, zaliczyła już kilka podobnych spotkań na zasadzie ZetZetZetOBePe – zapytaj, zapisz, zgłoś, odejdź bez pożegnania – jednakże zawsze wiedziała, z kim ma mieć do czynienia. Dostawała pełniejszy komplet informacji, nazwisko, imię albo chociaż cząstkowy rysopis, by mogła odnaleźć się w tłumie pełnym identycznie wyglądających osób. Miejscem rozmowy był bowiem dotychczas oficjalny budynek albo też zwyczajne centrum handlowe, gdzie siadała na ławeczce dla zmęczonych klientów i po raz kolejny wałkowała dokładnie ten sam scenariusz. Trzy i cztery lata temu… Potem sprawę zamknięto, by w tym roku ponownie musiała mierzyć się ze wspominaniem. Czy oni naprawdę sądzili, że po tylu latach cokolwiek jej się przypomni…? Prędzej wiele rzeczy zdążyła już zapomnieć.
Niezaszczycona ani jednym spojrzeniem ze strony mężczyzny, do którego z początku zagadała, powstrzymała się przed postukaniem go w plecy i ponownymi próbami zwrócenia na siebie jego uwagi. Najwyraźniej nie był tym właściwym. Cóż, przynajmniej jej nie ochrzanił, choć nie do końca wiedziała, czy zostanie potraktowaną jak powietrze było taką znowu lepszą opcją. Poza tym do głowy Fel wpadła także samotna myśl o tym, jakoby może coś przeoczyła albo błędnie uznała, że jej przyszłym rozmówcą miał być mężczyzna. W końcu nikt jej o tym nie wspomniał, a jakiekolwiek wnioski wyciągnęła z poprzednich spotkań, kiedy to oceniali ją sami faceci. Żadnego z nich tutaj nie widziała, także… Znacząca pomyłka? Adres z pewnością był prawidłowy.
Mając już odejść w stronę któregoś ze stolików, rozejrzała się jeszcze raz po sali, słysząc nagle głos, który wydał jej się dosyć znajomy. Ha!, nawet nie dosyć, a mocno. Nadzwyczaj mocno, bo pierwszy raz od dawna poczuła jakieś ściśnięcie w okolicach przełyku. Powoli obróciła głowę w kierunku, z jakiego doszło do niej pytanie, a uśmiech na jej ustach rósł wprost proporcjonalnie do ścisku w gardle i przełyku. I choć stała tak przez chwilę w bezruchu, niejako zmuszając tym mężczyznę do zadania pytania, czy go nie poznaje – jakżeby mogła! – po kilkunastu sekundach ruszyła się z miejsca. Zrobiła kilka kroków, nie przestając się przy tym uśmiechać, aby wreszcie odruchowo uściskać dawno niewidzianego człowieka.
- Angelo! Co za niespodzianka! Nie mów, miałabym cię nie poznać? – Wyszczerzyła się, puszczając go i robiąc dwa kroki w tył. Jakoś niezbyt przejęła się tym, że teoretycznie powinna dbać o zachowanie przestrzeni osobistej. Zdążyła już w końcu wrócić do dawnych przyzwyczajeń, w które zdecydowanie wchodziło takie witanie się z bliskimi ludźmi… Bliskimi… Dalekimi… Obecnie nawet dalszymi niż mogłaby chcieć. Jedno tylko niezbyt jej pasowało, a był tym zapach dymu papierosowego, który rozpoznałaby z zamkniętymi oczami tudzież w nocy o północy. Była w końcu uczulona na samą chmurę szkodliwych diabelstw, które wchodziły w skład fajek. Zrobiła więc jeszcze kroczek w tył, uśmiechając się przepraszająco i lustrując przy tym mężczyznę od góry do dołu.
- No, no, no. Widzę, że całkiem nieźle ci się powodzi. Od dawna jesteś w Australii? – Spytała, spoglądając jeszcze w stronę drzwi, przez które weszła jakaś roześmiana para. Zdecydowanie żadne z nich nie było tym, na kogo czekała. – Przepraszam, byłam umówiona na jedno niezręczne spotkanie, ale nie raczono mnie nawet poinformować, z kim mam się spotkać. A myślałam, że to ludzie ze skarbówki są wyjątkowo popaprani… – Mruknęła, na powrót spoglądając na Angelo. Ścisk w gardle nie minął, aż nazbyt radosny uśmiech nadal nie schodził z twarzy Felicii, a ona sama czuła, jak jej nogi powoli zamieniają się w watę. Nie myślała, że kiedykolwiek ktoś tak na nią zadziała. Zwłaszcza już ktoś z zamierzchłej, acz pięknej, przeszłości.
- Co u ciebie słychać? – Spytała, by zamaskować jakoś to, jak mocno uderzyły w nią dawne odczucia względem Angelo. Była w końcu dorosłą kobietą, nie podlotkiem.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyNie Wrz 13, 2015 11:06 pm

Od ponad dwóch lat nie miał kontaktu z kimkolwiek ze swojej przeszłości. Po pierwsze nie mógł. W końcu nie bez powodu zmieniał wszelkie dane i kontynent, na którym żył. Nawet jedno spotkanie z bliskimi mogło sprawić, że te wszystkie starania poszły na marne. Zresztą nie było już tak kolorowe. Siostra żyła swoim życiem i niezbyt ją obchodził starszy brat, a rodzice byli lekko zawiedzieni. Głównie matka i z powodu rozwodu. Nie pochwalała takiego zachowania, bo powinno być się do śmierci z kimś, z kim bierze się ślub. Oczywiście cała wina spadła na jego barki – nie to żeby trochę jej w tym nie było – ale Gabrielle też nie była chodzącym ideałem… Była tylko na początku, a gdy zaczęło się psuć to straciła swoje anielskie oblicze, czego już jego matka nie zauważała. I to był drugi powód dla którego nigdy z nikim się nie kontaktował – po prostu nie chciał. Tutaj prowadził nowe, zupełnie inne życie. Nie było ono dokładnie poukładane – sposób życia i funkcjonowania tak, gorzej z tą sferą prywatną. Lecz zobaczenie Felicii było dla niego miłym zaskoczeniem. Była chyba jedną osobą, którą od początku do końca dobrze wspominał z Brazylii. Może dlatego, że ich kontakt urwał się zanim jeszcze w jego życiu zaczęło się porządnie mieszać? Uczestniczyła jeszcze w tym okresie jego życia, który był w miarę beztroski. Przynajmniej po części. Uścisk mu się nawet spodobał, wydawał się takim naturalny odruchem w tej sytuacji. A to naprawdę dziwne, uściśnięcie ręki to było już dla niego dużo. W końcu po co niepotrzebnie się do kogoś zbliżać. Na jej słowa zareagował szerokie uśmiechem, miło było usłyszeć coś pozytywnego na swój temat i szczerego przede wszystkim.
- Za to ty jak się zmieniłaś. Zawsze byłaś wysoka, ale pamiętam jak sięgałaś mi do podbródka. – Teraz wyglądała inaczej. Nie można powiedzieć, że lepiej, bo nigdy jej niczego nie brakowało w jego oczach, ale na pewno dojrzalej, a to dostrzegł od razu. To faktycznie było koszmarnie dawno temu. On urósł przed liceum i należał zawsze do najwyższych osób w klasie. Wtedy wydawało się to jeszcze zabawne, bo był dość chudy, ale po treningach w końcu zaczął wyglądać normalnie. Teraz stał twarzą w twarz z dawną przyjaciółką, mając jednocześnie wrażenie, że widzi kogoś kogo tak dobrze zna, a jednocześnie kogoś, kto jest mu całkiem obcy. W końcu minęło tak dużo czasu.
- Ponad dwa lata, przeprowadziłem się na stałe. A ty? – zapytał od razu. Szczerze mówiąc nie znał historii jej wyjazdu. Pamiętał tylko, że dziewczyna naglę zniknęła, a jemu ten fakt oznajmiła siostra. Był tak wściekły, że nie chciał znać nawet powodów czy miejsca wyprowadzki. Stwierdził, że jeżeli nawet się z nim nie pożegnała to nie będzie zawracał sobie nią głowy. Był po prostu wtedy zraniony i przeżywał wszystko na swój sposób. Tak, więc czyżby Fel też zamieszkiwała teraz Sydney? Duży zbieg okoliczności. – Usiądźmy – powiedział, nie dając jej wielkiego wyboru. Jedną ręką wskazał miejsce obok siebie, a drugą ułożył na jej plecach, żeby ją zachęcić. Jeżeli mógł sobie umilić czas przed pracą, to czemu nie? Zajął miejsce obok niej, w tej chwili dostał też swój bezalkoholowy napój. – Też czekam na kogoś, ale pani się spóźnia, ale to sprawy służbowe – powiedział i zerknął na zegarek. Było kilka minut po umówionym czasie. Może nie wiedziała jak tutaj trafić? Normalnie zacząłby się denerwować, ale w tej sytuacji mógł sobie spokojnie poczekać. Zawołał kelnera, nie dając w tej chwili Fel wyjścia, musiała coś zamówić. – Dużo się działo przez ten czas, od czego by tu zacząć… teraz powodzi mi się całkiem nieźle – stwierdził, że najlepiej zacząć od najlepszych informacji. – Musiałem się zaaklimatyzować, ale mam dobrą pracę, dom, nawet psa, wszystko na swoim miejscu. – Można było tak powiedzieć, przynajmniej takie wrażenie powinien robić, prawda? Idealne życie, czy nie o tym ludzie rozmawiali jak spotykali się po latach? – A co u ciebie się działo w tym czasie? Czym się zajmujesz? – zapytał z ogromnym zaciekawieniem, popijając swój napój.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyPon Wrz 14, 2015 12:39 am

- Jak założę szpilki, to cię nawet przerosnę. – Mrugnęła do niego jednym okiem, choć raczej nie myślała o tym, by kiedykolwiek męczyć się w butach na straszliwie wysokim obcasie. Prawdę mówiąc, przy większości mężczyzn nie mogła zakładać nawet takiego małego, bo ich ego nie było w stanie tego wytrzymać i słali jej niekoniecznie przystępne spojrzenia. Kiedy była małą dziewczynką, wydawało jej się, że wszyscy dorośli byli tacy wysocy. Czyżby społeczeństwo zaczęło się kurczyć…? A może to ona urosła ponad miarę, raz po raz słysząc teksty o tym, że marnuje się w liniach lotniczych i że powinna zostać siatkarką. Ludzie nie potrafili jakoś zrozumieć faktu, że może i była wysoka, ale przy tym także niezdarna jak żyrafa, jeśli chodziło o jakiekolwiek gry zespołowe. Nie, nie zamierzała grać w piłkę ręczną. Nigdy…
Nawet jej dawne zamiary, kiedy była jeszcze tylko nastoletnią wariatką, odbiegały od jakichkolwiek działań dla wyższego dobra. Wtedy, cóż, była do tego stopnia zadurzona, że ciężko jej było na dłużej oderwać myśli od jednego jedynego tematu, na które nieustannie wpadały. Prawdę mówiąc, jeśli chciała być wtedy wyższa, to tylko po to, by nie musieć stawać na palcach do przytuleń i pocałunków… Które nigdy nie miały miejsca, ale w założeniu mogły zaistnieć, gdyby nie cała masa okoliczności, jakie nagle się na siebie nałożyły. Potem o tym wszystkim zapomniała, ale teraz – całkowicie nie wiadomo, czemu – przez moment do tego wróciła, uśmiechając się jeszcze wyraźniej, choć samymi przemyśleniami nie zamierzała się dzielić. W takim przypadku wiedziała, jak bardzo byłoby to niezręczne.
Zamiast tego postanowiła oddać się rozmowie z kimś, kto może i trochę się zmienił, lecz nadal wyglądał bardzo podobnie do tamtego wysokiego chłopaka, którego dobrze znała. Podobnie, choć musiała przyznać, że ze zmianą na korzyść, jakiej nie była w stanie nie zauważać. Do głowy wpadło jej przy tym określenie powtarzane przez jedną z jej koleżanek, z którego nadzwyczaj szybko wszystkie zaczęły sobie żartować. W tym wypadku miało jednak całkowite pokrycie w rzeczywistości. Jak stare wino… Tak, zdecydowanie, chociaż Fel nie należała do tego typu kobiet, które śliniły się na widok każdego dobrze wyglądającego faceta. Nie zapominała w końcu, że Angelo był jej dziecięcym przyjacielem, którego właśnie spotkała po wielu latach milczenia. Ktoś taki z pewnością musiał mieć swoje własne życie. Nie łudziła się, skoro był od niej starszy, a ona sama zdążyła już zdobyć swój osobisty bagaż doświadczeń. Z którego to zresztą powodu znalazła się właśnie w tym miejscu, co z początku miało być dla niej mordęgą, teraz zaś okazywało się czymś wprost przeciwnym.
- O! – Zamrugała, słysząc odpowiedź Angelo. – Długo nam zajęło ponowne spotkanie, muszę przyznać, bo sama mieszkam tu nieprzerwanie od czasu, kiedy wyprowadziłyśmy się z Brazylii. Wiesz, moja mama chciała być bliżej swoich rodziców, a potem już jakoś tak zostało i zamieszkałam tutaj na stałe.
Tak, to było zaskakująco szybkie zniknięcie z kraju, gdzie spędziła praktycznie większą część swojego dzieciństwa i gdzie, można by rzec, pozostawiła cząstkę samej siebie. Nie miała w tej kwestii nic do powiedzenia, zwyczajnie została postawiona przed faktem dokonanym. Jej starsza siostra natomiast niejako przyklasnęła decyzji matki, widząc w tym zapewne nowe możliwości rozwoju, z jakich to zresztą skorzystała. Dla samej Fel Australia okazała się zaś nie tak bardzo innym miastem, które przyniosło jej całą plątaninę różnych wrażeń. Kochała Sydney i jednocześnie go nienawidziła. Gdyby mogła cofnąć czas, całkowicie nie wiedziałaby, co zrobić. Każdy medal miał w końcu dwie różnorakie strony.
Słysząc propozycję, która w gruncie rzeczy była dla niej całkiem wygodna po tylu godzinach stania i tak niedługim czasie snu, pokiwała głową. Nie spodziewała się co prawda takiego rodzaju podprowadzenia jej do stolika, ale ten typ bliskości wcale jej nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, był dla niej miły, jeśli nie miała być ze sobą całkowicie szczera i zwyczajnie powiedzieć, że dodawał wszystkiemu jeszcze większych wrażeń. Powinna się pozbierać i to jak najszybciej, bowiem nie wypadało robić głupot. Zwłaszcza nie przy dawnym przyjacielu, z którym widziało się pierwszy raz od dawna. Usiadła więc na miejscu, uśmiechając się po raz kolejny. Można by rzec, że dosłownie tonęła w uśmiechach, poprawiając sobie tym humor. Może ten dzień naprawdę nie miał być zły?
- Jesteś biznesmenem? – Spytała z ciekawością, kiedy wspomniał o szeroko pojętych sprawach służbowych. W życiu by nie powiedziała, że ktoś taki może odnaleźć się w kręgu przedsiębiorców albo innych tego typu osób, co znaczyło mniej więcej tyle, że nie znała tej nowej wersji Angelo. Zaskakiwał ją już w tym momencie.
Kiedy kelner podszedł do nich, oczekując na złożenie zamówienia, skromnie poprosiła o szklankę wody z cytryną i lodem, pamiętając o tym, że w każdej chwili mógł pojawić się ktoś, z kim miała porozmawiać na dużo poważniejsze tematy. Nie chciała zatem pić alkoholu, a na słodkie lub gorące rzeczy nie miała zbytnio ochoty. Ot, coś takiego miało jej całkowicie wystarczyć i nie, wcale nie była na diecie. Próbowała na nią przejść raz czy drugi, by nie schudnąć, a tylko oczyścić jakoś swój organizm, ale bardzo szybko z tego rezygnowała. Miała zbyt słabą wolę, jeśli chodziło o apetycznie wyglądające potrawy i desery o cudownie czekoladowym aromacie.
- Cudowne życie z daleka od rodzinnego domu? – Bardziej spytała niż skomentowała, notując to sobie w pamięci, jako potwierdzenie swych wcześniejszych przypuszczeń. – Wobec tego… Cóż, cieszę się razem z tobą. Niezależnie od tego, jak głupio to brzmi. Naprawdę miło wiedzieć, że komuś się układa, a zwłaszcza komuś, kogo znało się w dzieciństwie. U mnie zaś… Co u mnie…? Jest całkiem dobrze, tak sądzę. Mam segment kamieniczki. Starej, ale dosyć klimatycznej. Poza tym także kota, a do zeszłego tygodnia miałam piękne paprotki, o których podlaniu zapomniała moja sąsiadka. – Roześmiała się cicho. – Moja siostra przez jakiś czas była też moją szwagierką, więc element komiczny także gdzieś tam się przewinął… No i dużo podróżuję, więc nie mogę zbytnio narzekać. Jestem stewardessą w Oceanic Airlines, także wymarzony zawód też mogę odhaczyć na liście osiągnięć. Najwyraźniej całkiem nam się udało, co? Rodzina musi być dumna, skoro taki przedsiębiorczy facet z ciebie.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyPon Wrz 14, 2015 10:05 am

Wydawało mu się, że wyprowadzka w takim okresie w jakim zrobiła to Felicia powinna być trudnym doświadczeniem. W końcu nie chodziło o przeprowadzkę do innego miasta, chodziło o całkowitą zmianę środowiska. Wyjazd od dalszej rodziny, znajomych, przyjaciół, wszystkiego co było znane, do czego była przyzwyczajona. Do miejsca, które było zupełnie inne chociażby pod względem kulturowym. Leo będąc dorosłym mężczyzną nie mógł przyzwyczaić się do tego rodzaju zmian, a co dopiero nastolatka? Choć wyglądało na to, że on bardziej przeżył jej wyjazd niż ona sama. Widocznie wyjazd zrobił jej dobrze i nie była, aż tak bardzo przywiązana do swojego poprzedniego życia. Leonardo się załamał, czuł jakby ktoś złamał mu serce. Stracił wtedy jedyną osobę, z którą mógł normalnie rozmawiać, która sprawiała, że nie był tak koszmarnym odludkiem. Relacja z nią pokazała mu, że inni ludzie nie są tacy źli na jakich wyglądają. Są jednostki, które są warte poświęcenia czasu, którym można ufać, które można pokochać. Ale ta ostatnia część zawsze pozostawała tajemnicą, nie mógł przecież ryzykować, że straci jedyną przyjaciółkę. Gdyby dobrze znał je plany to kto wie, może by odważył się odezwać, ale został postawiony przed faktem dokonanym. Jej nie było, a on poczuł się niemal zdradzony. A potem pojawiły się jego pierwsze problemy… Nigdy nie zrzucał ich na Fel, wiedział że sam podejmuje decyzje i kieruje swoim życiem to była prawda. Lecz nie da się ukryć, że większość z wyborów było dokonywanych pod wpływem emocji i uczuć, które były w tym okresie mocno nadszarpnięte. Lecz nie warto było o tym wspominać, jeżeli wyjazd sprawił, że jej życie właściwie się ułożyło to nie chciał pobudzać w niej jakiś wyrzutów.
- I na stałe tutaj w Sydney? – dopytał po chwili. Co prawda to nie było małe miasto, ale przecież Australia była ogromnym krajem. Udało im się spotykać po tylu latach w mieście, które oboje teraz zamieszkiwali? Można by powiedzieć przeznaczenie, ale to byłoby za proste wytłumaczenie. Dla niego byłoby tutaj za dużo zbiegów okoliczności, co już wydawało się lekko podejrzane. Po co los miałby stawiać na jego drodze miłość z jego dzieciństwa? Pewnie chciał sobie z niego zażartować. Bądź pokazać, że inni ludzie potrafią prowadzić normalne życie, nie to co on.
- Nie, pracuje w jednostkach państwowych. – Zanim to powiedział upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu. Co prawda to i tak nie mówiło wiele – dobrze mógł być policjantem jak i urzędnikiem. Ale nie mógł przecież zagłębiać się w szczegóły. I tak już powiedział za wiele, gdzie podział się Leonardo trener osobisty? Rozpłynął się w momencie, gdy zobaczył blondynkę. Przecież nie miał problemów z kłamaniem, w jego zawodzie to było nieuniknione. Chyba po prostu chciał być dawnym Angelo. Móc cofnąć się do czasów, gdy wszystko było o wiele prostsze i jednocześnie bardziej kolorowe. Teraz widział życie jedynie w szarych odcieniach.
- Cudowne to za wiele powiedziane, spełniam się zawodowo – sprostował swoją wypowiedź. Co prawda to mu całkowicie wystarczało, przecież praca była jego całym życiem. Do tej chwili tak mu się wydawało. Nie miał potrzeby, żeby kogoś mieć na stałe, po rozwodzie stwierdził, że związki i tak nie mają większego sensu. Był bardzo negatywnie nastawiony do zobowiązań i uważał, że nie jest jednostką, która nadaje się do monogamicznego związku. Nie było więc większego wyboru, żeby skoncentrować się na pracy. Nie to, żeby potencjalne kandydatki na dziewczynę się nie pojawiały. W jego życiu było wiele kobiet, lecz żadna nie zostawała na dłużej, same tego nie chciały. Choć chyba po prostu wybierał takie, żeby wiedzieć, że nie będą tego chcieć.
- To nie brzmi głupio. Gorzej brzmi, że cieszę się, że kobieta, która złamała mi serce ułożyła sobie życie – powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Po tylu latach już chyba mógł z tego żartować, prawda? Znalazłoby się tysiąc innych osób, do których mógł mieć za coś pretensje. Zawsze wydawało mu się, że Fel jest świadoma jego uczuć, tylko kiedy on otwarcie o tym nie mówił to starała się to ignorować ze względu na ich przyjaźń. Tak, więc nie myślał, że powie coś co może ją zaskoczyć. W międzyczasie ściągnął kurtkę, bo w lokalu było całkiem ciepło. Przez ostatnie lata nauczył się pracować koszule i wiązać krawat, więc wyglądał dobrze. Może tylko koszula była trochę za mała, ale było już wspominane o jego niechęci do zakupów. Przez to lekko opinała się na ramionach i klatce piersiowej, ale nadal wyglądała dobrze. – Współczuje z powodu paprotek – dodał rozbawiony i dokończył swój napój, skinął na barmana dając mu znak, że chce jeszcze jednego, przecież był bezalkoholowy to mógł go pić i pić. – W tak sympatycznej rozmowie od razu widać, co jest nie tak – powiedział nagle, a lekki uśmiech nadal nie schodził z jego twarzy. – Żadne z nas nie wspominało o życiu prywatnym – kontynuował. Byli do przejrzenia, jeżeli o tym nie mówili to widocznie było się czym chwalić. Przynajmniej miał pewność, że tylko jemu w tej kwestii się nie układało. Pytanie, co mogło dziać się u Fel? Nie chciał wypytywać, by nie okazać się wścibskim. – Rodzice niezbyt pochwalają moje niektóre decyzje życiowe – powiedział krótko. Nie był dumny ze wszystkich swoich poczynań, ale nie oni powinni to oceniać, bo śmierci zostanie rozliczony ze swoich błędów, a oni robili to już na ziemi, co strasznie go irytowało. – Czekaj… powiedziałaś Oceanic Airlines? – powtórzył po chwili, ta nazwa wydawała mu się dziwnie znajoma.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyPon Wrz 14, 2015 2:28 pm

|z telefonu i pisane z przerwami, także może być różnie xD

Zdecydowanie nie było tak, że z chęcią opuściła swojego najlepszego przyjaciela i to na dodatek bez słowa wyjaśnienia. Nie chciała tego zrobić, jednakże okoliczności zmusiły ją do takich a nie innych działań. Okoliczności... Ha!, sama rodzina, która od zawsze miała na Fel wręcz niesamowity wpływ. I choć niewiele jej wtedy brakowało do tego, by mogła pozostać sama w niejako ojczystym kraju, nie zdecydowała się na jakikolwiek sprzeciw. Być może zrobiłaby to, gdyby zdawała sobie sprawę z odwzajemnionego uczucia. Być może wtedy jej całe życie potoczyłoby się całkowicie inaczej, nie musiałaby tęsknić i żałować wielu podjętych decyzji, jednakże nie mogła płakać nad rozlanym mlekiem, skoro nawet nie miała o tym pojęcia. W tej chwili zdecydowanie wystarczała jej ta mieszanka różnorakich myśli, które raz po raz wpadały jej do głowy. Zwłaszcza przy poczuciu winy, które także gdzieś tam się pojawiło. Chciała je odrzucić, jednakże i tak mimowolnie do niego powracała, spoglądając na Angelo, który siedział tuż obok niej. Zupełnie jak za starych, dobrych czasów.
- Tak jakby... - Przyznała, kiwając głową, a następnie spoglądając na swoje palce, którymi powoli poruszyła. Zastukała paznokciami w blat, przygryzając przy tym dolną wargę. Odezwała się dopiero po kilku dłuższych chwilach, jakby wychodząc z momentu zawieszenia. Reset systemu...? Chciałaby. - W ostatnim czasie dosyć rzadko bywam w domu, więc nie mogę do końca powiedzieć, że tam mieszkam. - Wyjaśniła, wreszcie ponownie patrząc na swego towarzysza. Tym razem jednak w jej oczach dosyć wyraźnie widoczne było poczucie winy. - Angelo... Przepraszam. Nie chciałam tego.
Oczywiście, nigdy nie była tym typem człowieka, który zadręczał się wszystkimi negatywnymi rzeczami tylko po to, by zaznawać z tego powodu jakiejś zdrowo popapranej satysfakcji. W takim wypadku nie mogła jednak nie poczuć swędzącego poczucia winy, choć przecież szczerze ucieszyła się z tak niespodziewanego spotkania. Nie wierzyła co prawda w przeznaczenie, ale coś musiało w tym być, skoro po takim czasie ponownie na siebie wpadli, na dodatek rozpoznając się w całkiem niedługim czasie. Słysząc jego głos, który kojarzył jej się z dawnymi czasami, nie skupiała się jednak na rozpamiętywaniu wszelkich zdarzeń z przeszłości, lecz pragnęła za to poznać teraźniejszość. Jak fakt, że Leo pracował w bliżej nieokreślonych jednostkach rządowych. Uśmiechnęła się pod nosem.
- Tak, to zdecydowanie bardziej mi do ciebie pasuje. W roli biznesmena całkowicie bym cię nie widziała. No, przynajmniej tego starego ciebie, którego znałam. - Zawyrokowała, upijając trochę wody i sącząc ją powoli, jednocześnie co chwilę spoglądając przy tym na wchodzących do kawiarni. Nie chciała być w ten sposób nieuprzejma, a już zwłaszcza nie w stosunku do Angelo, ale umówione spotkanie nie dawało jej spokoju. Było już sporo po czasie i Felicia powoli zaczynała się odprężać, myśląc przy tym, że być może coś się stało i nieprzyjemności zostały właśnie odroczone w czasie. Wiele by dała, aby faktycznie tak było.
- Hm...? - Przełknęła łyk lodowatej wody, znów patrząc na niego pytająco, po czym z niedowierzaniem pokręciła głową. - No, nie mów mi, że mój stary Angelo jest pracoholikiem i na dodatek ma skłonność do maltretowania się w związkach z jakimiś podwórkowymi łamaczkami serc, bo w to nie uwierzę. Gdzie się podział ten zawsze wielce niezależny gość? Mów mi jeszcze o toksycznych związkach, ja wysiadam. Jestem chyba zbyt dużą tradycjonalistką, wiesz, cenię sobie jakąś tam stabilność uczuciową. Może dlatego dalej jestem sama... A kot to pierwszy krok do rozwoju wdowiej wersji staropanieństwa. - Zażartowała, śmiejąc się przy tym cicho. Jak już nie raz sobie wspominała, naprawdę przechodziła już do codzienności z tym, że było jak było. Ani zbyt dobrze, ani nazbyt źle. Ot, całkowicie normalnie, a wspomnienia Tobiasa już nawet zbyt mocno nie bolały, bowiem nigdy tak naprawdę go nie kochała. To było coś bliższego wrażeniom po stracie bliskiego przyjaciela, nie zaś towarzysza życia. Musiała spojrzeć prawdzie w oczy, poradzić sobie z nią.
Za nic w świecie nie powiedziałaby przy tym, że to ona sama mogła być jedną z tych wspomnianych mend społecznych, które żerowały na uczuciach. Uznawała się za bardziej młodszą siostrzyczkę, przyjaciółkę, koleżankę z pracy czy osiedla... Jednym słowem - romansowo nieatrakcyjny typ. Owszem, parę razy zdarzyło jej się z kimś flirtować, w szkole miała paru chłopaków, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Relacja z Tobiasem była natomiast jaka była i, choć ze sobą sypiali, żyli bardziej jak współlokatorzy, nie małżeństwo. Felicia była zatem raczej niezręczna w jakichkolwiek relacjach. Jeśli zaś ktoś potrzebował dodatkowego dowodu, mógł sobie wziąć na celownik choćby jej pierwszą poważniejszą - ba! nadal jedyną! - miłość. Pojawiła się, ale nic z nią nie zrobiła, gdyż była na to zbyt dużym tchórzem. Wbrew pozorom, niepodlewane uczucie wcale nie uschło jak jej paprotki.
- Umarły w pokoju. - Uśmiechnęła się, poprawiając grzywkę, która wpadała jej do oczu. Rozrzuciła ją dmuchnięciem i ponownie zwróciła się do Angelo. Wbrew pozorom, wcale nie zamierzała unikać trudnych tematów, ale jednocześnie nie chciała też psuć dobrej atmosfery, jaka między nimi panowała. To było jak jasny promyczek słońca w tym pozornie ponurym dniu.
- Sympatyczne rozmowy z natury mają to do siebie, że unikają wejścia na trudne kwestie, ale fakt. - Ona też dalej się uśmiechała, jakby rozmawiała z nim o czymś tak prozaicznym jak pogoda. - Ja nie mam o czym wspominać, Angelo. Moje życie prywatne spoczywa razem z paprotkami, choć nie przeczę, że zginęło na długo przed nimi. Powiem ci więcej o osobach, z którymi pracuję... Cóż, niż o własnej rodzinie czy przyjaciołach. - Wzruszyła ramionami. - Idealnie nieidealne życie dorosłego człowieka, nie? Tylko pozazdrościć... A Oceanic? Dobrze słyszysz. Mam darmowe przeloty, a i tak latam jako obsługa.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyPon Wrz 14, 2015 9:26 pm

- Bywasz w domu – podsunął jej odpowiedź. Bywanie a mieszkanie to zupełnie, co innego. On teraz zamieszkiwał swój dom, spędzał tam większość czasu po za pracą – jeżeli nie kręcił się po okolicznych barach i tym podobnych – w końcu tam miał wszystko, czego potrzebował. Ale pamiętał jak pod koniec swojego związku potrafił nie pojawiać się w domu przez kilka dni nie dając znaku życia. Wtedy był tam tylko bywalcem. Nie czuł jakiekolwiek przywiązania do tego miejsca. Nic go tam nie trzymało, więc nie lubił też tam przebywać. Czuł się tam dziwnie obco, jakby było tam pusto. Przebywanie w takim miejscu mogło jedynie niszczyć. Nie chciał wnikać, co jest powodem jej „bywania” w domu, przecież nie spotkali się po to, żeby poruszać wszystkie nieprzyjemne tematy. Za chwilę ich drogi miały się rozejść i pewnie spotkają się znowu przypadkiem za kilka lat. Po co psuć w miarę miłą atmosferę nieprzyjemnymi pytaniami.  
- Szczególnie z moimi zdolnościami matematycznymi – zażartował z szerokim uśmiechem. To od zawsze była jego pięta Achillesa i Fel dobrze to wiedziała, mimo iż była młodsza to zdarzało się, że ona czy jego siostra musiały pomagać mu z materiałem. To nie było coś, co mógł zrozumieć. Aż w końcu stracił cały zapał do nauki tego przedmiotu. Nie byłby dobrym egzemplarzem na biznesmena, jego firma szybko by zbankrutowała, chyba że zapewniłby sobie dobrych doradców w kwestiach finansowych, którym można by jeszcze ufać.
- Nie, nie wiążę się z łamaczkami serc. Ostatnio raczej nie wiąże się w ogóle – dopowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Wybierał kobiety, które nie chciały zobowiązań, ale robił to celowo, bo sam ich przecież nie chciał. Po co by znowu się przejechać? W końcu wszystkie kobiety były takie same. Na początku milutkie, a potem wychodziło szydło z worka! Był w tym wieku, że powinien już myśleć o czymś na poważnie, choć on to już raz przerabiał, więc teraz korzystał z życia skoro wcześniej nie mógł. – Mówiłem o tobie, cieszę się, że ułożyłaś sobie życie – sprostował swoją wypowiedź, która widocznie okazała się niejasna. Musiała być świadoma, że wyjeżdżając złamała mu serce. Nie tylko jako przyjaciela. Jako kogoś więcej. Mimo iż mówił to wszystko z uśmiechem na twarzy to zupełnie nie pasowało do tego, że przez moment zaczął się jej przyglądać. W końcu opuścił wzrok, wyciągnął papierosy i zapalił. Miał prawo się denerwować tym, że jakaś kobieta się spóźniało, przecież jego zachowanie nie miało nic a nic wspólnego z blondynką siedzącą obok.
- Tradycjonalistką, stabilność uczuciowa, duże słowa, ostatnio kiedy to słyszałem… - zaczął mówić, ale nie dokończył. Skoncentrował się na jej ostatnich słowach, które kompletnie zbiły go z tropu. Użyła stwierdzenia wdowa? Czyżby na pewno, czy może jednak mu się przesłyszało? Wyprostował się, a uśmiech automatycznie zniknął z jego twarzy. Zerknął na nią poważniej, by mieć pewność, że go nie wkręca. – Wdowa? Przykro mi – odpowiedział krótko. Do tej pory myślał tylko, że Fel ma jakieś problemy miłosne. Większe lub mniejsze różnie to bywało. Ale tej opcji nie brał pod uwagę. Zdążyła znaleźć kogoś, z kim zdecydowała się spędzić resztę życia. Kogoś, kogo prawdziwie musiała pokochać. Przynajmniej wydawało mu się, że tak musi być. Przecież z takich powodów bierze się ślub. I już straciła tę osobę, co było jeszcze gorszym scenariuszem. Już chyba wolałby usłyszeć, że jego dawna znajoma jest w szczęśliwym związku i spodziewa się bliźniaków. Przynajmniej byłoby jasne, że jest w pełni szczęśliwa, a tego przecież z całego serca jej życzył. Szczęście i bycie wdową raczej nie szło w parze.
- To może czas je rozruszać? Przecież nie masz sześćdziesiątki na karku – powiedział po czym odsunął się nieco od blatu. Spojrzał w dół, po czym przejechał wzrokiem po jej ciele do samych oczu, na których zatrzymał się na dłużej. Uniósł jeden kącik ust do góry, dodając. – Na pewno nie masz – dodał, mając nadzieję, że uda mu się trochę ją rozbawić. Była przecież młodą, piękną kobietą co stało na przeszkodzie by korzystać z życia? Wydawało się, jakby ktoś całkowicie wycisnął z niej energie życiową. Cokolwiek to było to warto było się od tego odciąć. Na paprotki i koty będzie czas na starość! Teraz wypadało korzystać z życia. Przyglądał jej się jeszcze przez chwilę, stukając jednoczenie palcami o teczkę, która znajdowała się przed nim. Dużo tych zbiegów okoliczności zaczynało się pojawiać. Przecież właśnie o tej linii miał rozmawiać z ową kobietą, której mąż zginął w katastrofie. – Jestem tu w sprawie Oceanic Airlines, miałem się spotkać z panią… - powiedział i zerknął na swoją teczkę by przeczytać nazwisko. To nie on bazgrał, więc potrzebował chwili na odczytanie. – Sage. Pilot o tym nazwisku latał w tych liniach, kojarzysz? – zapytał od razu. Opinia każdego się przyda w takiej sytuacji. Może się znali, może kolegowali. Często od osób postronnych mógł dowiedzieć się więcej niż od rodziny, więc czemu nie spróbować.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyPon Wrz 14, 2015 10:49 pm

- Dokładnie tak. – Przyznała, uznając przy tym, że przynajmniej umiejętność dobierania zaskakująco odpowiednich stwierdzeń nie umknęła mu gdzieś w biegu życia. Dzięki temu mogła bardziej utożsamiać go ze znaną sobie osobą. To zaś potrafiło być najprawdziwszą wartością na wagę złota i Fel doskonale zdawała sobie z tego sprawę. W końcu nie urodziła się wczoraj, lecz dużo, dużo wcześniej. Na tyle daleko wstecz w czasie, by zdążyła poznać cały wachlarz nieprzyjemności związanej z brakiem choćby takiej stabilności. Właśnie takie drobnostki sprawiały, że żyło się łatwiej, punkty zaczepienia na swoistej równi pochyłej. – Za to, wiesz. Jeśli stwierdzenie gość w dom, Bóg w dom jest prawdziwe, to moja posesja dosłownie ocieka cudotwórczą siłą, skoro mogę nazwać się gościem we własnym domu. – Nawet do takich rzeczy usiłowała podchodzić z jak największą pogodą ducha.
W końcu najwyraźniej wpadli na siebie nie bez powodu, nawet jeśli był on chwilowo skryty, i nie należało marnować tej okazji na poszerzanie depresyjnych sfer. Na to zawsze miał się znaleźć czas, bo z doświadczenia wiedziała, że te złe rzeczy przychodziły znacznie łatwiej. Tym razem chciała powspominać sobie trochę stare czasy, być może dowiedzieć się także czegoś o nowych – choć to ostatnie akurat mogło ją zranić, bo myśli o własnym nieułożonym życiu bywały trudne. Dziękowała przy tym wszelkim znanym siłom, że nie musiała siedzieć samotnie w kącie, oczekując przyjścia kogoś, kto najwyraźniej spóźnienia miał w głębokim poważaniu. Poprawka, własne spóźnienia, bo szczerze wątpiła w to, że z równym luzem podszedłby do jej przyjścia po czasie. Ludzie potrafili być strasznymi hipokrytami. Jej samej to zresztą też nie ominęło, choć starała się zmienić pewne rzeczy w swoim codziennym zachowaniu.
- Oj, nie było z nimi aż tak źle. AŻ TAK, bo kwiatki wychodziły ci przepiękne. Do tej pory to pamiętam i możesz być pewien, że tego wspomnienia z głowy nie wyrzucę. – Roześmiała się, patrząc na niego z łobuzerskim błyskiem w oku. I choć uśmiech nie zszedł z twarzy Fel, a ona sama wyraźnie nie spoważniała, wewnątrz siebie czuła coś na kształt stateczności, kiedy dopowiadała. – Swoją drogą, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym wrócić do dawnych czasów. Wszystko było wtedy znacznie łatwiejsze.
No, może nie do końca wszystko, jednakże o niektórych rzeczach Angelo nie musiał wiedzieć. Zwłaszcza po takim czasie, kiedy każda logiczna okazja już dawno zdążyła rozpłynąć się w powietrzu, zniknąć gdzieś tam w przestworzach, zostać zjedzona przez Ambę… I nie mogła powiedzieć, że tego nie żałowała, kiedy siedziała tak w tej kawiarni, patrząc na niego stanowczo zbyt często. Nie tak zupełnie nachalnie, ale jednak, jakby chciała rozgryźć to, o czym myślał. Czy naprawdę chciała to zrobić?
- Wobec tego, przynajmniej po pierwszej części, oddycham z ulgą, bo to byłoby jak kręcący się dramat na kółkach. Serio, znam to z autopsji. – Skomentowała, wzruszając ramionami, jednakże już po chwili nieco spoważniała. Nie jakoś wyjątkowo wyraźnie, oczywiście, bowiem jej ton nadal był lekki, a spojrzenie pełne uśmiechu, aczkolwiek nie zachowywała się jak rozgadana trzpiotka-plotkara. – Mam przez to zrozumieć, że znalazłeś już sobie wybrankę serca? Czy może załamał cię stan kobiecej społeczności i zwyczajnie wolisz mieć święty spokój? Jeśli mogę spytać.
Jego kolejne słowa były dla niej zaś na tyle dużym szokiem, że nie powstrzymała wyraźnie zdziwionej miny. Ha!, jednocześnie zszokowanej i pełnej… Cóż, dania jej w twarz? Przez moment dosłownie tak się poczuła. Jakby Angelo dał jej w twarz lub też wylał na nią kubeł lodowatej wody – zupełnie takiej, jaką miała teraz w wysokiej szklance. Co prawda dalej nie pojęła ukrytego znaczenia tych paru zdań, ale wystarczyło jej takie, jakie weń dojrzała.
- Hej… Ja… Naprawdę nie chciałam cię krzywdzić, uwierz mi. To było takie… Postawiono mnie przed faktem dokonanym, okej? Nie wiedziałam, co mam robić. Wszystko zawaliło się dosłownie w jednej chwili, a mama nieustannie świrowała ze zbieraniem rzeczy. Nie mogłam wyrwać się z domu, choć próbowałam zadzwonić. Raz, drugi… Odebrał ktoś inny. Nie mam wytłumaczenia, ale… – Przełknęła ślinę, odwracając na chwilę wzrok. Nie chciała, by odebrał to wszystko jako pogrywanie nierównymi kartami czy też jako próby zagrania na jego uczuciach. – Nie myśl, że nie złamało mi to serca. Złamało, ale… Cóż, też się cieszę, że chociaż trochę poukładałeś sobie życie. – Powiedziała już normalniejszym głosem, ponownie przełykając ślinę. Miała to roztrząsać potem. W końcu nigdy nie była z tych, którzy robią publiczne przedstawienie ze swoich uczuć.
- Tak, wdową. Minęły już cztery lata, więc nie musisz traktować mnie jak jajka. – Stwierdziła całkowicie normalnie, uprzedzając go przy tym, by nie próbował karmić ją całkowicie niepotrzebnym współczuciem. Przeżyła dokładnie to, co przeżyła i naprawdę mocno chciała już zamknąć ten rozdział swojego życia. Fakt faktem, że ci z organów rządowych wcale jej w tym nie pomagali, ale zamierzała odpowiedzieć im tylko na parę pytań, a następnie o wszystkim zapomnieć. Ileż można było powracać do tego samego schematu…?
- Przedstaw mi jednego normalnego mężczyznę, który chciałby się ze mną umówić, a może nawet je rozruszam. – Powiedziała z uśmiechem, upijając trochę wody i odstawiając szklankę na blat. – Wyobraź sobie, że przeciętni ludzie nie mają na tym świecie zbyt łatwo. Zwłaszcza w kwestii randek, gdzie typy takie jak ja zwyczajnie czują się jak niepotrzebny bibelot. Zresztą sam wiesz, że jestem bardziej wersją młodszej siostrzyczki, przyjaciółki albo sąsiadki, czyli gwarantowane minus sto do atrakcyjności. – Zażartowała sobie. Tak naprawdę nawet nie próbowała bawić się w takie rzeczy, bo jakoś ją do nich nie ciągnęło. Dotychczas nie do końca wiedziała, dlaczego tak się działo, lecz teraz… Teraz chyba powoli zaczynało to do niej docierać. Czy miała być z tego zadowolona? Miała wątpliwości.
- Skąd wiesz? Może jestem tylko dobrze zakonserwowana. Kosmetologia i medycyna są wyjątkowo rozwiniętymi gałęziami. – Sugestywnie poruszyła brwiami, aby następnie otworzyć torebkę i spojrzeć na godzinę w komórce. Zapomniała jednak o drobnej dziurce na spodzie torby, przez którą wyleciała jej szminka. Schylając się po nią, na moment straciła pełnię uwagi, lecz jednego zwyczajnie nie mogła pominąć… Swojego nazwiska.
Gwałtownie podniosła się w górę, uderzając przy tym czubkiem głowy o wystającą część blatu i sycząc cicho, kiedy ponownie usadowiła się na swoim miejscu. Rozmasowując obolałe miejsce, odetchnęła głęboko parę razy, a następnie wyprostowała się, spoglądając przy tym na Angelo. Wyciągnęła do niego rękę, jak gdyby w geście powitania. Na jej twarzy momentalnie odmalował się także znacznie większy chłód. Mimowolnie zdystansowała się od niego, kiedy tylko usłyszała, po co przyszedł do kawiarni.
- Felicia Andrea Sage. Powiedziałabym, że mi miło, ale musiałabym skłamać, bo nie wierzę… Zwyczajnie nie wierzę… – Westchnęła. – Najwyraźniej miła rozmowa właśnie dobiegła końca… Czyż nie? To pora, kiedy zaczniesz mi wiercić dziurę w brzuchu, Angelo?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 1:06 pm

- A kto nie chciałby się do niej cofnąć? Wtedy wszystko było łatwiejsze – odpowiedział po chwili. Prawda była taka, że na każdy wiek przypadały inne problemy i dla tej grupy wiekowej wydawały się one najpoważniejsze na świecie, gorzej być nie mogło. Dopiero jak człowiek był coraz starszy i zdobywał więcej doświadczenia to na swoje poprzednie problemy machał ręką, jakby były nieistotne i teraz potrafiłby rozwiązać je za pomocą machnięcia dłoni. Gdyby mógł się cofnąć o dziesięć, piętnaście lat to poprowadziłby swoje życie zupełnie inaczej. Nie mieszałby się w narkotyki i prawdopodobnie teraz byłby w innym miejscu w swoim życiu. Pytanie, czy lepszym czy gorszym? Tego nie mógł wiedzieć, przecież w końcu bardzo źle nie skończył. A myślenie, że zawsze mogło być lepiej nie było mu bliskie, nie użalał się nad sobą. W jednych kwestiach mu się powiodło w innych nie, życie. Nie można było mieć wszystkiego naraz.
- Wolę mieć święty spokój. I nie to, żebym miał coś do kobiet, ja je kocham całym moim sercem! – powiedział przykładając dłoń na swoje serce, a drugą unosząc do góry, jakby miał coś przyrzekać. W kawiarence mógłby w tym momencie znajdować się któryś z jego sąsiadów, który rozprowadzał plotki na temat tego, że Latynos jest gejem. Australijczyków było trudno zadowolić. Jakby robił imprezy, sprowadzał panny do domu to byłoby, że jest złym przykładem dla dzieci, których było pełno w sąsiedztwie. A skoro żył sam tu musiało być z nim coś nie tak – był gejem bądź pedofilem. Tą drugą opcję też zdarzyło mu się usłyszeć, ale wtedy już reagował bardziej agresywnie, bo traktował to jako obelgę. – Tylko one mnie nie za bardzo, powiedział rozwodnik – kontynuował i powrócił do normalniej pozycji z uśmiechem na ustach. Może nie powinien uogólniać wszystkich kobiet na podstawie swoich kilku doświadczeń, ale miał po prostu takie, a nie inne doświadczenia. To nie on powiedział, że jego uczucia uległy całkowitej zmianie. On przyznał się do kilku błędów, których żałował, ale jego uczucia były stałe. W zamian za to dostał prosto w twarz słowa „Coś się zmieniło, już cię nie kocham”. To było jak zimny prysznic, bo nie zdawał sobie sprawy, że jego związek był w aż tak tragicznym miejscu. Potem poszło już z górki. Nie miał teraz zaufania do kobiet, jednego dnia mówiła coś, a potem mogło się coś zmienić. Więc wolał mieć święty spokój, w końcu nie potrzebował nikogo do szczęścia… tak mu się wydawało.
- Hej – odezwał się, gdy kobieta zaczęła się długo tłumaczyć. Mówiła to w taki sposób, jakby wyrażała poczucie winy, a przecież nie to miał na celu. To wszystko było tak dawno, że od tego czasu zdążyli już inni narobić mu kilku niemiłych rzeczy. Nie miał zamiaru po latach obwiniać, że nastolatka nie postawiła się rodzicom. Pewnie nie miała większego wyboru i to zrozumiał. Tylko teraz, a wtedy odczuwał to całkiem inaczej. Chwycił ją lekko za rękę, by zwrócić jej uwagę. – Nie tłumacz się. Nie ma co rozdrapywać sprawy sprzed ponad dekady. Rozpamiętuje tylko komuś sprawy maks pięć lat w tył – zażartował sobie po raz kolejny. Zabrał rękę i dokończył swojego papierosa. Niezdrowy nałóg wiedział doskonale oto, ale palił tak od dwóch lat – odkąd zostawiła go żona – i jakoś nie mógł przestać. Dymem papierosowym wypełniał sobie pustkę w sercu, o! Zawsze jakieś wytłumaczenie. Pokiwał głową po jej słowach, dużo ludzi nie lubiło współczucia w pewnych sytuacjach. A po takim czasie tym szczególnie. Dostawała łatkę „wdowa” i ludzie od razu zaczynali traktować ją inaczej, niż zwykłą ładną kobietę na ulicy. Zostawała kobietą po przejściach. W pewnej chwili podniósł rękę z uśmieszkiem na twarzy.
- Zgłaszam się na ochotnika. Choć nie wiem, jak to będzie z tą normalnością, ale jak na początek się nadaję. To gdzie zabierasz mnie na randkę? – dodał wesołym tonem. Ostatnio nie miał za bardzo na kim wyładowywać swojego poczucia humoru, bo przy Rei średnio dało się żartować. Z nią można było sobie dogryzać, ale żartów zazwyczaj nie przyjmowała dobrze. Zresztą może to też nie do końca był żart. Co prawda nie widzieli się dawno, ale czemu by się nie spotkać? Jaka to różnica ktoś kogo nie widziało się wieki bądź ktoś kogo nie zna się w ogóle? Praktycznie żadna. Chociaż jakby im skończyły się tematy na randce to zawsze mogliby pogadać o dzieciństwie, to jeszcze lepiej. Przynajmniej nie byłoby niezręcznej ciszy. – Nie przesadzajmy, wyglądasz naturalnie więc nie ma w tobie tych wszystkich sztucznych wypełniaczy, których teraz się używa – odpowiedział na jej słowa. Kompletnie nie pojmował sensu takich zabiegów. Można używać kremów na zmarszczki, by zapobiec przedwczesnemu starzeniu się skóry, można stosować makijaż, który podkreśla atuty, wybielać sobie zęby i tak dalej. Ale po co wstrzykiwać sobie jakieś obce substancje, które mają coś zwiększać bądź zmniejszać? Tego rodzaju plastiki omijał szerokim łukiem, bo bał się pustki w ich środku.
- W porządku? – powiedział i chciał już podnosić się z miejsca, by sprawdzić czy kobieta nie zrobiła sobie krzywdy. Powiedział coś złego, nie wydawało mu się. Wysłuchał jej słów, po czym wpatrywał się w nią przez chwilę, myśląc że sobie żartuje. Musiał w tym momencie wyglądać naprawdę głupio. Otworzył teczkę, która przed nim leżała i przejrzał kilka kartek. Zobaczył jej imię i nazwisko, a nawet zdjęcie! Czemu nie mógł przejrzeć tego wcześniej. Szlag by to trafił. Nie mógł teraz z nią rozmawiać. Konflikt interesów, nie wspominając już o tym, że ona znała jego prawdziwą tożsamość. Powinien stąd odejść i to jak najszybciej. Tylko wtedy musiałby poprosić Rei o załatwienie tej sprawy, a ona była jeszcze gorsza w kontaktach międzyludzkich niż on. Nie mógł tego zrzucić na Fel. Ale nie mógł też traktować jej, jak do tej pory. – Chyba nici z randki – powiedział poważniejszym tonem. Jego postawa od razu się zmieniła, wcześniej był wyprostowany, uśmiechnięty, otwarty. Teraz odsunął się, był zgarbiony i skrzyżował ręce na blacie. Wcześniej wyciągnął swoje dokumenty, położył na stole – należało się legitymować. Uścisnął jej dłoń i powiedział. – Leonardo Cervera. Nie pytaj. Nie rozmawiałaś wcześniej z kimś innym – powiedział dość ostro, w zależności od tego jak ona dostosuje się do tych słów jego kariera wisiała na włosku, więc nie było mu wcale do śmiechu. Wyjął jakieś kartki z środka, jak miał w tej sytuacji to zacząć? Normalnie zacząłby rzucać faktami, ale teraz był lekko zdezorientowany. – Będę musiał zadać kilka nieprzyjemnych pytań – uprzedził, choć zazwyczaj tego nie robił. Nie miał przecież takiego obowiązku, dla niego liczyły się odpowiedzi, a nie to co czuje osoba, która ich udzielała. – Jak długo mąż uczęszczał na wizyty do psychologa?
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 4:03 pm

- No, właściwie masz rację. - Przyznała, myśląc przy tym przez chwilę nad własnym życiem. Oczywiście, wiele rzeczy zrobiłaby całkowicie inaczej, gdyby tylko dano jej teraz taką możliwość. Zaliczyła jednak kilka takich błędów, które w ostateczności wcale nie obróciły się całkowicie przeciwko niej. Na każdą akcję - dobrą czy złą, w gruncie rzeczy mało istotne - przypadała jakaś reakcja. I, całkowicie wbrew wszelkim pozorom, zdarzało się tak, że ta druga była całkowitym przeciwieństwem pierwszej. Nawet fakt, iż wyszła za mąż pod wpływem czystego impulsu, a i tak zbyt długo nie pobyła mężatką, miał swoje dobre i złe strony. Nie chciała bluźnić, lecz śmierć Tobiasa też taka była... W znacznym stopniu okrutna, lecz także i na swój sposób nie aż tak zła. W końcu doprowadziła ją tu i teraz, do tego punktu w czasie, który był dla niej zaskakująco przyjemny.
- W pewnym sensie ci się nie dziwię. Nie to, że kocham kobiety... - Roześmiała się, patrząc na niego z rozbawieniem. - Zwyczajnie rozumiem, o co ci chodzi. I przykro mi z powodu twojego rozwodu, choć przynajmniej się nie męczysz. Jeszcze jest dla ciebie szansa. Chyba... - Mimowolnie poklepała go po wierzchu dłoni, jakby ni to pokrzepiająco, ni to zwyczajnie w przyjaznym odruchu. Miała już w końcu te swoje przyzwyczajenia, których może nie wykorzystywała już od wielu lat, ale które nadal gdzieś tam w niej tkwiły. 
Co zaś tyczyło się rozwodu... Cóż, Angelo nawet nie mógł się domyślać, jak bardzo to rozumiała. W swoim krótkim małżeństwie miała w końcu taki okres, kiedy naprawdę mocno żałowała podjęcia takiej a nie innej decyzji. I nie chodziło przy tym nawet o to, że kłóciła się z Tobiasem, bo wcale tak nie było. Stanowili spokojną, normalną parę, ale jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić ich dalszej wspólnej przyszłości, urodzenia mu dzieci, zestarzenia się z nim. Kto wie, może przyszłoby to z czasem, lecz nie miała okazji, by się o tym przekonać. A gdyby teraz mogła prosić o zwrócenie jej tego mężczyzny... Cóż, nie zrobiłaby tego. Nadal nie mogła uwierzyć w pewne informacje, jakie o nim odkryła, jednakże jej opinia była już na zawsze zmieniona. Najprawdopodobniej patrzyłaby na niego w jakiś spaczony sposób, po czym ich małżeństwo rozpadłoby się niczym domek z kart. Fel nie miała co do tego żadnych złudzeń. Tęskniła za Tobeyem, ale był to ten rodzaj tęsknoty, która nigdy nie powinna przerodzić się w coś innego. Romantyczne podejście do związku, bardziej pokrewieństwo dusz niż miłość. Choć pokrewieństwo... Czy mogła być bratnią duszą kogoś takiego...? W gruncie rzeczy chyba nawet tego nie chciała.
- Czyli muszę zrobić coś całkowicie nowego i nowatorskiego, żeby na powrót zapisać się w twojej pamięci jako ta zła i zdradliwa Jędzlicia ...? To pocieszające, dziękuję. Nawet nie wiesz, jak mi ulżyło.
Kiedy zaś zagłębiła się w kwestie związane z randkowaniem, w życiu by nie pomyślała o tym, jak mogły zostać odebrane jej słowa. Nawet w formie lekkiego żartu, który przyjęła z uśmiechem. Sama myśl o takiej opcji zaś... Cóż, Fel nie mogła powiedzieć, że z chęcią by jej nie przyjęła. W dawnych czasach owszem, bałaby się zaryzykować i postawić na szali ich przeszłą relację, lecz obecnie...? Obecnie nie mieli przecież nic wielkiego do stracenia. Na dodatek obojgu w jakimś stopniu nie powiodło się w poprzednich relacjach, zatem nie mieli raczej zbyt wygórowanych oczekiwań. Mrugnęła więc do niego jednym okiem, szczerząc się przy tym.
- Mówisz? Z pewnością nie do zoo, bo z tym krawatem szybko byś tam zginął. - Zażartowała, unosząc jedną brew. - Wobec tego... Hm? Jakieś randkowe propozycje, psze pana? Przypominam, że u mnie z tym raczej kiepsko. - Roześmiała się w lekkim tonie, dalej zachowując coraz lepszy humor. Czyżby miało być lepiej...?
Niestety, nadzwyczaj szybko przekonała się, że okoliczności w rzeczywistości jej nie sprzyjały. I nie miała nawet okazji swobodnie odpowiedzieć na pytanie, kiedy wszystko całkowicie się popsuło.
- To wspaniale, bo nie umawiam się z hienami cmentarnymi. - I choć przez krótką chwilę wyglądała, jakby ktoś dał jej w twarz, po kilku sekundach pospiesznie odwróciła wzrok i przygryzła wnętrza policzków. Zacisnęła wargi w wąską linię, mrugając kilka razy, by pozbyć się tej żałosnej wilgoci, jaka wdzierała jej się do oczu. Tym razem serce łomotało jej, a gardło zaciskało się w supeł, nie z pozytywnych wrażeń, lecz poczucia tego, że życie znowu sobie z niej okrutnie zadrwiło. A pomyśleć, że przez krótki moment czuła się naprawdę dobrze w towarzystwie Angelo! Leonardo... Diabli go tam wiedzieli, jak kazał się nazywać. Nie zamierzała tego roztrząsać, nie miała zamiaru więcej go o cokolwiek pytać, nie mogła uwierzyć w to, co się właśnie działo.
- Czy w waszej instytucji nie uczą was kultury, panie Cervera? - Powiedziała powoli, podkreślając przy tym twardo to, co w jej umyśle nadal było brutalnym ciosem od życia. Leonardo Cervera... Pomyłkardo Cholera. - Nie przypominam sobie, bym przeszła z panem na ty. Łaskawie proszę zgasić też to świństwo i więcej go nie zapalać. Gdyby przeczytał pan uważniej zawartość tej swojej pseudoluksusowej teczuszki, wiedziałby pan, że jestem uczulona na dym tego rodzaju. Ponadto, proszę bardzo, może pan truć samego siebie, ale ja zrezygnuję z tej wątpliwej przyjemności. Co zaś się tyczy pańskich kilku nieprzyjemnych pytań, szczerze bym się zdziwiła, gdyby było inaczej. Ludzie takiego pokroju nie znają żadnej świętości. Mój mąż był u psychologa cztery razy i miało to wyłącznie związek ze sprawdzeniem jego kompetencji zawodowych. Wie pan, panie Cervera, co to są kompetencje zawodowe...? Podpowiem, że to właśnie to, czym się pan nie wykazuje, traktując mnie tak, że Atlantyk jest przy tym gorącym basenem. Mam nadzieję, że wyczerpałam temat. Ma pan jeszcze jakieś pytania...? - Uniosła jedną brew, starając się brzmieć równie chłodno, co sam Angelo... Leonardo... Ten fałszywy ktoś obok niej. Nie krzyczała, wręcz przeciwnie.

Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 6:23 pm

Typ histeryczka. Ludzie różnie reagowali na tych, którzy mieli grzebać w ich przeszłości. Było kilka typów osobowości. Nieśmiały, tajemniczy, agresywny, otwarty, bezuczuciowy i tak dalej. Wystarczyło kilka słów i mowa ciała, żeby to zauważyć. Dokładnie wiedział jak postępować z tego rodzaju ludźmi, lecz nie stosował się do zasad. Powinien grzecznie przeprosić, powiedzieć, że rozumie jej sytuację i zapytać, czy mogliby porozmawiać. Wtedy obiekt mógł się trochę uspokoić – przynajmniej w teorii. W rzeczywistości wyglądało to tak, że zazwyczaj ten typ i agresywny potem składali na niego donosy przez to lądował na dywaniku i dodatkowych zajęciach, które w kółko mówiły mu to samo, czyli jak postępować. Tyle, że on nie chciał. Nie miał zamiaru się przed nikim błaźnić. Nie oszukujmy się, jeżeli do kogoś odzywają się takie jednostki, do których on należał to ten ktoś miał problemy. Przecież nie brali się za każdą osobę, na którą padał choć cień podejrzenia. Oni zawsze mieli jakieś dowody i to całkiem dosadne. Jedyne co to pozostawiało określić motyw, bo to było jeszcze nie znane. Stąd jego wizyta w tym miejscu.
- Uczą by robić to co do nas należy w jak najkrótszym czasie – odpowiedział jej, ale nie wyglądało jakby zwrócił na nią za bardzo uwagę. Chwilę później tylko krótko uśmiechnął się pod nosem, bo jej reakcje były do przewidzenia. Przecież nie pierwszy raz spotykał się z kimś z takim nastawieniem, więc nie miał zamiaru się tym przejmować. Zresztą miał gdzieś opinie takiej osoby na swój temat to nie miało nic wspólnego z sprawą, a tylko ona się przecież liczyła. Był tu w sprawach zawodowych. Mogła mówić co sobie chciała. Nie było możliwości, żeby sprowokowała go do agresywnej wymiany zdań. On zbierał tylko wywiad, który został narzucony mu z góry. Robił to bo musiał. Wykonywał swoją pracę. – Mam, jakby pani słuchała to by pani wiedziała, że użyłem stwierdzenia „kilka pytań” a zdążyłem zadań jedno zanim wygłosiła pani swój długi monolog, który nie wnosi nic do sprawy – powiedział w pełni opanowany, jakby to była regułka, którą wygłasza od dawna. Liczył, że emocje jej opadną, bo one wcale niczego nie ułatwiały. Mogła nie zgadzać się na rozmowę, powiedzieć że jest nieosiągalna, a jednak pojawiła się na spotkaniu. Tak więc mogła przydać się do czegoś i udzielić kilka odpowiedzi. Nawet jeżeli kiedyś miała już z nimi do czynienia to jeżeli on przeprowadzał wywiad to widocznie poprzedni został spartaczony albo gdy był przeprowadzany to nie były wiadome wszystkie okoliczności. Sprawa była poważna, kobieta powinna to zrozumieć. Nie chodziło tylko o śmierć jej męża, ale o utratę życie przez kilkudziesięciu innych ludzi. I chociażby przez szacunek do nich i świadomość, że dążą do rozwiązania sprawy powinna się trochę opanować.
- Pewnie nie lubi pani upierdliwych pasażerów, prawda? Też jestem teraz w pracy i byłym wdzięczny jakbym mógł ją bezproblemowo wykonywać – powiedział, patrząc jej prosto w oczy.  Utrudnianie czyiś obowiązków było po prostu dziecinne. Gdzie ta dorosła kobieta, która nie chciała żeby traktować jej jak jajko? Już jej się odmieniło, teraz powinien podchodzić do tego przypadku jak do jej osobistej największej tragedii życiowej? A czyżby nie mówiła już że się  tego pozbierała na swój sposób. Mogła przestać odstawiać teatrzyk i pozwalać ludziom wykonywać ich obowiązki. – Racja, cztery wizyty zawodowe. I osiem wizyt prywatnych, które psycholog potwierdził, lecz z racji tajemnicy zawodowej nie mógł informować czego dotyczyły sesje. A na dwóch ostatnich mąż się nie pojawił – dodał po chwili i zerknął na nią. Widocznie mąż miał swoje sekreciki przed żoną, normalne. – Rozumiem, że pani nie wiedziała. Dobrze, to w takim razie, czy mąż miał jakieś przewlekłe problemy? Alkohol, narkotyki, leki, depresja, problemy zdrowotne, problemy rodzinne, problemy małżeńskie, problemy w pracy? – wyliczał po kolei punkty które miał na liście. Jeżeli gość chodził do psychologa to coś musiało z nim być nie tak. A jeżeli nie z nim to musiały być jakoś z nim powiązane i jakoś sobie z tym nie radził. Jeżeli tak długo spotykał się ze specjalistą – nawet pod nieobecność żony – to musiały być widocznie zmiany w jego zachowaniu. Niemożliwe że jego najbliższa osoba, niczego by nie dostrzegła. – Może jakieś problemy z osobowością? Przygnębienie, agresja, poczucie bezcelowości swojego życia? – dodał po chwili. Prościej było wymieniać niż prosić o opis, bo ludzie zazwyczaj nie znajdowali odpowiednich słów. A stwierdzenie „zmienił się” w niczym by mu nie pomogło.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 7:36 pm

Owszem, reagowała dosyć histerycznie, lecz bardziej ironiczny – w zestawieniu z niektórymi wcześniejszymi słowami Fel – mógł być fakt, że sam jej mąż bardzo niewiele miał wspólnego z aktualną reakcją blondynki. Dużo większy wpływ miały bowiem okoliczności przeprowadzania tejże rozmowy. Normalnie zrobiłaby to zapewne dosyć schematycznie, dokładnie tak samo, jak robiła za każdym poprzednim razem. Przyszłaby na miejsce spotkania, chłodno przywitała się z osobą mającą ją przesłuchać, usiadła na swoim miejscu i zupełnie bezuczuciowo odpowiedziała na wszelkie zadane jej pytania, utrzymując przy tym poprzednią wersję wydarzeń i kurczowo trzymając się słów, jakie już kiedyś wypowiedziała. Następnie z grzeczności spytałaby o to, czy nadszedł już koniec, kiedy zapadłaby niezręczna cisza. Pozbierałaby swoje rzeczy – torebkę, żakiet, apaszkę oraz okulary przeciwsłoneczne – a później wyszłaby na zewnątrz, spacerkiem udając się do domu, by mieć czas na zbędne przemyślenia.
Problem w tym, że teraz nie było tak łatwo. Kiedy okazało się, że praktycznie momentalnie została wydarta z miłej, towarzyskiej rozmowy i siłą rzucono ją w wir chaotycznych prób zorientowania się w sytuacji, których nie ułatwiał nagły chłód ze strony Angelo – ponownie, czy jak on się tam kazał teraz tytułować. Nie rozumiała praktycznie nic z tego, co właśnie miało miejsce. Ba!, nie chciała zrozumieć, bo czuła, że prawda mogłaby ją jeszcze bardziej pogrążyć. Zachowywała się, musiała to sobie szczerze przyznać, jak typowa suka. Ha!, lepiej! Jak typowa suka, którą na dodatek potrącił pędzący TIR. Na swoje marne usprawiedliwienie miała jednak fakt, że jej zdanie o przedstawicielach zawodu, jaki wykonywał mężczyzna, było takie a nie inne. On zaś sam własnym zachowaniem ukazywał swą przynależność do tejże grupy. Wystarczyło tylko, by powiedziała mu, jak się nazywa… I już! Bum! Nagle zaczął na nią inaczej patrzeć, inaczej się zachowywać, inaczej z nią rozmawiać… Łatka została przypięta.
- Wspaniale. Proszę pogratulować swoim trenerom warsztatu kształtowania umiejętności społecznych. Wykonują naprawdę wyśmienitą pracę, posyłając w świat takie bezuczuciowe roboty. Dlaczego nie wpadliście na pomysł podłączenia mnie do wykrywacza kłamstw? Byłoby jeszcze szybciej. – Syknęła zraniona, pozwalając sobie na uśmiech, lecz nie jeden z tych, jakimi obdarzała go wcześniej. Oj, nie. Skoro bowiem przeszli do takiego rodzaju zabawy, naturalnie się do niej dostosowywała. Ten grymas był zatem nie mniej, nie więcej, niż tylko zjadliwy. Wymuszone zmrużenie oczu, fałszywie ostre gesty… Jednym słowem – wszystko, byleby tylko nie wyjść na kogoś, kto przejmował się nagłą zmianą warunków.
Co stało się z tą osobą, którą znała i mogła zwać swoim przyjacielem? Owszem, minęła bita dekada od czasu ich ostatniego spotkania, lecz ludzie nie byli przecież w stanie zmieniać się aż do tego stopnia. Zawsze, ale to zawsze!, pozostawało w nich coś z dawnych lat. Tymczasem sama Fel może i na początku faktycznie widziała jakieś naleciałości – ha!, skłonna była nawet powiedzieć, że Angelo nie zmienił się aż tak bardzo, lecz nadal pozostawał tą samą osobą, w której mogła się niegdyś zakochać – jednakże teraz wszystko gdzieś wyparowało. Nie wiedziała, co takiego miało na to wpływ, ale nawet nie chciała wiedzieć. Nie przy tym, z jakim chłodem zaczął ją nieoczekiwanie traktować. Bo co? Bo była wdową po jednym z pilotów, po którego śmierci przeprowadzano dochodzenie? Czy to momentalnie robiło z niej gorszego człowieka? Materiał na worek treningowy do wyładowania negatywnej energii?
- Więc po co się pan powstrzymuje? Proszę bardzo, miejmy to już za sobą, bo nie chcę spędzać tu więcej czasu niż to konieczne. – Kontynuowała jeszcze bardziej ozięble, jeśli było to w ogóle jeszcze możliwe. – Ależ wręcz przeciwnie, kocham upierdliwych pasażerów, panie Cervera. Dostarczają mi codziennej dawki rozrywki, choć muszę przyznać, że nikt nie robi tego równie dobrze, co pan. I jeśli dobrze rozumiem, zaskakująco łatwo zmienia pan zdanie. Iście genialna cecha. W jednej chwili umawiać się z kobietą, w drugiej zaś traktować ją jak wyjątkowo paskudną chorobę. A nawet nie zdążyliśmy się jeszcze ze sobą przespać. Nie pomyślał pan o tej, jakże przecudownie skutecznej, metodzie wyciągania informacji? – Spytała, tym razem odsuwając się na krześle odrobinę w bok i wbijając w niego prowokacyjne spojrzenie. Uśmiechała się przy tym na tyle złośliwie, że sama mogłaby się w tej chwili nie rozpoznać. To nie było jej zwyczajowe zachowanie, jednak mało kto dotychczas posiadał na tyle mocną siłę, by móc ją do tego stopnia zranić. Angelo-Leonardo mógł być więc z siebie dumny.
- Ameryki pan tym nie odkrył. Nie, nie wiedziałam. Nie, nie miał. Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie i nie. O niczym takim mi nie wiadomo, co wiedziałby pan, gdyby pan przeczytał poprzednie przesłuchania. Nie rozumiem także, do czego pan zmierza. Myślałam, że ta sprawa jest już dawno zamknięta. Czyżbyście nie mieli co robić i byli aż tak zdesperowani, by odgrzewać stare, zimne kotlety wyjęte z najgłębszych czeluści archiwum? – Po raz kolejny uśmiechnęła się drwiąco. Skrajną oschłością i nieuprzejmością maskowała w końcu to, co nie powinno było wyjść na światło dzienne. Własną słabość i… I to, że wiedziała o czymś, co miało pozostać wyłącznie w jej własnej głowie i w umyśle kogoś, kto pomógł jej tamtego parszywego dnia. Broniła się przed jakimikolwiek innymi opcjami. Być może, gdyby wtedy zdecydowała się przekazać dowody odpowiednim organom, teraz wszystko wyglądałoby inaczej. Nie zrobiła tego jednak i nie mogła cofnąć czasu.
- Byliśmy młodym małżeństwem, jeśli nie zdaje pan sobie z tego sprawy, a Tobiasa często nie było w domu. Mijaliśmy się. Naturalnie, miał swoje lepsze i gorsze chwile, jednakże każdy je miewa. – Powiedziała, nie zwracając uwagi na to, że kelner przygląda im się już od dłuższego czasu. Miała pełną świadomość tego, jak bardzo widoczna była zmiana stosunków między nią i jej towarzyszem. To nie było jednak najpilniejszą rzeczą do analizowania…
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 8:43 pm

Czym różni się prawidłowa diagnoza postawiona przez lekarza który jest dupkiem, a tego który jest tak miły, że aż robi się nie dobrze? Niczym. Ich stosunek jest kompletnie nieistotny, bo ważne jest to że pacjent zostanie wyleczony. W tym przypadku pacjentami były rodziny osób, które zginęły w tragicznej katastrofie, a odpowiedź na temat tego co odebrało ich bliskich i z jakich przyczyn mogła w jakiś spokój ukoić ich cierpienia. Przecież każdy zadawał sobie pytanie, czemu to na mnie trafiło? W tym zestawieniu Latynos zostawał tym złym lekarzem. Jego zachowanie nie było istotne, nie wnosiło niczego autentycznego do gry. Jeżeli jeszcze miałby do czynienia z osobą, która zaczęła by płakać to może okazałby jakieś współczuje albo chociaż podał chusteczki. Ale kobieta nie zachowywała się jak osoba, która cierpi i której należy współczuć. Była zła, że ktoś wtrynia się w jej przeszłość i sobie tego nie życzyła. Nie z powodów, że zaglądanie tam było bolesne. Ukrywała coś, dlatego zaczynała się denerwować. Odbijała wszystko, co było do niej kierowane. Odpowiadała szybko nawet się nie zastanawiając. Nie posiliła się na to, żeby przypomnieć sobie jakąkolwiek sytuacje z przeszłości. Problem w tym, że nie był tutaj w jej sprawie tylko w sprawie jej męża. Nie było żadnych podejrzeń wobec niej, więc nawet jak to było powiązane to nie miał obowiązku drążyć sprawy. Całe szczęście.
- Na to potrzeba zgody osoby badanej – odpowiedział krótko. Po raz kolejny ona użyła kilkudziesięciu słów, a on zaledwie kilku. Było widać, że nie angażuje się w tą sytuacje tak jak ona. Jej nerwy były zupełnie niepotrzebne w tej sytuacji. A on był nadmiernie spokojny, co było też trochę dziwne. Ktoś inny zacząłby chociaż irytować się jej zachowaniem. On nie wyglądał na kogoś, na kim robiło to jakiekolwiek wrażenie. Traktował to jako kobiece wahania humoru, a to znosił całkiem dobrze. Dawniej potrafił spędzić godzinę odpoczywając w salonie na kanapie, a w między czasie żona pojawiała się pięciokrotnie w różnych humorkach, krzycząc na niego. Dopiero jak zauważała, że nie robi to na nim wrażenia to się uspokajała. Albo zaczynały dziać się o wiele bardziej ciekawsze rzeczy. Niestety teraz było pewne, że to tak miło się nie zakończy, ale przynajmniej był pewny, że nie da wyprowadzić się z równowagi.
- Nie miesza się spraw prywatnych i zawodowych – kolejna krótka odpowiedź. Czy naprawdę kobieta w jej wieku tego nie wiedziała? A no tak przecież wyszła za pilota, kto wie jak doszło do tego, że została stewardessą? Może jej się wydawało, że te dwie opcje można było połączyć z autopsji, stąd ta następna zagrywka. – A ta insynuacja była już wręcz żałosna – dodał moment później. Pani Sage chyba za dużo filmów sensacyjnych się naoglądała. Ona była zwykłym cywilem, nie wchodziło tutaj w grę stosowanie żadnych zagrywek, żeby wyciągnąć jakieś informacje. Oczywiście takie istniały, ale były stosowane w innych sytuacjach, a nie w prostym wywiadzie rodzinnym. Powinien być prosty, gdyby blondynka nie odstawiała przedstawiania i to całkowicie nieuzasadnionego. Ludzie mieli być prawo różni, sprzedawczyni w sklepie nie zawsze pakowała zakupy z uśmiechem na twarzy i czy za to należało na nią nakrzyczeć? Ważne, że dobrze wydawała reszty. Czemu pani Sage uważała, że w tym przypadku powinno się ją traktować wyjątkowo, delikatnie? Była dorosłą kobietą i chyba nadszedł czas, żeby zaczęła się tak zachowywać.
- Ludzie czasem sobie coś przypominają, czasem stwierdzają, że po czasie nie warto już ukrywać pewnych spraw – odpowiedział, uzasadniając kolejne przesłuchanie. Pamiętał dochodzenie, które prowadziła w Brazylii jego żona. Wracała do niego po trzech latach, mężczyzna w średnim wieku został zastrzelony przed własnym domem. Nikt nie miał pojęcia, o co mogło chodzić. Rodzina była praktycznie idealna. Dopiero, gdy wrócono do śledztwa to kobieta przyznała, że mąż ją zdradzał i wtedy wszystko się rozwiązało. Żona nie zadowalała jego fantazji, a prostytutki tak. Niestety zdarzyło mu się za bardzo skrzywdzić ulubienicę Alfonsa i źle to się dla niego skończyło. Niby zataiła tak niewiele, ale każdy czyn ma swoje konsekwencje, dlatego po pewnym czasie wracano do spraw. Może w tej miało być tak samo? Zresztą były też inne przyczyny, których do tej pory unikał. Wolał poczekać, aż kobieta się uspokoi, ale chyba nie miała zamiaru tego robić, więc mógł przejść do sedna sprawy. – Pojawiły się nowe dowody w postaci nitrogliceryny w kabinie pilota. A z nagrań wynika, że nikt poza załogą nie znajdował się w tym czasie w kabinie. Dla pani informacji, rodzina drugiego pilota też jest ponownie przesłuchiwana – dodał na koniec. Co prawda głównym podejrzanym był Sage, bo to on miał jakieś problemy, które do tej pory wszyscy starali się ukrywać. Ale nie można było za szybko skreślić innych.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptyWto Wrz 15, 2015 9:56 pm

Tak, różnica była diametralna. Mimo wszystko bowiem, choć obie diagnozy byłyby w takim przypadku postawione w sposób całkowicie prawidłowy, dziewięćdziesiąt dziewięć osób żyjących w społeczeństwie wiedziało, że znacznie łatwiej było przyjąć wyrok z ust tego, kto nie traktował człowieka jak tylko kolejny numerek na liście, za który dostawał pieniądze. Nie bez powodu w końcu ci przyjaźnie nastawieni lekarze byli znacznie bardziej oblegani od tych, którzy zachowywali się jak ludzkie świnie. Nawet małe dziecko miało jakieś przeczucie tudzież poczucie pierwotnego instynktu, które sprawiało, że lgnęło do tego, kto okazywał mu znacznie więcej dobroci. No, o ile w grę nie wchodziła jakaś wyjątkowo popaprana odmiana syndromu sztokholmskiego, a w wypadku Felicii można było powiedzieć, że kobieta ta zdecydowanie unikała dupków zachowujących się jak władcy świata.
Nie ciągnęło jej do aroganckich macho, nie reagowała pozytywnie na tak bardzo silnych i męskich kryminalistów, którzy byli w stanie wielokrotnie złamać prawo, byleby tylko zaimponować swojej cizi i osiągnąć z tego korzyści w postaci dzikich ekscesów w każdym miejscu, o każdej porze. Nie chciała być traktowana jak szmata, by poczuć się bardziej spełniona. Nie potrzebowała także żadnego rodzaju końskich zalotów, jakie tylko ją irytowały. I choć dzięki pracy zdążyła się już uodpornić na gburów i grubiańskich typów o stanowczo zbyt dużym poczuciu własnej wartości, niektóre zachowania nadal sprawiały, że włos się jej jeżył na głowie.
Oczywiście, jednocześnie nie leciała też na typowe sierotki, nie chciała być matką swojego partnera – co w sumie dosyć wyraźnie dzieliło ją i Tobeya – a przede wszystkim, nie tolerowała także zbytniej ospałości. Ot, pragnęła całkowicie normalnej relacji ze spokojem i z szaleństwami, ze wzlotami i z upadkami, jak to w życiu. Jeśli jednak chodziło o sprawy bardziej oficjalne, zdecydowanie preferowała rozmowy z ludźmi, którzy nie traktowali jej jak zbędnej przeszkody na ich drodze tudzież jak przedmiotu potrzebnego do osiągnięcia jakiegoś wyższego celu. A to właśnie robił Angelo. Tak, na marginesie, nie była w stanie aż tak szybko przestawić się na wykorzystywanie jego innego imienia. Choć zdecydowanie powinna była to zrobić, oddzielając grubą linią osobę, którą ceniła i w której niegdyś była zakochana, od tej, jaką teraz przed sobą widziała. Dwóch całkowicie innych mężczyzn…
- Niesamowite. – Odrzekła, nieustannie usiłując nie dać po sobie poznać, jak bardzo godziło w nią jego zachowanie. Nie była przy tym w stanie pojąć, jak to możliwe, że ktoś aż tak zmieniał się w przeciągu kilku marnych sekund. Z normalnej osoby w oschłego mruka, który wyraźnie miał gdzieś to wszystko, co mówiła. Zupełnie tak, jakby nigdy wcześniej ze sobą normalnie nie rozmawiali, nigdy wcześniej się nie spotkali i nie byli w jakikolwiek sposób powiązani. Urocze, jak szybko dało się przekreślić wiele lat przyjaźni. I że niby on nic do niej nie miał…? I że niby jej wybaczył…? Wątpiła, skoro traktował ją jak natarczywą, wredną panienkę. Rozwiódł się…? Z ukłuciem bólu w sercu, stwierdziła, że być może nie miała się co dziwić kobiecie, która za niego wyszła.
- Tak. A myślałam, że to ja nie mam życia prywatnego przez to, jaka jestem… – Nie chciała godzić w niego naumyślnie, jednak podświadomie najwyraźniej właśnie to próbowała zrobić. Niczym jedna z tych kobiet, którymi normalnie sama gardziła, chciała sprawić, by choć odrobinę spuścił z tonu i pokazał, że ma w sobie jeszcze jakieś typowo ludzkie uczucia i reakcje. I że nie pozbył się ich niczym ktoś, kto przełączał program w pralce. Klik! I wszelkie poprzednie ustawienia zostały zresetowane.
- Nie mam i nie miałam sklerozy lub amnezji, więc to raczej całkowicie zbyteczne. Nie powiem panu nic ciekawego na temat mojego zmarłego męża, więc nie otrzyma pan premii za odnalezienie całkowicie nowych i przełomowych śladów w sprawie, która była tylko wypadkiem. A te, jak wiadomo nawet małym dzieciom, się zdarzają. Począwszy od przypalenia sobie czubka nosa papierochem, przez zniszczenie tego, co było we własnej osobie najlepsze, aż do awarii samolotu. – Powiedziała, nadal rozdrabniając się w stanowczo zbyt wielu słowach, jakby chciała wyrobić w tym jakąś normę, aby nadrobić ostentacyjną mrukliwość swego rozmówcy. W żadnym wypadku nie spodziewała się jednak tego, co postanowił dodać mężczyzna – swoją drogą, nagle zdecydowanie aż nazbyt rozmowny – a czego zrozumienie zajęło Fel dłuższą chwilę.
- Że co…? Ja przepraszam, ale czy pan coś insynuuje…? – Powiedziała, podnosząc głos o pół oktawy, co oznaczało mniej więcej tyle, że powoli zaczynała tracić nawet te resztki równowagi, jakie jeszcze w sobie miała. Tak, ponieważ należało wziąć poprawkę na to, że Felicia naprawdę rzadko kiedy tak naprawdę krzyczała. Teraz jeszcze tego nie robiła, ale zaczynała za to denerwować się jeszcze bardziej. I nie chodziło tutaj o oskarżanie jej męża, o nie!, od paru lat wiedziała w końcu, że najprawdopodobniej zrobił coś niesamowicie złego lub też właśnie to planował. Chodziło o to, że w takiej sytuacji grunt zaczynał umykać jej spod stóp. W końcu zawsze można ją było oskarżyć o utrudnianie śledztwa albo wręcz współudział w akcie, czyż nie? Czyżby Angelo właśnie do tego zmierzał…?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 11:55 am

Słowa o życiu prywatnym lekko zbiły go z tropu. Chyba dlatego, że były najbardziej bliskie prawdy z tego wszystkiego, co mówiła Fel. Mężczyzna spojrzał na nią kątem oka, ale to jedyna reakcja na jaką sobie pozwolił. Przecież doskonale wiedział, jak to wygląda od podszewki. Nie żałował, że wybrał pracę. Ona pozwalała mu się spełniać zawodowo, mimo iż przecież to nie było jego marzenie. Tak potoczyło się jego życie i gdyby dziś miał podejmować decyzje to postąpiłby dokładnie tak samo. Oszukiwał sam siebie. Nie był tego rodzaju człowiekiem. Kimś kto w pełni angażuje się tylko w sprawy zawodowe, kimś kto nie chce mieć szczęśliwego życia rodzinnego. Przecież nie brał ślubu w młodym wieku z musu. Kiedy jego koledzy bawili się w najlepsze on postanowił spędzić z kobietą resztę swojego życia. Tak naprawdę miało być, przecież wierzył dokładnie w te same wartości co jego rodzice. Razem do śmierci. Chciał założyć prawdziwą rodzinę, mieć trójkę dzieci i stworzyć prawdziwy dom. Nie wyszło. Widocznie Bóg stwierdził, że się do tego nie nadaje. Nie bez powodu problem tkwił w nim. Jego świat zaczął się powoli zawalać, a jeżeli to była jakaś próba jego wiary to stanowczo jej nie przeszedł. Popełniał błąd za błędem przecząc swoim własnym zasadom. Stracił to na czym zależało mu najbardziej, czyli miłość ukochanej osoby. I nie miał większego wyboru, wybrał pracę, bo nie pozostało mu nic innego. A jego tragiczne życie prywatne w późniejszy okresie to tylko konsekwencje jego poprzednich działań, których nie chciał. Choć udawał, że było inaczej. Przecie jemu to wszystko odpowiadało, był typem gościa, który dbał tylko i wyłącznie o siebie. Widocznie tak miało być.
- To nie był wypadek, samolot był w pełni sprawny. Zawinił czynnik ludzki – odpowiedział kobiecie dość mechanicznie. Obecność Felicii sprawiła, że mężczyzna zaczął cofać się do swojej przeszłości czego przecież zazwyczaj nie robił. Nie podważał słuszności swoich decyzji, bo to i tak nie miało większego sensu. Musiał powrócić do obecnych, bo tego rodzaju rozmyślenia nigdy nie prowadziły go w dobrym kierunku. Popełniał wtedy najgorsze błędy i bał się, że tym razem też może tak postąpić, więc musiał skoncentrować się na dokończeniu swojego zadania. Przejrzał listę pytań do końca, kobieta nie chciała udzielać odpowiedzi. Nawet jeżeli coś wiedziała to nie miała zamiaru mu o tym powiedzieć i wszystko pokazywało, że nie ma zamiaru zmienić tego zachowania, więc jego obecność tutaj była zbyteczna.
- Nie chodzi o premię tylko o odpowiedzenie rodzinom osób, które zginęły dlaczego ich bliscy musieli umrzeć – dodał po chwili. Była różnica w tym, czy pilot miał problemy, dostał nagle zawału, a drugi nie znajdował się w tym czasie w kokpicie i nie zdarzył wrócić na czas czy pilot sam się zamknął, a potem uruchomił bombę, bo był nieszczęśliwy. Dla tych ludzi to naprawdę było ważne. A nikt nie potrafił udzielić im odpowiedzi, dlaczego tak się stało mimo iż mięło tak wiele czasu. Chyba każdy chciałby wiedzieć dlaczego. Może Felicia miała już wyrobione zdanie w tej kwestii, ale była jedną z niewielu.
- Nie insynuuje, tylko mówię o faktach. Jeszcze nikt nikogo o nic otwarcie nie oskarża – dodał, zamykając teczkę. Chyba jego praca dobiegała ku końcowi. Jedno było jasne. Więcej nie będzie miał z nią do czynienia. Powinien od razu pojechać do szefostwa, wytłumaczyć jaka sytuacja miała miejsca. Dostałby ochrzan, zostałby wycofany ze sprawy pewnie Rei też, zmieniono by mu partnera w najlepszych okolicznościach, potem pewnie przekierowanie na drugi koniec kraju bądź zupełnie gdzieś indziej. Nie było dopuszczalne zdradzanie swojej poprzedniej tożsamości, to była główna zasada. Było pewne, że nigdy więcej nie dojdzie do ich spotkania. Wewnętrznie czuł się z tym źle, ale jego prywatne odczucia nie mogły mieć z tym nic wspólnego. Podniósł się z miejsca i powinien już odejść, uniósł wzrok i spojrzał na nią.
- Przykro mi, że tak wyszło – mruknął, wiedząc że to ich pożegnanie tym razem na stałe. Choć zdawał sobie sprawę, że te słowa wiele nie pomogą. Zabrał swoją kurtkę, teczkę i wyszedł bez żadnego pożegnania. Dziesięć lat wcześniej też się nie żegnali, więc teraz też nie było im to potrzebne. Zresztą więcej mieli się nie spotkać. Mieli.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 1:07 pm

Oj, proszę bardzo, ona także nie była lepsza w swoich decyzjach dotyczących pracy i życia prywatnego. Kiedy jeszcze była młodą dziewczyną, wręcz dopiero nastolatką, miała dosyć wysokie wymagania dotyczące planowanej przyszłości. Chciała zrobić nadzwyczaj wiele rzeczy, niekoniecznie nawet związanych z karierą zawodową. Wtedy myślała głównie o rodzinie, o udanym związku podobnym do tego, jaki mieli jej rodzice. Dwójce lub trójce dzieci, domu z ogródkiem i wielkim psie, który cieszyłby się za każdym razem, kiedy wracałaby do domu. Idealna, choć może nie aż tak znowu reklamowa, rzeczywistość, którą bardzo szybko zweryfikowało samo życie. Okazało się, że nie mogła tego wszystkiego mieć. W samym małżeństwie trwała zaledwie nieco ponad rok, który nie przyniósł jej niczego poza zniszczonymi marzeniami. Ślub wzięła w końcu z czystego impulsu, do męża czuła wyłącznie przyjacielską sympatię, co nie było wystarczające do rozpalenia w niej jakichś mocniejszych wrażeń, tego ogólnie pożądanego ognia, który całkowicie zmieniłby jej sposób patrzenia na świat. Lecz nie poddała się od razu, myślała wtedy, że może obecność dzieci coś zmieni, że może zwyczajnie potrzeba jej było choć trochę czasu na to, by przystosować się do całkowicie nowej sytuacji, ale nie... To nadal nie było to. I chociaż potomstwo nie pojawiło się pomimo sporej liczby prób, nie żałowała tego już po wszystkim. Być może zwyczajnie się do tego nie nadawała, a ten cały bieg wydarzeń zwyczajnie był prezentem od losu, który chciał jej to pokazać. Tak czy siak, ona też praktycznie całkowicie oddawała się teraz pracy, co sprawiało, że nawet dla niej samej - niestety już po fakcie - jej własne słowa brzmiały jak czysta hipokryzja. Mimo wszystko, nic na to nie powiedziała. Skoro chciał takiej atmosfery, jaka była w tej chwili między nimi, to nie zamierzała się z nim kłócić.
- Wobec tego, dlaczego poprzednia wersja wydarzeń była całkowicie inna? - Spytała oschle, bo jakież to dowody mogły pojawić się po bitych czterech latach od samych wydarzeń i dwóch od zamknięcia sprawy? Nie wątpiła w to, że Nicolas dalej skrywał sekret, który mu powierzyła. Był dokładnie tym typem człowieka, jakiemu była w stanie w zupełności zaufać, a musiała przyznać, że mało kto miał u niej aż tak duże poczucie bezpieczeństwa i pewności, co do podejmowanych decyzji.
- Poza tym ktoś z pasażerów mógł coś zrobić? Lub z tych, którzy przygotowywali samolot przed startem. Żyjemy w czasach wyjątkowo rozwiniętej techniki. Czy naprawdę zawsze pilot musi być pierwszym podejrzanym?! - Syknęła już bardziej wściekłe, posyłając nieprzyjemne spojrzenie w stronę kelnera, który bezczelnie im się przyglądał. Od paru minut wycierał ten sam stół i to jeszcze dokładnie w jednym miejscu, jakby chciał wypolerować w nim dziurę. Naprawdę nie lubiła takich osób, które nie miały w sobie za grosz taktu. Jeśli już aż tak bardzo uwielbiał wciskać nos w nie swoje sprawy, mógł robić to chociaż trochę dyskretniej. Nic mu nie robiło zachowywać się jak człowiek, który faktycznie pracował, nie zaś oglądał darmowe przedstawienie. A ponadto nie robili przecież karczemnej awantury, lecz tylko pluli w siebie odłamkami lodu.
- Kto by pomyślał, że Leonardo Cervera będzie na tyle empatyczny, by interesować się uczuciami członków rodzin zmarłych. Oświecę pana zatem, bo mało kto chce przez całe życie roztrząsać coś, czego nie jest już w stanie zmienić. To tylko kolejna porcja bólu, nie zaś ulga, skoro każdy przyjął jakoś do wiadomości tę pierwszą wersję wydarzeń. A teraz nagle ktoś postanawia rozdrapywać rany na nowo i szukać dziury w całym. Nieludzkie. Jeszcze nikt nie oskarża... Jeszcze... - Skomentowała sucho, nawet na niego nie patrząc, kiedy zaczął zbierać swoje rzeczy. Nie wątpiła, że zamierzał odejść. I choć wcześniej może by się tym przejęła, teraz czuła coś na kształt bolesnej ulgi, że to robił. Zaś tekst, jakim go uraczył...
- Nawet nie wiesz, jak bardzo... - Mruknęła równie cicho, patrząc przez chwilę na Angelo, a następnie odwracając wzrok ponownie w stronę swojej szklanki. Nie żegnali się. Nie mieli po co.

Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 2:09 pm


Sala slubna,
wczesny wieczór, polowa sierpnia 2014

Sala ślubna w jednym z bardziej luksusowych hotelów w Sydney.


Ostatnio zmieniony przez Felicia Sage dnia Czw Wrz 17, 2015 12:18 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 3:49 pm

Można pomyśleć, że osoba taka jak on będzie ostatnią, która może zostać zaproszona na ślub, tym bardziej w roli świadka, a jednak! Żył już w Sydney od ponad 3 lat, a przecież pierwsze dwa spędzał na wyrabianiu sobie normalnej opinii. Zdążył w tym czasie zaprzyjaźnić się ze swoim szefem, choć nie spoufalał się bardziej niż to było potrzebne. Często wychodził z nim na piwo, razem bawili się na jego jachcie i chodzili na mecze i tak dalej. Tak naprawdę wiele o nim nie wiedział, ale Jack naprawdę cenił sobie ich relację. Pewnie dlatego, że Leo był pierwszą osobą, która nie spoglądała na niego jak na szefa, którego wypada się bać. Narzeczoną kolegi Cervera poznał jakoś na miesiąc przed ślubem. Ona wiedziała o nim wszystko, a on o niej praktycznie nic. Miała na imię Olivia i była wspaniałą kobietą – tak zawsze mówił Jack. Kiedy się poznali nie było czasu na pogaduszki, bo było do załatwienia wiele spraw. Świadek był odpowiedzialny za kilka rzeczy i tego mężczyzna był nieświadomy, gdy pisał się na to zadanie. To dlatego, że ślub w Australii i Brazylii wyglądał zupełnie inaczej.  Na szczęście udało mu się wywiązać ze wszystkich obowiązków i w dni ślubu o niczym nie zapomniał. Wszystko było pięknie, stał przy jego ramieniu gdy Olivia w długiej, klasycznej sukni chodziła do kościoła, a za nią szła… Felicia.
Całkowicie go zmroziło, ale nie pozwolił, żeby coś było po nim wydać. Podczas całej ceremonii nie spojrzał na nią nawet kątem oka. Potem zajmował się odbieraniem kwiatów, co też zajmowało trochę czasu, a na koniec zawiezieniem pary młodej do sali. Mało co nie spowodował wtedy wypadku, ale kto by się tym przejmował. Para młoda pojawiła się na samym początku, razem z rodzicami. Ostatnie poprawki i tym podobne. Jego spojrzenie szukało jej wśród świeżo przybyłych gości, gdy usłyszał głos ze swojej lewej strony.
- Leo, wszystko w porządku? – powiedziała zatroskana kobieta. Na ślub nie wypadało iść samemu. I to nie była Rei. W życiu nie zabrałby jej na takie wydarzenie. Bałby się, że kobieta się upije albo zrobi jeszcze coś gorszego. Emily była dwa lata od niego młodsza i pracowała w jego wydziale, ale zajmowała się księgowością. Była typem dziewczyny spokojnej, przewidywalnej, która na pewno nie zrobi niczego głupiego. Miała duże brązowe oczy i ciemne, blond włosy. Była ubrana w czerwoną suknie, która poza swoim kolorem nie miała w sobie nic wyzywającego. Była idealną partnerką na tego rodzaju imprezę. Ułożona, troskliwa, uśmiechnięta, nieśmiała. Cervera przeniósł na nią swój nieobecny wzrok i pokiwał niepewnie głową. Poprosił, by na niego poczekała. I tak czekali na przybycie wszystkich gości, a on udał się do pary młodej.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 5:07 pm

Minęły prawie dwa tygodnie od spotkania w kawiarni, które na moment wstrząsnęło cząstką świata Felicii. Sage nie miała jednak czasu na to, by roztrząsać wszystko, co się wtedy stało, więc… Więc, oczywiście, kilkukrotnie to zrobiła. Za każdym razem wynik był jednak dokładnie taki sam, czyli dosyć marny. Do niczego nie doszła, lecz tylko uświadomiła sobie, że ją poniosło. I nie mogła powiedzieć nawet, że bez powodu, bo aż nazbyt dobrze wiedziała, co też było przyczyną takiego a nie innego zachowania. Nie mogła jednak myśleć o tym przez cały czas, ani także zmienić tego, co już się stało. Gdyby zaś miała taką siłę… Cóż, sama nie wiedziała, czy chciałaby to zrobić po tym, jak została potraktowana. Może oko za oko, ząb za ząb było w tym przypadku lepszą wersją niż wyrażanie poczucia winy?
Całe szczęście, wkrótce znalazła sobie coś, co chociaż trochę było w stanie ją od tego odciągnąć. O samym ślubie wiedziała już znacznie wcześniej – w końcu miała być na nim świadkową, którą to wybrała sama panna młoda – jednakże dopiero ostatnie dwa tygodnie oznaczały dla niej prawdziwą pracę. Z tej okazji wzięła nawet drobny urlop, by nie zawieść kogoś, kto pokładał w niej tak duże nadzieje. Zorganizowała zatem wyborny wieczór panieński, jaki do tej pory wspominała z uśmiechem na ustach, pomogła Olivii przy wyborze sukni ślubnej, którą to zresztą później sama dla niej odebrała, kwiatów do bukietu, fryzury i takich tam. Przez takie a nie inne czynności, chciała najwyraźniej odpokutować jakieś ukryte winy – a może usatysfakcjonować własne ego, które cierpiało z powodu kiepskiej jakości ślubu Felicii? – ale nie zastanawiała się nad tym zbyt długo. Najważniejsze, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Jej przyjaciółka z pracy miała mieć wprost idealny dzień.
Najwyraźniej w przeciwieństwie do samej Fel, dla której wszystko było dobrze do momentu, kiedy nie weszła do kościoła, robiąc za asystę panny młodej i podtrzymując horrendalnie długaśny welon, który wyraźnie kontrastował z prostotą białej sukni. Wcześniej nie miała okazji poznać kogoś, kto miał jej partnerować w byciu świadkiem. Była zbyt zaaferowana samym pilnowaniem wydarzenia, by pytać o wspomnianego kogoś, z kim rozmijała się praktycznie przez cały czas, tak więc nawet nie pomyślała, że może trafić na osobę, na którą nigdy więcej nie chciała trafiać. Wystarczyło jedno spojrzenie, by wiedziała, jak duży popełniła błąd, gdy nie spytała o tożsamość mężczyzny. Może wtedy by się tego wszystkiego ustrzegła. Przygryzła jednak wnętrze jednego policzka, zrobiła jeszcze bardziej radosną i uśmiechniętą minę, a następnie dalej towarzyszyła Olivii w drodze do ołtarza, gdzie ani razu nie spojrzała na Angelo. Była zbyt zajęta… Wszystkim, czym tylko mogła być zajęta.
Potem zaś nadeszła pora na wesele, lecz Felicia uniknęła samej niesamowicie niezręcznej podróży. Wymigała się faktem, że przybyła na ślub z towarzyszem, który posiadał własny samochód na tę okazję – przyszła bowiem z osiemnastoletnim synem sąsiadki, aby odsunąć go od myśli o tym, że zostawiła go dziewczyna i przy okazji wyświadczyć przysługę jego matce – oraz dodatkowo przypominając o potrzebie dowiezienia kilku rzeczy, które nie zdążyły dotrzeć na czas. Przyjechała zatem trochę później, zanosząc przywiezione przedmioty, a następnie rozglądając się za młodą parą, aby poinformować, że wszystko wyszło dobrze. A Ian dreptał za nią, w milczeniu rozglądając się po sali. Musiała go jakoś pocieszyć, wiedziała o tym, choć chwilowo była chyba zbyt mocno pogrążona w myślach.
W tymże zamyśleniu, wzięła kieliszek szampana z tacy jednego z kelnerów, idąc tak przed siebie i wyglądając szukanych ludzi.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 5:51 pm

Odnalazł młodą parę i zamienił z nimi kilka zdań. Ludzie zaczynali się powoli schodzić. Oczywiście wesele było duże, około dwustu gości, więc mieli jeszcze od piętnastu do dwudziestu minut, żeby wszystko mogło się uspokoić. Wszystko było gotowe i przypięte na ostatni guzik. Jeszcze raz Olivia przypomniała cały plan – była osobą, która jak coś planuje to musi być zapięte na ostatni guzik – czekali teraz na gości, jak wszyscy się pojawią to rodzice wygłoszą kilka uroczych słów, powitają młodą parę i tak dalej. Potem głos dostaną państwo młodzi i odbędzie się ich pierwszy taniec. Po nim wszyscy się wzruszą, więc zasiądą do stołu. Jedzenie będzie podawane, a w między czasie kilka słów będzie należeć do świadka i świadkowej. Następnie pierwszy posiłek i tańce, które rozpoczną się od tańca ojca z panną młodą i pana młodego z mamą. A potem już wszystko miało iść z górki. Plan był idealny jak fryzura Olivii tego dnia. Pytanie, czy coś lub ktoś tego nagle nie zepsuje.
- Leo, pamiętasz co masz robić? Leo? – zapytała Olivia, a on gdzieś patrzył nieobecnym wzrokiem. Nie miał pojęcia, co przed chwilą powiedziała, ale pokiwał głową. Uśmiechnął się do niej i powiedział, że pięknie wygląda. To zawsze uspokajało kobiety. Musiał oprzytomnieć, ale to nie należało do prostych zadań. Nie powinno go tutaj być. Popełniał błąd za błędem. Po powrocie wcale nie udał się do szefostwa. Napisał zwykły raport, z którego wynikało, że spotkanie przebiegło zwyczajnie, ale nie dowiedział się niczego szczególnego. Kobieta miała nic nie wiedzieć, a on miał nie mieć żadnych podejrzeń. Skłamał, choć w pracy tego często nie robił. Nie chciał znowu wyjeżdżać, znowu przewracać swojego całego życia do góry nogami. Sydney to było wielkie miasto, przez kilka lat się nie spotkali, więc teraz też nie powinni. A jednak los lubił robić sobie z niego żarty. Z tego wszystkiego zrobiło mu się ciepło. Miał problemy, nie tylko z nią, ale pewnie też ze sobą. Jeden zły ruch, ktoś coś usłyszy, ktoś się czegoś dowie i był skończony. W imię czego? Dlaczego? Nie miał bladego pojęcia. Minął go kelner, zapytał czy czegoś nie trzeba, ale on tylko pokiwał głową. Odnalazł wzrokiem Emily, która siedziała właśnie z dziadkami panny młodej. Byli przed dziewięćdziesiątką i nikt inny pewnie do nich by nie podszedł, nikt poza Emily, która była jego całkowitym przeciwieństwem, ucieleśnieniem wszystkich, dobrych cech. Plus był taki, że nie musiał się nią teraz zajmować. A miał coś zrobić, Olivia o coś go poprosiła. Tylko nie pamiętał, o co. Rozmasował sobie kark w nerwach i odwrócił się na pięcie. W tym momencie doszło do lekkiego zderzenia. Nie zdążył nawet w żaden sposób zareagować. Rozłożył ręce i spojrzał się na swoją białą koszulę. Była mokra i pachniała szampanem. Całe szczęście, że tylko koszula, a marynarka była cała, bo była rozpięta. Nawet nic nie powiedział tylko uchylił lekko usta w zdziwieniu. Jak pech to pech.
- To się wysuszy – powiedział chyba sam do siebie, próbując się pocieszyć. Jako świadek miał paradować w mokrej koszuli? Dobrze by to wyglądało. W końcu podniósł głowę i wzrok na osobę, która spowodowała ten mały wypadek i znowu znieruchomiał. Ze wszystkich dwustu gości musiał trafić na nią. Pytanie, czy zrobiła to specjalnie? Jego twarz nie okazała jednak żadnej złości, jedynie zdziwienie. Zwyczajnie nie wiedział, jak ma się zachować w tej sytuacji. Co powiedzieć? Przecież mieli już się nie spotkać.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 8:17 pm

Jak to już było, że jeśli przychodziła pora na dobre rzeczy, te dawkowane zostawały w raczej malutkich porcjach, zaś ze złymi sprawa miała się dokładnie na odwrót? Gdy nadchodziły bowiem, zazwyczaj zwalały się na człowieka niczym lawina górska, która w kilku uderzeniach przysypywała człowieka. Pierwsza demonstracja siły była już wystarczająco mocna, aby odebrać Fel dech, druga natomiast… Druga była całkowicie niepotrzebna i jak najbardziej… Jeszcze gorsza? Choć może nie? Kobieta mogła się w końcu spodziewać tego, co pojawi się w biegu wydarzeń, jeśli jej najczarniejsze myśli staną się rzeczywistością. I nie wiedziała przy tym, czy powinna się śmiać, czy może jednak płakać rzewnymi, krokodylimi łzami.
Patrząc na to, jak bardzo nieogarniętą – zwłaszcza pod względem uczuciowym – osobą była, obie te opcje równie dobrze wchodziły w grę. Czasami robiła tak, czasami inaczej. Często pogrążała się w stanie szeroko pojętej depresji, lecz równie dobrze ta sama sytuacja mogła wywołać u niej gniew i chęć wywrzeszczenia wszelkich wyrzutów. Co prawda nie często robiła karczemne awantury, a jej wściekłość zazwyczaj sprowadzała się do ostrych, lecz cichych słów, do których dochodziły jeszcze niezbyt ciekawe myśli, ale… Kto ją tam wiedział. W końcu, nie raz i nie dwa, miała okazję wspomnieć swoje niedawne gesty i słowa, które wcale nie odzwierciedlały nienawiści, jaką mogłaby czuć do przyczyny jej ostatnich problemów. Owszem, zwyczajnie nie łykała ludzi takich jak on, ale nie była raczej zdolna do tego, by od razu kogoś znienawidzić.
Co dopiero już, by się na nim mścić, jakkolwiek wyglądało to, co stało się zaledwie kilka minut po wzięciu przez nią szampana. Obróciła się tyłem do kierunku, w jakim zmierzała, robiąc tak parę kroków i rozmawiając z towarzyszem, który nagle zobaczył w tłumie znajomą twarz. Informując ją o tym, jakby oczekiwał jej zgody na odejście – a przecież nie musiał o nic pytać, Ian wkrótce zniknął w gęstej masie kręcących się ludzi. Weselna część dopiero się rozkręcała, więc niektórzy nie zdążyli jeszcze nawet znaleźć swoich miejsc przy stołach, co prowadziło do dosyć sporego tłoku. Sama Fel zaś, jakby kompletnie nie zdawała sobie sprawy z podwyższonego ryzyka spowodowania jakiegoś wypadku, okręciła się dookoła…
I zawartość jej kieliszka wylądowała wprost pośrodku koszuli jakiegoś mężczyzny, którego Felicia odruchowo złapała się też za ramię, by nie uderzyć tyłkiem o podłogę. Dopiero kilka sekund zajęło jej złapanie równowagi na tyle, żeby mogła unieść głowę, napotykając pełne zdziwienia spojrzenie osoby, z którą nie chciała mieć więcej żadnego bliższego do czynienia. I której w sumie skrzętnie zamierzała unikać przez cały wieczór, choć było to raczej niemożliwe z racji roli, jakie oboje wykonywali.
- Panna młoda ma suszarkę w apartamencie… – Powiedziała powoli, nadal sama zszokowana tym, co właśnie się stało, mrugając parę razy. – Ja… Przepraszam. To wypadek. – Dodała jeszcze, a jej wzrok ponownie spoczął na mokrej plamie. Przynajmniej zdążyła zjeść niedużą malinkę, która wcześniej pływała w szampanie, bo inaczej – z jej niesamowitym szczęściem do niezdarnych wypadków – zapewne rozgniotłaby się i pozostawiła jeszcze czerwony sok, który byłoby jeszcze ciężej sprać z eleganckiej koszuli.
- Zaraz toast… Trzeba to wysuszyć. – Kolejne kilka półprzytomnych słów wyszło z ust Felicii, kiedy ona sama zerknęła w stronę stolika, gdzie wkrótce mieli usiąść państwo młodzi. Chwilowo jeszcze się na to nie zapowiadało, jednakże doskonale wiedziała, że na weselach pewne rzeczy działy się porażająco szybko. Tak mogło być właśnie teraz.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... EmptySro Wrz 16, 2015 8:54 pm

Normalną reakcją w takim momencie byłoby bluźnierstwo, chociażby takie pod nosem, przeklęcie wrednej karmy albo czegoś w tym stylu. Każdy by się zdenerwował w takiej sytuacji, nie musiał nawet na nią wrzeszczeć, ale chociaż mógł okazać niezadowolenie. A jego twarz nie pokazała niczego takiego. Z całej siły wzbraniał się przed okazaniem jakiejkolwiek większej emocji w jej obecności. Lecz wszystko było z nim w porządku. Nie miał problemów z okazywaniem ich, nie był też na żadnych proszkach, które miały go uspokajać. Bał się, że jeżeli wypuści przy niej jedno małe uczucie to potem wszystko pęknie i wysypie się ich cały wodospad, a tego przecież wolał uniknąć. To mogłoby doprowadzić do wybuchu agresji albo jeszcze czegoś gorszego. Zabijanie wszelkich uczuć zanim zdołały wydostać się na zewnątrz było lepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
- Widać tam są bardziej pożyteczne rzeczy niż u Jacka, tam tylko alkohol i pre… - Urwał swoje zdanie. To była ta część, o której chyba nie mieli rozmawiać. Przynajmniej takie było założenie, które powstało na wieczorze kawalerskim. Jack miał świetnych kolegów, kiedy Leo ich poznał to zdziwił się czemu akurat on został wybrany na światka. Wszyscy byli w porządku, choć byli trochę zakręceni i szaleni. A on raczej ogarnięty i spokojny. No tak, była pewność, że niczego nie zgubi przy okazji. Zresztą sam też robił zakupy do pokoju pana młodego, bo przecież nikt inny nie chciał zajmować się takimi rzeczami. Oczywiście nie było tam, co szukać czegoś co miało być pożyteczne, przynajmniej nie dla niego. Nie miał nawet zamiaru zaglądać do tego pokoju, on swoją robotę odwalił. Na szczęście Olivia była tą rozsądniejszą, a jej koleżanki byłby bardziej poukładane. Kilka minut i wszystko będzie wyglądać w porządku, przynajmniej jak zapnie marynarkę.
- Wierzę – odpowiedział bez nuty sarkazmu w głosie. Gdyby zaczął swoją wypowiedzieć od „zrobiłaś to specjalnie” to znowu zaczęła by histeryzować i powstałoby przedstawienie, którego nikt nie chciałby oglądać. Zakończyłoby się byczeniem na siebie przez całą noc, niechęcią najmniejszej współpracy. A to nie był przecież moment na tego rodzaju akcję. To był dzień Jacka i Olivii nie wypadało im w nim przeszkadzać. Ślub miał być jeden i miał być zapamiętany do końca życia. A na pewno nie ze względu na rzucających się sobie do gardłem świadków.
- Powiem im gdzie znikam – powiedział spokojnym głosem i skierował się w stronę pary młodej. Dało się zauważyć, że w tym czasie unikał kontaktu wzrokowego z blondynką. Po drodze zatrzymała go jeszcze Em, zamienił dosłownie z nią jedno zdanie, po czym kobieta zajęła drugie miejsce po prawo od Jacka, a on poszedł do pary młodej. Wytłumaczył sytuację, a oni obiecali w razie czego przeciągać wszystko przynajmniej do tej części, w której Leo miał odegrać jakąś rolę. Przeprosił z całego serca Olivię, która była przyjęta choć nie dała tego po sobie poznać. W końcu dopiero był sam początek, a już coś szło nie po jej myśli. Miejmy nadzieje, że z tego wesela nie wyjdzie jeden wielki cyrk. Leo odwrócił się na pięcie i wrócił do Fel. Zatrzymał się dwa kroki przed nią chowając ręce do kieszeni.
- Podobnież masz klucz i wiesz gdzie to jest. Więc proszę, prowadź – powiedział znowu patrząc się gdziekolwiek indziej. Trudno było powiedzieć, czy jest mu wstyd czy to jakieś poczucie winy, a może po prostu bał się, że swoim spojrzeniem tylko ją sprowokuje. Ograniczał kontakt z nią do minimum, dla bezpieczeństwa. Wszystkich, a przede wszystkim siebie i jej.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

De boas intenções o inferno está cheio... Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... Empty

Powrót do góry Go down
 
De boas intenções o inferno está cheio...
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 5Idź do strony : 1, 2, 3, 4, 5  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Prolog :: Retrospekcje-