IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5


 

 De boas intenções o inferno está cheio...

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyNie Wrz 13, 2015 5:46 pm

First topic message reminder :


Kawiarnia w Sydney, wczesny wieczór, sierpnień 2014

Jedna z kawiarni w ścisłym centrum Sydney. Wbrew pozorom, zwłaszcza pod wieczór, niezbyt zatłoczona. W jej sąsiedztwie znaleźć można w końcu wiele innych miejsc, gdzie panuje bardziej kameralna atmosfera.




Ostatnio zmieniony przez Felicia Sage dnia Sob Paź 10, 2015 3:22 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 10, 2015 7:58 pm

Żyli w takich czasach, że całkowicie dawało się powieść wyobraźni. Zazwyczaj to mężczyźni mieli ochotę na jakieś urozmaicenia, co pokrywało się z opowieściami o mężach-erotomanach. Cóż, książka o Grey’u nie była wcale pisania dla wyzwolonych kobiet, tylko do tym mężatek, które od dawna mężowie na coś namawiali, a one się nie zgadzały. Trzeba było pokazać, że to przecież normalne, każdy miał czasem potrzebę kogoś powięzić, skuć albo zbić pejczem. To nie miało nic wspólnego z przemocą i chęcią odczuwania bólu przecież… Nie to stanowczo nie był jego styl. Co prawda zdarzyło mu się być w miejscach, w których nie powinien być z ludźmi, których nie powinien znać, ale to były jego klimaty. Czasem był nadmiernie władczy, mówił rozkazującym tonem czy zachowywał się gwałtownie, ale to jeszcze mieściło się w normach – przynajmniej w jego oczach. Nigdy nie miał zamiaru sprawiać nikomu bólu i wprowadzać zagrywek niczym z bujnych opowiadań erotycznych. To nie było potrzebne w jego przypadku.
Ta noc była dla niego swego rodzaju odreagowaniem. Już kiedyś tak się zachowywał i wtedy to nie skończyło się dobrze. Gdy nie układało mu się w małżeństwie, okazało się, że to jego wina. Zachowywał się ponownie, w końcu lepiej tak wyładować napięcie niż wrócić do domu i wydrzeć się na żonę. Przynajmniej tak mu się wtedy wydawało. Zresztą z racji, że zawali w kwestii spłodzenia potomka to też w tym chciał sobie udowodnić, że nie jest do kitu. Miał wtedy problemy, które powinien zapewne rozwiązać seksuolog, ale już do tego stopnia nie był w stanie się posunąć. Psycholog to był maks jego poniżenia. Nie do końca zauważał ten problem. Czuł się źle ze zdradami, miał wyrzuty sumienia, ale nie potrafił tego inaczej zastąpić. Potem gdy został sam, nie musiał przecież nic zmieniać. Ktoś szedł się upić, ktoś nawalać w worek, a on w taki sposób rozładowywał napięcie. A tego dnia i ostatnimi czasy uzbierało się tego trochę. Sama Felicia była największym sprawcą jego problemów. I teraz miała też okazać się osobą, która je rozwiąże, przynajmniej chwilowo. Grzechy zostaną jej odpuszczone, żeby było zabawniej przez popełnianie innych grzechów. Ale akurat nigdy niezbyt przejmował się szóstym przykazaniem, tak samo jak dziewiątym. Nie do wszystkich zasad podchodził całkowicie poważne, zresztą był tylko człowiekiem mógł błądzić. Szczególnie, gdy to błądzenie było tak przyjemne.
Uwielbiał jej zapach, ciepło, dotyk, wszystko w tej chwili wydawało się niesamowicie intensywne. Gdy schował się w jej ramieniu, obdarzając je pocałunkami mógłby przysiąc, że czuł zapach jej skóry, a nie jakiś tam perfum. Jej ciało było rozgrzane, jak jego, co świetnie kontrastowało z chłodnym otoczeniem. Wszelkiego rodzaju uciski, zadrapania zawsze mu się podobały. Nie było większej przyczyny, lubił czuć na sobie dotyk kobiety, nawet jeżeli miałoby to wiązać się z licznymi śladami pozostawionymi na plecach. Przecież to było oznaką, że było dobrze, zarówno jemu i jej. Jego oddech stawał się coraz cięższy, ale nie przestawał jej całować. Przejechał dłonią po jej ciele, aż wplótł ją w jej włosy, po czym pociągnął, odchylając jej głowę, by móc w pełni dostać się do jej szyi. Kilka razy zdarzyło mu się ją ukąsić, co na pewno pozostawi co sobie małe ślady. Powrócił do jej ust, a chwilę później zmienili pozycję. Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek, a jego dłonie spoczęły na jej biodrach, rytmicznie je przyciskając do swojego ciała w odpowiednich momentach. Gdy ponownie zaczęła go całować to już tak łatwo nie wypuszczał jej ust. Jego pocałunki zaczęły się o wiele dłuższe i bardziej zachłanne. Dłonie przesunął do tyłu, zaciskając je na jej pośladkach i mocno przyciskając do siebie. W końcu podniósł się do góry i cały czas, obejmując ją w tali powrócił do całowania jej ciała, tym razem intensywniej, łapczywiej.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 10, 2015 10:08 pm

Gwałtowne, nieprzemyślane decyzje zazwyczaj nie przynosiły niczego dobrego i Fel to wiedziała. Zdawała sobie z tego sprawę, bo – mimo nadmiernej ostrożności, jaką się teraz charakteryzowała – nie raz się sparzyła. Nigdy jednak jeden ruch nie zaprowadził ją na granice czegoś takiego, jak teraz. Kiedy wybiegała za nim na korytarz, nie myślała o tym, że wszystko zakończy się w łóżku. Szczerze mówiąc, sama nie miała pojęcia, czego wtedy się spodziewała. Nie mogła jednak powiedzieć, że było to obecne zakończenie wieczoru. A może już sam środek nocy…? Nie wiedziała w końcu, jaka jest godzina. Za oknami było ciemno, choć migoczące światełka miasta odznaczały się wyraźnie pośród ciemnego krajobrazu. Firanka powiewała na wietrze, jaki wpadał do pokoju przez uchylone okno. Gdzieś na granicy słuchu rozlegały się dźwięki muzyki, które musiały dochodzić z podwórka, a właściwie – z wesela mającego miejsce częściowo w sali, częściowo zaś w ogrodzie. Poza bladym blaskiem lampki, jaka została włączona już wcześniej – zanim jeszcze wydarzyła się większość scen, w apartamencie nie było żadnego innego źródła światła. Nie przeszkadzało jej oświetlenie, jednak musiała przyznać, że półmrok dodawał wszystkiemu jakiegoś specyficznego smaku. Cała ta atmosfera taka była, ha!, cały ten wieczór. Zupełnie tak, jak gdyby miała szansę przez chwilę skosztować tego, co normalnie było poza jej zasięgiem.
Lecz czy przypadkiem właśnie o to nie chodziło? Mogła trochę się połudzić, poddać marzeniom i pragnieniom, by przez kilka godzin być tym, kim chciała być, a kim nie była. Poza tym w momentach takich jak ten, cóż, spełnienie snów było bliżej niż kiedykolwiek. Tak samo ulotne jak one, nietrwałe i łatwe do zaburzenia, ale przez to również w jakimś sensie jeszcze piękniejsze. Już na tym etapie wiedziała jedno. Dokładnie to, że nie przyjdzie jej zaliczyć w pełni porad koleżanek, które kierowały się nimi w sposób dosyć kategoryczny. Kiedy dla nich łatwo było wcielić w życie również punkt zapomnieć, ona najwyraźniej nie miała w sobie tak dużo siły. Co gorsza, już w tej chwili zdawała sobie z tego sprawę, jednakże nie robiła nic, by temu zapobiec, by przerwać i uciec nim będzie za późno. Nie bez powodu mówią w końcu, że stara miłość nie rdzewieje, czyż nie? By odsunąć to od siebie, zaczęła jak mantrę powtarzać sobie te słowa, jakimi uraczył ją wtedy w ogrodzie. Bolesną prawdę, która mogła ją jakoś otrzeźwić. Nie na tyle, aby wyrwała mu się, uciekając, ale na tyle, by dużo swobodniej mówiła sobie, że poza tym nic między nimi nie było i być nie miało.
Jej ruchy stały się gwałtowniejsze, pomruki wyraźniejsze, a pocałunki bardziej łaknące. Nie wyglądała co prawda, jakby chciała go zjeść, ale nadal co rusz obrzucała tym swoim spojrzeniem. Nie trzeba było być kimś obeznanym z kobiecą naturą, by zrozumieć, że całą sobą wyrażała aprobatę dla tego, co z nią wyrabiał. Momentami nawet nie poznawała samej siebie, własnych wyrazistych reakcji, jakby nie była sobą. O dziwo, nie przeszkadzało jej nawet to, co nie raz wytknęła mu tego dnia. Zupełnie nie przejmowała się papierosowym zapachem, który jakby zmalał, kiedy pozbawiła go ubrań. Co prawda nieco nie pasował jej do niego zapach jego perfum, ale założyła sobie, że również to chętnie zmieni. Przynajmniej na ten jeden raz, kiedy czuła się wolna i zobligowana do tego, by robić wszystko, czego może tylko zapragnąć. Nie miała zbyt dużych wymagań. To, co się działo, przechodziło jej najśmielsze oczekiwania i czerpała z tego. Czuła, że przez krótki czas jest tą Felicią, którą chciała być. Wewnątrz zaś coś podszeptywało jej, że na tę noc była jego Felicią, co napawało ją pewnego rodzaju ciepłem. Nie zwracała nawet uwagi na to, że nie powinna tak myśleć, bo to prowadziło dalej, a dalej było złe.
Nie była wyczerpana, choć oddychała ciężej i szybciej, a na jej policzkach i dekolcie pojawiły się wyraźniejsze wypieki, które odznaczały się wyraźnie od mlecznej skóry. Ta jednak nie z nimi wyraźnie kontrastowała, lecz z kolorytem skóry jej kochanka. Spoglądając na swoje ramiona na jego szyi, po raz kolejny uśmiechnęła się z czułością. Sto procent znajomych ekspertek zawyrokowałoby w tej chwili już jednoznacznie. Wpadła, zadurzyła się, chociaż – chwała Bogu! – nie miała jeszcze o tym bladego pojęcia. To by wiele zmieniło. Zbyt wiele. Nie była na to gotowa, nigdy nie miała być, jeśli wszystko poszłoby zgodnie z jej przypuszczeniami.
Przechyliła głowę, odsłaniając szyję i rozchylając wargi, z których wydarło się cichutkie westchnienie. Nie cofnęłaby tego nigdy. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza, kiedy poczuła jego usta na swojej skórze, drżąc mu w ramionach, gdy zaczął poskubywać jej szyję. Przesunęła dłoń z pleców, łagodnym ruchem muskając jego umięśnioną klatkę piersiową i uśmiechając się kocio. Czuła się pewniejsza siebie, bardziej otwarta i odkryta, zaś po jego ruchach wiedziała, że mu to pasowało. To motywowało ją do czegoś dalszego, bardziej pożądanego. Pochyliła się, znów obsypując go pocałunkami, zadziornie omijającymi usta. Na dłużej zatrzymała się zaś przy miejscu, które jakby najbardziej pasowało jej, by go drażnić. Pozostawiając tam nie tylko kolejne pociągnięcie wargami, lecz i także drobną malinkę wraz z pocałunkiem, powróciła do tego prawdziwego całowania. Jej dłonie zaś przemierzały własne ścieżki, kiedy ona traciła oddech, by na powrót odzyskać go, ponownie oddając. Jeśli wcześniej myślała, że ich pocałunki są głębokie, teraz to weryfikowała, Nawet nie zauważyła, w której chwili uniósł się w górę, jeszcze bliżej niej, ale poczuła to przy sobie. Poczuła i zamruczała z aprobatą, przesuwając się z nim. Szumiało jej w głowie.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyPon Paź 12, 2015 7:12 pm

Był naiwny, myśląc że będzie w stanie po tym wszystkim przejść do porządku dziennego. To nie była sytuacja jak każda inna. Spotykając się z byle kim nie był w żaden sposób powiązany z tą osobą. Nie miał z nią przeszłości, wspólnych wspomnień ani starych uczuć. Dlatego wszystko było proste i można było to traktować jak umowę między dwójką dorosłych ludzi bez żadnych małych kruczków, nie było żadnych sekretnych podpunktów. Zabawa była tylko zabawą, nie miała podłoża emocjonalnego. Mógł udawać innego człowieka, co zawsze szło mu dobrze. Przybierał twarz, która była w danej chwili potrzebna, robił to bez najmniejszego zająknięcia i był wiarygodny. Dlatego był dobry w swojej pracy. Ale nie potrafił walczyć ze swoimi uczuciami, nawet jak były stare czy nawet dawno nieaktualne. Kto normalnie wspominał dobrze żonę/męża po rozwodzie? Leonardo nie potrafił o niej nawet źle mówić z pewnego rodzaju sentymentu – w końcu spędzili razem kilka lat, całkiem dobrych lat, przynajmniej z jego punktu widzenia. Choć pewnie on to widział trochę inaczej niż ona. To samo było z uczuciami do Felicii. Nie ważne, że to wszystko miało miejsce dekadę wcześniej. Nie był w stanie tego tak po prostu wymazać ze swojego życia, sprawić, że nie pozostały żadne resztki tamtych uczuć, które teraz sam pobudzał. Sam kontakt z nią był ogromnym szokiem i odgrzebaniem starych śmieci, a teraz wszystko jeszcze bardziej się pogłębiało. Do tej chwili problemem było to, że kochał tamtą Felicię, tą dziewczynę sprzed kilkunastu lat. Teraz problemem było to, że naprawdę lubił tą Felicię, z którą obecnie miał do czynienia. Co prawda doprowadzała go do szaleństwa, mówiła dziesięć razy więcej niż on i potrafiła być naprawdę wredna, ale mimo wszystko mu się podobała. Jego poczytania nie były ugruntowane instynktem, samym pożądaniem, czy nawet wspomnieniami przeszłości. Podstawą tego wszystko były jego obecne uczucia, lecz on nie był jeszcze tego świadom.
Na jego ciele zaczynały pojawiać się małe krople potu. Zaczynając od pleców, przez ramiona czy twarz. Mimo chłodu panującego dookoła, było mu gorąco i była to w pełni jej zasługa. Nie było widać po nim jakiegokolwiek zaczerwienienia, ale to było tylko kwestią jego karnacji. Zacisnął mocno dłonie na jej biodrach, wręcz wpinając się w nie palcami, może nawet trochę za mocno. Obdarzył ją jeszcze kilkoma gwałtownymi pocałunkami, aż w końcu przekręcił się z nią ponownie, powracając na dominującą pozycję. Chwycił ją za jedną nogę, nakładając ją na swoje biodro i mocno, przyciskając do swojego ciała. Jego twarz znajdowała się blisko jej, ale nie całował już jej, bo gdyby to robił to nie byłby w stanie łapać już oddechów, bo jego ruchy stawały się coraz szybsze, cały organizm pracował na najwyższych obrotach, serce wyrzucało krew z ogromną siłą i prędkością. Jego oddech był ciężki i przerywany nielicznymi jęknięciami. Całkowicie stracił nad sobą jakąkolwiek kontrolę, dając się ponieś swoim pragnieniom.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyPon Paź 12, 2015 8:17 pm

Robienie kontraktu z relacji międzyludzkiej nie było dla niej. Owszem, może i choćby sam ślub był czymś takim, bo przyrzekało się coś tej drugiej stronie, podpisując nawet stosowne papiery, lecz wtedy wyglądało to całkowicie inaczej – przynajmniej z punktu widzenia kogoś, dla kogo podobny gest był warty dokonania. W przeciwieństwie do tego, co uwielbiało robić wiele tak współczesnych i nowatorskich par o luźnym podejściu do świata. Nie podobała jej się wizja czegoś, co opierałoby się na suchych zasadach, w których skład coraz częściej wchodziła również umowa o braku monogamii. Dlatego też dobrowolnie rezygnowała z jakichkolwiek propozycji, jakie jej czyniono, na rzecz zwykłego oczekiwania. Nie to bowiem, że nie chciała się ponownie wiązać. Doskonale wiedziała o tym, że bycie wdową po kimś nie musiało wiązać się z całkowitą samotnością i życiem w klasztornym celibacie. Wbrew pozorom – choć nie lubiła myśli o tym, iż tak naprawdę nie kochała swojego zmarłego męża – nie czuła się źle z tym tokiem rozumowania. Być może inne kobiety, których małżeństwo rozpadło się w tak tragiczny sposób, byłyby zniesmaczone jej sposobem reagowania, ale nie miała jeszcze, jak dotąd, okazji tego sprawdzać. Była sama nie z powodu tego, że chciała tak żyć. Była sama, bo nie znalazła nikogo, z kim chciałaby związać się na dłuższą metę.
No, może trochę inaczej… Nie znalazła nikogo, później znalazła, później znowu nie znalazła, później natomiast znalazła tylko po to, by przekonać się, że jednak nie udało jej się wygrać w tej grze. Była tylko ofiarą losu, rzucaną i dającą się rzucać tam, gdzie życie postanowiło ją pognać. W jednej chwili miała co do czegoś całkowitą pewność, w innej zaś dogłębnie się plątała. Tak też było właśnie z uczuciami do Angelo aka Leonardo. I – o dziwo – to nie zaistnienie tejże słabości mogła uznać za najgorszą z możliwych opcji. W tym wszystkim dużo bardziej chodziło jej o to, że praktycznie nie znała tej wersji tegoż człowieka. Nie wiedziała, czego też mogła się po nim spodziewać, a to prowadziło ich do nieustannych sporów. Serio, w całym swoim życiu doczesnym nie kłóciła się chyba tyle, łącznie!, co z nim przez zaledwie dwa spotkania, których czas nie przekraczał razem nawet doby. Dowodem na to, jak bardzo nieprzewidywalny był przy niej i jak bardzo ona była nieprzewidywania przy nim… Cóż, było to, że wylądowali razem w łóżku… Zaraz po intensywnej kłótni, zupełnie niczym ludzie w typowym filmie. Romantycznym, nie erotycznym – wbrew ich szaleństwu. Problem w tym, że na typowe zakończenie liczyć już nie mogła. Ale teraz… Teraz było cudnie.
Ucałowała podbródek kochanka, zatrzymując się i przejeżdżając po nim dłużej ustami, nim znowu go pocałowała, dając się porwać. Stuknęła jego nos czubkiem swojego nosa, uśmiechając się najpiękniej, jak tylko była to w stanie zrobić, wyrażając tym nie tylko zadowolenie, lecz także i coś głębszego. Coś, co trwało zaledwie ułamek sekundy. Coś, co… Z czego sama nie zdawała sobie sprawy…? Zmiękło jej serce, mimo że biło tak szybko, jakby miało się wyrwać z piersi kobiety, która przytuliła się mocniej do swego kochanka. Nie przeszkadzały jej kropelki, jakie osadziły się na jego skórze. Wręcz przeciwnie, uznawała to za swego rodzaju sukces. Sama była rozgrzana, zarumieniona, a włosy Fel – poplątane i w całkowitym nieładzie – zaczęły przylepiać jej się do skóry. Odgarnęła je niedbałym ruchem, nie zwracając na nie zbytniej uwagi, kiedy ta była praktycznie całkowicie rozproszona. Ruchy blondynki stały się bardziej gwałtowne, łaknące, gdy mocniej obejmowała kochanka, przyciskając się do niego. Pomruki, jakie z siebie wydawała, przeszły w coś na kształt błagania o to, by miał ją bardziej, więcej. Wczepiła palce jednej dłoni w jego włosy, całując go do utraty tchu, nim przewrócił ich na materac, który kleił jej się do pleców. Jęknęła, wlepiając w niego spojrzenie swoich rozszerzonych, szklistych oczu. Palce Fel szukały zaś jego ciała, pleców, by przyciągnąć go do siebie. Próbowała zgrać z nim ruchy, nadążyć za szaleńczym tempem, z jakim ją posiadał. Łapiąc głębokie, pospieszne oddechy – gdzieś na granicy między rozsądkiem a otumanieniem – wbijała palce w jego plecy, drapiąc go paznokciami. Wykonując zaś kolejny ruch, z jękiem osunęła się bardziej na łóżko, kiedy zmrużone oczy zaszły jej mgłą. Nie padła jak kłoda, choć nadal oddychała płytko, drżąc w jego ramionach.[/i][/i]
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyWto Paź 13, 2015 10:05 pm

Z Leonardo było trochę inaczej, to nie było tak że na drodze jego życia nie pojawiła się ani jedna kobieta, z którą mógłby związać się na dłużej. Poznawał wiele osób, z którymi lepiej bądź gorzej się dogadywał. Czasem dzielił nawet te same pasje – a nie ukrywajmy, trudno znaleźć kobietę, która interesuje się historią, a nie modą, o której on nie miał pojęcia. Osobę, która woli spędzić czas na świeżym powietrzu, a nie oglądając po raz kolejny ten sam film w telewizji. On miał dwa problemy. Jeden, o którym wcześniej już wspominał i było to związane z jego pracą – nie chciał nikogo okłamywać. Potrafił to robić i robił to często, ale nie mógłby żyć w kłamstwie z osobą, którą miał pokochać. Drugi problem dotyczył zaufania – po prostu nie ufał płci przeciwnej, a to wszystko było spowodowane przez jego byłą żonę, którą obdarzał miłością prawdziwą. Jego czyny były momentami sprzeczne z jego uczuciami, ale każdy człowiek błądzi. On przynajmniej żałował swoich poczynań, które były tylko reakcją na stres. Nie było dla niego ciosem, że jego ówczesna żona postąpiła tą samą drogą. Oko za oko, ząb za ząb. Zmiana deklaracji jej uczuć była dla niego ciężka. Wyszedł z założenia, że kobiety właśnie takie są. Jak statek tonie to z niego uciekają, żeby nie pójść pod most. Najprościej powiedzieć, że to już nie to. Że uczucia uległy zmianom, zamiast starać się i walczyć. Po co miałby więc ponownie wiązać się z kimś, żeby znowu się zawieść? Nie był ideałem i nigdy nim nie będzie. Będzie popełniał błędy większe i mniejsze, pewnie jeszcze nie raz zrobi coś, czego będzie żałować. Po co miał tworzyć z kimś związek, skoro miał on nie być na dobre i na złe, bo jak robiło się źle to miał zostać sam. I wiedział, że nigdy nie powinno się wrzucać wszystkich do jednego worka, lecz nie miał na to większego wpływu. Skoro przeszedł tak gwałtowna zmianę po jednym odrzuceniu, trudno wyobrazić sobie jakim człowiekiem mógłby się stać, gdyby doświadczył tego po raz kolejny.
Powinien unikać towarzystwa Felicii, a zachował się odwrotnie. Miał swój sposób myślenia, który bezpiecznie odgradzał go od wszelkich zranień i bólu. W sumie od rozwodu trudno było mu skojarzyć sytuacje, w której został przez kogoś skrzywdzony – nie fizycznie. Kilka rozmów z nią wystarczyło, żeby nie raz i nie dwa zmieszać jego osobę z błotem, co powierzchownie nie robiło na nim wrażenia, ale wewnętrznie go bolało. Najdziwniejsze było to, że wiedział, że powinien od tego uciekać. Takie byłoby logiczne zachowanie. On działał wbrew zasadom, brnąc do kobiety, która go raniła, obrażała, wyzywała i robiła wszystko to, na co zazwyczaj sobie nie pozwalał. Już w tej chwili miała na nim swego rodzaju kontrole, a on stawał się marionetką w jej rękach, którą mogła swobodnie kierować.
Wszystko zadziało się niesamowicie szybko, przynajmniej odniósł takie wrażenie, choć może to było spowodowane wyłączeniem myślenia na ten czas. Czuł pod koniec jej mocno wbijające się palce w plecy, a ona pewnie równie mocno mogła odczuć jego dłoń na jej talii, która w pewnym momencie zacisnęła się samoistnie, jakby na krótką chwilę stracił panowanie nad swoim ciałem. Gdy Fel opadła na łóżko on to zrobił dosłownie moment później. Opuścił ramiona, które do tej pory były napięte i oparł czoło o jej ramię, próbując wyrównać swój oddech. Poczuł drżenie jej ciała, co podziałało na niego na swój sposób uspokajająco. Potem zrobił coś, czego zazwyczaj nie robił, bo nie był skłonny do udawania czegokolwiek tylko po to, żeby ktoś poczuł się dobrze. Jedną dłoń wsunął lekko pod jej talię, drugą pod ramię w pewien sposób ją przytulając. Zrobił jeszcze coś, do czego też nie był przyzwyczajony. Przez ten cały czas unikał jej spojrzenia, patrzył w jej twarz, ale w momentach kiedy ona tego nie robiła, unikał kontaktu wzrokowego. Przez moment wpatrywał się gdzieś za jej ramię, ale w końcu podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy. Nie lubił tego, nie robił tego od kilku lat, nie miał pojęcia czemu zrobił to w tym momencie.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyWto Paź 13, 2015 11:53 pm

Wbrew pozorom – mimo że dla bliższych osób nie była przecież zbyt łatwa pod względem charakteru – bardzo sobie ceniła te prostsze relacje, w których wszystko stawiało się jasno. Nie potrzebowała dramatycznych zwrotów akcji, potężnych kłótni, trzaskania drzwiami, wyprowadzek z domu i innych tego typu elementów. Zależało jej tylko na tej iskrze, o jakiej marzyła, o jakiej istnieniu zdążyła się już dowiedzieć oraz jaka nigdy nie łączyła jej ze zmarłym mężem. Swoją drogą, musiała przestać zbyt często nazywać go w ten sposób, bo ludziom zaczynało wtedy odbijać z powodu prób wyjścia na empatycznych tudzież pełnych zrozumienia. Zatem… Byłym mężem, ot co. Nie zmieniało to jednak faktu, że przy nim nie czuła się w żaden sposób specjalna. Zupełnie tak, jak gdyby była pierwszą lepszą dziewczyną z brzegu, którą wziął sobie za żonę, ponieważ pilnie chciał zakosztować życia małżeńskiego. Choć może i było w tym jakieś ziarnko prawdy, bo czy sama nie postąpiła w podobny sposób…? Zadowoliła się marną kopią związku swoich rodziców, jakiego w gruncie rzeczy sama wcale aż tak mocno nie chciała. Uroiła sobie, że najlepiej będzie faktycznie uczyć się na błędach wcześniejszego pokolenia i robić wszystko tak jak ono, tylko lepiej, bo bez tamtych pomyłek. Przez to natomiast władowała się w okropne bagno, którego skutki odczuwała wciąż do tej pory.
Chodzenie utartymi ścieżkami raz po raz negatywnie się na niej odbijało, jednakże w chwilach takich jak ten wieczór – te wszelkie nieprzyjemności, jakich doznała i jakich również była przyczyną – zauważała, że przecieranie swoich własnych szlaków szło jej jeszcze gorzej. Cóż, w pewnym sensie przygotowywała się mentalnie do tego, by powiedzieć sobie, że zagwarantowane to zostało przez nadzwyczaj kiepski start. Poprzednio popełnione błędy również nie pozostawały bez wpływu. Ha!, decydowały o większości przyszłych zdarzeń! Owszem, jako idealistka, gdzieś tam szczerze wierzyła w to, że dało się zrobić coś mimo ich obecności tudzież wpływu, ale na chwilę obecną czuła się za słaba, by próbować. Trochę jak małe dziecko – dziewczynka błądząca w ciemności i we mgle. Zupełnie tak jak w dzieciństwie, gdy poszła z siostrą nocą na targ. Isabelle zapatrzyła się w jedną z gier w oknie wystawy jakiegoś sklepu i nie zauważyła, że jej ruchliwa siostrzyczka pognała dalej uliczkami. Felicia zaś dopiero po kilku minutach zdała sobie sprawę z tego, że zgubiła starszą opiekunkę. Wałęsała się po wąskich, krętych uliczkach. Coraz bardziej skołowana i przerażona. Do czasu, kiedy nie otrzymała niespodziewanej pomocy ze strony jednego z mieszkańców, który odprowadził ją do charakterystycznego punktu na wzniesieniu, gdzie czekali już na nią rodzice, z którymi się skontaktował. Długi czas dosłownie prowadzono ją za rączkę i… I momentami nadal czuła, że potrzebowała kogoś, kto będzie robił dokładnie to samo. No, przynajmniej nakłaniając ją do podjęcia jakiejś decyzji.
Zdawała się praktycznie nie zauważać, że właściwie już to robiono. Angelo-Leonardo niejako popchnął ją do tego, by coś zrobiła. Wpierw raz, potem drugi… Trzeciego najprawdopodobniej nigdy nie miało być, jednak te dwa w zupełności wystarczyły do tego, aby zachowała się w sposób do siebie niepodobny. I było jej z tym dobrze. Chwilowo tak. Nie tylko jej zresztą, co sprawiło, że czuła się jeszcze bardziej spełniona i… Szczęśliwa? Lekka, choć zmęczona, lecz w ten przyjemny sposób, który sprawiał, że może i czuła swoje mięśnie, ale – gdy tylko uspokoiła oddech wraz z powolnym ustawaniem drgania jej ciała – miała ochotę przeciągnąć się z pomrukiem. Nie zrobiła tego jednak, nadal obejmując kochanka ramionami, choć jedna z jej dłoni gładziła go po czuprynie. Fel jakby nawet tego nie zauważała, wpatrzona gdzieś w okno za jego plecami. Nie spodziewała się tego, że ją przytuli. Nawet w taki sposób. Przez moment patrząc na niego, mimo że nie widziała jego twarzy – nadal skrywał ją gdzieś w jej ramieniu, westchnęła cicho, a jej pierś uniosła się nieco w górę, by zaraz ponownie opaść. Oddech uspokajał się, serce również powracało do swego normalnego rytmu, choć nadal nie był on do końca taki jak być powinien. Przez moment spojrzenie Fel, nim jeszcze Angelo spojrzał w jej oczy, wyrażało coś na kształt smutnej tęsknoty, kiedy tak patrzyła na widok za oknem. Ciemna noc rozświetlana maleńkimi, mrugającymi światełkami. Potem jednak sama złapała się na tym, mrugając kilkukrotnie i unosząc kąciki ust. Gdy zaś napotkała jego spojrzenie, całkowicie się uśmiechnęła. Jej własne było zaś jakby… Ciepłe? Czułe…?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyCzw Paź 15, 2015 10:42 pm

Przyglądał się jej, badając każdy, najmniejszy fragment jej twarzy.  Starał się zapamiętać najmniejszy szczegół, jakby miał nie być już nigdy tak blisko, a na pewno nie w takiej sytuacji. Nie wierzył, że to kiedykolwiek mogłoby się powtórzyć. Wiele czynników złożyło się na to, że powędrowali tą ścieżką. Niekoniecznie odpowiednich. W końcu podstawy ich kroków były… praktycznie ich nie było.  Nie chciał tego przypadku zaliczać do długiej listy, która udowadniała mu, że nie jest stabilni i nie nadaje się do monogamicznego związku. Był zbyt impulsywny, kobiety miały na niego za duży wpływ. Ta sytuacja nie miała mieć takich fundamentów, jak wszystkie inne. Lecz miała, nawet jeżeli w głębi tliło się coś więcej. Nawet w chwili, gdy jego stare uczucia zostały uwolnione nie można było mówić o tym, że one miały wpływ na to, co zaszło. Tego wieczora powiedzieli sobie wiele o przeszłości, zawsze wspominając, że to było dawno i w czasie przeszłym. Nie mógł dać jej do zrozumienia, że z jego strony kryło się za tym coś więcej. Zresztą to byłoby dość prostackie. Przespać się z kobietą przed odkryciem tej dość istotnej kwestii. W chwili gdy wylądowali w łóżku zawarli niepisaną umowę – to był tylko seks. Żadnego drugiego dna. Nic nowego można powiedzieć. Tylko dlaczego on chciał, żeby było inaczej? Jednocześnie mając świadomość, że to jest najgorsza droga, którą mogliby obrać. Stanowczo to nie był jego czas. Miał teraz nad sobą jakąś ciemną chmurę, w jego życiu panowały mroczne czasy. Był mało stabilny emocjonalnie i życiowo. Nie planował tego, co wychodziło poza grafik związany z pracą. Znikał nie informując nikogo, nie lubił kontroli, bo sam nie potrafił tego robić, na co świetnym przykładem było to, co przed chwilą między nimi zaszło. Był najgorszą wersją siebie, którą mogła poznać. Cokolwiek ją w tej chwili do niego przyciągało było złe. Może była po prostu znudzona, dopadła ją monotonia, przygnębienie, powód nie był istotny. Nie była odpowiednią, którą mógł wciągać do swojego świata i nie mieć do siebie potem oto pretensji. O czym on w sumie myślał? Wyobraził przez moment sobie jakąś uroczą bajkę, która nie dość że była nie do zrealizowania w tych okolicznościach to jeszcze mijała się z prawdą. Przed nią nie musiał mieć sekretów, nie musiał ukrywać tego kim był, ale to nie rozwiązywało jego problemów. Nadal był jedną, wielką układanką w wielkim chaosie. To było tylko kwestią czasu kiedy zrobi coś źle. Słownie podczas jednego wieczoru potrafił ją kilka razy skrzywdzić, ale była silna więc to by znosiła. Gorzej by było, jak przeszłoby do jakiś czynów. Do złamania obietnic, których nigdy nie jest w stanie dotrzymać. A dalszy scenariusz już dobrze znał i nie było tam szczęśliwego zakończenia.
Pewnie dlatego w momencie, gdy się na niego spojrzała to na jego twarzy nie można było dostrzec szczęścia, choć cienia uśmiechu. Jego spojrzenie było smutne, wręcz przepraszające. Nie mógł powiedzieć, że żałował tego, co się wydarzyło. Raczej mu było wstyd za swoje myśli i za to w jakim kierunku go zaprowadziły. Powinno być inaczej, miał uśmiechnął się zawadiacko i potraktować to jako jedną ze swoich zdobyczy. Pocałować ją na zakończenie. Miał odwrócić się i przejść do codzienności bez słowa zająknięcia. Gdyby to było takie łatwe. Chciał się zachować zupełnie inaczej, ale tego też nie mógł zrobić, wiedząc że ta ścieżka jest nieodpowiednia. Tak więc po prostu odsunął się na bok i położył na moment na plecach, patrząc gdzieś ślepo w sufit i milcząc. Stanowczo nie chciał w tym momencie rozmawiać na temat tego, co siedziało mu w głowie. Cokolwiek by teraz nie powiedział byłoby zły/nieodpowiednie/nie na miejscu. Czy to nie w tej chwili, powinni odwrócić się do siebie plecami i traktować, jakby nigdy nic?
- Za trzy, cztery tygodnie odbędzie się przeszukanie twojego domu – odezwał się w końcu. Ponad miesiąc od ich pierwszego, służbowego spotkania. Miała poczuć, że wszystko już za nią, że temat zamknięty. Miała przestać być ostrożna i wtedy mieli wkroczyć. Nie powinien tego wiedzieć, przecież było oczywiste, że on nie będzie w to zamieszany. Ale wiedział to i co gorsza podzielił się tą informacją z nią, co całkowicie skazywało przeszukanie na porażkę. – Jeżeli masz cokolwiek to co mogłoby cię w jakikolwiek sposób obciążyć to musisz to zniszczyć do tego czasu. Nie schować albo wywieźć. Zniszczyć – powiedział i spojrzał się na nią. Okłamywanie służb i utrudnianie śledztwa. O to mogłaby być posądzona. A w najgorszym wypadku o współudział w zamachu. On wiedział, że coś ukrywała, bo zauważył to na ich pierwszym spotkaniu. Nie wspomniał o tym w raporcie, bo wtedy byłaby od razu na celowniku i przeszukanie odbyłoby się od razu. Tak to dostała trochę czasu, a teraz pewną informację co się wydarzy. Nie musiał tego mówić, nie musiał jej chronić, ale nie chciał być początkiem zmiany jej życia na jeszcze gorszy scenariusz.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyPią Paź 16, 2015 12:46 am

Sama nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, jakim typem człowieka – rodzajem kobiety – była w momencie, kiedy w grę wchodziły relacje międzyludzkie. Z jednej strony potrafiła być naprawdę czułą i troskliwą osobą, pełną zrozumienia, tego wewnętrznego ciepła, zainteresowania drugą osobą. Z drugiej jednak wszystko znacznie komplikowało się, jeśli chodziło o kogoś, kto nieco wykraczał poza sztywne ramy przelotnych znajomości oraz spraw zawodowych. Tak więc potrafiła być całkiem niezłą jędzą dla własnej rodziny, mimo że zazwyczaj chciała dla niej wyłącznie jak najlepiej. W każdym jej ruchu, który nie zawsze wychodził tak jak powinien, kryły się jakieś motywy. Oni mogli o nich, oczywiście, nie wiedzieć, ale Felicia prawie nigdy nie robiła czegokolwiek, jeśli nie miała w tym jakiegoś zamysłu. W każdym szaleństwie kryła się choćby drobna porcyjka logiki. I choć w tej chwili nie była zbytnio przekonana co do tego, że ten raz również opierał się na czymś rozumnym, tak naprawdę podświadomie zdawała sobie sprawę, iż właśnie tak było. Zaryzykowała. Pierwszy raz od dłuższego czasu postawiła na ryzyko, dała się wciągnąć w grę, której zasad kompletnie nie znała. Jednakże nie zrobiła tego z czystej głupoty tudzież nudy czy chęci poigrania sobie z losem. Prawdą było bowiem to, że ona…
Coś czuła. Tak, coś nie pasowało co prawda do zbyt dobrych określeń, ale jak inaczej miałaby nazwać to, jak odbierała ten moment…? Nie umiała tego zrobić, zwyczajnie nie potrafiła. Wszystko było zbyt świeże, by choćby próbowała tak robić. Co gorsza, miała przy tym świadomość tego, że ta relacja nie miała szansy przetrwać na tyle długo, by ona sama pojęła, co działo się we wnętrzu jej głowy. Co jak co, ale Fel daleko w końcu było do typowej pustej idiotki, która unosiła się gdzieś ponad realiami panującymi w tej rzeczywistości. Mimo tego, jak momentami odbierał ją mężczyzna. Tak czy inaczej, w innym świecie mogłoby być pewnie inaczej, ale nikt nie wymyślił jeszcze maszyny do przenoszenia się w czasoprzestrzeni, zatem należało do tego podchodzić czysto hipotetycznie. Nie z mniejszym smutkiem, ale zwyczajnie z nieco większym kątem spojrzenia. Ha!, gdyby tylko umiała to robić. Prawdą było bowiem to, że naprawdę bolała ją świadomość tej jednej niepisanej zasady, jaka stworzyła między nimi coś na kształt wysokiego, grubego muru nie do przebycia. To tylko seks, wyłącznie seks i nic więcej. Zaspokojenie popędu płciowego, jaki podsycała chemia między nimi. Trudne do przyjęcia, ale… Nie, nieprawdziwe. Przynajmniej nie ze strony Felicii.
Ona pozwoliła się sobie zapomnieć. Na parę krótkich momentów, udawała przed sobą, że przecież kompletnie nic nie czuje w stosunku do tego człowieka, że jest dla niej na tyle obojętny, iż będzie w stanie odejść zaraz po tym, kiedy on da jej do zrozumienia czas spadać. Podążyła zgodnie za poradami koleżanek. Skończyła zupełnie jak w wypadku dawno nieaktualizowanego GPS-u, który władował ją w sam środek bagnistego stawu. Straciła drogę, straciła rachubę czasu i wylądowała po czubek głowy w gęstym błocie. I może nie odbierałaby tego jeszcze w aż taki zły sposób, gdyby nie to, że sam Angelo nagle ponownie zaprezentował jej swe gwałtowne zmiany reakcji. Ba!, z początku wcale tak nie robiła. Leżała na pościeli – szczęśliwa i spełniona – przytulając się do kochanka, który również ją obejmował. Rozkoszowała się podmuchem chłodnego powietrza niosącego ze sobą kropelki wody z rzeki przepływającej niedaleko hotelu. Słuchała cichych dźwięków muzyki z wesela, jakie nadal trwało w najlepsze gdzieś tam na dole. Mogła śmiało powiedzieć, że naprawdę chciała, by ta chwila trwała jak najdłużej. Czuła się tak dobrze i jednocześnie jakby na miejscu. Miała to wrażenie, które sprawiało, iż mimowolnie odsuwała od siebie wszelkie rady dotyczące zachowania się w takich chwilach, kiedy jednocześnie nie było ani cienia szans na ciąg dalszy.
Nie mogła nie zauważyć jednak tego smutku w jego ciemnych oczach, kiedy ich spojrzenia zbiegły się. Zmarszczyła nieznacznie brwi, wciągając powietrze, by ponownie się do niego uśmiechnąć. Wierzchem wolnej dłoni pogładziła go zaś po prawym policzku, mimo że nie przemyślała wcześniej tego gestu. Zwyczajnie naturalnie sobie nań pozwoliła, chcąc odruchowo odegnać coś, co przynosiło ten rodzaj reakcji – pełen żal, wzrok zbitego szczeniaka, który gotował się na przyjęcie kary. Nie rozumiała tego. Myślami nadal była tam, gdzie czuła szczęście.
- Co się stało…? – Spytała cicho, prawie szeptem, wyraźnie zatroskana. Wszystko w postawie Fel wskazywało na to, że zaczynała naprawdę się niepokoić. Wystarczyło jedno spojrzenie, by ściągnięto ją na ziemię. Może jeszcze nie do samego końca, lecz z pewnością nie dryfowała już gdzieś w swoim własnym niebie. Otwierając usta, na kilka sekund automatycznie zacisnęła dłoń na ramieniu mężczyzny, jakby chciała go przy sobie zatrzymać. Puściła go jednak, uświadamiając sobie wreszcie, co też robi. Pozwoliła mu na to, by odsunął się od niej, odwracając głowę i patrząc gdzieś na ścianę po drugiej stronie pokoju, by ukryć błysk bólu, jaki zagościł w jej oczach. Mrugnęła… Raz, drugi, trzeci, dziesiąty… Już na niego nie patrzyła. Szarpnęła za brzeg kołdry, podkulając nogi i podciągając kolana pod brodę, po czym przykryła się tym skrawkiem pościeli, jaki udało jej się przysunąć do siebie. Głupia! Od początku wiedziała, że to się tak skończy. Nie spodziewała się jednak, że poczuję po tym taką pustkę w piersi. Wręcz palącą jej wnętrze… Wraz ze słowami, które po chwili dotarły do Fel uszu. Miała ochotę przykryć głowę poduszką, odcinając się tym samym od świata zewnętrznego. Poczucie winy nie nadchodziło, ale za to złapało ją coś całkiem innego.
- Dlaczego mi to mówisz, Leonardo? – Specjalnie nie użyła imienia, które chwilę wcześniej mruczała w ekstazie. Tym samym dokładała cegieł do muru, jaki na powrót między nimi budował. – Dziękuję za troskę, jeśli to miało tak wyglądać, ale nie mam nic do ukrycia. Mówiłam ci to już. Myślałam, że… – Zaczęła cicho, z trudem, nadal odwrócona do niego plecami i w pozycji prawie embrionalnej. – Zresztą… Mało istotne, co myślałam. Teraz ty zaśniesz, a ja szybko pozbieram swoje rzeczy i ucieknę do siebie, by zniknąć, tak? Może to i lepiej. Zero złudzeń. – Prawie bezgłośnie parsknęła, patrząc na swoje paznokcie, po czym zamknęła oczy. – Zostaję przez tydzień w mieście. Muszę wziąć zaległy urlop. Możesz wstrzymać się ze sprostowaniem raportu, jeśli chcesz. – Dodała pozornie obojętnym tonem. A przynajmniej jej samej wydawało się, że był on obojętny. W praktyce brzmiał trochę bardziej jak… Prośba?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 17, 2015 9:31 am

Odsunął się, kierując się myślą, że tak powinien podążyć. Skoro tak wyglądała ich niepisana umowa to powinno się obejść bez wszelkiego rodzaju czułości. One nie były elementem tego rodzaju spotkań, a czy to nie tak miało wyglądać? Czy nie tak właśnie traktowała to Felicia? Tak mu się wydawało. Rozsądek podpowiadał mu, że robi dobrze. Choć tak naprawdę nie miał ochoty się od niej oddalać. Chciał dalej czuć to przyjemne ciepło bijące od jej ciała, ale bał się, że jak na swój sposób zdradzi swoje emocje nawet nie mówiąc o nich wprost i oczywiście to zostanie na lodzie po raz kolejny. Bał się, że spotka o spojrzenie mówiące, że było miło, ale nie powinni przesadzać. Usłyszy pytanie „co ty do cholery robisz?” albo coś podobnego. Bał się, bo miała na niego ogromny wpływ, mimo iż pewnie była pozbawiona tej świadomości. Nawet zwykłe jej odwrócenie się do niego plecami było dla niego pewnym znakiem, nad którym zastanawiał się stanowczo zbyt mocno. Zwrócenie się po jego nowym imieniu – był do niego przyzwyczajony, ale po skontrastowaniu z tym jak zwracała się do niego wcześniej to oznaczało, że znowu wracają do szarej rzeczywistości. W tej w której był osobą, z którą raczej nie chciała mieć nic wspólnego. Która wprowadzała tylko niepotrzebne kłopoty w jej życiu. Wpatrywał się w jej plecy, bo jedynie takim widokiem go obdarzyła. Po raz kolejny dając mu znać, jak bardzo ma go gdzieś i że ucieczka jest najlepszym sposobem. Lecz on nie miał zamiaru uciekać.
- Martwię się o ciebie – odpowiedział spokojnym, ale pewnym tonem. Słowa niby proste i zwyczajne, ale coś takiego mogła po raz pierwszy usłyszeć od ich ponownego spotkania. To było jawne przyznanie do tego, że się o nią troszczy. Nie ukryte gdzieś pomiędzy wierszami, jedynie domyślne. Nie zamartwianie się z powodu jego błędu. Nie zrobił czegoś źle, przez co mógł spowodować jej problemy. Czysta, niczym nie splamiona troska i chęć opieki, którą chciał ją teraz obdarzyć. – Spróbuj choć przez chwilę nie traktować tego jako obelgi – dodał po chwili. Tak to odbierała teraz i wcześniej, bo przecież co mogła ukrywać? Mogła zaraz zacząć udawać wielce obrażoną, ale nie oto mu chodziło. Powinien w tym momencie wstać i zacząć się ubierać albo odwrócić się na bok jak ona i pójść spać. Nie wykonał jednak żadnej z tych czynności. Przekręcił się na bok w jej kierunku i objął ją w pasie. Jakieś głosy w jego głowie krzyczały, żeby tego nie robił, ale nie miał za bardzo zamiaru ich słuchać. Jego broda wylądowała tuż nad jej ramieniem, więc mówił cicho tuż nad jej uchem.
- Nie obchodzi mnie, co to jest i dlaczego to robisz. Chce tylko, żebyś nie dała się im złapać – odpowiedział. Nie mówił o „nas” tylko o „nich”. Tego rodzaju jednostki były naprawdę rozbudowane i na pewno nie utożsamiał się z tymi, o których właśnie mówił. Ona mogła wrzucać wszystkich razem z nim na czele do jednego worka, ale on wiedział jak to wygląda od środka. – W porównaniu do nich ja mogłem być trochę nieuprzejmy, oni… niszczą człowieka – powiedział to nie po to, żeby ją straszyć tylko po to, żeby uświadomić jej powagę sytuacji. Wcześniej Felicia mogła mieć kontakt z niemiłymi służbami, ale taka praca. Gdyby coś znaleźli, co działałoby na jej niekorzyść byłoby gorzej. Mieli szereg odpowiednio wykwalifikowanych osób – świetnych psychiatrów i manipulatorów, którzy potrafili doprowadzić do płaczu każdego. Zmusić ich żeby wszystkie, nawet najskrytsze sekrety mówili jak na spowiedzi. Obracali świat do góry nogami, sprawiając że całkowicie inaczej się na niego patrzy. W jego głosie dało się usłyszeć pewnego rodzaju niepokój. Jakby dokładnie wiedział, jak to może wyglądać. Od podszewki, od osoby, która właśnie coś takiego przeszła. W końcu on też miał swoje początki, które były niezbyt chlubne i wtedy miał tą nieprzyjemność obcowania z tego rodzaju ludźmi. Starał się ją chronić, zdając sobie sprawę, że tego rodzaju sytuacja mogłaby całkowicie zmienić Felicię.
- Powiedziałem, że zdam szczegółowy raport, a nie że go sprostuje. Ma być silną podstawą, do tego żeby mnie odesłali. Nikt nie powiedział, że musi być prawdą – dodał już praktycznie szeptem. Dla niej był w stanie nagiąć wszystko, co było dla niego ważne. W końcu poza pracą nie miał tak naprawdę nic. Lecz teraz to nie wydawało mu się istotne. Nie chciał sprawiać jej problemów, rzucać choć cień podejrzeń na jej osobę.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 17, 2015 2:07 pm

Z niepisanymi umowami był ten problem, że... Cóż, były właśnie niepisane. Żadna ze stron nie mogła dokładnie wiedzieć, jak odbierała je inna osoba. Przez to problemy - jakie teoretycznie miało wykluczyć istnienie tegoż zbioru zasad - tylko się zagęszczały, niepotrzebnie jeszcze bardziej namnażając. Niestety, w ludziach z natury siedziało chyba coś takiego, co sprawiało, że sami - całkowicie na własne życzenie - komplikowali sobie życie. Felicia co prawda doświadczyła już na własnej skórze tego, jak bardzo negatywne mogło być milczenie, ale praktycznie niczego się przez to nie nauczyła. Było zupełnie niczym wcześniej, bowiem gdyby faktycznie zastanowiła się choć raz, jak mocno obecna sytuacja zbliżona była do tej niegdysiejszej... Wtedy może zaczęłaby wreszcie mówić otwarcie. Tymczasem teraz ani myślała grać w otwarte karty. Kiedy on się od niej odsunął, ona zrobiła dokładnie to samo, uznając przy tym, że był to pierwszy krok z jego strony do tego, aby wybudować między nimi nowy mur - wyższy, solidniejszy, tym razem zwyczajnie nie do pokonania. Nie chciała powrotu do czasu sprzed chwili, która na moment ich do siebie zbliżyła. Już sama myśl była dla niej ciężka do przetrawienia, przez co czuła się jeszcze gorzej. Nie miała wyrzutów sumienia z powodu tego, co zrobili... I najprawdopodobniej nigdy by one nie nadeszły, ale reguły gry - nigdy wcześniej nie omawiane - dosłownie ją miażdżyły. W tym momencie wiedziała, że miał rację, kiedy ją przed tym ostrzegał. Nigdy nie powinna plątać się w rozgrywkę z kimś, kto sam wymyślił zasady. Zwłaszcza wtedy, gdy nie miała pojęcia, czego się po nich spodziewać. 
Ale płacz nad rozlanym mlekiem nie miał najmniejszego sensu. Zdążyła popełnić błąd, zatem musiała też ponosić jego konsekwencje. I teoretycznie chciała, by Angelo zachował się teraz jak jej mąż w chwilach, kiedy nie mieli sobie nic do powiedzenia. Zwyczajnie wyszedł do łazienki albo gdziekolwiek lub też obrócił się na drugi bok i poszedł spać, skoro już i tak leżał po drugiej stronie łóżka. Tak byłoby dużo prościej. Nie czułaby na sobie jego wzroku, nie musiałaby zaciskać powiek na paskudnie zwilgotniałych oczach. Mogłaby pospiesznie zebrać swoje rzeczy, jeszcze szybciej się w nie ubrać i wyjść, cicho zamykając za sobą drzwi. Zupełnie tak jak to radzono we wszelkiego rodzaju durnych artykułach w kobiecych pismach, jakie przewijały jej się przez ręce. Potem udawałaby, że kompletnie nic się nie stało. Następnego dnia wzniosłaby jeszcze ostatni toast za państwa młodych, starannie unikając jakiegokolwiek bliższego kontaktu. Czy to wzrokowego, czy to fizycznego. A na koniec i tak przecież wszystko rozwiązałoby się samo, ponieważ zamierzał dać się posłać gdzieś jak najdalej od niej. Już jej to wcześniej zakomunikował, a aktualna atmosfera między nimi to tylko potwierdzała. Pytanie... Dlaczego zrobienie tego wszystkiego wydawało się Fel takie trudne...? Już nieistotne, że nadal czuła jego wzrok na swych plecach. Gdyby chciała, mogłaby wyjść w każdej chwili. Problem w tym, że nie chciała. Czuła się jak wmurowana w materac, zamknięta w potrzasku własnej psychiki. Było źle... Mogło być jeszcze gorzej, gdyż zaczynała powoli poddawać się świadomości tego, co wcześniej tłumiła w sobie. A Angelo niczego nie ułatwiał.
- Nie traktuję. Zwyczajnie nie rozumiem, dlaczego miałbyś. - Odpowiedziała, jednak dużo ciszej. Udawała naprawdę silną osobę, ale nie odwróciła się do niego, doskonale wiedząc, że wtedy ten obraz momentalnie by runął. W takiej sytuacji mogła przynajmniej starać się utrzymać pozory kogoś, kto pyta tylko z czystej ciekawości i kompletnie niczym się przy tym nie przejmuje, mimo że prawda była zgoła inna. On nie musiał o tym wiedzieć, bo nie byli ze sobą blisko. Wbrew tej całej bliskości, jakiej wcześniej doświadczyli, praktycznie nic ich nie łączyło. No... Poza chorymi decyzjami zmarłego Tobiasa. Fel uśmiechnęła się gorzko już na samą myśl o tym. Kto by pomyślał, że zostali częściowo powiązani przez kogoś, kto w zamierzeniu miał być tym, który przyniesie zapomnienie. Tak, wiązał... I jednocześnie jeszcze bardziej dzielił. Kolejna rzecz, jaką mogła zarzucać mężowi. Tobey nie był zły, jeśli chodziło o ten czas, gdy byli w związku. Nie jego winą było to, że nie potrafili się dograć, lecz w tej chwili miała go za swojego osobistego diabła. Nie była szczęśliwa za jego życia, po śmierci także. 
Nie patrzyła na mężczyznę. Nie spojrzała nań nawet wtedy, gdy usłyszała skrzypnięcie łóżka, a materac ugiął się wyraźniej. I nader wszystko... Nie spodziewała się tego, że ją obejmie. Rozchyliła usta tylko po to, by zaraz na powrót je zamknąć, łykając ślinę. Nie mogła powiedzieć, że serce nie zabiło jej szybciej, gdy poczuła jego ciepły oddech na swoim uchu. Kładąc jedną dłoń na wierzchu dłoni Angelo, czekała... By po raz kolejny poczuć nieprzyjemny posmak goryczy, kiedy zorientowała się, że nadal jej nie wierzył. Miała wiele do ukrycia, lecz naprawdę sądziła przy tym, że była z niej całkiem dobra aktorka. Nikt wcześniej nie zorientował się do tego stopnia, iż faktycznie miała coś na sumieniu. Mogłaby poczuć w tej chwili gniew o to, że nadal ją podejrzewał, jednak tym razem odczuła tylko poczucie winy. Nie odezwała się zatem, mimo że mogła spytać, dlaczego tym razem nie obchodziło go coś, o co wcześniej usiłował ją wypytywać. No, może nie do końca usiłował, bo szybko się ze sobą pokłócili, ale miał za zadanie. 
- Brzmisz jak ktoś, kto doskonale wie, o czym mówi... - Powiedziała za to cicho, powoli przekręcając głowę i unosząc wzrok. Tym razem jednak w jej spojrzeniu nie było nawet cienia radości. Obróciła się dalej, leżąc częściowo na plecach, częściowo zaś na drugim boku, tym razem bardziej przodem do niego. Uniosła drżący kącik ust. - Zmarzniesz. Chodź pod kołdrę. - Na swój ostrożny i niepewny sposób, wykazywała troskę. Pod względem uczuć nie odkrywała się już tak wyraźnie jak w tamtym jednym momencie. Prawdę mówiąc, nie robiła tego praktycznie wcale. Mimo że kilka słów nagle to wszystko na powrót zmieniło. Zaproponowała... Nie - poprosiła na swój zagmatwany sposób, by został z nią przez ten krótki tydzień, lecz spotkała się tylko ze słowami, które teoretycznie miały być chyba wyjaśnieniem, a w praktyce ją zabolały. Uciekła spojrzeniem gdzieś na okno, drugi raz nie próbując. 
- Gdy to zrobisz, nie żegnaj się ze mną. Nie chcę takich pożegnań. Nigdy... - Najchętniej wcale by się nie żegnała, ale skoro tego chciał... Nie odwiodła go od tego. - Kiedy? Jutro...? Za parę godzin...?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 17, 2015 8:34 pm

- Po prostu, muszę mieć dobry powód? – zapytał od razu. Czy wszystko musiało mieć sensowne podstawy? Nie można było robić czegoś tak po prostu. A nawet jeżeli martwił się z określonego powodu to czy koniecznie musiał wszystko odkrywać, żeby zaspokoić jej ciekawość? Zamiast rozmyślać nad tym, czy czasami to nie jest jakiś podstęp mogłaby raz potraktować jego intencje za czyste. Przecież jaki miałby mieć w tym swój interes? Do tej pory i tak miał zniknąć, więc ta sprawa miała go nie dotyczyć. Felicia nie wykazywała najmniejszego fragmentu zaufania do niego. Może i sobie zasłużył, choć w sumie znała go tylko głównie od strony służbowej i od tej, którą on chciał żeby w nim zobaczyła. Dlatego nie wykazywał żadnej oznaki gniewu czy nawet zawiedzenia. Nie mógł wymagać, żeby okazała mu choć cień zaufania, bo sobie niczym na to nie zasłużył.
- Powiedzmy, że mam swoje za uszami – odpowiedział zanim zdążyła się jeszcze obrócić. Kolejna kwestia, której nie chciał sam z siebie rozwijać. Powracali do normalności, w której rzucał krótkimi zdaniami, bo więcej musiał ukrywać niż mógł mówić. Zresztą to nie był najlepszy temat po seksie. Jakby to zacząć… Wiesz, jak wyjechałaś to tak jakby się załamałem, zostałem zupełnie sam i nie dawałem sobie z tym rady. Zmieniłem się, popadłem w nieciekawe towarzystwo. Stałem się typem człowieka, których zawsze tępiłem i unikałem. Kimś na wzór tego złego, którego wszyscy znają.  Zrobiłem wiele głupich rzeczy, a skończyło się na handlu narkotykami i wtedy zaczęła się przygoda mojego życia… To brzmiało tak dobrze. To właśnie wtedy miał kontakt z tymi ludźmi, który zalicza do najmniej przyjaznych w swoim życiu. Był wtedy jeszcze za młody i mimo iż udawał twardziela to nim nie był. Powiedział wcześniej, że to ona zrobiła z niego człowieka, którym obecnie był. I to było prawdą, bo ona uruchomiła domino, które doprowadziło go w to, a nie inne miejsce, które jeszcze bardziej zaczęło go zmieniać. Od tamtej pory jego życie jest trampoliną. Przez moment unosi się w górze, czuje że może latać, że prawie sięga nieba, bo potem z ogromną siłą polecieć w dół. Trudno było określić w jakim momencie teraz się znajduje. Czy właśnie spada, czy już zaliczył dno. Choć znając jego możliwości to nie było jeszcze dno.
Wślizgnął się pod kołdrę, już wcześniej było mu zimno, ale całkowicie ignorował to odczucie. Jakby nie chciał być zbyt nachalny, nie naruszać przestrzeni, która miała być tylko jej. Sama zaproponowała, więc czemu miałby nie skorzystać?  Wtedy miał możliwość zaobserwować jak diametralna zmiana zaszła w jej wyrazie twarzy. To nie była ta kobieta, z którą miał do czynienia kilka minut wcześniej. Z której bił blask, radość. Powróciła Felicia, której spojrzenie było obojętne, a wręcz smutne. To mogło jedynie go utwierdzać w tym, że prawdopodobnie nie powinien myśleć, o czymś więcej.
- W porządku – powiedział i zapamiętał. Nie będzie oficjalnego – żegnaj, nigdy więcej się nie zobaczymy. Mieli załatwić to tak, jak ona za pierwszym razem. Bez słowa komentarza, co się miało wydarzyć to miało się stać i kropka. Pożegnania były zbyt ciężkie, a czasem nie komfortowe. Nie wiedział, o którą z tych opcji jej chodziło – choć zakładał, że bardziej o tą drugą. – Nawet jeżeli wszystko wymyślę i spiszę to nie jest takie proste – powiedział i uśmiechnął się pod nosem, jakby zadała jakieś śmieszne pytanie. Nie wiedziała, jak to wygląda od środka, a on wiedział za bardzo. Gdyby wszystko opierało się o kilka słów na papierze to byłoby za łatwo. – Jak już wymyślę sobie powód to będę musiał sfabrykować dowody i zachować przy tym jak największą autentyczność. Nagrania, świadkowie i tak dalej – odpowiedział, jakby tłumaczył jej cały plan. Z jednej strony nie chciał tego robić, ale z drugiej było widać, że to jego świat i jego zabawki. Kiedyś rozpracowywał innych, szukał ich słabych punktów, a teraz sam układał plan, który miał być doskonały. Trochę tak jakby planował przestępstwo – bo w sumie to było przestępstwo – i przypadkiem wciągał ją do tego, choć nie powinien. Było jasne, że to nie będzie kwestia dnia czy dwóch. Historię mógł tworzyć w przeciągu kilku godzin, ale zadbanie o wszystkie szczegóły to kwestia przynajmniej dwóch, trzech tygodni. - A, i jeszcze coś - powiedział, bo coś w pewnej chwili mu się przypomniało, taki mały szczegół, o którym zdążyło mu się zapomnieć przez tą całą sytuacje, która ostatnio miała miejsce. - Nie zdziw się, jak mnie zobaczysz gdzieś w pobliżu. Dziś się dowiedziałem, że mam cię mieć na oku - odpowiedział po chwili. Ten dzień nie był planowany, co było widać po jego wyrazie twarzy, gdy zobaczył ją w kościele. Jednak o tym musiał jej powiedzieć. Gdyby przypadkiem gdzieś go zobaczyła i podeszła, robiąc scenę to byłoby gorzej. Nie zastanawiał się ani przez moment, czy zgodzić się czy nie. Musiał to zrobić, bo gdyby robił to ktoś inny i jeszcze w tym czasie wydarzyłoby się coś podejrzanego to nie miałby kto tego zatuszować. To stawiało go w sytuacji, która mówiła, że troszczył się o nią o wiele wcześniej, a nie zaczął dlatego, że się z nim przespała. W końcu decyzję podjął jeszcze przed spotkaniem się z nią tego dnia.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptySob Paź 17, 2015 9:41 pm

- Nie, nie musisz. – Można powiedzieć, że stwierdziła fakt, niejako odpowiadając także na pytanie częściowo retoryczne. Nie zwróciła na to jednak zbytniej uwagi, na moment uciekając myślami gdzieś w bardziej odległe rejony. Nie chodziło o to, że uważała go za ten typ człowieka, który musiał mieć przyczynę do tego, by cokolwiek robić. No, podczas kilku chwil pomyślała o nim w ten sposób, ale nie była co do tego w stu procentach przekonana. Przyzwyczaiła się jednak do tego, że znaczna większość ludzi nie robiła czegoś bezinteresownie. Akcja i reakcja powodowane były pewnymi zjawiskami, zdarzeniami, sytuacjami i zazwyczaj opierały się na czymś głębszym. I mimo że Felicia nigdy w życiu nie pomyślałaby o tym, co przodowało w tym wypadku, teraz też znajdowało się coś takiego – powoli rozwijające się uczucie pomiędzy ich dwojgiem. Sama nie przyznawała się sobie do tego jeszcze zbytnio. Owszem, zaczynała sobie zdawać sprawę, ale nadal w ten dyskretny sposób, gdzieś tam bardziej w podświadomości.
Tak czy inaczej, nie mogła nie zastanawiać się nad tym, dlaczego miałby się o nią w jakikolwiek sposób troszczyć, kiedy nie był już tą samą osobą. Ona też nie była tamtą dziewczyną, jego dziecięcą przyjaciółką, i przez większość czasu nie mogła nawet udawać, że jest inaczej. Ich drogi rozeszły się na to zbyt dawno temu. Gdyby ktoś spytał ją teraz o jego aktualną wersję – cokolwiek z tych prozaicznych pytań o ulubiony kolor, dobrze wspominaną piosenkę, imię pupila – nie byłaby raczej w stanie powiedzieć nic specjalnego. Nie chodziło w końcu o to, by powiedziała, że doskonale całował i był naprawdę czułym kochankiem. To mogła powiedzieć każda jedna, z jaką się przespał, a po tym, jak wypowiadał się podczas ich wcześniejszej rozmowy… Cóż, wnioskowała, że ustawiała się na miejscu którejś z długiego szeregu. Wcześniej jej to nie przeszkadzało, teraz lekko zakuło, kiedy pomyślała, że może wręcz przeciwnie – może któraś z tamtych kobiet cokolwiek o nim wiedziała, bo tego typu zagrywek używali zazwyczaj mężczyźni. Podrywu na milutkiego pieska imieniem Łatek, komplementowania zachodu słońca o przepięknej oranżowej barwie, wspominania tego, że oczy danej kobiety są w dokładnie takim kolorze, jaki uwielbia… Ona pozostawała w nieświadomości związanej nawet z takimi głupotkami.
Oczywiście, do niczego nie były jej potrzebne, skoro mieli rozejść się w ciszy, ale jakaś część jej chciała cokolwiek wiedzieć, by mieć co wspominać. Wiedziała w końcu, że tego nie zrobi, że nie zapomni i nie wyrzuci go z myśli, siedząc w samotne wieczory i myśląc, dlaczego nie postąpiła w inny sposób. To weszło jej już chyba w krew, jeśli chodziło o ich relację. Stawała się przez nią tą słabą wersją siebie, której jednocześnie nienawidziła i którą w jakiś sposób lubiła, bo wiązała się z czymś, dla czego warto było trochę pocierpieć. To z pewnością miał być dla niej pamiętny wieczór, podczas którego poczuła się dokładnie tak jak powinna, kiedy chodziło o nią i o jej tragicznie zmarłego męża. Przy tamtym mężczyźnie nie czuła jednak nigdy mieszanki tak gwałtownych uczuć. Nie chciała mu się też oddać w całości – nie tylko cieleśnie, lecz również z myślami i uczuciami. Nie zrobiła tego jednak teraz, bo wiedziała, że to byłoby niepoprawnym błędem. Ludzie, którzy wyłącznie ze sobą sypiali, nie dzielili się szczegółami, które mogły tylko wszystko zaburzyć, łamiąc warunki niepisanej umowy. Poza tym… Cóż, Angelo na powrót wpadał w ten stan, gdy niewiele mówił, a ona jakoś nie chciała teraz monologować na niewątpliwie ciężkie tematy.
- Rozumiem. – Odpowiedziała więc tylko. Ona również nie miała mu za złe tego, że nie okazywał zaufania w stosunku do niej. No, przynajmniej nie w kwestii tego, co stało się kiedyś, bo przed chwilą poinformował ją przecież o czymś, o czym nie powinien jej mówić. Sama uważała, że nie była odpowiednią osobą do tego, by wysłuchiwać jakichkolwiek zwierzeń z jego strony. Powiedział jej w końcu, że to ona zniszczyła tę wersję Angelo, którą na początku kochała. Mogła zatem powiedzieć, że była niszczycielką. Ludzi, pamięci, wszystkiego… A ktoś taki nie zasługiwał na to, by poznawać cudze sekrety. Niezależnie od tego, jakie one były. Chciała go poznać jak najmocniej, ale nie pchała się do tego. Nie była tak jak siostra, która uwielbiała wpychać się z butami w cudze życie. Mimo że ciekawska, Fel podchodziła ostrożnie do tego, o co pytała. Ostrożnie… Jak wszystko, co robiła… Całe jej życie opierało się na jednym wielkim stawianiu drobniutkich kroczków, by się nie sparzyć. Teraz na powrót wiedziała już, dlaczego.
- Zmarzłeś… – Mruknęła, kiedy wślizgnął się pod kołdrę, przytulając go bliżej, chociaż nie powinna była tak robić. Nie pomyślała, a potem nie miała już w sobie na tyle siły, aby oddalić się na bezpieczną odległość, gdzie nie byłaby wprost bombardowana jego bliskością. Chciała jej… Chciała tego ciepła, wrażeń, chciała tego spojrzenia, jakim ją wcześniej obdarzał i uśmiechu, w którym nie kryłaby się ironia czy szyderstwo zmieszane z tym gorzkim czymś. Niestety, wkroczyli jednak na te rejony, gdzie nie dało się inaczej. Oboje spoważnieli, jakby nie było nic wcześniej. Ale było… I ona o tym pamiętała. Zaczęła tylko tracić lekkość, opadać w dół na ziemię. Nie po raz pierwszy spełniało się powiedzenie, że na samym szczycie być może było przepięknie, ale nie dało się utrzymać zbyt długo, a upadek bolał. Lecz jedno podniosło ją jakby choć trochę z tego dna.
Odetchnęła z nieskrywaną ulgą, wzdychając głębiej, kiedy doszło do niej, że nie miał odejść tak szybko. Nadal co prawda nie widziała sensu w tym, by robił to w ogóle. W końcu Sydney było wystarczająco duże dla ich dwojga… A ona go w nim chciała… W ten wyjątkowo egoistyczny sposób, co stanowiło największe potwierdzenie, iż faktycznie powinien wyjechać. Mniejsza z większą… Chociaż jedna z brwi Fel uniosła się, kiedy do blondynki doszły słowa o śledzeniu jej, a ona sama pokręciła głową w zdumieniu, sama Felicia poczuła irracjonalną nadzieję. Wraz z nadzieją nadeszło coś jeszcze… Nie wiedziała, co ale skłoniło ją to do popełnienia kolejnego błędu. Sama sprowadziła się jednak do porządku. Robiąc przy tym coś, czego nie powinna była robić. Nie w tym dobrym sensie, jaki sprowadził ich do sypialnianej bliskości, lecz ten… Dziecinnie ufny? Nie zastanowiła się, a gdy zrozumiała, co robi, było już za późno.
- To na nic. Muszą to przecież wiedzieć, niczego nie znajdziesz, Angelo. – Pojmując, że nie należało tego mówić, że się zapomniała, dając mu otumanić się pozorną bliskością, zacisnęła mocno palce na przegubie jego ręki, oddychając płycej i szybciej. Spojrzała na niego wielkimi, przerażonymi oczami niczym przerażone zwierzątko złapane w potrzask. – Nic nie powiedziałam, niczego nie ma. Nie ma. Niczego nie ma. Nigdy nie było. – Powtarzając to niczym mantrę, poczuła, jakby hamulce zaczynały jej puszczać. – Nic nie ma. – Wyszeptała jeszcze, ukrywając twarz w piersi mężczyzny i przytulając się doń kurczowo.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyNie Paź 18, 2015 12:44 pm

- Szczególnie, że nie mam zamiaru szukać – odpowiedział mechanicznie i dopiero po chwili uświadomił sobie, jak się do niego zwróciła. Nie robiła tego wcześniej, nie licząc tego momentu, w którym nie za bardzo zastanawiała się jak się do niego zwraca. Raczej z przekąsem i drwiną wypowiadała jego nowe imię, pokazując mu że nie ma do niego choćby odrobiny szacunku. Zwracając się do niego po imieniu, które kojarzyło się z dawnymi czasami, w których tworzyli świetnie zgrany zespół, nierozerwalną parę przyjaciół, którzy mogą sobie ufać bezgranicznie dawała znać, że szuka tej cząstki jego, która może okazać jej swego rodzaju wsparcie. Tego fragmentu, który jest jej dobrze znany i który – mając nadzieje – nie został doszczętnie zniszczony przez ostatnie lata jego życia. Wydawało mu się, że niewiele zostało z tamtego chłopaka, ale z drugiej strony myślał też, że nie pozostało nic z jego dawnych uczuć, a w tej kwestii się pomylił.
- Fel? – zapytał z zaniepokojeniem. Prawdopodobnie nie powinien się do niej tak zwracać, ale robił to nagminnie. Nie była już przecież uroczą dziewczynką z długimi, blond kręconymi włosami okalającymi twarz w pastelowej sukience, biegającą po jego rodzinnym podwórku, dokuczając sobie razem z jego siostrą. Nie była słodka i niewinna, czysta i nieskalana. Nie była tą osobą, którą z całej siły chciał chronić, mimo iż to ona zazwyczaj chroniła go bardziej. Była dorosłą kobietą, która potrafiła zadbać o siebie, ale… Coś nie pozwalało mu do końca tak o niej myśleć. Mogła odgradzać się grubym murem, pokazywać, że zniosła wiele i potrafi znieść jeszcze więcej, ale nie wierzył w to, że mogła nawet po upływie tak długiego czasu stać się kimś bezuczuciowym. Nie mogła stracić tego wszystkiego, co tak odróżniało ją od wszystkich dziewczyn. Ona zawsze była inna i tak wolał o niej myśleć, w jego wizji zawsze była wyjątkowa.
- Co się dzieje? – zapytał spokojnie, jednocześnie obejmując ją, gdy przysunęła się do niego. Im bardziej zaprzeczała tym większy był jego niepokój. Stanowczo coś było na rzeczy, ale nie miał zamiaru na siłę to  niej wyciągać. Jej stan nie był najlepszy by robić teraz swego rodzaju przesłuchanie. Jeżeli chciała coś powiedzieć to mogła to zrobić, ale nie miał zamiaru na nią w jakikolwiek naciskać. Wplótł jedną z dłoni w jej włosy, jednocześnie przytulając się do siebie, chcąc ją jakoś uspokoić, mając nadzieje, że to może jakoś pomóc.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyNie Paź 18, 2015 4:02 pm

- Cokolwiek jest tego przyczyną, dziękuję ci za to… – Mruknęła jeszcze w odpowiedzi, nim również ona sama dotarła do pełnej świadomości, ile rzeczy zrobiła na raz źle. Zwracanie się do niego po imieniu, z jakiego nie miała nigdy więcej korzystać, bo przecież sama niejako obiecała mu, że przeszłość – zarówno jego, jak i ich wspólną – zachowa w tajemnicy… Było drobnym potknięciem wobec całej reszty. Nim zdołała się zorientować, wszystko posypało się niczym domino. Pchnięcie jednego klocka spowodowało, że cała reszta też zaczęła błyskawicznie lecieć w dół. Robiły to również te ściany, jakie budowała między sobą, a Angelo.
Doprowadzał ją do szału swoim stylem bycia. Sprawiał, że nie miała bladego pojęcia, co o nim sądzić, ha!, co sądzić o samej sobie. W pewnych momentach pragnęła zaś zwyczajnie doprowadzić go do wściekłości tylko po to, by zaczął wreszcie odzywać się jak człowiek – nie półsłówkami, lecz pełnymi zdaniami, bez ucinania i pomijania. Tylu sprzecznych uczuć nie miała chyba przy nikim innym. Kiedy traktował ją z dystansem, czuła się jak uczniak, który zrobił coś złego. Kiedy zmieniał podejście, czuła się zaskakująco dobrze. I jak takie dziecko również irracjonalnie do niego lgnęła. Poszukiwała tego ciepła, poczucia opiekuńczości, jakiego doznawała przez długi czas i jakie sprawiało, że w gruncie rzeczy nie myślała o nim źle. Nawet wtedy, kiedy niemożebnie się nań wściekała, nie potrafiła do końca wyperswadować samej sobie tego, że jednak może nie jest taki zły… Oboje się w końcu zmienili, ale prawdziwe zmiany nie oznaczały całościowego pójścia za tym, co chciało się pokazywać otoczeniu. Pozory nadal pozostawały pozorami. Felicia natomiast wewnątrz liczyła jeszcze na to, że w tym wypadku chodziło właśnie o nie. Zmiany charakteru nie mogły być w końcu aż tak gruntowne, by wywrócić psychikę człowieka o sto osiemdziesiąt stopni. Jednocześnie wierzyła w to i nie miała wiary.
Nie brak wiary sprawił jednak właśnie, że wreszcie się złamała. Chodziło raczej o ciepło, drobne gesty, które rozmiękczały jej serce i przyczyniały się do przypomnienia Fel starych uczuć, powolnego rozwoju nowych. Była tego typu człowiekiem, do którego nie należało podchodzić w sposób, z jakiego mężczyzna skorzystał wtedy w kawiarni. Dla niej suchość, oschłość, oficjalne podejście… To nic nie dawało, lecz tylko sprawiało, że bardziej zamykała się w sobie. Wystarczyło jednak pokazać jej tylko, że było się zwyczajnym człowiekiem, okazać czułość tudzież ciepło, opierając się nawet na pozornie błahych gestach, by się poddała. Oczywiście, nie działało to w wypadku wszystkich ludzi, jednakże z tym danym zdecydowanie tak, ponieważ miała do niego widoczną słabość. I o ile wcześniej starała się to ukrywać, o tyle teraz pękła jak balonik, do którego lało się zbyt dużo wody. Zbyt długo trzymała w sobie pewne rzeczy, upychając je tylko w najciemniejsze kąty podświadomości. To nadal jednak istniało, a teraz wreszcie miała dość. Hamulce puściły.
Milczała przez dłuższą chwilę, skrywając się tylko nadal w ciepłej piersi Angelo i próbując zebrać w sobie dostatecznie dużo sił, by ponownie się odezwać. Wiele znaczyło dla niej to, że jej nie odtrącił, mimo że teoretycznie trochę wcześniej odsunął się przecież, kiedy byli blisko. Teraz ją przytulał, a ona milczała, drżąc nieznacznie.
- Nie mogę… To wszystko, do czego wy… Oni… Próbują mnie zmusić… Nie mogę tego zrobić… – Wyszeptała prawie bezgłośnie, nadal kuląc się i przyciskając mocno do mężczyzny. – Wiem, jak… Jak to wygląda. Obiecane bezpieczeństwo, a potem i tak mnie zabiją. Nie chcę umrzeć, Angelo…
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyPon Paź 19, 2015 8:45 pm

Może i miała tak do niego nie mówić, ale on też miał nie robić wielu rzeczy, a mimo to łamał swoje zasady. Byli w intymnym miejscu i tutaj raczej nie groziło im podsłuchanie przez kogokolwiek, szczególnie gdy mówili praktycznie szeptem. Szybciej czyjąś uwagę zwróciłyby dźwięki, które wcześniej wydobywały się z zamkniętego pokoju niż ich spokojna rozmowa. Ta chwila należała do nich, więc mogli sobie pozwolić na luźniejsze podejście do zasad. Zresztą za każdym razem, gdy zwracała się po jego starym imieniu to czuł się inaczej. Jakby dotykała cząstki jego, która jest gdzieś głęboko ukryta, ale cały czas się go trzyma. Trochę tak, jakby wtedy mówiła do zupełnie innego człowieka – który popełniał różne błędy, ale mimo wszystko był sobą, a nie kimś kogo jedynie stworzył i odgrywał. Może nie była do końca tego świadoma, ale małe gesty które wykonywała – jak subtelny ton głosu, gdy wypowiadała jego imię, radosne spojrzenie czy zbliżanie się do niego – sprawiały, że czuł się jak dawniej. Jak człowiek, który nie ograniczał swoich horyzontów jedynie do pracy. Który miał prawdziwe życie i co więcej to życie było czegoś warte, i właśnie ona to sprawiała. Ona karmiła go drobnostkami, za którymi tęsknił choć nie zdawał sobie z tego sprawy. Brakowało mu czegoś więcej, a nie tylko dopełniania swoich podstawowych potrzeb. Chciał się o kogoś troszczyć i martwić. Kogoś kto wypełniałby jego myśli, a nawet przepełniał je zanadto. Kiedyś Felicia była taką osobą, a teraz… Teraz coś się z nim działo, co sprawiało, że chciałby do tego wrócić. Chociażby na moment. Nawet jeżeli miałoby to trwać krótką chwilę. Każdy moment spędzony przy niej w pewien sposób go napędzał. Nawet po ich poprzednim spotkaniu, które zakończyło się kłótnią tak było. Przez ten cały czas nie potrafił wyrzucić jej  głowy.
- Hej, hej, o czym ty mówisz, Fel – dodał zdezorientowany, gdy jej zachowanie zaczęło ulegać tak gwałtownym zmianom. Widział w jakim jest stanie i mocno go to zaniepokoiło. Trzęsła się, ale przecież nie z zimna. Coś musiało nią naprawdę wstrząsnąć, a najbardziej martwiło go to, że nie miał pojęcia, co się z nią dzieje. Przesunął dłoń z jej włosów na policzek i uniósł lekko jej podbródek, by przestała się w nim chować i mogła spojrzeć mu w oczy. Nawet jeżeli ktoś świetnie kłamał to najszybciej kłamstwo dało się poznać po oczach, a on nie miał w tym momencie nic do ukrycia i chciał, żeby ona też to zobaczyła. – Nic ci się nie stanie, obiecuje. Nie pozwolę na to – w ten sposób potwierdzał jedynie czyny, które już zaczął wykonywać. Chronił ją nawet w chwili, w której nie chciała być chroniona. Kiedy uważała, że nic się nie dzieje i sama da sobie radę. Nie miał zamiaru tego zmieniać.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyPon Paź 19, 2015 10:00 pm

Nie należała raczej do tego rodzaju ludzi, którzy nieustannie chowali się za czyimiś plecami, lecz zdarzały jej się takie chwile, kiedy wręcz panicznie tego poszukiwała. W młodości bardzo często prowadzono ją za rączkę, teraz zatem również mimowolnie chciała znaleźć kogoś, kto umiałby ją wesprzeć w ten uparty, stanowczy sposób. Stanąć za nią murem niezależnie od tego, co by – albo czego by nie – zrobiła, a momentami wprost popchnąć do jakiegoś czynu. Całkowitym brakiem logiki z jej strony było zatem obracanie się w towarzystwie, gdzie w jednej chwili miało się dosłownie wszystko, w innej zaś równie łatwo traciło cały dorobek psychiczny lub fizyczny. Nie myślała o tym jednak wcześniej, kiedy podejmowała decyzję. Wyszła za mąż za człowieka, który wolał zwiewać od problemów przez faktyczną ucieczkę z pokoju tudzież zwyczajnie trzaśnięcie frontowymi drzwiami. Wybrała zawód, gdzie pracowało się zazwyczaj przez kilka lat, bo później było się zbyt wyczerpanym nerwowo i albo chowało się do biura, albo najnormalniej w świecie odchodziło z pracy. Nie mówiła, że nie były to w jakiś sposób dobre kroki. Pierwszy z nich przyniósł jej więcej bólu niż szczęścia, ale dzięki niemu zyskała swoje pięć minut – no, nie tak dosłownie – prawdziwego szczęścia w zapomnieniu. Gwoli sprostowania – nie, nie ze wspomnianym pilotem. Drugi zaś chwilowo satysfakcjonował ją zawodowo, bo przecież od dziecka marzyła o lataniu. Były to jednak krótkoterminowe zamienniki tego, czego tak naprawdę chciała.
Ten wieczór pokazał jej, że bez sekundy wahania wróciłaby do przeszłości, gdyby mogła to zrobić. Zmieniłaby swoje kolejne decyzje, które doprowadziły ją do tego, że mogła tylko łudzić się, iż ten moment będzie czymś więcej niźli tylko przyjemnym spędzeniem wieczoru na ślubie… Gdzie – tak swoją drogą – powinni raczej oficjalnie być, ale Fel zdecydowanie nie spieszyło się do opuszczania pokoju albo nawet samego łóżka. To byłoby dla niej jak oficjalne powiedzenie, że to koniec i że od teraz zaczyna obowiązywać ich druga część niepisanej umowy – ta dotycząca niewspominania o tym, co się wydarzyło. Chwilowo jeszcze miała go przy sobie, nie chcąc puścić. Ile dałaby, by znów być tą samą osobą i by on był dawnym sobą, by wszystko było łatwiejsze. Powiedziałaby tych kilka słów, próbując zatrzymać go przed odejściem. Kiedyś kochała tego mężczyznę, mimo że nigdy nie był specjalnie wylewny, ale wtedy uważała to za coś jak najbardziej pozytywnego, rozczulającego ją i sprawiającego, że czuła się przy nim jeszcze lepiej. W tamtym okresie niejako dopełniali się, a ona puszczała gdzieś bokiem wszelkie wady, robiąc z niego swój osobisty ideał. Byli sobie jednak dużo bliżsi, jak gdyby bardziej zgrani, nierozłączni. Ta małolata w niej nadal do niego lgnęła, chciała odszukać w nim jeszcze jakieś cząstki tego chłopaczka, przy którym mocniej biło jej serce, a uśmiech sam wyłaniał się na twarzy. Potrafiła być przy nim naprawdę szczęśliwa. Zarówno niegdyś, jak i momentami tego dnia.
To sprawiało, że zaczynała myśleć, iż mógłby być właśnie tą osobą, której szukała. Gdyby tylko nie okoliczności, przeciw którym nie można było się sprzeciwiać. Nie zmieniły one jednak jednego – kiedy wreszcie się złamała, to właśnie w jego stronę skierowała swoje uczucia. Nikomu innemu nie powiedziała nawet drobnej cząstki tego, co teraz cisnęło jej się na usta. Podświadomie obdarzała go zaufaniem. Czując dotyk na swoim policzku, uniosła oczy. Mimo drżenia, nie płakała, chociaż jej oczy były podejrzanie wilgotne. Spojrzała na Angelo w ten dogłębnie smutny sposób, nie zdając sobie chyba nawet sprawy z tego, że w tym momencie jej pociemniałe oczy przypominały dwie głębokie studnie bez dna. A ona faktycznie czuła się, jakby została wrzucona wprost na głęboką wodę, tonąc bez możliwości wołania o ratunek. Teraz to jednakże robiła – zawierzała osobie, której nie powinna, błagając o to, by mężczyzna nie dał jej utonąć.
- Nie zostawiaj mnie teraz… – Poprosiła z całą swoją niepewnością. Jeśli wcześniej niektóre słowa brzmiały ostrożnie, było to niczym wobec aktualnego szeptu. – Nie chcę, by coś ci się stało… Nie byłabym w stanie spojrzeć sobie w oczy, gdybym ci powiedziała, a potem… – Głos załamał jej się na dobre kilkanaście sekund przepełnione ciszą. Jedną z dłoni trzymała jego dłoń, bez zastanowienia splatając ich palce. Spojrzała na nie. – W takich miejscach też są krety… Nie mogę tego powiedzieć… Ale nie mogę… Nie mogę z tym już dłużej… Mam coś, Angelo. Mam coś, co wszystko by zmieniło. Zdobyłam to przypadkiem. Znalazłam, tak właściwie... Myślę, że tego nie powinno tam być, ale... Było. I mnie zniszczyło.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyWto Paź 20, 2015 8:31 pm

Jej słowa wzbudziły u niego jeszcze większy niepokój. Nie była raczej skora do proszenia o coś jego osoby, a teraz to zrobiła. Nie zastanawiał się nad tym co ukrywała, ale bał się że to wzbudziło u niej takie emocje. Była zagubiona do tego stopnia, że szukała wsparcia u ostatniej osoby, u której robiłaby to w innych okolicznościach. Przecież czemu miałaby z czymkolwiek się do niego zwracać? A już dlaczego, z czymś naprawdę poważnym? Pytanie czy był to odruch pod wpływem zmieszania czy niepokoju, czy początek nici zaufania? W tych okolicznościach rozsądek krzyczał do niego, że chodziło oto pierwsze, ale mógł żyć sobie w błogiej nieświadomości, że jednak coś zmieniło się w postrzeganiu jego osoby przez Fel. Chciał tego, mimo iż zachowywał się całkowicie na odwrót. Chciał tego od początku. Żeby pod maską, którą skrupulatnie budował dostrzegła kogoś innego. Żeby zauważyła grę, którą prowadził i rozgryzła go. Nikomu wcześniej się to nie udało, bo był za dobrym, przekonywującym kłamcą, a może nawet aktorem. Chciał, żeby to właśnie ona wyciągnęła go z ram, w które sam siebie pakował i zobaczyła w nim zupełnie inną osobę, bo może właśnie wtedy mogłoby się coś zmienić. Może wtedy okazałoby się, że ta inna wersja naprawdę istnieje.
- Nigdzie się nie wybieram – powiedział cicho, ale pewnie. Jego głos brzmiał prawdziwie, nie mówił tego, bo tak należało tylko dlatego, że tak właśnie miało się stać. Pierwszy raz widział ją w tego rodzaju stanie i nie mógłby jej tak po prostu zostawić. W tym stanie zrobiłaby jeszcze jakąś głupotę, której potem by żałowała. Albo jeszcze coś gorszego. Tak więc mogła mieć pewność, że zostanie póki nie nadejdzie ten moment, w którym oboje uznają że czas się pożegnać bądź ona pewnie każe mu spadać. – O mnie się nie martw, ja jak kot zawsze spadam na cztery łapy – powiedział i pewnie normalnie uśmiechnąłby się, ale teraz nie był w stanie tego zrobić. Aka była prawda, wychodził z takim sytuacji, po których inni już dawno by się poddali. Potrafił sobie poradzić ze wszystkim, więc to nie było w tym momencie istotne. Cokolwiek miała mu do powiedzenia musiało być naprawdę ciężkie, skoro myślała, że może mu zagrażać. Wbrew pozorom zapewne to – cokolwiek to było – mogło zaszkodzić bardziej jej, ale jeżeliby tak było to już postarałby się, żeby nic się jej nie stało. – Felicia – wypowiedział w końcu jej pełne imię, chcąc by na chwilę ocknęła się z amoku. Zaczynała mówić dużo, powtarzać te same słowa. Tak na pewno się nie dogadają. Musiała się uspokoić, wziąć głęboki wdech i w końcu powiedzieć prawdę. – Po prostu to powiedz – dodał spokojnym tonem, patrząc prosto w jej oczy.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyWto Paź 20, 2015 9:55 pm

Zazwyczaj była dosyć dobra w odczytywaniu ludzkich intencji. Momentami nieomal chełbiła się nawet tym, jak dobrze potrafiła rozpracowywać ludzi. Teoretycznie zatem powinna była wiedzieć… Zauważyć, jak wiele nieprawidłowości – a nawet wchodzenia już w absurdy, które wzajemnie się wykluczały – było w zachowaniu kogoś, kogo szczerą wersję znała i niejako przecież z dawna kochała. Problem w tym, że tak nie było. Cokolwiek nią kierowało – czy podświadomie nie chciała widzieć prawdy, czy też coś blokowało jej pole widzenia – nie zmieniło się to raczej, mimo że ona sama przełamała się, jeśli chodziło o powiedzenie czegokolwiek na temat tego, co wisiało nad nią jak olbrzymia chmura gradowa. To właśnie to, nic innego, doszczętnie ją zniszczyło. Gdy o tym mówiła, nie sądziła, by mogła powrócić do czasów sprzed tego. Nawet przy tym, jeśli zdarzały się takie chwile, kiedy przypominała niewinną blondyneczkę, którą znał Angelo. To było coś w rodzaju wewnętrznego rozdarcia. Jakże więc miała w tym wszystkim doszukiwać się jeszcze innego, głębszego dna…?
Zdecydowanie potrzebowała czasu, lecz nie mogła go mieć. Pośpiech jawił jej się teraz jako najgorszy wróg. Pragnęła, by stało się coś, co wydłużyłoby ich wspólnie spędzony czas. Mogłoby być to cokolwiek, chociaż ponowne zacięcie się w windzie uznawała za ostateczność, gdyż zdecydowanie nie chciała już nikogo narażać ani także ponownie mierzyć się z całym tym przerażeniem, kiedy nie wiedziała, co robić. Tak czy inaczej, to nie było nic prostego. Wpierw musiała poznać samą siebie, jaką aktualnie była, aby zrobić ruch dalej. Czy naprawdę chciała stawiać wyłącznie te ostrożne i niepewne kroki, wahać się przy każdej niewiadomej, opierać na znanych rzeczach, doświadczeniu innych, które w większości przypadków – to należało przyznać – nie pasowało do obecnych czasów…? Czy może jednak mogła przestać oglądać się za siebie i prawie nieustannie patrzeć pod nogi? Ten wieczór pokazał jej, że nie musiało być dokładnie tak jak dotąd, ale ona nie była typem człowieka, który zmieniał się przez kilka godzin. Na to należało przeznaczyć tygodnie, jeśli nie lata. Nie miała ich.
Jeśli dostrzegała zatem w mężczyźnie cokolwiek, co nakierowywałoby ją ku temu, że nadal gdzieś tam był tą osobą, o którą mogłaby zaciekle walczyć… Była zbyt przytłoczona głupim bólem serca, żalem, a własna tajemnica sprawiała, iż nie mogła skupić się na niczym innym. Zaczęła mu ją jednak wyznawać, zaś to było… Dużym ruchem. Podświadomemu zmierzaniu do tego, by może faktycznie dostrzec coś poza czubkiem własnego rozdrganego nosa, który znowu chciała skryć tam gdzieś przy jego piersi, aby uspokoić się chociaż trochę. Nadal nie do końca wiedziała, dlaczego… Ale w tym momencie przy Angelo czuła się jak w domu, na tym właściwym miejscu, mimo że wiedziała, iż najprawdopodobniej było to tylko złudzeniem, pobożnym życzeniem bez pokrycia w rzeczywistości. A jednak…
- To dobrze… – Odszepnęła, ściskając go mocniej za rękę. Odetchnęła nieco głębiej, wiercąc się przez chwilę na poduszce i poprawiając ułożenie głowy tak, by móc nadal leżeć blisko, ale nie narażać go przy tym na niewygodę. Nie uśmiechała się jednak, a jej spojrzenie pozostawało przerażająco głębokie i przy tym smutne. – I tak będę się martwić. – Nawet nie próbowała tego ukrywać. Jeśli jej na kimś zależało, a tak było w tym przypadku, nie potrafiła ot tak przyjąć zapewnienia, że osoba ta spada na cztery łapy. Na dodatek ta sytuacja była jeszcze gorsza przez to, co miała mu do wyznania. Bała się, iż wciągnie go przez to w coś, co skończyłoby się dlań jak najgorzej. Jednocześnie była jednak na tyle dużą egoistką, że nie potrafiła tego dla siebie dłużej pozostawiać, a on był teraz jedyną osobą, której mogła powiedzieć prawdę. Takie przynajmniej odnosiła wrażenie, pomimo tego, iż z pozoru nie powinna. Zaczerpnęła głęboko powietrza, wyraźnie usiłując się uspokoić.
- Miałeś racje. Dlatego zareagowałam w ten sposób. Tam… W kawiarni. – Powiedziała prawie bezgłośnym szeptem, nie patrząc mu w oczy, lecz usilnie wlepiając wzrok w ścianę przed nią. Pobladła też jak prześcieradło, jakby chciała się w nie wtopić, mrugając intensywnie, by odgonić łzy cisnące się do oczu. – Znalazłam skrzynkę… Przypadkiem… Prawdopodobnie nie powinno jej tam być, ale była… Wyglądała dziwnie, nie pasowała do reszty rzeczy tam… Na strychu… Nie pamiętam już, jak to zrobiłam, ale ją otworzyłam… Tam było… Wszystko… Nie wiedziałam, Angelo… To było już po tym, kiedy… Zamknęliście sprawę… A on nie był sam… Zrozumiałam to potem… Te wszystkie wizyty… Tobiasa. Odwiedzali go jacyś ludzie. Meksykanin i jeszcze jakiś mężczyzna. Podejrzani ludzie, ale nigdy nic nie mówiłam. Przedstawił ich jako swoich przyjaciół. Na długie godziny znikali razem w jego gabinecie. Myślałam… Nie wiem, co myślałam, ale nie to. On był takim miłym człowiekiem… Kulturalnym, spokojnym, cichym, przez większość czasu ugodowym. Powinnam była się domyślić, że coś jest na rzeczy, ale… Nie widywaliśmy się zbyt często. Albo to on wyjeżdżał, albo ja byłam w pracy. Nie mogłam w to uwierzyć. Nadal nie mogę w to uwierzyć.… – Kurczowo zacisnęła powieki, robiąc się zielonkawa.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyCzw Paź 22, 2015 9:30 pm

I tak będę się martwić. Te słowa w jej ustach były dla niego ważne. Może nawet trochę to wszystko nadinterpretowywał. Ale poczuł się w tym momencie wyjątkowo dobrze. Nie potrzebował zainteresowania, nie dbał o to zazwyczaj. Sam potrafił o siebie zadbać i szło mu całkiem dobrze. Był sam od lat i jeszcze nie zginął. Nie potrzebował, żeby ktoś wykazywał o niego troskę. Ale mimo wszystko to było bardzo przyjemne uczucie. Wiedzieć, że ktoś – i to nie byle kto – wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie jego osobą w tej sytuacji. Samo w sobie to było niezwykle urocze. Ale patrząc na całokształt – niepotrzebne. On był tylko jednym z pionków w układance, mógł się bezpiecznie usunąć w każdej chwili. Przynajmniej tak mu się wydawało na ten moment. Gorzej miały osoby, które odpowiadały za rozgrywkę, więc w tym przypadku Fel.
Wysłuchał dokładnie jej opowieści ani razu jej nie przerywając. Gdy zaczęła już mówić nie warto było ją z tego wytrącać. Spodziewał się, że coś jest na rzeczy, ale nie miał pojęcia, że dowody są na tyle silne, że sama Felicia mając  z nimi do czynienia poskładała wszystko w całość. Jeżeli jej były mąż miałby chociażby za grosz rozsądku to pozbyłby się wszystkiego – co właśnie na nią mogłoby sprowadzić nieszczęście. Chyba że tego właśnie oczekiwał, ale to już były zbyt daleko idące wnioski. Czyli jednak powrót do sprawy sprzed paru lat nie okazał się jedną z tych, do których się wraca żeby pokazać że od czasu do czasu to się robi. Musiało coś być na rzeczy i to zapewne więcej niż on sam wiedział. W końcu miał świadomość, że nie wszystkie informacje do niego docierały. Pytanie, o ile więcej wiedzą i czemu jeszcze tego nie wykorzystali? Coś było nie tak, a on jeszcze nie za bardzo wiedział, co się kroi, ale nie było bezpiecznie.
Na moment znieruchomiał, analizując wszystkie informacje dokładnie. Pierwszą myślą, która przebrnęła przez jego skorumpowany umysł był łańcuch wydarzeń. Znajduje dowody, zrzuca wszystko na bycie podszewką, rozwiązuje sprawę, zbiera poklask, pewnie awansuje. Osiąga kolejny cel, który sobie wyznaczył, do którego dążył od długiego czasu. Może dostaje swoją własną grupę, oddział, staje się kimś. W tym wszystkim pomija jednak czynnik ludzki. To, że jego każde działanie ma konsekwencje dla innych, a konkretnie dla Felicii. Wraca do rzeczywistości i przypomina sobie, że to przecież o nią chodzi. Przekreślił od razu wszystko, o czym wcześniej myślał. Nie tędy droga, w każdym innym przypadku, ale nie tym. Napięcie opadło z jego ciała i przeniósł na nią wzrok.
- Masz to nadal, prawda? – zapytał, choć znał odpowiedź. Pewnie gdyby już to dawno zniszczyła bądź wywiozła to nie przejmowałaby się tym tak. Byłoby po sprawie. A teraz nie dość, że musiała stykać się ze świadomością co zawsze to jeszcze stała nad wyborem, co zrobić w tej sytuacji. On dobrze wiedział, jak należy postąpić. – Nic nie powinnaś… Grał i to dobrze, nie dziwne że się nie zorientowałaś – odpowiedział prosto i krótko. Znał to dobrze, wiedział jak zachowywać się żeby ludzie odbierali tak, jak się chciało żeby to robili. Chciał być milutki to takiego udawał, budował fałszywą rzeczywistość, żeby za plecami, w spokoju móc robić swoje. Skąd to dobrze znał? Mimo iż jej ex mąż był trupem to w tym momencie go nienawidził. Nie tylko za to, co zrobił – co było tragedią, która nie powinna mieć miejsca. Ale też za to, że wciągnął w to wszystko Felicię. Musiał wiedzieć, że to się na niej odbije. – Pozbędziemy się tego – dodał po chwili ciszy. Szybko rozważył wszystkie za i przeciw i to wydawało się mu najlepszym rozwiązaniem.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 EmptyCzw Paź 22, 2015 11:23 pm

Trzeba przyznać, że obawiała się tego, jak na jej trudne wyznanie zareaguje ktoś, kto jednak był w to wszystko dosyć mocno zaangażowany pod względem zawodowym. Ten jeden fakt nie zmienił się jeszcze, mimo że już jakiś czas wcześniej została obdarzona informacją o wycofaniu się ze sprawy, a nawet wręcz całkowitym zamiarze ucieczki z Australii. Tak, dokładnie – ucieczki. Jakże inaczej miała bowiem nazwać coś, czego przyczyną była najwyraźniej ona sama? Coś, co o tyle niemożebnie ją kłuło, o ile pozwalała sobie trochę wcześniej na odrobinę pozytywnych złudzeń w pięknej otoczce? Sydney było dużym miastem, nawet godnym miana potężnej metropolii, jednak to najwyraźniej nie mogło wystarczyć, by żyły w nim dwie takie osoby. Marna pociecha, że przynajmniej zdążyła zakosztować czegoś, czego niegdyś dosyć mocno pragnęła, jeśli miała potem działać dalej ze świadomością, iż to właśnie jej obecność wygnała kogoś jak najdalej. Nie pojmowała istoty takiej decyzji ze strony Angelo, bo nie chciała jej pojąć. W praktyce nosiło to, owszem, znamiona jakiejś logiki. Dla samej Fel było jednak czymś takim… Nie, z każdą chwilą coraz mniej to popierała, stając naprzeciw myśli, iż tylko odrobina dzieli ją od przekroczenia wąskiej granicy i powiedzenia czegoś, czego nie powinna mówić.
Choć w sumie tego wieczoru zrobiła już wiele rzeczy, jakie nigdy nie powinny – tak z czystego racjonalizmu – mieć miejsca. Nie przejmowała się nimi jednak, przynajmniej jak dotąd, bo nie były skrajnie złe. Więcej jej dały niźli zabrały, a to przecież właśnie się liczyło, czyż nie? Patrząc tym razem w sufit, który rozjaśniało nieco tylko wątłe światło jednej jedynej lampki ze staromodnym kloszem, nie obwiniała się za większość swoich własnych słów. O dziwo, nie czuła już też nawet wyrzutów sumienia związanych z tym, co zrobiła – lub też odwrotnie, czego nie zrobiła – w przeszłości. Miała wrażenie, jakby dryfowała gdzieś w przestrzeni. Wycieńczona nerwowymi próbami wyznania tego, co siedziało w niej już od dawna, zmęczona drżeniem i jąkaniem się… Zwyczajnie zaczęła opadać z sił, uspokajając się przy tym jakby. Ten fragment rozmowy był tylko nieco mniej gorszy od kłótni między nią a mężczyzną, co – tak całkowicie swoją drogą – stanowiło jednocześnie przejaw dosyć ciekawego odbioru sytuacji. Posiadanie męża-terrorysty i przyznawanie się do tego mniej paskudne od dramatycznych sprzeczek z ex-przyjacielem? Chyba tylko ona potrafiła ustanowić sobie podobną hierarchię wartości. Nie mogła jednak wiecznie uciekać od odpowiedzi na pytania, toteż powoli pokiwała głową, przymykając częściowo oczy, aby westchnąć ciężko i ponownie się odezwać.
- Można tak powiedzieć. Nie wiedziałam, co z tym zrobić, więc to zakopałam. Te rzeczy… Papiery nie były w takiej zwykłej skrzynce. Nie wiem, co to za tworzywo, ale nie drewno. Część… Konspektów? Nie wiem, jak to nazwać, nie byłam w stanie patrzeć na to wszystko, ale chyba tak można je nazwać. Po tym, gdy rzuciłam okiem tylko na drobną cząstkę, miałam wrażenie, że padnę. Wiesz, jak to jest…? Nie wiedziałam, co robię. Miałam pustkę w głowie. Niby sprawa była już oficjalnie zamknięta, ale i tak… Zresztą, zaczęłam mówić o tym, że te notatki, dokumenty, plany… Część z nich wyglądała na zalaminowane. Na początku pomyślałam, że to spalę, ale nie byłabym w stanie. Wyrzucić też nie mogłam, więc wepchnęłam wszystko na miejsce, a potem to zakopałam. Czułam jak ktoś, kto grzebie trupa, Angelo. Autentycznie. – Tym razem jej głos był dużo spokojniejszy, tylko jakby zmęczony i niejako zrezygnowany, kiedy ona sama nadal przytulała się do mężczyzny. Lubiła to ciepło, jakie od niego biło. Napawało ją swoistym poczuciem bezpieczeństwa, mimo że uwadze Fel nie umknęło to, że chwilę wcześniej spiął się na krótki moment.
- Gdybym wiedziała o tym wcześniej, domyśliła się jakoś, poznała na tych szemranych typach, którzy teraz wydają mi się aż bijący po oczach swoją nienormalnością… Mogłabym coś zrobić. Teraz muszę z tym żyć. W ciągłym strachu, że oni wrócą, bo dowiedzą się, że wiem. Nie chodzi o to, że nie chcę współpracować ze służbami, ale wiem, jak się to skończy. Nie mogę do nich iść. – Dodała jeszcze, otwierając oczy i przenosząc spojrzenie z sufitu na mężczyznę, gdy ten przerwał ciszę, jaka zapadła między nimi na kilka chwil. Ścisnęła go lekko za rękę. – Nie musisz się dla mnie narażać, wiesz? – Upewniła się, oddychając głęboko, nim uniosła się odrobinę na łokciu, by stuknąć go czubkiem nosa w nos, całując miękko w usta. Po tym pozostała oparta o jego pierś, wpatrując się blisko w ciemne oczy. – Jak? – Spytała cicho.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: De boas intenções o inferno está cheio...   De boas intenções o inferno está cheio... - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
De boas intenções o inferno está cheio...
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 5Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Prolog :: Retrospekcje-