IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(17) Bagnisko


 

 (17) Bagnisko

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 12, 2015 7:03 pm

Tereny podmokłe

Bagnisko

Pełne życia, choć niekoniecznie takiego, jakiego pożądaliby rozbitkowie. Są tu żaby, jaszczurki, węże, żuki, ale też i komary... Bzyczące roje komarów nad błotem zmieszanym z wodą, która zdecydowanie nie nadaje się do picia. Oddzielone z jednej strony przez wysoką ścianę z głazów nasypowych oraz gęsto rosnące drzewa, pozostawia tylko jedną drogę - wprost przed siebie. Wyglądające na całkiem stabilne, kępki są od siebie jednak oddalone do tego stopnia, że należy na nie przeskakiwać. Pytanie tylko... Jak to zrobić, by nie dać się pochłonąć...?

<
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 12, 2015 9:38 pm

// prosto ze skupiska leśnych głazów

Nie miał przy sobie ni grama pokarmu, a tym bardziej wody pitnej. Z reguły mało jadł, więc nie przeszkadzał mu fakt braku pożywienia, jednak to, że w jego plecaku znajdowała się wódka wcale nie poprawiało kwestii uzupełniania niezbędnych płynów. Nie trzeba być intelektualistą, aby mieć świadomość, że alkohol odwadniał, stąd póki co nie zamierzał wpadać w tak bardzo uwielbiany przez siebie stan. Wolał dmuchać na zimne, więc jeszcze przed wyruszeniem w podróż pogodził się z myślą, że szykuje się kilkudniowa dieta.
-Zabrzmiało groźnie.- rzucił kpiąco nawet na nią nie patrząc, bo zajęty był wspinaczką, która w owej chwili była ważniejsza. Pragnął jak najszybciej wrócić do domu i opaść na fotel ze starą szkocką w dłoni, a fakt tego, że jeszcze nikt ich nie odnalazł powodował, iż owa wizja stawała się coraz dalsza. Myślał, że przeżył już wszystko- od paskudnego wypadku samochodowego po strzelaniny i walkę o własne życie w więziennych celach. Na ten jednak moment miał wrażenie, iż całe jego doświadczenie było jedynie igłą w stogu siana, gdyż w żaden sposób nie ułatwiało pobytu tutaj. Owszem był dobrym strategiem i potrafił skutecznie celować komuś w głowę, ale przecież nie miał jeszcze żadnego powodu ku temu, by tutaj kogoś sprzątnąć. Nie bawił się w żadne płatne morderstwa, albowiem pozbywał się tych, którzy stali mu na drodze, bądź stanowili jakiekolwiek niebezpieczeństwo dla rodziny. Na wyspie nie było tego typu zagrożenia, stąd umiejętność obchodzenia się z bronią, póki co była zupełnie zbędna. Podobnie działo się z jego taktycznym umysłem, bo tutaj musiał działać w pojedynkę na zupełnie nieznanym sobie terenie, natomiast w Philadelphii miał do dyspozycji pełen orszak ludzi. Często prowadził indywidualne akcje, jednak miał ku temu cel, a przede wszystkim środki. Tutaj nie posiadał ani jednego, ani drugiego.
-Twój były Ci o tym powiedział? Iście inteligentne podejście, madame. Gdybym pragnął startować na miano bohatera to już czyściłbym Ci trzewiki, bo przecież prawdziwej kobiecie nie przystoi chociażby z odrobiną błota.- rzucił ironicznie, gdyż męczyła go już ta wymiana zdań na temat opatrunku. Radził sobie jak mógł, bo jeśli jeszcze nie zauważyła, to nie wylądowali na wyspie z długim deptakiem pełnym odzieżowych sklepów. Ręka była mu niezbędna w codziennym funkcjonowaniu, tak samo jak każdemu innemu człowiekowi, dlatego też nie zamierzał w jakikolwiek sposób ryzykować. Znalezienie alkoholu także wiele ułatwiało, bo przecież nic nie działało bardziej skutecznie jak mocna wódka. Na całe szczęście zakrętka jeszcze nie była odkręcona, stąd miał pewność, iż znalezisko było do czegokolwiek przydatne. Póki co krwawienie ustało i po cichu liczył, że taki stan utrzyma się do momentu znalezienia jakiś nici chirurgicznych. W zasadzie mężczyźnie pasowały nawet takie zwykłe, ponieważ wiele razy już zszywali go domowym sposobem i wychodził z sytuacji cało. Jedyną wadą owego postępowania była mniej estetyczna blizna i większy ból, jednak kiedy śmierć zaglądała w oczy to nic nie było mu straszne.
Pokonując kolejne metry stromo ułożonych kamieni zaczynał odczuwać ramie, które w miarę możliwości starał się trzymać blisko klatki piersiowej. Unieruchomienie nie było jednak możliwe, gdyż potrzebował czasem zwykłego złapania równowagi oraz asekuracji, którą zapewniał sobie dłonią. Było ciężko, ale nie dawał tego po sobie poznać, a tym bardziej nie pragnął się zatrzymywać, bo dotarcie na szczyt było jego małym celem. Liczył, że poprawi się widoczność i będzie mógł wytyczyć sobie kolejne elementy trasy, jednak szybko owy pomysł natura wybiła mu z głowy. Huknął w dół, gdy jego stopa poślizgnęła się na śliskiej powierzchni i mimo, że starał się jakoś ustać na nogach to było to niemożliwe. Ostatecznością była próba chwycenia się dziewczyny, jednak jego chory bark odmówił posłuszeństwa i zapewnił mu ciekawy rajd na nizinę wprost ze szczytu, na który dopiero co się wspięli. Dłońmi zakrył głowę, aby ta nie doznała żadnych obrażeń i starał się przenieść ciężar ciała na ramię, które w tej sytuacji było najbardziej odpornym miejscem. Wiedział, że nie ma szans na zatrzymanie się przy owej prędkości, więc tylko czekał, aż samoistnie opadnie na samym krańcu kamiennej drogi. Tak też się stało po krótkiej chwili, a jego przyspieszony oddech wskazywał tylko na to, iż do przyjemnych rozrywek to nie należało.
Warknął pod nosem, gdy poczuł rwący ból w okolicach karku i przewróciwszy się na plecy starał dojść do siebie. Kręciło mu się w głowie, a organizm odmawiał posłuszeństwa, co nie spowodowało żadnej aprobaty w jego podejściu. Był zawzięty i gotowy do tego typu wypadków, stąd wolno chciał podnieść się z chłodnej i dziwnie lepkiej ziemi. Momentalnie zrobiło się nieco chłodniej, a i zapach stał się o wiele bardziej drażniący, lecz to gdzie byli zrozumiał dopiero w chwili, kiedy dłonią przesunął wzdłuż linii oczu. Pieprzone bagniska.
-Wszystko okey?- zerknął w bok, aby sprawdzić jak miała się jego towarzyszka, bo fakt o tym, że również spadła uświadomił mu jej ciężki oddech. -Chciałaś nieco rozrywki, więc wyspa okazała się łaskawa.
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 12, 2015 11:39 pm

/ Z Skupisko Leśnych Głazów

Ciągnięcie dalej tematu związanego z damskim dresem na jego ramieniu nie był dobrym pomysłem. Atmosfera między tą dwójką robiła się coraz cięższa. Drew po swojej uwadze zamilkł a Madison pozostało jedynie postarać się nie pośliznąć na kamieniach i wywinąć kozła. Nie miała w planach się połamać i skończyć jak ich nowy znajomy który dostarczył im rarytasów. Dało jej to trochę do myślenia. Stan jaki reprezentowało jedzenie z plecaka wskazywała na to, że ów mężczyzna nie leciał z nimi. Był tutaj już jakiś dłuższy czas. Trochę smutno umrzeć w samotności na wyspie oczekując na pomoc. O ile w ogóle ktoś zauważył jego zaginiecie. Od tego momentu na jej twarzy cały czas widniał grymas. Skoro nikt jeszcze go nie przeszukał ani nie odnalazł. Nie dawało to jakichkolwiek większych nadziei  na pomoc tutejszych. O ile tacy w ogóle istnieli.
Cały czas starała dotrzymać się kroku towarzyszowi. Narzucił dość szybkie tempo które było dla blondynki dość uciążliwe. Nie była aż tak sprawna fizycznie jak on. Jej codziennym wysiłkiem było jedynie noszenie w rękach aparatu fotograficznego i ewentualny chwilowy poranny bieg na autobus który już czekał na nią na przystanku gdy wychodziła z domu. Wtedy dostała zabójczych pokładów energii i nieważne jak ciężka byłaby jej torba. Biegła bez żadnej zadyszki! A tutaj... Jej ciału zostało rzucone wyzwanie. Od samego rana jest na nogach i nic nie zapowiada na to aby w najbliższym czasie mogła sobie odpocząć, pewnie nawet jak dotrą na górę to będzie masa roboty do zrobienia aby przetrwać. Z czasem przestała zwracać uwagi na ból w nogach. po prostu szła dalej bo nie miała innej opcji. Czekanie na jakiegoś tajskiego masażystę wydawało się czasem straconym. Przestała nawet marzyć o tym, ze trafią zaraz do jakiegoś ośrodka wakacyjnego gdzie będzie pełna masa drinków. Oferty z milionem różnych sposobów masażu oraz jakieś jacuzzi. Wtedy ta wyspa mogłaby zostać nazwana rajem.
Pierwsze co usłyszała to był dźwięk kamienia uderzającego o inny. Zlękła się i podniosła głowę ku górze. Byłą tuż za mężczyzną kiedy ten stracił równowagę pod nogami. Wszystko działo się tak szybko, że Madison nie miała czasu aby do niej dotarło co się właśnie dzieje. Poczuła jedynie lekkie szarpnięcie za jej górą część ubrania, które spowodowało że również i ona skierowała się w tym samym kierunku co jej poprzednik. Nie trzeba było jej dużo aby w trakcie krótkiego spadku w dół z jej ust wydał się krzyk, a raczej pisk przerażenia. Przeleciała przed jakieś gałęzie, które nie były dla niej łaskawe i pozostawiły na odzieży wszelakie rozerwania po sobie. Wylądowała na boku i przez chwilę ciężko było jej złapać oddech. Od razu pojawiła się panika, która wcale nie jej nie pomagała. Obawiała się, że przy uderzeniu w jej ciele mogło zrobić się nie ciekawie. Była praktycznie pewna tego, że jeśli nie złapie oddechy to znak że zebro wbiło się w płuco i jedyne co jej pozostało to powiedzieć paciorek w myślach. Chwilę jej zajęło zanim był w stanie uspokoić swój oddech. Leżała w błocie, tego była pewna. Do jej kącika ust dotarł niezbyt przyjemna paćka i chcąc czy nie chcąc próbując ją wypluć miała okazje rozpoznać co trafiło do jej ust. Ułożyła się w pozycji siedzącej i ocierała twarz rękawem od bluzki tej strony którą nie wylądowała w bagnie. - Chyba tak. Nie wykluczam, że mogę być jeszcze w szoku i nie czuje obrażeń. A ty jak? Ramie całe? - odwróciła się w jego stronę aby wzrokiem zbadać sytuacje. Drew wyglądał na całego. Błoto nawet odebrało jej obiekt drwin. Różowy dres przeszedł w bardziej sraczkowaty kolor. Teraz już można powiedzieć, że wygląda męsko.
- Rozrywki powiadasz.... Zdajesz sobie sprawę, że fani survivalu oddali by życie aby móc przeżyć takie upadki jak my? - zaśmiała się i przeszła do próby podniesienia się i ustania na nogach. Nie miała problemu z utrzymaniem się na nogach. Spokojnie mogła wykluczyć jakiekolwiek urazy głowy. Powiedzmy, że miała miękkie lądowanie. Mogło być dużo gorzej. Nie będzie narzekać na to, że końcówki jej blond włosów przemieniły się w kolor brązowy i nawet walka z wygrzebywaniem bagiennych gródek nie przynosiła wymarzonych skutków. Jej ubrania, która miała na sobie od momentu katastrofy kolorystycznie było jak nowe. Z czasem gdy błoto obeschnie ciężar będzie nie do zniesienia. Nieunikniona jest zmiana garderoby. - Powinieneś zrobić sobie nowy opatrunek z resztki dresu. - wskazała mu ręką na jego ramie. Nie byłą pewna czy sam tego nie dostrzegł ale pozostanie w tym sraczkowatym kolorze może przysporzyć mu infekcji. Nigdy nie wiadomo co się w tym bagnie kryje i jakie zabójcze bakteria tutaj się rozmnażają! - Co teraz zrobimy? - Spojrzała mu prosto w oczy, a raczej miała taki zamiar. Liczyła, że ma jakiś dobry pomysł aby ich stąd wyciągnąć. Droga, tą którą tutaj spadli.... nie nadawałaby się nawet dla najwierniejszego fana wspinaczki wyczynowej. Z nieba spadli prosto do piekła. Dosłownie.
Powrót do góry Go down
Gabriela Morales


Gabriela Morales
https://wyspa.forumpolish.com/t372-gabriela-juanita-morales https://wyspa.forumpolish.com/t374-gabi https://wyspa.forumpolish.com/t375-gabriela-juanita-morales
Dane osobowe :
31-letnia Portorykanka z Immigration and Customs Enforcement

Znaki szczególne :
duże brązowe oczy, trwała na włosach, 163 centymetry, średniej budowy, opalona, na ustach fuksjowa szminka

Ubiór :
ciemnoróżowa ramoneska, kolczyki koła, bladoróżowa sukienka przed kolano, siwe koturny 25 cm, rajstopy cieliste

Stan zdrowia :
rozcięta górna warga (wymaga szycia, rana około dwa centymetry), poparzenia na zewnętrznej stronie całej długości lewej ręki, ból kolan.

Punkty :
155


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyWto Paź 13, 2015 12:45 am

< start! >

Obudziła się sama. Dookoła było ciszej niż by się spodziewała po samolocie. Samolocie… nie była w samolocie. Bzyczenie rozległo się koło jej ucha. Komar… chciała odegnać go ręką, ale nie była w stanie podnieść jej. Poczuła ból zamiast tego. Białość przed oczami przesłoniła jej pole widzenia. Ostry, palący, piekący ból. Nie na miejscu. Powinna lecieć, ale czuła, że zapada się w dół. Leżała na czymś miękkim, ale nie było przyjemnie jak na kanapie. Czuła chłód i mokrość. Ostrożnie poruszyła nogą… samym buta czubkiem. Coś zachlupotało pod nim, a ona zaintrygowana otworzyła oczy. Pierw jedno… potem drugie. Powoli, ostrożnie, bo światło biło jej po oczach.
Patrzyła na to co miała przed twarzą. Mech, kawałki ziemi, błoto, wodę. Nie pamiętała, żeby wybierała się na wycieczkę. Taka była jej pierwsza myśl. Wybrała się na wycieczkę w rejony, w które chodziła z babką. Potknęła się o coś i straciła przytomność. To była dobra wersja. Niestety ciężka, aby uznała ją. „Samolot” myśli Gabi podszepnęły. Ach tak. Samolot. Leciała samolotem z rodziną, ale teraz nie była już w nim. Jeszcze nadal otumaniona zbierała siły. Nie panikowała… jeszcze. Leżała walcząc z omdleniem, ale odruch sprawił, że się poruszyła i... jęknęła z bólem i strachem. Nie chciała patrzeć na ognisko palącego szarpania, ale musiała. Obróciła głowę i… wrzasnęła z całych sił płosząc ptaki na drzewie.
Jej ciało! Ubranie! Skóra! Wszystko!

< pierwsza nędza, żeby się wyrobić w kolejce; poprawię się :3 >
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyWto Paź 13, 2015 2:44 am

Nie był szczególnie wytrzymały fizycznie, albowiem nader wiele pił nie wspominając już o popalaniu cygar. Jego organizm przyzwyczajony był do sporej ilości toksyn, lecz w wyniku tego nie dawał tak znakomitych rezultatów jak jeszcze kilka lat wcześniej. Owszem szybkość w jego nogach pozostała, jednak rozmiar rezerwy płuc o wiele bardziej się ograniczył i wymagał częstszych, głębokich oddechów. Nie miał pracy, w której należało dbać o kondycję, stąd odpuszczał sobie wszelakie biegi na rzecz przyjemności. Oczywiście sport nie był mu obcy, bo nadal lubił korzystać z basenu tudzież siłowni, ale zważywszy na mniejszy zakres czasu nie odbywało się to zbyt często. W wolnych chwilach wolał poświęcać się rodzinie, bądź starej szkockiej, która w końcu była jego pełnowymiarową, idealną żoną. Nie marudziła, pozwalała mu się upijać i nie miewała migren- mówiłem, że perfekcyjna.
Upadek był bolesny i choć nie dawał po sobie tego poznać, to z pewnością wolałby go uniknąć. Ramię i tak dawało o sobie znać, a w chwili kiedy zostało dodatkowo poturbowane jego gojenie mogło trwać miesiącami. Miał wrażenie, że los uparł się na ta lewą stronę, bo przecież w okolicy barku miał blizny po czterech kulkach, które wpakowali w niego starzy kumple z mafii. Pierwsza z nich wyglądała paskudnie, albowiem nabój ugrzązł w okolicach kości i mężczyzna był zmuszony samodzielnie go usunąć. Bolało niemiłosiernie, lecz ilość adrenaliny krążącej w jego żyłach działała o wiele lepiej, niżeli najlepsze środki znieczulające. Poradził sobie i choć stracił o wiele więcej krwi, jak gdyby zajął się tym fachowiec, to oszczędził sobie tłumaczeń, a przede wszystkim federalnych, których i tak już miał na karku. Nie ukrywał się, lecz toczył niewygodną grę i każde zwolnienie tempa mogło doprowadzić do klęski, a Stauntan nie potrafił przegrywać. W kryminalnym półświatku nie było miejsca dla słabych, stąd musiał przyzwyczaić się i pokonać najtrudniejsze przeszkody, żeby wzbudzić respekt oraz dojść do pozycji, na której był aktualnie.
Spostrzegając, że dziewczyna może swobodnie się poruszać poczuł dziwną ulgę, ponieważ nie chciał mieć jej na sumieniu. Ono już dawno przestało wysyłać jakiekolwiek sygnały, lecz to nie zmieniało faktu, iż nie lubił powiększać swojej listy. Rzadko przytrafiały mu się przypadkowe ofiary, jednak nieraz tak się zdarzyło, także szczęście w nieszczęściu, iż w tej chwili było inaczej. -Wszystko okey, dziękuję za troskę, madame.- posłał jej szarmancki uśmiech, kiedy udało mu się w końcu stanąć na równe nogi. Na usta cisnął mu się kolejny, kpiący tekst, jednak nie chciał już dolewać oliwy do ognia, bo i tak upadek był głównie z jego winy. Kto wie, może w ten sposób chciał ją odkupić? Nie był bogobojny, właściwie nawet wierzący, stąd nie potrzebował odbębniać pokuty za każdy błąd swojego życia. Na szczęście.
-Nie zdaję. Nie jestem fanem survivalu.- uniósł brew zerkając na nią w ten swój charakterystyczny sposób, po czym przesunął dłonią wzdłuż twarzy, aby pozbyć się zbędnego błota. Nie pałał chęciami do ruszenia przez owe tereny, jednak nie miał wyjścia, gdyż po chwili obserwacji nie znalazł innej drogi. Czas był sprzymierzeńcem wyspy, więc nie zamierzał stać bezczynnie i czekać, aż łaskawie ktoś ich odnajdzie, więc wolnym krokiem zaczął przemieszać się w stronę pierwszej kępy trawy. -Jak tylko znajdziemy się na nieco lepszym gruncie. Wiem, że kusi Cię oglądanie mojego torsu, ale wytrzymaj jeszcze moment, madame.- rzucił będąc już kawałek przed nią, stąd nie mogła zobaczyć jak cynicznie się uśmiechał. Takie miał usposobienie i nie mógł nic na to poradzić, choć w zasadzie nawet nie chciał.
Po chwili skakania, niczym paskudna, zielona żaba jego uszu dobiegł dźwięk kobiecego głosu. Wiedział, że zatrzymanie się może być zabójcze, jednak nie wyobrażał sobie pozostawić kogoś na pastwę losu. Zrobił kolejny krok, który dał mu pewną rezerwę czasu, po czym uniósł głowę rozglądając się po bagnach. Czuł jak te zaczynają pochłaniać jedną z jego nóg, stąd zrobił następny ruch ku przodowi. Nie było łatwo, gdyż każda sekunda powodowała, iż jego ciało znajdowało się niżej niżeli jeszcze chwilę wcześniej. Do samobójców nie należał, więc chwyciwszy podłużny kij zaczął wolno wbijać go w podłoże, żeby znaleźć kawałek wolnego, od owego syfu, terenu. -Powiedziałbym daj głos, ale to chyba będzie niegrzeczne!- krzyknął dość głośno, licząc, że panna ponownie uraczy go swoim melodyjnym głosem, aby łatwiej było mu do niej dotrzeć. -Wszystko fajnie, też się dobrze bawię, ale chyba nie zostało mi zbyt wiele czasu!- dodał przekornie, starając się uniknąć kolejnych błędnych ruchów.
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyWto Paź 13, 2015 7:04 pm

Nie obwiniała jego za ten cały upadek bo gdyby poleciał sam to było by jeszcze gorzej chyba. Musiała by biegać w tą i z powrotem aby wymyślić jakiś genialny pomysł aby go wyciągnąć. W końcu posiadał dwu-osobowy namiot i niewielką butelkę wódki, a to zawsze jakiś powód aby kogoś uratować. Tak czy siak znalazła się w błocie razem z nim. Zawsze to raźniej wpaść w gówno z kimś niż samemu. Po kilku godzinach gdy będzie dalej im szło wszystko pod górkę to wtedy może mu wypomni że pozycja w której się znaleźli jest tylko i wyłącznie jego winą. Na razie nie patrzy na to w ten sposób. Może okazać się, że ten upadek uratował im życie!
- Nie patrz tak na mnie. Też nie jestem ale znam osoby które płacą ogromne pieniądze aby trafić do dżungli i bawić się w tego typu rzeczy. Tylko oni są przygotowani na takie coś...A my niezbyt. - odpowiedziała na jego dość wymowny wzrok który wgapiał się w nią jakby wziął ją za fankę rzucania się w dzicz i bieganie z kijami po lesie. To była całkowicie obca bajka dla niej. Tylko jeden raz trafiła do podobnego miejsca. Wtedy miała przy sobie ekipę i wszystko było obmyślane i zawsze szli zgodnie z mapą aby trafić do miejsc gdzie był przeprowadzane sesje zdjęciowe na łonie natury. Nigdy nie szła własnymi ścieżkami. Zawsze trzymała się wytyczonej trasy i bezpiecznie docierała do miejsca a potem wracała na obfity obiad czy kolacje. Jej wiedza na temat survivalu kończy się faktem, że mech rośnie zawsze od północnej strony. Taka ciekawostka na wypadek gdyby się ktoś zgubił.
- Nie mogę się już tego doczekać.- przewróciła oczami i skupiła się na tym co robi Drew aby wykombinować bardziej skuteczny pomysł niż jego na podróż po bagnie. Nie miała wiele czasu aby stać w jednym miejscu. Sięgnęła po dwie gałęzie nad jej głową i przełamała je w odpowiednim miejscu aby patyki jakie otrzymała był wystarczająco grube i długie aby mogła sprawdzać podłoże. Ruszyła przed siebie skacząc niczym polnym królik. Kilka razy zdarzyło się, że jej buty zaczynały się zanurzać i zanikać pod błotem. Wiązało się to z chwilą gdy Madison nie mogła znaleźć miejsca na następny skok. Potem gdy już mogła się ruszyć bywało tak, że zaliczała bliskie spotkanie z błotem. Musiała szybko się podnieść aby nie ugrząźć w błocie i nie ośmieszyć się przed Drew. który pozostawił ją w tyle. To chyba dobrze. Mogła w końcu poruszać się w swoim mozolnym tempie.
Zatrzymała się kiedy po bagnie rozległ się wrzask kobiety a zaraz po tym nad jej głową przeleciało stado ptaków. Spojrzała na mężczyznę, które od razu ruszył w stronę z którego dobiegał krzyk. Madison nie zbyt miała ochotę aby udać się w tamtym kierunku. Wiedziała, że i tak po momencie będzie musiała wraca z powrotem na trasę którą obrali. Byłą i tak w tyle, więc nie będzie dalej siebie spowalniać, a pewna była że Drew jest wystarczającą pomocą. Końcem, końców i tak się spotkają na brzegu.
Dostrzegła dosłownie z trzy skoki od siebie dość duży kamień, na którym mogła by chwilę odpocząć czekając na nich. Pierwszy skok był udany. Drugie nie do końca. Pośliznęła się na czymś co widocznie musiało być ukryte pod błotem i wyrżnęła orła na plecy. Jęknęła cicho z bólu i zebrała się z ziemi aby dosięgnąć na kamień czy też jakiś kawałek skały. Było wystarczająco duże aby Madison mogła w spokoju na tym usiąść bez obawy o błoto. Pozostało jej teraz tylko czekać.
Powrót do góry Go down
Gabriela Morales


Gabriela Morales
https://wyspa.forumpolish.com/t372-gabriela-juanita-morales https://wyspa.forumpolish.com/t374-gabi https://wyspa.forumpolish.com/t375-gabriela-juanita-morales
Dane osobowe :
31-letnia Portorykanka z Immigration and Customs Enforcement

Znaki szczególne :
duże brązowe oczy, trwała na włosach, 163 centymetry, średniej budowy, opalona, na ustach fuksjowa szminka

Ubiór :
ciemnoróżowa ramoneska, kolczyki koła, bladoróżowa sukienka przed kolano, siwe koturny 25 cm, rajstopy cieliste

Stan zdrowia :
rozcięta górna warga (wymaga szycia, rana około dwa centymetry), poparzenia na zewnętrznej stronie całej długości lewej ręki, ból kolan.

Punkty :
155


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyCzw Paź 15, 2015 12:46 am

Nie ufała swojemu ciału, więc nie ruszała się za gwałtownie. Wystarczyło, że wszystko bolało ją jak po maratonie w dwutysięcznym trzecim. Ostry bieg przez wiele kilometrów po to, żeby zebrać pieniądze na szczytny cel. Nie pamiętała już jaki. To teraz nie było ważne. Nie miała celu szczytnego… ba, nie wiedziała nawet jaki ma.
Chyba tylko taki, żeby nie zapaść się w głąb błota. Nie wiedziała, że znalazła się na bagnisku. Tam, gdzie leżała kępki trawy ją trzymały na wierzchu, więc nie zatonęła. Za to zaczynała przemarzać mimo ciepła powietrza. Długie leżenie w wodzie z piaskiem i mułem nie było wskazane, jeśli miało się rany albo poparzenia.
Co prawda kilka razy była w Spa i grube pieniądze płaciła za podobne zabiegi, ale tam było sterylnie. Nikt nie zatapiał jej w siedlisku bakterii… na myśl o których robiło jej się słabo i miała dreszcze. Dla niej pyłek kurzu był problemem. Niespuszczona woda w toalecie po siku była końcem świata. Teraz czuła się jak podczas apokalipsy świętego Jana. Nie czytała tego co prawda. Nie była religijna nawet wtedy, gdy była żoną bardzo religijnego człowieka. Słyszała porównanie i takie przyszło jej na myśl teraz, kiedy prawie umierała z obrzydzenia.
Nie ruszała się, żeby nie wpaść głębiej. Jeśli zobaczy jaszczurkę albo żabę to… umrze. Na zawał jak nic. Dostawała palpitacji serca po tym, gdy spojrzała na ramię. Było ubrudzone, zafajdane, ale mimo wszystko jego kolor widziała. Czerwono-pomarańczowy. Jak przejrzały grejpfrut. To była jej skóra. Resztki z tego co zostało z niej na ramieniu i całej powierzchni zewnętrznej ręki. Chłodne błoto łagodziło palący ból, ale było niehigieniczne. Nie wiedziała z czego bardziej umiera. Z tego, że ją boli czy z tego, że otaczały ją zarazki, bakterie, choroby, gazy ziemne, cokolwiek tylko możliwe było w takim brudnym miejscu.
Kiedy przestała wrzeszczeć… co było przeciwstawne do leżenia plackiem w bezruchu… usłyszała głos. Ktoś odpowiedział jej wołaniem! Alleluja! Chciała odkrzyknąć, ale nagle ścisnęło ją w gardle. Niemożliwe, żeby je sobie zdarła od jednego krzyku. Nawet panicznego i głośnego. Spróbowała znowu… bulgotanie wody pod nią i charczenie. Jeszcze raz… pisk kocięcia. Jeszcze raz i… udało się. Nie za dobrze, ale jakoś zawsze.
- Ratunku! – zignorowała ironię i prawie zawyła, unosząc rękę, która nie była poparzona. Niezbyt wysoko. Zamachała nią słabo. Pozostawało mieć nadzieję, że ktoś zauważy ją i nie odejdzie. Jeśli poleży dłużej w błocie to chyba umrze. Dosłownie. Brud ją zabije. Wejdzie do ran i wykończy. Zakażenie, gorączka, ropa, papranie się ran.
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPią Paź 16, 2015 12:09 am

-Ostatnie czego bym chciał to tutaj trafić, wierz mi.- rzucił w jej kierunku, kiedy był już znacznie dalej. W zasadzie nie dziwił się dziewczynie, że chciała nieco rozładować napiętą atmosferę, albowiem on sam czuł jej gęstość. Byli zestresowani, a na dodatek on potwornie spieszył się do tego cholernego Los Angeles i każda minuta spędzona tutaj powodowała, iż miał jedną mniej na poszukiwania. Nienawidził zwlekać, marnować chwil i udawać, że wszystko było w porządku, bo w gruncie rzeczy nic nie było i każdy doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Rozbili się i żaden samolot nie pędził im z pomocą podobnie jak statek, albowiem na linii brzegu nie było nic widać poza pięknie wschodzącym słońcem.
-Wiem, madame.- zerknął na nią przez ramię, a jego kąciki ust zadrżały w półuśmiechu. Wyczuwała ironię w jego wypowiedziach, a przede wszystkim nie tupała nogą na każdy żart, za co miała zdecydowanego plusa. Był przyzwyczajony, iż kobietom brakowało dystansu do siebie i najzwyklejszego luzu, więc takie podejście wzbudziło w nim nutkę zaintrygowania. Oczywiście nie był typem faceta, który ślinił się na wszystko, co miało piersi, jednak nadal pozostawał tylko mężczyzną wielbiącym rzekomo słabszą płeć. Lubił przebywać w ich towarzystwie, stawiać drinki oraz zaczepiać charakterystyczną dla siebie gadką, lecz taki już był i nie zamierzał tego zmieniać. Nie należał do grzecznych chłopców, ale za to cholernie wiernych, stąd mimo rozległej sieci kontaktów, nigdy nie dopuścił się czegoś, co mogło zepsuć pewne relacje. Los jednak był przewrotny i nieraz mimo wszelkich starań odbierał pewne elementy z rąk na rzecz innych mniej, bądź bardziej istotnych. Drew starał się nie mierzyć ich wagi, by w rezultacie nie poczuć zawodu. W ten też sposób zmiany i zwroty o sto osiemdziesiąt stopni nie zburzyły kontaktów, których utrzymanie dla wielu mogłoby wydawać się absurdalne.
-Obyś zatem się doczekała, bo pamiętaj, że blondynki zawsze w horrorach giną pierwsze.- powtórzył się nieco z zawadiackim uśmieszkiem, by już bezzwłocznie udać się w stronę usłyszanego krzyku. Zaniepokoił go dłuższy brak odzewu, albowiem bagniska wbrew pozorom bywały zdradziecką świnią i w łatwy sposób mogły zalać płuca uniemożliwiając wezwanie o pomoc. Liczył, że w owej sytuacji było inaczej i chwilowa zwłoka miała się okazać walką z żabą, komarem, bądź innym świństwem. Kobiety lubiły skupiać się na czymś, co aktualnie było zupełnie zbędne, stąd nawet przez moment nie stracił nadziei, a wręcz przeciwnie- przyspieszył korku. Starał się zwinnie pokonywać każdą kępę, choć brak odpowiedniej równowagi, spowodowanej mocno uszkodzonym ramieniem, podnosił poziom trudności. Chwyciwszy się wysokiego pnia wciągnął w płuca sporą ilość powietrza zalatującego siarką i wypuściwszy go normował oddech. Serce waliło mu jak oszalałe, albowiem kondycja nie była jego mocną stroną. Klął sobie w twarz, że zamiast skupić się na bieżni tudzież biegach w plenerze, to preferował opijanie każdej możliwej okazji ze swoim kumplem. Dzień spadającego liścia, urodziny ani… ani moje, ani Twoje. Owych absurdów było na tyle dużo, że ciężko było mu skojarzyć wieczór, bez starej szkockiej, która oficjalnie została jego żoną.
Przetarł dłonią twarz po czym jego uszu dobiegł kolejny dźwięk przypominający melodyjne skomlenie o pomoc. Momentalnie wychylił głowę, żeby ponownie rozejrzeć się po bagnisku i kątem oka dostrzegł poruszające się ciało w brudnej mazi. Nie zwlekając nader długo ruszył w jej kierunku i już po chwili kucną tuż obok, żeby przyjrzeć się kolejnej ofierze wyspy. -Nie mam białego rumaka, ale Ty nie masz wieży, więc chyba jesteśmy kwita.- uniósł brew, a jego kąciki ust wygięły się w szelmowskim wyrazie. Nie wyglądała na mocno poturbowaną, choć jej ramię przypominało kij do ogniska, który siłą rzeczy zawsze człowiek przyjarał. Dopiero po chwili dostrzegł dość mocne rozcięcie w okolicach ust, które natychmiast należało zdezynfekować, no chyba, że trenowała do roli Wazoskiego w Potwory i Spółka. Wtem opuchlizna byłaby nawet wskazana. -Wszystko w porządku?- wolał dopytać, albowiem czasem na pierwszy rzut oka nie było widać obrażeń. Dziewczyna wyglądała na mocno spanikowaną, a do tego na jej twarzy gościł wyraźny grymas bólu, więc miał na swoją troskę dobre wytłumaczenie. -Chwyć się mnie mocno.- wskazał na swoje ramiona. -Miniemy te bagniska i tam pomyślimy, co z Tobą zrobić.- dodał zachęcająco, bo owe warstwy cuchnącego grzęzawiska nie były idealnym miejscem na pierwszą randkę.
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPią Paź 16, 2015 2:34 am

Nie pierwszy raz w życiu trafiła na mężczyznę, który twardo stąpa po gruncie i wie czego dokładnie chce. Taki wydawał się jej właśnie nowy towarzysz podróży. Było w nim coś, co w tą dzicz ciągnęło za nim Madison. Chęć wydostania się w trybie natychmiastowym. Inni pewnie dopiero otwierają swoje leniwe powieki i przewracają się na plaży obudzeni pierwszymi promieniami słońca. Madison od rana maszerowała, za poznanym kilka godzin temu chłopakiem. Prawie historia na romantyczny film, tylko szkoda że wszystko w tym scenariuszu nie zgrywało się w spójną całość. Między nimi było można coś wyczuć. Nie wiadomo dokładnie co. Czy jakąś dziwnego rodzaju chemie, czy po prostu działanie sobie nawzajem na nerwy i próba sprawdzenia swoich granic. Trudno było to odgadnąć. Teraz nie miało to żadnego znaczenia. Madison nie miała zamiaru trudzić się jakimikolwiek myślami na ten temat. Na ten moment miała całkowicie inne priorytety i zamierzała się ich trzymać. Wydostanie się z tej wyspy między innymi do nich należało.
- Jeszcze za mną zatęsknisz jak mnie złapie jakieś dzikie plącze i zabierze w nieznane. - machnęła w jego stronę w geście pożegnania. Chwilowego. A przynajmniej miała taka nadzieje, że za kilku minut nie zostania zdana wyłącznie na siebie. Mimo, że nie wyglądali na dwójkę która jest w stanie dogadać się bez żadnych doczepek jednego do drugiego to czuła się przy nim bezpieczniej niż miałaby wyruszyć w nieznane w samotności. Wtedy jej podróż skończyła by się pewniej szybciej niż czas podjęcia decyzji na jej wyruszenie. Lubiła być pewnego rodzaju pasożytem, polegać na innym i zostawiać im brudną robotę. Blondynka zaoferować swoją pomoc zaoferuje, ale nie lubi brudzić sobie rączek. Jeśli jest coś, co może wykonać za nią ktoś inny i jej do tego chętny, proszę bardzo!
Kamień na który udało jej się wskoczyć był na tyle duży aby mogła swobodnie w pozycji siedzącej wyprostować nogi. Przymknęła na chwilę oczy i z zamiarem poczekania w spokoju na bohatera i jego ofiarę odpocząć. Nawet nie zdążyła sobie wyobrazić, że leży na pięknej plaży otoczona przystojnymi ratownikami biegającymi w czerwonych spodenkach, a jej całą uwagę rozproszyły owady. Dotąd nie przeszkadzały jej aż tak bardzo ale kiedy sama się wyciszyła, usłyszała ich natłok. Były wszędzie. Nie ma mowy aby spędziła na tym kamieniu minute dłużej. Podpierając się ręką aby nie ześlizgnąć się przy wstawaniu ruszyła w dalszą drogę przez bagna.
Stojąc jakieś trzy do czterech dość masywnych skoków od brzegu, gdzie ziemia jest ubita, dostrzegła podręczną torbę. Znalezisko było w większości pokryte błotem ale koniuszek materiału wystawał nad błotem. W jej głowie narodziło się milion planów jak dostać to w swoje ręce zanim powróci Drew. Wybrała ten scenariusz, który wydawał się jej najprostszy do wykonania. Rzuciła się na swoją zdobyć. Niczym gepard rzucający się na uciekającą przed nim gazele. Skok na pewno był efektowny skoro po okolicy rozległ się plusk wpadającej osoby do bagna. Złapała w rękę torbę i ruszyła w kierunku brzegu do którego nie miała daleko. Niby odległość nieduża ale jej ciało do żeber zanurzyło się w bagnie. Pozostało jej szybko przemierzyć ten dystans aby móc zbadać zawartość torby. Nie oczekiwała rarytasów bo równie dobrze torba mogła być wypełniona jedynie błotem, a osoba która wcześniej tutaj dotarła nie potrzebowała jej i wrzuciła do bagna. Wszystko mogło się tutaj wydarzyć. Jeśli bez problemu dotarła do brzegu i niczym gąsienica wydostała się na ubitą ziemie to odwróciła torbę do góry nogami aby wszystko z niej wyleciało.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPią Paź 16, 2015 11:04 am

Skok w bagnistą powierzchnię, nie był zbyt rozsądnym wyborem. Wycieńczony organizm może i posiadał jeszcze jakieś resztki sił, ale te szybko się ulotniły, gdy kobieta zaczęła przedzierać się przez breję. Tak, dopadła do torby, ale jeszcze nie wiedząc, że jest ona zupełnie pusta, Madison nie zdołała dotrzeć na suchy kawałek ziemi.
Na pewno miało jej to zająć o wiele dłużej, niż zakładała na początku. Nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa, a oddech robił się coraz cięższy. Pragnienie zaczęło rosnąć a i panikę kobieta mogła poczuć. Może lepiej byłoby zostać na kamieniu i pozwolić sobie odpocząć, zamiast rzucać się w nieznane?

Mistrz Gry przypomina o zakazie samodzielnego odnajdywania wszelkich bagaży, w postaci plecaków, walizek, toreb czy czegokolwiek.

Powrót do góry Go down
Gabriela Morales


Gabriela Morales
https://wyspa.forumpolish.com/t372-gabriela-juanita-morales https://wyspa.forumpolish.com/t374-gabi https://wyspa.forumpolish.com/t375-gabriela-juanita-morales
Dane osobowe :
31-letnia Portorykanka z Immigration and Customs Enforcement

Znaki szczególne :
duże brązowe oczy, trwała na włosach, 163 centymetry, średniej budowy, opalona, na ustach fuksjowa szminka

Ubiór :
ciemnoróżowa ramoneska, kolczyki koła, bladoróżowa sukienka przed kolano, siwe koturny 25 cm, rajstopy cieliste

Stan zdrowia :
rozcięta górna warga (wymaga szycia, rana około dwa centymetry), poparzenia na zewnętrznej stronie całej długości lewej ręki, ból kolan.

Punkty :
155


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySob Paź 17, 2015 1:33 am

Prawie nie zauważyła kogoś obok niej. Nie wiedziałaby o tej obecności, gdyby mężczyzna nie odezwał się. Zauważyła go dopiero wtedy, mimo że miała go prawie przed oczami dotychczas. Czubki butów ubrudzone błotem, bo na więcej stać jej nie było. Nie podniosła głowy i nie uśmiechnęła się z wdzięcznością do wsparcia. Nie ciekawiło ją to kto to był. Byleby pomógł jej tylko. To wystarczyło.
Nieistotne, że trafiła na śmieszka. Nie była sztywniarą, ale nieskora była do żartów, kiedy leżała po czubek nosa w błocie. Nawet na nie nie zwracała uwagi… poza tym, że prawie wywróciła oczami. Zrobiłaby to, gdyby nie to, że całe ciało bolało ją jak po przejeździe czołgu. Zamachała ręką dół, jakby mówiła: odpuść. Nie zostawić ją, ale próbować rozładować sytuację. Trzymała się przy świadomości tak ledwo. Nie chciała mdleć, bo by się utopiła. Ale przytomność też nie była dobra. Ledwo powstrzymała zaciskające się gardło.
- Wydostań nas z… tego – prawie plunęła ostatnim słowem. Zdezorientowana, otumaniona, poturbowana, przerażona, wściekła, obrzydzona, panikująca. Pasowały wszystkie określenia. – Daruję ci konia - odpowiedziała w końcu.
Teraz mogła zaufać każdemu. Jasne… pojawiała się kwestia dużej ufności. Powierzała życie byle komu. Nie mogli wiedzieć, że to drugie nie okaże się psychopatą. Gdziekolwiek byli. Mógł uratować ją po to tylko, żeby zadźgać i mieć satysfakcję. Z ziemi wylądowałaby pod ziemią. Tak samo ona mogła być niebezpieczna. Miała tytuł agenta… pracowała w biurze, nie trzymała w ręku broni, nie strzelała, nie chodziła na survivale. Była nieszkodliwa dla siebie, ale tragedie ludzi zmieniały.
- Zależy. Co masz na myśli - burknęła. Znowu za mocno poruszyła poparzoną ręką i zasyczała. – Tu są zarazki, wirusy, bakterie, insekty, pasożyty, czynniki chorobotwórcze, brud… Budda wiedzieć raczy co jeszcze. Mam poparzone ramię. Jak pieczone prosię. Nie w porządku – ugryzła część wargi na dole. Raz, drugi, trzeci… i poruszyła się. Nie protestowała na przykaz. Jedną ręką, bo drugą nie mogła ruszać prawie, złapała ratownika. – Cokolwiek -widok przed oczami był kiepski. Nie przynosił nadziei. Jeszcze była zbyt skołowana, żeby zrozumieć co stało się z samolotem. Nie dopuściła myśli o synu, mężu, pasierbicy. Zostały zagłuszone bólem.
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySob Paź 17, 2015 3:49 pm

Chciał odpowiedzieć jeszcze Maddison, lecz był zbyt daleko, a poza tym pomoc drugiej kobiecie stała się jego priorytetem. Nie był typem bohatera, jednak nie potrafił przechodzić obok cierpienia innych obojętnie, chyba że mowa o wrogu. Wtem nawet pomagał zaostrzyć ból i napędzić nowych zmartwień, by jego potencjalna ofiara błagała o litość w akcie mordu. Jednak tutaj, póki co nie miał żadnych osobniczych celów, stąd nie wyobrażał sobie pozostawić owej dziewczyny samej sobie. Zdawał sobie sprawę, że mogła być ranna i niezdolna do samodzielności, więc bez żadnego zawahania ruszył jej na pomoc.
Sam wymagał opieki lekarskiej, lecz z ranami był za pan brat i nie doskwierały mu one jakoś szczególnie mocno. Ramię dawało o sobie znać i często powodowało drżenie oraz sztywnienie całej kończyny, jednak starał się nie zwracać na to uwagi. Na jego szczęście nogi miał w całości i dzięki temu mógł przemieszczać się z jednego miejsca na drugie, co znacznie ułatwiało wędrówkę. Gorzej było ze wspinaczką, lecz owe równiny nie sugerowały szybkiej możliwości ku temu, czemu był szczerze wdzięczny. Nie lubił okazywać własnych słabości, a fakt, iż już raz popełnił dziecinny błąd sugerował, że naprawdę stracił na swej sile. Liczył, iż była to jedynie kwestia czasu i już niedługo będzie mógł wrócić do pełnej sprawności w obecności swojego kumpla, które w końcu tak długo już szukał. Nie wiedział wtem jeszcze, że cała poszukiwawcza akcja miała okazać się farsą, albowiem owa wyspa rządziła się swoimi prawami i zdecydowanie nie chciała być wpisana na światowe mapy. Była istnym rajem dla zwyrodnialców oraz więziennych zbiegów, gdyż odnalezienie ich graniczyło z cudem. Co jeśli oni znaleźli się tutaj zupełnie przypadkiem? Co jeśli ktoś w owe przypadki nie wierzył?
Bagnisko przypominało istne pole minowe, jednak z tym ułatwieniem, iż kępy były bardziej widoczne, niżeli zakopane bomby, dzięki czemu w miarę bezpiecznie dotarł do kobiety. Była spanikowana, co nie ułatwiało mu pracy, ponieważ każdy jej ruch powodował coraz większe zgłębienie się ciała. Ruchome złoża mułu nie miały litości, więc wołania o pomoc na nic się zdawały. Należało zachować względy spokój, a przede wszystkim starać się oddychać krótko i płytko, by nie powodować dużych ruchów klatki piersiowej. Wsunął dłoń w gęstą maź, aby skierować ją pod jej głowę. Chciał pomóc jej ją unieść i dzięki temu ułatwić oddychanie oraz wysławianie się. -Bym Ci się kazał przysłowiowo udławić, ale to chyba brzmi nieco drastycznie względem sytuacji, madame.- uniósł kącik ust chcąc jakoś rozluźnić atmosferę, bo w końcu nerwy nic dobrego by nie wniosły. W chwili, gdy złapała się dłonią za jego bark on wolno zaczął wstawać, aby wyciągnąć ją z owego bagniska. Było nader ciężko toteż wsparł się chorą dłonią o jej plecy i ze wszystkich sił wstał na równe nogi. Strużki potu pojawiły się na jego czole, zaś uszkodzone ramie zdrętwiało odmawiając posłuszeństwa. Zachwiał się, lecz nie wywrócił i zerkając jej w oczy poprosił, aby objęła go nogami w pasie. Byłoby mu wtem o wiele prościej się poruszać zważywszy na obrażenia, które i jego nie ominęły. Starał się jak mógł, albowiem wiedział, że w jego rękach było teraz ich bezpieczeństwo, a droga na suchy ląd wydawała się niemiłosiernie długa. -Są też pijawki, lecz to chyba prezent, prawda? Ile kobiet płaci, aby te mogły być głównym elementem ich zabiegów w SPA.- uśmiechnął się kpiąco i zaczął wolno przemieszczać się w stronę Maddison. Nie wiedział jeszcze, że ta ruszyła w bagnisko za jakąś paskudną torbą. Blondynka, jak nic- z krwi i kości. -Okey w takim razie dobijemy? Raz, dwa i po sprawie, madame. Będę litościwy i zrobię to szybko.- zaśmiał się szyderczo, bo jasnym było, że tylko sobie żartował. Starał się przyspieszyć kroku i dojść na miejsce jak najszybciej, jednak wiedział czym skończyć mógł się jeden zły ruch. Nie był jednak pesymistą, stąd nie zatrzymywał się i nie użalał nad paskudnym położeniem. -Zobacz jak romantycznie. Jeśli zginiemy to razem.
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyNie Paź 18, 2015 3:12 pm

/ będzie troche krócej bo w sumie odpisuje tylko na post mg xd

Madison miała to do siebie, że robiła coś zanim pomyślała o tym dwa razy, a nawet trzy. Lubiła igrać z ryzykiem. Możliwe, że byłaby dobrym hazardzistą. Jednak... tutaj nie mamy do czynienia z grą karcianą, a prawdziwym survivalem. Podjęła decyzje na szybkiego polegając jedynie na tym, że doskwierały jej dźwięki z jej brzucha które nie dawały jej spokoju. Rzuciła się na torbę i wraz z tym skokiem wylądowała po pas w błocie. Podniosła do góry znalezisko. Głośno westchnęła kiedy cała zawartość torby okazała się być błotem które zaczęło spływać po jej ręku i brudzić jeszcze nie tknięte przez bagno rękawy bluzki. Z daleka pewnie Madison wyglądała niczym wynurzający się z bagien monstrum. Przez chwilę stała w miejscu wyklinając w myślach wszystkie jej znane słowa. Mogła zostać na tym cholernym kamieniu i chwilę korzystać z promieni słonecznych, a nie bawić się w dzikie spa.
Rzuciła pustą torbą w rozmachem w dal. Niech przepadnie i ktoś inny tak samo mądry postara się po nią wskoczyć w ten syf. Blondynka chciała się ruszyć w stronę brzegu lecz.... nie mogła. Nie miała wystarczająco siły aby walczyć z błotem i utknęła. Starała poruszyć się nogami ale bez większego powodzenia. Nie mogła zrobić nawet kroku. Jej umysł zaczął wariować. Pierwszy genialny pomysł to próba odkopania się. Tak, zaczęła odgarniać od swojego ciała garściami błoto. Nie przynosiło to skutków oczekiwanych. Błoto powracało i jej trud był niczym syzyfowa praca. Mimo, że nie przynosiło to nic pozytywnego nie przestawała tego robić. Była w panice. Nie mogła wpaść na nic lepszego, a po rozejrzeniu się wokół własnej osi nie dostrzegła żadnej gałęzi której mogłaby się chwycić i podciągnąć. Chociaż... pewnie by się szybciej złamała niż Madison na niej podciągnęła.
- Drew! Pomocy! Drew!- pewnie jeszcze kilka razy z jej ust zostało wykrzyczane jego imię. W całej panice przypomniała sobie o swoim towarzyszy, który chyba jej nie zostawił, prawda? Nie miała innego wyjścia niż siłą swojego głosu go sprowadzić.Mając nadzieje że przybędzie wraz z dziewczyną której kilka minut temu głos rozległ się po bagnisku. Była prawie cała ubrudzona błotem. Rękami starała się odrzucać błoto jak najdalej od niej... Traciła niepotrzebnie energie. - Kurwa!- wymsknęło się jej myśl na głos. Trudno spotkać aby Madison przeklinała, bo damie nie przystoi!
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 19, 2015 3:31 pm

Gabriela miała wiele szczęścia, że udało jej się trafić na tak pomocnego człowieka, którym okazał się Drew. Większość zapewne w podobnej sytuacji dbałaby jedynie o siebie, kierując się instynktem przetrwania. Jednak mężczyzna pokazał inną twarz, a dodatkowo wykazał się rozsądkiem i cierpliwością przechodząc powoli przez bagnistą maź. Dzięki ich staraniom znaleźli się w miejscu, w którym błoto sięgało im mniej więcej do połowy ud. Gabriela mogła już spokojnym krokiem udać się w kierunku brzegu. Z kolei Drew był w trochę gorszej sytuacji, ponieważ mimo iż znajdował się blisko wyjścia to jego stopy całkowicie ugrzęzły w błocie i nie mógł ruszyć się z miejsca. Kobieta, którą uratował mogła oddalić się w celu odszukania pomocy bądź chwycić długą i suchą gałąź, która leżała pod jednym z drzew i pomóc swojemu wybawicielowi. To jednak wiązało się z ponownym powrotem do bagniska, co było ryzykowane.
Madison dostała ogromną nauczkę od losu – należy doceniać to co się ma. Mogła w spokoju przeczekać sobie na kamieniu, jednak jej poczynania sprawimy, że nie mogła wydostać się z mazi. Co więcej, gdyby uniosła dłonie i zrzuciła z nim powierzchowne warstwy błota to zobaczyłaby pięć pijawek, które wbiły jej się w skórę – dwie w prawej ręce i trzy w lewej. Mogła ponowić próbę powrotu na kamień bądź oczekiwać na pomoc kogoś innego, ale stanowczo stanie w miejscu nie było najlepszym rozwiązaniem.
Powrót do góry Go down
Gabriela Morales


Gabriela Morales
https://wyspa.forumpolish.com/t372-gabriela-juanita-morales https://wyspa.forumpolish.com/t374-gabi https://wyspa.forumpolish.com/t375-gabriela-juanita-morales
Dane osobowe :
31-letnia Portorykanka z Immigration and Customs Enforcement

Znaki szczególne :
duże brązowe oczy, trwała na włosach, 163 centymetry, średniej budowy, opalona, na ustach fuksjowa szminka

Ubiór :
ciemnoróżowa ramoneska, kolczyki koła, bladoróżowa sukienka przed kolano, siwe koturny 25 cm, rajstopy cieliste

Stan zdrowia :
rozcięta górna warga (wymaga szycia, rana około dwa centymetry), poparzenia na zewnętrznej stronie całej długości lewej ręki, ból kolan.

Punkty :
155


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyWto Paź 20, 2015 1:09 am

Czuła wdzięczność za pomoc, ale to jej nie przysłaniało myślenia. Nie przepadała za czarnym humorem. Wtedy zwłaszcza, gdy robiło się idiotkę z niej. Naumyślnie albo nie… nieistotne. Dlatego powtórnie za mąż wyszła za człowieka, który był rzeczowy. Robił i nie gadał. Dość było jej ludzi takich jak ratownik: rozgadanych, zarywających, dla siebie zabawnych albo były mąż: okazjonalnie spontanicznych, ale nieprzewidywalnych wtedy. Dobrze z takimi było godzinę, dzień, tydzień, miesiąc… w porywach do roku. Potem psuło się. Zabawne teksty zabawne przestawały być i zaczynały być denerwujące. Kiedy nie było ich to dominowało milczenie.
Takich ludzi znała i dla nich istniała wieczna zabawa. Może po pozorach oceniała, ale uważała, że ma wystarczające życiowe doświadczenie do tego. Mimo wszystko była wdzięczna i współpracować chciała. Przestała się rzucać, mimo że to było trudne. Fobia przed brudem była utrudnieniem… znacznym.
- Mhm – zmrużyła oczy. Za wiele nie mówiła, bo usta miała już przy błocie. Nie chciała nałapać go do buzi. Czuła się jak hipopotam. Pełna zarazków, zakażona prawdopodobnie, zarażona „czymś” z bagna.
Próbowała wstać z pomocą. Nie chciała być ciężarem dla pomocy. Nawet opuchniętymi oczami… były w bagnie alergotwórcze czynniki?... widziała, że ciężko mu było, ale nie poddał się. Ona nie zamierzała. Skoro taki postęp już wykonali i prawie została wyciągnięta to kolejne kroki mogły iść tylko lepiej. Podziękowała w myślach za brak uwagi w stylu „macho”, kiedy wydał jej polecenie. Była tak przerażona, że nie zmieszało jej coś takiego. Wyłącznie wykonała polecenie… łapiąc się bardziej kurczowo niż myślała. Zapiekło ją w ramieniu, ale wytarła łzy bólu i zagryzła wargi.
- Pijawki? – powtórzyła z tonem paniki. Nie pocieszał. – Nie wiem, nie chodzę, boję się krwi – wyjaśniła. Trochę jej przechodziło, więc zaczynała rozmowę podejmować. Kiepsko i tak ostrożnie, ale nie milczała. Normalnie Gabi milcząca i wzniosła nie była… raczej. Mogła sprawiać wrażenie, że zadziera nosa, ale nie. – Ciężko mnie zabić. To widać. Nie zauważyłeś? – odpowiedziała na kolejne słowa. Złapała się bardziej kurczowo. Szło dobrze, ale bagno przerażało ją odkąd zobaczyła, gdzie była. Cud, że nie wciągnęło jej. Cud, że ktoś pomógł. Mogła sama być na terenie. Powoli trzeźwiała, ale nie poprawiało jej to humoru. Przeciwnie: zaczynała panikować jeszcze bardziej.
- W bagnie – powiedziała z niedowierzaniem jakby. Ona, która nie chodziła do lasu odkąd skończyła czternaście lat… w bagnie. – Wolę nie – puściła się i stanęła w błocie, ale niewysokim. Spróbowała przejść na suchy ląd. Udało się jej to. Problem w tym, że gdy odwróciła się do wybawiciela zauważyła, że jemu nie. Nie wiedziała co robić. Zaczęła krzyczeć po pomoc. Najgłośniej jak mogła. Równocześnie z Madison, której nie widziała i nie słyszała.
- Co mam zrobić!? Tylko nie top się!
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySro Paź 21, 2015 11:40 pm

Czarny humor dopisywał mu w każdej sytuacji, albowiem dla niego właśnie owe kwestie wydawały się najzabawniejsze. Był zdania, że należało mieć dystans do wielu aspektów, a podchodzenie do nich z humorem dużo ułatwiało.  Można było siąść, załamać się i użalać nad własnym losem, jednak nie widział w tym głębszego celu, bo jeśli ktoś wystawił nas na próbę to miał ku temu podstawy. Stauntan wiele rzeczy traktował, jako swoiste sprawdzenie własnych umiejętności i jeśli miał ową bitwę przegrać to wolał z uśmiechem na ustach, jak olbrzymim grymasem. Czasu cofać nie potrafił, lecz pewnie gdyby nawet posiadł owy dar to nie korzystałby z niego nader często. Lubił spontaniczność, działanie intuicyjne oraz posługiwanie się instynktem, ponieważ były to dodatkowe, nieopisane zmysły, jakie posiadał człowiek i odkładanie ich na bok było wielkim błędem. Tak jednak wielu robiło i przez to świat stawał się monotonny, pełen rutyn, a przede wszystkim mało rozwojowy.
Hasło „robić i nie gadać” zawsze kojarzyło się Drew z mężczyznami po fachu, którzy łapali za broń, aby zarobić na edukację dzieci. Dostawali w łapę za swoiste ścięcie głowy, bądź przebicie serca, co uniemożliwiało ofierze na jakiekolwiek słowa przed własną śmiercią. Toteż wpływało na fakt, iż zabójcy nie mieli, z kim prowadzić jakiejkolwiek konwersacji i sami zatracali się w egzystencji bez dalszego celu. Każda dusza pozostawiała piętno na sumieniu, a kwestia ‘dobrego trzymania się’ zawsze miała swój termin ważności. Czasem zależny był on od charakteru, lecz częściej od wpływów zewnętrznych, których niejednokrotnie nie udawało się zatrzymać.
Było ciężko zważywszy na grząskie podłoże, a przede wszystkim ramię, które coraz częściej odmawiało posłuszeństwa. Starał się nie pokazywać po sobie jakichkolwiek trudności, by nie wpędzić dziewczyny w jeszcze większą panikę, toteż wspierał się głupimi tekstami, by nieco rozluźnić i tak już napiętą atmosferę. W końcu był dżentelmenem i pomoc pięknym paniom należała do jego obowiązków.
-Boisz się krwi?- rzucił bez żadnej kpiącej wstawki, albowiem kwestia jakiś traum, bądź uprzedzenia mogła wiele utrudnić. Życie na owej wyspie nie wydawało się zbyt luksusowe, więc poczucie bezpieczeństwa porównywalne do tego w hotelach, spadało praktycznie do zera. Nie było tutaj apartamentów, obsługi oraz kucharza, co za tym szło- należało wszystkim zająć się samemu. Dla osób, które czegokolwiek się bały mógł stanowić to olbrzymich rozmiarów problem, albowiem mnóstwo meritum fobii spotykało się właśnie w owym miejscu.
Spojrzawszy na jej twarz był pewien, iż głęboka rana wymagała chirurgicznej interwencji. Nie był lekarzem, a jego umiejętności pozwalały tylko na załagodzenie bólu i zatamowanie krwi, które w rezultacie mogło pozostawić dużą bliznę. Nie chciał dziewczyny szpecić, dlatego też nawet nie zaproponowałby jej amatorszczyzny, ale musiał, choć zdezynfekować pozostałości po katastrofie. -Opatrzę Cię, jak tylko znajdziemy się na pewnym gruncie. Szczęście, że nie masz lusterka, bo jeszcze mi by się oberwało. W końcu zawsze to wina faceta.- uniósł kącik ust, a jego oczy na moment skupiły się na jej tęczówkach. Chciał dodać jej otuchy, bo w końcu byli już całkiem blisko i jej życiu nic poważnego nie zagrażało… bynajmniej na ten moment. -Do trzech razy sztuka. Przetrwałaś samolot, bagno i teraz pozostałem tylko ja. Rozkosznie będzie triumfować zwycięstwo, madame.- rzekł wraz z chwilą, kiedy pomógł jej przedostać się na twardy grunt samemu zmuszając się do stanięcia w newralgicznym miejscu bagna. Wiedział, że to ryzykowne, jednak nie sądził, że tak szybko wyczerpał limit swojego szczęścia. Przekonał się o tym z chwilą, gdy chciał pójść w jej ślady, lecz okazało się to niemożliwe i po zerknięciu w miejsce stóp uświadomił sobie, że są zasłonięte po same kostki. Warknął gniewnie pod nosem, a jego irytacja sięgnęła zenitu, kiedy rozległ się krzyk wcześniej poznanej kobiety. Cholera jasna, czy on miał ‘Superman’ na czole? Nie umiał latać i owe bagno było dla niego równie bezlitosne, jak dla wszystkich innych. Starał się nie wykonywać nerwowych ruchów, jednak nie miał zbyt wielu minut na samodzielną ucieczkę, stąd skupił się na nieopodal wiszącej gałęzi, którą wskazał dłonią. -Po pierwsze złap oddech i dotleń swoje szare komórki, madame. To znacznie ułatwia trzeźwe myślenie, choć wiem, że moja obecność iście je zaburza.- uniósł kącik ust, a następnie wolno wypuścił powietrze z płuc. Myślał pozytywnie, bo tylko to było kluczem do wykaraskania się z tej kuriozalnej sytuacji. -Podaj mi ową gałęź i biegnij wzdłuż bagna. Podejrzewam, że moja towarzyszka poszła za trendem kąpieli w błocie.- przewrócił oczami, bo nie miał pojęcia, jakim cudem znów wpakowała się w tarapaty. Przecież doskonale widział jak staje na lądzie i jej jedynym zadaniem było poczekać, lecz chyba i to przerosło jej możliwości.
Powrót do góry Go down
Gabriela Morales


Gabriela Morales
https://wyspa.forumpolish.com/t372-gabriela-juanita-morales https://wyspa.forumpolish.com/t374-gabi https://wyspa.forumpolish.com/t375-gabriela-juanita-morales
Dane osobowe :
31-letnia Portorykanka z Immigration and Customs Enforcement

Znaki szczególne :
duże brązowe oczy, trwała na włosach, 163 centymetry, średniej budowy, opalona, na ustach fuksjowa szminka

Ubiór :
ciemnoróżowa ramoneska, kolczyki koła, bladoróżowa sukienka przed kolano, siwe koturny 25 cm, rajstopy cieliste

Stan zdrowia :
rozcięta górna warga (wymaga szycia, rana około dwa centymetry), poparzenia na zewnętrznej stronie całej długości lewej ręki, ból kolan.

Punkty :
155


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySob Paź 24, 2015 8:13 pm

< Gdzie jest Madison? >

- Stara trauma – odpowiedziała.
Nie chciała być milkliwa, ale skupić się nie mogła na budowaniu długich zdań. Poza tym rozwlekła nie była nigdy: zawsze mówiła otwarcie i jasno. Nie opowiadała być może prywatnych szczegółów, ale nie kryła, że bała się krwi. Dlatego wrzeszczała tak przeraźliwie, gdy spojrzała na swoje ramię. Skorupka z błota nie zasłaniała poparzonej skóry z czerwonymi plamami krwi i z białymi bąblami płynu surowiczego. Nawet wspomnienie obrzydzało ją i powodowało zawroty głowy oraz mdłości. Wolała patrzeć na cokolwiek inne. Problem w tym, że nie było na co patrzeć. Bagno za plecami ratownika, mgła, krzaki.
- Strasznie dziękuję… a samolotami latają piloci. Rodzaj męski. Nasi byli facetami… jasne, że zawsze to wina faceta. Dowód dookoła – gorzko prawie uśmiechnęła się pod nosem.
Bynajmniej do śmiechu brakowało jej dużo. Odczuwała pragnienie, także ręce zaczęły drętwieć jej od trzymania kurczowo za ramiona i szyję mężczyzny w garniturze. Nie była niby to duża odległość od brzegu… lub do brzegu: zależy jak spojrzeć… ale pokonywało się ją ciężko w bagnie. Widziała to, mimo że nie szła. Powinna cieszyć się, że została ocalona. Niestety nie mogła skakać. Całe ciało bolało ją jak po upadku z wysokości, który prawdopodobnie zaliczyła. Nie widziała wraku samolotu. To oznaczać mogło, że wypadła z kabiny. Przynajmniej wiedziała, że nie była jedyna. Ocalał jeszcze ktoś. Mieć nadzieję mogła zawsze. Dopuściła do siebie myśl o tym, że nie leciała sama. Miała na pokładzie jeszcze kogoś…
Pobladła i nic nie powiedziała. To stanowiło kontrast ze wcześniejszym rozluźnianiem się. Prawdopodobnie łatwiej by było jej odzywać się, gdyby nie zapomniała o tym, żeby oddychać. Z bladej zrobiła się czerwona. Nie chciała wiedzieć jak wygląda. Widziała częściowo rozjechaną żabę z wybałuszonymi oczami. Miała nadzieję, że nie dostanie lusterka. W bagnie woda była mętna. Tyle przynajmniej, że nie spojrzy choćby chciała. Jednakże wyobraźnia pracowała. W swoich oczach była jak zombie z TWD. Prawie rozkładała się od zarazków z brudem. Sam syf.
- Będę świętować pod prysznicem w hotelu. Dostanę odszkodowanie… niebotycznie wysokie i będę świętować wtedy – zanim jeszcze spanikowała, dało się z nią dogadać.
Potem zeskoczyła w błoto i jakoś do brzegu dotarła. Niestety nie na długo. Nie szkoliła się w wypadkach samolotowych ani tonięciu w bagnie. To był absurd, bo mieszkała w mieście. Jej dom składał się z dziewięciu pokojów, sześciu łazienek, salonu, saloniku, kuchni, spiżarni, garażu, strychu, piwnicy, sauny, trzech biur, pokoju artystycznego, dwóch przedsionków, werandy przedniej, werandy tylnej, ganku, siedmiu balkonów, kortu tenisowego, basenu, brodzika, jacuzzi, ogrodu, sadu, grządek kwiatowych, grządek warzywnych… nie z bagna!
- Nie rozkazuj mi! – wydarła się zanim pomyślała, ale odetchnęła. Raz, drugi, trzeci… do skutku. – Na dodatek przymknij się. Zbieraj tlen. To może wytrzymasz pod błotem – furknęła do siebie. Złapała w dwa palce gałąź, jakby brzydziła się jej, bo tak było. Brudny badyl. Ona była brudna! Jeszcze czego!? Zrobiła krok do bagna, ale nie weszła. Spróbowała podać gałąź tak. – Mam biegać? Oślepłeś? – spytała oburzona i uniosła nogę. – Ma dwadzieścia pięć centymetrów. To Jimmy Choo. Wychodź! Dalej!
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyNie Paź 25, 2015 9:24 pm

Niestety… Nie zawsze wszystko szło po ludzkiej myśli. Mimo że rozbitkowie mieli wręcz niewyobrażalne szczęście, wychodząc w jednym kawałku z potężnej katastrofy lotniczej, na tym nie kończyła się ich niekoniecznie przyjemna przygoda. Wręcz przeciwnie – mogli sądzić, że był to dopiero jej początek. Problem tylko w tym, by nie dać się od razu pochłonąć wciągającej zabawie w bagnie. To zaś mogło być ciężkie.
Gabriela nie była w stanie wyciągnąć kija tak daleko, by Drew złapał go którąkolwiek z rąk. Jedynie czubki jego palców muskały koniec gałęzi, jakby ta drwiła sobie z niego. Nie było rady, kobieta musiała wejść głębiej, by ocalić swojego ratownika, który pogrążał się coraz głębiej w bagnie. Brakowało jeszcze tylko zadowolonych mlaśnięć błota pożerającego mężczyznę.
Tymczasem sytuacja Madison nie miała się wiele lepiej. Kobieta nie była w stanie wydostać się sama ze śmiertelnej pułapki. Ktoś musiał jej pomóc i to jak najszybciej.
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 26, 2015 3:32 pm

-W takim razie szykuje Ci się niezła szkoła przetrwania, ale jak widać odpowiednio się zabezpieczyłaś.- uniósł brew rzucając dość znaczące spojrzenie na jej buty, które faktycznie były wyższe niżeli symboliczna wieża, o której wcześniej wspominali. -Nosisz je za karę, czy lubisz patrzyć na ludzi z góry, madame? Jeszcze pięć centymetrów i nadawałabyś się do cyrku z umiejętnością chodzenia na szczudłach.- zacisnął usta starając się nie uśmiechnąć, bo przecież temat był iście poważny. Znał wartość butów w kobiecej garderobie i choć nigdy tego nie rozumiał to wolał kiwać głową dla świętego spokoju. Do tej pory, bowiem pamiętał jak pozbył się sporej ilości par swojej partnerki i najbliższy rok nie miał wstępu do własnej sypialni. Nie pomagały nawet tłumaczenia, że mimo długiego stażu, ani razu nie miał okazji podziwiać jej w owym obuwiu, stąd wydało mu się zbędne. Na nic jednak się to zdało i siłą rzeczy musiał poznać walory gościnnego pokoju, który w żaden sposób nie odpowiadał jego standardom.
Nie przyglądał się jeszcze jej ręce, albowiem i tak na środku bagna nie mógł nic poradzić. Czuł z jaką zawziętością trzymała się go zdrową kończyną, stąd od razu zrozumiał, iż druga nie była sprawna. Oczywiście chciał pomóc, bo nie wyobrażał sobie pozostawić jej samej sobie, lecz z drugiej strony najpierw musieli znaleźć ku temu odpowiednie warunki. Wódka na nic się tu zda, gdyż wywołałaby tylko podrażnienie, natomiast bagnisko w czystej postaci zapewniłoby istną dawkę tak wielbionych przez nią bakterii. Z resztą i tak te już zajęły pierwsze warstwy skóry, stąd mogła liczyć tylko na cud, iż nie wdała się żadna infekcja. Smutne, lecz prawdziwe.
-Czuję, że nim dojdziemy do brzegu zmienię zdanie.- rzekł gdzieś tam w przestrzeń wcale nie kierując słów bezpośrednio do niej. Właściwie chyba sam chciał się upewnić we własnej cierpliwości, choć jak powszechnie wiadomo nader wiele jej nie miał. Nie zmieniało to jednak faktu, że z pewnością go słyszała i tym samym ponownie odbił piłeczkę.
Gdyby wyglądała jak zombie z TWD to zrobiłby sobie z niej most do brzegu, a nie dodatkowe kilogramy na plecach. Fakt kilku obrażeń nie zmieniał jej piękna, albowiem każdy zdawał sobie sprawę, iż wyspa nie była rewią mody. Rozbitkowie byli brudni, usmoleni w pyle i krwi, a nawet on sam nie przypominał gościa, który wsiadał do samolotu. Tylko podczas groźnych akcji pozwalał sobie na poplamiony tudzież rozerwany garnitur, a co ważniejsze na istny nieład na głowie. Miał fobię na punkcie układania swoich włosów, albowiem wedle niego musiał być zawsze perfekcyjnie uczesany. Każdy jednak miał swoje słabości i skoro kobiety tak pałały do butów, to dlaczego on nie mógł do własnej fryzury? Oczywiście to nie świadczyło o tym, iż nie potrafił się ubrudzić, czego zresztą świadectwem była jego aktualna, ratownicza akcja. Miał pewne priorytety i ukierunkowany gust, lecz podczas codzienności w Filadelfii często zdarzały mu się spontaniczne misje, na których nie było mowy o jakimkolwiek spojrzeniu w lustro. Nie zliczyłby, bowiem ile razy leżał w kałuży własnej krwi z nożykiem w ręku, aby wyciągnąć sobie kulę tudzież zabliźnić otwartą ranę.
-Widzę wróżysz mi świetlaną przyszłość, lecz zapomniałaś dodać kwestię o szampanie, którym będę pieścił swoje podniebienie. Jaka szkoda, ze wtem Ty będziesz zajmować vipowskie miejsce przy owym brzegu. Mam działać szybko i bezlitośnie, czy nieco się poznęcać? Uznaj to jako ostatnią wolę na łożu śmierci, madame.- zaśmiał się pod nosem, bo oczywiście kpił po całości. Nie zamierzał zrobić jej krzywdy, bo nie miał ku temu żadnych powodów, jednak skoro poruszyli ten temat, to dlaczego go nie kontynuować? Cisza wcale nie pompowałaby w nich dodatkowej ilości nadziei, stąd nie chciał bawić się w głuchoniemego przystojniaka.
Gdy podniosła głos spojrzał na nią z pewnym błyskiem w oku, który nie zwiastował irracjonalnego zawieszenia broni. Właściwie bawiło go to, że w tak kuriozalnej sytuacji miała jeszcze siłę krzyczeć w wniebogłosy, jakoby to właśnie gość tam siedzący miał zrzucić jej linę. -Zabrzmiało groźnie.- wykrzywił twarz w teatralnie przestraszonym wyrazie, a następnie postarał się zrobić krok do przodu, by choć o kilka centymetrów przybliżyć się do celu. Na nic się to zdawało, ponieważ bagnisko było nader wygłodniałe i za żadne skarby nie chciało puścić ze swych macek ofiary. Warknął gniewnie pod nosem, bo nie sądził, że swoje ostatnie chwile spędzi z syreną i do tego po uszy brudny od owego syfu. -Jechałaś w nich na karnawał do Rio?- uniósł brew zerkając na buty, choć ręką nadal starał się chwycić kij. -Muszę Cię zasmucić, bo to nieco inny kierunek, ale rozumiem. W końcu czasem nawet samolot można pomylić, choć to dziwne, ponieważ Twój kolor włosów nie wskazuje na żadne anomalie.- uśmiechnął się szyderczo, a następnie wypchnął dłoń jeszcze bardziej ku przodowi, by ostatnie krańcami złapać kij i… stracić równowagę. Pech chciał, że nie opanował pociągnięcia w swoją stronę, bo nogi zupełnie mu ugrzęzły i najprawdopodobniej kobieta poleciała zaraz za nim, albowiem już po chwili poczuł jej ciężar na własnej klatce piersiowej. Teraz to już naprawdę byli po uszy w bagnie.  W ostatniej chwili udało mu się jedynie wyrzucić plecak na brzeg, bo wiedział z jakim ryzykiem wiązało się jego stracenie. -Pogardzisz maseczką?

>Nie mam pojęcia ;o Może utonęła? haha<
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPon Paź 26, 2015 9:45 pm

/// Życie ostatnio robiło figle! Post i tak nie będzie super długi bo praktycznie gram z mg więc yolo.

Pozostało jej przeklinać swoje działania zanim dwa razy się zastanowiła. Nie dość, że cała uwaliła się w błocie to utknęła w nim! Nie tak sobie wyobrażała czas na rajskiej wyspie. W takim miejscu powinno być miło i przyjemnie, a osoby które chcą zażyć życia w buszu wysyła się na specjalną wycieczkę chętnych aby pod gołym niebem w dziczy rozbijali sobie namiot. Madison raczej byłaby w grupie osób wylegujących się na plaży z okularami przeciwsłonecznymi na nosie, tak aby przechodzący obok niej ratownicy nie mogli wyczaić jej nagannego spojrzenia. Tak czy siak, jedyna na co mogła sobie w tym momencie popatrzeć to wszelkie robactwo żyjące w ohydnej mazi.
Nie było jej do śmiechu, a raczej na jej twarzy rysował się gniew i frustracja. Nie mogła się poruszyć. Jedyne co, to ręką dosięgnęła do skały z której zeskoczyła ale nawet nie miała jak się jej złapać aby przyciągnąć. Wszystko szło nie po jej myśli. Poczuła na nogach takie jakby ukucie, ale nie miała zielonego pojęcia co to było. Obstawiała jakiś skurcz od naciskającego na jej mięśnie błoto. Lepiej, że nie wpadła na to, że mogą to być pijawki. Po całej wyspie rozległ by się piskliwy wrzask Madison.
- Cholera. - rzuciła pod nosem po kilku sekundach po jej wołaniu o pomoc skierowanej do określonej osoby nie przynosiły skutku. Nie była fanką tamtego mężczyzny, ale nie pogardziłaby jakby jednak okazał się marnym bohaterem i jakoś ją z tej mazi wyciągnął. Nadzieje umiera ostatnia... chyba jakiś idiota wymyślił to powiedzenie. Madison była całkowicie zdana na siebie i oprócz machania rękami nie była w stanie. Ugh... mogła zostać na tej przeklętej kamiennej plaży.
- Drew, cholera!- ponownie krzyknęła i rozglądała się wokół siebie aby dostrzec rycerza na białym koniu w lśniącej nie ubrudzonej błotem zbroi. Nie miała pojęcia gdzie mógł się udać, ale chyba musiałby wracać tą drogą........ Prawda?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyCzw Paź 29, 2015 8:19 pm

Drew i Gabriela odkrywali całkiem dobrą komedię na bagnisku, ale gdzieś w między czasie zapomnieli o tym, że ich sytuacja jest naprawdę nieciekawa. Ledwo co przeżyli katastrofę lotniczą i teraz też walczyli o życie. Mimo iż pomoc pani Morales była stosunkowo ograniczona to dzięki jej staraniom na moment Drew chwycił się gałęzi. Gdy Gabriela straciła równowagę jemu udało się po części wydostać z miejsca, w którym ugrzązł. A dokładniej rzecz biorąc wyciągnął stopy z butów, których niestety już nie dało się uratować. Jego koleżanka zaliczyła kolejną kąpiel błotną, co widocznie śmieszyło mężczyznę, ale dzięki niej mógł powoli udać się na brzeg. Nie obeszło się jednak bez problemów, bo w tym momencie gdy Gabriela straciła równowagę to także straciła przytomność. Powierzchownie nie miała żadnych, większych obrażeń, ale kto wie, co działo się w jej organizmie? Drew nie miał większego wyboru tylko musiał wyciągnąć kobietę na brzeg.  
Madison powinna zacząć dostrzegać otaczające ją możliwości niż tylko czekać na swojego wybawcę na białym rumaku, który w tej chwili zajmował się inną księżniczką. Gdyby kobieta się rozejrzała to mniej więcej w odległości półtora metra od niej z drzewa zwisała gruba liana. Jeżeli Madison tylko trochę się postarałaby się, a potem wykorzystała swoją siłę i zwinność to może udałoby jej się wydostać z bagna, a następnie zostać żeńską wersją Tarzana i dobujać się na lianie do brzegu. Jedyne co musiała zrobić to zacząć próbować, a nie tylko oczekiwać na pomoc.

Kolejka 1: Drew, MG
Kolejka 2: Madison, MG
Wątki prowadzone niezależnie od siebie.
Gabriela tymczasowo zostaje wyłączona z akcji.
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySob Paź 31, 2015 12:25 am

Katastrofa była złym snem, a on starał się z niego obudzić. Każda chwila prowadziła go do momentu, w którym pragnął się uszczypnąć i ocknąć w samolocie z alkoholowego upojenia. Trunek nadal buzował w jego żyłach i on silnie wierzył, że to jedynie koszmar lada chwila mający dobiec końca. Nic nie trwało przecież wiecznie, nawet bujne lasy wyspy okalające jego ramiona.
Nie bał się, ni przez chwilę nie poczuł strachu, choć przebywanie w miejscach nowych zawsze budziło swego rodzaju niepewność. Wolał własne, zbadane tereny, które mógł przemierzać z pewną miną oraz spluwą w dłoni. Philadelphia była jego domem i nie lubił opuszczać jej granic, jednak owa podróż stała się priorytetem zaraz po informacji, którą otrzymał. Był człowiekiem przepełnionym lojalnością i wartość przyjaźni przekraczała dla niego wszelkie granice, stąd nie wahał się ani przez moment nawet znając perspektywę kilometrów. Odległość między kontynentami nie grała żadnej roli.
Mówił do niej, choć udawała się nie słyszeć. Ściągnął brwi starając się stworzyć pozór obrażonego, albowiem miał wrażenie, że po prostu się z nim droczyła. W końcu od samego początku zachowywała się jak księżniczka, stąd owy wypadek mógł wywołać u niej zwykły proces „sfochowania”. Nie wyglądała na kobietę, która lubiła kąpać się w błocie, a co gorsza moczyć w nim buty aktualnie przypominające glany. Sytuacja przypominała tą rodem z tanich komedii romantycznych, albowiem nadal na nim leżała, kiedy bagno pochłaniało ich coraz głębiej. Wzięła jego wcześniejsze słowa nader do siebie? Cóż on nie zamierzał umierać, a tym bardziej w imię rzekomej miłości, więc chwycił ją i ściągnął z własnej klatki piersiowej. O dziwo ta nawet nie dała znaku życia i choć próbował ją ocucić, kilkukrotnie potrząsając za ramiona, na nic się to zdało. Zacisnął usta rozglądając się dookoła, bo tkwili w samym środku mokradła, a wydostanie się w pojedynkę graniczyło z cudem. Nie miał jednak wyjścia i ponownie musiał działać indywidualnie, albowiem w pobliżu nie było nikogo, kto chociażby mógłby przybliżyć im gałąź. Najbardziej martwił go fakt rany, gdyż ręka odmawiała mu posłuszeństwa i to mogło znacznie wpłynąć na jego możliwości. Nie zwlekając jednak dłużej wysunął dłonie do przodu i zaczął wolno przemieszczać się ku brzegowi. Bolało jak cholera, a ostre końce gałęzi, będące częścią bagniska, dostatecznie raniły jego tors. Kilkukrotnie poczuł w ustach metaliczny smak krwi zagryzając wargę do granic możliwości. Koszula porwała się w kilku miejscach, a dodatkowy ciężar kobiety tylko zwiększał i tak paskudnie długi dystans. Chwyciwszy palcami kępka wysokiej trawy przyciągnął się ku linii pewnego gruntu, a z jego ust wyrywało się ciche syczenie.
Padł na plecy oddychając głęboko, gdy mógł w końcu złapać świeży oddech. Obróciwszy głowę w bok spojrzał na dziewczynę z wielkim niepokojem, gdyż nadal nie odzyskała przytomności. Minęło sporo czasu, a jasnym było, iż w tej sytuacji nie działał on na jej korzyść. Tak naprawdę mogło zdarzyć się wszystko i tylko od niego zależało jak szybko uda mu się jej pomóc. Wziął już wcześniej na swe barki pewną odpowiedzialność i odpuszczenie w owym miejscu wydawało się niemożliwe zważywszy na jego charakter. Zdał sobie sprawę, że musiał odnaleźć drogę do reszty rozbitków, aby tam za pomocą odpowiednich narzędzi ujarzmić rozległe rany. Jej ramię przypominało skwarka, natomiast przecięte usta były idealnym miejscem dla zarazków, które lada moment mogły wywołać infekcję. Nie brakowało zatem niczego, poza czasem.
Upewniwszy się, że oddycha wstał na równe nogi, by spojrzeć w kierunku ostatniego widzenia Maddison. Skrzywił się na myśl, iż musiał wybierać, jednak ona wydawała się w o wiele lepszym położeniu, jak jego obecna towarzyszka. Nie mógł zwlekać, stąd chwyciwszy Gabiele na ręce oraz plecak na plecy, skierował się w głębinę lasu starając się znaleźć drogę o bujnej roślinności. Świadczyło to, bowiem o obecności wody, a jej źródło mogło się okazać niezbędne.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySob Paź 31, 2015 2:59 pm

Bez przedłużenia Drew dostaje przekierowanie do lasu przy plaży, tam pojawią się dalsze informacje.

/zt dla Drew

Powrót do góry Go down
Kate Johnson


Kate Johnson
https://wyspa.forumpolish.com/t352-kathrin-kate-johnson https://wyspa.forumpolish.com/t355-kate-zaprasza https://wyspa.forumpolish.com/t353-kate-johnson
Multikonta :
Samantha Parker

Dane osobowe :
32 lata | Amerykanka | Prywatny detektyw

Znaki szczególne :
Długie włosy (mające tendencję do kręcenia się) | 1,75 wzrostu | Brązowe oczy | Blizna na brzuchu

Ubiór :
Opięte jeansy (rozcięte w miejscu rany), granatowa bluzka na ramiączkach (oderwany dół bluzki), czarna marynarka z miękkiego materiału, czarne oficerki

Ekwipunek :
Ułamany pręt (długość nogi od stołu), chustka stewardessy, fasolki wszystkich smaków, 2 owoce o kształcie przypominającym gruszkę, 1l butelka wody, ostry kawałek kamienia - to wszystko w małym plecaku

Stan zdrowia :
Rozcięty prawy łuk brwiowy, pościerane, krwawiące kostki wszystkich palców, wybity kciuk (nastawiony), sześciocentymetrowe rozcięcie na udzie-rany odkażone i opatrzone przez Kiarę; spalone końcówki włosów

Punkty :
219


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptySro Lis 11, 2015 11:26 am

--> Wodospad przy jeziorku

Uniosła jedną brew, słuchając jego słów. Doktorek chyba musiał być naprawdę padnięty, jeśli postanowił zwrócić się akurat do niej takimi słowami. Na sierotkę Marysię raczej nie wyglądała i mógł się już zorientować, że dość szybko łapie. O tym, że z tą wyspą jest coś nie tak, wiedziała już dawno.
-Użyłabym raczej słowa popieprzone, ale nie będziemy się kłócić o semantykę-westchnęła czekając aż Alan skończy, cokolwiek robił. Najwyraźniej się modlił, więc Kate nie zamierzała mu przeszkadzać. Jeśli mu to pomoże w jakiś sposób…
-Dobrze, niech będzie-powiedziała na wybór trasy. Nie mieli niestety mapy, musieli wykluczyć swoje drogi i wybrać jakąś inną. Ruszyła za nim i weszła między krzaki. Droga przez las wyglądała jak każda inna, z wyjątkiem tego, że czuła jak podłoże staje się coraz bardziej mokre. Z każdym krokiem wydawali specyficzny odgłos, gdy ich buty próbowały się wyrwać z błota. Kate trzasnęła się w szyje, zabijając jednego z krwiopijców. To był jednak niewielki procent tego, co ją atakowało przez całą drogę, a miała wrażenie, że z każdym krokiem jest ich tylko więcej. W dodatku czuła już jak jej buty stają się ciężkie od błota, które je oblepiło i nieco mokre w środku. To chyba jednak nie była droga na plażę. Albo była, ale mocno pokręcona. W końcu wyszli z krzaków i Kate chwyciła Alana za plecak by się zatrzymał.
-Poczekaj, lepiej się rozejrzyjmy dokładnie. To jakieś bagno i jak wdepniemy, to możemy mieć problem żeby z niego wyjść-powiedziała cicho. Oglądała chyba jakiś program na Nationale Geografic, gdzie jakiś koleś tłumaczył, jak mogą być niebezpieczne takie bagna. Niewiele z niego pamiętała niestety. W każdym razie nie podobało jej się tutaj. Ba, chyba nigdzie na tej wyspie jej się nie podobało. Miała serdecznie dość tego miejsca i jak tylko wrócą do cywilizacji, to rozpęta wojnę, że musieli tyle czekać na ratunek.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko EmptyPią Lis 13, 2015 1:04 am

|strasznie przepraszam za długie oczekiwanie, jestem chora

Gdy doktor - szarpnięty przez kobietę za plecak - prawie dosłownie zatrzymał się w miejscu, Kate mogła zobaczyć nie tylko coś niepokojącego w postaci wody sięgającej mężczyźnie już prawie do połowy łydek, lecz także i bladozielony koloryt jego twarzy, z pośród której wyróżniały się także wielkie oczy, jakby wybałuszone. Sam jednak zdawał się jakby tego nie zauważać, brnąc dalej przed siebie z wyjątkowo zaciętą miną. Coś w nim wyraźnie uległo zmianie i kobieta nie mogła dokładniej określić, czy należało się z tego cieszyć. Alan zachowywał się bowiem tak, jak gdyby zamierzał bagatelizować każde zagrożenie, byleby tylko jak najszybciej wyrwać się z lasu i dojść na plażę. A może wręcz przeciwnie – miał jakieś bardzo samobójcze zapędy, naumyślnie pchając się tam, gdzie nie powinien? Najważniejsze jednak, że posłuchał detektyw i stanął w miejscu, patrząc na nią prawie całkowicie obojętnym wzrokiem. Gdy się odezwał, również nie brzmiał zbyt zaangażowanie.
- Czyli co? Najprawdopodobniej będziemy musieli niewiadomo jak daleko się cofnąć, by ominąć cały ten teren, jeśli w ogóle jest to możliwe, tak? – Mówiąc to, westchnął ciężko i pokręcił głową, rozglądając się przy tym. – Wody robi się coraz więcej, także najprawdopodobniej dopiero wchodzimy na podmokły grunt… Albo wcale nie jest taki zły i minęliśmy już najgorsze. Jak sądzisz? – Spytał, dalej skanując wzrokiem okolicę, gdy nagle chwycił Kate za ramię, ściskając je. – Widzisz to? Wygląda jak włosy… – Powiedział, wskazując na czubek blond głowy wystający zza wysokiego głazu mniej więcej cztery metry od nich po lewej stronie.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(17) Bagnisko Empty
PisanieTemat: Re: (17) Bagnisko   (17) Bagnisko Empty

Powrót do góry Go down
 
(17) Bagnisko
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Tereny podmokłe-