IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(9) Ogromne skały


 

 (9) Ogromne skały

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Wyspa


Wyspa
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
125


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySro Sie 19, 2015 10:26 pm

Plaża

Ogromne skaly

Ogromne skały, leżące na pograniczu plaży, a oceanu. Woda jest tu mocno spieniona.


Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 20, 2015 12:13 pm

Był w jednym z tych klubów co to wiecie, dziwki chodzą na golasa a koks wysypuje się ze stołów. Przemierzał jak zwykle tłum ludzi w kierunku baru. Leciała tam jakaś klubowa MUZYKA a ludzie w okół tańczyli. Większość była już naćpana lub pijana. I po to przyszedł tutaj też Michael. W lokalu było dość ciemno. Światła dyskotekowe przecinały pomieszczenie niczym ostrze jakiejś katany. Bar dawał czerwoną poświatę by oświetlić drogę strudzonym i spragnionym wędrowcom.
Dotarł tam przeciskając się pomiędzy tą całą hołota która ocierała się o siebie na parkiecie nie wiedząc nawet kto jest kto. Sam był już lekko wstawiony. Oparł się o blat baru i skinął na barmana. Obejrzał się za siebie spoglądając na parkiet. Facet po chwili się zjawił przewieszając szmatkę przez ramię i wysłuchując zamówienia klienta.
- Czystą... i zostaw butelkę. - prawie krzyknął Callaghan przez cały ten hałas. Gdy barman zniknął gdzieś za ladą szukając jego butelki On wyciągnął paczkę papierosów. Szczerze nie interesowało go to czy można tutaj palić czy nie. Wsadził papierosa do ust i zaczął poszukiwać swojej zapalniczki. Tak jak to w zwyczaju ma człowiek, zaczął się obmacywać po marynarce i kieszeniach spodni. Nigdzie jej niestety nie było.
- Ognia? - usłyszał gdzieś z boku. Obrócił się w tama stronę z lekko ściągniętymi brwiami.  Obok siedział Nathan. jego rodzony brat którego nie widział ponad 8 lat. Co on tutaj robił? W sumie nie ważne. Ważne że miał zapalniczkę. Nachylił się w jego stronę a On odpalił mu papierosa. Zaciągnął się mocno wypuszczając dym i spoglądając na brata który siedział zadowolony jak nigdy dotąd.
- Nie wiedziałem że wróciłeś do Australii. - powiedział i odebrał butelkę wódki od barmana. Odkręcił ją i nalał sobie do kieliszka który również się przy nim znalazł.
- Nie wróciłem. - odpowiedział mu tak jak by to było oczywiste. Ale nie było. Przynajmniej dla Mike'a. Co więc tutaj robił? był jego marą alkoholową? Michael uśmiechnął się jak by to był dobry żart i patrząc przed siebie opróżnił szklankę którą poprzednio napełnił. Teraz gdy spojrzał w jego kierunku nie był juz sam. Siedział tam gdzie uprzednio ale na jego kolanach siedziała również Madison ubrana w strój striptizerki. Trochę przeraził go ten widok bo zaczął nie ogarniać co się dzieje.
- Ognia? - ponownie zapytał Nathan. ponownie trzymając zapalniczkę która jakimś dziwnym cudem zniknęła mu z ręki. W ustach miał nieodpalonego papierosa a barman dopiero kroczył do niego z butelką czystej.
- Co jest kurwa... - mruknął pod nosem zsiadając z swojego krzesła przy blacie baru. Madison spojrzała na niego jak by był jakimś małym dzieckiem i przeskrobał coś na podwórku sąsiadów. Uśmiechnęła się kącikami ust i spojrzała na niego spodełba.
- Jak to? Nie wiesz? To co zawsze. - odpowiedziała. Tak jeszcze jak by coś mu to mówiło. Rozejrzał się po sali. Ludzie dalej tańczyli jak gdyby nigdy nic. Coś jednak było nie tak. Zaczął ich wszystkich poznawać. Gdzieś już ich spotkał. Maxine? Była na parkiecie, tańczyła w towarzystwie jakiegoś mężczyzny w długich włosach. Czarnoskóra kobieta z afro piła drinka przy wyjściu i rozmawiała z jakimś facetem który wyglądał na grubo po czterdziestce i w ogóle nie pasował do tego miejsca.
Samolot. Zaraz, przecież on leciał do LA. Znał tych ludzi. A przynajmniej z widzenia. Oni wszyscy byli na pokładzie. Obrócił głowę w stronę baru gdzie znajdował się mężczyzna z samolotu. Ten sam barman który oferował mu podniebne przygody i którego przycisnął do blatu.


Gwałtownie otworzył oczy. Światło jednak zaraz zmusiło go do ich zamknięcia. Był środek dnia a On znów gdzieś był. Czuł pod sobą twarde podłoże. Był cały obolały. Szczególnie odezwały się jego dłonie, tak jak by były czymś zmiażdżone. Uniósł je na wysokość głowy. Były chyba całe. Żadne kości nie wystawały ani nic z tych rzeczy. Biodro też dawało o sobie znać. I coś działo się na nodze bo go piekło jak skurwysyn. Podniósł się wspierając na łokciu bo na dłonie póki co nie miał co liczyć. Każdy dotyk skutkował bólem. trzymał je póki co uniesione tak jak by przed chwilą lepił sobie pierogi i ubrudził się cały ciastem. Rozejrzał się dookoła. Był na jakichś skałach, obok było morze a przed nim jakiś ląd. Dość tropikalny bo widział kilka palm. Złoty piasek. W około leżało też mnóstwo różnych metalowych odłamków czy części bagażów. Wychodzi na to że się gdzieś rozbili.
- Mam nadzieje że to Miami.... - mruknął pod nosem rozglądając się dookoła. Przecież wszystkie wyspy i lądy są opisane na jakichś mapach. To tylko kwestia czasu kiedy zza palm wybiegną ludzie robiąc sobie najpierw zdjęcia a potem udzielając jakiejś pomocy. Spojrzał teraz na siebie. No i zauważył zakrwawioną nogę. Była dość poharatana ale krwotok nie był chyba tak silny. Może nie przecięło głównej żyły. Rozejrzał się dookoła za jakąś żywą duszą. Nigdzie nie widział Nathan'a oraz Madison. Może piekło w końcu pochłonęło tą przeklętą babę. Choć złego diabli nie tykają.
- Halo! Żyje tu ktoś?! - krzyknął. No bo co ma się trudzić jak ktoś inny może mu pomóc. Z noga jednak nie było żartów i doskonale o tym wiedział. Nie widział żadnych ratowników ze słonecznego patrolu więc musiał sobie radzić na własną rękę. Albo ręce. Które teraz były obolałe. Musiał to jednak zignorować. Ból nie był mu niczym obcym. Ile to razy oberwał na ulicy czy nawet na tym przesłuchaniu co nie zdradził swoich pracodawców. Przecież wtedy wylądował na ojomie ale nic nie powiedział! Głośno krzyknął przez zaciśnięte zęby po czym zdjął z siebie podkoszulek. Wsadził jego jedną część między zęby i rozdarł go na pół. Biedny podkoszulek. Szary, taki ładny. Znajdzie sobie nowy. Albo ratownicy mu dadzą. Ratowniczki!
Zdarł też materiał z nogawki nad ranną nogą robiąc sobie coś na wzór spodenek jedno nogawkowych. Wyciągnął z rany materiał drąc się przy tym jak by go ze skóry obdzierali. Jedną cześć zawiązał luźno na ranie by ta mogła oddychać. Drugą zawiązał mocno nad raną by zatamować dopływ krwi, krwawienie. przynajmniej na jakiś czas dopóki ich nie uratują. Albo nie znajdzie igły i nitki. Mocno zawiązał na supeł.
Wytarł twarz i splunął na bok.
- Wstajemy. - mruknął po czym wsparł się na łokciach. Pociągnął nosem na chwilę pauzując, po czym podniósł się na nogi z lekkim okrzykiem bólu. Średnio mógł chodzić szczególnie że bolało go jeszcze biodro. Miał tylko nadzieje że nie będą mu ucinać tej nogi bo chyba zabije wtedy cały personel medyczny. Nie wyglądała źle. Wystarczyło ją dobrze zaszyć. Musiał coś szybko wymyślić. Nawet prowizorycznie. Nie chciał tracić nogi.
Ruszył kulejąc przed siebie i rozglądając się dookoła.
- Jest tu ktoś?! - Może jeszcze komuś udało się przetrwać i ma przy sobie akurat jakąś apteczkę pierwszej pomocy. Czuł w głębi ducha że za chwilę kogoś spotka...


// sry za długość i wgl, ale emocje i tak dalej. Następne będą krótkie ;3
Powrót do góry Go down
Daniel Wright


Daniel Wright
https://wyspa.forumpolish.com/t57-daniel-wright https://wyspa.forumpolish.com/t232-daniel https://wyspa.forumpolish.com/t71-daniel-wright
Dane osobowe :
28, początkujący reżyser, Anglik

Znaki szczególne :
astmatyk! wysoki, z wysoko postawionym quiffem, który bez żelu zaczyna sterczeć w różnych dziwnych kierunkach

Ekwipunek :
karton soku kaktusowego, listek tabletek bez nazwy

Stan zdrowia :
ciężki stres pourazowy

Punkty :
147


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 20, 2015 4:06 pm

Turbulencje w końcu się uspokoiły, ale na nic zdały się próby stewardess starających się uspokoić pasażerów. Daniel był przerażony, serce waliło mu jak oszalałe, a nagły atak astmy wciąż jeszcze dawał o sobie znać świszczącymi oddechami, które teraz łapczywie wykonywał. Na chwilę zapomniał nawet o swoim telefonie walającym się gdzieś po podłodze. Nadszedł jednak moment, gdy pasażerowie odzyskali spokój ducha, a Wright zniknął pod swoim siedzeniem, by odnaleźć zagubiony przedmiot. Właśnie wtedy kadłubem po raz kolejny wstrząsnęło przy akompaniamencie głośnego wybuchu. Tylko zapięte pasy uchroniły Daniela przed rozbiciem sobie głowy o siedzenie przed nim. Podniósł się szybko obrzucając krótkim spojrzeniem przerażone twarze współpasażerów. Co się znowu działo?! Zanim zdążył o to kogokolwiek zapytać samolotem wstrząsnął kolejny, silniejszy wybuch. Właśnie wtedy Daniel zrozumiał, że tym razem to już koniec. Krzyki ludzi siedzących po lewej stronie upewniły go tylko w nieubłaganie zbliżającej się śmierci.
Rozpaczliwe próby ratowania samolotu przez pilota skutkowały dziwacznymi piruetami wykonywanymi przez maszynę. Obok chłopaka przeleciała jakaś kobieta, która nie zdążyła przypiąć się pasem. Gdyby nie jej straszny krzyk byłby pewien, że minęła go szmacianka. Najgorsze w tym wszystkim było to, że przez cały czas zachował pełną świadomość. Gdyby wiedział co też ujrzy bez wątpienia uderzyłby się czymś twardym w głowę pozbawiając się przytomności. Niestety, był tym szczęściarzem, który dokładnie widział rozrywany kadłub samolotu, wylatujących z pokładu ludzi, urywane kończyny, słyszał przeraźliwe krzyki, trzask pękającego poszycia, łamanych kości oraz huk uderzających o ziemię i wodę części samolotu. Wylądował w miękkim piasku wciąż jeszcze przypięty do swojego fotela, z którym został wyrwany z pokładu. Wziął świszczący wdech wilgotnego powietrza przesiąkniętego słonym smakiem morskiej wody. Wokoło jednak czuć było woń spalenizny i czegoś, co wkrótce miało się okazać zapachem zwęglonego ciała. Słońce świecące wysoko na niebie na chwilę go oślepiło, chociaż szczerze mówiąc był w takim szoku, że i tak niewiele byłby w stanie zobaczyć. Okularów na nosie już nie miał, te stracił jeszcze w powietrzu.
Rozejrzał się na boki. Widoczność nie była zbyt dobra przez dym z płonących szczątków, ale to, co udało mu się dojrzeć nie poprawiło mu samopoczucia. Porozrzucane po plaży bagaże, ubrania, części czegoś, co wyglądało na wystawowe manekiny, które tak naprawdę były ludzkimi szczątkami, ale z tego nie zdawał sobie jeszcze sprawy albo też wolał o tym nie myśleć.
Był w szoku, ale w końcu dotarło do niego to wszystko, a wraz z olśnieniem na temat wypadku pojawił się również ból w klatce piersiowej. Przy czym bardzo możliwe, że ten towarzyszył mu już od samego początku. Astma? Bardzo możliwe, w końcu wdychał ogromne ilości kurzu unoszącego się wokoło, a to nie było zbyt rozsądne przy jego dolegliwości. Pisk w uszach w końcu ustał ustępując miejsca przerażającej ciszy. Nasłuchiwał chwilę jakichś odgłosów, jakiegokolwiek dźwięku, który świadczyłby o tym, że gdzieś tu jest ktoś żywy. Nic takiego jednak nie wyłapał, a jedyne co dochodziło do jego uszu był jego własny świszczący oddech.
W panice próbował wstać ze swojego miejsca, ale wciąż zapięte pasy skutecznie mu to utrudniły. Zaklął w myślach, ale uświadomił sobie, że być może przypięcie do fotela uratowało mu życie. Zaczął walczyć z pasami, co nie było wcale takie proste, zważywszy, że dłonie niemiłosiernie mu drżały. Bał się! Wiedział jednak, że musi się odpiąć. To było teraz najważniejsze.
Odpiąwszy się upadł na rozgrzany piasek. Leżał tak przez krótki czas dysząc ciężko, ale podniósł się wreszcie uświadamiając sobie, że być może ktoś potrzebuje pomocy. Stojąc już na wciąż drących nogach usłyszał czyjeś wołanie. Rozejrzał się dookoła zapoznając się ze swoim najbliższym otoczeniem. Wielkie skały sterczące z oceanu, plaża, woda, wrak, woda, skały, kolejne kawałki wraku, woda, piasek, jakiś facet, plaża, woda... ZARAZ. Co? Facet! Z daleka nie rozpoznał jego twarzy, ale intuicja kazała mu ruszyć w jego stronę. Bieg po grząskim piasku nie był wcale prosty, ale w końcu znalazł się obok opatrzonego już prowizorycznie mężczyzny. Ktoś już się nim zajął?
- Czekaj! - doskoczył do niego stając po jego boku ofiarowując swoje ramię, by ten się na nim oparł. Widać było, że z trudnością utrzymywał się na rannej nodze.
- Co to, kurwa, było? - nie wiedział jeszcze, że jako jedyny zachował świadomość podczas całego trwania tej katastrofy.
Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 20, 2015 7:32 pm

Szybko to On nie szedł. musiał uważać na swoją nogę. Do tego wszystkiego wylądował na skale. Za nim z niej się tarabanił też trochę czasu minęło. A ile kurew i innych tego typu epitetów poleciało w przestrzeń, to nie sposób obliczyć. Opuścił jednak skałę która była przy brzegu i znalazł się na grząskim piasku rozglądając dookoła i mając nadzieję że znajdzie tutaj kogoś. nie miał zamiaru daleko się zapuszczać. W ogóle musiał ogarnąć co się stało.
Z tego wszystkiego pamiętał tylko słowa Nathan'a które zdążył jeszcze wypowiedzieć. Potem zapadła ciemność. Może dostał czymś silnym w klatkę piersiową czy między nogi że aż zemdlał? Może brak powietrza. Niczego nie mógł wykluczyć. Ważne jest że jeszcze oddycha i żaden skurwiały samolot nie był w stanie go zabić. Ale że jego brat zebrał się na przeprosiny? Sam w sumie nie wiedział co o tym sądzić. Nigdzie go w pobliżu nie widział. Zawsze mogło by mu się coś stać. Szkoda by było bo czekała ich poważna rozmowa na ten cały temat. W Sydney było inaczej, każdy był w strżepkach nerwów. Zadziałały emocje i chwila a nie zdrowy rozsądek. Choć tego drugiego Mike raczej nigdy nie przejawiał działając zwykle impulsywnie, jak to każdy Callaghan miał w zwyczaju. Nie zastanawiać się długo tylko zrobić to co się da później zastanawiając się nad konsekwencjami.
W tym własnie momencie usłyszał jakiś krzyk. Obrócił się rozglądając dookoła. Na samym początku nikogo nie zauważył. Może mu się kurna wydawało? Nie, biegł jakiś facet. Nie wyglądał na kogoś kto brał udział w katastrofie lotniczej. Może gdzieś tu mieszkał. Była szansa na szybki ratunek. Gdy już się zbliżył jeszcze raz dokładniej zbadał go wzrokiem. Oczywiście że wsparł się na jego ramieniu. Przecież przybył z pomocą.
- Kurwa, dobrze że przybiegłeś koleś, nasz samolot się tutaj gdzieś rozbił... nie widzę jednak nikogo, może nie wiem... wyleciałem oknem? Na ogół nie przeżywa się takich katastrof. - powiedział Michael wspierając się na jego ramieniu. Ani jednej rany. Nawet pieprzonego siniaka. Musiał być tubylcem. Pytanie tylko gdzie oni wylądowali? Skoro facet kontaktuje po angielsku to może już w Ameryce. Może urwie trochę sławy jako jedyny przeżyły rozbitek. Choć w sumie chciał jeszcze coś wyjaśnić z Nathanem póki ten kopnie w kalendarz.
Wsparł się na nim i kuśtykając do przodu ciągnął go ze sobą w kierunku innych, jeszcze większych skał. Coś mu mówiło że samolot znajduje się właśnie za nimi.
- Najpierw musimy znaleźć mojego brata... On będzie wiedział co robić.... potem zaprowadzisz mnie do swojego domu i walniemy sobie jakieś piwo, za nim te pajace ze szpitala przyjadą. - powiedział. Skąd mógł wiedzieć że Daniel również był pasażerem tego samolotu? Przecież nawet nie wyglądał. Pewnie zaraz się to okaże ale znając Callaghana potraktuje to tylko jako głupi żart.
Powrót do góry Go down
Daniel Wright


Daniel Wright
https://wyspa.forumpolish.com/t57-daniel-wright https://wyspa.forumpolish.com/t232-daniel https://wyspa.forumpolish.com/t71-daniel-wright
Dane osobowe :
28, początkujący reżyser, Anglik

Znaki szczególne :
astmatyk! wysoki, z wysoko postawionym quiffem, który bez żelu zaczyna sterczeć w różnych dziwnych kierunkach

Ekwipunek :
karton soku kaktusowego, listek tabletek bez nazwy

Stan zdrowia :
ciężki stres pourazowy

Punkty :
147


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 20, 2015 7:52 pm

Nieczęsto przeżywa się katastrofy lotnicze. Wright coś o tym wiedział, swego czasu namiętnie oglądał w telewizji program właśnie o tego typu sprawach. Awarie silników, błąd pilota, bomby na pokładzie, wyciek paliwa, ptaki wkręcające się w silniki... Ciekawe, czy o nich też zrobią odcinek.
Właściwie to nie można chyba mówić, żeby ktoś miał doświadczenie w tego typu sprawach, ale co tam Daniel mógł wiedzieć. Sam miał na koncie tylko kilka przelotów, samego latania nienawidził i robił to tylko wtedy, gdy to było konieczne. Cóż... O jeden raz za dużo. Pewnie przepłynąłby Pacyfik wpław, gdyby był świadomy tego wszystkiego co go czeka. Tak, to było zdecydowanie bezpieczniejsze od rozbijania się na jakichś wyspach. Wciąż był jeszcze w szoku po tym, co przed chwilą zobaczył i usłyszał. Nie życzyłby tego nikomu, będzie zapewne miał koszmary do końca życia, ale kto wie, może będzie miał szczęście i nie pożyje długo na tej głupiej wyspie. To całkiem możliwe z tym jego pechem.
Jeszcze nie zdał sobie sprawy z tego, że gdyby nie fatalna pomyłka z biletami to pewnie już byłby bezpieczny w LA, narzekając na upały i korki popijając z kumplami piwo w ich ulubionej knajpce. Właściwie to był na tyle nierozgarnięty, że nie ogarnął jaka byłaby godzina, gdyby już wylądował w Stanach. Na bilecie pewnie było to wyszczególnione, ale szukanie teraz kawałka papieru w płonącym wraku nie wróżyło sukcesu. Ciekawe ile czasu upłynie zanim ktokolwiek zauważy, że się rozbili. W sumie to chyba powinno to się wydarzyć dość szybko, nie codziennie z radarów znika wielki samolot, w dodatku przy dzisiejszej technice pewnie już wiedzą, gdzie doszło do katastrofy, a służby ratunkowe są już w drodze.
- No wiem! - jęknął potakując głową na historię o katastrofie - To cud, że żyjemy - dodał pospiesznie jeszcze nie wiedząc, że nieznajomy wziął go za jakiegoś tubylca. Właściwie to nie miał czasu, by zastanawiać się nad tym, gdzie się rozbili. Jakoś oczywistym wydawało mu się, że są gdzieś na zamieszkałych terenach, a najbliższe miasto jest tuż za wysokimi palmami. Dokładnie tak. Rozbili się gdzieś nad Indonezją, na jednej z tych setek wysepek, których mają tam pełno. Zaraz ktoś się pojawi i ich wszystkich uratują. No, może nie wszystkich, bo widział jak kilkadziesiąt osób traci życie jeszcze w powietrzu. Nigdy nie wymaże z umysłu widoku mężczyzny, którego zdekapitował kawałek poszycia.
Razem ruszyli w kierunku skał, dość wolnym tempem ze względu na poharataną nogę nieznajomego. Po drodze Daniel starał się rozglądać w miarę możliwości za kimś, kto jeszcze przeżył tę katastrofę, ale żaden ruch, czy krzyk nie przykuł jego uwagi.
- Jakiego domu? Stary, rozbiliśmy się, nie mam pojęcia gdzie jesteśmy - pewnie, gdyby nie był w takim szoku to połączyłby fakty i zrozumiał, że podpierający się na jego ramieniu facet bierze go za jakiegoś przypadkowego świadka, który ruszył na pomoc rannym. Właściwie to pewnie Wright sam niedługo zacznie zastanawiać się jakim cudem wyszedł z tego nawet bez najmniejszego siniaka.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 21, 2015 12:21 am


Szok związany z katastrofą był tak WIELKI, że Daniel nie był w stanie asekurować dłużej swojego towarzysza. Ogarnął go paraliżujący lęk. Wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce, uderzyły w niego z podwójną siłą. Ręce zaczęły przeraźliwe drzeć, mięśnie odmawiały posłuszeństwa, a plecy zalewał zimny pot. O co chodzi? Co się dzieje?! Na to pytanie może odpowiedzieć tylko sam początkujący reżyser. Jednak czy da radę zmierzyć się strachem, który zagląda głęboko w oczy?Psychiczny stan Daniela z każdą sekundą pogarszał się. Nawet nie zauważył, kiedy Michael poleciał jak długi, zaliczając nieprzyjemną konfrontację z wyjątkowo brudnym piaskiem. Szkoda tylko, że Pan Callaghan, w ogóle nie potrafił zrobić porządnego opatrunku. Może gdyby ból śródręcza nie był tak skrajnie uciążliwy, coś by zdziałał. Tak niestety kawałek materiału sunął się z łatwością, a pocięte miejsca na nodze idealnie wypełnił piasek. Słynne bójki uliczne nie nauczyły, w jaki sposób dobrze się sobą zająć, po przegranej potyczce?
Powrót do góry Go down
Hannah Schumann


Hannah Schumann
https://wyspa.forumpolish.com/t95-hannah-schumann-budowa#224 https://wyspa.forumpolish.com/t130-hanka#407 https://wyspa.forumpolish.com/t122-hannah-schumann
Dane osobowe :
25 lat, DJ-ka w klubie, Niemka z obywatelstwem australijskim

Znaki szczególne :
chudość, nieduży wzrost (ok. 160 cm), alabastrowa cera, włosy w nieokreślonym rudobrązowym kolorze, mocny, teraz już zapewne rozmazany makijaż, twarzyczka oraz przedramiona usiane piegami, zmęczone, zirytowane spojrzenie, cięty język

Ekwipunek :
czarna koszulka na ramiączkach, cienkie dżinsowe spodnie 7/8, szary, rozpinany sweter i białe trampki, saszetka (opakowanie gum do żucia, samolotowa buteleczka wody, zapalniczka i paczka cienkich papierosów)

Stan zdrowia :
ból głowy, zmiażdżone palce stopy, trochę siniaków

Punkty :
161


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 21, 2015 2:08 am

niee, wcale nie mam zgłoszonej nieobecności

Samolot trząsł się, wykonywał dziwne ruchy, ktoś krzyczał, kto inny płakał, a wszędzie wokół latały resztki bagażów podręcznych pasażerów. No i psy.
Nie tak przecież wyobrażała sobie swoją śmierć. Dziwny ucisk w brzuchu oraz siła raz wciskająca ją w fotel, a innym razem próbująca z niego wyrzucić, zdawały się jednak mówić, że w tej kwestii nie ma prawa wyboru. Spróbowała spojrzeć chociaż na swoją sąsiadkę, lecz strach sparaliżował ją do tego stopnia, że nie była w stanie się poruszyć. Nie była w stanie wykrztusić z siebie ani zdania. Do tej pory nie było sytuacji, żeby nie miała ostatniego słowa. Hannah Schumann, pyskata, szczera do bólu – zawsze miała coś do powiedzenia. A jednak teraz nie było ją stać na własne, wielkie, ostatnie słowa.
Gdyby mogła spojrzeć na siebie z boku, z jakiegoś bezpiecznego miejsca, zapewne zaśmiałaby się. Niestety dostąpiła wątpliwego zaszczytu przeżywania wszystkiego na własnej skórze, więc poprzestała jedynie na schowaniu się w sobie i przeżywaniu wszystkiego ostatnich sekund we własnej głowie.
Jeśli podążyć słynnym schematem życia przewijającego się przed oczami tuż przed domniemaną chwilą śmierci, Hannah dostrzegła, że nigdy nie potrzebowała wiele. Patrząc wstecz, gdy miała wszystko – dom, pełną rodzinę, domowy posiłek czekający na nią w idealnej kuchni oraz wypełniony do wieczora grafik zajęć – tak naprawdę nie miała nic. Prawdziwe życie przemykało jej między palcami rąk, własna wola i jakiekolwiek prawdziwe marzenia ulatywały z każdym najmniejszym podmuchem wiatru, aż w końcu stała się jałową pustynią, niemalże bez szans na jakiekolwiek odżycie. Niemalże. Mimowolnie nasunęło jej się porównanie do sukcesji ekologicznej (o matko, jak w takiej chwili mogła myśleć o biologii?), która zaszła w jej życiu i dzięki której w końcu mogła stać się tą właśnie osobą – niezależną, może na początku odrobinę nieporadną, ale żyjącą tak, jak chciała. Żałowała już w sumie tylko jednego – że ten ostatni etap trwał tak strasznie krótko.
***
Nigdy nie była religijna, od dziecka wpajano jej, że bóg i wszelkie inne podobne do niego twory to tylko kukiełki wymyślone na potrzebę biednego, przerażonego życiem człowieka. W ostatnich chwilach swojego życia, nie chwytała się więc podobnych temu wartości. Czekała na ból, a potem wielką, nieskończoną Pustkę, na Ciemność i Nicość. Tym czasem, gdy otworzyła oczy, pierwszym, co zarejestrowały jej do tej pory zamknięte oczy, było niebo. Chyba jeszcze nigdy nie widziała tak jasnego odcienia. Przez dłuższą chwilę nieprzytomnie wpatrywała się w nie, jakby próbując odnaleźć jakiś sens w swojej Błękitnej Wieczności, która zdawała się tak przyjemnie inna od tego, co do tej pory sobie wyobrażała. Chciała tak leżeć, bezmyślnie, jedynie próbując ogarnąć wzrokiem bezmiar nieboskłonu – najlepszy prezent, jaki dostała w całym swoim życiu. A właściwie to już chyba nieżyciu.
Nie miała pojęcia, ile jeszcze leżała na twardym podłożu, zanim w końcu dobiegł ją szum fal, zanim poczuła słońce świecące prosto w oczy i usłyszała głosy. Czyjeś głosy. Świat zewnętrzny przebijał się do niej powoli, jakby bojąc się, że fakt, że przeżyła, sprawi, że będzie chciała powrócić do swojej cudownej, beztroskiej krainy. Może i by wolała, ale po raz kolejny tego dnia, nie miała możliwości wyboru.
Zamrugała kilka razy, próbując zrozumieć, co się dzieje, ale zamiast odpowiedzi na pytanie, poczuła silny ból głowy. Pomału też zaczynała dawać o sobie znać lewa stopa, której… nie czuła? Spróbowała powoli oraz ostrożnie podnieść się do pozycji siedzącej, zastanawiając się, czy aby nie urwało jej palców, ale widok całego, choć zdecydowanie zniszczonego trampka na chwilę ją uspokoił. Nerwowo przeczesała włosy opadające na oczy, zastanawiając się, co powinna zrobić. Czy poza nią, był tu ktoś jeszcze? Wstanie i rozglądnięcie się po okolicy zdecydowanie nie wchodziło w grę, bo choć miała obie kończyny, jedna była wyraźnie uszkodzona.
- Raissa? – wychrypiała cicho pierwsze, co przyszło jej do głowy - imię znajomej Ukrainki, która leciała tuż obok niej. Właśnie, leciała. Co się mogło z nią stać? Czy podzieliła los Hannah czy może udało jej się szczęśliwie dotrzeć do Los Angeles? I co takiego się stało, że zamiast szczęśliwie wylądować w USA, leżała na kamienistym brzegu?
Odchrząknęła i tym razem zawołała już nieco głośniej – Raissa?
Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 21, 2015 11:00 am

Wraz z nieznajomym mu jeszcze mężczyzna, ruszył w kierunku skał. Nie było teraz czasu na przedstawianie się i opowiadanie historii całego życia. Najważniejsze to było znaleźć tych którzy mogli jeszcze przetrwać. Znajomych i rodzinę. Dopiero później mogą zastanowić się, co robić dalej. Facet na którego boku się wspierał przytaknął na jego słowa. Chciał chyba powiedzieć " To cud że żyją" ale nie ważne. Nie będzie wchodził w szczegóły. Callaghan teraz za nic w świecie nie był w stanie uwierzyć że facet leciał tym samolotem. Ale niestety chyba musiał. Mężczyzna po chwili uświadomił mu że wcale nie jest tubylcem. Też leciał tym samolotem i do tego nawet nie wie gdzie są.
- Że co? - powiedział Michael zatrzymując się i spoglądając na mężczyznę. Odpowiedzi mu chyba nie było dane usłyszeć, choć bardzo interesował go fakt że niektórzy wyszli bez siniaka a On musi się zmagać z poranioną nogą i bólem śródręcza.
Mężczyzna go puścił. Tak po prostu. Callaghan zdezorientowany i w ogóle na to nie przygotowany runął na piasek. Jego prowizoryczny bandaż dzięki któremu rana miała oddychać, zsunął się. Piasek się do niej dostał.
- Kurwa! - krzyknął gdzieś w eter kiedy już był na piasku. Nie było sensu teraz dociekać czy facet zrobił to specjalnie czy nie. Rozliczy się z nim później. Na chwilę obecną storpedował go tylko zdenerwowanym wzrokiem. Spojrzał na ranę i jeszcze raz przeklął. Że to też jemu musi się takie coś przytrafiać. Sięgnął po materiał który zsunął się z nogi. Na szczęście drugi, który podwiązany był wyżej wciąż się trzymał, tamując nie jako krwawienie. No i co teraz zrobimy, panie Michael'u?
Nie miał zamiaru ryzykować. Musiał zająć się tą nogą jak należy. Bóg wie kiedy pojawi się jakaś pomoc, a perspektywa amputacji go nie radowała. Choć z nogą nie było tak źle, lepiej dmuchać na zimne.
- Rozbieraj się. - rzucił. Mogło to zabrzmieć trochę dziwnie a mężczyzna w wyraźnym szoku, mógł tego nie zrozumieć. Michael więc powtórzył. - Zdejmuj podkoszulek, będzie mi.... - i w tym momencie chyba oboje usłyszeli czyjś krzyk. Kobiecy. Czyli ktoś jeszcze przetrwał. Może Madison? Lub Emilia? Jej pomoc by mu się teraz przydała. Michael spojrzał na Daniel'a i krzyknął, by facet wrócił do rzeczywistości:
- Dawaj ten pieprzony podkoszulek i leć jej pomóc, ja sobie poradzę! - No chyba dotarło do niego że to nie zabawa i nikt teraz nie będzie wyliczał komuś straconych podkoszulków. Jeśli to przeżyje z pewnością mu go odda, ale teraz był mu śmiertelnie potrzebny. pewnie po jakimś czasie go otrzymał. Odprowadził wzrokiem biegnącego mężczyznę w kierunku kobiecego głosu a następnie spojrzał na swoją nogę. Kąpiel w słonej wodzie odpadała. Z bólu chyba wyleciały by mu gałki oczne.
Nie miał innego wyboru jak po prostu zrobić to ręcznie. Rozdarł podkoszulek Daniela na dwie części. Jedną przewiesił sobie przez ramię, drugą wziął do ręki. Odetchnął kilka razy głęboko. Choć bardzo mu się chciało pić i szczerze to miał bardzo mało śliny, zebrał tyle ile się dało po czym splunął na materiał. Ślina niby jest nie groźna i ma tam jakieś właściwości odkażające. Halo, leżał w szpitalu dwa miesiące, co można tam robić jak oglądać tylko jakieś programy przyrodnicze czy o przetrwaniu.
Splunął na materiał jeszcze raz, resztkami śliny, po czym przyłożył materiał do rany zaciskając zęby i wyjąc. Zaczął pieczołowicie i z dokładnością zegarmistrza czyścić swoją ranę. Nie miał zamiaru pozostawić tam ani ziarenka piasku. Jeśli zejdzie mu to do nocy to trudno. Cały czas wył z bólu ale nie miał zamiaru zostawić tej nogi tak sobie. Ból powodowany był również silnym bólem rąk, dlatego co jakiś czas musiał zrobić sobie przerwę. Wtedy zbierał w ustach ślinę i ponownie nasączał materiał. Gdy już mu się udało oczyścić ranę, rozejrzał się za siebie. Na pewno musiały tam być jakieś drzewa i krzaki. On o tym nie wiedział ale to była wyspa, i jedyna droga w głąb była właśnie za nim. Odrzucił materiał którym czyścił ranę, bo był cały w piasku i z pewnością na nic mu się teraz nie przyda. Jeszcze raz krzycząc z bólu, ruszył w kierunku zarośli z jeszcze jednym kawałkiem materiału na ramieniu. Kuśtykając nie śpiesznie po jakimś czasie pewnie dotarł. Nie miał zamiaru znów wylądować na piasku. Gdy już udało mu się dotrzeć do jakichś drzew liściastych, rozejrzał się dokładnie. Nie wchodził po między krzaki. Szukał jedynie jakiegoś większego płaskiego liścia, którego mógł by przyłożyć do rany, na chwilę obecną. Te największe były w oddali zapewne, więc sięgnął po największy z tych co były najbliżej. Obejrzał go dokładnie. Nie miał chyba żadnych kolców i nie wyglądał groźnie. Usiadł pod jedną z palm, po czym sięgnął po materiał. Przyłożył liść do rany a następnie obwiązał go nogę dokładnie wolnym materiałem tak by nic już się nie zsunęło.
Żadna główna żyła nie była przecięta, więc o tyle dobrze. Gdyby tak było już bruzgał by się we własnej krwi, jak w jakimś basenie. Jeśli tego nie zaszyje będzie miał piękną bliznę. Nie miał jednak zamiaru ryzykować. Nie miał zamiaru ruszać się stąd teraz ani na milimetr. Doskonale z tąd widział Daniela oraz jakąś kobietę do której pobiegł. Skały były blisko. Odetchnął głęboko.
Powrót do góry Go down
Daniel Wright


Daniel Wright
https://wyspa.forumpolish.com/t57-daniel-wright https://wyspa.forumpolish.com/t232-daniel https://wyspa.forumpolish.com/t71-daniel-wright
Dane osobowe :
28, początkujący reżyser, Anglik

Znaki szczególne :
astmatyk! wysoki, z wysoko postawionym quiffem, który bez żelu zaczyna sterczeć w różnych dziwnych kierunkach

Ekwipunek :
karton soku kaktusowego, listek tabletek bez nazwy

Stan zdrowia :
ciężki stres pourazowy

Punkty :
147


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 21, 2015 12:44 pm

Marsz ku skałom wydawał się trwać wieki, ale nie powinno to nikogo dziwić. Ranny mężczyzna nie był w stanie poruszać się szybciej, a grząski piasek wcale nie ułatwiał stawiania kroków, zwłaszcza komuś, kto miał rozciętą jedną nogę. Daniel starał się jak mógł, by nie upuścić biednego faceta, ale było to dość trudne zważywszy na jego dość wątłą posturę i zaawansowaną astmę. Jeszcze nie wiedział, że powinien biegać pomiędzy częściami wraku w poszukiwaniu inhalatora, wciąż jeszcze był pewien, że pomoc zaraz się pojawi i w razie ataku podadzą mu coś już w karetce. Biedny... Nieświadomość była jednak zbawieniem, przynajmniej na razie. Tak, mógł chociaż nie przejmować się jedną rzeczą, głowę zaprzątała mu teraz sama katastrofa.
Zatrzymali się nagle, zdaniem Daniela zupełnie bez powodu. Nie miał jednak czasu na zrozumienie o co też chodziło rannemu. Pewnie wytłumaczyłby mu, że także leciał samolotem, że nie ma zielonego pojęcia jakim cudem przeżył bez najmniejszego zadrapania i w końcu to, że nie wie, gdzie są. Przypuszczał oczywiście, że to jakaś pomniejsza indonezyjska wysepka, ale pewności mieć nie mógł.
Wtedy stało się coś, czego spodziewać nie mógł się nikt, nawet sam Wright. W końcu tłumiony przez adrenalinę szok uderzył ze zdwojoną siłą. W sekundę Daniela ogarnęło tak duże przerażenie, że nie był w stanie już podtrzymywać biednego Michaela. Ten upadł na piasek, ale chłopak nie zwracał już na niego uwagi. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy spuścił wzrok wbijając go w swoje przeraźliwie  drżące teraz dłonie. Co się działo?! Łapał powietrze w krótkich oddechach czując bijące z zawrotną prędkością serce. Nogi w jednej chwili zamieniły się w watę, która nie była w stanie utrzymać całego ciężaru mężczyzny, więc ten opadł tyłkiem na rozgrzany piasek. Czoło zalał mu zimny pot, bełkotał coś do siebie pod nosem trzęsąc się cały. Otaczający do świat zdawał się znajdować teraz jakby za mgłą, do tego dołączyły przytłumione odgłosy i niemiłosierne szumienie w uszach. Obrazki z samolotu przeskakiwały mu teraz przed oczami z prędkością światła. Turbulencje, krzyki ofiar, huk wybuchów, krew, wystające kości, urywane kończyny, płonący ludzie, kobieta przelatująca obok niego jak szmaciana lalka, rozrywany kadłub. Nie, tego było za dużo.
Nie wytrzymał tego wszystkiego, jego organizm mógł się obronić tylko w jeden sposób, a przynajmniej spróbować z tym walczyć. Odwrócił się nagle do tyłu i zwrócił zawartość żołądka. Dyszał jeszcze chwilę ciężko próbując się w jakiś sposób uspokoić, gdy nagle dotarły do niego przytłumione rozkazy rannego mężczyzny, o którym zdążył już zapomnieć.
- Co? - rzucił wbijając w nieznajomego tępy wzrok - Jaką koszulkę? - był kompletnie oderwany od rzeczywistości, ale to działało na korzyść Michaela. Posłusznie ściągnął koszulkę i wciąż jeszcze drżącymi rękami podał mu ją. Wydawało mu się, że słyszał jakiś krzyk, prawdopodobnie jakiejś kobiety, ale go zignorował. Łapał łapczywie powietrze wpatrując się bez wyrazu w leżącego przed nim mężczyznę.
Nic więcej już nie powiedział. Podniósł się z piasku ciągle jeszcze nieobecny i ruszył w kierunku wskazanym mu przez opatrującego się teraz Michaela. Próbował biec, ale wyglądało to raczej pokracznie, zupełnie jakby wcześniej wypił co najmniej pół litra czystego alkoholu. Chwiejąc się na boki i wciąż jeszcze drżąc znalazł się w miejscu, gdzie krzyki kobiety były zdecydowanie głośniejsze. Po drodze potknął się jeszcze o coś, co wydawało się być jakimś konarem czy czymś podobnym, ale przy bliższym przyjrzeniu się zrozumiał, że była to urwana noga. Poczuł jak pozostałość zawartości jego żołądka znów podchodzi mu do gardła. Podbiegł do jakiejś palmy opierając się następnie na niej jedną ręką i po raz kolejny zwymiotował.
Wziąwszy kilka głębokich oddechów i otarłszy twarz rozejrzał się po okolicy.
- Jesteś tu?! - krzyknął słabym głosem. Był blady jak kartka papieru, ale wiedział jedno - ktoś potrzebował jego pomocy i musiał jej udzielić, nawet walcząc ze stresem pourazowym. Kolejne wołanie doprowadziło go do leżącej w piasku dziewczyny. Opadł na kolana obok niej.
- Żyjesz? - pewnie będąc w pełni świadomy zdałby sobie sprawę z tego, jak głupie pytanie zadał - Krwawisz? - widok trzęsących się dłoni Daniela nie był chyba zbyt pocieszający, zwłaszcza, że chciał udzielać nimi pomocy.
Powrót do góry Go down
Raissa Demidova


Raissa Demidova
https://wyspa.forumpolish.com/t59-raissa-demidova https://wyspa.forumpolish.com/t97-raissa#232 https://wyspa.forumpolish.com/t85-raissa-demidova#178
Dane osobowe :
25 lat, aktorka filmów porno, Ukrainka

Znaki szczególne :
jasna karnacja, ciemne odrosty, piegi na nosie, kolczyk w lewym sutku

Ubiór :
czarne legginsy, szara tunika z krótkim rękawem, cienka skórzana kurtka, kobaltowa chusta służąca za temblak, czarne conversy

Ekwipunek :
scyzoryk, czekolada, dwie litrowe butelki rozcieńczonej wódki

Stan zdrowia :
zatrucie dymem, silne zawroty głowy, rozcięcie prawej dłoni ciągnące się aż po łokieć - zabandażowane

Punkty :
214


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 21, 2015 2:44 pm

Spotkanie z Ronniem nastawiło ją pozytywnie na dalszą część podróży, a od razu po powrocie na swoje miejsce zagadała do sąsiadki i na rozmowie spędziły kilka następnych chwil. Wydawało jej się, że Hannah nadaje na tych samych falach, więc wstępne podsumowanie lotu wypadało bardzo korzystnie. Wszystkie początkowe obawy rozpłynęły się w niebycie, a Raissa wyśmiała się w myślach za ten stres, który towarzyszył jej podczas startu.
Pierwsze turbulencje obudziły ją ze snu, spojrzała wtedy pytająco na swoją sąsiadkę, myśląc, że może przegapiła jakiś komunikat, jednak już w następnym momencie samolot powrócił na spokojne tory i płynął swobodnie w przestworzach. Demidova odetchnęła i już miała założyć z powrotem opaskę na oczy, gdy głośny wybuch wstrząsnął samolotem i rozpoczęła się panika na pokładzie.
Instynkt podpowiedział jej, bym czym prędzej przypięła się pasami, zrobiła to więc niemal natychmiast, w akompaniamencie głośnych krzyków i przepychanek. Spojrzała w lewo i dostrzegła przerażenie na twarzach ludzi siedzących przy oknie, jednak sama nie dała rady wyjrzeć, bo oto wystrzeliły maski tlenowe, a własne zdrowie i życie było w tej chwili ważniejsze od zaspokojenia ciekawości. Ostatnią rzeczą, jaką zapamiętała, był latający pies, a to wydało jej się tak bardzo abstrakcyjne, że dosłownie przez ułamek sekundy zastanawiała się, czy barman nie dosypał jej czegoś do piwa. A później straciła przytomność i nie zdążyła już oskarżyć w myślach nikogo więcej.

***

W momencie przebudzenia szumiało jej w uszach, a głowa bolała tak niemiłosiernie, że gdyby mogła, Raissa powróciłaby w stan błogiej nieświadomości. Jednak pierwsza próba zaczerpnięcia oddechu nie poszła tak pomyślnie, jak powinna, a chęć zakasłania wywołała piekący ból w oskrzelach. Blondynka zamrugała i otworzyła oczy, jednak wciąż otaczała ją ciemność. Bardzo powolny ruch ręką i pozbycie się z oczu opaski pomogły jej wreszcie dostrzec, gdzie się znajdowała. Czy to szumiało morze?
Ledwo zdążyła odzyskać ostrość widzenia, a już musiała zmierzyć się z paskudnym widokiem – może gdyby później dostrzegła obrażenia prawej dłoni, ból także uderzyłby ją z opóźnieniem. Tak jednak nie było, a pieczenie w porównaniu z zawrotami głowy stanowiła naprawdę niebezpieczną kombinację. To jednak wciąż nie było najgorsze.
Kolejne próby odkaszlnięcia sprawiły, że Raissa czuła się tak, jakby płonęła cała jej klatka piersiowa. Przeraziło ją to nie na żarty i pierwsze, co próbowała zrobić to podeprzeć się na rękach i znaleźć w pozycji na czworakach. Miała do dyspozycji tylko jedną dłoń, drugiej wolała nie ładować w piasek. Nie zastanawiając się, jak to możliwe, że udało jej się całkowicie odpiąć i wypaść z siedzenia, przeturlała się powoli, osiągnęła zakładaną pozycję i skupiła na próbach odzyskania oddechu. Spokojnie, dasz radę, przetrwałaś blowbang, przetrwasz i to. Korzystając z własnych rad i doświadczenia związanego z regulacją oddechu, powoli dochodziła do siebie.
I wtedy usłyszała swoje imię, ale nie miała siły podnieść głowy zbyt gwałtownie. Rozpoznała głos swojej sąsiadki z samolotu i spłynęło na nią poczucie ulgi.
- Hannah! – spróbowała odkrzyknąć, choć wyszło jej to pewnie bardzo marnie. Za to jej kaszel na pewno był słyszalny, istniała więc nadzieja, że ktoś pofatyguje się w najbliższą okolicę i pomoże jej stanąć na nogi.
Trzymając rozciętą rękę tuż przy klatce piersiowej, zaczęła przesuwać się na (względnych) czworakach w stronę miejsca, skąd dobiegał głos panny Schumann. Wyglądało to zapewne bardzo pokracznie, ale bywała już w gorszych pozycjach. Choć, musiała przyznać, w gorszym stanie jeszcze nie była.
Zauważyła, że Hannah nie była sama, ale nie miała siły krzyczeć, więc odezwała się dopiero będąc względnie blisko:
- Jesteście cali? – wlokąc się po piasku nie mogła nie zauważyć porozrzucanych części ciała, powodujących odruch wymiotny, który powstrzymywała resztkami sił.
Powrót do góry Go down
Wiera Morozow


Wiera Morozow
https://wyspa.forumpolish.com/t235-wiera-morozow#1594 https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t239-wiera-morozow#1601
Multikonta :
Brak.

Dane osobowe :
30 lat, psychiatra, trochę z niej rosjanka, trochę hamerrrykanka.

Znaki szczególne :
Na plecach ma wytatuowanego feniksa i wkomponowany w niego dość długi tekst po francusku.

Ekwipunek :
cienka biała bluzka, ciemny top, obcisłe szare spodnie, trampki

Stan zdrowia :
stłuczona kość ogonowa, łokcie obtarte do krwi, chwilowa utrata słuchu.

Punkty :
126


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySob Sie 22, 2015 12:18 am

“Co czułeś w trakcie?”
Mężczyzna nie zaskoczył jej swoją reakcją. Na jego twarz wypłynął ohydnie sarkastyczny uśmiech, który sprawiał, że po jej plecach co raz przechodziła kolejna salwa ciarek. Gdyby nie te oczy...te oczy…
„Co czułem w trakcie? Hmmm, nic, zupełnie nic. To było tak jakbym wykonywał codzienną czynność. Przyszło mi to naturalnie, jak fala i odeszło również zupełnie bez zapowiedzi. Niech mi pani powie, pani doktor, co pani czuje, kiedy robi pranie? Nic, prawda? Weszło to już pani w nawyk i nic pani nie czuje. Zupełnie nic”

*
Kurwa.
Otworzyła zamglone oczy po piątej próbie przyzwyczajenia siatkówki do słońca i zamrugała parokrotnie w celu uzyskania ostrości widzenia. Przez chwilę próbowała w miarę ogarnąć swoje położenie. Twarde podłoże, okropny zapach, ból całego ciała i głuche buczenie w uszach. Przechyliła powoli głowę w prawo…..spalona ręka wyglądająca wesoło z piasku praktycznie zamachała jej odpadającym kawałkiem ciała  z czubka małego palca. Zagryzła wargę i spojrzała się w lewo. Na widok foteli z samolotu przypomniała sobie jak to w panice odpięła się, wylądowała na piasku i straciła przytomność.
Wyprostowała głowę i zamknęła oczy biorąc parę głębszych wdechów. W jej umysłach ukształtowały się wszystkie te suche formułki „jak postępować z ludźmi w traumie”, „jak postępować w trakcie wypadku?” Na usta cisnęło jej się głośnie „gówno prawda”, jednak ograniczyła się do jeszcze głębszych wdechów i wydechów, aby jak najbardziej uspokoić swój pobudzony i ogłupiony  wypadkiem umysł.
Po chwili podniosła się z trudem do pozycji siedzącej, odkrywając na nowo gwiazdy w swojej głowie, kiedy to stłuczona kość ogonowa postanowiła przypomnieć o swoim istnieniu. Naprawdę, spośród wszystkich gównianych rzeczy, które mogły jej się zdarzyć, los wybrał właśnie tą. Katastrofę lotniczą i uszkodzoną kość, która była jej praktycznie do życia zupełnie niepotrzebna. Ot, taki przyjazny prezencik na koniec bezsensownego urlopu. Gdyby nie bolała ją praktycznie każda część ciała, podniosłaby się  i zaczęła tańczyć taniec zwycięscy, który wygrał w życie. Tak, właśnie to by zaczęła robić. Istniała też możliwość, że to matka mści się na niej za zignorowanie tego cudownie smutnego pogrzebu.
Z jej gardzieli wydobyła się próba śmiechu, jednak została ona zaraz przerwana z powodu bólu dolnej części kręgosłupa. Przez utratę słuchu czuła, jakby czas wokół niej zwolnił dwukrotnie. Było to całkiem ciekawe uczucie,  kiedy nie słyszy się zupełnie nic, za to odczuwa praktycznie wszystko.
Weź się w garść Morozow. Nie możesz być jedyną ocalałą, zresztą, zaraz ktoś przyjdzie ci na pomoc, jak w tych popieprzonych bajkach dla małych dziewczynek. Jakiś książę, albo bestia.
Z sykiem bólu odkryła zdarte do krwi łokcie i podniosła się na nogi, zwalczając szybko lekkie zawroty głowy i garbiąc się dziwnie.
-HALO!
Krzyknęła z całych sił na tyle głośno, aby ktoś ją usłyszał. A przynajmniej tak jej się zdawało, że krzyknęła głośno, ponieważ zupełnie nic nie słyszała.
Powrót do góry Go down
Hannah Schumann


Hannah Schumann
https://wyspa.forumpolish.com/t95-hannah-schumann-budowa#224 https://wyspa.forumpolish.com/t130-hanka#407 https://wyspa.forumpolish.com/t122-hannah-schumann
Dane osobowe :
25 lat, DJ-ka w klubie, Niemka z obywatelstwem australijskim

Znaki szczególne :
chudość, nieduży wzrost (ok. 160 cm), alabastrowa cera, włosy w nieokreślonym rudobrązowym kolorze, mocny, teraz już zapewne rozmazany makijaż, twarzyczka oraz przedramiona usiane piegami, zmęczone, zirytowane spojrzenie, cięty język

Ekwipunek :
czarna koszulka na ramiączkach, cienkie dżinsowe spodnie 7/8, szary, rozpinany sweter i białe trampki, saszetka (opakowanie gum do żucia, samolotowa buteleczka wody, zapalniczka i paczka cienkich papierosów)

Stan zdrowia :
ból głowy, zmiażdżone palce stopy, trochę siniaków

Punkty :
161


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySob Sie 22, 2015 12:34 am

Powtórzyła imię jeszcze parę razy, nawet nie zauważając, w którym momencie stało się jedynie  ledwie słyszalnym dźwiękiem wypowiadanym bez choćby chwili zastanowienia. Ból głowy stawał się coraz bardziej dokuczliwy, znacznie utrudniał skupienie się na odnalezieniu się w nowej sytuacji, więc tym bardziej nie pozwalał jej na przejmowanie się takimi sprawami, jak ledwie artykułowane słowa. Nawet myśl o stopie majaczyła gdzieś bardziej w tle, bo choć wyraźnie wyczuwała, że coś jest z nią nie tak (a krew powoli przebijała się na drugą stronę białego materiału), nie dawała się aż tak bardzo we znaki jak ucisk w czaszce nieznanego źródła. Do tego nie spieszyło jej się ze sprawdzeniem, co jeszcze było nie tak. Błoga nieświadomość wydawała się w o wiele lepsza od kolejnego niechcianego problemu w postaci urazu palców.
Oparła czoło na dłoni jeszcze odrobinę obsypanej piaskiem i zamknęła oczy, mając nadzieję, że przyniesie jej to ulgę chociaż na moment. Na próżno. Zaczynała balansować na cienkiej granicy własnej wytrzymałości – brak poczuci kontroli nad sytuacją oraz dezinformacja działały na nią jak płachta na byka. Spróbowała więc wstać i wyładować swoją frustrację choćby krótkim spacerem, ale zrobiła to za szybko, bezmyślnie stając na uszkodzonej części stopy i jednocześnie dostrzegając ludzką kończynę znajdującą się nieopodal. Zachwiała się, aby zaraz potem z cichym uderzeniem z powrotem spaść na twarde podłoże. Poirytowana jeszcze bardziej, szarpnęła lewą nogą, sycząc przy tym z bólu, który okazał się bardziej realny niż mogłaby przewidzieć i na moment przyćmił nawet pulsowanie głowy.
Jednak przed wyrzuceniem z siebie pięknej wiązanki przekleństw powstrzymał ją głos dobiegający z niedaleka. – Tutaj! – zawołała po angielsku, ile sił w płucach, zupełnie tak, jakby od tego zależało całej jej życie. I w pewnym sensie zależało, jednak oszołomiona dziewczyna jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy.
Blady, odrobinę chwiejący się mężczyzna, który chwilę później ukazał się oczom Hannah, zdecydowanie  nie przypominał wykwalifikowanego ratownika wyspiarskiego, na którego obecność po cichu liczyła. No cóż, w pewnym sensie nadziei dodawał fakt, że był bez koszulki (czuł się tak pewnie w otoczeniu czy może biegł uratować dzisiaj kolejną niewiastę w opałach i było mu tak gorąco?).
Kiedy opadł tuż obok i zadał kolejny pytanie, spojrzała na niego z niedowierzaniem (pomieszanym ze wściekłością, oczywiście). – Nie, kurwa. Widzisz martwych ludzi, którzy nie wiedzą, że są martwi – sparafrazowała pięknie, nie będąc nawet świadomą, że sama mówiła od rzeczy. Syndrom człowieka-chuja czasem załączał jej się automatycznie.
Westchnęła na głos, na chwilę chowając twarz w dłoniach, bo zdała sobie sprawę, że mężczyzna zdecydowanie sobie na to nie zasłużył. A przecież mógł ją tu zostawić i siedziałaby na tej cholernej plaży do końca swoich dni. – Przepraszam, to przez ból głowy – wyjaśniła szybko, nawet nie chcąc patrzeć na jego trzęsące się dłonie. – Trochę, choć większy problem stanowi to, że nie mogę poruszyć palcami u stopy – powiedziała, zerkając na swój już nie taki biały, zgnieciony trampek. W końcu powinna się zmierzyć z tym, co czekało pod cienką warstwą materiału.
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo usłyszała, a potem zobaczyła kolejną postać zbliżającą się w ich kierunku – poruszającą się na (prawie) czworakach Raissę. – W miarę – odparła, szybko przyglądając się znajomej, u której najbardziej w oczy rzucała się rozcięta ręka. – A ty, jak się czujesz?
Ewidentnie najlepiej z nich trzymał się mężczyzna, choć mimo to nie wyglądał na szczęśliwego. – A co z tobą? – zapytała, choć sama do końca nie wiedziała, o co tak naprawdę pyta - samopoczucie czy fakt, ze był w stanie biegać bez niczyjej pomocy?
Ledwie zadała pytanie, pojawił się kolejny kobiecy krzyk. Najwyraźniej było tu więcej ludzi niż do tej pory przewidywała i więcej też potrzebowało pomocy. Przez chwilę zastanawiała się, czy będzie w stanie iść i czy Raissa też da radę. A jeśli nie? Nie zostawi jej tu przecież.
- Któreś z nas musi znaleźć tamtą, a drugie pomóc Raissie - powiedziała nieco przytomniej, kierując słowa do chłopaka. Ból głowy nadal lekko przyćmiewał jej myślenie, bo nie widziała żadnego innego rozwiązania. - Pomóż mi wstać - poprosiła.
Powrót do góry Go down
Daniel Wright


Daniel Wright
https://wyspa.forumpolish.com/t57-daniel-wright https://wyspa.forumpolish.com/t232-daniel https://wyspa.forumpolish.com/t71-daniel-wright
Dane osobowe :
28, początkujący reżyser, Anglik

Znaki szczególne :
astmatyk! wysoki, z wysoko postawionym quiffem, który bez żelu zaczyna sterczeć w różnych dziwnych kierunkach

Ekwipunek :
karton soku kaktusowego, listek tabletek bez nazwy

Stan zdrowia :
ciężki stres pourazowy

Punkty :
147


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySob Sie 22, 2015 6:39 pm

Nie do końca pewne jest, czy Daniel w ogóle poradzi sobie w pomaganiu rannym. To trochę ironiczne, bo jemu jedynemu nic się nie stało i powinien tryskać energią, a tymczasem nie był w stanie racjonalnie myśleć. Był w zbyt wielkim szoku, by ogarnąć dobrze sytuację. Właściwie to nie bardzo wiedział co się dookoła niego dzieje. Jakieś urywane słowa docierające do niego jakby przez mgłę i urywki obrazków z katastrofy mieszające się z tym co naprawdę działo się przed jego oczami. Naprawdę ciężko było robić cokolwiek w takim stanie, ale Daniel starał się jak tylko mógł, by pomóc leżącej przed nim dziewczynie.
- Co? - nie zrozumiał ironii, właściwie to chyba niewiele by teraz zrozumiał, działał intuicyjnie, a to raczej nie zwiastowało niczego dobrego - Jesteś ranna - zauważył ignorując słowa nieznajomej. Przesunął się po miękkim piasku w kierunku stopy dziewczyny dokładnie przyglądając się zakrwawionemu trampkowi. Nie był ratownikiem medycznym, ba, o pierwszej pomocy miał raczej niewielkie pojęcie. Swoją wiedzę czerpał z oglądanych programów telewizyjnych i tego, co pamiętał ze szkoły, a to znaczy, że raczej udanej amputacji nie przeprowadzi. Musiał się wziąć w garść. Zamknął na chwilę oczy unosząc głowę do góry i kierując twarz przed siebie. Drżące dłonie ułożył na udach i wziął kilka głębokich oddechów. Mogło to wyglądać dość dziwnie, zwłaszcza, że wkoło pełno było osób potrzebujących pomocy, a ten sobie medytował.
Otworzył wreszcie oczy.
- Okej, próbowałaś się podnieść? - starał się być spokojny, chociaż nie było to wcale takie łatwe - Trzeba to usztywnić - nie miał zielonego pojęcia, czy noga nie była złamana, ale wydawało mu się, że to będzie dobry pomysł. Chciał się już podnieść i zacząć szukać czegoś, co mogłoby mu się do tego przydać, gdy nagle obok niego pojawiła się kolejna dziewczyna.
- Tak - był cały. Nawet lepiej niż cały, bo nie miał na sobie nawet najmniejszego zadrapania, czy siniaka. Więcej poobijał się kiedyś na nartach niż przeżywając katastrofę samolotu. Szalone.
- Ze mną? - znów pytanie uderzyło gdzieś obok niego i potrzebował chwili, by je przetrawić - Dobrze, w porządku, tak - wyrzucił szybko. Fizycznie było z nim wszystko w porządku, gorzej w kwestii psychicznej, ale tą na razie nikt przejmować się nie miał czasu. Może jakiś psychiatra przeżył katastrofę? Albo lepiej - przyjadą ratownicy i od razu podadzą Danielowi jakieś środki uspokajające. A najlepiej w ogóle go uśpią na jakiś czas. Jego krótki wywód na temat stanu zdrowia przerwał kolejny krzyk.
- Jasne - nie wiadomo, czy zgadzał się z nią w kwestii planu działania, czy w związku z prośbą o pomóc w poderwaniu się z ziemi - Przydałaby ci się jakaś laska, czy... coś - stwierdził kucając już tak, by mogła założyć mu rękę za szyję - Na trzy. Raz... dwa... TRZY! - chwilę później podźwignął się unosząc razem ze sobą dziewczynę - Ja powinienem iść - nic mu nie było, mógł biegać, może trochę pokracznie, nieco chwiejnie, ale lepsze to niż kuśtykanie ze zmiażdżoną stopą.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyNie Sie 23, 2015 9:35 am

Czy przyłożenie do rany ogromnego liścia, przez Michaela było na pewno dobrym pomysłem? Teoretycznie tak. W końcu niby nic złego nie powinno się stać, jednak o tym może zadecydować tylko czas. Szkoda, że mężczyzna nie zna się na egzotycznej roślinności. To by na pewno podpowiedziało mu, czy podczas kolejnych oględzin nogi, na jego twarzy pojawi się pozytywne zaskoczenie i satysfakcja z wykonanej roboty.
Zaraz zaraz… czy z zarośli wystaje kawałek walizki?! TAK! Zdecydowanie musi być to bagaż, któregoś z podróżnych. Jednak to iż nie jest domknięta powinno zastanawiać.  
Powrót do góry Go down
Raissa Demidova


Raissa Demidova
https://wyspa.forumpolish.com/t59-raissa-demidova https://wyspa.forumpolish.com/t97-raissa#232 https://wyspa.forumpolish.com/t85-raissa-demidova#178
Dane osobowe :
25 lat, aktorka filmów porno, Ukrainka

Znaki szczególne :
jasna karnacja, ciemne odrosty, piegi na nosie, kolczyk w lewym sutku

Ubiór :
czarne legginsy, szara tunika z krótkim rękawem, cienka skórzana kurtka, kobaltowa chusta służąca za temblak, czarne conversy

Ekwipunek :
scyzoryk, czekolada, dwie litrowe butelki rozcieńczonej wódki

Stan zdrowia :
zatrucie dymem, silne zawroty głowy, rozcięcie prawej dłoni ciągnące się aż po łokieć - zabandażowane

Punkty :
214


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyNie Sie 23, 2015 6:27 pm

Raczkując koślawo w kierunku Hanny i Daniela była w stanie usłyszeć część ich rozmowy, choć w głowie wciąż jej szumiało i czuła się tak, jakby znajdowała się pod wodą. Usłyszała warknięcie swojej niedawnej sąsiadki i dowiedziała się, że ta ma problemy ze stopą. Jej towarzysz, na pierwszy rzut oka, nie ucierpiał specjalnie w tej całej katastrofie. Oprócz szoku malującego się na jego twarzy, Raissa nie była w stanie dostrzec żadnych poważnych komplikacji zdrowotnych. Szczęściarz.
- Zaraz się zrzygam – odpowiedziała na pytanie Schumann i poczuła, jak żółć podchodzi jej do gardła, jednak głęboki oddech pozwolił jej, póki co, powstrzymać tę rewolucję.
Wciąż klęczała na piasku i przyglądała się wymianie zdań pomiędzy towarzyszami niedoli, jednak nie wsłuchiwała się specjalnie w ich słowa. Musiała złapać oddech, uspokoić się i względnie wyciszyć, choć było to cholernie trudne zadanie. Ciało drżało jej z powodu niedawno przebytego stresu, oskrzela wciąż paliły, a każdy atak kaszlu był mordercą dla jej gardła. Nie mogła jednak siedzieć bezczynnie na tyłku, musiała zadbać o siebie i pomóc Hannie.
Gdy Daniel zadecydował, że poszuka dla niej czegoś w stylu laski, Demidova powoli podniosła się z klęczek, złapała równowagę i przysunęła do brązowowłosej, by w razie czego robić za jej podpórkę. Ze swojej nowej pozycji wreszcie zauważyła, że nie znajdują się w okolicy skał sami – jakaś ciemnowłosa kobieta darła się w właśnie wniebogłosy.
- Hej, tu jesteśmy! – spróbowała odkrzyknąć, ale przez pieprzone problemy z gardłem nie mogła tego zrobić zbyt głośno, zamiast tego zamachała w kierunku Wiery Dasz radę do nas podejść?! - oby, bowiem poza Danielem nie było chyba osoby, która mogłaby jej sprawnie pomóc.
Limit zainteresowania innymi został chwilowo wyczerpany, musiała zająć się sobą. Ściągnęła chustę z szyi, wytrzepała ją dokładnie z piasku i owinęła starannie ranę na całej jej długości. Zdawała sobie sprawę z tego, że powinna ją przeczyścić, ale w tej chwili niestety nie miała pod ręką nic odpowiedniego. Rozejrzała się więc w poszukiwaniu jakiejkolwiek pomocnej rzeczy, modląc się w duchu o odnalezienie swojego bagażu podręcznego. Skoro ona tutaj była, on też powinien znajdować się w okolicy.
W razie czego, pozostawało jej jeszcze przeszukanie nieboszczyków, którym na tym ziemskim łez padole nie przyda się już tak naprawdę nic poza głębokim grobem.

| jesteśmy spory kawałek od Michaela, więc zakładam, że kawałek walizki z postu MG jest niewidoczny?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyWto Sie 25, 2015 2:24 am

Choć sytuacja w tym miejscu nie różniła się zbytnio od obrazków, jakie inni rozbitkowie zobaczyć mogli w pozostałych częściach wyspy, z pewnością można było użyć przy niej określenia dantejskie. Dantejskie sceny, dantejskie wizje przyszłości, dantejskie wspomnienia z czasu katastrofy... Tak, autor z pewnością byłby dumny z tego, jak natura, a może wręcz przeciwnie?, prezentowała ocalałym swe piekielne właściwości. Kto wie, może nawet starłby ze swego policzka jakąś samotną łzę wzruszenia...? Dziwny był z niego człowiek i dziwne zdawały się okoliczności katastrofy. Tylko to do siebie pasowało.
W tej absolutnej ciszy, która mogłaby zapewne przyjąć fizyczną formę - gęstą niczym melasa, tylko ludzkie krzyki wznosiły się pod niebo. Przyroda zaś milczała, jakby całkowicie obojętna na cierpienie przybyszów. Nawet ocean zdawał się uśpiony, wiatr nie poruszał jego taflą i nie wirował w roślinności na brzegu. Nie drżał ani jeden listek na krzaku, ani jedna mewa nie wydała z siebie dźwięku, choć pasażerowie nieszczęsnego lotu mogliby zauważyć ptaki szybujące po niebie, gdyby tylko spojrzeli w górę. Duże ptaki... Nasuwające na myśl sępy czekające na pożywienie. Z pewnością najadłyby się tym, co ludzie musieli oglądać dookoła siebie, resztkami ciał małych i dużych. I może nawet... Nimi samymi? Coraz większy, coraz bardziej duszący lęk zakradał się do serc ocalałych, jakby ten obecny im nie wystarczał. A faktycznie było o co się bać.
Już sama Hannah miała przerażające powody do obaw, zwracając uwagę nie tyle na własne zmiażdżone palce, co na to, że nie czuła ich bólu. Zupełnie tak, jakby wszystko było z nimi w całkowitym porządku, jakby wcale nie przypominały one zgniecionych kawałków bezwładnego mięsa, porozgniatanych serdelków czy też czegoś równie abstrakcyjnego. Być może to szok tak na nią działał, być może palce nadal dało się odratować, jednak powinien to ocenić ktoś, kto choć trochę mocniej znał się na medycynie. Czy był ktoś taki, a może należało zwyczajnie czekać na pomoc? Najważniejsze jednak, że dziewczyna mogła poruszać się z czyjąś pomocą, bo reszta jej nogi była sprawna, choć lekko zdrętwiała. Należało ją tylko trochę rozruszać.
Co zaś było mniej skutecznego od samego chodzenia? Daniel, który postanowił pomóc swojej towarzyszce w niedoli, z pewnością miał niełatwe zadanie. Służenie komuś silnym ramieniem, kiedy samemu było się na granicy padnięcia przez załamanie nerwowe, nie należało do drobnostek. Wpadł jednak na wyśmienity pomysł z wykorzystaniem przypadkowego przedmiotu jako laski. I faktycznie, kiedy się rozejrzał, zauważył długi fragment gałęzi, jaka na dodatek zakrzywiała się pięknie na jednym końcu i leżała zaledwie kilka kroków od niego. Gdyby do niej podszedł, mógłby zauważyć także litrowy karton soku kaktusowego zagrzebany w piasku tuż obok listka bladoróżowych tabletek bez nazwy.
Raissa, której jakoś udało się zebrać w sobie i doczołgać do towarzystwa, za to miała dużo bardziej precyzyjne szczęście. Jej wzrokowe poszukiwania zakończyły się sukcesem w postaci niedużej buteleczki wody utlenionej, jaka leżała około cztery kroki od niej, oraz scyzoryka wbitego w kartonowe opakowanie z napisami, które spadło na jedną ze skał przy oceanie - również nie dalej niż cztery kroki, choć w przeciwną stronę. Gdyby zdecydowała się do niego podnieść, po opakowaniu zobaczyłaby, że to rolka bandażu, którego w opakowaniu pozostał około trzydziestocentymetrowy kawałek - na dziesięć centymetrów szeroki. Nie widziała za to walizki, jaką mógł dojrzeć Michael. Jej rana wyjątkowo mocno krwawiła, a utrata krwi wpływała tylko na jeszcze większe zawroty głowy. Nie mogła też wiecznie powstrzymywać odruchu wymiotnego. Ostatni posiłek podszedł jej do gardła...
Słuch Wiery nnatomiast nie powracał.
Powrót do góry Go down
Wiera Morozow


Wiera Morozow
https://wyspa.forumpolish.com/t235-wiera-morozow#1594 https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t239-wiera-morozow#1601
Multikonta :
Brak.

Dane osobowe :
30 lat, psychiatra, trochę z niej rosjanka, trochę hamerrrykanka.

Znaki szczególne :
Na plecach ma wytatuowanego feniksa i wkomponowany w niego dość długi tekst po francusku.

Ekwipunek :
cienka biała bluzka, ciemny top, obcisłe szare spodnie, trampki

Stan zdrowia :
stłuczona kość ogonowa, łokcie obtarte do krwi, chwilowa utrata słuchu.

Punkty :
126


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyWto Sie 25, 2015 11:36 am

- HALO! POMOC..Y…
Krzyknęła po raz czwarty i zamilkła z wyczerpania i frustracji. Brudne od piasku palce powędrowały w stronę włosów i zaczesały je do tyłu, odchylając głowę i zwracając oczy w stronę nieba. Żadna fala dźwięku nie dochodziła do jej mózgu, tylko to jakże irytujące buczenie, które nie pozwalało jej nawet usłyszeć odpowiedzi na wołanie o pomoc, czy być może rozpaczliwego wezwania kogoś innego.
Wiera miała ochotę usiąść na piasku i pogrążyć się w alkoholizmie. Trudność polegała tylko na tym, że swoją piersiówkę włożyła do bagażu podręcznego zaraz przed tym jak poszła spać, a ten najprawdopodobniej teraz żrą rekiny. Wizja pijanych zwierząt zawsze wywoływała u niej wewnętrzny uśmiech.  Odkaszlnęła, wkładając sobie palce do uszu.
Ulżyło jej, kiedy na opuszkach nie widniała żadna krwawa plama. Co innego mogła powiedzieć o łokciach, które piekły z każdym szybszym ruchem. No i ta popieprzona kość ogonowa. Oddychając głęboko, Wiera oparła ręce na biodrach i pochyliła się do przodu w celu uspokojenia pobudzonych nerwów.
Dziwne, właśnie w takich chwilach w jej myślach na nowo rozkwitały obrazy z różnych sesji z pacjentami, czy innych życiowych porażek. Tak, porażek. Każdą rozmowę z tymi walniętymi mężczyznami Wiera głęboko w sercu uważała za porażkę.
I tak by trwała w przykurczu, gdyby nie jej wzrok, który podświadomie szukał na plaży bagażu podręcznego i jego zbawczej zawartości, nie natrafił na daleki punkt, który chyba… do niej machał? MACHAŁ! Ludzie, osoby, ktoś żywy! Albo zwykłe liście wystające zza skał.
-HALO….o…o!
Krzyknęła za bardzo się ekscytując, na co zaraz odpowiedziała jej stłuczona kość, ale, kto w takiej sytuacji nie dałby ponieść się emocjom? Nawet nasza zimna z reguły pani doktor. Porzucając bezsensowne wołanie, przecież nic nie słyszała, ruszyła coraz to szybszym krokiem w stronę machającej kobiety, która wystawała zza skał, krzywiąc się przy tym z bólu.
Do tego uczucia da się jednak przyzwyczaić. Po dłuższej chwili minęła skały i jej oczom ukazały się aż trzy osoby.
-JAK SIĘ CIESZĘ….
Krzyknęła na nich i upadła na kolana, szczęśliwa i spełniona, że na wyspie nie jest całkiem sama, że ten koszmar nie dotyczył tylko jej….Samolubne, wiem.. Oczywiście, krzyk ten spowodowany był głuchotą, przez którą również jej głos brzmiał trochę irytująco, ale co tam.
Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySro Sie 26, 2015 12:33 pm

Może i ten liść nie był idealnym wyborem ale jedynym słusznym, w tejże chwili. Nie znał się co prawda na egzotycznej roślinności ale roślina nie wyglądała chyba na jakąś specjalnie trującą. Jeśli coś się stanie to trudno, nie będzie walczył z tą przeklętą nogą, popadając z skrajności w skrajność.
Interesowało go czy mężczyzna który mu uprzednio pomógł, dotarł do potrzebującej osoby. Krzyk ustał a przynajmniej na chwilę. po jakimś czasie rozległ się inny. W sumie to dość dużo się działo w okół. Krzyk nie był niczym dziwnym. Callaghan już wiedział że nie przetrwał tej katastrofy sam. Zadziwiającym był jednak fakt że facet który puścił go na piasek wyszedł praktycznie bez szwanku. Choć był w jakiś sposób oszołomiony nie musiał zmagać się z ranną nogą czy bolącymi rękami.
Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś kija. Zwykłego prostego patyka. No dobra, już nawet nie prostego, byle takiego który wygląda w miarę solidnie. Siedział obok drzew więc chyba coś w tym rodzaju powinno się tutaj znaleźć. Wysunął się więc po kij i sięgnął po niego dłonią. Wtedy, w pobliżu zauważył walizkę. Zamarł na chwilę w bezruchu obserwując oczyma, otoczenie dookoła. Nikogo chyba nie było. Chyba nikt się nie obrazi jeśli tam zaglądnie. A nuż znajdzie coś przydatnego co będzie mu w tej sytuacji bardzo pomocne. Jeśli nawet znajdzie tam jakieś pierdoły to i sama walizka się przyda. Do zebrania jemu przydatnych rzeczy.
Przeczołgał się więc bokiem tak aby nie uszkodzić zranionej nogi, w kierunku walizki. Najpierw dosięgnął kija którego wcześniej zauważył. Rzucił go w kierunku walizki. Tak aby wylądował gdzieś nieopodal. Następnie kontynuował swoje czołganie w kierunku walizki aż do skutku.
Po kilku chwilach dotarł do niej, dysząc. Splunął na bok i przetarł nadgarstkiem czoło. Podniósł się do pozycji siedzącej niczym dziecko na placu zabawa, i zaczął odgarniać wszelakie śmieci które blokowały mu dostępu do tejże walizki. Następnie gdy już wszystko uprzątnął zauważył że jest otwarta. Albo ktoś go już ubiegł i przetrząsnął zawartość, dzięki czemu przyda mu się jedynie walizka, albo po prostu otwarła się w trakcie uderzenia o ziemię. Rozejrzał się dookoła czy nic z niej nie wypadło a po czym położył na niej dłonie. Otworzył walizkę i zaglądnął do środka...
Powrót do góry Go down
Hannah Schumann


Hannah Schumann
https://wyspa.forumpolish.com/t95-hannah-schumann-budowa#224 https://wyspa.forumpolish.com/t130-hanka#407 https://wyspa.forumpolish.com/t122-hannah-schumann
Dane osobowe :
25 lat, DJ-ka w klubie, Niemka z obywatelstwem australijskim

Znaki szczególne :
chudość, nieduży wzrost (ok. 160 cm), alabastrowa cera, włosy w nieokreślonym rudobrązowym kolorze, mocny, teraz już zapewne rozmazany makijaż, twarzyczka oraz przedramiona usiane piegami, zmęczone, zirytowane spojrzenie, cięty język

Ekwipunek :
czarna koszulka na ramiączkach, cienkie dżinsowe spodnie 7/8, szary, rozpinany sweter i białe trampki, saszetka (opakowanie gum do żucia, samolotowa buteleczka wody, zapalniczka i paczka cienkich papierosów)

Stan zdrowia :
ból głowy, zmiażdżone palce stopy, trochę siniaków

Punkty :
161


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySro Sie 26, 2015 4:28 pm

Chciała wmówić sobie, że sytuacja, w jakiej się znalazła to pewnego rodzaju stan przejściowy, który minie już wkrótce i o którym zapomni z chwilą, gdy przekroczą powietrzną granicę Stanów Zjednoczonych. Chciała myśleć o tym wszystkim, jako o krótkiej przerwie, o krótkim odpoczynku wliczonym w cenę lotu (jakaś nieudana niespodzianka od linii lotniczych?), jakkolwiek byle tylko w sposób pozytywny, który ułatwiłby spojrzenie jej na to wszystko bardziej przychylnie oraz mniej nerwowo. Chciała chwycić się takiej właśnie dobrej myśli i za jej pomocą podźwignąć jeden ciężar – zrozumienia.
A jednak za nic nie potrafiła tego uczynić. Być może chodziło o fakt, że nie należała do osób pozytywnie patrzących na życie, a może po prostu o ból głowy, który znacznie utrudniał Hannah swobodne poruszanie się wśród własnych myśli? Skupienie się i pochwycenie jednej na czas choćby odrobinę dłuższy niż parę sekund, po raz pierwszy wydawało się rzeczą niemalże niemożliwą, zupełnie jakby zapomniała, co to znaczy myśleć. Na szczęście nie zapomniała i walczyła zaciekle, choć kosztowało ją to kolejne zdenerwowanie, choć już nie tak otwarte jak ostatnio. Dobrze, że została niezrozumiana i szybko przeprosiła, bo wśród tak niesprzyjających okoliczności mogłaby ciągnąć swoją tyradę jeszcze przez parę cennych minut. Kobiecy upór to największe zagrożenie na świecie.
- Tak – odpowiedziała nieco spokojniej na pytanie odnośnie próby samodzielnego wstania. O efekt na szczęście pytać nie zamierzał, bo przecież był on widoczny gołym okiem. – Pewnie tak – zgodziła się bez namysłu, bo jej cała uwaga została już pochłonięta przez kolejną osobę zbliżającą się do Wesołego Zakątka Rozgarniętych, jak w myślach nazwała to miejsce Hannah.
Przez chwilę w ciszy przerzucała spojrzenie pomiędzy pozostałą dwójką, która w pełni popierała jej plany, co dla niej samej znaczyło, że resztki logicznego myślenia nie uleciały z głowy w chwili, gdy mocniej zawiał wiatr. Było to na tyle pocieszające, że w chwili, gdy Raissa podniosła się i zaczęła krzyczeć oraz wymachiwać dłońmi, ona sama zebrała się w sobie na tyle, aby przy pomocy nieznajomego stanąć w końcu na nogi. Co prawda poruszać się w pełni samodzielnie nie była jeszcze w stanie, ale miała nadzieję, że wkrótce i ten problem zostanie zażegnany. Rozglądała się już za czymś, co zgodnie z propozycją, mogłoby stanowić podpórkę, ułatwiającą poruszanie się. Mimo wszystko nie chciałaby stanowić ciężaru, który reszta musiałaby za sobą wlec tylko po to, aby nie została zjedzona przez krążące nad wyspą ptaszyska.
W między czasie pojawiła się kolejna osoba, zapewne ta sama młoda kobieta, która jeszcze niedawno tak straszliwie krzyczała, choć nie można było powiedzieć, by teraz również tego nie robiła. Hannah skrzywiła się z lekka, ale myślami błądziła już zupełnie gdzie indziej. - Bravo. Świetnie nam poszło, ale możemy się już stąd ulotnić? Ten widok jakoś nie napawa mnie optymizmem – rzuciła, patrząc nie tylko na wodę, piasek i skały, ale również na niebo. – Ktoś wie, którędy powinniśmy iść? – zapytała, mając nadzieję, że którykolwiek z jej nowych towarzyszy naprawdę zna drogę. Dokąd? No cóż, to pytanie jakoś nie przyszło jej do głowy. Przecież zawsze było jakieś gdzieś, opcja, że tym razem nie istniało, zapewne pod wpływem bólu, została z miejsca wykluczona.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 27, 2015 12:12 am

Walizka, jaką odkrył Michael, nie była zbyt pojemna, choć z pewnością duża. Miała także zdecydowanie zepsuty zamek, przy którym smętnie zwisały resztki częściowo roztopionej kłódki, która teraz nie była już w stanie spełnić swej roli. Kiedy zaś mężczyzna zajrzał do środka, jego obawy okazały się nieuzasadnione. I choć z pewnością brakowało kilku rzeczy, o czym świadczyło puste miejsce, znalezisko w żadnym razie nie było puste. Co lepsze, rozbitek znalazł w środku nawet jedzenie! Trzy praktycznie roztopione, miękkie czekolady belgijskiej produkcji - dwie z dodatkiem chili i jedna kawowa, mała butelka soku brzozowego, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli oraz cztery obite pomarańcze. Poza tym we wnętrzu walizki znajdowało się także kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie równie duże sukienki z plastikowego materiału, plażowe klapki przypominające kajaki, kapelusz jak parasol oraz... Nadmuchiwany materac-dinozaur. Zaiste, cudowne znaleziska. Co chciał z nimi zrobić?
Powrót do góry Go down
Michael Callaghan


Michael Callaghan
https://wyspa.forumpolish.com/t82-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t117-michael-callaghan https://wyspa.forumpolish.com/t100-michael-callaghan
Dane osobowe :
30 lat; Były przestępca, Australijczyk.

Znaki szczególne :
Na lewym ramieniu tatuaż " Living is Easy with Eyes Closed ", krzywo zrośnięty nos co jest słabo widoczne, na środkowym palcu prawej ręki srebrny pierścień.

Ubiór :
Spodnie jeans'owe ( prawa nogawka podarta ) , buty białe addidas ( teraz już nie takie białe ), szary podkoszulek z jakimś czarnym kołem na środku, walizka.

Ekwipunek :
walizka: dwie i pół czekolady, paczka sześciu czosnkowych placków do tortilli, cztery obite pomarańcze, kilka bawełnianych bluzek damskich w rozmiarze XXL, dwie sukienki XXL, plażowe klapki, ogromny kapelusz, Beretta 99 wraz z Magazynkiem.

Stan zdrowia :
Opuchnięty w okolica kości łonowej, silny ból śródręcza, pocięta prawa noga.

Punkty :
50


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 27, 2015 6:42 pm

Oczywiście, że w pierwszym odruchu chciał nadmuchać dinozaura!
Obejrzał dokładnie walizkę i jej zawartość przetrząsając wszystko. Trochę jedzenia, ubrania jakiejś grubej baby, śmieszna czapka i materac dinozaur, to tylko nieliczne z tych znalezisk. Nie było tam jednak nic co mogło by mu w jakiś sposób pomóc. Trochę przydatnych rzeczy było, ale nie wszystko. Sięgnął bez namysłu po butelkę tego soku brzozowego, otworzył zakrętkę i wypił całą zawartość przy dwóch podejściach. Zauważając ten sok czuł jaki jest spragniony. Nie mógł się powstrzymać. Kto wie kiedy dane mu będzie coś włożyć do ust! Nikogo w pobliżu nie było a przynajmniej nie w jego bliskiej odległości, zdany więc był na siebie.
Sięgnął po czekoladę, tą kawową i usiadł obok walizki. Wyglądał trochę jak takie dziecko które zajada się słodyczami póki nikt go nie widzi. Spożywając swój pierwszy posiłek na wyspie ( o czym jeszcze nie wiedział ) patrzył przed siebie. Widział tam jakichś ludzi i nawet chyba mężczyznę który próbował mu pomóc. Próbował to dobre słowo. Sam chyba lepiej by sobie poradził. Była tam też pewna kobieta, którą wydawało mu się że skądś kojarzy. Odległość jednak uniemożliwiała mu skuteczną identyfikację. Trudno.
Zjadł pół czekolady i resztę wrzucił do walizki. Przeżuwając ostatni kęs położył ją sobie na udach przeglądając jej zawartość. Nie był McGaverem ale swoje potrafił wymyślić. Szczerze mówiąc te klapki były dosyć ciekawe. Przydadzą mu się. Jak i również materac dinozaur. Kto wie czy ekipa ratunkowa nie będzie bała się podpłynąć i trzeba będzie szybko dmuchać by się dostać na ich statek. Wyciągnął jedną z sukienek i rozdarł w jednym miejscu tak by była ona podłużna. Asekuracyjnie przewiązał jeszcze całą swoją ranną nogę. kto wie czy zaraz ponownie nie wyląduje na piasku. Następnie zamknął walizkę i sięgnął po swój znaleziony kij. Wsparł się na nim i podniósł z miejsca. Trzymając znalezioną zdobycz pod pachą w jednej ręce, a kij w drugą zaczął powoli kuśtykać z miejsca gdzie obecnie przebywał, w stronę ludzi. Tych którzy znajdowali się na plaży.
Może to nie był sprint, ale ci którzy tam się znajdowali byli zbyt zajęci sobą by zauważyć Callaghana z walizką pod pachą. Dosłyszał ostatnie słowa kobiety już z pewnej odległości. Stała do niego tyłem więc póki co się nie zobaczyli.
- Musimy iść wzdłuż plaży. - krzyknął do grupy która tam się zgromadziła tym samym skupiając na sobie ich oczęta. - Gdzieś po drodze na pewno natrafimy na jakiś kurort albo plażę nudystów. - Oczywiście że cały czas był w przekonaniu iż to nie jest jakaś tam wyspa. Czuł że to Miami albo Rio De Janeiro. A przynajmniej głęboko w to wierzył. Przystanął na pewnej odległości od wszystkich spoglądając na zgromadzonych. Niektórych widział pierwszy raz, innych nie. Pomocny mężczyzna nie był mu już taki obcy. Uśmiechnął się podstępnie na widok Raissy bo skądś te krągłości kojarzył. Mina mu jednak szybko zrzedła kiedy zobaczył Hannah. Ta przeklęta złodziejka musiała akurat lecieć tym samym samolotem co On. Na sam jej widok aż mocniej zacisnął ręce na swoim znalezionym bagażu. Miał już coś powiedzieć, ale ostatecznie ugryzł się w jeżyk. Nikt nie musi wiedzieć o tym że oboje się znają. Jeśli by to zaczął, również Ona wyciągnęła by o nim jakieś szemrane brudy, stawiając go w złym świetle reszty grupy. Porozmawia sobie z nią później.
- Więc? - zapytał unosząc brwi i spoglądając na każdego z osobna.
Powrót do góry Go down
Daniel Wright


Daniel Wright
https://wyspa.forumpolish.com/t57-daniel-wright https://wyspa.forumpolish.com/t232-daniel https://wyspa.forumpolish.com/t71-daniel-wright
Dane osobowe :
28, początkujący reżyser, Anglik

Znaki szczególne :
astmatyk! wysoki, z wysoko postawionym quiffem, który bez żelu zaczyna sterczeć w różnych dziwnych kierunkach

Ekwipunek :
karton soku kaktusowego, listek tabletek bez nazwy

Stan zdrowia :
ciężki stres pourazowy

Punkty :
147


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyCzw Sie 27, 2015 8:31 pm

Hannah nie była kimś, kto normalnie sprawiałby mu problem w podtrzymywaniu, ale był w takim stanie, że sam nie miał tak naprawdę siły, by stać wyprostowany. Dłonie mu cały czas drżały, pot spływał po czole, a oddechy były krótkie i urywane. Nie wiadomo jakim cudem udało mu się w ogóle utrzymać dziewczynę na ramieniu - może to szok, a może nie był aż tak chuderlawym Anglikiem na jakiego wyglądał. W każdym razie miał na tyle sił, by rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby zastąpić jego wątłe ramię. Już tracił nadzieję, kiedy jego wzrok padł na gałąź leżącą nie tak daleko od niego. Upewniwszy się, że dziewczyna da radę chwilę postać bez jego asekuracji ruszył w kierunku znaleziska. Z bliska dopiero dostrzegł, że kawałek drewna wygląda jak naturalna laska. Idealna! Chcąc podniósł ją z ziemi dostrzegł jeszcze litrowy karton soku kaktusowego zagrzebany w piasku tuż obok listka bladoróżowych tabletek bez nazwy. Nie zastanawiając się długo złapał też za nie wsadzając tabletki do kieszeni spodni, a sok łapiąc w lewą rękę. W prawej niósł laskę, którą wręczył dziewczynie z uszkodzoną stopą.
- To powinno na razie wystarczyć - stwierdził ocierając pot z czoła. Ciągle był jeszcze oszołomiony, niewiele do niego docierało z zewnątrz, zwłaszcza tego, co do niego mówiono. Pytania przekraczały jego zdolności kojarzenia faktów, więc gapił się przeważnie z obojętnością w oczach. Dlatego też dopiero po chwili dostrzegł krążące w górze ptaszyska. Z daleka nie widział co to za gatunek, chociaż pewnie mając nawet na nosie swoje okulary nie byłby w stanie go rozpoznać. Nie był ornitologiem, zdarzało mu się mylić wronę z kawką, więc to większej różnicy raczej nie robiło.
Z milczeniem powitał kolejną kobietę. Ucieszyłby się bardziej na widok kolejnej ocalonej osoby, ale nie był teraz w stanie tego zrobić. W głowie wciąż kotłowały mu się sceny z samej katastrofy przeplatane niekiedy tym, co działo się w chwili obecnej.
- Co? - potrząsnął głową jakby odganiał jakąś natrętną myśl - Tak, powinniśmy przejść w jakiś bezpieczniejsze miejsce, nie wiadomo, czy to nie wybuchnie - rzucił przelotne spojrzenie na kawałki wraku i w tej samej chwili pojawił się facet, którego upuścił wcześniej na piasek.
- Nie lepiej poczekać na ratowników gdzieś na plaży? - umiejętności logicznego myślenia wciąż jeszcze nie odzyskał, więc mówił to, co mu ślina przyniosła na język. Mądrze lub też nie.
Powrót do góry Go down
Raissa Demidova


Raissa Demidova
https://wyspa.forumpolish.com/t59-raissa-demidova https://wyspa.forumpolish.com/t97-raissa#232 https://wyspa.forumpolish.com/t85-raissa-demidova#178
Dane osobowe :
25 lat, aktorka filmów porno, Ukrainka

Znaki szczególne :
jasna karnacja, ciemne odrosty, piegi na nosie, kolczyk w lewym sutku

Ubiór :
czarne legginsy, szara tunika z krótkim rękawem, cienka skórzana kurtka, kobaltowa chusta służąca za temblak, czarne conversy

Ekwipunek :
scyzoryk, czekolada, dwie litrowe butelki rozcieńczonej wódki

Stan zdrowia :
zatrucie dymem, silne zawroty głowy, rozcięcie prawej dłoni ciągnące się aż po łokieć - zabandażowane

Punkty :
214


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 28, 2015 7:43 pm

Odłączenie się od grupy na te kilka metrów okazało się dobrym posunięciem, a zakończone sukcesem poszukiwania choć trochę poprawiły jej humor. Nie oznaczało to bynajmniej, że był on dobry; w sytuacji totalnego chaosu, bólu i niepewności nawet taka optymistka, jak Raissa, musiała skapitulować. Była daleka od snucia czarnych wizji, ale nie uśmiechało jej się czekać na ratunek w nieskończoność. Ile czasu minęło od katastrofy? Wydawało jej się, że całe godziny, ktoś więc na pewno musiał ich już szukać, przecież samoloty nie znikają z kursu codziennie.
Ciągnąc nogami po piasku i rozglądając się na boki, dostrzegła niewielką buteleczkę i prawie rzuciła się w jej kierunku, pragnąc chciwie pochwycić ją tylko dla siebie. Odczytała napis na etykiecie i odetchnęła z ulgą, wiedziała już bowiem, czym oczyści swoją ranę. Już miała ściągnąć chustę przez głowę i zająć się raną, gdy jej wzrok spoczął na czymś jeszcze. Dziwne pudełko i scyzoryk, który był w nie wbity, szybko stały się elementami jej ekwipunku.
Trochę bezczelnie, a na pewno samolubnie, skorzystała z tego, że nie znajdowała się w większej grupie ludzi, gdzie każdy na pewno zaraz pragnąłby, by podzieliła się z nim swoimi znaleziskami. Jednak Raissa była swoim własnym priorytetem, więc nawet najmniejszych wyrzutów sumienia nie wywołał u niej rytuał, który odczyniła chwilę później. Powoli zdjęła chustę i spojrzała na ranę, krzywiąc się z bólu, a później polała rozcięcie wodą utlenioną – obficie, wcale jej nie oszczędzając. Upewniła się, że bandaż jest czysty i nie zawiera w sobie ziarenek piasku, po czym owinęła rękę wraz z dłonią i zawiązała mocno, pomagając sobie zębami. Z przesiąkniętej krwią kobaltowej chusty zrobiła prowizoryczny, mały tobołek, do którego wrzuciła niepełną buteleczkę. Scyzoryk wolała schować do kieszeni, na wszelki wypadek.
Obejrzała się i stwierdziła, że jej towarzystwo znajduje się jednak dalej, niż myślała. Gwałtowny ruch głową wywołał kolejną falę bólu i nudności; tym razem nie mogła już powstrzymać odruchu wymiotnego, pochyliła się więc i zwróciła śniadanie prosto na piasek. Wytarła usta dłonią, a później schyliła się i opłukała ją w morskiej wodzie, przy okazji nabierając jej trochę i przepłukując buzię. Słone wciąż było lepsze, niż kwaśne.
Powrót do ekipy nie zajął jej już dużo czasu, zrównała się z nimi dokładnie w momencie, w którym dołączył Michael i cała czwórka dyskutowała o przeniesieniu się w inne miejsce.
- Znalazłam wodę utlenioną – odezwała się dumnie, unosząc swój tobołek – Czy ktoś z was jej teraz potrzebuje?
Nie dopytywała nowo przybyłego, cóż takiego znajduje się w jego walizce – jeśli zechce podzielić się znaleziskiem, dobrze dla niego. Jeśli nie, Demidova wiedziała, komu na pewno nie pomoże w potrzebie. Hipokrytka.
- Idźmy wzdłuż plaży, ale nie zbaczajmy w zarośla – zadecydowała więc, podsumowując wszystko o czym mówili i myśleli jej nowi nieznajomi. Zakasłała jeszcze parę razy, rzuciła ostatnie spojrzenie na skały, samolotowe odłamki i resztę tego badziewia, a następnie ruszyła przed siebie z zamiarem znalezienia czegoś do picia i reszty ocalałych z katastrofy. Tak, w dokładnie takiej kolejności.

| zt dla wszystkich? gdzie idziemy, mistrzu?
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptyPią Sie 28, 2015 8:06 pm

Niezależnie od tego, jak dobrym lub niedobrym pomysłem było ruszanie się z miejsca, rozbitkowie postanowili spróbować. Każde z nich z pewnością miało świadomość swoich kiepskich sił, jednakże pozostanie na plaży też z pewnością nie miało ich oszczędzić. Wkrótce mogli przekonać się, że piesze spacery też czasami nie były zbyt dobre dla zdrowia. Nie zważając jednak na to, kontynuowali, a nogi zaniosły ich wprost w stronę oceanu.

[z/t] dla wszystkich, jeśli ktoś postanowi pozostać w temacie - proszę o pw
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały EmptySob Wrz 05, 2015 6:29 pm

Choć miejsce katastrofy wciąż przedstawiało obraz nędzy i rozpaczy, większość szczęśliwców, która przeżyła katastrofę, znajdowała się w miarę dobrym stanie. Nie brakowało utraconych kończyn, otwartych złamań i poważnych problemów, jednak żyli i co najważniejsze umieli się zmobilizować, by nieść pomoc innym.
Wszyscy zapewne oczekiwali na rychłe nadejście ekipy ratunkowej, zwłaszcza, że słońce coraz bardziej chyliło się ku zachodowi. Zbierali się w grupki, opatrywali, wymieniali pomysłami…
Nagle dał się słyszeć znajomy hałas, a oczy rozbitków natychmiast uniosły się ku niebu. Czyżby to…?
Tak! Bez względu na to, w jakiej części plaży się znajdowali, mogli ujrzeć lecącą ku wyspie awionetkę. Nadlatywała znad oceanu, mała i hałaśliwa, ale wzbudzająca przy tym ogromne nadzieje. Przeleciała nad brzegiem, nad plażą i lasem, a wszyscy wstrzymali oddech i czekali, aż zawróci. Jedni podnieśli się na równe nogi i zaczęli machać z nadzieją na bycie dostrzeżonym przez pilota, inni rzucali się sobie w ramiona i marzyli o ciepłym posiłku, który już niedługo będą mogli spożyć w jednym z lotniczych portów.
Jednak hałas awionetki cichł powoli i nie zanosiło się na to, by maszyna zawróciła. Ale jak to? Czy nikt ich nie zauważył? Po kilku dłuższych chwilach było już jasne, że właśnie stracili pierwszą okazję na bycie dostrzeżonym.
Wyglądało na to, że rozbitkowie spóźnili się z rozpaleniem ogniska czy ułożeniem znaku na piasku, a dochodziła jeszcze kwestia zbliżającej się nocy. Gdzie i jak ją spędzą? Co będą jeść? Jak się obronią, gdyby przyszło im stawić czoła kolejnemu dzikowi lub… czemuś większemu?
Zachód słońca na plaży, choć niezwykle malowniczy, nigdy jeszcze nie wzbudzał takiego przerażenia.


Garść informacji technicznych:
- Zapadł zmierzch, niedługo na wyspie zrobi się całkowicie ciemno, przez co odnajdywanie ekwipunków na pewno będzie utrudnione. Część z Was posiada zapałki lub zapalniczki, może warto zrobić z nich użytek?
- Zakończyliśmy oficjalną część katastrofy, od tej pory to Wy decydujecie, z kim i gdzie gracie. Dodaliśmy kilka nowych tematów, kolejne mogą pojawić się już niebawem (ognisko i znak?), do dyspozycji macie więc inne lokacje.
- Swobodnie można przemieszczać się tylko pomiędzy lokacjami o tym samym numerze głównym, np. z 3 do 3.1. Przechodzenie do innych musi być dalej nadzorowane przez Mistrza Gry, prosimy więc, byście pod postami zaznaczali kierunek, w którym podążacie (np. północny wschód itd.).
- Zachęcamy z korzystania z tematów Kto zagra?, by szybko i sprawnie odnaleźć partnera do fabuły oraz Upomnień do MG, jeśli chcecie, by sprawił Wam dodatkowe atrakcje lub pomógł w rozstrzygnięciu albo ustaleniu kolejki.
- Nie decydujecie sami, że zapadła już noc, czekajcie wiernie na kolejny post od MG.
- Opisy tematów może nie są obszerne, jednak czekamy Wasze fabularne popisy – co odkryjecie, jak udekorujecie daną lokację? Wszystko przed Wami!
- Możecie budować prowizoryczne szałasy, korzystając z fragmentów samolotu, pamiętajcie jednak o Waszych obrażeniach. Masz złamaną nogę? Raczej nie przyciągniesz na plażę połowy skrzydła.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(9) Ogromne skały Empty
PisanieTemat: Re: (9) Ogromne skały   (9) Ogromne skały Empty

Powrót do góry Go down
 
(9) Ogromne skały
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Plaża-