IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(19) Tajemnicza jaskinia


 

 (19) Tajemnicza jaskinia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 03, 2015 2:54 pm

Tereny podmokłe

Tajemnicza jaskinia

Tereny ją otaczające nie wyglądają zachęcająco, gdyż grunt momentami bywa podmokły. Żeby się tu dostać należy pokonać kilka stromych fragmentów, a potem odkryć tajemne wejście. Na początku wydaje się, że ma się do czynienia ze zwykłą jaskinią z licznymi korytarzami. Dopiero, gdy odkryje się ją głębiej to można znaleźć piękne, małe jeziorko w samym centrum. Z zewnątrz jaskinia jest nie do zauważenia, wygląda jak wzniesienie, na które nie można się wspiąć, bo jest zbyt strome, zarośnięte i błotniste.

Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 03, 2015 3:54 pm

Siłaczem nie byłem. Głupio zrobiło się mi, kiedy Fel pod ciężarem bagażów załamującą się zobaczyłem, ale pomóc jej w stanie nie byłem zdecydowanie. Jednak z tego gościa to kupa ciężaru była,  który udźwignąć musiałem i jeszcze jak najszybciej z nim wiać. Z początku udawało się to mi. Nie obróciłem głowy na ostre szelesty i szumy, i zgrzyty. W tył całą glebą dostałem. Głupi nie byłem. Podstawowym idiotyzmem w bohaterów horrorów zachowaniach było oglądanie się za siebie. Mały płakał, ja dyszałem ze zmęczenia, bezwładny nieprzytomny obijał się o krzaki nogami... ...ale uciekaliśmy. Do czasu przynajmniej. Nie wiedziałem jak stało się to, lecz korzeń mi dosłownie przed nogami wyrósł. Zatrzymać się już nie mogłem. Zdążyłem tylko krzyknąć i jak długi poleciałem w dół ze wszystkimi i ze wszystkim. Kiedy o skałę uderzyłem... ...straciłem dech.
- Fel? - spytałem, gdy odzyskałem go. 

//z rwącej
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 03, 2015 8:42 pm

|rwąca rzeka

Maluch sam w sobie był wyjątkowo drobny, a co za tym idzie – również dosyć leciutki, dzięki czemu wcześniej nie odczuwała jego ciężaru aż tak bardzo. Z bagażami natomiast sprawa miała się nieco inaczej, aczkolwiek również byłaby je w stanie całkiem normalnie udźwignąć, gdyby została do tego zmuszona przez takie a nie inne okoliczności. Problem robił się dopiero wtedy, gdy należało chwycić w ręce – lub na ramiona, jak to było w przypadku jej plecaka – zarówno Andzio, jak i pospiesznie pakowane rzeczy. Musiała szczerze przyznać, że coś takiego nie była raczej zbytnio przygotowana, mimo że aż taką znowu słabowitą osóbką nie była i praktycznie co lot musiała targać ciężki stolik z metalu na kółkach wyładowany daniami. Tym razem jednak już koc ważył swoje, zaś ona zwyczajnie nie miała czasu, by poukładać wszystko tak, żeby niepotrzebnie się nie nadźwigać. Okoliczności zmusiły ją do tego, aby jak najszybciej ewakuowała się z tej nieszczęsnej polany. Dodatkowo zaś nie pomagała jej dosyć wybujała wyobraźnia podsuwająca rozległe obrazy związane z łączeniem obrażeń Fredericka oraz upiornego dźwięku w jedną całość.
Zaczęła więc przeć przed siebie, nie oglądając się do tyłu, choć kilka razy prawie by to zrobiła przez chęć zobaczenia, co z dwoma mężczyznami. Póki jednak słyszała za sobą kroki i dosyć charakterystyczne dźwięki wydawane przez Nico targającego nieprzytomnego. Była wręcz pewna, że tym razem nawet on kląłby pod nosem, gdyby nie to, iż musiał skupić się na trasie przed sobą. Ta natomiast zdawała się być prawdziwą drogą przez mękę, bowiem żadne z nich nie miało możliwości, by odpychać od siebie wszelkie gałęzie, które cięły im skórę. Felicia dodatkowo starała się natomiast chronić jeszcze dziecko, które zawodziło wniebogłosy – podenerwowane, zdezorientowane i wyraźnie przestraszone. W takim momencie nie mogła go nawet przytulić czy pocieszyć. Musiała tylko trzymać je przy sobie jak najmocniej pod pachą, aby nie wyślizgnęło jej się podczas szalonej ucieczki przed czymś, czego nie mieli nawet okazji zobaczyć. Ha!, Bogiem a prawdą, nie żałowała swojego braku wiedzy co do wyglądu tego czegoś. Już po samych dźwiękach wnioskowała, że byłoby to co najmniej traumatyczne. Jednocześnie… Co takiego mogło znajdować się na wyspie pośrodku oceanu…? Która nie powinna raczej istnieć… No… Ostatnia informacja sprawiła, że Fel zatrzęsła się niespodziewanie. Nie, faktycznie nie chciała bawić się w poznawanie szczegółów. Pragnęła tylko w miarę bezpiecznie – już nawet obniżyła w tym swoje wymagania – opuścić to miejsce raz na zawsze.
Tak naprawdę w pełni zrozumiała jednak wcześniejsze słowa Sophie, kiedy usłyszała głośny świst i odruchowo przechyliła głowę nieco do tyłu, dostając w twarz piachem, liśćmi, częściami gałązek i tym wszystkim, co tylko mogło na nią spaść… Nie to jednak doprowadziło ją do wrzasku prawie na równi z tym wydawanym przez małego chłopca. Drzewa… Drzewa wraz z korzeniami zaczęły wzlatywać w górę, wyrywane przez coś, czego nie widziała i widzieć nie chciała. Wrzask wydarł się z jej – dotąd prawie zaciśniętego na supeł – gardła, gdy w jeszcze bardziej szaleńczym tempie usiłowała zejść jakoś z terenu, który nagle zaczął opadać w dół. Niestety, nie udało jej się to, ponieważ nagle poczuła szarpnięcie, jakie ścięło ją z nóg. W odruchu osłoniła Andzio, wystawiając się tym samym na mocniejsze obtłuczenia, kiedy turlała się ze zbocza… Jakimś cudem wpadając nie na skalną ścianę, lecz na pozostałych członków grupy, choć i tak na moment brakło jej tchu, a przed oczami zrobiło się ciemnawo.
- Żyję. – Burknęła jakoś, unosząc jedną rękę w górę w ciężkawym geście. Potrzebowała paru chwil, by spojrzeć z przestrachem na chłopca, który płakał tylko jeszcze bardziej – co znaczyło raczej mniej więcej tyle, że nie stracił przytomności przez zaduszenie i skołowanie – a następnie podnieść się na drżących nogach, chwytając przy tym omszoną ścianę. Zauważając, że tajemnicze Coś chwilowo zaprzestało chyba pościgu, utuliła przez chwilę Andzio, głaszcząc go po głowie i kołysząc, lecz nie trzymając na rękach zbyt długo. Posadziła go obok siebie, pochylając się nad mężczyznami, pełna obaw. – Nico… Nic się nie stało? Co to, do diabła, było?! – Nadal skołowana, nie myślała jeszcze zbyt logicznie, ale nadal miała siłę na to, by pałać obawą.
Powrót do góry Go down
Nicolas Fuentes


Nicolas Fuentes
https://wyspa.forumpolish.com/t166-nicolas-a-fuentes https://wyspa.forumpolish.com/t182-senor-piloto https://wyspa.forumpolish.com/t181-nicolas-a-fuentes
Multikonta :
Rei

Dane osobowe :
36 * drugi pilot * Argentyńczyk

Znaki szczególne :
długa blizna przez całe plecy (poparzenie)

Ekwipunek :
strój pilota, butelka wody, ciemnozielony gruby koc, igła i szpulka jasnobrązowej nici

Stan zdrowia :
pulsujący ból moszny (palący przy oddawaniu moczu), opiłki szkła w twarzy

Punkty :
150


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 03, 2015 10:06 pm

- Potknąłem się. Przepraszam. Korzenia nie zauważyłem a później za późno już było, żeby równowagę łapać - powiedziałem z jękiem. Całe ciało bolało mnie od poturbowania. Dodatkowo o stanie targanego przeze mnie mężczyzny nie wiedziałem jeszcze nic. Dosyć kiepska opcja... ...zlecieć bezwładnie z góry z resztą osób. W takim stanie nawet zasłaniać nie dało się zbytnio. Jak gumowa lalka normalnie. Dodatkowo obrażenia miał już i możliwe, że pękły mu szwy, bo całkiem spory kawałek polecieliśmy. Całe szczęście krwi nigdzie przy sobie nie widziałem. Felicia odezwała się... ...dziecko płakało... ...nieprzytomny był... ...hm?... ...nieprzytomny był nieprzytomny, ale zewnętrznego krwotoku nie dostał. Gorzej z tym wewnętrznego prawdopodobieństwem. Tutaj nic powiedzieć nie mogliśmy. Być może jakoś szyłem, mimo że lekarzem nie byłem ani z medycyną związku nie miałem, ale nie posiadałem rentgena w oczach tym bardziej. Tylko na wrażenia wzrokowe powoływać się mogłem. - Pojęcia nie mam co to było - dodałem, gdy podnosiłem się. Ja także ścianę skalną wykorzystałem. Za to Fel przyjaciela chwilowo na ziemi pozostawiłem, bo musiałem równowagę złapać sam. Jeszcze znowu wywalilibyśmy się a to załatwić go bardziej mogło. Niewskazane. - Na plaży ludzie mówili, że to miejsce jest chore, ale nie wierzyłem aż tak w to. Teraz koniec niedowiarstwa. Musimy wydostać się stąd jak najprędzej. Samolot nadajnik na wodę miał. Jeśli znajdziemy go i zamoczymy w oceanie to może znajdą nas szybciej. Jakaś szansa zawsze - nawet Fel nie wspomniałem o tym co mi Sophie powiedziała. Ustaliliśmy, że nie mówimy nikomu do czasu, gdy wyjścia nie znajdziemy. Jej panika nie pomogłaby w niczym zupełnie. - A teraz musimy wyjść stąd - powiedziałem patrząc na wzniesienie przede mną. Było strome i śliskie. Innej drogi szukać musieliśmy, ale wejście do jakiejś jaskini obok nas... ...tam kryć mogło się wszystko. - Co z dzieckiem? - dopytałem jeszcze. Krótka piłka i szybka decyzja. To coś wrócić mogło, ale jednocześnie na coś gorszego mogliśmy natknąć się przy wejściu do grot. Pod górę z balastem takim nie wejdziemy. - Wchodzimy - poinformowałem i mężczyznę dalej chwyciłem z bólu jękiem. Całe ciało nawalało mnie jak po przejechaniu przez walec. - Raz kozie śmierć - parę kroków wgłąb korytarza postąpiłem.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 03, 2015 11:14 pm

Wycieczka radosnej czwórki skończyła się mało przyjemnie, gdyż każdy poza małym Fernando, który został dobrze osłonięty przed ciało Felicii zarobił kilka siniaków i zadrapań. Andzio zaczął tylko płakać z przerażenia, lecz tak naprawdę nic mu się nie stało poza pobrudzeniem ubranka i twarzy. Sytuacja jedynej grupy na wyspie, w której przeważała liczba osobników z chromosomami XY rysowała się jednak nieciekawie. Wyglądało na to, że nie mają oni wiele możliwych dróg ucieczki. Zbocze, z którego spadli wydawało się naprawdę strome, a po nocnych opadach błotniste. Nie było opcji, żeby Nicolas wtargał tam rosłego mężczyznę, a Felicia wdrapała się z dzieckiem i walizką. Zagubieni nie mieli więc innej opcji i musieli udać się do jaskini, do której dobrze zamaskowane wejście odkrył pilot. Początek nie zapowiadał się dobrze. Było ciemno, więc widoczność była bardzo ograniczona. Do tego wszystko było porośnięte mchem i owite w pajęczyny. Oboje musieli poruszać się bardzo powoli, ponieważ nie mieli żadnego źródła światła, więc wydawać się mogło, że podróż ciągła się w nieskończoność. Na szczęście w końcu pojawił się promyk nadziei w postaci dziennego światła przebijającego się przez szparę w skale. Rozbitkowi mogli się zatrzymać na moment, by odpocząć. Nicolas mógł spokojnie ułożyć nieprzytomnego mężczyznę pod ścianą i rozprostować kości. Gdyby to zrobił to zauważyłby, że korytarz którym dążyli rozdziela się na trzy mniejsze. A z jednego z nich wydobywały się dźwięki przypominające… szum wody. Może warto to było sprawdzić? Felicia przez ten czas musiała znosić pojawiający się co chwilę płacz chłopczyka. Raczej mrok nie za bardzo przypadł mu do gustu. Gdyby chociaż na moment Felicii udało się uspokoić Fernando i zerknęłaby w kierunku Cervery to zauważyłaby, że jego stan zmienił się. Jego oddech był o wiele spokojniejszy, a powieki zaczynały się poruszać. Czyżby odzyskiwał przytomność?
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 04, 2015 12:46 am

- Korzenia? – Nie rozumiejąc zbytnio, o jaki korzeń mogło mu chodzić – w końcu sama przemierzała wcześniej dokładnie tą samą drogę, nie patrzyła pod nogi, bo nie miała jak, i bez problemu pokonała olbrzymi kawał pseudościeżki – zmarszczyła brwi, masując się przy tym w skronie. Być może nie odczuwała już teraz aż tak bardzo skutków stoczenia się z wysokiej skarpy, lecz coraz mocniej zaczynała ją boleć głowa. Reszta ciała już i tak nosiła znamiona wszelkich katastrof, jakie mogły ją tylko spotkać podczas ekspedycji w tropikach. Była pogryziona przez komary, pocięta przez ciernie, pokaleczona przez gałązki, poobijana, potłuczona, posiniaczona, miała rozcięty łuk brwiowy i porozcinane szkłem plecy… Dodatkowo odczuwała także pragnienie i powoli narastający głód, który zaczął trawić jej pustawy żołądek. Nic zresztą dziwnego, skoro pierwszy swój wyspowy posiłek praktycznie w całości zwróciła na widok rozkładającego się trupa, drugim natomiast był wyłącznie lekkostrawny owoc. Być może znalazłaby się taka osoba, która na podobne wspomnienie zrobiłaby skrajnie zdziwioną tudzież nawet politowaną minę, bo jak ktoś w podobnej sytuacji mógł myśleć o tak przyziemnych rzeczach… Felicia jednak rozkładała teraz swą uwagę pomiędzy wiele rzeczy. Zarówno tych nadzwyczaj istotnych, jak i również takich niekoniecznie pasujących do chwili. Nadal skołowana po nader szybkiej podróży w dół zbocza, nie miała jeszcze okazji powrócić do zupełnie normalnego stanu umysłu. No, o ile w ogóle dało się mówić o czymś takim, kiedy człowiek był dosłownym wrakiem samego siebie i kłębkiem nerwów. Cóż, przynajmniej wciąż nie zdążyła zacząć się na powrót denerwować, a przynajmniej nie tak jak wcześniej.
- Nic… Nic się nie stało. – Powiedziała wreszcie, choć na kilometr tchnęło to bagatelizowaniem zdarzeń, co też nie było podobne do typowej Fel. Liczyła jednak na to, że nie doznała wstrząśnienia mózgu, gdy już zorientowała się we własnym zachowaniu. Co nosiło znamiona ironii, uderzenie w Nico i Leo zamortyzowało trochę upadek i sprawiło, że nie zatrzymała się na ścianie z twardego kamienia. Była niesamowitą farciarą, jednakże kosztem innych. Zarówno jej, jak i małemu Andzio, zbyt wiele się nie stało. Mogłaby wręcz rzec, że chłopiec przestraszył się tylko i nieco ubrudził. Tymczasem znacznie gorzej miała się sprawa w wypadku pozostałej dwójki. Co prawda Nicolas podniósł się o własnych siłach, mimo że wykonała ruch mający go choć trochę asekurować, ale nie mogło być aż tak pięknie. Zdążyła już sobie przypomnieć, jak wielką suką było życie.
- Przynajmniej uciekliśmy temu czemuś… – Mruknęła po chwili milczenia, patrząc podejrzliwie w górę skarpy, po której zresztą z pewnością nie mogliby wejść wyżej – a ona nie miała na to zupełnie ochoty, a następnie przenosząc wzrok raz na Andzio, raz na Nicolasa i wreszcie na Angelo, przy którym kucnęła ostrożnie, z wahaniem wyciągając w jego stronę rękę. Żył, nie krwawił jeszcze bardziej i najwyraźniej oddychał, chociaż nadal pozostawał nieprzytomny. Nie była lekarzem, kompletnie nie wiedziała, o czym mogło to świadczyć, ale miała dosyć duże podstawy do tego, by się o niego bać. Minęło już w końcu sporo czasu od kiedy stracił świadomość.
- Mów mi więcej o nienormalności tego miejsca. Czuję się jak w samym środku nieustającego koszmaru. – Bąknęła w odpowiedzi, nie unosząc pochylonej głowy. Poruszyła nią jednak w górę i w dół, zaczerpując powietrza i jeszcze raz potrząsając włosami. Nim się odezwała, zacmokała cicho, zwilżając sobie językiem spękane wargi. – Tak myślałam. Nie wiem tylko, gdzie możemy to znaleźć. Wygląda na to, że rozrzuciło nas po jakimś chorobliwie dużym terenie, a bagaże…? Lekkie części samolotu…? To może być dosłownie wszędzie. Wpierw musimy się stąd wydostać. Nie chcę czekać aż to Coś postanowi wrócić. Poza tym trzeba pomóc An… Leonardo. – Poprawiła się po prawie niezauważalnym błędzie. Zdecydowanie powinna przestać myśleć o nim tak, a nazywać go inaczej, bo w którymś momencie mogła najzwyczajniej w świecie się pomylić. Nie zwracając już zresztą uwagi na to, że zdążył opuścić wcześniej Australię i najprawdopodobniej nazwać się jeszcze jakoś inaczej. O tej kwestii jakby całkowicie zapomniała. A ponoć nazywała się inteligentną i domyślną osobą.
- Z Andzio wszystko w porządku… Tak myślę. – Powiedziała, przyglądając się maluchowi i obejmując go jedną ręką, aby podać mu zabawkę, jaką wcześniej podniósł Nicolas, a następnie spróbować go jakoś uspokoić. Ucichł przynajmniej na tyle, by ze spokojnym sercem była w stanie zacząć zbierać ich rzeczy, ponownie zmieniając się w obładowanego wielbłąda. – Podasz mi go? – Poprosiła, chcąc tym razem ująć chłopca tak, by nie płakał zbyt mocno przez niewygodę. Kiedy to zrobiła, skinęła głową w stronę Nicolasa, ruszając tuż za nim. Weszli wprost do ciemnej jaskini, stawiając przy tym ostrożne i powolne kroki, by nie wpaść na siebie nawzajem bądź też na cokolwiek innego. Było to o tyle trudne, że kompletnie nic nie widzieli, a sama Felicia nie była nawet w stanie poruszać się poprzez dotykanie ścian, mając zajęte ręce. Jakby tego było mało, koncert złożony z płaczu dziecka ponownie się rozpoczął. Próbowała uspokoić je, kołysząc lekko w ramionach i zaczynając nucić mu piosenkę, kiedy dotarli do prześwitu w ścianie.
- Stańmy. – Stwierdziła tak zwyczajnie, brzmiąc równie zmęczenie, jak się czuła. Głośno zrzuciła walizkę z pleców, posyłając za nią również plecak, bowiem wiedziała, że wszelkie tłukące się rzeczy owinięte były w miękkie tkaniny. Nie puściła tylko Andzio, nadal nucąc mu jakąś pogodną piosnkę o dwóch radosnych ptaszkach na gałązce, jaką zapamiętała z dzieciństwa. Pochyliła się też, jedną ręką rozpinając torbę i wyciągając z niej koc, który znalazł Nico, a który ułożyła teraz jakoś pod ścianą. – Połóż go może jakoś na boku. Nie możesz go nieustannie trzymać. – Mruknęła cicho, a jej głos i tak odbił się echem od ścian jaskini. Gdy pilot ułożył zaś poszkodowanego, pochyliła się nad nieprzytomnym, dotykając jego czoła wierzchnią częścią swojej dłoni. – Hej…? – Spróbowała, odzywając się do niego miękko, bardziej szepcząc niż faktycznie odzywając się normalnym głosem. Kiedy jednak Andzio ponownie zapłakał, odwróciła spojrzenie, kołysząc dziecko w ramionach i podejmując z nim wędrówkę po korytarzu. Dwa kroki w jedną, obrót, dwa kroki w drugą, ponowne zawrócenie. Podjęła też wcześniej przerwaną melodię.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 04, 2015 8:57 am

| Rwąca rzeka

Ja niego szczęście – bądź nie – był całkowicie nieprzytomny, gdy to wszystko miało miejsce. Z jednej strony nie musiał się trudzić wędrówką, wykorzystując przyjaciela Felicii jako swoją podporę, a z drugiej był całkowicie bezbronny, gdy zaczęli spadać więc obniósł zapewne najwięcej obrażeń. Znowu. Plusem jego całej pogmatwanej sytuacji było to, że od momentu uderzenia przez napastnika na szczycie skały odczepił się na tyle od otaczającej go rzeczywistości, że jego mózg zaczął ignorować ból. Zapewne dało to się wytłumaczyć działaniem adrenaliny bądź noradrenaliny lub jeszcze innych hormonów, które w tamtym momencie siały spustoszenie w jego organizmie. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Trudno powiedzieć, czy było to związane z kolejnym upadkiem i uderzeniem w głowę, czy z zaszycie rany na głowie i zatamowaniem krwotoku. Stanowczo zaczął odczuwać wszystkie poprzednie bliskie spotkania z ziemną, skałami, wodą, drzewami i tak dalej. Pierwsze co do niego powróciło to nie świadomość swojego położenia, ale właśnie ból. Stopniowo docierał do niego falami, przygotowując go na coraz gorsze odczucia. Pierw były lekkie ukłucia w dłoni, potem pieczenia na całym ciele spowodowane pościeraniem skóry, następnie szczypanie na policzku, potem pulsujący ból w barku, a na koniec okropny ból głowy przypominający najgorszego kaca w życiu jakiego zdołał mieć. Nie był to przyjemny powrót do żywych. Konsekwencją tych wszystkich czynników było zaciśnięcie mocno zębów, powiek i wydanie z siebie cichego syku bólu, który i tak wcale nie oddawał tego jak obecnie czuł się mężczyzna. Kolejnym krokiem było otworzenie oczu, a raczej próba którą podjął kilkakrotnie. Kiedy to robił i tak widział ciemność, więc powieki automatycznie mu padały dopiero za którymś razem udało mu się dostrzec niewyraźnie rysujące się kształty objęte mrokiem. Na szczęście skądś docierało światło, które umożliwiło mu dostrzeżenie przed sobą osoby. Blondynki, co pierwsze zauważył po włosach. Pierwsza myśl – Penny. Jeszcze się nie odczepiła? O co jej może chodzić, powinna być już zadowolona. Chyba, że nie byli już na wyspie tylko… Nie to nie było możliwe. Tam nie byłoby odczucia bólu, a do piekła Penny by nie trafiła, bo wydawała się być zbyt dobrą osobą. Skupił się, żeby skoncentrować się na zobrazowaniu twarzy, która znajdowała się tuż obok niego  dopiero wtedy udało mu się dostrzec charakterystyczne rysy, czerwone usta, błękitne oczy, których nie pomyliłby z nikim innym.
- Fel – powiedział tak cicho, że trudno było to usłyszeć, zachrypiałym głosem. Cały czas w jego wyobrażeniu była tą Fel, którą pamiętał z dzieciństwa, a nie dorosłą kobietą, do której zapewne nie powinno zwracać się takim zdrobnieniem. Potrzebował jeszcze chwili, żeby przyjąć do świadomości, że to na pewno ona i że nie ma w tym momencie jakiś zwidów. Tym razem jego spojrzenie było zupełnie inne, mimo iż słabe to wyraźne, pewne, nie było w nim tej mętności, którą mogła zobaczyć wcześniej. Sam Leonardo w tym momencie nie kwestionował tego, co widzi. Jeżeli jego ból był prawdziwy, a musiał być to ona też musiała. Dla pewności przesunął rękę o kilka centymetrów, żeby ją dotknąć i mieć pewność, że nie rozpłynie się jak zjawa. Po wykonaniu tego gestu była nadal, więc to była jednak prawda.
- Gdzie jesteśmy? – podstawowe pytanie w tym momencie. To, że ją czuł i odbierał ją w sposób rzeczywisty nie oznaczało jeszcze, że żyją. Mogli przecież oboje nie żyć i być w piekle – akurat tutaj nie zdziwiłby się, gdyby Felicia trafiła do piekła – i to też było wytłumaczenie ich obecnej sytuacji. Po tym pytaniu zamknął nagle oczy i usta. Mogło to wyglądać tak, jakby ponownie odlatywał i stawał się nieprzytomny, lecz on w głębi zbierał wszystkie siły. Po kilkunastu sekundach otworzył oczy i widział już wszystko pewnie i wyraźnie. Na tyle, żeby zauważyć w jak złym stanie znajdowała się kobieta. Ściągnął brwi i powoli uniósł rękę, żeby w końcu po wielu godzinach poszukiwań móc ją w końcu dotknąć i uczynił to kładąc dłoń na jej policzku, a potem przesuwając ją do tyłu i wplatając w jej włosy. Kciukiem pogładził jej skórę, a jego wzrok powędrował nieco ponad jej oczy, dostrzegając rozcięcie brwi. – Jak się czujesz? – zapytał w końcu, dało się zauważyć, że reagował trochę wolniej. Jakby musiał dłużej zastanawiać się nad tym, co tak naprawdę chce powiedzieć. Więcej czasu zajmowało mu znalezienie odpowiednich słów. Był to pewnie skutek licznych uderzeń w głowę, z którymi miał do czynienia.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 04, 2015 2:59 pm

|Wiki fabularnie nie będzie do piątku wieczorem, reakcje z nią uzgodnione.

Niezadowolony maluch absorbował znaczną część uwagi kobiety. Sama Felicia natomiast zaczęła w pełni doceniać to, jak grzeczny był wcześniej Andzio, gdyby bowiem przez cały czas wydzierał się w spazmatycznym płaczu, w życiu by sobie z nim nie poradziła. Paradoksalnie - wszelkie te sytuacje, jakie zdążyły już ją dotknąć, zaczęły pośrednio wpływać na to, że stewardessa jak gdyby zbierała się w sobie. Pewna granica psychicznych ciosów została już w którymś momencie przekroczona, zatem... Czy mogło być jeszcze gorzej? Przeżyła katastrofę lotniczą, obudziła się ranna i sama w zaroślach, uciekała przed rojem krwiopijczych much, trafiła na trupy zakopane w plażowym piasku, przetrwała atak wściekłości drwaloseksualnego pasażera i olbrzymią burzę, odnalazła samotne dziecko, widziała nadgnite ciało Johna, była świadkiem wyciągania topielca Fredericka bez nienaturalnie odłączonych rąk i nóg, spotkała majaczącego rannego Angelo, była świadkiem jego omdlenia, brała udział w szyciu mu głowy muliną, uciekała obładowana bagażami... Przed niewidzialnym i mechanicznie brzmiącym czymś, co wyrywało drzewa z korzeniami, a następnie zwaliła się ze wzniesienia, wchodząc po tym do ciemnej jaskini, gdzie mogło znajdować się dosłownie wszystko. Jeśli to nie wystarczyło, by pozwolić nazwać ją człowiekiem po jeszcze większych przejściach, to... Cóż, przynajmniej z początku całkowicie ją zmiażdżyło, aby następnie postawić na nogi. Zaczęła pojmować, że tak naprawdę nie była aż tak słabym człowiekiem. Potrafiła się trzymać, ha!, musiała się trzymać, bo po tym wszystkim poddanie się byłoby wręcz niedopuszczalne. 
Nie wiedziała, jak odbierał to Nicolas - bo Andzio zapewne mało co rozumiał, zaś Angelo był dotychczas nieprzytomny i bardziej niż nieświadomy niektórych zdarzeń - ale ona sama czuła się pewniej niż zazwyczaj. Co prawda nadal dosyć żałośnie usiłowała uspokoić jakoś płaczące dziecko, jednocześnie bojąc się o dalsze losy rannego, aczkolwiek przynajmniej częściowo przestała się aż tak bardzo lękać o samą siebie. Własne życie nie było jej obojętne, ale podświadomie przestawiła się na wychodzenie z założenia, że najprawdopodobniej jakoś poradzi sobie i z innymi katastrofami, skoro do tej pory udało jej się pozostać przy zdrowych zmysłach. Nadszarpniętych siłach psychicznych, ale jednak nadal funkcjonujących w granicach dopuszczalnej normy. 
Nie miała też bladego pojęcia, ile czasu nosiła maluszka na rękach, czując powolne drętwienie dłoni i ramion, w których go kołysała. Wiedziała za to, że przez ten czas Nico zdążył poinformować ją szeptem, że idzie sprawdzić dziwny szum - nasuwający mu ponoć skojarzenia z podziemnym źródłem wody, którego ona sama nie słyszała przez płaczliwe jęki Andzio - i oddalić się od niej na taką odległość, która sprawiła, iż do kobiety nie docierały już odgłosy echa jego kroków odbijającego się od zimnych, wilgotnych ścian jaskini. Musiała w tym wypadku - niestety - być ze sobą szczera i powiedzieć, że poczuła się dosłownie tak jak ostatni żywy człowiek w świecie wypełnionym po brzegi pustką. Co prawda miała jakąś tam racjonalną świadomość, że wcale tak nie było, lecz nie potrafiła całkowicie wyzbyć się podobnego wrażenia.
Zwłaszcza wtedy, gdy dziecięcie wydało z siebie długie ziewnięcie, opierając - a wręcz składając jak na poduszce - główkę w zagłębieniu łokcia stewardessy i przytulając pluszowego misia do drobniutkiej piersi. Uspokojone kołysanką, nie pozwoliło Fel przerwać nucenia do czasu, gdy jego oczy nie zaczęły powoli się zamykać, natomiast delikatne powieki opadać. Chłopczyk usnął wreszcie, najwyraźniej wyczerpany strasznie energochłonnymi wydarzeniami z połowy dnia - a może nawet i jakiejś części nocy, ponieważ kobieta nie wiedziała przecież, co działo się z nim przed tym, kiedy odnalazła go grupa poszukiwawcza. Przez sen złapał ją jeszcze rączką za trzy palce, ściskając je mocno tuż przy swym delikatnym policzku. Felicia wydała z siebie ciche i jakby rozwlekłe westchnięcie, nieświadomie łagodnie się przy tym uśmiechając. Stojąc tak w prawie zupełnej ciszy i półmroku, poza usłyszeniem szumu wspomnianego przez Nicolasa, sama też zaczęła odczuwać coś na kształt nęcącego zmęczenia. Wiedziała jednak, że nie należało pozwolić sobie teraz na całkowity spoczynek. Była w końcu sama z dwiema raczej nieporadnymi osobami pod opieką, które zależne były od jej czynów oraz decyzji. Być może mogłaby odpocząć, ale z pewnością dopiero trochę później... Już po powrocie Nico, co powtórzyła sobie bezgłośnie kilka razy ze zmęczeniem. Postanowiła usiąść jednak chociaż przy ścianie, oprzeć się i odciążyć obolały kręgosłup, wyciągając tylko wcześniej mały kocyk dziecięcy z żółtej walizki, w której zauważyła go jakiś czas wcześniej - jeszcze podczas wpychania tam innych rzeczy. Otuliła w niego Andzio, kładąc go na kocyku trochę od mężczyzny i podkładając mu pod głowę zwinięty żakiet, który do niczego innego już się raczej nie nadawał. 
Po tym kucnęła przy Angelo, patrząc nań ze smutkiem w pociemniałych oczach. Coraz bardziej się o niego martwiła, przymykając na moment oczy i wzdychając ciężko. Zapewne dalej trzymałaby je zamknięte, dając odpocząć zmęczonym powiekom, pod którymi czuła coś przypominającego piach. Kto wie, czy nie poddałaby się nawet w trudnej walce z narastającą sennością. Kiedy jednak do jej uszu doszło wpierw prawie bezgłośnie jęknięcie bólu, a następnie równie cichy dźwięk, który mógł brzmieć jak jej imię, poruszyła się nerwowo i rozejrzałw wokoło. Chwila prawie całkowitego braku skupienia sprawiła, że kobieta nie od razu spojrzała przed siebie, mimo że pochylała się przecież praktycznie tuż nad samym mężczyzną. Zrobiła to dopiero wtedy, gdy poczuła jego dosyć wątły dotyk jego dłoni, gwałtownie wciągając powietrze w płuca. Serce Fel na powrót podjęło szaleńczy rytm, zaś ona sama zwróciła swój wzrok ku dołowi, napotykając przytomne spojrzenie. 
- Przestraszyłeś mnie. - Prawie weszła mu w słowo. Mimo samej konstrukcji pierwszego zdania, jakie wypowiedziała do niego po tak długim czasie, trzeba było dosłownie być ślepcem, by nie zauważyć ulgi, jaka przez nią przeszła. - Myślałam, że już nie wrócisz... - Zawiesiła głos na moment, lecz niewypowiedziane do mnie w tym tonie i tak jakby odbijało się od ścian, zwielokrotnione przez odczucia Felicii. - Nie rób tego nigdy, nigdy, nigdy więcej. I uważaj, bo twoja głowa wygląda... Dobrze, jak to powiedzieć... Nie wygląda zbyt dobrze. Mieliśmy tylko mulinę... Przepraszam iiii... - Jęknęła, czując własny żołądek podchodzący do gardła, kiedy tylko zauważyła zamykające się oczy. - Boże! Nie rób tego nigdy więcej, zrozumiano?! Nie wiem, gdzie jesteśmy. To długa historia, której sama nie rozumiem, ale nawet tego przeklętego miejsca nie powinno tu być. - Ponownie przechodząc w dosyć paniczny ton głosu i chwytając bagaże, jakie miała niedaleko za plecami. - Poczekaj. Mam... Tabletkę, o! Paracetamol i... Wodę. - To mówiąc, spojrzała na butelkę w swoich rękach. - Pozwoliliśmy sobie trochę wypić. To znaczy, ja i Andzio, ale zostało jeszcze dużo. Daj, to ci... - Przerwała swój nerwowo-szybki trajkot, milknąc, gdy wykonał swój gest. Zmrużyła oczy, oddychając powoli i usiłując w tym momencie także się uspokoić. Czuła ciepło dotyku na swojej skórze i we włosach, i prawie namacalne spojrzenie prześlizgujące się po jej twarzy. Jak dziecko pochyliła się bardziej, wtulając policzek w jego pierś. - Boję się... Miałam szczęście, szkło poraniło mi tylko plecy i brew, ale poza tym chyba nic mi nie jest. Szukałam cię. - Przełknęła ślinę, dodając przy tym cicho. - Myślałam, że to już koniec. Nie zostawiaj mnie tak więcej, proszę. A jak ty...? Co się stało?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 04, 2015 10:11 pm

- To urocze… że się martwisz – zdążył powiedzieć jeszcze nim opadły mu powieki i unieś lekko kąciki ust do góry. Nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił uwagi na tego rodzaju zachowanie. Co nie dało się ukryć, że w tym momencie naprawdę mu pochlebiało. Kilka tygodni wcześniej coś ich połączyło, coś specyficznego, ale nie ukrywajmy wszystko zaczęło się od wspólnej sprawy zawodowej, która ich połączyła i ich relacje też wokół tego się głównie kręciły. Wiele rzeczy wychodziło przy okazji i głównie dotyczyły one przeszłości, więc tym bardziej było mu miło, że w jakiś sposób poruszył jej serce. Choć zapewne nie powinien się tym bardzo zachwycać, bo znając Felicię to po chwili mógł usłyszeć wykład na temat tego, że to racjonalna reakcja każdego współczującego człowieka, a on nie powinien się szczerzyć, robiąc z siebie totalnego idiotę. Cóż, ją było stać na wszystko.
- Uspokój się – powiedział, cichym ale opanowanym głosem. Panika to nie był dobry pomysł w tym momencie. Nie ważne, czy wracał do żywych czy miał umrzeć za kwadrans z powodu jakiegoś wewnętrznego urazu mózgu, tak czy inaczej nie warto było tracić czas na strach, gdy było już naprawdę po fakcie. To co złe już się wydarzyło, teraz ewentualnie mogli stawiać czoła konsekwencjom, na które nie mieli większego wpływu. – Mówiłem ci kiedyś, że ja zawsze spadam na cztery łapy. – zażartował, mając nadzieje, że to sprawi, że kobieta choć trochę ochłonie. Jak widać na załączonym obrazku nie było go łatwo zabić. Udowadniał to już sobie po raz kolejny w życiu, kiedy to pakował się w beznadziejną sytuację, musiał walczyć o swoje życie i zawsze wychodził z tej walki zwycięstwo. Może faktycznie miał coś z tego kota i posiadał też dziewięć żyć, kto wie.  
Przeklęte miejsce nie zabrzmiało zbyt dobrze. Leo rozejrzał się dookoła, choć nie widział za wiele. Lecz jemu to raczej wyglądało na jaskinie. Nie kojarzył żadnej i wolał nie pytać jak się tutaj dostali. Mimo iż było ciemno, powietrze wydawało się dość chłodne i wilgotne to mimo wszystko było tu raczej umiarkowanie bezpiecznie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Miał takie wrażenie pewnie dlatego, że za długo przebywał na otwartym terenie, co kończyło się licznymi, nieprzyjemnymi wydarzeniami.
- Andzio? – Tyle wychwycił z jej słów i wtedy, przypomniał sobie co widział jeszcze wcześniej. Opuścił nieco wzrok i dostrzegł małego chłopczyka, którego obecność wcześniej zignorował. Popatrzył na niego przez moment, po czym przeniósł wzrok na Fel. Do tej pory wydawało mu się, że on jest możliwie największym poszkodowanym, a teraz zmienił zdanie. – Coś poważnego mu dolega? – zapytał z troską w głosie. Zdawał sobie sprawę, że to co się działo musiało być dla malucha wystarczającym szokiem, ale była chociaż szansa, że chłopczyk nie będzie tego wszystkiego pamiętać bo był za mały. Pytanie, gdzie byli jego rodzice, o ile jeszcze w ogóle żyli.
- Uwierz, że nieprędko się teraz mnie pozbędziesz – powiedział w pewnej chwili i zamilkł na moment. Dał sobie kilka chwil, żeby po prostu cieszyć się z jej obecności i z tego, że oboje żyją. Może nie byli w najlepszych stanach, ale mieli wszystkie kończmy, mogli chodzić, zawsze mogło być o wiele gorzej. Nie miał zamiaru narzekać z tego powodu. Potem jednak pojawiło się pytanie, na które nie miał zamiaru za bardzo odpowiadać w tym momencie. – Porozmawiamy o tym później, dobrze? Dasz mi wody? – zapytał, jednocześnie, próbując unieś nieco głowę i wesprzeć się na łokciach, lecz to wiązało się z przeszywającym bólem. Z drugiej strony wolał nie ryzykować udławienia się, pijąc na leżąco.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 04, 2015 11:50 pm

- Urocze...? - Dosłownie w jednej chwili została przez niego zagięta, nie wiedząc nawet zbytnio, jak powinna skomentować tekst o tym, że jej wychodzenie z siebie przez strach o jego dalsze losy było... Urocze. Zupełnie tak, jak gdyby nic takiego wielkiego się nie stało, a ona upiekła mu kawałek słodkiego ciasta na urodziny, samej także ociekając przy tym lukrem. Urocze były szczeniaczki, malutkie kiciusie, śmiejące się bobasy, dzidzie zajadające palcami Nutellę wprost ze słoika. Być może powinna wybaczyć mu nieco niewłaściwy dobór słów, ale zamiast tego pokręciła głową z niedowierzaniem. - Wiesz co, Cervera? Jesteś o stokroć lepszy w malignie. Bredzisz mniej więcej tak samo, ale przynajmniej lepiej się tego słucha i nie gadasz aż takich głupot. Ale... Cóż, mimo wszystko chyba wolę się przemęczyć, bylebyś tylko mnie tak więcej nie straszył. - Podsumowała, ponownie pokręciwszy głową, lecz tym razem nawet z nieznacznym uśmiechem na twarzy. - Naprawdę mnie tym przestraszyłeś, potencjalny samobójco. - Dodała, szepcząc. 
To, że coś ich ze sobą łączyło, było niewątpliwe. Być może bowiem stewardessa miała jakąś tam skłonność do przejmowania się całym światem, lecz w tym wypadku robiła to dużo mocniej. Przez ten cały czas - spędzony z trudną myślą, że być może już nigdy nie będą mieli okazji się zobaczyć na tym świecie - zdążyła już niejako pojąć, że owszem, może i wszystko zaczęło się od odnowionej znajomości na gruncie zawodowym, ale bardzo szybko przestało takie być. I gdyby właśnie nie te nieszczęsne podstawy, na których nieświadomie oparli się z początku, być może wszystko byłoby dużo łatwiejsze. I mimo że w tym momencie miała okazję odłożyć na chwilę ten rodzaj zmartwień, powracając myślami do wspomnianego nieprzytomnego bredzenia i uświadamiając sobie mniej więcej to, o czym wtedy do niej mówił... Nie spytała go o tamte słowa. Nie uważała, by była to odpowiednia chwila na takie rzeczy, a poza tym brała też pod uwagę to, że w nerwach mogła sobie bardzo dużo dopowiedzieć. Zdawała sobie w końcu sprawę z własnej słabości i tego, jak bardzo pragnęłaby wewnętrznie, by faktycznie wrócił dla niej. Takie rzeczy zdarzały się jednak chyba tylko w kobiecych filmach, dając tysiącom pań nadzieję, że ich własne życie będzie choć trochę podobne do obrazów wyświetlanych na szklanym ekranie. Poza tym nie zgadzało się też jeszcze jedno - nie była wcale szaloną farciarą, najwyraźniej w przeciwieństwie do mężczyzny przed nią. 
- Ostatnio, jeśli dobrze pamiętam, to może i było częściowo na te twoje cztery łapy, ale sama porównałabym to bardziej ze spadającą kłodą. Masz niesamowity talent. Wcześniej dużo widziałam, ale czegoś takiego...? Nigdy. Do przodu i leży... Przynajmniej łatwiej cię było szyć. - Być może teraz umiała nawet zażartować sobie z tego w nieco drętwy - ale z pewnością dużo mniej od Angelo uderzającego o glebę - sposób, aczkolwiek wcześniej była tym naprawdę przerażona. Teraz zresztą też nie wyzbyła się do końca tej obawy, że dodatkowy upadek, a potem znowu turlanie się ze wzniesienia, spowodował jakieś jeszcze większe komplikacje. - Jak się czujesz...? - Spytała powoli, przykładając mu wierzch dłoni do czoła. Było ciepłe, ale nie gorące. Raczej takie zwykłe trzydzieści sześć i sześć na chłodne wieczory, co zauważyła dosyć mimochodem, łapiąc się na tym. Gdyby nie to, że i tak była już czerwona od niedawnego długiego pobytu w gorącu, zapewne zaczerwieniłaby się jeszcze bardziej. O czym ona w ogóle myślała w stosunku do naprawdę ciężko rannego człowieka? Właśnie. Odchrząknęła nieświadomie, zabierając rękę z jego czoła. Kolejny temat znalazł się dosyć szybko i chwała była za to wszelkim siłom. Zwróciła swoje spojrzenie na śpiącego malucha. 
- Nie mówi jeszcze za dużo, ale chyba tak się nazywa. - Wyjaśniła, przyglądając się uśpionemu bobasowi, który puścił właśnie bańkę ze śliny. - Nic mu nie jest. Miał największe szczęście z nas wszystkich. - Powróciła wzrokiem do rozmówcy, posyłając mu zmęczone spojrzenie. - Jest tylko wyczerpany. Dużo płakał przez ten cały czas. 
Być może sprawił to jej własny nieprzemyślany gest albo ulga związana z odnalezieniem kogoś, kogo przez tak długi czas się szukało - niekoniecznie całego i zdrowego, ale jednak w wystarczającym stanie... Być może zaś jeszcze coś innego, ale na krótką chwilę zapadło między nimi coś na kształt intymności. Przytulając głowę do piersi mężczyzny, czuła miarowe bicie jego serca, które działało na nią uspokajająco. Jej prywatna kołysanka Andzio. 
- Trzymam cię za słowo. - Mruknęła, przebierając palcami, nim wzięła go na oślep za rękę. Ten moment faktycznie wyglądał jak z filmu, ale nie był sztuczny, w przeciwieństwie do tych z kina. Musiał jednak rozpłynąć się w pewnym momencie, gdy to Fel przypomniała sobie o świecie zewnętrznym. Z początku powoli, potem już znacznie wyraźniej. Uniosła głowę, potrząsając nią. - Dobrze. - Kiedy jednak zauważyła jego ruch, położyła dłoń na jego piersi, chcąc go powstrzymać. - Podam ci wodę i tabletkę, dobrze? Tylko gwałtownie się nie wierć. Nie chcę, żebyś znowu dostał krwotoku. - Rozejrzała się wokoło, faktycznie myśląc o tym, że połykanie na leżąco - i to jeszcze w takim stanie - nie było raczej zbyt rozsądną opcją. Nie miała jednak o co bezpiecznie go oprzeć. Zastanawiając się nad tym, przeturlała butelkę po swojej dłoni, dochodząc jednak do jakiegoś wyjścia. - Spróbuję być ostrożna, ale muszę trochę cię podsadzić, dobrze? Tylko się nie spinaj, bo szwy mogą pęknąć. - Uprzedziła, przesuwając się pod ścianę za jego głową i usiłując oprzeć go jakoś o siebie. Niestety, nie miała siły Hulka i w praktyce nie wyszło jej to tak pięknie jak w teorii. Przyłożyła mu jednak odkręconą butelkę do ust, podając też paracetamol. - Tylko powoli.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyCzw Lis 05, 2015 8:07 pm

- Brakowało mi tego – powiedział, widząc jej reakcje, która po raz kolejny wydawała mu się urocza. To niby oburzenie spowodowane jego słowami. Szczególnie, że dokładnie wiedziała, iż nie miał niczego złego na myśli. Jej zachowanie sprawiło, że na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Musiało to wyglądać dość zabawnie. Ledwo co przytomny, blady, zarośnięte mężczyzna z nieprzyjemnie wyglądającą raną na twarzy i szerokim, niepasującym do niczego uśmiechem. Pozwolił sobie jednak na to, by cieszyć się tym, że udało im się przeżyć. Odnaleźć. I cieszył się jej obecnością póki jeszcze nie zaczynała go denerwować. A znając Felicię i jej humorki w końcu musiało do tego dojść.  Z nią zawsze się dochodziło, jakkolwiek by to dziwnie nie brzmiało. Ona miała po prostu coś takiego w sobie, co pobudzało tak skrajne emocje, które zazwyczaj bywały gdzieś głęboko ukryte, takie jak gniew i irytacja oczywiście. Bo przecież zazwyczaj zlewał wszystko, a ona sprawiała, że nie potrafił tego robić. Tak czy inaczej, to była kwestia czasu. Warto było korzystać z chwili.
- Nie miałem zamiaru umierać, wręcz przeciwnie żebyś wiedziała, ile razy upadałem i musiałem się podnosić. I to nie jest przenośnia – dodał po chwili. Nie miał zamiaru w tym momencie opowiadać jej o omamach, trupim księdzu, niedźwiedziu, Penny, niespodziewanym ataku i kontaktach z zaświatami. To stanowczo byłoby dla niej za dużo i w połowę mogłaby nie uwierzyć. Zrzucić na jego zły stan i tym podobne. Na spokojnie później miał zamiar jej o wszystkim powiedzieć, ale nie od razu.
- Szyć – powtórzył jej słowo nieco niewyraźnie i próbował się skupić, przypominając sobie, co mówiła wcześniej. Miał jednak nadzieje, że coś mu się przesłyszało. – Ty mówiłaś o mulinie? – dodał pytająco. Z tego, co mu się wydawało to mulin to łatwo rwąca się, trochę grubsza nitka, z której małe dziewczynki robią bransoletki, breloczki i tak dalej. Czyli idealna do ewentualnego szycia czegoś, a tym bardziej kogoś! Nie do końca rozumiał, co zostało mu zszyte, bo ból odczuwał z każdego możliwego kawałka ciała, więc nie wiedział do końca na po powinien uważać. Może Felicia wspominała o tym wcześniej, ale ilość informacji, które rejestrował były nieco ograniczone.
- Fizycznie do kitu, ale przynajmniej nie muszę się już bać – odpowiedział szczerze. Wcześniej głównie strach maskował wszystkie fizyczne odczucia, teraz gdy nie musiał zamartwiać się tym, co dzieje się z blondynką musiał zebrać wszystkie baty, których nabawił się przez ostatnią dobę. Nie mogło to być lekkie, ale wolał znosić to niż miałby dalej towarzyszyć mu ten okropny strach spowodowany niewiedzą. Leonardo uważnie wysłuchał słów Felicii dotyczących malca i jego stanu, dokładnie te w tej chwili mu się przyglądając. W jego spojrzeniu można było zobaczyć coś na kształt troski. Sam temat dzieci był dla niego zawsze trudny, dlatego prawie nigdy nie poruszany. Zaplątanie małego, niewinnego człowieczka w taką tragedią wydawało mu się jakimś bożym niedopatrzeniem. Nawet jeżeli to wszystko było jedną wielką karą to on nie zasłużył sobie niczym na taki los. Co prawda podobnież nic mu nie dolegało, ale mimo wszystko. – Rodzice? – zapytał po chwili. Odpowiedź sama mu się nasuwała po fakcie, że to Felicia zajmowała się nim, a przecież jego matką być nie mogła. Lecz zawsze mogły wydarzyć się różne rzeczy, może któreś z nich poprosiło, by blondynka się nim zaopiekowała albo… nie żyli. Bardziej prawdopodobne. Leo sięgnął do swojej kieszeni i wyciągnął z jej zabrudzony, dziecięcy smoczek. – Znalazłem w lesie, pewnie jego – odpowiedział, podając go kobiecie. Teraz nie nadawał się do tego, by mały go wziął, ale po opłukaniu na pewno bardzo się przyda.
Przesuwanie się, żeby zmienić trochę pozycje pokazało mu o dokładnie który fragment ciała chodzi. Głowa zaczęła boleć go ogromnie, ale nawet cicho nie syknął. Odetchnął, gdy mógł już spokojnie oprzeć się o Felicię. Szczerze mówiąc bardzo opowiadała mu ta pozycja i punkt widzenia. Przez moment się w ciszy w nią wpatrywał, a potem zaczął spokojnie pić wodę. Tego mu brakowało stanowczo. Wziął kilka głębszych łyków, a potem łyknął tabletkę, którą podała mu Fel. W porównaniu do niej jego ciało wydawało się o wiele zimniejsze. Także miło było się w nią wtulić. Kątem oka spoglądał na małego chłopczyka, który smacznie spał i od samego patrzenia jego też zaczęło porywać zmęczenie. Po kilku minutach ciszy i spokoju powieki zaczęły mu opadać, aż zamknęły się całkowicie.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyCzw Lis 05, 2015 11:41 pm

- Mi w pewnym sensie też. Najwyraźniej mam jakieś ukryte masochistyczne skłonności. -Poruszyła brwiami, przez parę sekund usiłując powstrzymać rozbawioną minę, jednak wkrótce poddając się temuż nagłemu przypływowi dosyć pogodnej ulgi. Parsknęła cichym śmiechem, nieco tłumiąc go co prawda przy pomocy ręki przyłożonej sobie do ust – nie chciała w końcu obudzić śpiącego chłopczyka, kręcąc przy tym głową. Chwilę później jeszcze raz zwróciła oczy na rozmówcę. Wyglądał źle – blady, wyczerpany i z powolnymi, rwanymi ruchami – ale szeroki uśmiech na jego twarzy dawał jej nadzieję, nie pozwalając upierać się dalej przy tej iście żałobnej postawie. Cóż mogła poradzić na to, że nieodmiennie rozkładał ją na łopatki przy pomocy zaledwie jednego skrzywienia warg w górę. Tak było niegdyś i to nie uległo zmianie, mimo że przez ten cały czas nadzwyczaj wiele się zmieniło. Przede wszystkim nie byli już dwójką dzieciaków. Ich charaktery uległy zmianie, a wraz z nimi również reakcje na niektóre sprawy.
Wedle logiki, jaka rzekomo panowała na tym świecie, również ta bardziej prywatnie-uczuciowa sfera powinna ulec zmianie, aczkolwiek tutaj coś się najwyraźniej pokićkało, bowiem bardzo szybko powróciły podstawy czegoś, co już raz zaistniało. Z tą może jedną różnicą, że tym razem było… Bardziej pogmatwanie, namiętnie i jednocześnie… Niewłaściwie? To przecież z tego ostatniego powodu nie pozwoliła sobie na nic więcej poza wspólnie spędzonymi paroma momentami. Miała świadomość tego, że to nie było dopuszczalne i że konsekwencje mogłyby dotknąć kogoś więcej niż tylko jego albo ją samą. W tamtym momencie podjęła decyzję niezgodną z samą sobą, ale los ponownie ich ku sobie rzucił. Tym razem byli sami gdzieś pośrodku oceanu, gdzie raczej nie sięgały macki jakichś instytucji. Dodatkowo gdzieś tam we wnętrzu głowy obijały jej się słowa, które usłyszała na polanie. Nie pamiętała ich dokładnie, nie była do końca pewna, ile wyszło naprawdę, ile zaś stanowiło tylko jej własne dopowiedzenie zmieszane z nadinterpretacją, jednakże może… Nie. Zamierzała cieszyć się chwilą bliskości, nie pozwalając sobie jednocześnie na wyciąganie jakichś – na osiemdziesiąt procent niepoprawnych – wniosków.
- Jakoś myślę, że nawet mogłabym to sobie wyobrazić. – Odezwała się, schodząc na ziemię i tym razem nie brzmiąc już ani trochę rozbawienie. Wydawało się wręcz, że przez jej ciało przeszedł jakiś nieprzyjemny dreszcz, a na twarzy na parę sekund zagościł bliżej nieokreślony grymas. – Jesteśmy w tym miejscu tylko… Nie wiem, ile, ale pewnie około kilkunastu godzin… No, jesteśmy tutaj może do doby, a już zdążyłam naoglądać się tyle, że nie wiem, czy będę w stanie normalnie zasnąć w najbliższym czasie. Zwłaszcza ten las… – Nie dokończyła, wyraźnie nie mając zamiaru tego robić. Tak, wspominanie Fel w tym momencie o innych wybitnie nieprzyjemnych rzeczach najprawdopodobniej bardzo szybko doprowadziłoby ją na skraj paniki. Już w tej chwili niewiele jej do tego brakowało, chociaż obecność Angelo działała na nią w jakiś sposób uspokajająco. Co prawda nieporozumieniem byłoby tutaj stwierdzenie, że czuła się przy nim całkowicie bezpiecznie, ponieważ wiedziała, iż z rozbitą głową najprawdopodobniej nic by nie zdziałał wobec niewiadomego zagrożenia, ale jednak było w nim coś takiego, co powodowało u niej napływ wiary w to, że może być choć trochę dobrze. Gdyby natomiast dowiedziała się o śmierci jednej z najlepszych koleżanek, na dodatek tak niespodziewanej i doznanej najprawdopodobniej w wyniku urazów wewnętrznych – które ukryte mógł mieć w tej chwili każdy z nich, lub też o innych traumatycznych zdarzeniach… Nie, nie mogłaby usiedzieć spokojnie w jednym miejscu. Taka już była.
Całe szczęście, Angelo ponownie uratował sytuację poprzez zejście na inną kwestię. W tej chwili noszącą znamiona lekkiego komizmu sytuacyjnego – w końcu mulina nie należała do najlepszych materiałów rekomendowanych podczas zszywania komukolwiek jakichkolwiek ran – aczkolwiek również dosyć niezręczna. Nader wszystko, Felicia miała jednak nadzieję, że taka a nie inna nitka nie zaszkodzi mu bardziej niż ogólny brak złączenia brzegów rany i zatamowania krwotoku. W końcu lepiej było chodzić przez długi czas z nieporadnie wykonanymi szwami niż wykrwawić się momentalnie, umierając zapewne w męczarniach. Takiego końca nie chciałaby dla nikogo. Znacznie bardziej wolała już mierzyć się z krzywymi spojrzeniami albo narzekaniami, choć miała jednocześnie nadzieję, że nic takiego nie spotka ją ze strony tego mężczyzny. I faktycznie – chwilowo zadał jej tylko, jakby nieco zdziwione, pytanie.
- Strasznie krwawiłeś. Nie wiem, co ci się stało… To pewnie jeszcze podczas tej diabelnej katastrofy, tak? Ale z rany dosłownie buchała krew. Myślałam, że się wykrwawisz na moich oczach. – Przełknęła ślinę, blednąc nieco już na samo wspomnienie tamtej sytuacji wraz z uczuciami, jakie ją wtedy wypełniały. Za nic w świecie nie chciała przeżywać niczego podobnego. Nigdy, ale to nigdy więcej. Po raz kolejny łykając ślinę, powróciła do odpowiedzi. – Nicolas… Mój przyjaciel, który wpadł na mnie w lesie, kiedy kompletnie nie wiedziałam, co mam robić… Nicolas znalazł trochę muliny z igłą i ten koc, na którym teraz leżysz. – To mówiąc, uniosła skrawek grubego materiału w kolorze głębokiej zieleni. – Nie mieliśmy nic innego, by zablokować jakoś upływ krwi, więc spróbowaliśmy zszyć to w taki sposób, w jaki się dało. Nie gwarantuję ci, co będzie z tym dalej, ale to zawsze coś. Żyjesz.
Faktycznie pozostawało tylko modlić się o to, by w pozostałości rany nie wdało się żadne zakażenie i by nie zaczęła ani odrobinę się paprać. To mogłoby bowiem zaważyć na jakichś komplikacjach, które niechybnie prowadziłyby do kolejnych porcji strachu i zdenerwowania. O niczym innym nie chciała myśleć, mimo że istniały dużo gorsze rzeczy od samego lęku i była tego w pełni świadoma.
- Biedaku… – Westchnęła zamyślona, gładząc jego dłoń, nim nie postanowiła ocknąć się z tego zawieszenia, zadając pytanie. Może i brzmiące dosyć głupio, ale dla niej samej będące dosyć na miejscu. – Bać? Nadal tu jesteśmy. Tu, gdzie chyba dosłownie wszystko jest możliwe. – Po raz kolejny przeszedł ją zimny dreszcz na wspomnienie dźwięku, poharatanego ciała i drzew wyrzucanych w górę. I pomyśleć, że jej mały podopieczny – w tej chwili nie zwróciła nawet zbytnio uwagi na nazywanie Andzio jej – spędził w takim miejscu tyle czasu w całkowitej samotności. Jego rodziców w końcu przy nim nie było. A może… A może to też była sprawka tego Czegoś… Ta myśl wywołała na jej twarzy jeszcze bledszy koloryt skóry. – Nie było przy nim nikogo. Nie wiem, może wcześniej z kimś podróżował, ale znaleźliśmy go w lesie samego. – Mruknęła cicho, patrząc na uśpionego chłopca. – Dziękuję. Przyda się, nawet jeśli nie jest jego. Zawsze można go jakoś wyparzyć. – Dodała, zawijając chwilowo smoczek w czystą chusteczkę i chowając go do zewnętrznej kieszeni swojego plecaka. Później miała się zastanowić, co z tym zrobić. Chwilowo maluch smacznie spał, ona zaś dostała w pakiecie inne zadania.
Naprawdę starała się nie sprawić poszkodowanemu zbyt dużego bólu, gdy podciągała go w górę, jednakże grymas na jego twarzy i tak uświadomił ją, że to właśnie zrobiła. Potem działała jednak już bardziej płynnie, mając szersze pole do manewru, mimo że przecież oparła go o samą siebie. Cud, że miała przy sobie chociaż tabletkę paracetamolu i że woda nadal znajdowała się w butelce – przydatna, zdatna do picia i nieoceniona w tej sytuacji, prawdziwie zbawienna. Usprawiedliwiając się zwykłą wygodą, objęła lekko Angelo, opierając się również częściowo na jego zdrowym boku, gdy przytrzymywała butelkę przy jego spragnionych ustach. Kiedy ją jednak odjęła, z przestrachem zauważając, że jego oczy zamknęły się powoli, na początku zaczęła lekko panikować. Po chwili zorientowała się jednakże, że zwyczajnie usnął. To zaś wywołało na jej twarzy czulszy uśmiech. Całe nagromadzenie strachu o niego sprawiło też, iż nieświadomie pochyliła się, już zdecydowanie dużo bardziej świadomie dotykając wargami jego czoła. Usadzając się trochę wygodniej i poprawiając koc pod sobą, przymknęła oczy. Tylko na chwilę… Nim się jednak zorientowała, usnęła – wyczerpana tymi wszystkimi godzinami na nogach i w stresie.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySob Lis 07, 2015 6:10 pm

Sen z pewnością miał bardzo duże znaczenie regeneracyjne dla każdego człowieka. Nie będąc maszyną, należało w końcu udać się kiedyś na spoczynek, by nie musieć mierzyć się z negatywnymi skutkami jego braku. Problem w tym, że nie był to ani odpowiedni czas na coś takiego, ani także idealnie nadające się miejsce. Nicolas odszedł gdzieś, by penetrować tajemniczą grotę, zatem przynajmniej jedna osoba powinna pozostawać przytomna. Kiedy zaś wszyscy obecni zasnęli… Cóż, z początku być może nie było aż tak źle. Przez pierwsze dwie godziny nie działo się kompletnie nic – ani dobrego, ani złego. Po tym czasie jednak mały chłopczyk otworzył jedno oko, rozglądając się dookoła z zaciekawieniem. Nie od wczoraj znany był w końcu fakt, że podobne maluchy zazwyczaj nie potrzebowały zbyt wiele, by całkowicie się wyspać. Gdy Andzio zauważył, że żaden dorosły nie reaguje na jego gaworzenie, z początku wyglądał tak, jakby miał zaraz ponownie się rozpłakać. Na szczęście – choć w tym wypadku mógł to raczej być pech prowadzący do tragedii – jego uwagę odwróciło szczekanie dochodzące z wnętrza jednego z tunelów. Piesek! Rozradowany chłopczyk ruszył niepewnie na swoich krótkich nóżkach, bardzo szybko opadając ponownie na kolana i przemieszczając się w stronę zwierzaka, który doprowadził go do niedużego skalnego jeziorka. Tam natomiast dosłownie wepchnął mu w rączki patyk, który dziecko ze śmiechem zaczęło mu rzucać w kierunku wody. Mały zniknął z jednej groty, by bawić się w drugiej. Pytanie tylko, jak mieli zareagować ci, którzy go niedopilnowali…
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySob Lis 07, 2015 6:29 pm

- Nie do końca podczas katastrofy, ale to teraz nie ważne. Dobrze, że już jest w porządku – powiedział krótko nim jeszcze oczy zdążyły mu się zamknąć. Wersja wydarzeń nie zawsze była najistotniejsza, liczyły się możliwe skutki. Przypomniała mu się historia z dzieciństwa kiedy to on i Juliana zostali sami w domu. On jako ten starszy i odpowiedzialny brat miał jej pilnować, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Świetnie spełniał zawsze tę rolę, bo mała siostrzyczka była jego oczkiem w głowie. Przez większość dnia znajdował jej różne rozrywki, bo dziewczyna nie potrafiła usiedzieć na miejscu. W końcu poszedł po coś do picia, bo było to okropnie gorące lato. Gdy wrócił Juliana podbiegła do niego, mówiąc, że bardzo przeprasza. Nie wiedział, o co chodzi dopóki nie zrozumiał, że jego latawiec wylądował na drzewie. Złożył go dosłownie tydzień wcześniej z ojcem, a ten powiedział, by go nie dotykał, bo gdy pojadą nad jezioro to dopiero go sprawdzą. Mógł zrzucić wszystko na nią albo skłamać, że to on nie posłuchał się ojca. Wybrał jeszcze inną opcje, bo postanowił wspiąć się po drzewie i zrzucić latawiec. Nie było to najprostsze zadanie, ale jakoś mu się poszczęściło. Zrzucił latawiec na dół, a Juliana szybko odniosła go do garażu. Schodząc nie miał już tyle szczęścia, bo spadł i się poobijał. Z pomocą siostry próbował się opatrzyć, ale ta tylko płakała, a gdy wróciła mama to zaczęło się piekło. Krzyk, lament i wycieczka do szpitala. Oczywiście pojawiło się pytanie, co się stało? Po raz kolejny minął się z prawdą, stwierdzając, że chciał pochwalić się Julianie, że wejdzie na samą koronę drzewa, a gdy próbował to zrobić to spadł. Konsekwencje były takie same, przynajmniej dla niego. Wtedy starał się chronić Jules. A teraz robił to samo w stosunku do Felicii. Wolał nie wspominać o jej martwej przyjaciółce, która umierała na jego rękach, a to był element tej opowieści, którą starał się zataić. Felicia i tak już pewnie ledwo się trzymała, kolejne traumatyczne wiadomości nie były jej w tej chwili potrzebne.
Jego oczy się zamknęły i właśnie wtedy przyśniła mu się ta cała sytuacja z przeszłości. Pewnie była swego rodzaju odbiciem jego obecnych lęków i sytuacji, w której się znalazł. Trudno powiedzieć jak długo to wszystko trwało to kilkanaście minut czy kilka godzin. Spało mu się dobrze, nie tak jak wtedy w lesie, gdy cały czas czuwał. Musiał się martwić o to, czy coś nagle nie wyskoczy zza krzaków. Teraz było bezpiecznie, przynajmniej częściowo. W oddali od tego przeklętego lasu i wszystkiego, co się w nim kryło. Gdy zaczął się przebudzać w pierwszym odruchu nie miał zamiaru w ogóle otwierać oczu. Gdyby mógł się ruszyć to przekręciłby się na drugi bok i poszedłby dalej spać. Lecz wtedy w jej głowie zaczęły pojawiać się słowa, które wymieniała Felicia tuż przed jego zaśnięciem. Wspominała o jakimś swoim przyjacielu. To gdzie on się podział? Przecież sama nie mogła go tutaj wtargać. Jego nieobecność nie mogła zwiastować nic dobrego. Tak więc zaczął się rozbudzać, naprawdę niechętnie.
- Gdzie twój przyjaciel? – zapytał półprzytomnie i po chwili otworzył oczy. Przetarł je i przeniósł wzrok na blondynkę, która też smacznie spała. Uśmiechnął się pod nosem i stwierdził, że nie będzie jej jednak budził, potem się tym zajmie. Po chwili jednak całkowicie zmienił swoje plany, ponieważ zauważył brak jeszcze kogoś innego. W kocyku nie było małego chłopczyka, który wcześniej smacznie sobie spał. Mężczyzna od razu zaczął rozglądać się dookoła, mając nadzieje, że ten nie mógł zajść daleko, ale gdy go nie zobaczył to w końcu w jego oczach pojawiła się panika.
- Felicia, obudź się. Dziecko. Nie ma go – powiedział, jednocześnie potrząsając ją delikatnie za ramię, żeby otworzyła oczy. Potem podniósł się powoli do pozycji siedzącej. Nie było to zbyt przyjemne, ale mógł zignorować ból i mrowienie, wiedząc, że gdzieś tutaj jest mały chłopczyk, która sam podróżuje sobie w ciemnościach i nawet nieświadomie może zrobić sobie krzywdę. – Trzeba go znaleźć – powiedział od razu i zaczął podnosić się z ziemi. W jego głosie było słychać coś na kształt troski i zaniepokojenia, co było raczej dość wyjątkowe, bo zazwyczaj miał gdzieś los kogokolwiek. W końcu wszyscy byli w tym samym beznadziejnym miejscu.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySob Lis 07, 2015 8:49 pm

Gdyby była w bardziej normalnym stanie, zapewne zwróciłaby większą uwagę na stwierdzenie, że przyczyna powstania dosyć poważnego urazu była nieważna, jednakże w tym momencie zwyczajnie postanowiła przyjąć to w takiej formie, w jakiej odpowiedział jej mężczyzna. Nie miała zbyt wiele energii nagromadzonej w swym przemęczonym ciele, marząc wyłącznie o tym, by opuścić to przeklęte miejsce raz na zawsze i móc wreszcie bezpiecznie odpocząć. Naturalnym przy tego rodzaju myśleniu zdawało się Fel również to, że po akcji ratunkowej nie chciałaby zostać gdziekolwiek sama, mimo że śniła o chwili pełnej świętego spokoju. Jeśli już dostałaby szansę na wyrwanie się z terenu, na którym doszło do katastrofy samolotu, mogłaby najprawdopodobniej przysypiać gdziekolwiek – najprawdopodobniej na szpitalnym krześle, ponieważ pewne obrażenia należało dokładniej opatrzyć, zbadać i poddać obserwacji – byleby tylko nie spuszczać już Angelo ze wzroku. Coś takiego zdecydowanie odczuwać mogła tylko osoba, która przez bite kilka godzin błąkała się po upiornym lesie wraz z paskudnymi myślami i strachem. Prosiła, by jej nie zostawiał i tym razem to również ona nie miała zamiaru dać się gdzieś wyeksmitować. Zwłaszcza że pewne niedopowiedzenia trzymały ją w stanie rozmyślań nad niektórymi rzeczami. Tak czy inaczej, najistotniejsze było w tym momencie to, że nie wymuszała na nim niczego i nie sprzeczała się, pomimo wszelkich oczekiwań. Tym razem było całkowicie inaczej. Pytanie tylko, na jak długo.
- Mhm. – Wydała z siebie dosyć senny pomruk, opierając się wygodniej. Nie przysnęła jednak od razu, wcześniej prawie nie dostając palpitacji serca przez uśnięcie towarzysza. Kiedy jednak zrozumiała, że zasnął całkowicie normalnym snem, nie zaś wiecznym, przestała się aż tak mocno zamartwiać. Sama nie wiedziała, kiedy to się stało, lecz odleciała.
Z początku wcale nie wiedziała, że śni. Znalazła się w niedużym, lecz ładnym domku otoczonym rozległymi drzewami i oplecionym bluszczem, który oglądała kiedyś podczas jednej ze swoich dziecięcych wycieczek po okolicy. W rzeczywistości mieszkała tam bardzo miła starsza pani – zawsze częstująca dzieci przepysznym plackiem z owocami dzikiej róży i miętową herbatą, a podczas podwieczorku opowiadająca fascynujące historie rodem z książek podróżniczych – jednakże tym razem tak nie było. Teraz mieszkała tam ona sama, zbierając właśnie pachnące pranie, nim zmoczył je letni deszcz, drobny kapuśniaczek lecący kropelkami z nieba. Wbiegając do przytulnego wnętrza, zrzuciła ze stóp buty, zanurzając gołe stopy w przyjemnie miękkim dywanie i przechodząc do kuchni, gdzie na stole leżały niedawno zerwane pomarańcze – wciąż jeszcze niepozbawione zielonych liści i resztek gałązek. Postawiła wiklinowy kosz z praniem tuż obok nich, strzepując krople wody z włosów dłuższych od tych, jakie zwykła nosić, i roześmiała się pod nosem, nastawiając radio. Zakręciła biodrami w rytm ulubionej piosenki, zagarniając sobie jednocześnie kilka luźnych kosmyków za uszy, kiedy poczuła dotyk na swych ramionach. Z szerokim uśmiechem obróciła się, by stanąć…
By poczuć energiczne potrząsanie, które sprawiło, że zaburczała pod nosem coś brzmiącego jak pięć minut, daj mi jeszcze pięć minut, słonko, jednakże jej zaspana prośba nie spotkała się najwyraźniej z aprobatą. Zamachała więc jedną ręką, nadal nie otwierając oczu i pragnąc odgonić od siebie tego kogoś, kto przerywał jej naprawdę słodki sen. Patrząc prawdzie w oczy, była naprawdę dużym śpiochem, do czego dochodziło obecnie również to, że przez ponad trzydzieści sześć godzin nawet nie zmrużyła oka, a była przecież ranna. Tak czy inaczej, pomamrotała coś jeszcze, przeganiając od siebie przeszkadza cza, po czym skuliła się, upychając głowę tak, że brodę przyciskała gdzieś do swojego obojczyka. Doszło do niej co prawda coś o dziecku, lecz tu ponownie wymamrotała tylko słowa dające się zinterpretować jako nie mamy jeszcze żadnego dziecka, potem, by usiłować drzemać dalej w najlepsze. Kiedyś jednak musiało dojść do niej to, co właśnie miało miejsce. Uniosła wreszcie głowę, rozchylając nieco powieki i mrugając nimi nieprzytomnie, gdy natrafiła oczami na smugę jasnego światła, jaka musiała wpadać do jaskini gdzieś z zewnątrz.
- Angie? – Wymamrotała nieprzytomnie, ziewając szeroko, gdy zobaczyła podnoszącego się z ziemi mężczyznę. Nie do końca kontaktując, lecz podświadomie wiedząc, że nie był to raczej dla niego zbyt dobry pomysł, wyciągnęła rękę, by go przed tym powstrzymać i spojrzała na niego zaspanie. – Angelo? Co się… – Przerwała, ponownie ziewnąwszy. – Dzieejee?
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySob Lis 07, 2015 11:12 pm

W innych okolicznościach zapewne dostałaby te pięć minut albo nawet i więcej. Najchętniej by się od niej nie odsuwał, objął ją chowając w swoich ramionach i poszedł dalej spać. Lecz nie znajdowali się w drogim hotelu, w którym mogli leżeć w aksamitnej pościeli do południa. Czas by ich nie gonił, nie musieliby martwić się o to co będzie potem. Jeden telefon, a ktoś przyniósłby im śniadanie do łóżka. A potem wszystko posprzątał. Nie musieliby opuszczać tego miejsca tak długo jakby chcieli. Albo ostatecznie mogli je zamienić na gorący prysznic. Jednakże obecne warunki całkowicie różniły się od tych wymarzonych i nie było mowy o jakichkolwiek pięciu minutach.
- Nie będzie pięciu minutek, słonko – powiedział do niej i nie zabrzmiało to przyjemnie. Ta sytuacja też nie była, więc trudno mu się dziwić. Szczególnie z jego przewrażliwieniem w tym temacie. – Jeszcze? – zapytał, pytająco. Wolał nie wnikać co jej się śniło w tym momencie, tylko pokiwał głową i po raz kolejny wypowiedział jej imię. Tym razem głośniej i ostrzej, mając nadzieje, że w taki sposób jakoś do niej dotrze. – Dzieciak, którym się zajmowałaś. Nie ma go – powtórzył jeszcze raz i stał już o własnych nogach. Nie czuł się najlepiej, ale paracetamol trochę mu pomógł i przynajmniej mógł się poruszać. Czekał, aż jego słowa w końcu dotrą do blondynki. Zastanawiało go też jedno, czemu nie było cały czas tego całego przyjaciela Felicii. Chyba nie byłby na tyle głupi, żeby zabrać dzieciaka i sobie gdzieś z nim pójść, zostawiając ich samych, wiedząc że w każdej chwili mogą się obudzić i zacząć martwić. Chociaż nie znał człowieka, więc kto wie. Leonardo rozejrzał się i wielkiego wyboru nie miał. Mógł udać się w kierunku wyjścia albo w głąb jaskini. Mogli się rozdzielić o osobno przeszukać każdy fragment. Decyzja była szybka.
- Zobacz czy nie poszedł do wyjścia, a ja pójdę tam. Jak coś to krzycz – powiedział i po raz ostatni spojrzał w jej oczy, nie dając jej nawet chwili na dyskusje nad tym pomysłem. Nie było czasu na jakieś rozważania. Ruszył w głąb jaskini, a jego kroki musiały być powolne i uważne, ponieważ widoczność była ograniczona. Chłopczyk zapewne nie szedłby w nieznane, ale kto wie co go podkusiło. Bądź kto. Patrzył uważnie pod nogi, aż do momentu gdy zaczęło pojawiać się niewyraźne światło. Przyśpieszył nieco kroku, po czym został oślepiony przez jasność do tego stopnia, że musiał zamknąć oczy nim ruszył dalej.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyNie Lis 08, 2015 12:19 am

Zamruczała z niezadowoleniem, chowając się w swoich szerokich ciuchach jak leśne zwierzątko w zimie albo jak małe dziecko, które samo nie do końca wiedziało, co też robi. W półśnie za nic nie panowała nad swoimi własnymi reakcjami. Te zaś wyraźnie pchały ją do ponownego oddania się smacznemu spoczynkowi, podczas którego nie bolały jej nawet plecy, mimo że opierała się nimi przecież o dosyć chłodną i nierówną skałę. Wrażenia towarzyszące porozcinaniu i poobijaniu reszty ciała nadzwyczaj skutecznie sprawiały, że Felicia nie zauważała mniej wyraźnych niewygód. Dla niej liczyło się teraz tylko to, by mogła faktycznie dostać te swoje pięć minutek, najlepiej spędzonych w czyichś miękkich i czułych objęciach, by mogła wykorzystać je sobie niczym wygodną poduszkę. Niestety, nie stało się tak, a nawet wręcz przeciwnie – dotychczasowe wrażenie ciepła gdzieś niespodzianie umknęło, zaś Fel pozostała sama w chłodzie. Z jej marzycielsko rozchylonych warg wydarło się ciche sarknięcie, gdy twarz zmarszczyła się nieznacznie w wyrazie niezadowolenia. Również godnym bardziej niedużej dziewczynki, nie dorosłej kobiety.
- Dwie? – Jęknęła nieco niezrozumiale, lecz sam sens protestu przeciw budzeniu się teraz i już był dosyć dobrze zrozumiały. Być może faktycznie nie była w luksusowym pokoju należącym do drogiego kompleksu hotelowego i nie leżała w pościeli z aksamitu, przytulając się do wymarzonego faceta, ale poniekąd nadal miała wrażenie, jakoby znajdowała się w malutkim domku, gdzie tak bardzo chciała pozostać. Deszcz rozpadał się na dobre, kontrastując z ciepłym trzaskającym ogniem, który dosłownie znikąd pojawił się w salonie. Ten natomiast nagle zastąpił jedną z kuchennych ścian. Idealnie po to, by mogła przejść tam wraz ze swym sennym towarzyszem, uskrzydlana przez jego zaborcze pocałunki. Patrząc na realne okoliczności zewnętrzne, nie dziwota raczej, że nijak nie chciała powracać do rzeczywistości. W tej była bowiem skołowana, poturbowana i przerażona, tęskniąca za jakąkolwiek drobiną cywilizacji, do której nagle zrobiło jej się tak tęskno. A pomyśleć, że wcześniej praktycznie nie doceniała tego miejskiego gwaru, psiocząc na ilość dziwnych sklepów, jakie wyrastały w okolicy jej miejsca zamieszkania niczym grzyby po deszczu. Teraz Felicii brak było nawet jędzowatej aptekarki z rogu ulicy, która nigdy nie potrafiła zrealizować zamówienia bez pozwalania sobie przy tym na wredne komentarze. Sny były ucieczką, do której lgnęła. Zwłaszcza takie sny.
- Mhm. – Odmruczała na pytanie, zagrzebując się w fałdach nazbyt dużej męskiej koszulki, jaką miała pod przybrudzoną damską koszulą. – Później… – Jej deklaracja być może brzmiała trochę dziwnie. Zupełnie tak, jakby obiecywała komukolwiek dziecko, tylko jeszcze go nie było, aczkolwiek należało w tym momencie wziąć zdecydowaną poprawkę na to, w jakim stanie była. Nadal pozostając bardziej we śnie, niżeli w realnym świecie, mogła zrobić dużo dziwniejsze rzeczy. Tymczasem ona tylko stwierdzała coś, co w sumie było dosyć zgodne z jej racjonalnymi postanowieniami, bo dzieci mieć przecież chciała. Ocknęła się jednak jakby bardziej, kiedy dosłyszała swoje imię wypowiedziane w ten ostry, nieprzyjemny sposób. Zamrugała oczami, rozglądając się dookoła nieprzytomnie, a następnie powoli zaczynając dochodzić do myślenia. Stwierdzenie o braku dziecka skutecznie ją otrzeźwiło. Zupełnie tak, jakby Angelo wylał jej wiadro lodowatej wody wprost za kołnierz. Drgnęła… Nie – wręcz podskoczyła w górę, zaczynając rozglądać się w popłochu, jednak jej oczy faktycznie nie dostrzegły malucha w okolicy. Serce Fel zaczęło bić niebezpiecznie szybko.
- Jak to nie ma?! – Tym razem nie brzmiała już marzycielsko, lecz zdecydowanie spanikowanie, podrywając się jak najszybciej na nogi, co sprawiło, że musiała złapać się ściany, ponieważ przed jej oczami wykwitły czarne plamy. Doszła jednak do siebie bez omdlewania, a jej ruchy na powrót stały się gwałtowne i nieskoordynowane. Stanowiła w tym momencie idealny przykład przerażonej kobiety, która zgubiła gdzieś małe dziecko. – Andzio?! – Wydarła się ile sił w płucach, nie zwracając uwagi na to, że znaleźli się w nieznanej jaskini i krzyk mógł narobić więcej złego niż dobrego. – Znajdź go. – Powiedziała tylko błagalnie, czując ścisk w piersi i żołądek podchodzący do gardła. Jeśli mężczyzna wiedział, co robić – a dokładnie tak brzmiał – nie zamierzała się z nim teraz sprzeczać. Aż nazbyt energicznie potrząsnęła głową, ruszając szybkim krokiem w stronę wyjścia z jaskini i nawołując dziecko. Tym razem mniej głośno, lecz nie mniej desperacko.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyNie Lis 08, 2015 7:02 pm

W końcu Felicia się ocknęła. Już myślał, że będzie ją musiał budzić jak śpiącą królewnę, bo tak bardzo rozpłynęła się w ciągu tej ich krótkiej drzemki. Która w końcu nie musiała być aż taka krótka. Pokiwał jej tylko głową i ruszył przed siebie. Przydałoby się jakieś zapałki, czy cokolwiek co rozświetliłoby mu drogę. Wtedy przypomniało się mu, że w walizce miał jeszcze telefon, który należał do Felicii. Powinien jej go oddać, ale to nie było teraz istotne. Gdzieś tutaj znajdował się mały dzieciak i jemu trzeba było pomóc.
Światło go poraziło, tak że był zmuszony zamknąć oczy. Otwierał je bardzo powoli, bo nie mógł się przyzwyczaić do zmiany warunków. To co zobaczył trochę go zdziwiło. Co jak co, ale takiego widoku w jaskini się nie spodziewał. Ogromny zbiornik wodny, plaża, rośliny, a na samej górze skały ogromna szpara przez którą dostawało się słońce. Jak możliwe, że to nie było widoczne z zewnątrz? Gdyby tak było to pewnie Fel wspomniałaby o tym. Przez moment naprawdę poczuł się jakby był w jakiejś bajce, pytanie jaką rolę przyszłoby mu odgrywać. Raczej nie widział się w roli księcia, wolał czarne charaktery. I pewnie też na takiego bardziej się nadawał, przynajmniej w swoim mniemaniu. Wtedy dotarło do niego szczekanie jakiegoś psa. Psa? Co tu mógł robić jakiś pies. Przeniósł wzrok w dół i dostrzegł rannego psiaka kilka metrów od brzegu. Nie szczekał na niego, a na małego chłopczyka, który z rozbawieniem zmierzał w kierunku wody. To nie mogło skończyć się dobrze. Nawet pies to czuł, który nagle zaczął wyć.
- Nie! Stój! Stój! – krzyknął, jakby to jakoś mogło mu pomóc. Jakby takie małe dziecko mogło go w jakimś stopniu zrozumieć. Jakby tego było mało działał pod wpływem emocji, więc nie wypowiedział tych słów po angielsku tylko po portugalsku. Tym bardziej byłoby to niezrozumiałe dla malucha. Rzucił się natychmiast w jego kierunku, a chłopczyk zdążył już zamoczyć nóżki w wodzie. Chwilę potem zachwiał się, ale Leonardo złapał go w ostatnim momencie. Ledwo co sam wyhamował i uchronił się przed wypadkiem. Kiedy miał już Malce w dłoniach to odetchnął z ogromną ulgą i wycofał się do tyłu. Ten zapewne nie pojmował powagi sytuacji, bo cały czas wydawał się być radosny i roześmiany. Cervera zaczął się mu dokładnie przyglądać, sprawdzać czy nic mu się nie stało, ale powierzchownie wszystko wydawało się w porządku. – Fel! – krzyknął w kierunku tunel, zdając sobie sprawę, że głos pewnie dobrze się niesie. Tak samo musiała słyszeć jego wcześniejsze krzyki i szczekanie psa.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyNie Lis 08, 2015 8:07 pm

Nadal jeszcze trochę nieprzytomna, szła drogą powrotną w stronę domniemanego wyjścia z jaskini. O ile z początku robiła to dosyć energicznie, targana mocnymi uczuciami, o tyle z każdą kolejną chwilą jej ruchy stawały się coraz bardziej powolne. Dałaby głowę, że nie zdążyli zawędrować z Nicolasem aż tak daleko, jednak ciemne korytarze ciągnęły się przez wieczność, a każdy jej krok odbijał się dookoła głośnym echem. Powłócząc nogami, przemieszczała się tuż przy samej lodowatej i mokrej ścianie, niepewna stawianych przed siebie kroków. Niezbyt dobrze pamiętała trasę, jaką się wcześniej poruszali, przez co czuła się jak ślepiec wywieziony wprost na nieznany teren i pozostawiony tam, by nadaremnie próbował znaleźć drogę powrotną do swego domu. Poza odgłosami wydawanymi przez nią samą, było tak cicho, że cisza wręcz wdzierała jej się w uszy, potęgując jeszcze bardziej wrażenie zagubienia. Naprawdę nie tak zapamiętała ich wędrówkę w stronę prowizorycznego obozowiska, które opuściła przed… Iloma minutami? A może godzinami? Bo dni to chyba jeszcze raczej nie były, tak idąc na logikę, mimo że Fel wydawało się, że utknęła tu na wieczność.
Również Andzio nawoływała od jakiegoś czasu, lecz nadaremnie. Nie widziała ani śladu małego chłopca. Cóż, Bogiem a prawdą, to nie widziała nawet czubka swojego własnego nosa, aczkolwiek śmiało mogła powiedzieć, że maluch nie poszedłby raczej w stronę najmroczniejszych tunelów. Nieprawdaż? Jakaś część podświadomości kobiety podszeptywała jednak stewardessie, że i to było nadzwyczaj możliwe. Dzieci miały w końcu skłonność do robienia różnych, nawet najbardziej nielogicznych i wręcz makabrycznie niebezpiecznych – wiedziała coś o tym na przykładzie swego dzieciństwa – rzeczy. Kiedy była jeszcze tycią blondyneczką, sama również wyrabiała cuda rodem nie z tego świata. Doskonale pamiętała swój stary dom, gdzie kuchnia znajdowała się na pierwszym piętrze. Prowadziły do niej wysokie i bardzo strome schody z betonu. Obok nich znajdowała się natomiast piętrowa dobudówka z całkowicie płaskim dachem – z jednej strony – i duży garaż z warsztatem ojca, który również praktycznie nie posiadał typowego dachu, tylko jakby nieskończony taras na górze – z drugiej. Między oboma tymi płaskimi powierzchniami było około trzech metrów szerokości i czterech wysokości w dół. Cóż z tego? Można by rzec. Otóż zdecydowanie najlepszą zabawą małolatów było uskutecznianie skoków z jednego budynku na drugi. Kompletnie nie myśląc przy tym o konsekwencjach upadku na beton, gdyby skok się nie udał. Przypomnienie sobie tego dało jej teraz zdecydowanie do myślenia.
I już miała zacząć ponowne głośne nawoływanie, kiedy usłyszała znajome krzyki. Nie wiedziała dokładnie, skąd dochodziły, ale rzuciła się pędem w odnogę korytarza za sobą, starając się przypominać sobie na bieżąco, w którym miejscu chwile wcześniej go opuściła i z której części wyszła, penetrując wcześniej jaskinię. Cóż, przynajmniej nie było jej aż tak bardzo gorąco, mimo że i tak dosyć szybko się zasapała. Część włosów wypadła jej z frotki, którymi je związała, ale Felicia nie przejęła się tym zbytnio. Kiedy zaś do krzyków doszło również szczekanie, a potem psie wycie, zaczęła doznawać jak największych obaw co do tego, co działo się gdzieś tam. Kiedy dotarła wreszcie na miejsce, z początku gwałtownie się zatrzymała, zasłaniając sobie rękami oczy niczym stereotypowy wampir w tanim kinie grozy. Jęknęła także, odejmując je powoli, by wkrótce zaczynać przyzwyczajać się do ostrego światła. Po tak długim czasie w ciemności nie było to zaś łatwe zadanie. Kiedy to jednak wreszcie zrobiła, rozejrzała się i głęboko odetchnęła z ulgą na widok mężczyzny z dzieckiem. Psa chwilowo jeszcze nie dojrzała. A może podświadomie to zrobiła, jednakże ważniejsi byli dla niej ci dwaj. Podbiegła do nich jak najszybciej, drobiąc kroki na nieco śliskim podłożu groty. I zanim ktokolwiek – w tym nawet ona sama – zdążył się obejrzeć, prawie do nich doskoczyła, obejmując ściśle.
- Boże… – Wyszeptała, opierając ciężko czoło na ramieniu Angelo. – O mały włos, prawda? – Najprawdopodobniej wcale nie chciała wiedzieć, jak blisko było, ale jednocześnie dosłownie musiała. Gdy natomiast ponownie uniosła dziwnie wilgotne oczy, westchnęła ciężko, przechylając się nieświadomie w przód… I odszukując wargi mężczyzny.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyNie Lis 08, 2015 9:06 pm

Mały Andzio faktycznie był nadal dosyć mocno ubawiony, nie zwracając zbytniej uwagi na zdenerwowanie Leonardo, tylko przenosząc swą uwagę na nowy obiekt fascynacji. Tym razem nie był to jednak piesek, patyk, nie była także woda… Otóż bowiem chłopczyk nader wcześnie zainteresował się tym, co w późniejszych latach nader wszystko chciał mieć chyba każdy nastolatek – zarostem mężczyzny. Wpierw z zaciekawieniem przejechał mu tylko drobną rączką po policzku, uśmiechając się iście anielsko, jednakże już wkrótce Cervera mógł zrozumieć, jak bardzo mylne było to wrażenie, ponieważ złapał go za włosy przy uchu, ciągnąc radośnie ze śmiechem. No bo w końcu fajny pan robił przy tym takie śmieszne miny! Podczas jednego takiego pociągnięcia, które skierowało wzrok Leo ku dołowi, mężczyzna zobaczył nieduży przedmiot, który zawisł na skałach niedaleko brzegu jeziorka. Gdyby zdecydował się doń podejść, zobaczyłby, że była to całkowicie naładowana zapalniczka.
Tymczasem Felicia dotarła jakoś do groty z oczkiem wodnym, wychodząc co prawda całkowicie innym tunelem, ale mogąc dotrzeć bezpiecznie do reszty towarzystwa. Nicolas pozostawał jednak nadal nieobecny, a przecież szukał właśnie szumiącego źródła wody – przy którym była teraz kobieta, co mogło z pewnością zaniepokoić obecnych tu. Gdy już wreszcie blondynka przestała oddawać się pocałunkom, dostrzegła dosyć spory kształt obok kamieni po lewej stronie. Decydując się zbliżyć do nich, zauważyłaby dużą walizkę, której ona sama zdecydowanie nie rozpoznawała. Jak najbardziej mógł to jednak zrobić Leonardo. Bagaż należał bowiem właśnie do niego.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyNie Lis 08, 2015 10:58 pm

Mały w ogóle nie pojmował powagi sytuacji. Nie był świadomy, że kilka kolejnych kroków, potem wystarczyłoby, żeby się przewrócił i pewnie nie byłby w stanie się podnieść. Utopiłby się w wodzie, która Leonardo sięgała może do połowy łydki. Twarz chłopczyka tak roześmiana i zadowolona kontrastowała z zmartwieniem na twarzy mężczyzny.  To był tylko w ogóle nieznany mu dzieciak. Ale mimo wszystko, to było tylko bezbronne dziecko. Przytulił go do siebie, jednocześnie gładząc jego plecy. Czując pewien rodzaj troski i przywiązania, z którym nie miał nigdy wcześniej do czynienia. W końcu w swoim życiu niewiele razy miał kontakt z dziećmi, mimo iż je uwielbiał to ich unikał z wiadomych tylko sobie przyczyn. – Andzio… jeżeli tak właśnie się nazywasz, posłuchaj mnie, posłuchaj – powiedział trochę ostrzejszym tonem i spojrzał się w jego oczy. Jak tylko udało im złapać się kontakt wzrokowy to już chłopczyk wpatrywał się w niego uważnie. – Nie wolno ci nigdzie samemu chodzić, rozumiesz? – powtórzył to trzy razy, powoli i wyraźnie, żeby mieć pewność, że chociażby w małym stopniu dotrze to do chłopczyka. Nie wiedział na ile się posłucha i czy w ogóle zrozumie, ale warto było próbować. Potem tylko poczuł jak malec ciągnie go za włosy, co widocznie mu się nie spodobało i zaczął odwodzić go od tego pomysłu. Lecz nagle pojawiła się Felicia. Nim mógł dobrze jej się przyjrzeć to była tuż obok. Objął ją wolną ręką, nic więcej nie zdążył zrobić. Kątem oka tylko zauważył łzy w jej oczach, a potem poczuł jej wargi. Brakowało mu tego od dawna. I najchętniej przedłużył by tę chwilę, lecz nie była ona zbyt odpowiednia. Tak jak stan Felicii.
- Hej, nic mu nie jest, nic się nie stało – powiedział, opierając czoło o jej i uśmiechając się delikatnie. Zdawał sobie sprawę, jak musiała czuć się kobieta. Gdyby coś stało się malcowi to zapewne wzięłaby całą winę za to na swoje barki. Nie jemu oceniać, czy słusznie czy nie. Dzieci w końcu często chodziły swoimi drogami, co prawda dorośli powinni ich pilnować, ale to nie był obowiązek Fel. Było jednak widać, że mimo iż znała chłopca od kilku godzin to się do niego przywiązała. Nie dziwił jej się, bo dzieciak był uroczy i od pierwszego spojrzenia można było się w nim zakochać.
- Już go nie spuścimy z oczu – dodał jeszcze po chwili, po czym znowu poczuł jak Andzio ciągnie za jego włosy, to sobie mały znalazł rozrywkę. Grzecznie odsunął jego małą rączkę i pokiwał mu palcem, mając nadzieje, że chociażby zrozumie gestykulacje, jeżeli nie do końca słowa do niego docierały. Na koniec musnął jeszcze jej czoło wargami po czym kiwnął głową pokazując jeziorko. – Widziałaś to wcześniej? – zapytał po czym postawił na moment chłopczyka na ziemi, każąc mu się złapać jego ramienia. Sam chwycił trochę wody w dłonie po czym jej spróbował. – Przynajmniej tego nam nie zabraknie – zbiornik nie wydawał się być zanieczyszczony, więc spokojnie można było spożywać z niego wodę. Taki był plus tej sytuacji. Co więcej wtedy dostrzegł coś pod swoimi nogami. Sięgnął ręką i znalazł zapalniczkę. Los się do nich uśmiechał. Pokazał znalezisko Fel, po czym schował ją do kieszeni, z powrotem wziął chłopczyka na ręce i wstał.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyPon Lis 09, 2015 12:07 am

To nie było w żaden sposób związane z nią dziecko. Jeśli miała być ze sobą w pełni szczera, żadna z osób znajdujących się teraz w jaskini nie była z innymi wyraźnie powiązana, mimo że w obu wypadkach Felicia naprawdę szczerze chciałaby, by realia rysowały się inaczej. Zresztą jej czyny również o tym świadczyły, gdyby bowiem ktoś spojrzał teraz na nich z boku – kompletnie nie mając pojęcia o relacjach panujących między tą trójką, zwyczajnie znajdując się w odpowiednim miejscu i czasie – zapewne uznałby, że łączyły ich bliskie więzy. Kto wie, może w oczach obserwatora zostaliby nawet kochającą się rodziną…? W końcu nie każda grupka rozbitków obejmowała się w taki sposób. Nie każda kobieta wtulała się w prawie obcego mężczyznę, przytulając jednocześnie ledwo poznane dziecko. Pod tym względem byli naprawdę niecodziennym i wyjątkowym zbiorowiskiem, zaś Fel to pasowało. Lubiła czuć ciepło, troskę i ulgę, czego dotychczas jej brakowało. Pomimo obawy o rany, jakie mogły pogorszyć się wraz z gwałtownymi ruchami podczas poszukiwań najmłodszego, w tym momencie czuła się dobrze. Łzy nie były natomiast wyrazem smutku, lecz wręcz przeciwnie. Cieszyła się, mając ich przy sobie – może i nie do końca całych bądź też zdrowych, ale na tę chwilę bezpiecznych.
Wyraźnie odczuła też to, jak mocno brakowało jej ciepłego dotyku warg, który sprawił, że cienie umykały gdzieś w kąty. Nie pocałowała go świadomie, jednakże była już całkowicie świadoma pocałunku, który trwał dla niej stanowczo zbyt krótko. Na tyle jednak długo, by na uśmiech odpowiedziała ostrożnym uśmiechem, kładąc przy tym dłoń na policzku Angelo i przesuwając palcami po zarośniętej skórze. Nie powiedziała nic na temat okropnie wyglądającego rozcięcia, lecz w jej oczach pojawił się wyraźny żal. Samej wychodząc z katastrofy praktycznie bez bardziej drastycznego szwanku, współczuła mu tego, co musiał przejść. Nie zdawała sobie co prawda sprawy z tego, jak dużo to w rzeczywistości było i ile razy otrzymywał kolejne ciosy od życia, ale w zupełności wystarczyło jej to, co wiedziała. I dlatego też poprosiła, by z nią pozostał. Częściowo z powodu własnego lęku przed stratą oraz samotnością, niemniej jednak dużo mocniej opierała się na myśli o tym, że chciała go w jakiś sposób chronić. Tak, ona – osoba, która ledwo utrzymywała w pionie samą siebie, gotowa załamać się na każdym kroku – chciała wieść za sobą potężnego, doświadczonego i zdecydowanie dojrzalszego od niej faceta z potencjalnym wstrząsem mózgu. Ot, wiódł ślepy kulawego.
- Jest teraz całkowicie sam. Taki mały… Nie wiem, czy jego rodzice jeszcze w ogóle… – Zaczęła łamiącym głosem, urywając jednak pod koniec zdania, nim powiedziała jeszcze za dużo. Nie wiedziała, ile z jej słów mógł zrozumieć chłopczyk, nie chciała zaś informować go w ten sposób o tym, że jego opiekunów najprawdopodobniej nie było już na tym świecie. Znała w końcu realia większości katastrof lotniczych, widziała także, ile zmarłych ludzi znalazło się także na samej plaży. Nie mówiąc już zapewne o lesie czy innych zakątkach tej wyspy, której wielkości nikt przecież nie znał. Wiedziała za to, że nikogo nie było przy Andzio, gdy go znaleźli. To mówiło wiele. Może nawet aż nazbyt wiele. – Nie mogę pozwolić, by coś mu się stało. Jestem za niego teraz odpowiedzialna i już prawie zawiodłam, Angie. – Zagłębiała się w to raz po raz, brzmiąc dosyć ciężko, by jednocześnie nawet nie zdawać sobie w pełni sprawy z tego, jak właśnie nazywa swego towarzysza. Kiedyś robiła to dla zwykłych jaj, dochodząc pewnego razu do wniosku, że należy mu się jakiś godny skrót imienia i wybierając coś, co wypowiadała wtedy w jak najbardziej babsko brzmiący sposób. Teraz już tak tego nie robiła. Jej głos był dużo bardziej miękki, jakby pieszczotliwy.
- Pomożesz nam? – Spytała na jego stwierdzenie, wbijając weń spojrzenie niebieskich oczu, by przytulić się jeszcze wyraźniej, unosząc kąciki ust w górę, gdy poczuła pocałunek na czole. W tej chwili było dobrze. Wodząc spojrzeniem za jego ruchami, pokręciła głową. – Szliśmy z innej strony, ale chyba słyszeliśmy szum wody stąd. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nicolas miał to sprawdzić, a teraz… A teraz go nie ma. – Zatrzymała się, uświadamiając sobie to, że faktycznie nie było z nimi przyjaciela. Wcześniej nie pomyślała o tym jakoś zbytnio, nazbyt mocno zaaferowana brakiem dziecka. Teraz jednak miała okazję pojąć, że Nico nie wracał stanowczo zbyt długo. – Gdzie on może być? Tunele są tu długie… I ciemne… I nie wiemy, co w nich dokładnie jest… – Zaczęła, stopniowo nakręcając się coraz bardziej. Machnęła nawet ręką na wodę, intensywnie wbijając spojrzenie w otwór skalny prowadzący do korytarza, jakby miała zobaczyć w nim zaraz znajomą sylwetkę. Nic takiego się jednak nie działo. Wtedy to też zauważyła sporawy kształt ze strony, w jaką patrzyła. Stukając mężczyznę w rękę, wskazała w tamtym kierunku. – Ja też chyba coś mam, pójdę to sprawdzić. – Oznajmiła, chcąc być choć częściowo przydatna, podniosła się bardziej do pionu i ruszyła w tamtą stronę, bardzo szybko odkrywając, że cień był tak naprawdę całkiem dużą walizką. – Walizkę! – Tym razem nawet częściowo się ucieszyła, nie zauważając jeszcze solidnego zamknięcia. Chwilowo zajęła się wyłącznie złapaniem jej za rączki i ciągnięciem ze sobą po podłożu w stronę towarzyszy. Szło jej to co prawda dosyć ciężko, ponieważ bagaż nie należał do najlżejszych, ale ani myślała się poddać. Nie zamierzała też narażać Angelo na dodatkowe wysiłki. Sapała więc, furkała i prawie ślizgała się po skalnych częściach ziemi, ale uparcie szurała z walizą przed siebie.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 10, 2015 1:51 pm

- Na plaży było dużo ludzi z tego co pamiętam, nie ma co wyciągać pochopnych wniosków. – Zawiało optymizmem, co było raczej dość wyjątkowe jeżeli chodzi o jego osobę. Ale nie chciał mówić kobiecie, że prawdopodobnie ma racje i jej dołować. Tego rodzaju myślenie nie mogło ich zaprowadzić w żadne dobre w tym momencie. Oczywiście nie miał zamiaru mówić, że wszystko będzie dobrze i pewnie nikomu nic się nie stało, bo to byłoby istnym absurdem. Jednak starał się zachować pewnego rodzaju równowagę między tym, co Felicia powinna usłyszeć a rzeczywistością. Zresztą chłopczyk nie wydawał się być zbyt przejęty. W końcu nie płakał, szukając mamy. Nawet jakby rozważyć najgorszy scenariusz to mały nawet nie pamiętałby rodziców. O, takie marne pocieszenie z tej całej katastrofy. Zresztą pewnie on jeden nie pamiętałby niczego ani nikogo.
- Felicia, na miłość boską – powiedział i jakby miał wolne ręce to zapewne uniósłby je do góry. Jednak nie mógł z malcem na rękach wykonać takiego gestu. – Nikogo nie zawiodłaś, byłaś zmęczona. Chcesz to umówimy się, że następnym razem będziemy pilnować go na zmianę – zaproponował od razu. Domyślał się, że wszystkie obowiązujące okoliczności wpływają na kobietę i stąd wynika jej koszmarne podejście. Było blisko, było niebezpiecznie, mogło wydarzyć się wiele nieprzyjemnych rzeczy, ale nic wielkiego się nie stało. Mimo wszystko chłopczyk był cały i zdrowy i nie można było przejmować się na zapas.
- Znajdziemy go, pewnie poszedł jednym z nich… Kto wie co znalazł – dopowiedział mężczyzna. Może inne tunele kryły w sobie jeszcze inne cudowne miejsce. Ale z kolei mogły też być swego rodzaju pułapkami. Lepiej jednak było o tym nie wspominać w tej chwili. Pewnie jej przyjaciel znalazł sobie jakieś ciekawe miejsce albo w ostateczności się zagubił. Tak czy inaczej mogli go znaleźć i tutaj nie miał najmniejszych wątpliwości. Już w tym momencie wiedział jaki pożytek będzie mógł zrobić z zapaliczki – pochodnia. Jeżeli będą cokolwiek widzieć to zapewne łatwiej będzie im się poruszać. W sumie odpoczęli więc mogli ruszyć na poszukiwanie owego mężczyzny. Nic nie przestało, na przeszkodzie, ale… w tej chwili Felicia wspomniała o jakiejś walizce. Czyżby los ponownie się do nich uśmiechał? Mężczyzna poprawił malca na swoim ramieniu i doszedł do kobiety. Można by pomyśleć, że walizki zazwyczaj się niczym szczególnym nie różnią, ale tą poznałby wszędzie. – To jakiś żart – powiedział cicho do siebie. Czy Bóg się mu opłacał po tym wszystkim na co skazał go wcześniej? Na to wyglądało. Leo położył jej rękę na ramieniu, chcąc odciągnąć ją od siłowania się, po czym podał jej chłopczyka. Był on na pewno lżejszy od jego walizki. Mężczyzna chwycił walizkę, postawił ją i otrzepał z powierzchniowego brudu. Odciągnął nieco na bok, z wilgotnej części podłoża i jeszcze raz przyjrzał się uważnie. – To moja walizka – powiedział krótko. Nawet nie zastanawiał się, jak mogła tutaj trafić. To było dziwne, ale z drugiej strony – Mam tam apteczkę – powiedział i spojrzał się na kobietę, można powiedzieć że nawet radośnie. Jednak widać było, że jakoś szczególnie nie śpieszyło mu się, żeby ją w tej chwili i w jej obecności otwierać, co mogło się wydawać trochę dziwne.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptyWto Lis 10, 2015 3:47 pm

Energicznie mu przytaknęła, mimo że podświadomie nie była raczej zbyt pozytywnie nastawiona, ponieważ jednocześnie miała paskudne przypuszczenia, co do losu innej swojej bliskiej osoby. Faktycznie, na plaży było zaskakująco dużo ludzi, którzy przetrwali tragedię, jednakże sama Fel widziała równie wielu zmarłych, a spośród żyjących niektórzy również wyglądali tak, jak gdyby mieli wydać z siebie zaraz ostatnie tchnienie. Z drugiej jednak strony, tuż przed nosem miała osobę, której stan nie był wcześniej zbyt dobry i która należała bardziej do życia niż śmierci, kiedy się ponownie zobaczyli. Tymczasem w tym momencie nie było źle. Nie było też zbyt dobrze, ale przynajmniej nie bała się o niego już tak mocno. Kto wie, ile jeszcze osób trafiło z jakichś powodów do lasu i teraz prawdopodobnie mogło dotrzeć do reszty rozbitków... Być może wśród nich znajdowali się także rodzice Andzio, choć przy takim obrocie spraw zapewne bliscy byli załamania. Stewardessa straciła siostrę. Wewnątrz czuła ciężkość powodowaną myślą, że najprawdopodobniej już nigdy nie miała zobaczyć jej żywej, lecz ostatnie koszmarne wydarzenia sprawiły, iż jakby zaczęła godzić się z nieuniknioną myślą o pożegnaniu. Issy nie było wśród osób znajdujących się na plaży. Nie widziała jej ani wśród żywych, ani pomiędzy trupami, którym co prawda nie przyglądała się zbyt mocno, lecz i tak to wiedziała. Może trafiła do lasu, może przeżyła i wyszła cało z katastrofy, ale to wszystko, co działo się w dziczy... Isabelle była jeszcze bardziej miastową kobietą, jeszcze większym mieszczuchem od Fel. I jeśli trafiła na to, co goniło grupę Felicii... To był koniec. Uświadamiając sobie to po raz kolejny, blondynka spojrzała gdzieś ponad ramieniem towarzysza, zamierając na chwilę z bólem w oczach. Gdy jednak złapała się na tym, zamrugała nieprzytomnie, odzywając się. 
- Może masz rację. Już i tak za wiele przeszedł. Ileż można... - Przyznała, grzebiąc jednak butem w niewielkich ilościach piasku, jaki znajdował się na skale tworzącej podłoże. - Isabelle leciała tym samolotem. Była z mężem u mamy. Pochwalić się... - Powiedziała nagle prawie bezgłośnie, nadal ze spuszczonym wzrokiem, który usilnie wbijała w litą ziemię, jakby chciała przetopić sobie nim tunel przez kulę ziemską albo przynajmniej lisią norę, w której mogłaby się na jakiś czas zaszyć. Nie lubiła otwarcie okazywać słabości. Inaczej co prawda miała się sprawa przy bliskich jej ludziach, ale nie wiedziała, co było między nimi w tym momencie. Galimatias. Tak czy inaczej, z tym musiała zmierzyć się sama, a przynajmniej tak to sobie przedstawiała. 
- Jesteś ranny. Dasz radę? - Przyglądając mu się uważnie, wyciągnęła przed siebie rękę, dotykając jego policzka przy rozcięciu. - Trzeba to przemyć. Wpierw zwykłą wodą, skoro już mamy jej pod dostatkiem, a potem utlenioną. I przynajmniej trochę czymś osłonić, żeby nie wdało się zakażenie. Rana ponoć powinna oddychać, ale w takim wypadku... Wątpię, byś dał się namówić na kolejne szycie muliną, a niczego innego nie mamy. Poza tym nie wiem, czy bym nie padła. To jednak straszna czynność. - Rozważając wszelkie za i przeciw, postanowiła raczej darować sobie chwilowo zabawę w domorosłego chirurga. Oczywiście, jeśli ratownicy nadal się nie pojawią, kiedyś trzeba to będzie zrobić, ale poprzednie asystowanie przy szyciu skutecznie wyczerpało zapas takich sił u Felicii. Wszystko dla życia oraz zdrowia, aczkolwiek na ten moment... Nie. Jeśli Angelo nie miał jej chwilowo osobiście kazać tego zrobić, nie zamierzała wychodzić z jakąkolwiek większą incjatywą wprowadzania tego fizycznie w życie. Być może katastrofa sprawiła, że zaczęła się już trochę przełamywać, ale pod pewnymi względami nadal była wręcz potwornym cykorem. To było jednym z takich.
- Może przyniosę tu jakoś resztę naszych rzeczy? Myślę, że niedługo może się zacząć robić późno, bo długo wędrowaliśmy. Możemy tu spędzić noc. Jeśli myślisz, że dasz radę, podzielimy się na warty. Ale musisz być pewien, że możesz, okej? - Wbiła w niego przedłużające się spojrzenie pełne jakiejś specyficznej troski. I to właśnie również ta troska sprawiła, iż Felicia sama zamierzała przytargać ich klamoty. Oni mieli zostać w grocie. Niepodważalnie. Nie pozwoli rannemu nadwyrężać swoich sił w jakikolwiek sposób. Musiał mieć tego świadomość, przełykając to mimo szeroko pojętego męskiego honoru. - A potem... Potem spróbujemy znaleźć Nicolasa. Nie mógł odejść daleko, prawda? - Tym razem jej głos brzmiał już inaczej, dużo mniej pewnie. Mimo wszystko, przełknęła jednak jakoś ślinę, mówiąc sobie, że nie może się mazgaić. Coś takiego nie miało w końcu nikomu pomóc. Dużo bardziej liczyły się czyny. Jak na przykład odszukiwanie rzeczy, które mogły im się przydać. Nawet całkowicie przypadkowe, lecz z pewnością zasłużone. Nie mogła powiedzieć, że nie uśmiechnęła się na widok walizki, która... Należała do mężczyzny obok...? Ze zmieszaniem i bez słowa przejęła Andzio na ręce, robiąc dziwną minę i obserwując ruchy towarzysza. Prawie całkowicie straciła rezon, odzyskując go dopiero po paru chwilach. 
- Teraz jest już moja... Prawo dżungli tak działa, nie? - Stwierdziła, a na jej twarzy zaczął się pojawiać leniwy uśmieszek pełen przekory, któremu towarzyszył charakterystyczny błysk w oku. - Jeśli ją chcesz, to musisz sobie wykupić. - Dodała, dalej uśmiechając się półgębkiem i poprawiając sobie Andzio w ramionach, by spojrzeć na Angelo wyczekująco. - Apteczka? Masz tam coś, co przydałoby się do tego twojego nieszczęsnego policzka. To znaczy... Mam tam coś? - Nawet w takiej sytuacji przez chwilę skłonna była targować się o coś, czego paradoksalnie wcale nie zamierzała sobie przywłaszczać. Tak czy inaczej, z nietypowym rozbawieniem pomyślała, że jeden buziak w zupełności by wystarczył. Brakowało jej tego człowieka.
Powrót do góry Go down
Leonardo Cervera


Leonardo Cervera
https://wyspa.forumpolish.com/t252-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t262-leonardo-cervera https://wyspa.forumpolish.com/t260-leonardo-cervera
Multikonta :
Kiara

Dane osobowe :
30 lat | Służby Specjalne | Sydney | Kolumbijczyk | Rozwodnik | Większość życia spędził w Brazylii, od trzech lat w Australii| 185 cm

Znaki szczególne :
dobrze zbudowany | kilka tatuaży o znaczeniu znanym tylko jemu | blizna na żebrach

Ubiór :
biała podkoszulka z śliczną mozaiką błota i krwi | jeansowa kurtka z długim rękawem | długie, czarne spodnie | wygodne adidasy

Ekwipunek :
płachta (2,5x3) | walizka-plecak: buteleczka alkoholu, chusteczki, notatnik z adresami, nowy ołówek, końska maść rozgrzewająca (150g), BlackBerry Passport (37% baterii) z breloczkiem, damska kosmetyczka (pół buteleczki wody utlenionej, tusz i kredka, czerwona szminka), roztrzaskane lusterko, skarpety frotte, suchy szampon, winogronowa Fanta (1l), koperta ze zdjęciami, dziecięcy kocyk, trampki męskie - rozmiar 42 | srebny krzyżyk, dwuosobowy namiot z narzędziami, krakersy, butelka wina

Stan zdrowia :
głęboko rozcięty lewy policzek (pionowa rana mająca około pięciu centymetrów długości, na tyle głęboka, by w przyszłości pozostawić bliznę) | kolce w dłoni | silny ból prawego ramienia | zszyta muliną rana na kości potylicznej i towarzyszący temu ból głowy

Punkty :
533


(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia EmptySro Lis 11, 2015 7:02 pm

- Nie wiesz co się z nią stało, nie zakładaj najgorszego – powiedział spokojnym tonem. Nie zakładał, że ktoś jeszcze bliższy niż znajomi z pracy Fel mogli podróżować samolotem. Znał dobrze Issy, co prawda naście lat wcześniej, ale znał. Tak samo jak w przypadku rodziców chłopczyka nie warto było wyciągać wcześniejszych wniosków. W kocu część ludzi przeżyła, zawsze było prawdopodobieństwo, że wśród nich była siostra blondynki. W tej sytuacji nawet nie podpytał, po co Issy odbyła tamten lot. W końcu to nie było teraz najistotniejsze.
- Ze mną wszystko w porządku – powiedział po raz kolejny. Już wcześniej udzielał jej kilkakrotnie odpowiedzi na to pytanie, więc jego ton zaczynał stawać się mało przyjemny. Nie był zbyt przyzwyczajony, że ktoś zawraca sobie głowę jego osobą. Do tego stopnia, że zaczynało go to denerwować. Był w końcu dorosłym człowiekiem i jeżeli czułby się słabo to na pewno nie zignorowałby tego faktu. Zaczynał się czuć, jakby Fel nie traktowała go do końca na serio. Jakby oceniała, że jego zdolność postrzegania rzeczywistości jest nieco nadszarpnięta. Pamiętał jak przez mgłę, że gdy ją spotkał to zachowywał się trochę dziwnie, ale jego stan wcześniej a teraz to były dwie różne bajki. Nie było potrzeby już głaskać go po główce, a okoliczności też niezbyt były odpowiednie do rozczulania się. – Cokolwiek działo się ze mną wcześniej to się nie powtórzy – zapewnił ją jeszcze. Co prawda nie mógł mieć wpływu na to kiedy organizm odmówi mu posłuszeństwa, ale w tym momencie zapewne nie pozwoliłby sobie na to w jej otoczeniu, bo już wydawała się być przewrażliwiona.
- Będzie lepiej jak pójdziemy po nie, lepiej się nie rozdzielać, bo nie wiadomo ile jest tych korytarzy – odpowiedział od razu. Jemu wydawało się, że podążał jedną drogą i innych nie było, ale kto wie jak było naprawdę. Może tu była cała sieć korytarzy i korytarzyków, więc lepiej było się nie zgubić. – I przestań to w końcu robić. Nie niańcz mnie, nie ja tutaj jestem dzieckiem – dodał po chwili i spojrzał się na nią chłodno. Ważne było, żeby dbać o swój stan, ale on potrafił o siebie zadbać. Gdy ktoś, ktokolwiek nadmiernie zbliżał się, zaczynało mu zależeć, zaczynał się troszczyć to odruchowo mężczyzna odsuwał taką osobę od siebie. Nie do końca chciał, żeby ktoś nim się przejmował. A już szczególnie z tak ogromnym natężeniem jak to działo się teraz. Jakby temu się przyjrzeć to po części wszystko miało początek jeszcze w dzieciństwie. Przecież nigdy nie lubił jak ktoś koncentrował na nim swoją uwagę. Unikał ludzi, nie chciał być obserwowany. A tak teraz właśnie się czuł, jakby jego każdy ruch był pod kontrolą.
Pokiwał głową po jej kolejnych słowach. W końcu pojawiło się coś z czym mógł się zgodzić. Oprócz tego, że jej przyjaciel zaginął to było tutaj jeszcze wielu innych ludzi. Nie to żeby nagle stał się altruistą. Ale poszukiwania owego Nicolasa były dobrym początkiem na to by się ruszyć i działać. Działanie, to coś w czym czuł się dobrze. Bez koniecznych rozmów na temat każdego ruchu, rozważenia każdego za i przeciw. Tak samo zachowywał się wcześniej, gdy poszukiwał jej. Nie usiadł pod drzewem, rozważając wszelkie możliwe opcje. Nie przejmował się tym, że los non stop rzucał mu kłody pod nogi, po prostu szedł dalej. Swoją ścieżką. W pojedynkę. Samotnie. Ale działał.
Uniósł brwi do góry, słysząc jej kolejne słowa, a po chwili uśmiechnął się pod nosem. No tak, znalezione nie kradzione czy jakoś tak. Nie to, żeby wcześniej nie skorzystał z tej zasady, bo sam miał czyjąś walizkę, ale przynajmniej nie miał do czynienia z właścicielem tego przedmiotu. – Hm, jeżeli tak bardzo jej chcesz to proszę. I tak jej nie otworzysz – powiedział i pokazał zabezpieczenie w postaci czterocyfrowego kodu. No tak kobieta miała dziesięć tysięcy możliwości i tylko jedna była odpowiednia. Powodzenia. – I nie próbuj tego rozwalać, bo tego nie zrobisz – dodał radosnym tonem. W końcu tam miał wszystko, także te najważniejsze rzeczy typu dokumenty. Musiał zadbać o zabezpieczenie cennych informacji. Próbowała się z nim droczyć, ale tym razem jej to nie wyszło. – Wiesz, mogę dać ci nawet podpowiedź. To na pewno nie są cztery zera – odpowiedział i ciągnąć za sobą walizkę, skierował się w stronę wejścia do tunelu. W końcu mieli wrócić po rzeczy, tak?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(19) Tajemnicza jaskinia Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia Empty

Powrót do góry Go down
 
(19) Tajemnicza jaskinia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Tereny podmokłe-