IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(19) Tajemnicza jaskinia - Page 2


 

 (19) Tajemnicza jaskinia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(19) Tajemnicza jaskinia - Page 2 Empty
PisanieTemat: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia - Page 2 EmptyWto Lis 03, 2015 2:54 pm

First topic message reminder :

Tereny podmokłe

Tajemnicza jaskinia

Tereny ją otaczające nie wyglądają zachęcająco, gdyż grunt momentami bywa podmokły. Żeby się tu dostać należy pokonać kilka stromych fragmentów, a potem odkryć tajemne wejście. Na początku wydaje się, że ma się do czynienia ze zwykłą jaskinią z licznymi korytarzami. Dopiero, gdy odkryje się ją głębiej to można znaleźć piękne, małe jeziorko w samym centrum. Z zewnątrz jaskinia jest nie do zauważenia, wygląda jak wzniesienie, na które nie można się wspiąć, bo jest zbyt strome, zarośnięte i błotniste.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


(19) Tajemnicza jaskinia - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: (19) Tajemnicza jaskinia   (19) Tajemnicza jaskinia - Page 2 EmptySro Lis 11, 2015 9:07 pm

Owszem, słowa mężczyzny były nadzwyczaj logiczne i przemawiały do racjonalnej części mózgu Felicii, jednak kobieta zwyczajnie nie była w stanie przyjąć ich całkowicie bezwarunkowo. Mimo że wiedziała, iż istniały jakieś szanse na ponowne zobaczenie się z siostrą, i tak w jej słowach dominował pesymizm, który ona sama przełykała jakoś pod pozorem tego, że wcale nie była negatywna, lecz racjonalna. Tak dało się to jakoś łatwiej przyjąć, jeśli w ogóle można było uznać podobny dramat za coś, z czym komukolwiek udałoby się przejść do porządku dziennego. By nie zacząć panikować w ten najgorszy z możliwych sposobów, usiłowała rozumnie przekonwertować sobie całą katastrofę na system liczb i statystyk, jakie znała z materiałów, które niegdyś czytała po innej katastrofie lotniczej, w jakiej miała bardziej duchowy udział, nie fizyczny. Ponad milion trzysta tysięcy osób ginęło co roku w wypadkach samochodowych, natomiast w dwa tysiące trzynastym roku w branży lotniczej zginęło dwieście pięćdziesięcioro sześcioro ludzi. Komercyjne linie obsługiwały co najmniej dwa i pół miliarda klientów rocznie. Szanse na poniesienie śmierci w katastrofie samolotowej były jak dziewięć milionów do jednego… Nie, coś takiego zdecydowanie jej nie pomagało, pogarszając tylko spojrzenie na całą sprawę, jeśli tylko było to jeszcze w ogóle możliwe. Wiedziała w końcu, jak wielkimi pechowcami musieli być ci, którzy znaleźli się na pokładzie felernej maszyny – w tym ona sama. Musiała być silna, ale bez opierania się na podobnych sposobach skupiania myśli na czymś innym od okoliczności, w jakich znalazła się w grocie czy na wyspie. Pretendując chyba do miana najczęściej – głośno! – przełykającej ślinę osoby, ponownie to zrobiła, swoim potrząsaniem głową przywodząc na myśl jednego z piesków na przednich szybach samochodów.
- Hipotetycznie rzecz biorąc… – Zaczęła, najwyraźniej powracając do swojej typowej paplaniny, choć w tym wypadku miało to inne, znacznie bardziej nerwowe podłoże. – Spróbuj mnie zrozumieć. Byłam w tylu miejscach, patrzyłam za nią nawet tam, gdzie najprawdopodobniej nigdy jej nie było, ale… Ona przepadła. Postaw się na moim miejscu. Co mam myśleć, jeśli niedługo prawdopodobnie miną dwie doby, odkąd miałam o niej ostatnią informację, odkąd wiedziałam, że żyje? Co byś pomyślał, błąkając się po dziczy w nadziei, że jeszcze kiedykolwiek zobaczysz tę osobę. I Issy była… Jest… W ciąży. To tylko wszystko pogarsza. A ja na początku, tuż po ocknięciu się, nawet o niej nie pomyślałam. Teraz nie jestem w stanie odszukać jakiegokolwiek śladu. Nie mogła mieć chyba gorszej siostry. – Stwierdziła nagle, załamując ręce w podsumowaniu własnej beznadziejności. Cóż, przynajmniej w jednym nie była aż tak kiepska – w interesowaniu się innymi ludźmi. Być może męcząco, być może natrętnie i nużąco, ale nie czyniła tego z zamiarem uprzykrzenia mu życia. Słysząc jednak coraz mniej przyjemny ton, wzdrygnęła się nieznacznie i przytaknęła tylko bez zbędnego komentarza. Również zapewnienia przyjęła prawie w całkowitym milczeniu, podchodząc do nich z pewną dawką sceptycyzmu. Zdrową dawką sceptycyzmu, bo w takiej chwili nie można było być skrajnie pozytywnym, jeśli miało to oznaczać bagatelizację odniesionych obrażeń.
Pomysł wspólnej podróży po rzeczy wyraźnie jej się za to nie spodobał. Owszem, było coś logicznego w słowach o tym, by się nie rozdzielać, ale równie dobrze mogli później ponownie tu nie trafić i zagubić się w plątaninie różnych korytarzy, nie mogąc iść nawet za głosem kogoś, kto zostałby na miejscu. Nie mieli też raczej czegokolwiek, by oznaczyć mijane rozgałęzienia i rozwidlenia. Nie wiedziała, jak wyglądało rozłożenie terenu ze strony, z jakiej nadszedł wcześniej Angelo, ale jej kawałek korytarza nie wyglądał zbyt dobrze. Po dłuższym momencie postanowiła nie kłócić się z nim jednak o to, tylko zwyczajnie machnąć ręką. Czy mogło być w końcu gorzej? I prawdopodobnie faktycznie werbalnie zgodziłaby się na taką opcję, gdyby nie rozjuszył ją swoimi kolejnymi słowami. Same w sobie nie byłyby złe. Wypowiedziane lżejszym tonem, bez tej porcji lodu i oziębłego spojrzenia serwowanego w pakiecie, najprawdopodobniej wcale nie zrobiłyby na niej podobnego wrażenia. Przyjęłaby je raczej z rozbawieniem, skomentowała jakoś i być może faktycznie odpuściła trochę całe to swoje kwokowanie. On jednak przekazał jej to w taki sposób, jakby co najmniej zabiła mu matkę. Po tym, jak bardzo poczuła się niedoceniona, nie poszło tak dobrze.
- Okej. Skoro mamy iść razem, to idźmy. I och, przepraszam, panie nie-niańcz-mnie-nie-jestem-dzieckiem, że w jakikolwiek sposób okazuję to, że mi zależy. Przepraszam za to, że nie brałam lekcji od cholernej tybetańskiej skały i nie jestem pieprzoną oazą spokoju z liliami leniwie lewitującymi nad monotonnie gładką powierzchnią. Przepraszam, że jestem naiwniaczką, która wcale nie poszła wprost do dzikiej głuszy po to, by dostarczyć wodę spragnionym ludziom, bo to było tylko marnym usprawiedliwieniem dla zbyt dużego zamartwiania się o kogoś, kto najwyraźniej znowu ma ją w dupie. Przepraszam, że się o ciebie troszczę, bo powinnam być albo nieporadną kobietką czekającą na zbawcę, albo oziębłą suką, która rozpalałaby mężczyzn jednym spojrzeniem i odrzucała ich jak chusteczki, ale… Sorry, Winnetou, jedyne chusteczki, jakie zmieniam, to te do nosa. I wiesz co? Może wyślę ci jedną paczkę na święta, jak już stąd wyjdziemy, bo takiemu smarkaczowi przydadzą się jak nic, skoro nie potrafi odróżnić podstaw do takiego, a nie innego zachowania, kiedy się o kogoś troszczy przez uczucia, a kiedy niańczy, bo jest dzieckiem. – Odpowiedziała spod zmrużonych powiek, prychając pod nosem.
Skoro był aż tak niezależny i nie potrzebował żadnej pomocy, pomimo ciężkiej rany głowy, to proszę bardzo. Ten typ mężczyzn doprowadzał ją na skraj białej furii, ponieważ znaczna większość z nich nie potrafiła tak naprawdę przyznać się do swojej słabości i tego, że pomoc byłaby jednak wskazana. Zgrywali niezniszczalnych, mimo że chwiali się na nogach i dosłownie gaśli w oczach, niczym fajerwerki. Nagły wystrzał energii, a potem bum! powrót do stanu bliższego śmierci niż życiu. Wiedziała jednak, że to nie było to i że w całej tej postawie znajdowało się całkiem sporo wieloletnich przyzwyczajeń, nie czystej natury. Z charakteru nie był aż tak odpychającym człowiekiem. Jeszcze wcześniej przynajmniej potrafił zachować się jak normalny ranny, bez utraty honoru poprosić o wodę, być tą znaną wersją siebie, dla której podjęła się wyprawy do dżungli. Woda była w końcu faktycznie czymś plasującym się na którymś z rzędu miejscu. Nie uważała jej za coś nieważnego, chciała pomóc ludziom, ale podświadomie istniało dla niej coś dużo istotniejszego. I znalazła to. Najwyraźniej posiadając w swoim wyposażeniu magiczną tabletkę paracetamolu, która była dla niego niczym momentalny uzdrawiacz. Fel bała się jednak, co miało się stać, kiedy tabletka przestanie działać. Dlatego nie powiedziała sobie, że nie warto trzymać się dalej przy wszechmocnym superbohaterze i nie obraziła się na niego o ten chłód, jakim zaczął nagle promieniować. Jak większość empatycznych kobiet wiedziała, że jej rola jeszcze nawet się nie zaczęła. Współczując mu już w tej chwili, pokręciła tylko głową w ciężkim milczeniu, postanawiając trzymać się od teraz dalej aż nadejdzie ten moment, kiedy sam zrozumie, czym powodowane były takie, a nie inne ruchy.
Próba podroczenia się o walizkę była zatem jedną z tych rzeczy, jakie miały podnieść ją na duchu. Samo zdobycie bagażu niejako to zrobiło. Sprawiło, że rozchmurzyła się, usiłując zapomnieć jakoś o tym, jak wzajemnie się potraktowali. Niestety, z tego również nic nie wyszło. Uśmiechnęła się blado na widok czterocyfrowego kodu, jaki jej pokazał, a następnie również jego własnego uśmiechu. Potem odwróciła jednak wzrok, obracając też głowę, by odetchnąć przez chwilę z ciepłą rączką chłopca przytuloną do policzka. Widząc, że towarzysz ruszył w stronę jednego z tunelów, ona również zaczęła zmierzać w tamtym kierunku.
- Nie musisz jej tak ciągle przy sobie trzymać. Przecież mamy w planach tu wrócić. Ukryj ją sobie, przecież tak naprawdę wcale nie chciałam ci jej zabrać. Chciałam tylko, żebyś choć na chwilę spuścił z tonu. – Mruknęła pod nosem, starając się nie brzmieć na nadąsaną.
Powrót do góry Go down
 
(19) Tajemnicza jaskinia
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Idź do strony : Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Tereny podmokłe-