Dane osobowe : 48 lat, zawodowy kierowca tirów, Amerykanin z australijskim obywatelstwem
Znaki szczególne : seksi sześciopak (piwa)
Ekwipunek : dokumenty tożsamości, portfel z pieniędzmi i biletami, klucze do domu, rolka papieru toaletowego, grzebień, jedne bokserki, telefon-cegła, okulary do czytania w etui,wałówka (chipsy o smaku bekonowym, osiem kanapek z boczkiem i jajkiem, paczka paluszków solonych, suszone kabanosy, sos BBQ w butelce i Blair's Ultra Death Sauce, paczka M&M’s, opakowanie donatów, fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, Jelly Belly Extreme Sport Energising Beans smak arbuza, osiem czekoladowych muffinów, kubełek KFC i duże frytki)
Stan zdrowia : dobry - poza odwyższonym cholesterolem | rozcięcie klatki piersiowej, naderwany płatek ucha
Punkty : 125
| Temat: John Braddock Pią Sie 14, 2015 4:17 pm | |
| Karta Pokładowa Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014 dane osobowe
| IMIĘ I NAZWISKO: John Braddock
DATA I MIEJSCE URODZENIA: 17.08.1966, Dallas, Teksas, USA
MIEJSCE ZAMIESZKANIA: Sydney, Australia
NARODOWOŚĆ: Amerykanin z obywatelstwem australijskim, ale #usaforever
ZAWÓD: zawodowy kierowca tirów
KLASA PRZELOTU: ekonomiczna
TOWARZYSZE PODRÓŻY: żona, dwoje synów, córka
WIZERUNEK: Nick Offerman |
biografia
Kiedy miałem siedem lat rodzice wywieźli mnie i moje rodzeństwo do Australii. Podobno na naszym rodzinnym ranczu się nie układało, ale to pewnie jest ściema jakich mało. Nigdy im zresztą nie wybaczę tego, że opuścili Teksas i wyrzucili nas na obczyznę! Dobrze, że jeszcze nie kazali nam brać łopaty w dłonie i pracować na swoje utrzymanie. Choć tatko (świętej pamięci, niech Bóg ma cię w swej opiece! Mimo, że tajemnicę odnośnie receptury swojego pysznego sosu zabrałeś do grobu skurczybyku) był konserwatywnym i dość zasadniczym chłopiną, dlatego nie było tak jak teraz, że te dzieciaki to tylko w srajfonach siedzą i nic nie robią. I nawet butów nie potrafią zawiązać, na rzepy kupują. U nas pomagało się w domu, a kiedy osiągnęło się pełnoletność to chwytało się jakichkolwiek prac dodatkowych. Mnie od zawsze ciągnęło w dzicz i to tam chciałem się spełniać, jednak obowiązki to obowiązki. Uczyłem się więc i pracowałem na budowie czy jako kurier, zapieprzając po to, aby Braddockowie mogli się tarzać w pieniądzach. Zresztą cała rodzinka pracowała, poza moją mamą, ona zajmowała się domem. W końcu było nas dziewięcioro do oporządzenia, więc kto by tam miał jeszcze czas i na pracę! Ale nie powiem o mamci złego słowa, koszule mieliśmy zawsze pięknie wyprane i wyprasowane. O czym to ja… ach, tak. W końcu skończyłem szkołę i mogłem robić co chciałem. Na początku z odłożonych pieniędzy zrobiłem prawko na tira, a potem zacząłem pracować jako zawodowy kierowca. Nawet nie wiecie, jaka ta Australia ma rzadko domy porozstawiane, rany boskie! Co się najeździłem to moje (nie polecam baru Toma w Townsville, z kibla nie wyszedłem całą noc) i można rzec, że Australię znam jak własną kieszeń. Z chęci zmiany swojego życia zacząłem brać udział w krajowej loterii, co by polepszyć swój los. Dacie wiarę, że wygrałem kilka milinów baksów? Piszczałem wpierw jak dziecko, potem upiłem się w pobliskim barze, by następnie zrobić wielką imprezę dla ziomków. Taką z paniami i dobrym towarem. Kiedy po tygodniu się obudziłem, zacząłem spełniać swoje marzenia. Kupiłem drewniany domek gdzieś na obrzeżach i rozpocząłem życie prawdziwego myśliwego. Kupiłem broń, polowałem na zwierzynę, łowiłem ryby, syfiłem i prowadziłem życie typowego kawalera, od czasu do czasu jeżdżąc tirem w trasy, bo jednak mi tego brakowało. A w moim warsztacie robiłem sobie meble. I nie, wcale stół nie ma nierównych nóg, po prostu ta podstawka od piwa idealnie się komponuje z ciemnym drewnem. Podczas jednej z tras poznałem JĄ. Była piękna i podawała mi najlepszego burgera, jakiego kiedykolwiek jadłem. A kiedy beknąłem, zaśmiała się i wtedy już wiedziałem, że to kobieta mojego życia. Zaprosiłem ją na randkę do kina samochodowego i oglądaliśmy film z auta jej ojca, bo ja swojego nie miałem. W każdym razie często do niej jeździłem, aż w końcu pobraliśmy się i spłodziliśmy trójkę dzieci. Zawsze żałowałem, że tak mało, ale ostatecznie uznałem, że mniej gęb do wyżywienia i przynajmniej z mojej lodówki nie znikają mi ulubione kiełbaski, a potem piwo. Generalnie trochę mi smutno było, kiedy dzieciaki się tak rozjechały na wszystkie strony świata, ale no co zrobisz… nawet się ucieszyłem, kiedy mój najstarszy syn postanowił szukać szczęścia w USA. Od zawsze wpajałem moim dzieciom, że to najlepszy kraj na świecie. Sam bym do niego wrócił, gdybym nie bał się latać… w końcu jednak ten gówniak zażądał, abym przyleciał go odwiedzić. Aż zacząłem więcej pić i obgryzać paznokcie na myśl o tym, że mam się wzbić tak wysoko w powietrze… na dowód tego, że nic mi nie będzie, postanowił wrócić do Australii i wykupiliśmy bilety dla całej rodziny, podobno w kupie jest raźniej. Kupę to najchętniej zrobiłbym w gacie, ale jednak jestem prawdziwym mężczyzną i nie będę się mazgaić. Postanowiłem im pokazać, że John Braddock niczego się nie boi. I że skopię ten cały samolot, aż nie będzie wiedział którędy lecieć.
charakter
Jestem prostolinijnym człowiekiem. Dla mnie wszystko jest albo czarne, albo białe, choć nie, żebym któreś preferował. Podobno jestem też dość specyficzny, ale nie wierzę ludziom, szczególnie, że głównie to słyszę od dzieci i żony – oni są jednak zbyt stronniczy z powodu tego, że dostawali ode mnie masę szlabanów i że zapominałem o „ważnych” datach. Nie wiem po co kobietom kwiaty na rocznicę ślubu, tak jakby za rok nie było kolejnej. Jestem dość pragmatycznym gościem i nie lubię wydawać pieniędzy na jakieś głupoty. Najważniejsze jest przetrwanie, wiadomo, dlatego kupuję dużo broni, scyzoryków no i… jedzenia. Prawdziwy ze mnie fan gastronomii. Oczywiście mam na myśli w głównej mierze mięso, ponieważ jestem prawdziwym mężczyzną, a nie królikiem, który ma wpierdzielać trawę. Steki i burgery robię wyborne, tak samo jak hot dogi i wszyscy się zawsze nimi zajadają. Wegetarianizm i inne jego jakieś dziwne odmiany uważam za skrajną głupotę i z takimi ludźmi to ja nie mam o czym rozmawiać. Może to dlatego, że w dzieciństwie zadławiłem się brokułem i prawie zszedłem z tego świata? Nie mam pojęcia, wiem tylko, że jeść trzeba porządnie, a mięso nigdy nie chciało mnie zabić. Pikantne skrzydełka, chipsy czy masło orzechowe znacząco poprawią mi humor. Tak samo jak polowanie w lesie czy dłubanie w warsztacie. Nie szukam przesadnie uwagi, aczkolwiek ludzie mówią, że niezła ze mnie dusza towarzystwa, bo dużo mówię i jestem zabawny. Kompletnie nie rozumieją, że ja to wszystko mówię zupełnie serio! Tylko nikt mnie nie bierze na poważnie. Chyba, że mnie nie zna, to wtedy rzekomo bywam odrzucający. Szczególnie, że z higieną jestem trochę na bakier, bo nie lubię tracić czasu na głupoty, skoro zaraz znów się ubrudzę. Proste? Proste. Jestem typowym kierowcą w czapce z daszkiem i ubrudzonym od musztardy podkoszulku i dobrze mi z tym! Całe szczęście, że mam żonę, to w naszym domu jest nawet czysto. Dopóki byłem kawalerem to podobno wszystko zabrudziłem tak, że musieliśmy wzywać ekipę sprzątającą, bo jeden człowiek nie był w stanie tego ogarnąć. Prawie płakałem, kiedy wyrzucali moje nagromadzone pamiątki, na przykład budzik z piejącym kogutem z Kentucky (dziedzictwo Braddocków!), jednak musiałem pokazać, że jestem twardy. Dlatego z pokerową miną pozbywałem się cennych przedmiotów, a potem poszedłem pić do baru z kumplami. Bo owszem, lubią dobrą zabawę, a piwo to moje paliwo. No i bimber. Reszta mi nieszczególnie podchodzi, szczególnie wino. Nie jestem francuskim pieskiem i wolę tradycje oraz staromodny system wartości: żadnych kłamstw, patriotyzm, honor. Mimo to staram się być trochę nowoczesny i interesuję się technologią. Szkoda tylko, że jej nie rozumiem i najczęściej coś psuję, a mój syn wtedy zawsze gada „weź się tato” i zabiera mi swój zniszczony bablet czy jak to się nazywa. Nie mam pamięci do takich pierdół. Wiem, gdzie leży mój klucz albo piła i tyle staram się ogarniać no. I wyrzucam śmieci i robię zakupy, tak bardzo pomagam w domu! Złoty ze mnie chłopak, serce mam na dłoni i zawsze pomogę. O ile nie będziesz starać się wyjadać mojego jedzenia – ci, co tak robią, ginęli w tajemniczych okolicznościach. Just sayin’.
umiejetnosci
obsługa broni, polowanie na mięsko, oporządzanie mięska, stolarka (hobbystycznie), rąbanie (nie tylko drewna), wędkowanie, prowadzenie pojazdów mechanicznych, jedzenie hamburgerów i picie piwa na czas, tańczenie po pijaku (wtedy też dogada się z każdym), pędzenie bimbru, podrzucanie i łapanie gębą jedzenia, gra na gitarze i śpiew (w jego mniemaniu, tak naprawdę jego artystyczny występ woła o pomstę do nieba, nie przeszkadza mu to jednak w uskutecznianiu tego przy ognisku), grillowanie, zrzędzenie, bycie fajnym
dodatkowe informacje
△ JĘZYKI: angielski △ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU: dokumenty tożsamości, portfel z pieniędzmi i biletami, klucze do domu, pięć podkoszulków, dwie koszule flanelowe, dwie pary jeansowych spodni, pięć par bokserek, pięć par skarpet, klapki, ulubiona piżamka w łosie, szczoteczka i pasta do zębów, golarka elektryczna, rolka papieru toaletowego, grzebień, wielofunkcyjny scyzoryk (duże i małe ostrze, otwieracz do puszek, otwieracz do butelek, korkociąg, małe nożyczki, pęseta, wykałaczka, śrubokręt gwiazdkowy, ostrze do zdejmowania izolacji, szpikulec-szydło, kółko, skrobak do ryb z miarką i przyrządem do zdejmowania haczyków, kombinerki, mała piłka do drewna), telefon-cegła, okulary do czytania w etui, skitrany sześciopak piwa, wałówka (chipsy o smaku bekonowym, osiem kanapek z boczkiem i jajkiem, paczka paluszków solonych, suszone kabanosy, sos BBQ w butelce i Blair's Ultra Death Sauce, paczka M&M’s, opakowanie donatów, fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, Jelly Belly Extreme Sport Energising Beans smak arbuza, osiem czekoladowych muffinów, kubełek KFC i duże frytki); na sobie ma kapelusz kowbojski, stary zegarek na nadgarstku, biały podkoszulek i koszulę flanelową, jeansowe spodnie, pasek z szeroką klamrą, bokserki, skarpetki oraz kowbojki △ INNE: największe zło to: warzywa oraz mleko o zawartości tłuszczu mniej niż 5%; jak lecieliśmy do Sydney jak byłem mały to samolot wpadł w turbulencje i od tamtej pory boję się latania; jestem odporny na ostre smaki; trochę ze mnie takie duże dziecko; kocham moje wąsy!
|
|