IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Zorya Delacroix


 

 Zorya Delacroix

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Zorya Delacroix


Zorya Delacroix
https://wyspa.forumpolish.com/t65-zorya-delacroix?nid=1#238 https://wyspa.forumpolish.com/t103-zorya#253 https://wyspa.forumpolish.com/t102-zorya-delacroix
Dane osobowe :
lat trzynaście, Francuzka, uczennica i bywalczyni salonów

Znaki szczególne :
nieujarzmiona czupryna, oczy koloru nieba tuż przed burzą, chuderlawa sylwetka

Ubiór :
ciemny sweter wkładany przez głowę (a na to męska, olbrzymia bluza), spódnica przed kolano w kwiecisty wzór, czarne podkolanówki, conversy

Ekwipunek :
cienki sweter wkładany przez głowę, spódniczka, podkolanówki i conversy, gumki do włosów, trzy koszulki, sweterek, szampon, męska bluza, młodzieżowa kurtka (w kieszeni bilet lotniczy na nazwisko Cugana)

Stan zdrowia :
rozcięta warga, problemy z błędnikiem

Punkty :
213


Zorya Delacroix  Empty
PisanieTemat: Zorya Delacroix    Zorya Delacroix  EmptyNie Sie 09, 2015 7:03 pm

Karta Pokładowa
Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014
dane osobowe

IMIĘ I NAZWISKO:
Zorya Delacroix

DATA I MIEJSCE URODZENIA:
19.04.2001; francuskie miasto Bordeux

MIEJSCE ZAMIESZKANIA:
Los Angeles

NARODOWOŚĆ:
francuska

ZAWÓD:
uczennica i bywalczyni salonów

KLASA PRZELOTU:
ekonomiczna (bo tatuś fundował)

TOWARZYSZE PODRÓŻY:
wyłącznie pluszowy hefalump schowany w otchłaniach plecaka

WIZERUNEK:
Laura O'Grady
biografia

Dzieciństwo Zoryi smakowało tanią gumą balonową i rozkoszną beztroską; każdego dnia gałęzie wysokich drzew uświetniały jej kolekcję blizn oraz zadrapań nowymi trofeami. Błądziła wśród mroków matczynej ciemni fotograficznej i nabijała kolejne siniaki szpecące alabastrową skórę kolan.
Urodziła się trzynaście lat i parę miesięcy temu, kiedy na niebie kwitła poranna zorza. Natchnęło to Marion Séverin-Delacroix do nadania córce imienia jeszcze bardziej niespotykanego, niż pierwotnie zamierzała i w ten sposób dziewczynka stała się słowiańską jutrzenką, promykami słońca rozświetlającymi ciemność nocy, tlącym się delikatnie płomykiem nadziei.
Jej ojciec spełniał się jako ogrodnik. Wielkim sekatorem zmuszał bukszpany do pokory, układał goździki w fontanny barw, a w porcelanowych donicach hodował białe oleandry. Miał duszę artysty, która uciekała przez pęcherze pękające na zapracowanych dłoniach. Jej matka bawiła się kolorami i tworzyła obrazy, przesuwając smukłe, zamoczone w farbie palce po kremowobiałym płótnie; ciemne kosmyki wydobywały się gwałtem z misternie zaplecionego warkocza, który układał się posłusznie wzdłuż kręgosłupa. Mała dziewczynka o krótkich, czarnych jak smoła włosach wlepiała w matkę okrągłe oczy o barwie nieba tuż przed burzą i obserwowała zmysłowe ruchy opuszek na tle lnianego materiału. Miała zdarte kolana i wpisaną w  spojrzenie naiwność.
Nie zdążyła skończyć pięciu lat, kiedy słodką idyllę przerwało pełne goryczy słowo, którego w pełni nie rozumiała,
r o z w ó d.
Zamieszkała z matką w rozpadającym się mieszkaniu na obrzeżach Bordeaux, gdzie brakowało tonącego w różach ogrodu, ciemni w piwnicy oraz kwitnących na kuchennym parapecie oleandrów, jednak nie zagrzały tam miejsca zbyt długo. Otrzymały zaproszenie od Jeannette, młodszej siostry Marion, która zostawiła malowniczą Francję na cześć gnijącej w upale Kalifornii; bez wahania z niego skorzystały i już wkrótce zaczęły nowe życie w dusznym miasteczku Brawley, gdzie uwiły gniazdko w dzielnicy zamieszkałej głównie przed azjatyckich emigrantów. Ich fotografie i nabazgrane węgielkiem portrety wkrótce zaczęły zdobić ściany 1096 H Street.

Rozgrzany, popękany asfalt nie stanowił dobrego środowiska dla rozwoju artystycznej duszy, dlatego Marion postanowiła skupić się na rzeczach przyziemnych; pozostawiła ukochane, nadgryzione zębem czasu sztalugi w bezpiecznej strefie pasji, sama zaś oddała się wątpliwie artystycznemu wykładaniu towaru na półki w pobliskim Walmarcie. A Zorya? Dalej kolekcjonowała siniaki, parzyła dłonie, szukając skarbów na skąpanych w słońcu drogach i wyzywała po francusku nowopoznanych towarzyszów.
Nie minęły cztery lata, kiedy kolejnym przystankiem stało się samo Los Angeles, miasto, w którym Marion miała wreszcie szansę zasilić grono panteonu bogów sztuki malarskiej. Niedługo potem w nowym mieszkaniu nie tylko ściany, ale też sufity ginęły ukryte za kolejnymi szkicami. Metaliczną biel lodówki przykryły przypięte magnesami polaroidowe zdjęcia, z lampy zwisały kolorowe koraliki, a na parapecie tuż za oknem intensywnie pachniała mięta. Kobieta osiągnęła sukces zaledwie parę miesięcy później, tworząc wystawę rzeczy codziennych - szczególny aplauz uzyskało akwarelowe przedstawienie nagiego chłopca wśród fontanny jaśniejących konwalii.
Kiedy Zorya miała dziesięć lat, pierwszy raz odwiedziła ojca we Francji. Zieleniąca się winorośl wspinająca się po ścianach dawnego domu zdawała jej się obca, a błękitne oczy Bastiena Delacroix lśniły rezygnacją i zmęczeniem. Stanie w za dużym swetrze na wypielęgnowanym trawniku i czucie drobnych kropel deszczu łaskoczących po policzkach niemal sprawiało jej ból, bo wiedziała, że już tu nie należy. Powrót do rozgrzanej Kalifornii przyjęła z ulgą, tak samo jak łomot, który spuścił jej najlepszy kolega tuż po tym, jak ponownie odwiedziła zniszczone podwórko, miejsce ich spotkań.

Skrzyżowała nogi na kuchennym blacie, uważając, żeby nie stuknąć głową o zwisające nad zlewem szafki. Woda w trzymanej przez nią szklance (która niegdyś dzielnie służyła jako słoik na niesmaczne konfitury jej babki) skażona była świeżowyciśniętymi kroplami cytryny, a na powierzchi dryfował samotny liść parapetowej mięty. Marion kochała się z barwami, snując na płótnie smutną opowieść jej córki. Za brudną szybą pierwsze gwiazdy skrzące się na bezchmurnym piedestale układały się w bajeczne konstelacje. Namalowane farbami oczy Zoryi rzeczywiście przybrały barwy nieba grzmiącego groźnie tuż przed burzą.
Była szczęśliwa, na zawsze wpisując się w francuską historię sztuki.

Z okładki czasopisma spoglądały grzmiące, schowane za ławicą chmur oczy, ledwie widoczne spod krzywo ściętej, hebanowej grzywki. Wystawa trzydziestu ośmiu portretów córki Marion Séverin była więcej, niż sukcesem; była tworzeniem nowego nurtu, powrotem do gwałtu koloru, zabawą w impresjonistyczne podejście do bestialskiego dadaizmu. W życiu kobiet znów zagościł materializm napędzany machiną popularności - wkrótce zaczęły się dziennikarskie szturmy na drzwi wejściowe mieszkania, a każdy nowy siniak na bladym kolanie Zoryi uznawany był na nowe arcydzieło. Mapa zadraśnięć na łokciach zajęła honorowe miejsce nad domową kuchenką i w broszurze reklamującej Musée des impressionnismes Giverny.

W wieku dwunastu lat nie rozumiała, dlaczego stała się osią obrotu artystycznego półświatka. Przymusowe comiesięczne podróże do Paryża szybko zmieniły się w przykry obowiązek, którego nie chciała wypełniać ani Marion, ani Zorya. Dziewczynka gościła na arystokrackopodobnych salonach ubrana w łatwo gnącą się sukienkę koloru niezapominajek, a wykwintne uwagi ostrzeliwały ją ze wszystkich stron niczym pociski karabinu maszynowego o kalibrze siedmiu milimetrów. Nie potrafiąc pojąć wysublimowanych półsłówek, błądziła palcami pomiędzy fałdami jedwabiu i liczyła pieprzyki na karku chłopca uderzającego dłońmi o klawiaturę fortepianu.
Nie potrafiły ponownie odnaleźć się we Francji. Przeszkadzało im powietrze za rześko wbijające się w nozdrza i wspomnienia wracające wraz z każdym promieniem delikatnego słońca. Ich domem na zawsze stała się skwarna Kalifornia, niewielkie mieszkanie na poddaszu w Venice, dawnym centrum kulturalnym Los Angeles. Zoryi nie przeszkadzali nawet mężczyźni, których Marion sprowadzała - zawsze wyłącznie na jedną noc; po każdej z nich kobieta siadała w oknie kuchennym z jagodowym papierosem i wdmuchiwała dym w przestrzeń, a jej córka milczała razem z nią, nie śmiąc przerywać tej małej celebracji wolności.

Do Sydney zabrał ją ojciec, chcąc wynagrodzić czas, który mogli wspólnie spędzić. Szkicowała gmach opery na paragonach za obiady w tanich barach mlecznych, próbowała głaskać kangury uwięzione w zoologicznych klatkach, obserwowała ulicznych artystów w Paddington szkicujących monotonnie niewiele różniące się od siebie karykatury turystów. A kiedy stała na szczycie Harbour Bridge, przyszło jej na myśl, że nigdy wcześniej nie miała okazji zachłysnąć się wolnością. Jej smak wyjątkowo przypadł Zoryi do gustu.

charakter


st. jude, patron saint of the lost causes
st. jude, we were lost before she started
st. jude, we lay in bed as she whipped around us
st. jude, maybe I’ve always been more comfortable in chaos

~*~
Była chuderlawa, nieładna, często wpadała w kłopoty, nie potrafiła pojąć istoty szacunku. Jej krótkie włosy były ułożone prawie tak chaotycznie jak myśli. Wściubiała piegowaty nos tam, gdzie nie powinna, za każdym razem ściągając na siebie lawinę tarapatów. Obserwowała matkę przenoszącą na płótna wizje czarnych oleandrów. Tonęła w swej bezczelności, igrała z dorosłością, błądziła, odnajdując siebie, walczyła z zależnością, zabawiała się odwagą, łaknęła wolności, szukała uznania.

umiejetnosci

Przemyka niezauważalnie i bezszelestnie w dowolnym otoczeniu, z lekkością chowa się za konarami drzew i wspina się na nie, pozostając niezauważoną, z niezwykłą wręcz prędkością biegnie, balansując na kościstych kolanach, zawiązuje i rozwiązuje wszelakie, nawet najmisterniej zaplątane supły, pływa zwinnie niczym ryba wypuszczona w ciemną otchłań morską. Nie jest silna, prędzej się przewróci, niż uniesie mały baniak na wodę, ale na niespodziewane reaguje natychmiastowo i skrupulatnie pielęgnuje swój instynkt samozachowawczy. Będąc wciąż dzieckiem szybko się uczy, jest ciekawa świata i uwielbia nowe wyzwania. Dzięki bezpośredniości łatwo nawiązuje kontakty z ludźmi, co nie oznacza, że zyskuje ich sympatię.

dodatkowe informacje

△ JĘZYKI: angielski, francuski - z matką od zawsze rozmawia wyłącznie po francusku, a kalifornijskie środowisko wymaga od niej sprawnej angielszczyzny; hiszpański na poziomie komunikatywnym
△ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU:w walizce pięć spódnic w folklorystyczne wzory, cztery koszulki, kilka sztuk bielizny, gruby sweter, kosmetyczka (ze szczoteczką do zębów, wodą utlenioną, szamponem, paczką awaryjnych podpasek i dodatkowym opakowaniem różowych tabletek), dwa ręczniki, ładowarka do telefonu, trzy pary kolorowych trampek
△ INNE: jest zagorzałą wegetarianką z odruchem wymiotnym na samą myśl o konsumpcji mięsa, cierpi na niewymagające leczenia niedociśnienie tętnicze i dość łagodną w przebiegu chorobę Raynauda - kiedy bierze leki, objawy praktycznie nie występują; ma grupę krwi 0Rh-, co czyni z niej idealnego dawcę


Powrót do góry Go down
Leah Vaughn


Leah Vaughn
https://wyspa.forumpolish.com/t54-leah-vaughn https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t55-leah-vaughn#71
Dane osobowe :
26 lat, day trader, NYC

Znaki szczególne :
włosy w kolorze jasnego blondu, czerwona szminka, okulary przeciwsłoneczne, szelmowski uśmiech

Punkty :
133


Zorya Delacroix  Empty
PisanieTemat: Re: Zorya Delacroix    Zorya Delacroix  EmptyPon Sie 10, 2015 11:16 am

witaj na Wyspie!

Cieszymy się, że zdecydowałeś się do nas dołączyć i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo! Pamiętaj, że przed rozpoczęciem rozgrywki musisz założyć jeszcze informator oraz zarezerwować miejsce w samolocie. Punkty za Kartę otrzymasz po założeniu Informatora. Jeśli będziesz mieć jakieś uwagi lub pytania - pisz śmiało, od tego tutaj jesteśmy! (:

Uwagi do Karty: Artyzm tej karty wzruszył mnie na każdym kroku. Nie no, naprawdę jest bardzo ładna i długość wcale nie straszy. Śmiało można czytać. Zorya pewnie znajdzie sobie dużo (starych) znajomych. <:
Powrót do góry Go down
 
Zorya Delacroix
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Zorya Delacroix
» Zorya

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Offtop :: Archiwum :: Karty Pokładowe-