IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
You're not as brave as you were at the start... :o


 

 You're not as brave as you were at the start... :o

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2  Next
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 01, 2015 11:06 pm


Australia, wieczór bodajze


PANNA
ISSY
czyli
ŚLUB FELICII W AUSTRALII.
Historia uciekinierki
z r. 2008,
PISANA POSTAMI
przez
W.M. & N.S.





Ostatnio zmieniony przez Issy Ferreira-Sage dnia Sro Gru 02, 2015 10:36 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 01, 2015 11:39 pm

Czułam się... dziwnie. Serce waliło mi tak mocno, że miałam wrażenie, iż za niedługą chwilkę wyskoczy z mojej piersi i pofrunie daaaleeeko od tego całego kłopotu, problemu czy jak to tam można było nazwać. Błazenadą raczej, gdyż do sceny filmu romantycznego nijak można było porównać aktualną chwilę. Bohaterki kinowego ekranu nie mogły czuć się tak podle jak ja, nie mogły od tak pani... Nie, nie panikowałam! Po prostu wiedziałam, co musze zrobić. To było bardziej niż wiadome. Oczywista oczywistość, gdyż zostać... Zostać nie mogłam. No, nie mogłam. Taka decyzja byłaby bezsensowna i przysparzająca ból. Po prostu starałam się o tym zbyt wiele nie myśleć. Nie powinnam nawet, gdyż to groziło zmianą decyzji, zaś wtedy... Stop!
Najważniejszą i chyba najgorszą rzeczą spośród całej tej palety niezbyt ciekawych barw było to, jak mam ją poinformować o zaistniałej sytuacji. Czy w ogóle jej to powinnam wyjaśniać?! Raczej, że nie powinnam! Zatrzymywałaby pewnie mnie albo co, a ja nie mogłam tu zostać. Nie mogłam i już. Musiałam jej jakoś to delikatnie wytłumaczyć, może na około, że kompletnie nic z tego nie zrozumie, albo stosując metodę półprawdy czy tez domysłów, że nie mogę zostać na jej weselu do końca, że nie chcę, bo... No... Że musze wracać do domu, bo zwariuję, jeśli nie zaszyję się we własnym mieszkanku z kubkiem gorącego i gorzkiego kakao w dłoni, przykryta ulubionym cieplusim kocałkiem na własnej kanapie, patrząc na świetnie sobie znane rysy na szybie. Musiałam, ot co.
Tylko że Felicia bywała uparta i była tą młodszą, dla której wszystko zawsze było chyba inne niż dla mnie. Chyba. A może się myliłam...? Tylko że wtedy nie uciekałaby mi w momentach, w których nie powinna, i nie byłaby znowu taka grzeczna w chwilach, gdy harmider był przeze mnie oczekiwany, bo, powiedzmy, mógłby uratować moją skórę. Teraz, na przykład, przydałby mi się jakiś harmider, jakaś drama życia, cokolwiek, co pozwoliłoby przerwać moją rozmowę z Fel i zmusić ją, po moim wymamrotaniu pożegnania, do powrotu na salę weselną. Och, tak! Może powinnam coś wpierw przeskrobać w kuchni lub przekupić mojego kolegę? Może złożę na niego całą winę? Halo, nie było od tak sobie zabaw za free. Nie był dla mnie partnerem podczas dzisiejszej uroczystości, mimo że powinien, więc tak jakby wisiał mi przysługę... Ponadto to właśnie dzięki mnie poznał tę tam jakąś, którą tak zuchwale obracał na parkiecie. Zjeb – pomyślałam nieco zazdrosna i... i właśnie wtedy przed moimi oczami wyobraźni stanął ten uśmiech. TEN UŚMIECH, którzy tak bardzo łamał mi serce. Z pewnością był gejem czy coś... Może miał narzeczoną i chciał się zaprzyjaźnić, by się potem czegoś radzić i w ogóle. Pewnie Fel mu dużo nawciskała i...
Chryste! Uśmiechu zniknij z mojej głowy – wyrzuciłam z siebie zaklęcie, które nie chciało nijak poskutkować. Na złość mnie, przywołałam jego oczy również zdajające się szeroko uśmiechać. Każda komórka się szeroko uśmiechała... I tak niecnie jednocześnie. Słodko i niecnie.
Potrząsnęłam głową, wypatrując Felicii. Cholera, nie mogła non stop wstrzymywać tego moczu. Halo! Zleje się na suknię i będzie obciach życia! Taaakaaa duża żółta plama i tytuł Obsikanej Panny Młodej, choć i tak nic nie miało przebić Wszechwścibskiej Teściowej Fel.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 02, 2015 9:34 am

Dość! Dość! Dosyć już pożółkłych koronek na pobladniętej pannie młodej wyglądającej bardziej jak duch, niźli jak pani na własnym weselu. Dosyć już poprawiania nieszczęsnego sznuru pereł w pasie, choćby nawet były one najprawdziwsze z prawdziwych i najczystsze z czystych, nieskazitelne. Dosyć już za szerokich rękawków o długości ledwo przypominającej modne trzy czwarte, której w zamierzeniu krawca zdecydowanie nie miały mieć. Dosyć już wszechobecnych fałdek materiału w miejscach, gdzie nie powinno ich być. Dosyć kusego dołu, dosyć ścisku w szyi, dosyć najtragiczniejszych zdjęć w historii jakichkolwiek ślubów klasy wyższej, dosyć teściowych rozczulających się nad wyglądem sukni, w której od pokoleń brały ślub przedstawicielki tej rodziny. Ona nie była jej przedstawicielką! Była jak sarna na polowaniu, którą osaczyły wilki chcące wpierw utuczyć swój przyszły obiad i zmiękczyć mięso, aby dopiero później pożreć ją z niesamowitym smakiem. 
Nie powinna... Wiedziała, że nie powinna porównywać starszej pani Sage do dzikiego drapieżnika, jednakże obecnie jakoś nie mogła wyzbyć się wrażenia, że kobieta w głuszy bardzo łatwo podporządkowałaby sobie pierwsze lepsze agresywne stado. Oczywiście, miała przy tym pełną świadomość tego, iż matka Tobiasa wcale nie chciała być do tego stopnia piekielna. Na co dzień świetnie się dogadywały, jednakże na gruncie ślubnym praktycznie non stop dochodziło między nimi do mini konfliktów interesów. I Fel, jako osoba dosyć mocno pragnąca spokoju, kapitulowała pod naciskiem otoczenia. Machała białą flagą, zakładając jednocześnie całkowicie niedopasowaną sukienkę, gdy w szafie w domu dziadków wisiał równie cenny strój, który należał do jej własnej matki. Ta jednak osobiście przyłączyła się do wspierania chorowitej matki - od kilku godzin już obecnego - męża Felicii, co zdecydowanie miało olbrzymi wpływ na młodziutką dziewczynę. 
Przez długi czas nowa pani Sage robiła zatem dobrą minę do złej gry, lecz teraz zaczęła tracić jakąkolwiek cierpliwość. Miała serdecznie dość faktu, że jej własny ślub zamienił się w wielką farsę, zaś wesele było jeszcze kilka razy gorsze. Postanowiła zrobić coś, co z pewnością miało zaburzyć teściowej ten tradycyjny porządek rzeczy, ale czyniąc to nie ze złośliwości, lecz dla samej siebie, swojego zdrowia psychicznego oraz względnie pozytywnych wspomnień z tego dnia. Miała zamiar założyć zieloną sukienkę koktajlową przeznaczoną dla nieobecnej druhny. Przynajmniej były zbliżone wzrostem i budową ciała... Poza tym gorzej już zdecydowanie nie mogła się prezentować, naprawdę nie mogła. Przeprosiła więc gości, z którymi akurat prowadziła dosyć niezobowiązującą konwersację, by oddalić się do pomieszczenia z całą masą najróżniejszych akcesoriów ślubnych, drobnych przedmiotów, ubrań... Dosłownie wszystkiego. Stamtąd natomiast zabrała tylko wspomnianą sukienkę, ponieważ przebieranie się w pokoju zdecydowanie nie wchodziło w grę, kiedy nie dało się tam upchnąć już nawet drobnej szpilki. Dlatego to też przemknęła się do jednej z prywatnych toalet, wchodząc do niej tyłem jak ścigany szpieg i momentalnie zamykając za sobą drzwi na klucz, jaki miała w swym posiadaniu, mimo że kabiny były dopiero w tylnym pomieszczeniu. Przezorny zawsze ubezpieczony, a Fel zdecydowanie nie chciała ciotki wpadającej na nią, gdy zamierzała się przebrać.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 02, 2015 11:26 pm

Wydawał się być cudowny... najcudowniejszy, choć to brzmiało niesamowicie naiwnie. Już nawet w mojej głowie, a co dopiero mówić tu o rzeczywistości i opisywaniu komuś jego perfekcyjności, kiedy to znałam go tych kilka skradzionych dla nas tańców. Jednocześnie było ich tak dużo i tak mało.
Zagryzłam wargę. Musiałam być silna, choć na okazywanie twardości jakoś nie potrafiłam się zdobyć. Łzy cisnęły się do mych oczu, serce biło zdecydowanie za szybko i najchętniej wróciłoby na salę. Podobnie było z moją naiwną częścią, która wręcz krzyczała, bym przestała odpierdalać te głupoty i wróciła. Ohh! MASZ WRÓCIĆ! – tak właśnie wszystko krzyczało we mnie i sprawiło, że w końcu załkałam bezsilna. Ponoć to na ślubach się płacze... Ja byłam już po nim. Właściwie moja młodsza siostrzyczka była już po nim... Jakiś kosmos. Nie mogłam płakać przez faceta. To złe i nie na miejscu.
Otarłam szybko te łzy. Słyszałam jak ktoś wszedł i zamknął główne drzwi. Niedobrze, niedobrze, niedobrze. Jeśli chciałam jak najszybciej osaczyć tu Fel musiałam przepędzić intruza. Musiałam wziąć się w garść i to zrobić, przepędzić intruza i czekać... cierpliwie, licząc na to, że nieznajomy... Clarence... nie wtargnie na teren damskiej toalety, by mnie przypadkiem tu znaleźć i porwać do swojego zamku. Taki Książę z Bajki musiał mieć niesamowity zamek. Z fosą i wszelkimi bajerami, włącznie z aligatorami i lśniącą koroną, a także setkami portretów pięknie uśmiechniętych przodków. Pewnie oni wszyscy mieli zaklętą w uśmiechu moc. Zapewne rozkochiwali w sobie żony od pierwszego uśmiechu i potem porywali je na zamek, wielbiąc miłością wieczną. Tylko, tak a propo, takich bajek w tym świecie nie grano.
Westchnęłam i popchnęłam aż nazbyt mocno drzwi, przez co one z impetem uderzyły o ścianę. Gang Ferreiry znów rozrabiał. Westchnęłam i bojowo starłam łzy. Wpierdol od człowieka dzielnicy musiałam spuścić...
Jezu, co ty tu robisz?! – rzuciłam zaskoczona, gdy ujrzałam swoją siostrę w tej dziwacznej sukni z całą chmarą jakiegoś ślubnego gówna i sukienkę... Zieloną taką... Druhny chyba. – W sumie dobrze, że tu jesteś, bo czekałam na ciebie – wybąkałam, jeszcze raz uważnie lustrując wszystkie trzymane przez nią przedmioty. Po chwili dopiero uśmiechnęłam się nieznacznie i wskazałam palcem na te tobołki.
Chcesz zabić swoją teściową? Jak nic dostanie ataku – stwierdziłam. Nie wiedziałam, co powinnam powiedzieć, jak zacząć... Co... Kompletna pustka, naprzeciwko Fel, a wokół, o!, jednak istniała nadal ta sama łazienka. – Ja... Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz, Fel. Obiecaj, że mnie nie znienawidzisz – szepnęłam. Jak na złość, w moim gardle pojawiła się ta bezlitosna gula, przez którą brzmiałam jeszcze bardziej żałośnie.
Odwróciłam wzrok i spojrzałam w lustro na własne nędzne i tchórzowskie odbicie. Tak... Nie! Nie byłam tchórzem. W tej chwili właśnie, po raz pierwszy chyba w życiu, podejmowałam racjonalną decyzję.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyCzw Gru 03, 2015 12:43 am

Prawdę mówiąc, zauważyła nieobecność starszej siostry, której nie mogła dojrzeć pośród ludzi na sali, ale nie pomyślała jakoś o tym, że ta zmaterializuje się nagle z hukiem za jej plecami, kiedy pójdzie do jednej z łazienek. Teoretycznie wolnych od czyjegokolwiek towarzystwa, warto dodać. Prędzej powiedziałaby, że Issy pewnie wyszła gdzieś z bratem Tobiasa - oj tak, Felicia zdecydowanie zauważyła wzrok, jakim przez cały wieczór obdarzał jej pierwszą druhnę - albo sama poszła przed budynek, by zapalić papierosa albo coś w tym rodzaju. Prawdę mówiąc, przez dłuższy czas nie miała zbyt wiele okazji do tego, by porozmawiać z siostrą w cztery oczy, więc nie wiedziała też zbytnio, jakie były przyzwyczajenia starszej Ferreiry. Cóż, aktualnie była skłonna powiedzieć, że wręcz musiało zaliczać się do nich doprowadzanie ludzi do minizawałów serca. Oddychając głęboko, odwróciła się przodem do Isabelle. 
- Weź... Nie rób tak więcej, bo doprowadzisz mnie do zatrzymania akcji serca, a jeszcze na to nie pora. Dopiero przyszłam utopić się we wnętrzu toalety. Mam już nawet na sobie, profilaktycznie jak ta lala, worek na mokre i martwe ciało. Nie widać? - Nieznacznie skrzywiła wargi w czymś, co przypominało gorzko-drwiący uśmieszek, kiedy uniosła w dwóch palcach brzeg swojej tragicznej sukni ślubnej. 
Skojarzenie z pożółkłym, szeleszczącym workiem na ciało było tu jak najbardziej na miejscu. Fel postanowiła jednak - dla własnego zdrowia psychicznego oraz dobra wyobraźni Isabelle - nie zagłębiać się już bardziej w ten niezręczny temat. Jak stałam się ofiarą własnego taktu... Dokładnie tak powinna się nazywać jej pierwsza książka. Bogiem a prawdą, mógłby to być całkiem niezły materiał na poradnik dla nieszczęśliwie zakochanych młodocianych, które z tego wszystkiego znajdowały sobie materiał zastępczy z wybitnie ciekawą rodzinką. Zarówno pod tym pozytywnym względem, jak i również pełnym skrajnych negatywów okraszonych dużą dozą sarkazmu. Ona była teraz - w swej ocenie ludzi z rodziny Sage - gdzieś pomiędzy. Byleby tylko nie zamordowano jej za zmianę ubrania, co było nadzwyczaj prawdopodobne, jeśli spojrzeć na manię najstarszej członkini rodu. Przełknęła ślinę, odsuwając od siebie niezbyt pogodne skojarzenia. 
- Czekałaś? Na mnie? W toalecie? W jednej z wielu toalet? Czekaj... Co? - Zamrugała nieprzytomnie, krzywiąc się wreszcie w dosyć niedowierzającym wyrazie, kiedy dotarły do niej słowa blondynki. Były... Dziwne. Nie, nawet bardziej niż zwyczajnie dziwne. Były dziwne. Wbijając spojrzenie w kobietę, na dłuższy moment zawiesiła głos, aby następnie sypnąć w nią obficie kolejnymi pytaniami. - Dlaczego tu? I dlaczego ogólnie? Stało się coś? Nie, czekaj. Nie mów, że coś się stało. Tutaj dzieje się dosłownie wszystko, tylko nie to, co powinno. Trzymaj mnie, Isabelle, bo padnę. I weź... - To mówiąc, wyciągnęła przed siebie zieloną sukienkę, którą dotychczas trzymała zawieszoną przez ramię. - To też trzymaj. I nic nie mów, serio. Mam serdecznie dosyć tej sukni, ślubu, świrującej teściowej... Całej reszty też mam serdecznie po dziurki w nosie. Chyba mnie to przerasta. - Wyznała już bardziej zmęczonym tonem, odwracając się do siostry plecami i zaczynając rozpinać zamek wiekowej kiecki, który na dziewięćdziesiąt dziewięć i dziewięć dziesiątych też przetrwał już co najmniej dziesięć pokoleń, ponieważ bliżej mu było do zabytku niż do prawidłowo działającego mechanizmu. Zamierzała to nawet skomentować, jednakże nagłe słowa Issy po raz kolejny sprawiły, że skonsternowana Felicia zatrzymała się w połowie wykonywanego ruchu. 
- Iss? - Ponownie obróciła się przodem do siostry, teraz już wyraźnie zaniepokojona. - Nie będę nienawidzić. Z ręką na sercu. Dlaczego miałoby być inaczej?
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyPią Gru 04, 2015 12:34 am

To są tu inne toalety? – Zamrugałam oczami i klepnęłam się w czoło. Trochę spieprzyłam sprawę, bo nie pomyślałam o tym, że... Kretynizm. Głupota na szczęście nie bolała.
Właściwie nie mogłam jej powiedzieć, że opuszczam ją w tak beznadziejny dzień jak ten i to tak szybko, gdy najlepsze miało zapewne jeszcze nadejść, a właściwie najgorsze. Ta stara baba narobiła już wystarczająco bigosu, nie przejmując się przy tym granicą cierpliwości Fel, ani naszej matki. Ba!, jakąkolwiek przyzwoitością! Ona tak chciała, musiało tak być. Miałam ochotę wyjść na scenę i jej wbić do głowy, że to nie jej jebane wesele, tylko jej syna, więc niech posadzi w końcu tyłek na krześle i żre. Przybywające w tym przypadku kilogramy miały akurat pomóc przyszłym pokoleniem, potomkom tej Wszechwścibskiej Teściowej Fel.
No, potrzebowała mnie. Musiałam chyba wrócić i...
Robiło mi się tak ciężko na piersi, gdy myślałam o jego uśmiechu i tych oczach z taką miłością... Czy człowiek mógł tak bardzo kochać świat? Czy był do tego zdolny? Czy ktokolwiek mógł się tak świetnie bawić na tak spieprzonej imprezie? Był niczym anioł, który zstąpił z nieba, by towarzyszyć i wspierać cierpliwość Felicii. Pewnie właśnie o to chodziło, zaś ja mu byłam do podwójnego wsparcia fundamentów jej cierpliwości. Musiała przejść ostateczną bitwę z bestią, a to nie lada wyzwanie dla tak młodej osóbki. Gotowa byłam stoczyć ten pojedynek za nią. Jakby nie patrzeć, miałam do tego prawo, bo tytułowałam się przecież jej siostrą i nią właśnie byłam. Z krwi i kości.
Zagryzłam wargę, myśląc o pewnej rzeczy. Pojawiła się ona tak nagle, znikąd... On ciągle mi to robił, praktycznie non stop, odkąd odbił mnie teściowi Fel. Teraz zaś miałam niemałe wrażenie, że nadal trzyma swoją rękę na mojej talii. Nawet obróciłam się, sprawdzając, czy faktycznie jej tam nie ma, ale nie było. Byłyśmy tu z Fel same.
Nie, nic się nie stało – rzuciłam, starając się brzmieć szczerze. Starałam się. Przynajmniej. – Daj, rozerwę to gówno. Powiesz, że samo się rozjebało – odparłam, wzruszając bezradnie rękoma na tyle, na ile pozwalała mi trzymana sukienka. Przetarłam ręcznikiem blat wokół umywalek i położyłam ją na nim. Cóż, w porównaniu z tym workiem do zwłok, na tę kieckę trzeba było uważać, gdyż była niczym Armani przy ciucholandzie. Dopiero potem dokonałam aktu okrutnego, bez skrupułów łapiąc za sukienkę po obu stronach suwaka. Cud, że nie rozleciał się w tańcu.
Czujesz się wolniejsza? Oddech świeżego powietrza i te sprawy? – zapytałam, choć to przecież jeszcze nie ostateczne pozbycie się tego wora. – Ściągaj to nim złapiesz wszawicy – dodałam, praktycznie rozbierając Fel. Cóż, czasem trzeba było się wziąć do roboty, kiedy mała zamulała. Właśnie, przydałby nam się tu jakiś skręcić. Byłby perfekcyjny, oczyszczający taki i... Fel pewnie nie miała na składzie.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyPią Gru 04, 2015 9:00 pm

Najzwyczajniej w świecie nie była w stanie powstrzymać rozbawionego uśmieszku, jaki wpełznął na jej twarz tuż po tym, kiedy Isabelle zadała jej jedno z najniewinniejszych pytań tego wieczoru. Znajdowały się w miejscu, w którym – można by rzec bez mrugnięcia okiem – łączna liczba pomieszczeń toaletowych przewyższała tę wszystkich innych, nawet zebranych w całość. Kolejna decyzja jej nowej teściowej była pod tym względem o tyle przemyślana, że z rodziny Tobiasa na ślub przybyła cała masa starych i nie do końca sprawnych ciotek co rusz biegających do toalety. Nie tworzyły się zatem kilometrowe kolejki, chociaż pustki w głównej sali mogły wyglądać dosyć zabawnie, jeśli spojrzało się na to z boku. Zupełnie tak, jak gdyby w ubikacjach znajdowało się o wiele więcej ciekawych rzeczy niż w miejscu, gdzie stoły wręcz uginały się pod ciężarem tradycyjnych potraw. Cóż… Może chodziło też o to, iż znaczna większość z nich zaliczała się raczej do tych bardziej ciężkostrawnych…? Choć były to wyłącznie spekulacje kogoś, kto chwilowo zbyt wiele nie ruszył. Tak, na własnym weselu. Następne nieporozumienie dotyczące serwowanych dań, jakie zwyczajnie nie trafiały w smak blondynki. I śmierdziały… Australijska kuchnia australijską kuchnią, ale te pokarmy najzwyczajniej w świecie zwalały z nóg już samym swoim zapachem. A Fel chciała jeszcze trochę pożyć we względnym zdrowiu, jej wątroba również. Ewakuacja z sali miała więc jeszcze dodatkowe podłoże, nie tylko chęć zrzucenia z siebie ubrania, które było ze sto razy gorsze od tego noszonego przez Gnijącą Pannę Młodą w filmie Burtona.
- Tak. Jakieś… Pięć tysięcy pięćset pięćdziesiąt pięć. Mniejsze zło dla miliarda ciotek, cioteczek, kuzynek i kuzyniątek mojego męża. – Odpowiedziała z szerokim uśmiechem, rozkładając przy tym ręce. – Większej liczby ludzi nie widziałam nawet na wyprzedaży mebli ogrodowych w Ikei, a to już coś. Naprawdę nie wiem, co ci wszyscy ludzie robią na moim weselu, kiedy w kościele pojawiła się może jedna szósta z nich. Sama zresztą widziałaś. Kiedy rozmawiałam z Tobiasem, póki jego matka nie zabrała go na kolejne kilkanaście tańców ze wspomnianymi kuzyneczkami, oczywiście… Kiedy z nim rozmawiałam, sam przyznał, że większości tych ludzi nie widział wcześniej na oczy. – Zmarszczyła brwi, wyglądając przez to dosyć bezradnie, jednakże szybko pozbierała się na tyle, by ponownie zacząć się szczerzyć. Wzruszyła też ramionami, mrugnąwszy jednym okiem do Issy. – Cóż, jak się bawić, to się bawić. Dopóki nikt nie każe nam za to płacić, dopóty jestem w stanie jeszcze to jakoś łyknąć, chociaż znasz mnie i wiesz, że dużo bardziej wolałabym skromny ślub z gośćmi, którzy naprawdę zasłużyli na to, by się na nim pojawić. Płacony z własnej kieszeni, a nie fundowany przez kobietę, która nie da sobie powiedzieć nie. – Westchnęła. – Jest miła, ale kiedyś zatuli wszystkich na śmierć, a oni nie będą w stanie nawet pisnąć w sprzeciwie.
Panią Sage – chociaż teraz w sumie też mogła się tak tytułować – poznała stosunkowo wcześnie, zaledwie kilkanaście dni po nawiązaniu znajomości ze swoim obecnym mężem, kiedy kobieta przyniosła mu kanapki na lunch. Tak się złożyło, że Tobias był akurat wtedy w jednym z prywatnych pomieszczeń, gdzie nie wpuszczano niektórych gości, zatem teściowa przekazała je Felicii. W tamtym momencie blondynce wydało się to nadzwyczaj słodkie. Troskliwa mama dbająca o to, by zapominalski syn nie chodził głodny. Problem w tym, że w rzeczywistości okazało się to przejawem chorobliwej kontroli rodzicielskiej ze strony starej Sage, dosłownym duszeniem swego dziecka ciepłym szalikiem udzierganym z matczynej miłości. I mimo że Tobey sprzeciwiał się temu, momentami dało się zauważyć, że zwyczajnie odpuszczał, by mieć święty spokój. Wtedy zaś to wszystko na powrót zaczynało rozrastać się do horrendalnych rozmiarów, przez co wkrótce już nawet sama Fel dusiła się ze swoim wybrankiem jak dwa kawałki kurczaka w przesłodkim miodzie.
- Issy… – Odpychając od siebie przemyślenia, jakie nie miały w tym momencie sensu, Felicia spojrzała podejrzliwie na siostrę. – Przecież widzę, że coś jest na rzeczy. Nie rób ze mnie głupiej. Tym zajmuje się moja teściowa. – Zażartowała, kiwając głową. – Jasne, bylebyś tylko uwolniła mnie z tego koszmarku modowego. Choćby na chwilę, bo jestem prawie pewna, że Dottie Sage ma na sali przynajmniej dwie przyjaciółki-szwaczki, które w kilka sekund naprawią zepsuty zamek i ponownie mnie w to wcisną. A jak dobrze pójdzie, to jeszcze osiemnaście pokoleń po mnie. – Ustawiając się tak, by Isabelle miała łatwiejszy dostęp do pożółkłego materiału, przetarła oczy rękami. Odgłos wydzieranego zamka brzmiał w jej uszach niczym najsłodsza symfonia, choć wkrótce miała zapewne zmierzyć się z nadciągającymi wyrzutami sumienia. Teraz jednak faktycznie poczuła się jakby bardziej wolna. Chociaż… Czy oddychająca świeższym powietrzem…? – Jak ptak, ale z tym świeżym powietrzem bym nie przesadzała, bo to dzieło krawiectwa nadal się tu znajduje. Czujesz te ciężkie perfumy, które mają zagłuszyć naturalną woń materiału, jakiego nie powstydziłaby się mumia? Krzyku mody starożytnego Egiptu i takich tam spraw? Mam wrażenie, że utknęły mi w nosie. Tyle czasu to wąchałam. A wszy… Wszy już dawno się stąd ewakuowały, gwarantuje ci to. Nic normalnego nie chciałoby się znaleźć w okolicy. – Zapewniła ze śmiechem, pozbywając się sukni, by zacząć zakładać drugą.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySob Gru 05, 2015 5:11 pm

Eksploduję, jeśli w końcu nie przestanie mnie prześladować te ciemnobrązowe spojrzenie. Niemal drżałam na myśl o tych, kryjących całą tajemnicę świata i zapewne wszelkich sekretów sztuk czarnoksięskich, oczach. W sumie drżałam, choć zimno wcale mi nie było, tylko duszno. I mdło... Bardzo.
Spojrzałam porozumiewawczo na Felicię, kiedy wspomniała o tej ogromnej rodzince, której nawet jej mąż w połowie nie znał. Ciekawe, czy ta starucha pamiętała wszystkich z imienia i nazwiska, czy też posługiwała się notesem...? Pewnie znała, bo miała manię kontroli. Jakiś koszmarek ten ślub w zestawieniu z tą kobietą, choć nie ukrywałam, że w przeciwieństwie do Fel, marzyłam o wielkim ślubie godnym księżniczki, z setkami gości, piękną suknią ślubną, limuzyną lub karocą (albo tym i tym), przystojnym Księciu z Bajki... Wróćmy może na ziemię? Tak, ależ oczywiście!
Fel, nigdy nie rozumiałam tego twojego parcia na miniślubiki. Co to niby jest? Jakieś takie spotkanie ludzi, którzy, powiedzmy, chcą pogrzebać bliskiego sobie chomika na plaży, bo się biedakowi zeszło z przejedzenia – stwierdziłam, obserwując z uwagą jak moja siostrzyczka ściąga tę paskudną kiecę, o której to tyle mówiłyśmy. W jakiś pokrętny sposób, a może w aż nazbyt prosty, skierowałam swą wściekłość nie na Clarence’a, nie na Felicię, ani na siebie, tylko na tą Wszechwścibską Teściową Fel. Dopiero teraz zorientowałam się, że pierwsze litery tego określenia tworzyły piękne wtf. I dobrze. Miałam kobiety powyżej uszu. Byłam zła. Trochę pijana... I zła. Bardzo. I załamana. I chciałam wrócić na salę, by, kurwa, tańczyć z tym kolesiem do samego rana, potem pieprzyć się z nim jak nigdy wcześniej w łóżku dla gości, a następnego dnia obudzić się w pustym pokoju i stwierdzić od tak, bez skrępowania (jak zwykle zresztą), że było minęło! Napiłabym się brandy.
Jestem po prostu... Nie przejmuj się, Fel. Wszystko będzie dobrze... – zauważyłam, naciskając na słowo „będzie”, bo dopiero miało być w dalekiej przyszłości, kiedy już raczę sobie zapomnieć o pewnym ktosiu-perfekycjnym. – Teraz zaś patrz i ucz się jak należy pozbywać się problemów, moja droga – rzuciłam zaraz, bez słowa zbierając z podłogi tą pożółką stertę. Babka nawet nie ogarnęła porządnej pralni, a śmie tak obnosić się z kasą! Chuj, miałam ją w dupie. Ja z nią żyć nie musiałam, zaś Fel nie brała odpowiedzialności za pijaną i, może podkoloryzujmy troszkę bardziej, najaraną STARSZĄ siostrę.
Wyprostowana niczym żołnierz, z zachwianiem niewielkim jak na pijaną kobietę z klasą przystało, a także szeroko uśmiechnięta, mimo tego całego wkurwu, przeszłam pospiesznie, nim Fel zdążyłaby ogarnąć sytuację i mnie powstrzymać, przez całą długość łazienki, otworzyłam szeroko okno i wyjebałam to próchno przez nie. Wpadło chyba do oczka przed salą. Czy to było bajorko? Kit. Gówno mnie to obchodziło.
Zamknęłam okno, by siostrzyczka przypadkiem się z niego machinalnie nie wyrzuciła czy tam skoczyła, by następnie wrócić na swoje miejsce i umyć ręce. Porządnie umyć ręce.
Czuję się w tej chwili doskonale – rzuciłam nienaturalnym tonem, biorąc do rąk ręczniczek. Zaczęłam nim wycierać dłonie, co po chwili przeszło we wkurwione tarcie. Cud, że nie zrypałam sobie naskórka.
Mój partner zaraz zaciągnie do łóżka jakąś naszą kuzynkę, bo, chuj! – chuj niech mu w końcu odpadnie! – ostatnio nie mam ochoty na pukanko, więc nawet nie ma oporów by to zrobić. Przecież tylko po to żyję, oddycham i chodzę, by rozkładać nogi... Byśmy my wszystkie rozkładały mu nogi! Wiesz, co robił w samolocie? Oglądał sobie Świerszczyki – wyrzuciłam z siebie to, co na początku zaczęło mnie wkurwiać. To takie pierwsze danko. – Następnie zaś chciałam się najebać, co mi się prawie udało, nie? Tylko że ciągle jakieś nasze i nie nasze powujki proszą do tańca... I, dobra, teściu mojej siostry całkiem spoko... Mogę znosić, bo czemu nie? Nie ma włosów podobnych do peruki, za dużej tapety i wdzianka jak ta różowa małpa z Harrego Pottera. Jak jej tam było? Nieważne. Chyba pocieszny z niego typ – stwierdziłam, machając ręką, jak gdybym chciała przepędzić chmurę dymu. – Potem... Teraz chcę wrócić do Ameryki. Teraz, natychmiast. Chcę być tam sama w swoim wstrętnym, zdaniem wszystkich moich genialnych facetów, mieszkanku i przepaść – rzuciłam szczerze, oczywiście nie patrząc na Fel. Non stop świdrowałam wzrokiem swoje, czerwone już, dłonie. Odetchnęłam głęboko i w końcu cisnęłam gdzieś ten ręcznik w jakiś róg. Nie ręczyłam za siebie. Mogłam go rozerwać na strzępy w tej chwili, ale nie! Zamierzałam zachować pozory stabilności emocjonalnej, jak gdyby przed chwilą nie zaobserwowano jej zburzenia. Ruszyłam się z miejsca, jakbym była tą taką tam taflą jakiejś spokojnej wody, i postanowiłam zasunąć Fel kieckę. Ktoś to musiał zrobić. Chciałam to zrobić. Musiałam czymś zająć ręce.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyNie Gru 06, 2015 2:42 pm

Fel zdecydowanie nie należała do tych osób, które otwarcie mówiły o swoich własnych uczuciach. Już nie, bowiem jeszcze kilka lat wcześniej nie miała zbytnich oporów przed większością wyznań. Obecnie jednak już tak nie było, przez co również jakby prześlizgiwała się przez luki między dziwnym zachowaniem innych ludzi, byleby tylko z nimi o nim nie rozmawiać. Ostatnimi czasy zwyczajnie unikała dyskusji o sprawach duchowych – czy to własnych, czy cudzych. Minęły prawie dwa lata od czasu, kiedy cudza decyzja roztłukła jej serce na miliardy drobnych kawałeczków i dziewczyna nie była w stanie szczerze powiedzieć, by się z tego pozbierała. Owszem, było w jakimś stopniu lepiej, bo czas rzekomo miał w zwyczaju leczyć rany, ale to nadal ją bolało. O ironio!, momentami nawet na własnym ślubie, który powinien być jednym z najszczęśliwszych wydarzeń w życiu. Nie był… Nie tylko ze względu na teściową maniaczkę kontroli czy Tobiasa unikającego spięć z matką, jak diabeł wody święconej!, lecz właśnie także przez wewnętrzne odczucia blondynki. Miała jednak nadzieję, że to się z czasem ustabilizuje i że zwyczajnie wkrótce zapomni, ukołysana przez naprawdę dobrego człowieka. Tak czy inaczej, nie tylko w tym momencie, byłaby w stanie niejako zrozumieć siostrę, gdyby ta dała jej to zrobić. Issy jednak usilnie milczała, a Fel – jak to Fel – nadal prześlizgiwała się tak, by na siłę nie podejmować uczuciowych tematów.
- Z całym szacunkiem dla Mr. Chamstera. Pokój jego maleńkiej duszy. – Wzruszyła ramionami, uśmiechając się pod nosem. – Wolę grzebać chomiki na plaży niż być grzebaną w żałobnej, ale drogiej sukni ślubnej w żałosnej, ale drogiej sali weselnej. Takie coś… – Machnęła ręką, robiąc przy tym kółko. – Takie cos mnie zwyczajnie nie uszczęśliwia. Chyba nie nadaję się już do bycia w centrum uwagi, w przeciwieństwie do ciebie, Iss. Takie bogactwa sprawiają, że czuję się głupio. A gdybyś widziała ten ich dom… Normalnie jak muzeum przepychu! I te antyki na każdym kroku, ale nie takie zwykłe, wykorzystywane. Nie. Nie tycać, nie dotykać, nie siadać[i]! Najlepiej ogólnie [i]nie oddychać, wyłącznie chwalić z odległości kilkunastu metrów, bo inaczej jeszcze gotowe się rozpaść przy pierwszym podmuchu. Koszmar. – Wzdrygnęła się mimowolnie, przenosząc jednak uwagę na nietypowe zachowanie Isabelle. Co prawda jej siostra przez znaczną większość czasu odbiegała nim od typowych osób, lecz tym razem było w niej coś takiego, co w towarzystwie Felicii nigdy wcześniej się nie pojawiło. I to ją niepokoiło.
- Po prostu… Co? Przecież cię nie zjem, jeśli mi powiesz. Także, mów… O co chodzi? – Spytała ze zmarszczonymi brwiami, łamiąc tym samym swoją własną regułę o niewtrącaniu się w emocjonalny chaos innych ludzi, dopóki nie ogarnie własnego. Ten natomiast był na tyle duży, że miewała przezeń momenty zawieszenia w rzeczywistości, przez które jej reakcje bywały opóźnione. Zupełnie jak teraz, kiedy zorientowała się, co zamierzała zrobić Iss, dopiero wtedy, gdy ta była już sporą odległość od niej. – Isabelle! Nie! – Krzyknęła za nią, widząc wylatującą suknię i słysząc huk zamykanego okna, przez co aż złapała się za głowę. – I jak ja to teraz wytłumaczę? Właśnie zamordowałaś wiekową kieckę, a mnie razem z nią. – Rzuciła, po kilku sekundach zaczynając się śmiać, ponieważ doszło do niej, jakim absurdem tchnęły te słowa. Kiedy jednak doszło do niej to, co następnie powiedziała siostra, momentalnie spoważniała.
- No to wracaj. – Powiedziała, tym razem brzmiąc zirytowanie i oschle. – Clarence zamówi ci bilet przez internet. Ze specjalną zniżką na mnie albo na Tobiasa. – Dodała, odsuwając się od Isabelle, gdy ta chciała jej pomóc. – Sama to zrobię. Idź. Za... Godzinę i dwanaście minut odlatuje następny samolot. – Spojrzała na zegarek, kiwając głową. – Zdążysz przebić się przez korki w centrum.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 08, 2015 12:08 am

Pieprzyło się, prawda? Wszystko się pieprzyło, a ja jakoś nie miałam sił, by to wszystko zbierać.  I to wszystko przez jakiegoś jebanego typa, który sprawił jedynie, że serduszko zabiło mi mocniej, głowa znów zaczęła wymyślać piękne wizje przyszłości, zaś moje ciało zatęskniło za bliskością mężczyzny, mimo że ostatnimi czasy miałam ich powyżej uszu. Jeszcze bardziej niż powyżej uszu. Jezu, Clarence... Czemu porwałeś mnie do tańca? Po chuj to zrobiłeś, gdy dalej mogłabym być sobie obracana przez jakichś staruchów, najebana i szczęśliwa.
Jego ramiona... I te oczy, wargi...
Weź, przestań! Nie chcę nic od Clarence’a! – wrzasnęłam, dopadając do umywalki, skoro wielce urażona księżniczka nie chciała ode mnie pomocy. Niech sobie radzi sama, skoro była taaakaaa niezależna.
Nie chcę nic od żadnego z was, jasne?! Ponadto powiedziałam, że chcę być, a nie, że będę, Fel. Nie musisz znów odgrywać tych swoich scenek – odparłam stanowczo, mając ochotę sobie wydrapać oczy, gdy tak patrzyłam na własne odbicie. Serio? W tej chwili czułam się jak tchórz, więc wielce prawdopodobne, że faktycznie nim byłam.
 – Masz fajki? Mogłam zabrać butelkę jakiegoś WIELCE DROGIEGO alko ze stołu... – cmoknęłam, zastanawiając się, czy udałoby mi się utopić w tej umywalce. Starałam się też nie rozszarpać Fel. Działała mi w tej chwili na nerwy.
Zdążysz przebić się przez korki w centrum? Serio? Daj ty mi może spokój?! Zachowujesz się, jakbym otwarcie powiedziała, że mam cię dość czy coś! Sprawa jest kompletnie inna, okej? Otóż nie jest tak, że mam sobie piękne życie i w ogóle, Fel. Też jest w chuj zjebane, mimo że siedzę sobie w tej Ameryce i studiuję seksuologię, którą tak kocham... Na dobrą sprawę mogę potem nie znaleźć pracy w zawodzie. Phi! Teraz pracuję za marne grosze i może być tak dalej, gdy ty sobie latasz po całym świecie i wychodzisz za bogaczy! Życie jak z bajki! Sex z w chuj zajebistym kolesiem... Zakładam, że ma dużego! I, nie!, wcale nie chodzi mi o to, że nie masz prawa czuć się zjebana... Chcę ci pokazać, że zasługuję na zrozumienie, a nie wypieprzanie mnie stąd jak wysyłki, bo zasugerowałam, że chcę być gdzieś indziej.
Zresztą... Idź sobie już. Powiedz, że zostawiłam sukienkę w łazience i nie miałaś pojęcia, że twoja jebnięta siostra zrobi ci takiego gówno. Biorę to na siebie. Idź – naciskałam. Łzy cisnęły mi się do oczy, a właściwie już spływały po policzkach. Czułam się jak Wielki Zjeb. Chwała, że miałam ten makijaż tym razem taki skromny. I może nie chwała, bo w innym wypadku pewnie wydałabym się ładniejsza i bardziej... Taka bardziej. Fajna. I sexy.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 08, 2015 1:27 am

Nie rozumiała siostry... A może trochę inaczej - tak naprawdę podświadomie wcale nie chciała jej zrozumieć, ponieważ zdążyła już się nauczyć, iż dużo łatwiej żyło się w słodkiej nieświadomości. To właśnie ludzie zamykający oczy i zatykający uszy mogli pozwolić sobie na szczere powiedzenie jestem szczęśliwy, a przynajmniej prędzej niż ci przejmujący się dosłownie wszystkim. Oczywiście, nie śmiała twierdzić, że takie osoby były całkowicie niepodatne na smutki, ale - z pozoru bądź też nie - przyjmowały je jakby z większą łatwością. Problem w tym, że ona od zawsze zaliczała się do tej drugiej grupy osób. Niegdyś aż tak bardzo jej to nie przeszkadzało, gdyż była prawdziwą farciarą otoczoną przez kochające osoby, lecz obecnie wiele z nich przestało z nią dzielić wspólne życie i jakby rozmyło się w eterze. To nie działało zbyt dobrze na stopień pogody ducha, zaś prawdziwych bliskich nie dało się ot tak zastąpić. To było czysto niemożliwe, mimo że próbowała. Ha!, ten dzień sam w sobie był dowodem tejże próby, przemożnej chęci odsunięcia od siebie wizji pod tytułem co byłoby, gdyby, ponieważ przez ten ślub chciała sobie powiedzieć było, minęło, liczy się przyszłość. Tylko... Chwilowo jeszcze jakoś tego nie czuła. Odczuwała za to rosnącą irytację - nie, nie złość, lecz właśnie szeroko pojęte zirytowanie - na Isabelle, która według niej nie zachowywała się fair. Gwiazdorzyła jak nigdy wcześniej, gdy młodsza Fel potrzebowała jej wsparcia. Tymczasem wyglądało na to, iż role się odwracały... Ponownie. 
- Przestań się na mnie drzeć! Boooże!, daj mi siłę! Co on ci takiego zrobił?! Skrzywdził cię, Isabelle?! - Spróbowała przekrzyczeć towarzyszkę i zwrócić na siebie uwagę blondyny, chociaż być może nie była to najlepsza możliwa opcja. Odbicie Issy wyglądało bowiem dosyć wariacko i niewiele brakowało Fel do skojarzenia z toczeniem piany z ust oraz jednoczesnym rwaniem włosów z głowy. Iss wyglądała tak, jak gdyby miała zaraz wybuchnąć niczym terrorysta-samobójca, z tą jednak różnicą, że nie potrzebowała ładunków wybuchowych przywiązanych do pasa. Ona zwyczajnie była jak jeden. 
- Super! Tam są drzwi. Bądź samodzielna i się odprowadź, skoro jesteś taka pokrzywdzona przez ludzi, los i wszystko inne. - Być może wszystko byłoby bardziej w porządku, gdyby kłótnia nie nabierała mocy, a Felicia nie nakręcała się z każdym kolejnym słowem Isabelle, jakie dogłębnie w nią godziło. Mogła się tego spodziewać, lecz z pewnością nie myślała, że kiedykolwiek usłyszy takie wyrzuty ze strony tak bliskiej osoby. I to przestało ją już irytować, to zwyczajnie zaczęło ją wpieniać. - To nie ja odgrywam tutaj scenki, Isabelle. I nie mam fajek, bo nie palę, bo jestem uczulona, o czym powinnaś wiedzieć od kilkunastu lat. Ale co cię to obchodzi. Śmierdzisz jak kotłownia, a do tego teraz jesteś jeszcze pijana. Nie dostaniesz papierochów. Alkoholu też nie albo się stąd wyniesiesz. Nie wiem, co się z tobą dzieje. Nie zachowujesz się jak moja siostra, nie poznaję cię i nie chcę takiej znać. Chcę normalną Issy, nie perfidną karykaturę. - Odgryzła się może nieco zbyt zajadle, jednak zdecydowanie nie myślała w tej chwili nad tym, co mówiła. Tak naprawdę wcale nie chciała, by rozmówczyni gdziekolwiek szła. Ha!, w takim stanie nie puściłaby jej samej, aczkolwiek w tym momencie jedna rzecz faktycznie puściła u Felicii. I były to nerwy, całodniowe nagromadzenie wszelkich frustracji, które właśnie znalazło ujście. 
- Poza tym nie wiem, co ty sobie roisz na temat mojego życia, ale nie masz o nim bladego pojęcia. Nie latam po świecie. Chwilowo kończę kurs, przy którym załapanie się jako załoga na podróże w granicach Australii to szczyt marzeń. I powiedziałam ci, że mam daleko gdzieś to, jak bogaty jest czy nie jest facet, za którego wyszłam. Przyjaźnimy się. Przyjaźnimy! To nie wielka miłość od pierwszego wejrzenia. Nie masz tu swojej bajki, bo to czysty racjonalizm, w którym miłość może przyjść z czasem, a w tej chwili czuję się beznadziejnie w swojej własnej skórze, bo o stokroć mocniej chciałabym być teraz w innym miejscu... Innym, Issy! Z innym... Innym! Mężczyzną. Ale tego nie ma! A bogacze mają chuje nieproporcjonalne do kasy, gwarantuję ci to. - Skończyła, przechodząc obok kobiety i - bez zastanowienia, lecz z wyraźną wściekłością - tupiąc przy tym głośno obcasami, by nawet nie obdarzyć siostry spokrzeniem, po czym zniknęła w jednej z kabin. Z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi, siadając z podkulonymi nogami na zamkniętej białej klapie ubikacji i kryjąc twarz w dłoniach, oddychając ciężko. Ramiona jej drżały, ale nie płakała. Wystarczająco łez wylała w ostatnim czasie.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 09, 2015 9:35 pm

Głos uwiązł mi w gardle i zbytnio z tego powodu nie cierpiałam. Nawet nie miałam zamiaru się odzywać, gdyż tak naprawdę Clarence niczego mi nie zrobił. Przynajmniej nic złego. Nic złego... Jedynie rozbudził pragnienia, które w ostatnim czasie starałam się wygłuszyć. Nie mogły zostać w żaden sposób spełnione, więc musiałam się ich pozbyć. Łudziłam się, że mi się to udaje, ale pojawił się on i pokazałam jak bardzo byłam słaba, jaką to romantyczką niepoprawnie byłam, marząc o Księciu z Bajki w białym mustangu, sukni ślubnej godnej księżniczki z Disneya i miłości prawdziwej oraz wiecznej. Byłam na siebie za to zła, oczywiście. Za to, że musiałam mieć takie zjebane spojrzenie na świat i jeszcze bardziej poranione uczucia.
Fel miała rację. Nie powinnam się rozczulać poza swoimi czterema ścianami, gdyż to kończyło się zawsze katastrofą. Moje uczucia – moja klatka, mój domek – bezpieczna strefa, niepodatna na zagrożenia.
Zaklęłam brzydko pod nosem i ruszyłam w kierunku  kabiny zajętej przez Fel. Musiałam się z nią pogodzić, bo nie miałam pojęcia, kiedy znów się spotkamy. Ponadto już miałam wyrzuty sumienia, a co dopiero mówić o dniu jutrzejszym, tym za tydzień lub za rok? Najwyraźniej też powinnam kupić pasy bezpieczeństwa, bo Fel miała dla mnie stek bardzo interesujących informacji, przez które miałam ochotę ją zajebać. Dosłownie. Raniła moje marzenia, cięła je w tej chwili ostrym narzędziem, oblewając moją twarzy brutalną rzeczywistością. To w mojej głowie układało się na: Papa, Clarence. Miłego życia z dala ode mnie.
Fel. wyłaź stamtąd. Co ty, do cholery, wyrabiasz? Jak to przyjaciel? Jak to chcesz być z innym mężczyzną? Uderzyłaś się w głowę czy co? – zapytałam. Raz zapukałam do drzwi. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wyszłaś za niego dla hajsu lub dla pracy? Tylko mi tego nie mów, bo mnie tu natychmiast jakieś choróbsko zabije. Fel, chodź tu do mnie. Nie paliłam nic od jebanego poranka, żeby jakoś się prezentować na twoim ślubie, więc zróbmy tulańca. Chodź, proszę. Nie gniewaj się na mnie, bo umrę tu przez ciebie, oczywiście – mówiłam z automatu. Miałam dość wszystkiego, ale nie chciałam, by ta uparta baba się na mnie gniewała. Co to, to nie. Popierdoleni faceci niech się jebią, niech jebią sobie inne – mnie to nie obchodziło, ale fakt, że Fel miałaby mnie nienawidzić? Za nic w świecie. Była moją siostrą.
Obie mamy zjebane życie, a ty to już w ogóle je jebiesz, za przeproszeniem. Może ukradniemy kaskę z wesela i pojedziemy sobie na jakieś Karaiby? Albo do Europy? - zaproponowałam. – Będziemy się świetnie bawić, wydamy wszystko, a potem wrócimy do mamy i przyznamy się, że zjebałyśmy. Albo nic jej nie powiemy, tylko zatrudnimy się jako striptizerki w Las Vegas. Myślisz, że byłabym spoko striptizerką? – zapytałam, kierując się w stronę okna. Robiło się tu jakoś duszno, więc je otworzyłam.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyPią Gru 11, 2015 7:15 pm

Idąc za głosem logiki, niechybnie musiałaby przyznać się przed samą sobą do tego, że ostatnio chodziła dosyć rozchwiana. No, o ile ostatnio dało się wykorzystać jako synonim bitych dwóch lat, ale kto by tam się zastanawiał nad takimi szczegółami, kiedy chodziło o sam fakt. Cóż, z pewnością ona tego nie robiła. Nie była w stu procentach nieszczęśliwą sierotką losu. Co to, to nie. Prawdę mówiąc, znajdowała się gdzieś tak pośrodku skali samozadowolenia. Nieco gorzej było w wypadku pogody ducha spowodowanej czynnikami zewnętrznymi, jednakże i w takim wypadku nie mogła powiedzieć, by czuła się jak ostatni zbity pies. Nie przez większość czasu, albowiem zdarzały się takie momenty, kiedy najzwyczajniej w świecie chciała zapaść się pod ziemię, by nigdy więcej nie oglądać świata dookoła. I co najważniejsze – sama musiała z nich wyjść. Jakoś nie chciała dzielić się wewnętrznymi przemyśleniami, nie wierząc w pomyślne przeprowadzenie takiej rozmowy, jakie kryły się gdzieś tam w jej sercu. Zawieszała się na parę chwil, aby następnie powrócić do rzeczywistości.
Tym razem sytuacja miała się dokładnie tak samo. Rozmowa z Isabelle wytrąciła Felicię z równowagi, ponieważ niejako odsłoniła wszystkie słabe punkty młodszej kobiety. Pokazała również, że blondynka tak naprawdę nie korzystała w pełni z życia i że mogłaby mieć o wiele więcej, gdyby tylko wcześniej zadbała o pewne sprawy. To zdecydowanie jej się nie podobało. Owszem, przed otoczeniem udawała, jakoby wszystko było w jak najlepszym porządku. Rodzina dodatkowo myślała, że Fel miała praktycznie idealne życie, co nijak się miało do realiów, ale stewardessa nie chciała nikogo martwić. Tymczasem nagle pozwoliła sobie na to, by zanegować to, co zdawało się najczystszą z prawd. Straciła kontrolę nad własnymi reakcjami, przez co teraz czuła się jeszcze gorzej niż zaledwie kilka momentów wcześniej. I o to właśnie chodziło. Sama chęć Issy do ucieczki nie była wcale głównym powodem ewakuacji Felicii w stronę toalety. To było tylko czymś, co uruchomiło lawinę wyrzutów.
- Daj mi święty spokój. – Odburknęła, siedząc dalej w toalecie i składając głowę w dłoniach, jakby ta zaraz miała jej odpaść. Być może tak byłoby nawet lepiej. Przynajmniej w jej życiu wydarzyłoby się coś, co dałoby komukolwiek satysfakcję. Jak jednej z jej nieprzyjaciółek na kursie. Jade z pewnością by to podpasowało, bo od dłuższego czasu miała Tobiasa na oku. – Co ja wyrabiam? Spójrz na siebie, Isabelle. – Mruknęła prawie bezdźwięcznie, będąc praktycznie pewną, że siostra nie mogła usłyszeć tych słów. Zamiast tego po chwili głośniej wypowiedziała coś, co zapewne miało doprowadzić starszą Ferreirę do palpitacji serca.
- Nie chcę. Chciałabym, a to różnica. Głównie taka, że to nigdy nie miałoby racji bytu, więc ani ty, ani mamusia nie musicie się martwić, że nie dotrzymam przysięgi małżeńskiej. Dotrzymam. I co ci robi za różnicę to, czy wyszłam za Sage z miłości, czy może to był zwykły racjonalizm, co? On nalegał, ja się zgodziłam. Koniec historii. – Rzuciła najbardziej bezuczuciowym tonem , na jaki było ją w tej chwili stać. Zamrugała też kilka razy, zastanawiając się kilka razy nad tym, jak wymigać się od dalszej rozmowy z siostrą, ponieważ ostatnim, czego chciała, były jakiekolwiek dyskusje. Mimo to kolejne słowa Iss skwitowała nieco gorzkim chichotem. – Czy naprawdę widzisz mnie jako kogoś lecącego na forsę? Nie, szczerze za to dziękuję. – Na drugą opcję, jaką rozmówczyni zawarła w swym pytaniu, nic jednak nie odpowiedziała.
Zamiast tego przez chwilę spoglądała na swoje buty na obcasie, a następnie na drzwi do kabiny, które dochodziły praktycznie pod sam sufit, by wreszcie rzucić okiem na boczne okienko – jedno z trzech na tej ścianie. Pierwsze znajdowało się w lewej kabinie, drugie pośrodku, trzecie zaś w całości w zajmowanej przez nią części. Być może był to dramatyczny wybór, jednak bez zastanowienia zaczęła zdejmować szpilki, by – raczej niewidoczna z zewnątrz – stanąć na zamkniętej klapie toalety i zacząć jak najciszej otwierać całkiem sporawe okienko przy suficie. Do ziemi nie było tak daleko, a i w tym miejscu pod oknem znajdowały się miękkie krzaczki, w które raczej swobodnie mogłaby spróbować skoczyć. Bum! i pierwsze szpilki cicho uderzyły o ziemię. Bum! i blondynka wspięła się wyżej. Bum! i przerzuciła przez okno część korpusu, zawisając w połowie i na moment tracąc oddech. Bum! i to nie był raczej zbyt dobry pomysł, ale skoro powiedziało się aBum! i jakoś przeciągnęła się przez okienko. Bum! i wylądowała na tyłku w krzakach, pokasłując cicho i zasłaniając usta rękami.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySob Gru 12, 2015 4:58 pm

Cóż, produkowałam się sporo w tematach damsko-męskich, by jakoś ustawić swoją własną siostrę emocjonalnie i otworzyć jej te uparcie zamknięte oczka na życie w związkach małżeńskich bez miłości... TYLKO Z PRZYJAŹNIĄ. Jakąś pseudo, bo kompletnie nie ogarniałam tej jej relacji z jej świeżutkim mężem. Jakiś kosmos. Produkowałam się, ale czy to miało jakikolwiek sens, skoro usłyszałam niespodziewanie jakieś podejrzane odgłosy? Odgłosy ucieczki czy coś? No, właśnie. Rozerwę, jeśli dorwę!
Fel, ty jebana hipokrytko! Stój! To ja miałam zamiar spieprzyć, a nie TY, SŁYSZYSZ?! – warknęłam wściekle, podrywając się z podłogi, bo w trakcie swojego seansu zdążyłam usiąść sobie wygodnie na podłodze. Teraz stałam ponownie na nogach i zamierzałam rozpieprzyć drzwi kabiny godnie niczym najbardziej miasteczkowe postacie filmów akcji. Jeb i...
Auu! – Cóż, ponoć byłam uparta... Ponowiłam próbę jeszcze dwa razy, tylko że te dwa razy, albo chociaż jeden raz za dużo, gdyż Fel mi mignęła i zniknęła. Stanęłam na desce, na paluszkach i zaczęłam wrzeszczeć:
FEL, CHOLERO! WRACAJ MI TU! BO POWIEM TWOJEJ TEŚCIOWEJ, ŻE WŻENIŁAŚ SIĘ DO NICH PRZEZ KASĘ! SŁYSZYSZ?! FEL! OBY TE KRZAKI CIĘ POCHŁONĘŁY ALBO SPŁODZIŁY CI MAŁE ENTY! Z DUPY GAŁĄŹ NIECH CI WYROŚNIE! JAK JA ŻYJĘ... JEZU! – Zniknęłam z okna, by wyciągnąć, niemal wyrwałam, rolkę papieru z tego śmiesznego pojemnika przypominającego coś eleganckiego. Takim jednak nie było... Podbiegłam szybko do drugiego – mojego – okna i otworzyłam je szeroko.
WRACAJ TU! – pisnęłam, ciskając w nią tą rolką. Nie mam pojęcia, czy trafiłam, ale pewnie nie. – Pierdolona KSIĘŻNICZKA! FEL, IDĘ WŁAŚNIE POWIEDZIEĆ WSZYSTKO TWOJEJ TEŚCIOWEJ, POTEM SIĘ Z NIĄ NAJEBIĘ I WRÓCĘ SOBIE DO NOWEGO JORKU, I NIGDY WIĘCEJ SIĘ DO CIEBIE NIE ODEZWĘ! – rzuciłam. Musiałam przyznać, że bolało mnie już gardło. Nie przyzwyczajona byłam do wydzierania się. – NO, FEL, NIECH CIĘ DIABLI... CHODŹ TU, WRÓĆ TU, NOOO! SŁYSZYSZ?!?!?!
DOBRA, IDĘ! – rzuciłam, znikając i trzaskając nawet pokazowo oknem. Poprawiłam się mało wiele w lustrze, obmyłam twarz i przywdziałam gotową do walki minę. Zrobię to! Moja siostra-lasia przesadziła i nie zamierzałam tego tolerować, nie, gdy niszczyła nam obu życie! Tylko będę szła tak, by nie spotkać Clarence’a... Dam radę!
Otworzyłam powoli drzwi łazienki i niepewnie wyjrzałam na korytarz. Jakiś przerażony pokojowy czy inny chuj na mnie patrzył. Uśmiechnęłam się do niego z jadem w oczach i kazałam milczeć palcem. Sama migusiem ruszyłam korytarzem...
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyNie Gru 13, 2015 5:07 pm

Normalna osoba - zdecydowanie stosująca się do podstawowych zasad związanych z życiem w społeczeństwie tudzież rodzinie - już dawno zrozumiałaby dosyć wyrazisty znak, jaki dała jej Felicia. Po tych wszystkich słowach, cóż, blondyna zwyczajnie nie miała ochoty na przedłużające się nieprzyjemne rozmowy, jakich dało się jak najbardziej uniknąć, ponieważ były nie na miejscu. Isabelle nie zaliczała się jednak do grona typowych ludzi, znacznie poza nie wykraczając ze względu na swe zachowanie. To zaś momentami naprawdę rozczulało Fel, w innych chwilach natomiast rozczarowując lub też zwyczajnie irytując. Tym razem w grę wchodził raczej ten ostatni przypadek. I to właśnie z tego powodu postronny obserwator mógłby zauważyć pannę młodą uciekającą zdecydowanie w wielkim stylu - wprost przez łazienkowe okno - i równie efektownie przez nie wypadającą - wprost w krzaki rosnące pod ścianą. Cóż, przynajmniej kwiatki bardzo ładnie pachniały, wczepiając się pędami w końcówki jej włosów, chociaż wyplątywanie ich nie było już takie przyjemne. Prawdę mówiąc, to nie było już ani trochę przyjemne. Tym razem przysięgłaby, że pozostawiała w tych roślinach więcej włosów niż potrzebne było na całkiem dobrej jakości perukę.
Poderwała się jednak wreszcie z ziemi, otrzepując sukienkę i sycząc cicho z powodu obolałej kości ogonowej. Całe szczęście!, nic sobie raczej nie złamała. To byłoby już niezłym pechem, patrząc na małą wysokość od okna do ziemi. Nie miała jednak zamiaru zastanawiać się nad tym zbyt długo, ponieważ nie po to zwiewała przed swą siostrzyczką, która nagle zaczęła jej się jawić jakoś ktoś aż za bardzo pijany, a przez to również nie do końca rozumny. Fel zaś z doświadczenia wiedziała, że przebywanie w takim towarzystwie praktycznie nigdy nie kończyło się dla niej za świetnie. Źle co prawda też nie do końca, ale z dwojga złego... Wolała już uratować zamoczoną sukienkę, by pójść do swej nowej teściowej i spróbować wyjaśnić wszystko jakoś tak, aby przy okazji nie wkopać Issy - ani siebie najlepiej również - w kłopoty. Oczywiście, o ile istniało jakieś takie wyjście z tej nieprzyjemnej sytuacji. Ostatnio wszystkim przejmowała się nawet aż nazbyt mocno, przy czym pozorny brak zainteresowania nagłymi wrzaskami siostry był raczej drobnym wyjątkiem wyłącznie potwierdzającym regułę. 
Kiedy Isabelle zaczęła krzyczej, rzucając randomowymi przedmiotami, Felicia postanowiła jej się zbytnio nie narażać, chwytając tylko namokniętą suknię ślubną, jak gdyby była szybka niczym ten bajkowy pies - Piorun czy jakoś tak. Złapała za materiał, profilaktycznie od razu odskakując z domniemanego pola rażenia. Nim zniknęła za rogiem budynku, zamierzając jakoś logicznie powrócić na salę i nie wyglądać przy tym jak ostatnie siedem nieszczęść, krzyknęła jeszcze przepraszającym tonem.
- Sorki, Issy! Tak, byłabyś świetną striptizerką! - Niezależnie od tego, jak głupio tudzież podejrzanie mogło to wyglądać dla kogoś, kto nie był zamieszany w całą sprawę. Jedna kobieta wydzierająca się przez okno, druga ze szpilkami w ręce i suknią ślubną przerzuconą przez ramię... I tekst o striptizerkach. Iście wyborowo.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyNie Gru 13, 2015 7:52 pm

Niech to! Jednak nie było mi dane tak szybko opuścić łazienki, gdyż okazało się, że zamknięte były na klucz, a klucz ten przecież zniknął, zabrany przez cwaną Fel. Zaklęłam niewinnie, o ile można była tak zakląć, pod nosem, by zaraz zacząć się wydzierać i kopać drzwi łazienkowe. Wrzeszczałam tak, by zdać sobie nagle sprawę, że to na nic, więc wróciłam zaraz do Fel porywającej suknię i cisnęłam w nią mydło z umywali (miało całkiem milutki zapach). Też chyba nie doleciało, bo ta już zniknęła za rogiem.
Zdesperowana powróciłam do walenia we drzwi, póki nie otworzył mi ich jakiś przerażony chłopak z obsługi. Uśmiechnęłam się do niego krzywo, przykładając palec do ust. Jeśli piśnie komuś choćby słowo... Jakaś spora litania rzeczy, która się z nim wtedy stanie, wypłynęła z moich ust wściekle, w taki sposób, że pewnie mało co z tego zrozumiał, ale zagrożenie istniało, więc wątpiłam, czy będzie śmiał choćby opowiedzieć to jako śmieszną anegdotkę na piwku z kumplami z jakiejś Macedonii czy innych Babilonach.
Dopiero upewniwszy się, że wśród tej drobnej gromadki, która się tu zebrała, nie ma Clarence, ani nikogo innego, kto by mnie rozpoznawał... No, prócz kilku ciotek, które od razu postanowiły się rozejść, kiedy zobaczyły moją twarz. Pewnie myślały, że to ktoś od strony Pana Młodego – wtedy mogłyby pójść plotki, a Issy pozostawała Issy. Stałam się już tematem nudnym, jeśli chodziło o szaleństwa tego typu. Zwłaszcza przy tak dzikiej i wkurwiającej młodszej siostrze! Bo ja, oczywiście, byłam najspokojniejszym członkiem naszej rodziny!
Teraz pozostawało mi namierzyć Wszechwścibską Teściową Fel tak, by nie namierzyła mnie Fel ani Ten Facet, bo wtedy już cholernie miałabym prawo do samospalenia. Skradałam się, jak gdybym była jakąś pierdoloną agentką, a nią przecież nie byłam. Ani nie chciałam niszczyć życia Fel, bo, mimo tego całego zlania mojej osoby, była moją siostrą i ją kochałam. Taka była prawda, więc przystanęłam z zagryzioną wargę i pokręciłam głową. Co ja najlepszego robiłam? Powinnam zwinąć swoją torebkę, pojechać do domu matki, szybko zebrać swoje rzeczy i zapieprzać na samolot. Miałam coraz mniej czasu... Za ile miał odlatywać najbliższy? Jak uniknąć Sali głównej pełnej ludzi, unikając tych wszystkich ludzi? Jak uniknąć tych wszystkich staruszków, którzy czaili się, by poprosić mnie do tańca, a nawet dosłownie do niego porwać? Jak uniknąć Clarence? A szczególnie tego mojego kolegę-nie-kolegę.
Może by tak poszukać mojego nowopoznanego kolegi z obsługi...?
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 15, 2015 1:05 am

Owszem, zdarzały się takie dni, kiedy dosłownie wszystko szło nie po myśli człowieka. Owszem, jednym z takich dni mógł być zarówno ślub, jak i pogrzeb tejże osoby - choć własne wypadnięcie z trumny robiło raczej mniejsze wrażenie niż wyskoczenie z okna - ale bez przesady. Tym razem to nie był wyłącznie nieudany zlepek nieprzyjemnie spędzonych godzin pełnych chęci natychmiastowej ewakuacji tudzież zapadnięcia się wprost pod spękaną australijską glebę, w skrócie wiele mówiące EnZetEnEs-GiePeCeEn-ETZetEs-WuPeEs-AG. No, dobrze. Niezbyt wiele mówiące, ale dla niej wystarczająco wymowne. Tak czy inaczej, tym razem sprawa była dużo cięższa i bardziej skomplikowana, ponieważ nie chodziło tylko o zwykłego pecha, lecz właśnie o całkowite walenie się wszystkiego dookoła. Jakby sam ślubny cyrk nie był wystarczający, to jeszcze dodatkowo Fel musiała ostro ściąć się ze swoją pijaną siostrą, która…
Która najprawdopodobniej gniła właśnie gdzieś w toaletowym pomieszczeniu, czekając na wybawienie, ponieważ Felicia na śmierć zapomniała o kluczu tkwiącym we wnętrzu torebki, którą miała przewieszoną przez ramię. Przepięknie, iście bombowo, ponieważ w takim razie musiała ponownie tam pójść i stanąć oko w oko z rozwścieczoną Godzillą. Swoją drogą, sama nie zauważyła, kiedy jej starsza siostra stała się aż tak nerwowa i wybuchowa. Owszem, wcześniej też była temperamentna, jednakże nigdy do tego stopnia. Tymczasem nagle okazało się, że pozornie spokojna pani seksuolog zaliczała się do ludzi-wulkanów gotowych wywalić z siebie potok wrzasków niczym najgorętszą lawę. I tak się akurat złożyło, że tego dnia to Felicia stała się nieostrożnym podróżnikiem, który przypadkiem zawędrował na skraj krateru. Choć jednocześnie czuła się również niczym mieszkaniec Pompejów, na którego nagle spadła cała masa ciężkości i żywcem go pod nią pogrzebała.
Niezależnie od tak malowniczych porównań, Fel nie mogła pozostawić jednak siostry w łazience, zatem wzięła kilka głębokich oddechów, zakładając szpilki i jeszcze raz otrzepując sukienkę druhny, aby powoli udać się po schodkach do przybudówki budynku weselnego, gdzie znajdowała się wspomniana toaleta. Wewnątrz natrafiła jednak wyłącznie na skrajnie przerażonego członka obsługi, który mamrotał coś o śmierci i ogniach piekielnych, które będą przez wieki trawić jego ciało. Już na początku tych słów, Fel domyśliła się, że zaliczył bliższe spotkanie pierwszego stopnia z jej drogą naczelną druhną i… I że nie było to raczej zbyt dobre dla jego psychiki. Poklepała go więc po ramieniu, wciskając mu w rękę chusteczkę z monogramem, którą trochę wcześniej dostała od teściowej, oraz miętowego dropsa na uspokojenie. Chyba wszyscy wybaczą mu, jeśli zrobi sobie kilka minut wolnego. Zwłaszcza że tak duża liczba pomocników nie była aż tak znowu potrzebna. Pani Sage jak zwykle przesadziła.
Tak czy siak, teraz należało jeszcze znaleźć szalejące tornado… Nim zrobi coś skrajnie głupiego i to nie nawet komuś, a samej sobie. Felicia ruszyła długim korytarzem, zaglądając w luki przy wnękach okiennych i wypatrując Isabelle, jakby ta mogła w każdej chwili wyskoczyć na nią zza zielonej paprotki.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 15, 2015 11:33 pm

Co ja najlepszego robiłam? Miałam ochotę płakać. Tu i teraz, kiedy to znajdowałam się w miejscu publicznym, wśród bardzo wielu ludzi... Wyglądałam tragicznie i wątpiłam, bym mogła jeszcze gorzej. Klasa na poziomie podłogi, mimo że obiecałam sobie, że nie zrobię Fel wstydu przed tymi bogatymi ludźmi, że nie będę się przejmować swoją gorszością, ani niczym, bo chciałam, by było super, byśmy wszyscy bawili się super. Przeliczyłam się.
Zawiodłam Fel. Pewnie właśnie na mnie klęła tam, gdzie ją poniosło. Powinnam ją wspierać jak na starszą siostrę przystało. Sama nie miała zbyt dobrze z tą staruchą, a ja jej jedynie dowaliłam... I jeszcze Clarence. Miałam przeczucie, że jebnę i już nie wstanę, jeśli chociaż na sekundkę mój wzrok spotka się z jego wzrokiem. Ten facet miał w sobie coś takiego... niebezpiecznego – westchnęłam rozmarzona, cierpiąc, gdyż, jak to mówiła babcia, nie dla psa kiełbasa. A może to ta przybrana babcia...? Chciałam taka parówę, gdybym była kundelkiem. Teraz pragnęłam być w centrum jego uwagi, w samym epicentrum jego rąk, gdy będzie mnie przytulał i czuć ten zmysłowy zapach. Ech... Musiałam zniknąć stąd czym prędzej nim kompletnie zwariuję.
Zerknęłam zza jakiejś zasłonki na salę. Wszyscy świetnie się bawili, moja miejscówka ziała pustką, aczkolwiek jakiś staruszek podejrzanie łypał na moją torebkę. A kysz, dziadu! Nie będzie już tańców! – rzuciłam jedynie w myślach i wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, co ostatecznie zrobię. Wyśliznę się zgrabnie ze swojej kryjówki, przejdę niczym strzała boczkiem przez salę, porwę swoją torebkę i równie szybko rozpłynę się wśród tłumów, znikając w drzwiach. Potem już nikt więcej mnie nie zobaczy. Tak będzie najlepiej. I tak już ostałam czarną owcą rodziny. Mogłam się założyć, że mieli mnie za ćpunkę i starą pannę. Mój partner wolał jakąś moją krewną, mimo że to mi miał towarzyszyć na tym weselu. Mi!
Ruszyłam wścieła, przywdziewając pokerową twarz. Nie obchodziło mnie, jeśli ktoś nagle chciał zagadać. Ohh, sorry, mówiłaś coś? Nie usłyszałam. Muzyka taaakaaa głośna. Szłam w kierunku torebki, nie rozglądając się nawet za Clarence’em. Nie mogłam. Wiedziałam już, czym to groziło. Wściekłego albo zawiedzionego spojrzenia Fel również bym nie zniosła. Spierdoliłam sprawę. Byłam zła na siebie.
Złapałam torebkę i zaczęłam się ulatniać, nim ten staruch – Strażnik Torebki – zdąży wstać i złapać mnie za rękę. Nara, Isabelle była już daleko i nie zamierzała dziś już z nikim gadać. Nie zasługiwałam na nic... Mogłam nie przyjeżdżać, usprawiedliwić się jakoś. Zdarzały się przypadki, że kogoś z rodzeństwa nie było na ślubach, prawda? Nie byłabym pewnie pierwsza, ani ostatnia.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyCzw Gru 17, 2015 8:36 am

Prawdę mówiąc, powoli zaczynała się coraz bardziej niepokoić, ponieważ przeszukiwała budynek już dłuższą chwilę, a siostry nie było tak samo jak wcześniej. Dosłownie wyparowała, rozpłynęła się w powietrzu, co akurat w takich warunkach - dosyć ciepłych i jakby trochę nazbyt parnych - chyba nawet dało się zrobić. I Fel, Bogiem a prawdą, w tym momencie chciałaby zrobić coś takiego, byleby tylko nie musieć mierzyć się ze zdecydowanie nieprzychylnymi spojrzeniami wszelakich ciotek, które zdążyły już zauważyć zmianę jej sukienki i teraz teatralnie szeptały po kątach, niby to załamując ręce nad tak okropnym brakiem poszanowania tradycji, jakiego się według nich dopuściła. Miała również nieszczęście wpaść na swą nową teściową, kiedy jeszcze nadal trzymała mokrą suknię ślubną w rękach... Teraz była prawie pewna, że ten wzrok, którym ta ją obdarzyła, stanie się nieodłącznym elementem jej koszmarów sennych. Pani Sage na dodatek zupełnie nic nie powiedziała, co samo w sobie było takie... Upiorne. A Tobias? Tobias skwitował to wszystko wzruszeniem ramion i prozaicznym cóż, które było z tego wszystkiego chyba najgorsze. W końcu doskonale wiedziała, jak bardzo potrafił być zgodny z matką. 
Nawiązując już zaś do rodzicielek, to w przypadku mamy samej Felicii nie pojawiło się zupełnie nic. No, może poza odebraniem tej nieszczęsnej kiecki z rąk dziewczyny, a następnie delikatnym wypchnięciem jej z sali. Pod pozorem tego, iż konieczne musi znaleźć starszą siostrę, ponieważ ta zniknęła nagle wszystkim z oczu i martwili się o nią. Jak zresztą dowiedziała się Fel, nawet torebki Issy nie uświadczono na krześle przy stoliku od... Cóż, na tyle dawna, że brak mógł być powodem do strasznego niepokoju. Stewardessa wiedziała za to raczej doskonale, co też stało się z nieszczęsną Isabelle. Zwiała. Najzwyczajniej w świecie zrobiła to, o czym mówiła. Uciekła bez słowa z jej ślubu, pozostawiając ją na pastwę losu i wściekłości nadwrażliwej teściowej. A pomyśleć, że szczerze sądziła, iż gorzej by być nie mogło. Tymczasem faktycznie było. Naczelna druhna zrobiła jej takie świństwo, że blondynka naprawdę nie chciała już widzieć Issy na oczy. Dalsze poszukiwania po kilku minutach uznała za całkowicie zbędne, przerywając je i wracając na salę ślubną, gdzie - niespodzianka! - Ferreiry nadal nie było. 
Gdyby jeszcze jakoś to wytłumaczyła...
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyPon Gru 21, 2015 12:13 am


Sydney, zapewne deszczowe popoludnie


Po pogrzebie Tobiasa Sage'a.


Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyWto Gru 22, 2015 11:35 pm

Fel, DO CHOLERY JEBANEJ I CIASNEJ, ŻE CHUJ, odbierz. Nie możesz siedzieć tak sama. Nie rób mi tego. Wiem, że, kurwa, zawiodłam, ale Fel... Jebnęłam hipsterską słuchawką, słysząc te irytujące, a właściwie bardziej już mnie wkurwiające, pikanie. Koniec wiadomość. Nie, to nie był koniec – pamiętałam to. Non stop pamiętałam każdy moment z tej całej makabry. Leciałabym tam do niej, gdyby nie pierdolona praca i tym razem nie tak fajni pacjenci.
Chciałabym ci tak bardzo powiedzieć, przekazać, cokolwiek... Fel, ja... Tak bardzo mi przykro. Bardzo mi przykro z powodu Tobiasa. Fel, proszę cię... Odbierz, Fel. Bardzo cię proszę. Clarence! ...to jakaś chujnia. Zwariuję tu – dokończyłam przy akompaniamencie pikania. Zacisnęłam dłonie i żałowałam, że nie mogę udusić tego, który tak bardzo ograniczył nagrywanie wiadomości na automatyczną sekretarkę. Ba!, że w ogóle ją wymyślił. Czy coś.
...Powinnam być teraz z Tobą. Zrobić coś, by było lepiej. O zgrozo!, jak gdybym mogła w tym przypadku zrobić cokolwiek. Fel, jeśli nie odbierzesz, to pęknie mi serce... Jezu, Fel... Nie rób mi tego. Nie rób tego nam. Felcio!
Wspomnienia tych wszystkich rozmów przelatywały właśnie przez moją głowę, gdy stałam tak nad jego grobem i czułam dotyk Clarence’a. Niby mnie obejmował, niby osłaniał przed wiatrem, ale było mi strasznie zimno. Trzęsłam się, choć próbowałam wstrzymać dreszcze. Starałam się też nie myśleć o tym, że tam była pusta trumna, że nie było tam męża Fel, że już nigdy nie mieliśmy ujrzeć Tobiasa. Zastanawiało mnie, co czuł Clarence – był silny. Zastanawiało mnie, co czuła Fel, która... Również wydawała się silna, jakaś taka odcięta... ode mnie. Nienawidziła mnie. Uciekłam z jej ślubu, mimo że obiecałam, że tego nie zrobię.
Wiatr-skurwysyn wiał. Deszcz nacinał prosto w nasze stojące postacie. Ten cmentarz wyglądał upiornie. Te nagrobki... Jak w Salem? Nigdy w sumie nie byłam w Salem. Nigdy też tak bardzo podle się nie czułam jak teraz. Zawiodłam na całej płaszczyźnie, zaś moja jedyna siostrzyczka, młodsza siostrzyczka była dla mnie kompletnie obcą personą. Po chuj do tego doszło? Nie chciałam tego. Nie chciałam, kurwa.
Starłam nieznośną łzę, mocną pocierając ręką policzek. Poczułam  jak Clarence przesuwa rękę, by dać mi całusa i... zostawić mnie? Czemu mnie zostawiał? Felicia i tak ze mną... Jej mąż. To wszystko było takie ciężkie. Wątpiłam, bym dała sobie z tym radę. Fel była Fel, ja byłam sobą. Dzieliła nas ogromna przepaść, w którą na dodatek zaczęli spadać ludzie. Oby Clarence...
Nie wiem, czemu to robiłam. Wiedziałam jak zareaguje. Odepchnie mnie i każe spierdalać daleko, ale, mimo to,  podeszłam do niej po chwili i po prostu przytuliłam ją do siebie, patrząc na to... na ten nagrobek. Życie było potwornie niesprawiedliwe.
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 23, 2015 1:01 am

To było wyjątkowo nieprawdopodobne i nielogiczne zarazem, ponieważ przecież nadal miała prodzinę, lecz w tym momencie czuła się zupełnie niczym ostatni człowiek na Ziemi. Miała matkę, dziadków, a nawet w pewnym sensie siostrę, która postanowiła odezwać się wreszcie najwyraźniej wtedy, gdy ktoś poinformował ją - albo jej męża będącego przecież bratem Tobiasa - o domniemanej katastrofie samolotu oraz o późniejszym potwierdzeniu śmierci wszystkich na roztrzaskanym pokładzie. Choć nie... Nawet ten pokład nie ostał się po uderzeniu w nieprzyjazne podłoże. Nic, zupełnie nic nie pozostało po czymś, co zdawało się tak wytrzymałe i pewne. Grawitacja okazała się zabójczym wrogiem, dokładając się tylko do tego, co musiało stać się w powietrzu, a co nadal pozostawało jedną wielką makabryczną tajemnicą. I Fel chwilowo nie chciała jej znać. Pragnęła... Spokoju. Zaszycia się w swojej norze z pozasłanianymi oknami i spuszczonymi roletami, gdzie mogła do woli pogrążać się w tym ospaniu, jakie zaczynało ogarniać ją po etapie początkowego wyparcia i dalszego czarnego smutku. Od jakiegoś czasu czuła się już zwyczajnie pusta, wyzbyta z emocji, co innych niejako przerażało, jej samej niosąc jednak coś na kształt ulgi. 
Kiedy dosyć długie poszukiwania zaginionego samolotu zostały zakończone odnalezieniem wystarczającej ilości jego szczątków i przepytaniem paru osób podających się za naocznych świadków dziwnego zachowania jakiejś maszyny lecącej w powietrzu, cóż, przynajmniej część pytań zyskała swe odpowiedzi. I mimo że organizacja pogrzebu - drugiego zresztą, bo jedną ceremonię odsłonięcia pamiątkowej tablicy przetrwała - nie była tym, na co Felicia była psychicznie przygotowana, to dała blondynce czas na oswojenie się z sytuacją. Nawet stanie tak pod parasolem trzymanym przez innego pilota Oceanic Airlines, a wspólnego przyjaciela jej i zmarłego Tobiasa, nie okazało się do tego stopnia ciężkie jak przewidywała. Owszem, nie było łatwe, ale nadal mogła normalnie oddychać i nie słaniała się zbyt wyraźnie na nogach. Połowiczny sukces został osiągnięty, chociaż nie odczuwała z tego powodu ani grama satysfakcji. Wyłącznie stała, patrząc na krople deszczu spadające z nieba i uderzające o pustą trumnę. Dramatyzm został osiągnięty, czyż nie? Padało, a pogrzeb był wyłącznie gestem, nie prawdziwą ceremonią. Większość osób tutaj również była jedynie na pokaz, nie z potrzeby serca czy duszy. Wiedziała to, wychodząc nieco naprzód, by sypnąć ziemią na opuszczaną trumnę, rzucając na nią pojedynczego kwiatka, a następnie odsuwając się w bok po kilku z trudem wypowiedzianych słowach, by zrobić miejsce tłumowi. Nie minęło kilka minut i było po wszystkim. Czy aby na pewno...? Dla niej nie.
Stała dalej, przejmując parasol i prosząc najbliższe towarzystwo o chwilę samotności. Gdy zaś ludzie oddalili się, zaczerpnęła kilka głębokich wdechów ciężkiego, wilgotnego powietrza. Nie płakała. Nie była jakoś w stanie. Jej oczy pozostawały nienaturalnie suche. Nieustannie wbijała jednak wzrok w miejsce symbolicznego pochówku, jakby zamierzała wywiercić oczami dziurę w przemokniętej ziemi. Nic więc dziwnego, że nie dostrzegła kogoś, kto postanowił zburzyć mur, jakim otoczyła swoją przestrzeń osobistą. Dopiero po paru sekundach zorientowała się, kto to był, lecz nic to nie zmieniło. Dalej zdawała się zastygnięta w jednym miejscu i pozycji. Nie odepchnęła siostry, ale nie odpowiedziała również na uścisk. Stała...
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 23, 2015 11:33 pm

Czułam się w jakiś dziwny sposób winna całej tej zaistniałej sytuacji. Sytuacji? To był pierdolony pogrzeb męża mojej młodszej siostrzyczki, a ja, nie wiem, czułam się tu jak intruz, jak ktoś, kto doprowadził do tej tragedii, kto zawiódł... Bo tak! Powinnam była coś zrobić, wiedzieć czy przewidzieć, zatrzymać za wszelką cenę, stać się bohaterką dla  mojej siostrzyczki. Powinnam... Tylko że ja byłam jedynie tchórzem. Mogłam tylko stać i patrzeć na to...
I jakoś mi to nie szło. Może wina leżała po stronie mojej empatii. Niektórzy wykładowcy powtarzali, że może mnie to zniszczyć w przyszłości, że za bardzo zacznę brać do siebie problemy innych ludzi i blablabla, a teraz... Stałam nad grobem Tobiasa i płakałam, mimo że to Fel miała tu większe prawo do ronienia łez.
Tylko że nie mogłam tego powstrzymać. To się działo samo. Wiedziałam, byłam pewna tego, że wszystko musi być jak w bajce. Księżniczka i książę dożywają późnej starości w swoim pałacu, żyjąc długo i szczęśliwie. Tak powinno być, a nie... Moja biedna Fel.
W dodatku ten deszcz padał, otaczał nas stary zrujnowany cmentarz, my byłyśmy ubrane na czarno... i ogólnie było ponuro, a ja jeszcze czułam się jak intruz. Bo ona tak naprawdę nie chciała mnie i mojego marnego towarzystwa, ja jednak nie potrafiłam, zostawić jej w spokoju, odwrócić się i odejść. Nie potrafiłam, mimo naszej kłótni i aktualnej relacji, a właściwie jej braku.
Fel... – szepnęłam raczej niesłyszalnie, próbując powstrzymać lecące mi obficie łzy. Pociągnęłam nosem i przytuliłam do siebie Fel, nie zważając na trzymaną przez nią parasolkę. W dupie ją miałam jak to, czy jutro będę smarkać przeziębiona. Potrzebowała tego... A może bardziej ja tego potrzebowałam? Dowodu, że wcale mnie nienawidzi, że na tym cmentarzu jest ktoś prócz mnie i nieobecnej pary Sage’ów? Może chciałam się dowiedzieć, upewnić, że moja Fel nadal tu jest i że nie umarła wraz z Tobiasem? Że jest materialna?
I to było niesprawiedliwe. Tak bardzo...
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptyPon Gru 28, 2015 11:21 pm

Unikanie kontaktu fizycznego z ludźmi było zawsze jakąś opcją. Możliwe, że nie najlepszą, ale w tym momencie Felicia mogła zadowolić się zwyczajnie czymkolwiek, byleby tylko uniknąć tej cięższej części bagażu psychicznego związanego z dniem symbolicznego pogrzebu jej męża. Prawdę mówiąc, dużo bardziej byłaby już w stanie przyjąć ludzkie gadanie - bo w końcu straciła człowieka, którego powinna szczerze kochać, a nie uroniła ani jednej łzy, gdy trumnę opuszczano wprost w zimną dziurę w ziemi, później zresztą też nie - niż popaprane emocje, jakie nią w tej chwili targały. Czuła żal i smutek, ale wcale nie pękło jej serce, przez co czuła się zbyt mocno jak zimna suka. Nie była nawet w stanie usprawiedliwiać się kryzysem, jaki od jakiegoś czasu przechodzili z Tobiasem w związku. Tego bowiem w pewnym sensie należało spodziewać się od samego początku, kiedy to zawarli małżeństwo bez cieplejszych uczuć niż przyjaźń.
Z początku było dobrze, wręcz wspaniale, a ona sądziła, że z każdym kolejnym dniem coraz bardziej się w nim zakochuje, jednakże z czasem okazało się, iż prawda miała się zupełnie inaczej. Zaczął coraz bardziej ją drażnić. Jego nawyki, o których wcześniej kompletnie nie miała pojęcia. Jego skłonność do chowania głowy w piach, jego maminsynkowatość, jaką w pewnym sensie okazał już na ich ślubie, jego… Jego wszystko. Najbardziej jednak nie potrafiła znieść ludzi kręcących się po ich domu, którzy zachowywali się, jakby było to ich własne terytorium, nie zaś znajdowali się u kogoś w gościnie. Tego wiecznego tobiasowego zamykania się w gabinecie z jego kumplami o wyglądzie czubków z pod ciemnej gwiazdy, którzy traktowali ją jak powietrze. Zaczęła robić się coraz bardziej nerwowa i zimna, oschła w stosunku do niego, a on odpłacał jej się coraz to nowszymi rewelacjami w temacie przyszłych wylotów. Doszło nawet do sytuacji, w jakiej praktycznie się nie widywali, bo oboje ustawiali swoją pracę jak najbardziej tak, by wracać do pustego domu. To nie było nic cudownego, za czym mogłaby tęsknić, jednakże sama śmierć męża… Ta nią wstrząsnęła. Problem w tym, że nie tak strasznie jak powinna była to zrobić.
Czarna woalka spuszczona z kapelusza, jaki Felicia miała na głowie, zasłaniała nieco jej twarz. Pozwalała ludziom sądzić, że za półprzezroczystą tkaniną wykończoną koronką ukrywa prawdziwą rozpacz, nie twarz bez wyrazu. Była idealnym rekwizytem do gry, jaka trwała już chyba od wieków. Braku ukazywania prawdy, którą przykrywała miękka otoczka z łatwo przyswajalnych kłamstw. Nie chodziło o to, co się odczuwało. Chodziło o to, co powinno się odczuwać. Świat był sceną, z której się nie schodziło, zaś życie wieczną sztuką, którą kończyła dopiero śmierć. Nie dało się dojść do przedwczesnego finiszu, jeśli chciało się nadal żyć, nie było innych dróg niż dalszy udział w przedstawieniu. Więc grała… Sztywna i milcząca, kiedy roztrzęsiona siostra ściskała jej ciało. Powstrzymująca gorzkie westchnięcie. Nie chciała taka być. Naprawdę pragnęła robić to, co inni ludzie na jej miejscu. Prawdziwie płakać, wspominając ciepłe chwile spędzone z Tobiasem, ale nie umiała tego zrobić. I tym razem nie łudziła się, że to przyjdzie z czasem. Czuła się zwyczajnie pusta i zimna.
- Drżysz. – Powiedziała wreszcie bardzo cicho, lecz słyszalnie. Nie brzmiała ani smutno, ani radośnie. Zwyczajnie tak jak się czuła – nijako.
Powrót do góry Go down
Issy Ferreira-Sage


Issy Ferreira-Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t390-issy-ferreira-sage#5944 https://wyspa.forumpolish.com/t397-cause-i-will-wait-i-will-wait-for-you#6181 https://wyspa.forumpolish.com/t396-isabelle-bonnie-ferreira-sage#6180
Multikonta :
Abelard Z., Daisy F.

Dane osobowe :
29 lat | mężatka | pani seksuolog | Brazylijka z australijskimi korzeniami mieszkająca w Ameryce

Ubiór :
szara sukienka koktajlowa, komplet bielizny i szpilki w dłoni

Stan zdrowia :
ciąża, ubytki w skórze na prawym ramieniu oraz udzie, obicie lewej strony ciała

Punkty :
270


You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o EmptySro Gru 30, 2015 11:18 pm

Nie potrafiłam powstrzymać łez lejących mi się z oczu jak ten deszcz z nieba. Może nawet zsynchronizowaliśmy się ze sobą i płakaliśmy równiutko co do setnej sekundy? Nie miałam pojęcia i nawet się nad tym szczególnie nie zastanawiałam, gdyż przemoknięta nieomal do ostatniej nitki (woda z parasola chyba leciała mi za kołnierz, bo czułam chłód o wiele bardziej niż wcześniej) i ogarnięta rozpaczą z powodu rozstania z Tobiasem i rozstania z Felicią, nie miałam jak myśleć o tak błahych, być może w innych momentach – żartobliwych problemach.
Życie było cholernie niesprawiedliwe. Wszystko miało być pięknie niczym w bajce, a za to stałam tak przytulona do Fel, płacząc i próbując jakoś złapać oddech, którego mi brakowało przez targające mną emocje. Wiedziałam, że to podłe, że nie jestem w tej chwili zbyt doskonałym oparciem dla swojej siostry, ale nie potrafiłam w żaden sposób tego opanować.  Rzecz niewyobrażalnie bolesna.
Nieważne, Fel. Nieważne... – jęknęłam, głaszcząc ją po plecach, mimo że stała sztywno i wydawała się być niewzruszona na nic, co tu się dziś działo, co działo się nadal. Ceremonia pogrzebowa się skończyła, ale pogrzeb nadal trwał... Żałoba trwała. Stałyśmy na cmentarzu i płakałyśmy, deszcz padał i...
Fel...
Spróbowałam opanować oddech, by nie mówić chaotycznie, przerywanymi słowami.
Ja cię przepraszam... Tak bardzo cię przepraszam. Tak mi... Jezu, wybacz mi... Wybacz mi, Fel! – mówiłam, drżąc coraz bardziej. Czy mogłam? Nie sądziłam.
Źle się dzieje i to takie nie fair... Fel, proszę cię, wybacz ty mi. Wybacz... – powtórzyłam podniesionym głosem.
Czyżby deszcz mnie zagłuszał czy to poczucie winy kazało mi prosić Fel na oczach całego świata. Nie miałam pojęcia, ale zdecydowanie wielokrotnie mnie to wszystko przerastało. Szczególnie, gdy mój wzrok padał na pobliskie nagrobki. Może właśnie dlatego częściej zaciskałam oczy, próbując przy tym powstrzymać łzy dla Fel, by być jej wsparciem. Tylko jak miałam to zrobić, kiedy przed moimi oczami stawały wspomnienia ich przysięgi ślubnej? Pierwszego tańca Młodej Pary? Toastu?
Powrót do góry Go down


Sponsored content

You're not as brave as you were at the start... :o Empty
PisanieTemat: Re: You're not as brave as you were at the start... :o   You're not as brave as you were at the start... :o Empty

Powrót do góry Go down
 
You're not as brave as you were at the start... :o
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Idź do strony : 1, 2  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Prolog :: Retrospekcje-