IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Mathilda O'Connor


 

 Mathilda O'Connor

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mathilda O'Connor


Mathilda O'Connor
https://wyspa.forumpolish.com/t333-mathilda-o-connor https://wyspa.forumpolish.com/t336-this-is-from-matilda#4143 https://wyspa.forumpolish.com/t335-mathilda-o-connor#4142
Dane osobowe :
17 lat, urodzona w Debreczynie, zamieszkała w Bostonie, uczennica

Znaki szczególne :
ponad metr siedemdziesiąt, drobna budowa, wyjątkowo proste plecy, pozioma blizna nad lewą brwią, czarne włosy zawsze spięte w warkocz

Stan zdrowia :
siniaki na całym ciele, skręcona kostka; bóle i zawroty głowy spowodowane przez zatrucie dymem

Punkty :
100


Mathilda O'Connor Empty
PisanieTemat: Mathilda O'Connor   Mathilda O'Connor EmptyNie Wrz 20, 2015 8:32 pm

Karta Pokładowa
Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014
dane osobowe

IMIĘ I NAZWISKO:
Mathilda O'Connor

DATA I MIEJSCE URODZENIA:
13.06.1996, Debreczyn, Węgry

MIEJSCE ZAMIESZKANIA:
Boston, Stany Zjednoczone

NARODOWOŚĆ:
węgierska

ZAWÓD:
uczennica

KLASA PRZELOTU:
ekonomiczna

TOWARZYSZE PODRÓŻY:
Sunyata O'Connor, starsza siostra

WIZERUNEK:
Antonina Vasylchenko
biografia

Matild Prohászka miała dwa lata, kiedy jej matkę wyrzucono z rodzinnego domu. Babka nie mogła pogodzić się z tym, że jej własna córka upadła tak nisko; podobno patrzyła na kobietę z obrzydzeniem, niewymowną odrazą — a kiedy już dopięła swego, kiedy spakowane od miesięcy walizki wreszcie stanęły po drugiej stronie ulicy, odetchnęła z ulgą. Sąsiedzi przestali łączyć ją z niechcianą niespodzianką, minione trzy lata stały się dla niej odległym koszmarem. Było już po wszystkim.
Nieprawda. Kiedy Bernadett chowała rodzinne albumy i zamykała stary pokój córki na klucz, Emese błagała przyjaciół o pomoc. Szybko okazało się, że — pozornie strasznie ze sobą zżyta i bliska sobie — grupka licealnych znajomych była dużo mniej stabilna, niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Nikt nie miał miejsca, wszyscy za to mieli rękawy pełne wymówek; udało jej się znaleźć tygodniowe schronienie u swojej byłej nauczycielki, ale nic nie jest proste, kiedy ma się dwuletnie dziecko i zero perspektyw na przyszłość.
Z tygodnia zrobiło się pięć miesięcy. Emese zadzwoniła do rodziny dopiero wtedy — nie oczekiwała cudownego przebaczenia czy nagłego przyjęcia pod dach; co więcej, wcale tego nie chciała. Mamo, tato, na razie mieszkam u pani Vigné, Matild ma się dobrze, do usłyszenia. W grudniu 1999 podziękowała emerytowanej nauczycielce, ucałowała ją w policzek, obiecała dzwonić i wysyłać kartki na specjalne okazje, przyjęła obrazek ze świętym Stefanem, po czym wyniosła torby za drzwi i pomachała kobiecie raz jeszcze, biorąc córkę na ręce. Bagażem nie musiała się przejmować — dobytek miała skromny, walizki były dwie, mężczyzna z pewnością dałby sobie radę bez problemu.
Albert był dobrym człowiekiem, co do tego nikt nie miał wątpliwości; przyjął kobietę z dzieckiem pod swój dach, zapewnił im wyżywienie, zrobił wszystko, aby tylko Emese udało się jak najszybciej znaleźć pracę — od czasu do czasu nawet zajmował się jej córką. Nigdy nie był dla niej ojcem, nigdy nie kazał się tak nazywać; Emese z kolei nie dotknął nawet palcem, chociaż nago widywał ją wielokrotnie — zapełnił nawet kilka szkicowników samymi aktami. Kochali się, ale inaczej.
Matild została uznana przez rówieśników jako inna dość wcześnie — sprawiała wrażenie wycofanej, do wszystkiego podchodziła z dystansem, w kościele nie pisnęła ani słówkiem, chociaż miała tylko pięć lat. Niewielu rozumiało też brak ojca, skoro chodziła za rękę z jakimś mężczyzną; do dzieci mało docierało, ale z czasem przestały zwracać uwagę na wszelkie nieścisłości, powoli oswajając się z dziewczynką.
Problemy zaczęły się, kiedy siedmioletnia Tilda nie chciała wykonać polecenia matki; nie pamięta już, o co chodziło, ale pamięta, że bolało. Emese zamknęła się potem w łazience i płakała przez dobre pół godziny, póki Albert nie wrócił do domu i nie wywarzył drzwi; dziewczynka nie usłyszała przeprosin, chociaż policzek wciąż piekł niemiłosiernie, ale wszystko szybko wróciło do normy. Nie zbuntowała się ponownie, odtąd postanowiła zrobić wszystko, aby matka przez nią nie płakała — uczyła się modlitw, chodziła na znienawidzoną gimnastykę, odcinała się od ciekawych opowieści Alberta, w pewnym momencie nawet spędzała całe niedziele w kościele.
Emese stała się problematyczna. Marudna, rozkojarzona i przybita — nie przypominała już pełnej entuzjazmu młodej matki, przestała pisywać do pani Vigné, na córkę patrzyła z niezadowoleniem; musiała być lepsza, bardziej się starać, nie pyskować, podporządkować się. Mieć dobre oceny, stronić od chłopaków, chodzić do spowiedzi raz w tygodniu, dla pewności. W pewnym momencie zabrakło dachu nad głową; dziewięcioletnia Matild nie pisnęła słówkiem, kiedy Albert wynosił ich rzeczy na klatkę schodową, nie zareagowała też, kiedy ucałował ją w czoło i przeprosił, pokrótce wyjaśniając, że to nie jej wina.
Znalezienie domu okazało się być dużo trudniejsze niż poprzednim razem; na ulicy spędziły kilka dni, zanim udało im się wreszcie skontaktować z rodziną. Dobrze, powiedziała babcia, ale tylko kilka dni. Dziadek wniósł torby do domu, ale połowę zostawił na parterze; skoro zostają tylko na chwilę, to nie będzie dla nich problem. Matild siedziała na końcu stołu, na krańcu krzesła, stała w najdalszym kącie, patrzyła w podłogę; byli dla niej obcy i nie wydawali się być nastawieni przyjaźnie, więc podczas pobytu u dziadków odezwała się ledwie kilka razy. A potem matka znalazła kolejnego mężczyznę, któremu mogła wejść na głowę.
Iwan zupełnie różnił się od Alberta, Tilda nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Był wysoki, szeroki i zarośnięty, śmierdział piwem, palił kupne papierosy — które, według nauk Alberta, były dużo gorsze, cokolwiek mogło to znaczyć — i nie był wielce pozytywnie nastawiony. Matka kazała jej siedzieć cicho i grzecznie potakiwać, spełniać polecenia, nie wymądrzać się. Nie trzeba było jej tego wiele razy powtarzać, bo surowa mina mężczyzny wzbudzała w dziewczynce paraliżujący niemal strach.
Z obecnością nieznajomego mężczyzny oswoiła się po miesiącu. Szeroki jak szafa Iwan przestał jej przeszkadzać, przestała być aż tak skrępowana; przez moment czuła się nawet bezpiecznie, póki nie uderzył matki, a matka nie uderzyła jej.
Nie trwało to długo. Emese znowu spakowała walizki, ale tym razem sama je wyniosła — po cichu, w środku nocy, mając dokładnie zaplanowany cały wyjazd, chociaż jej córka nie miała zielonego pojęcia, co właściwie się dzieje. Po prostu siedziała cicho, jak zawsze, z różańcem w kieszeni kurtki, na wszelki wypadek.
Przespała drogę na lotnisko. Do samolotu weszła kompletnie nieświadoma, niekontaktująca; dała poprowadzić się matce, zapiąć, przykryć kocem. Obudziła się na dobre dopiero we Francji, gdzie została zmuszona do wygramolenia się z maszyny i spędzenia kilku godzin na lotnisku. Nie pytała o szczegóły, dowiedziała się za to, że matka miała zamiar spełnić swój amerykański sen. Twój ojciec tam jest, powiedziała wtedy, a Tilda jedynie przytaknęła, nie do końca wierząc w jej słowa.
Zamieszkały w Bostonie. Ojca nie odnalazły, bo podobno kilka lat wstecz wrócił do ojczyzny, znalazły za to kościół i spotkały proboszcza, który przyjął je do domu na czas bliżej nieokreślony, póki nie uda im się czegoś znaleźć; nigdy się nie udało. Emese zatrudniła się w pobliskim barze, chwaląc się marnym poziomem swojego angielskiego, córkę zagoniła do pomocy w kościele i nauki w szkole parafialnej, powoli wszystko zaczęło się układać. Matild czuła się obca na nowym kontynencie, ale przyzwyczaiła się do Ameryki dużo szybciej niż do Iwana; tutaj nikt nie mógł już ich skrzywdzić, tutaj było bezpiecznie. Z czasem Matild zamieniła na Mathildę, nauczyła się unikać niezręcznych rozmów i pytań, nie uczyć z zapałem nowych znajomych wymowy swojego nazwiska — to wszystko było już nieważne, matka miała rację. Boston był nowym miejscem, niemal tak samo śmierdzącym i brudnym jak to, w którego zakątkach się wychowała, nie był też jej domem, ale wydawał się być przyjazny, tyle wystarczyło.
Raka szyjki macicy stwierdzono szybko i boleśnie, w maju, kilka tygodni przed jedenastymi urodzinami Matild. Wszystko stało się jasne pod koniec tego samego roku, kiedy odmówione modlitwy i godziny spędzone na nabożeństwach okazały się być bezcelowe, a dziewczyna przepłakała całą noc. Potem nie było już nic, smutny pogrzeb, mżawka, upadek ze schodów i blizna nad lewą brwią. Roczna żałoba w domu dziecka, uporczywe próby skontaktowania się z dziadkami lub Albertem, kompletny brak informacji z ojczyzny, problemy z dokumentami i rodzina chętna do adoptowania smutnej Węgierki.
Minął kolejny rok, zanim faktycznie mogła znów zawitać w miejscu, które miała nazywać domem. Cała masa papierkowej roboty, gonitwy, zmiana nazwiska, zapisu imienia, potem znalezienie odpowiedniej szkoły, wypakowanie kilku ubrań do szafy i ułożenie książek na półce. Kompletna zmiana otoczenia, to już nie katolicki reżim; przyzwyczajenie się do nadzwyczajnej swobody i pogody ducha zajmie jej sporo czasu. Różaniec schowała pod poduszką, potem się gdzieś zawieruszył — szukała kilka tygodni, ale pogodziła się ze stratą; obrazek ze świętym Stefanem wcisnęła między tomiki poezji, a w kościele przestała się pojawiać.
Z nowymi rodzicami dostała też młodszego brata-Mulata i starszą siostrę, śmieszny pakiet. Docenia wszystkie starania i jest wdzięczna za pomoc, ale nie czuję się częścią — dość ekscentrycznej, jeżeli ktoś chciałby zapytać ją o zdanie — rodziny; znowu jest obca, inna, nie taka jak trzeba. Za wszelką cenę chciałaby się poprawić, nie ma zamiaru być ciężarem. Tęskni za matką, a za jakikolwiek kontakt z Albertem dałaby się pochlastać; czasem płacze w środku nocy z bezsilności, ale jest mistrzynią kamuflażu.

charakter

Wycofana, cicha i skromna. Z przyzwyczajenia stroni od nowych ludzi. Może sprawiać wrażenie chorobliwie wręcz nieśmiałej, ale przy bliższym poznaniu zyskuje; potrafi się uśmiechać, potrafi się wygłupiać, potrafi też zażartować, wszystko zależy od towarzystwa, w którym się obraca. Przede wszystkim jednak zamknięta w sobie, nieczęsto mówi o swoich ewentualnych problemach czy przeszłości, wszelkie pytania grzecznie zbywa. Ułożona i dobrze wychowana, wydaje się być wręcz aż nadto cnotliwa, chociaż powoli żegna się z naukami matki o tym, że Boga trzeba się przede wszystkim bać. Uparta, w nowym domu wyrobiła w sobie pewne ambicje i ujrzała nowe perspektywy, ale wciąż za mało asertywna; potrzebuje czyjegoś wsparcia, aby poczuć się w pełni pewnie, czy to we własnej skórze, czy ze swoim zdaniem. Dzieciństwo spędziła głównie pomagając matce w domu i czytając, więc można uznać ją za zaradną i całkiem bystrą — nic jednak wielce przekraczającego normę.

umiejetnosci

Jako dziecko uczęszczała na zajęcia z gimnastyki, po których teraz pozostała jej giętkość i podstawowe akrobacje; te bardziej skomplikowane musiałaby sobie przypomnieć, porządnie się rozgrzać. Pływać nauczyła się stosunkowo niedawno, ale w wodzie czuje się wystarczająco pewnie, aby nie utonąć i nie zacząć panikować. Ponadto potrafi też coś ugotować, zapobiegać małym domowym katastrofom i opatrywać drobne rany; z kondycją tylko u niej trochę gorzej niż jeszcze kilka lat temu, ale wciąż potrafi pobiec całkiem szybko.

dodatkowe informacje

△ JĘZYKI: węgierski, angielski, podstawy niemieckiego i rosyjskiego
△ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU: zapas bielizny, dwie za duże, workowate koszulki, cztery koszule, dwie pary spodni, w tym szorty, jedna spódnica przed kolano, kurtka przeciwdeszczowa, jedna grubsza bluza, sandały, dwa ręczniki, kosmetyczka, pocztówki, aparat, ładowarka, kieszonkowe wydanie Folwarku zwierzęcego
△ INNE: ma problemy ze snem i odpornością; woli książki od ludzi; od lat nie rozstaje się z naszyjnikiem, który dostała na urodziny od Alberta; zachowała tylko jedno zdjęcie matki, które teraz grzecznie czeka na nią w Bostonie; mając lat dwanaście i przebywając w domu dziecka została zepchnięta ze schodów — nie ma pojęcia przez kogo i dlaczego, ale po całym wypadku została jej tylko jasna, cienka blizna nad lewą brwią; robi wszystko, aby wyzbyć się akcentu, ale wciąż można bez problemu wychwycić różnice w mowie jej i rodowitego Amerykanina; chciałaby kiedyś wrócić do Debreczyna, chociaż wciąż tylko upewnia się w tym, że to fatalna decyzja; do Los Angeles leciała ze starszą siostrą, wracały z ratowania wombatów




Ostatnio zmieniony przez Mathilda O'Connor dnia Pon Wrz 21, 2015 11:45 am, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


Mathilda O'Connor Empty
PisanieTemat: Re: Mathilda O'Connor   Mathilda O'Connor EmptyPon Wrz 21, 2015 2:31 pm

witaj na Wyspie!

Cieszymy się, że zdecydowałaś się do nas dołączyć i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo! Pamiętaj, że przed rozpoczęciem rozgrywki musisz założyć jeszcze informator oraz zarezerwować miejsce w samolocie. Punkty za Kartę otrzymasz po założeniu Informatora. Jeśli będziesz mieć jakieś uwagi lub pytania - pisz śmiało, od tego tutaj jesteśmy! (:
Uwagi do Karty: Fascynująca osoba w fascynującym miejscu... Jaki fascynujący zbieg okoliczności! Laughing
Nie będę Cię długo trzymać, bo zaraz mi trzeba będzie internety wiaderkami nosić. Leć, baw się dobrze! Mathilda O'Connor 1615451806
Powrót do góry Go down
 
Mathilda O'Connor
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Mathilda O'Connor

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Offtop :: Archiwum :: Karty Pokładowe-