IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Kazimierz Konarski


 

 Kazimierz Konarski

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Kazimierz Konarski


Kazimierz Konarski
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
Dane osobowe :
75 lat, grabarz, Polak

Znaki szczególne :
Palce lewej dłoni wiecznie oplatające cygaro, ręce dość często umorusane ziemią, zadumana mina i zamglone spojrzenie

Punkty :
137


Kazimierz Konarski Empty
PisanieTemat: Kazimierz Konarski   Kazimierz Konarski EmptySro Wrz 09, 2015 9:10 pm

Karta Pokładowa
Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014
dane osobowe

IMIĘ I NAZWISKO:
Kazimierz Konarski

DATA I MIEJSCE URODZENIA:
03.10.1939r., dzielnie walcząca Warszawa

MIEJSCE ZAMIESZKANIA:
Pierwotnie Warszawa (Polska), potem Sydney

NARODOWOŚĆ:
Polak czystej krwi

ZAWÓD:
Grabarz

KLASA PRZELOTU:
Ekonomiczna

TOWARZYSZE PODRÓŻY:
Sam jak palec, jedynie cygara i stare gazety

WIZERUNEK:
Al Pacino
biografia


Nazywali go grabarzem.
I rzeczywiście nim był: mimo wydźwięku tego słowa, Kazimierz lubował się w tym (z pozoru) niezbyt zaszczytnym tytule. Kochał swoją pracę, ale to nie miejsce by się o tym rozpisywać. Jeżeli chcesz poznać jego historię, musisz cofnąć się wiele, doprawdy wiele lat wstecz, aż do ciężkich czasów, zapoczątkowanych atakiem Niemców na Polskę.
Trzeci październik 1939 roku. Kazimierz przyszedł na świat w dość bogatej, warszawskiej rodzinie, słynącej z wielu tradycji, gdzie honor i inne istotne wartości brały górę nad... no, praktycznie każdą inną kwestią. Konarscy to ludzie, którzy woleli zginąć, niż zbeszcześcić dobre imię rodu oraz narodu, do jakiego przynależą. Dbali również o dobre wychowanie oraz chcieli zasłużyć sobie na zbawienie, co niedzielę chodzili do kościoła, a kazania to główny temat ich późnopopołudniowych obiadów spożywanych przy wielkim, długim stole. Kazimierz w tym czasie leżał w łóżeczku, śpiąc praktycznie całymi dniami. Jego snu nie zakłócały nawet odgłosy wojny, toczącej się za oknem. Niestety, czasy stawały się coraz cięższe. Wkrótce potem głównym tematem rozmów podczas posiłków stały się zamieszki, wszyscy byli zszokowani, że ich spokój i bepieczeństwo nie są tym, co będzie dotyczyło ich zawsze. Siedząc przy stole, zaczęto omawiać tematy poruszane na głównych stronicach gazet. Strach wisiał w powietrzu, dotyczył każdego innego członka rodziny. Ci jednak maskowali to nad wyraz umiejętnie, mimo że każdy wiedział, że od tej pory nic nie będzie takie, jak dotychczas.
Kazimierz dorastał w tych trudnych czasach. Rodzina nie uświadamiała najmłoszego członka rodu, że bezpieczeństwo nie tylko osób z rodziny, ale również wszystkich ludzi zwisa na włosku. Ale nasz przyszły grabarz wiedział. Dzieje się coś niedobrego. Nauczył się czytać w wieku pięciu lat, co umożliwiło mu wyczucie chociażby najbardziej znikomej namiastki niebezpieczeństwa. W gazetach rozpisywano się o wszelakiej maści walkach i akcjach, nie tylko w Warszawie. Kiedy dorośli tego nie widzieli, mały Kazimierz przeglądał gazety z najwyższą uwagą, czytając wolno, jeszcze nie do końca potrafiąc bystrze rozpoznawać litery, łączyć je z innymi i – co za tym idzie – rozumieć słowo pisane, dlatego nawet najktótsze zdanie świdrował wzrokiem przez naprawdę sporo czasu. Oczywiście, nie rozumiał większości, ba można pokusić się o stwierdzenie, że nie rozumiał wszystkiego, wszystkie słowa były zbyt trudne, a Kazimierz nie znał ich znaczenia. Był zbyt młody, mógł jedynie wyczuwać niebezpieczeństwo. Ta świadomość aż emanowała z obliczy członków jego rodziny. Oraz wydźwięku początkowo niekoniecznie rozumianych słów. Nieważne, jak bardzo się starali, by tego nie okazywać, malec był doskonałym empatą.
Przez cały okres jego wczesnego dzieciństwa w domostwie Konarskich przebywało dość sporo obcych mu ludzi. Zauważył, że kiedy z holu rozlegało się donośne pukanie do dębowych drzwi, cała rodzina szalała. Po prostu szalała. Wszyscy biegali w te i wewte, a większość gości było chowanych w różnych częściach domostwa. Kazimierz nie znał powodu podobnego zachownia. Uznał, że rodzina bawi się z nieznajomymi w chowanego. Ale ta gra w chowanego była dziwna... przecież rodzina wiedziała, gdzie oni się ukrywają, chowali ich zazwyczaj do wielkich szaf składających się na wystrój wielkiego, głównego pomieszczenia na parterze, gdzie Kazimierz przebywał całe dnie.
Wkrótce potem Kazimierz nauczył się sprawniej rozpoznawać litery, a wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Kazimierz, siedząc na dywanie i usiłując złączyć ze sobą niepasujące części klocków, kątem oka spostrzegł, jak wszyscy domownicy zebrali się wokół odbiornika radiowego. Słuchali z najwyższą uwagą, a na ich obliczach powoli rodziło się szczęście, początkowo przykryte nutką niedowierzania, co już wkrótce uległo zmianie. Konarscy znowu bez problemów chodzili do kościoła, tematy poruszane przez księdza podczas kazania znów stały się głównym tematem posiłkowych dyskusji.
Po wojnie ręce przyszłego grabarza znów pochwyciły stare gazety, te same, które były jego pierwszą w życiu lekturą. Prasa była dość zniszczona, litery i czarno-białe fotografie wyblakły, ale nie na tyle, żeby Kazimierz nie mógł zapoznać się z treściami wydrukowanymi podczas wojny.
Teraz już wiedział. Zrozumiał nietypowe zachowanie rodziny, wybuchy za oknem oraz donośne krzyki, zazwyczaj w obcym mu, ostrym jak brzytwa języku. Poznał ogólny przebieg wojny w zaledwie kilka godzin. Był zły na rodzinę, że nie uświadomiono go, nie opowiedziano o nastrojach w Polsce i na świecie, nie myśląc nawet, że w tak młodym wieku nie byłby w stanie udźwignąć tak wielkiej porcji prawdy, nie zrozumiałby, a nawet – co jest więcej niż pewne – znalazł sobie na to wszystko własną teorię. Jak to dziecko.
Niemcy podpisali akt kapitulacji. Oto nagłówek jednej z najnowszych gazet.
Kazimierz od tego czasu dość często spacerował po zburzonym, powoli odbudowywanym mieście. Bawiąc się w piaskownicy, upodobał sobie kopanie szczególnie wielkich dołów. Inne dzieci wpatrywały się w jego umiejętności z szokiem w oczach i otwartymi ustami. Jednak czas biegł nieubłaganie, a nastoletni już Kazimierz pewnego dnia zabłądził w swoim rodzinnym mieście (dziwne, bardzo dziwne, Konarski mógł pochwalić się nienaganną orientacją w terenie), a nogi... zaprowadziły go... na cmentarz. Tak, moi drodzy. Na cmentarz. Od zawsze fascynowała go śmierć, palące się znicze, wysuszone wieńce kwiatowe na kopcach, które czekały, aż zostaną pokryte marmurem. Tak się akurat złożyło, że załapał się na uroczystość pogrzebową. Ludzie. Wiele ludzi, ubranych na czarno. Płakali. Niektóre kobiety miały rozmazany czarny makijaż pod oczami. Kazimierz zastanawiał się, czemu tak rozpaczają. Już jako młody chłopiec,  zastanawiał się nad naturą śmierci oraz nad tym, co utrata kogoś bliskiego robi z ludźmi. Nie rozumiał tego i nie rozumie po dziś dzień. Był obojętny wobec losu tych, których tułaczka po Tym Świecie dobiegła końca.
Mijały lata... a on wciąż chodził na cmentarz. Nawet zaprzyjaźnił się z pewnym grabarzem, który lubił swoją robotę tak bardzo, że, nawet wiele godzin po uroczystości pogrzebowej, potrafił stać nad świeżym kopcem, oparty o sporawą, częściowo wbitą w ziemię łopatę. I dumał. Kazimierz nigdy nie dowiedział się, co chodziło mu po głowie. Po prostu podchodził do niego ostrożnie, stawał obok niego, zwrócony w tym samym kierunku. Po paru minutach dobrze wpisującego się w powstały klimat milczenia, Kazimierz rozpoczynał jakiś temat. Stary grabarz odpowiadał mu niezbyt wylewnie, jakby chcąc pokazać swoją niechęć rozmowy z nastolatkiem. Ale Kazimierz nie rezygnował. Dzięki jego staraniom, powolnymi kroczkami udało mu się zdobyć zaufanie starszego mężczyzny. Od tej pory obaj mężczyźni byli sobie dość bliscy.
Dobrze, że rodzina nie wiedziała o jego nowym przyjacielu...
A co by było, gdyby dowiedzieli się, że za sprawą tej groteskowej relacji najmłodszy członek rodziny zdobył profesję grabarza? Od tej pory zajmował się pochówkiem ciał nieboszczyków. Nie mówił nic rodzicom, nie mówił nic innym dalszym krewnym. Umarli w niewiedzy, sądząc że Kazimierz pracuje jako pomocnik w dobrze rozwijającej się firmie. Uwierzyli od razu. Po kilkunastu latach Kazimierz stał się jedynym mieszkańcem domostwa. Pogrzebał wszystkich krewnych osobiście, nie roniąc żadnej łzy. W swoim zawodzie nieustannie obcował ze śmiercią, co sprawiło, że stał się nieczuły... a przynajmniej po części. Na dodatek wciąż miał do nich żal, że nie powiedzieli mu prawdy na początku.
Pewnego dnia zobaczył na ulicy garstkę ludzi ubranych w mundury. Z ich oczu bił chłód i opanowanie. No proszę, wojna na nowo, pomyślał i spojrzał na wojskowych, nie ukazując na swoim obliczu żadnych emocji i po prostu minął ich stanowczym krokiem. Uznał, że koszmar powróci, że do domostwa znowu zawitają poszukiwane osoby, że strach odnowi się, że odbudowywane nieruchomości znów zostaną zrównane z ziemią. Zacisnął pięść i ruszył dalej. Na cmentarz, oczywiście. Pracował wytrwale, pokochał swoją robotę, znalazł w niej sens swojego życia.
Jego umiejętności grabarcze rozeszły się po całej Warszawie. Wkrótce potem zdobył uznanie w całej Polsce, a wieści o jego talencie rozeszły się nawet poza granice kraju. Tak, to dość dziwne, że w profesji grabarza można tak rozlegle „awansować”. A jednak, otrzymywał wiele propozycji od firm pogrzebowych z różnych stron świata. Ignorował większość z nich, niszcząc listy z prośbą o przybycie w dany zakątek świata, nawet... z Sydney. To było w okresie, kiedy uznał, że może rzeczywiście warto opuścić rodzinne strony i wyjechać, jako osoba która dość niedawno opanowała język angielski. Pomyślał, że taka podróż może pomóc mu doszlifować mowę w obcym języku. Czym prędzej wyjął starą, zdecydowanie wysłużoną walizkę i otrzepawszy ją z kurzu, rozpoczął przygotowanie do podróży. Na znaczącą część bagażu składały się wielkie pudełka zapełnione cygarami. Jak to on, nie spakował zbyt wielu ubrań, dwie książki, a dotychczasowe oszczędności umieścił w bocznej kieszonce.
Nie będziemy się rozpisywać o jego pobycie w nowym miejscu. Na ów okres złożyło się wiele niezbyt istotnych wydarzeń. Głównie zwiedzał nowe miejsce zamieszkania. I spełniał się w swym zawodzie, a jego miłość do pochówku zmarłych rosła, rosła i rosła... spędził w Sydney około roku, kiedy z mediów dowiedział się, że na terenie Los Angeles odbędzie się jakiś zjazd miłośników historii. Kazimierz uznał, że nie może przegapić takiej okazji, która otwierała przed nim bramy nowej możliwości: dzięki temu na pewno bliżej pozna sytuację wojenną z perspektywy innych zakątków świata. Kazimierz nie był głupi, wiedział, że każdy kraj miał inny udział w konflikcie. W każdej narodowości działały inne organizacje, metody walki i narzucania własnych racji, a Konarski bardzo chciał zgłębić tę wiedzę.
I tym oto sposobem znalazł się na pokładzie samolotu. Klasa ekonomiczna, paczka cygar w kieszeni koszuli (wraz z zapalniczką), większy zapas w reklamówce, mieszczącej w sobie również stare gazety. Gazety z nieaktualnymi wiadomościami, drukowane w czasie wojny. Nie mówimy oczywiście o większym bagażu, zapełnionym głównie cygarami.
Co będzie dalej?

charakter

Ostoja spokoju. Tak można określić jego charakter, Kazimierz raczej nie wybucha złością i pluje jadem na prawo  i lewo... chyba, że ktoś zdenerwuje go dość mocno, wtedy jest gotów pokazać najgorszą stronę własnej osobowości. Możliwe, że to przez szczęśliwe dzieciństwo, Kazimierz dowiedział się prawdy o sytuacji wojennej dopiero po tym, jak Niemcy podpisali akt kapitulacji. Kazimierz nie ma w zwyczaju spieszyć się, a mimo tego kopie doły dość szybko i sprawnie. Kocha tę pracę, jak matka kocha swoje dzieci, to to samo uczucie, jakie darzy potencjalny samobójca garść paracetamolu albo ostrą żyletkę. To człowiek sentymentalny, nie przepadający za zmianami. Pewnie dlatego tak trudno mu było przyzwyczaić się do nowego miejsca zamieszkania...

umiejetnosci

Serio? Umie kopać dość głębokie doły, mimo swojego wieku - w iście szokującym tempie. Ciekawa zdolność, prawda? Raczej nie przyda mu się w życiu (poza spełnianiem się we własnym zawodzie), chociaż... rozpoczynając życie na wyspie, każda, nawet z pozoru najmniej ważna umiejętność może okazać się nad wyraz ważna. Pożyjemy, zobaczymy. Na dodatek jedno cygaro wypala dość długo, delektując się smakiem oraz jest niezłym empatą.

dodatkowe informacje

△ JĘZYKI:
~Polski, bo ojczysty
~Angielski, bo się nauczył, poziom komunikatywny
△ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU:
~Niezliczone ilości pudełek z cygarami
~Ubrania: kilka par bielizny, ciepły płaszcz, sweter, długie oraz krótkie spodnie, dwa podkoszulki
~Mydło, szczoteczka i inne takie
~Pieniądze
~Dwie książki
△ INNE:
~Kiedy się urodził, rodzina była zszokowana. Kazimierz był brzydki jak noc, co nie zmieniło się wraz z dorastaniem. Przypuszcza się, że to właśnie dlatego nie miał szczęścia w miłości, ale – całe szczęście – grabarz nie był nigdy osobą, która szuka miłosnych przygód. Jest prawiczkiem po dziś dzień, i odnosi się z tym faktem z dumą emanującą z całej jego osoby.
~Nałogowo pali cygara, wszystko przez znajomość z pewnym grabarzem, który załatwił mu pracę w tej samej profesji.
~Osoby, które nie przeanalizowały zbyt dokładnie jego zewnętrznej aparycji, mówią że Kazimierz przypomina nieco grabarza z pewnej pracy plastycznej autorstwa Wiktora Wasniecowa z 1871 roku... zwłaszcza z daleka.


Powrót do góry Go down
Felicia Sage


Felicia Sage
https://wyspa.forumpolish.com/t137-felicia-andrea-sage https://wyspa.forumpolish.com/t145-czy-leci-z-nami-pilot https://wyspa.forumpolish.com/t144-felicia-andrea-sage
Dane osobowe :
25 lat | stewardessa | wdowa | pół Brazylijka, pół Australijka | 180 cm

Znaki szczególne :
krótkie włosy w kolorze blond | czasami przechodzące w błękit, jasnoniebieskie oczy | praktycznie non stop czerwone usta

Ubiór :
gruby łańcuszek ze srebrnym krzyżem łacińskim, personalizowany, grawer ANGELO na pionowej części z tyłu, przy skórze pod koszulką | kolczyki-liski ze złota (wkręty) | długie spodnie damskie w stylu kowbojskim | biała koszulka męska | niebieska koszula damska z długimi rękawami | kowbojki | cienkie rajstopy podarte przy kolanach

Ekwipunek :
Dziecięcy plecak moro, a w nim: krem nawilżający, paczka mokrych chusteczek, czarna farba do włosów, maskara, dwie tabletki paracetamolu, dwie grube frotki, zeszyt, komplet kolorowych kredek, pluszowy miś, strój stewardessy [podarta sukienka, porwany żakiet, baleriny na niskim obcasie], pięć kiełbasek, dwie tortille, butelka koniaku, opakowanie tabletek antykoncepcyjnych, buteleczka wody utlenionej, poradnik Kamasutry, pusta butelka.

Stan zdrowia :
drobne ranki na twarzy i wierzchach dłoni |oczyszczone rany po szkle powbijanym w plecy - hipsterska wersja jeżozwierza | rozcięty łuk brwiowy - bo naturalne farby do twarzy są w cenie

Punkty :
673


Kazimierz Konarski Empty
PisanieTemat: Re: Kazimierz Konarski   Kazimierz Konarski EmptySro Wrz 09, 2015 9:44 pm

witaj na Wyspie!

Cieszymy się, że zdecydowałeś/aś (zmienić na właściwe) się do nas dołączyć i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo! Pamiętaj, że przed rozpoczęciem rozgrywki musisz założyć jeszcze informator oraz zarezerwować miejsce w samolocie. Punkty za Kartę otrzymasz po założeniu Informatora. Jeśli będziesz mieć jakieś uwagi lub pytania - pisz śmiało, od tego tutaj jesteśmy! (:

Uwagi do Karty: Cudowna postać, naprawdę fascynująca. Kazimierz Konarski 1615451806
Nie mam uwag. Jestem tylko szczerze oczarowana pomysłem na kogoś takiego, kto z pewnością będzie miał dużo do roboty na naszej wyspie. Może nawet stworzy na niej jakiś mini cmentarz? Zawsze można płacić mu w owocach za możliwość pochowania najbliższych.
Leć, grzeb i baw się dobrze! <3
Powrót do góry Go down
 
Kazimierz Konarski
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Kazimierz Konarski
» Kazimierz Konarski

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Offtop :: Archiwum :: Karty Pokładowe-