IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
Hayden Ennis


 

 Hayden Ennis

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Hayden Ennis


Hayden Ennis
https://wyspa.forumpolish.com/t376-hayden-ennis?nid=1#5271 https://wyspa.forumpolish.com/t380-lamuss#5330 https://wyspa.forumpolish.com/t379-hayden-ennis#5328
Dane osobowe :
21, student, początkujący fotograf urodzony we Francji, 183 wzrostu

Znaki szczególne :
Kolczyk w nosie, około trzydziestu tatuaży [trzy najważniejsze - pierwszy znajduje się za uchem, jest to obrazek przedstawiający puzzle'a, jeden z dwóch znajdujących się na szyi, mówi ''Jesus Christ'', natomiast trzeci widoczny jest na nadgarstku, pośród wielu innych tatuaży. Przedstawia on małe serce], dwie blizny w okolicach bioder, jedna przy łopatkach

Ubiór :
biała koszula z dwiema większymi dziurami na plecach i bokach, szelki [jednej już praktycznie nie ma], buty wojskowe, czarne jeansy z dziurami różnej wielkości, cztery rzemyki na lewej ręce

Stan zdrowia :
Niezdiagnozowany ból śródstopia, którego przyczyną może być złamanie. Podbite oko oraz opuchlizna nosa. Ciało posiniaczone, lekkie oparzenie prawej ręki, ciągnące się od nadgarstka do łokcia.

Punkty :
115


Hayden Ennis Empty
PisanieTemat: Hayden Ennis   Hayden Ennis EmptyNie Paź 11, 2015 6:12 pm

Karta Pokładowa
Oceanic Airlines | Sydney, Australia → Los Angeles, USA | 22-09-2014
dane osobowe

IMIĘ I NAZWISKO:
Hayden Ennis

DATA I MIEJSCE URODZENIA:
27.05.93r, Francja, Canais

MIEJSCE ZAMIESZKANIA:
Australia, Brisbane

NARODOWOŚĆ:
Francuska

ZAWÓD:
Początkujący fotograf

KLASA PRZELOTU:
Ekonomiczna

TOWARZYSZE PODRÓŻY:
Brak

WIZERUNEK:
Samuel Larsen
biografia

Lubię zamykać oczy i wyobrażać sobie, że jestem gdzie indziej. Że w ogóle mnie nie ma. Za każdym razem, gdy zostanę na tym przyłapany, słyszę, że powinienem wcześniej kłaść się spać. Wtedy ukazuję swe uzębienie i mówię ''tak, faktycznie, powinienem. Postaram się już nie zarywać nocek''. A ja przecież nie mam pojęcia, co musiałbym zrobić, by wcześniej zasypiać. Bywa, że nie śpię wcale, ale nie ma się co przejmować, prawda? Każdemu się zdarza. (...) Powiedziałbym, że bawią mnie ludzie chwalący się wręcz tym, którą to noc już nie śpią. To idiotyczne, dlaczego to robią? Naprawdę tego chcą? 3 dni, 72 godziny, 4320 minut bez snu. Oh. Mimo wszystko nie powinienem się na jakikolwiek temat wypowiadać. Większość czynności, jakie my, ludzie, wykonujemy, uważam za bezsensowne i po prostu niepotrzebne.
Nie...nie uważam, bym był chory. Ani dziś, ani cztery i pół miesiąca temu, ani nawet trzy lata temu. Ale jeśli...jeśli nawet taki byłem, to dlaczego się tym tak wszyscy przejmowali? Rak, HIV, gruźlica, miastenia - byłbym w stanie zrozumieć, o co chodzi, w końcu w każdej chwili moglibyśmy się pożegnać. Jednak patrząc na nich, patrząc im w oczy..od dłuższego czasu okropnie się martwią. A ja mam wrażenie, że stoję obok fizycznego siebie. I zastanawiam się, dlaczego zachowują się tak, jakbym ja, jakby Hayden miał jedynie dziewięć lat i zaraził się od kolegi ospą wietrzną. Niektórych by to rozbawiło, w końcu gdy byłem tym dziewięciolatkiem, nie mieli pojęcia o mnie i nie myśleli o moim zdrowiu tak często, jak dziś.
Długo o tym wszystkim myślałem i stwierdziłem, że jeżeli oni wszyscy mają rację, a ja rzeczywiście jestem chory - musiałem zachorować już jako niemowlę. Problemy ze snem, niska samoocena, ciągłe zmęczenie oraz pewność o bezsensowności codziennego wstawania z łóżka...to wszystko towarzyszyło mi od dawna. Jednak prawdą jest, że zacząłem dostrzegać to dopiero po jakimś czasie. Miałem wtedy może osiem lat. Pewnej nocy po prostu ułożyłem się na materacu i zacząłem płakać. Cicho. Coraz głośniej, jeszcze trochę. Po jakimś czasie drzwi mojego pokoju się otworzyły, stanęła w nich moja mama razem ze starszą siostrą, Luanne. Zaczęliśmy rozmawiać, wytłumaczyłem im po krótce, jak źle się czuję. Każdy tak czasem ma, kochanie. Nie martw się już, musisz się wyspać. A jutro będzie lepiej. To od cholery głupie, ale trochę w to uwierzyłem. Jeszcze obleśny mokry buziak od Luanne i światło zostało zgaszone.
W wieku szesnastu lat poznałem wyraz ''dystymia''. Prawdopodobnie poznałbym go dopiero później, gdyby nie moja przyjaciółka, Maggie. Pamiętam Ją dokładnie. Poznaliśmy się w wieku dwunastu lat...przeprowadziłem się wtedy z rodziną do Los Angeles, było to zaraz po rozwodzie rodziców. Nowa szkoła, nowi ludzie. Miałem nadzieję, że tutaj będzie inaczej, lepiej. A jednak już od pierwszego dnia większość ludzi z okolicy postrzegałem jako idiotów bez co najmniej połowy szarych komórek. Była jeszcze Maggie. Mieszkała w LA od kiedy skończyła trzy i pół roku, więc niejedną ulicę znała bardzo dokładnie. Wydała mi się z lekka zakręcona, kiedy zaoferowała mi pomoc w zaklimatyzowaniu się w nowym miejscu. Po dwóch dniach znałem połowę ludzi ze szkoły [co wcale nie oznacza, że się polubiliśmy], a po kolejnych trzech byłem pewien, że nie potrafiłbym się tutaj zgubić. Chyba, że wyjechałbym sześć kilometrów dalej...no dobrze, może i nie znałem aż tak wielu ulic, ale dziewczyna mi pomogła. Pamiętam, jak po dwóch latach naszej przyjaźni kumpel stwierdził, że to jedna z niewielu osób, która potrafi wytrzymać z takim smutasem jak ja.
No dobrze, ale wracając do dystymii...od czasu, gdy zdecydowałem się powiedzieć przyjaciółce o tym, co dzieje się we mnie, bardzo chciała mi pomóc. Początkowo mówiła, że to pewnie przez rozwód rodziców, rozłąkę z rodziną od strony ojca, pożegnanie z Francją. Twierdziła, że nie zdążyłem się z tym wszystkim pogodzić.
Patrząc na rodziców nie potrafiłem zrozumieć tej całej miłości. W wieku dziesięciu lat zacząłem przyglądać się im jeszcze bardziej i częściej; widoczne było to, że kochają nas, swoje dzieci, ponad wszystko, ale siebie...spędzali ze sobą coraz mniej czasu, a gdy już to robili, zachowywali się jak starzy przyjaciele czy rodzeństwo. Nie traktowali się tak, jak robiły to pary z telewizji. Siostra tłumaczyła im, że to całkiem normalne. Że to wcale nie jest film, a nasi rodzice nie poznali się na Titanicu. A jednak po roku okazało się, że to ja miałem rację. Ich małżeństwo powoli się rozsypywało, co ukrywali nawet przed samymi sobą, nie chcąc nas ranić swym rozstaniem. W końcu stwierdzili, że oszukiwaniem nas oraz siebie wszyscy będziemy czuć się krzywdzeni, a przecież tego nie chcieli. Długo na ten temat rozmawialiśmy. Objaśnili nam, że rozwód, rozwiązanie wszystkich...hm, umów małżeńskich z pewnością trochę potrwają. Usłyszeliśmy o przyszłej przeprowadzce, o rozstaniu z tatą. Moja siostra płakała, mama miała łzy w oczach, a ja siedziałem tylko i uśmiechałem się do nich zapewniając, że wszystko w porządku, że ich rozumiem i nie jestem zły. Ale było inaczej. Trochę mnie to rozbiło.
(..) Po niedługim czasie przestałem przejmować się Jej pomyłką. Dostrzegłem bowiem, że Maggie nie jest już wcale taka pewna swojego stwierdzenia. Z delikatnym uśmiechem na twarzy przyglądałem się Jej, jak za książką z biologii ukrywała telefon czy pismo, gdzie coraz więcej czytała na temat psychiki ludzkiej. Ha..jak wyjeżdżałem z Los Angeles, przytuliła mnie i podziękowała; Jej zdaniem to dzięki mnie zaczęła interesować się psychologią, tym samym znajdując swe powołanie, choć mnie wydaje się, że mogłoby mnie nie być, a ona i tak by je odnalazła. No tak, psychologia. W końcu znalazłam! Haydee, słyszysz? Dystymia, to musi być to! Idealnie pasuje... Wyraźnie słyszałem. Siedziałem przy oknie i, wpatrując się w nią, miętosiłem rzemyk w dłoniach. Po dwóch długich minutach pojęła, że czekam. Nie znałem pojęcia ''dystymia'' i nie mogłem stwierdzić, czy to faktycznie jest to. Więc zaczęła tłumaczyć. A kiedy skończyła, westchnęła, rzuciła mi książkę z zaznaczonymi na czerwono kilkoma zdaniami i wyciągnęła z kieszeni fajkę. Wlepiłem wzrok w czerwone wyrazy; nie znosiłem, gdy paliła. Mówiła, że to Ją uspokaja, wszyscy tak mówili. Ale mnie to nie pomagało, miałem wrażenie, że robi to z mojego powodu. Że po rozmowach ze mną, po wspólnym słuchaniu ciszy musi wyjść zaciągnąć się. Po raz kolejny odsuwałem te myśli od siebie i przeczytałem, co kazała. Tak, pasuje. Ale to nie choroba, a jeśli nawet - czy każdy człowiek jest chory? Każdemu zdarzają się ''gorsze dni'' - rzekłem i uśmiechnąłem się lekko, chcąc tym samym pokazać, że już jest w porządku. A ona wyszła, prosząc mnie wcześniej, bym przeczytał to jeszcze kilkanaście razy.
W dniu, w którym Luanne znalazła ową książkę pod kocem, stałem się chorym na ospę dziewięciolatkiem, którym, jak wspominałem wcześniej, jestem do dziś. Wraz z mamą stwierdziły, że coś w tym jest. Niedługo później odwiedziłem psychologa, był to trzeci raz w moim życiu i pierwszy, kiedy zdecydowałem, że mam dość, że opowiem mu o wszystkim, o czym mówiłem Maggie. Tej rozmowy nie zaplanowałem..
Wyszedłem od niego z diagnozą ''osobowość anankastyczna oraz dystymia''. Poprosił, bym zapisał nowy plan tygodnia, wpisując także kółko fotograficzne, jak również spotkania z psychologiem. Miałem częściej rozmawiać ludźmi robiąc przy tym coś, co lubię - stąd koło, a także wyjazdy na różnego rodzaju obozy czy wycieczki integracyjne z ludźmi z innych krajów, gdzie, co prawda, wiele się nauczyłem, a moja kondycja, sprawność ruchowa stała się o wiele lepsza, jednak wcale nie nabyłem nowych znajomości. Ale ja milczałem, jakby znajdując wspólny język jedynie ze swoim aparatem - język milczenia. Psycholog także nie pomagał. Nie chciałem Go słuchać, więc skierowano mnie do innego lekarza. Przez dobre półtorej roku uczęszczałem na zajęcia dodatkowe oraz do przeróżnych psychologów, aż w końcu wyjechałem. Sprawiałem wrażenie zdrowszego, dlatego też matka nie wyraziła sprzeciwu. Nikt, co prawda, nie spodziewał się wyjazdu do Australii, jednak po długiej rozmowie z mieszkającymi tam kuzynami po prostu zamilkli, nie mając już argumentów co do tego, bym pozostał z nimi.
Niektórzy by się tego nie spodziewali, ale poradziłem sobie. Poszedłem na studia [oczywiście z pomocą finansową rodziców], znalazłem pracę, a także kilku znajomych. Do psychologa chodzę sporadycznie, przez co moja siostra martwi się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Stąd postanowienie o odwiedzeniu rodziny - po czterech telefonach od Luanne z prośbą o przyjazd, zgodziłem się, po czym dokładnie wszystko zaplanowałem. I wszystko musi pójść zgodnie z..hm, planem.

charakter

Student abstynent - nie wiedzieć czemu, ludzie w moim wieku twierdzą, że mówi to samo za siebie. Wolę, gdy mam wszystko zaplanowane, a imprez czy wypadów do baru w moich planach nie umieszczam, dlatego też spędzam dni na uczelni, w mieszkaniu, w parkach i wszędzie indziej, gdzie mógłbym zająć się książkami czy fotografią. Nie przepadam za towarzystwem innych ludzi, ale nie jestem nieśmiały - gdybym tylko chciał, potrafiłbym przemówić do dziewczyny o cudownej z natury urodzie czy mężczyzny o interesującym poczuciu humoru, jednak tego nie potrzebuję. Dawno się nauczyłem, że ludzie przychodzą i odchodzą, wyjątków nie ma. Nie przepadam za pożegnaniami, wszyscy je przedłużają, więc się nie witam. Mówią mi smutas i, gdybym nie był osobą cierpliwą, źle skończyłoby się to dla nas wszystkich. Nie uważam się za ''wiecznie smutnego''. Posiadam poczucie humoru, potrafię się uśmiechać i, gdy mam powód, robię to. Po prostu nie lubię się do niczego zmuszać. Zdarza mi się używać sarkazmu i zdecydowanie daje mi to przyjemność, co działa na nerwy innym ludziom. To oraz mój poważny wyraz twarzy nieraz doprowadził do niepotrzebnej bójki... Mimo wszystko jednak sądzę, że nie mam w sobie zbyt wiele z negatywnej osoby.

umiejetnosci

Pomijając szybki bieg, a także mocne uderzenie z prawego sierpowego z lewej pięści (hehe), potrafię; rozwiązać każdy supeł - nawet na filmach mówiono o obozowej nauce rozwiązywania supłów, jednak ja zdecydowanie najlepszy w tym nie jestem, wyprowadzić człowieka z równowagi jedynie stojąc (wciąż nie rozumiem, czy muszę się uśmiechać, by nie denerwować innych studentów?), naprawić różnego rodzaju usterki w samochodzie (dwie kobiety w domu, jeden facet..ktoś musiał!) - mechanikiem czy złotą rączką może nie jestem, jednak podstawowe zniszczenia, usterki potrafię poprawić, wiele rzeczy szybko oraz sprawnie zaplanować - jako młodziak wbrew swojej introwersyjnej osobowości i z pozoru trudnemu charakteru to on był tym nastolatkiem pomagającym planować wszelakie imprezy szkolne, czy później uroczystości rodzinne. Przez swoją osobowość anankastyczną pragnie mieć zaplanowane wszystko, nawet to jakiej pasty do zębów użyje w następnym miesiącu, wytrzymać około sześćdziesięciu dwóch godzin bez snu, trzeba mi przyznać także szybką wspinaczkę - na obozach sportowych również się bywało, gdzie ścian wspinaczkowych było od groma, a jednak do mistrza mi daleko, i mocny żołądek.

dodatkowe informacje

△ JĘZYKI: Francuski, angielski, rosyjski.
△ ZAWARTOŚĆ BAGAŻU: Dwie koszulki, pięć koszulek, jedna kurtka, dwie bluzy z kapturem i jedna bez, trzy pary spodni, cztery paczki miętowych gum do żucia, bielizna, szampon, mydło, żel, pasta do zębów, gotówka, dwa kolczyki [do nosa jakby zgubił] w małym woreczku, scyzoryk i nożyczki [trochę..um, zajechane?], aparat fotograficzny, ładowarka do aparatu, dwie książki kryminalne, telefon komórkowy, tabletki nasenne, laptop, trzy długopisy [w tym jeden bez wkładu], pluszowy aparat fotograficzny [od siostrzenicy], dwa słoiki pełne kawy [w proszku], kubek, termos.
△ INNE: - Zawsze ma przy sobie miętówki oraz gumy do żucia.
- Dwie mocno widoczne blizny w okolicach bioder; zrobione przez jednego z ''kumpli'' ze studiów nieco większym scyzorykiem. Jedna przy łopatkach po oparzeniu.
- Napisał kilka listów do samego siebie, większość z nich znajduje się na dnie Jego torby, reszta została spalona.
- Posiada około trzydziestu tatuaży i każdy ma dla niego wielkie znaczenie, jednak gdyby miał je wszystkie wymienić - trochę by to potrwało.
- Wbrew wszystkiemu bardzo kocha swoją rodzinę, a swoich rodziców darzy wielkim szacunkiem.
- Uzależniony od kawy.
- Nienawidzi koloru zielonego.




Ostatnio zmieniony przez Hayden Ennis dnia Pon Paź 12, 2015 2:58 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down
Sophie Poots


Sophie Poots
https://wyspa.forumpolish.com/t190-sophie-poots#902 https://wyspa.forumpolish.com/t195-zosia https://wyspa.forumpolish.com/t192-sophie-poots#971
Dane osobowe :
26, stewardesa, Norweżka zamieszkała w Los Angeles, 165cm

Ubiór :
Mundurek stewardesy (sukienka podarta w kilku miejscach)

Ekwipunek :
Torba: ( foliowy płaszcz przeciwdeszczowy w kolorze niebieskim, cztery pary skarpetek uniwersalnych, dwie sztuki długich spodni od garnituru, pięć niebieskich koszul, trzy granatowe krawaty w białe paski, cztery bokserki, sweter, klapki, adidasy, dezodorant w sprayu, pustą małą butelkę, portfel z dokumentami Toma). Różowa torebeczka z paciorków ( listek sześciu tabletek nasennych, paczka higienicznych chusteczek jednorazowych, rolka dwustronnej taśmy samoprzylepnej i dokumenty ze zdjęciem kobiety (Liliana Heeres, 27 lat, Kanadyjka).

Stan zdrowia :
ból po nastawionym barku, siniaki na kostkach

Punkty :
223


Hayden Ennis Empty
PisanieTemat: Re: Hayden Ennis   Hayden Ennis EmptyPon Paź 12, 2015 7:35 pm

witaj na Wyspie!

Cieszymy się, że zdecydowałeś się do nas dołączyć i mamy nadzieję, że zostaniesz z nami na długo! Pamiętaj, że przed rozpoczęciem rozgrywki musisz założyć jeszcze informator oraz zarezerwować miejsce w samolocie. Punkty za Kartę otrzymasz po założeniu Informatora. Jeśli będziesz mieć jakieś uwagi lub pytania - pisz śmiało, od tego tutaj jesteśmy! (:

Uwagi do Karty: Mam nadzieję, że na wyspie wrażeń Haydenowi nie zabraknie. Na tyle by się tak nie smucił a wykazał we wspinaczce oraz szybkości. Szczególnie czekam na wykorzystanie tego chwalonego prawego sierpowego ;) Powodzenia, baw się dobrze!<3
Powrót do góry Go down
 
Hayden Ennis
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Hayden Ennis

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Offtop :: Archiwum :: Karty Pokładowe-