IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  
(4.1) Skupisko leśnych głazów


 

 (4.1) Skupisko leśnych głazów

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyCzw Paź 08, 2015 1:13 am

Okolice plaży

Skupisko lesnych glazów

Miejsce to nie wygląda co prawda zbyt groźnie. Głazy sprawiają wrażenie stabilnych, tworząc swego rodzaju ścianę na prawie płaskim terenie, jednakże pod mchem gdzieniegdzie kryją się zdradliwe szczeliny. Czy warto tu chodzić?

<


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Wto Lis 03, 2015 2:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyCzw Paź 08, 2015 1:58 am

Od kilku wymian zdań mogła spokojnie stwierdzić, że jej nowy towarzysz jest dużo bardziej pyskaty i mówi co mu tylko ślina naniesie na język. Z jednej strony to dobrze, bo chłopak nie będzie owijał w bawełnę kiedy jej osoba zacznie mu przeszkadzać w dalszym przemierzaniu tej dziczy. Z innego punkty widzenia jego sposób mówienia i akcentowanie niektórych wyrazów po pewnym czasie może zacząć irytować. Na ten moment nie ma się do czego doczepić... No prócz jego bezpośredniości która była odczuwalna z każdym zdaniem wypadającym z jego ust.
- Szczerze to wątpię aby w tym miejscu była jakakolwiek inna okazja aby jęczeć z powodów innych niż ból. No chyba, że masz na myśli marudzenia. Tego nie wykluczam. - wpatrywała się w niego z przymrużonymi oczami. Jakby próbowała wyłapać wszystkie istotne szczegóły o nim samym. Z pozycji gdzie wygodnie wylegiwała się tyłkiem na trawie mogła zbadać postawę mężczyzny. Z pierwszego wrażenia można wynieść to, że jest na pewno osobą o zasobach energii bo w porównaniu do niej to przemierzał las bez większych problemów. Pomińmy fakt, że należy do płci która z założenia jest silniejsza pod względem fizycznym. Niespokojny. To na pewno. Wywarł na niej takie wrażenie, że względu na to, że ciężko mu siedzieć chwilę w jednym miejscu. Jednak akurat to spostrzeżenie pozostawia z znakiem zapytania. Tutaj mogła odgrywać większą rolę chęć opuszczenia wyspy w trybie natychmiastowych, co daje do myślenia że ktoś na niego czeka. W porównaniu do poprzednika z plaży. który już w samolocie zdążył przedstawić się jako żonaty to w tym przypadku nie miała pojęcia. Tutaj jej radar na mężczyzn nie działał sprawnie aby w momencie ich przejrzeć! Ale nie na to pora w takim miejscu....
Powracając do walki o życie i próbę odnalezienia ucieczki z wyspy. Wzmiankę o egoistycznych kobietach pozostawiła jedynie na przewróceniu oczami i powstrzymaniu się od komentarza. To nie tak, że płeć piękna myśli tylko o sobie... To chodzi o to, że brudną robotę mają wykonywać mężczyźni i zapewniać im ochronę. W taki sposób funkcjonuje większość świata!
- Widzę, że pewności siebie Ci nie brakuje. - odpowiedziała na te jego wspaniałe atuty. - To dobrze. Przynajmniej wiem, że nie trafiłam na faceta w rurkach który przy pierwszy lepszym poruszeniu przez magiczne siły krzaku, nie posika się w portki. - wzruszyła ramionami i zamknęła oczy aby nacieszyć się porannymi promieniami słońca. Nie zastanawiała się nad tym czy to co właśnie powiedziała on odbierze jako komplement i tylko wzmocni jego ego, które i tak miał na dobrym poziomie. Nie mogła narzekać na to, że osoba przed nią to typowy tchórz. W pewnym sensie czuła się bezpiecznie.. chociaż czy jego stan ręki nie będzie na tyle przeszkodą aby ją obronić. O ile oczywiście miałby to zamiar zrobić... bo jak nie.. To słabo!
Nie wiedziała czy ma mu pomóc kiedy zaczął rozrywać ubranie. Nie miała bladego pojęcia co ma zamiar z tym zrobić. Ledwo zdążyła otworzyć oczy kiedy usłyszała dźwięk rozrywanego materiału. Potem tylko jej buzia mimowolnie się otworzyła. Drew w dość zaradny sposób poradził sobie z ubraniem jako opatrunek. Ona sama pewnie by sobie nie poradziła i już dawno wrzeszczała z bólu na całą wyspę. Pewnie na plaży usłyszeli by jej pisk.
- Znaleźć drogę do solarium z którego nie skorzystam. - leniwie podniosła się z ziemi i otrzepała materiał. - Mogłeś poprosić o pomoc przy ubraniu. Lepiej bym ci to zawiązała chociaż nie jest tak źle. Zdolniacha! - posłała mu uśmiech dumy. Niech ma i się cieszy! Ruszyła w jego kierunku i w milczeniu przyglądała się jak Drew sięga po jakieś znalezisko w skałach które wypatrzył. W jej głowie pojawiła się już lista co by chciała aby w tej paczuszce się znalazło. Przydały by się jakieś fajne ubrania na przebranie bo te przemoknięte przez noc nie były już zbyt wygodne. A wiadomo... kobieta marudną jest kiedy jej nie wygodnie!
- Skoro już "przebywamy" razem... to może chociaż kilka zdań o sobie? - spojrzała na niego pytająco. W sumie takie rozmowy mają jedynie zabijać czas do pojawiania się pomocy. Madison jednak liczyła, że mężczyzna pociągnie temat i powie o czymkolwiek aby rozmowa jakoś poszła dalej i chwilę wędrówki nie były by dziwnym milczeniem owiec.
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyNie Paź 11, 2015 5:40 pm

Był rozrywkowym facetem przez wzgląd na swoją towarzyską duszę, jednak wbrew pozorom nigdy nie mówił nader wiele. Ograniczał się do odpowiedzi na pytanie, bądź zadania własnego, jednak nigdy nie wciągał się w jakieś dyskusje tudzież ploteczki. Mało mówił o sobie, praktycznie można było śmiało stwierdzić, iż w ogóle, co często powodowało zgrzyty na rodzinnej tudzież przyjacielskiej linii. Wiele razy musiano na niego naciskać, aby powiedział coś więcej, jednak i tak robił to tylko wtedy, kiedy nie było innego wyjścia. Przeszłość była sferą, na której nie lubił przebywać, bo należało uważać niczym na polu minowym, gdyż każdy zły ruch otwierał tylko kolejne, zabliźnione już rany.
-Jeśli chodzi o seks to na niego zawsze jest dobre miejsce oraz czas, madame.- zerknął na nią przez ramię, kiedy zbliżał się do wysokiej skały. Posyłając dość szarmancki uśmiech tylko podkreślił sens swojej wypowiedzi, choć w zasadzie nie miało to żadnego drugiego dna. Nie w głowie mu teraz były jakieś igraszki tudzież romanse, gdyż koniecznie musiał jak najszybciej się stąd wydostać. Logicznym było, że ktoś musiał ich szukać, jednak trwało to już podejrzanie długo i Drew domyślił się, że coś było nie tak. Pragnął, więc sam znaleźć jakiś sposób na kontakt ze światem zewnętrznym i dzięki temu przyspieszyć cały proces powrotu do Stanów. Nadal nie miał pojęcia, co działo się z jego przyjacielem i to przyprawiało go o momentalną irytację, bo miał wrażenie, że go po prostu zawiódł. Jeszcze gorszym była myśl, że ktoś go dopadł i jednocześnie szukał Stauntan’a, aby szantażem wymusić pewne działania. Czas, więc nie grał na żadną korzyść, a siedzenie z założonymi rękami niczego nie było w stanie ułatwić.
Miała rację. Nigdy nie potrafił usiedzieć w jednym miejscu, chyba że dzierżył w dłoni szkło zdobione reliefem, a wypełnione po brzegi starą szkocką. Uwielbiał alkohol i pławił się w nim każdego wieczora, jednak nadal nie dopuszczał myśli o jakimkolwiek uzależnieniu. W końcu nie mógł nic na to poradzić, że trunek dobry był na wszystko- w nastroju, bez niego i w uroczystość, bądź bez niej. Takie miał przysposobienie i jego najbliżsi już dawno do tego przywykli. Jedni umierali na raka płuc, zaś on zamierzał gruntowo przetestować możliwości swojej wątroby.
-Trafiłaś już na takich? Zatem stąd ta Twoja ciekawość i wizualna ocena?- zakpił, a jego twarz wygięła się w cynicznym wyrazie. Ugrzęzło mu w pamięci, jak podkreśliła fakt uszkodzonego ramienia, a przecież nie mógł na ten moment nic z nim zrobić. Był bezsilny, a właśnie owego nienawidził najbardziej i starał się za wszelką cenę z tym walczyć.
Kiedy wspomniała o opatrunku uniósł brew w dość szyderczy sposób, bo miał wrażenie, że to był przytyk odnośnie koloru dresu. Miał pecha od samego początku dnia i na to również nie mógł nic poradzić. Los mógł być nieco łaskawszy i skoro postawił na owe ubranie to mógł chociaż w pasującym kolorze, albowiem w owym różu prezentował się jak pieprzony kucyk pony. -Możesz zrobić sobie z reszty szaliczek albo babcine stringi. Będą Ci pasować do koloru tęczówek.- puścił jej oczko, a jego kąciki ust powędrowały do góry. Kpił sobie z niej, ale cóż taki już był. Egoistyczny dupek.
Chwyciwszy zawiniątko liczył, że zaraz w jego dłoniach pojawi się jakieś ciekawe znalezisko. Pech jednak w tym, że za cholerę nie mógł wydostać owego ‘skarbu’, albowiem zakryty był korzeniami i bujną roślinnością. Zaklął pod nosem wiedząc, że nie może się poddać i z całych sił pociągnął znalezisko, by za moment wraz z nim… wylądować na twardej glebie. Kaszlnął dość głośno i zrzucił z siebie zawiniątko, które okazało się plecakiem martwego spadochroniarza. Skąd to wiedział? Bo truchło nadal było przywiązane do niego linami.
Przewróciwszy się na bok wolno uniósł się na ramieniu, aby po chwili wstać na równe nogi. Śmierdziało jak cholera i gołym okiem można było dostrzec, że facet zagnieździł się tutaj ładnych kilka lat temu. -Może niech on zacznie?- wskazał na trupa palcem. -Bądź gościnna, madame.- uniósł brew patrząc jej szyderczo w oczy, po czym zabrał się za przeszukiwanie nowego towarzysza broni.
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyNie Paź 11, 2015 6:48 pm

Słońce wznosiło się coraz wyżej, zadziwiająco szybko sunąc po niebie, choć osoby przebywające w lesie mogły określić to wyłącznie po wąskich paseczkach światła przebijającego przez liście. Mimo dosyć chłodnej nocy, poranek nie był wcale zimny. Wręcz przeciwnie, zaczynało robić się coraz bardziej parno i gorąco. Gdzieś przy uchu Madison zabzyczał komar, a samotny kleszcz rozpoczął drogę po ramieniu Drew. Poza tym było cicho. Do rozbitków nie dochodziły już nawet głosy osób, z którymi wcześniej mieli do czynienia. Najprawdopodobniej ich była grupa odeszła w inne miejsce, być może zmierzając właśnie na plażę, o której wcześniej wspominano. Tak czy inaczej, para ocalałych została teraz całkowicie sama w milczącej gęstwinie.
I choć Drew udało się jakoś ściągnąć upatrzoną zdobycz, mężczyzna mógł być z niej dosyć średnio zadowolony. Oto bowiem – poza nieco śmierdzącym truchłem, które nie było raczej jeszcze zbyt stare – w jego ręce dostał się niezbyt duży, dłuższy niż szerszy plecak sportowy z porwanymi kieszeniami. Wewnątrz znajdowały się natomiast: wyczerpana zapalniczka, zgniła paćka z kanapek z białymi larwami pełzającymi w niej, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, ubrudzony wspomnianą paćką, z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki. I o ile z namiotem dało się coś zrobić, łatając dziurę przy pomocy byle ubrania, zaś słupki zastępując gałęziami odpowiednich rozmiarów, o tyle reszta… Do jakiego stopnia mogła się przydać w takim momencie?
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyNie Paź 11, 2015 8:04 pm

Nie miała szczęścia co do swoich towarzyszy na tej wyspie. Jeden ją zostawił, a drugi zaś z ust potrafił wypowiadać jedynie docinki, które czasem traciły swój osobisty urok. Przez to zaczęła na niego patrzeć z większym dystansem do tego co mówi i jak gestykuluje. Był irytujący i na pewno w jakimś stopniu sprawiało, że bardziej chciała się z nim użerać chociaż nie było na to miejsca i czasu.
- W sumie... Tylko brakuje w twojej wypowiedzi czegoś w rodzaju polecenia w moją stronę aby ściągnąć ubranie. - odpowiedziała dość srogo. Całkowicie nie widziała jej się wizja jakichkolwiek relacji na tej wyspie. Przeżyli dzień temu katastrofę lotniczą, a ten już przechodzi na dwuznaczne wypowiedzi. Oczywiście że Madison we wszystkim znajdzie drugie dno. Nawet jeśli go tam nie ma! W końcu jest kobietą o dość zadziornym charakterze i nie przepuści okazji aby się podroczyć czy też przejść na wyższy poziom i zamienić to w dramę na pół wyspy. Znajomi blondynki znają ją z dość wybuchowej strony i nigdy jej nie pochwalali. Może na pierwszy rzut oka wydawać się miłą i słodką dziewczyną ale gdzieś w niej siedzi taki diabełek i tylko czeka aby zaatakować. W sytuacjach kiedy trzeba potrafi okiełznać swoją "złą" stronę i udawać że wszystko jest w porządku do momentu kiedy nie przekroczy się granicy smaku. Drew na razie nie ma co się obawiać, że Madison popadnie w jakąś euforie i nawet jeśli próbuje w jakikolwiek sposób zadziałać na jej nastawienie to raczej mu się nie uda. Widzi go raczej jako osoba do której się podczepiła z powodów egoistycznych. Wyglądał na takiego, który poradzi sobie w dziczy nawet z balastem jakim jest w tym momencie Madison. Ona poszła na łatwiznę utrudniając jemu lekko życie na wyspie. Nie ma wyboru, musi ją znosić przez jakiś czas i przynajmniej udawać że jej słucha kiedy przemawia.
- Na szczęście nie. Jedynie na policjanta który pomógł mi się ogarnąć zaraz po katastrofie. Chwilę przemierzaliśmy razem a potem zniknął. - westchnęła ciężko. Nie miała zamiaru wchodzić w szczegóły jej losu po tym jak Nathan przepadł bez śladu. Drew raczej nie jest typem osoby u której Madison mogłaby wzbudzić współczucie. Mężczyźni nie posiadają tej istotnej cechy jak współczucie. Tak czy siak, nie będzie mu tutaj opowiadała jak spędziła noc w samotności bo i tak pewnie to mało istotne dla niego. Zresztą, nie ma czym się chwalić że siedziało się bezczynnie na dupie przez kilka godzin i czekało na ratunek. Musi pozostać postrzegana jako silna i niezależna kobieta, która daje sobie dobrze radę w tej zaistniałej sytuacji.
Fakt, dopiero teraz zdała sobie sprawę że różowy opatrunek wygląda dość komicznie na jego ramieniu. W sumie gdyby jej nie dogryzał, to może i starała by się jakoś ukryć jej cichy chichot ale nie dawał jej powód aby nie urazić jego ego. - Wiesz... nawet w babcinych stringach koloru różowego dalej będę wyglądać kobieco. A co do różowego opatrunku... sądzę dodaje Ci przynajmniej sto punktów do męskości. - Madison nie miała zamiaru zostać mu dłużna. Jeśli myślał, że dziewczyna nie będzie w stanie mu odpowiedzieć na jego komentarze. Chyba trafiła kosa na kamień.
Przed jej oczami odgrywała się właśnie scena niczym z filmu parodiującego rozbitków. Brakowało jej tylko popcornu. Stała w bezpiecznej odległości od niego gdy ten spadał na tyłek wraz z plecakiem. Miała chyba trochę błędne mniemanie o nim. Myślała że jest chociaż trochę bardziej zaradny i nie zrobi z siebie pośmiewiska. Przygryzła wargę aby nie parsknąć śmiechem. Musiała chociaż pozostawić jakieś pozory współczucia bo był ranny! - Nic Ci nie jest? - ruszyła w jego stronę aby pomóc mu wstać bo nie wiedziała czy sobie czegoś nie uszkodził po za męską dumą! Widocznie nie był to czas na bliższe zapoznanie się. Spojrzała na miejsce które wskazał i przez chwilę stała jak wryta. Niczym posąg. Milczała i nawet nie dotarła do niej uwaga o gościnności. Wpadła jednym uchem, a drugim wyleciała nie pozostawiając po sobie jakichkolwiek śladów. Potrzebowała chwili aby "powrócić" do racjonalnego myślenia. Drew zabierał się już za rozpakowywanie plecaka. Stała naprzeciwko niego tak aby z czystej ciekawości widzieć co znajdowało się w plecaku. - Sądzę, że będzie Ci smakować. Wygląda jak zupa mleczna tylko trochę bardziej gęsta. - mimo docinki, jej mina na widok zawartości plecaka nie była wesoła. Wiadomo, ze za kilka chwil zacznie jej doskwierać głód i nie będzie wtedy za ciekawie. Reszty nie komentowała bo nie miała po co. Nie czuła się osobą odpowiedzialną za ich znalezienie. Wszystko należało do niego i nie ma zamiaru się z tym kłócić. Zrobi z tym co zechce, chociaż alkoholem by nie pogardziła!
Powrót do góry Go down
Drew Stauntan


Drew Stauntan
https://wyspa.forumpolish.com/t349-drew-stauntan https://wyspa.forumpolish.com/t351-drew https://wyspa.forumpolish.com/t350-drew-stauntan
Dane osobowe :
28 || Biznesmen || Amerykanin z krwi i kości || San Francisco

Znaki szczególne :
Ma słabość do szkockiej. Wyraźne blizny- po czterech kulkach- na lewym barku. Podłużne, cienkie zbliznowacenie wzdłuż szyi. Perfekcyjnie ułożona fryzura i dwudniowy zarost.

Ubiór :
Granatowy garnitur nadpalony w okolicy ramienia, biała koszula z granatowymi mankietami, skórzane, eleganckie buty. Wszystko ufajdane krwią oraz pyłem. Na szyi widnieje nieśmiertelnik z najważniejszymi dla niego datami, skórzany pasek za szlufkami spodni oraz zegarek z pękniętym szkiełkiem.

Ekwipunek :
damskie dresowe spodnie, czarna halka, wyczerpana zapalniczka, dwuosobowy namiot (bez słupków do stawiania, czarny, brudny z dziurą w części dotykającej podłoża), rtęciowy termometr, rozładowany telefon komórkowy (Nokia Asha 302), baterie paluszki oraz półlitrowa buteleczka czystej wódki, różowy termos bez nakrętki

Stan zdrowia :
Przemeczenie, senność, wstrząs mózgu, spalone brwi, wybite trzy palce u lewej dłoni, około sześciocentymetrowa dziura w ramieniu (coś się w nie wbiło, a potem zostało wyrwane, jednocześnie powodując wyrwanie fragmentu mięśnia)

Punkty :
198


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyPon Paź 12, 2015 2:07 am

Drew miał w sobie cechy, których nie dało się lubić i miał tego pełną świadomość. Nie widział, jednak sensu w walce z nimi, albowiem i tak nie przyniosłaby ona zamierzonych rezultatów. Pogodził się z własnymi wadami, a nawet nauczył z nimi korelować w taki sposób, by po prostu nigdy ich nie nadużyć. Dozował ironię oraz egoizm starając się nikogo nie urazić w tym przede wszystkim kobiet, których był szczerym zwolennikiem. Był dżentelmenem i płeć piękna stanowiła dla niego świętość, jaką pragnął czcić. Uważał, bowiem iż nie ma pań brzydkich, tylko po prostu nie wszystkie mogą mu się podobać i idealnie wpasowywać się w rygorystyczny gust.
-Tą częścią akurat zajmuję się sam, więc z moich ust owe słowa nigdy by nie padły, madame.- rzucił jej krótkie spojrzenie, które wyraźnie sygnalizowało, iż uwielbiał mieć kontrolę. Rzadko ją tracił nawet w kryzysowych sytuacjach, albowiem była ona niezbędna, żeby utrzymać się w kryminalnym półświatku. Tam nie było miejsca na złe ruchy tudzież te impulsywne, gdyż wtem zdeptywali ową ofiarę niczym paskudnego i nic nie wartego robaka. Świat był brutalny i nic nie potrafiło tego zmienić. Drew miał zmysł łowcy i świetnie potrafił się aklimatyzować, co tylko ułatwiało mu kwestie związane z pewnymi przyzwyczajeniami. Nauka przystosowania się do narzucanych warunków trwała dość długo, jednak zakończyła się sukcesem w wyniku, którego uzyskał tą niesamowitą zdolność. Była ona jego wybawieniem, tak samo jak i przekleństwem.
Nie przeszkadzało mu towarzystwo do czasu, kiedy nie zaczynało mu wchodzić w drogę, bądź nie szukało alternatyw dla jego decyzji. Brakowało mu chęci dyskusji oraz zrozumienia innego podejścia, stąd szybko się irytował, gdy ktoś pragnął mu coś narzucić. Wierzył własnemu instynktowi, albowiem rzadko go zawodził i przez wzgląd na to zawsze pozostawał przy swoim zdaniu. Bez względu na wszystko.
-Stróż prawa porzucił niewiastę w środku dziczy? Typowe dla urzędasów.- rzucił z kpiną na ustach, gdyż zawsze uważał, że policjanci zaliczani byli do największych nierobów. Istniało naprawdę niewielu pracowitych, wykwalifikowanych, a przede wszystkim skutecznych glin, dla których nie liczyły się tylko świeże pączki. Sporą ilość miał okazję spotkać, a jeszcze większą przekupić, stąd jego zdanie o owych ludziach nie było nader dobre. Z resztą zawsze, kiedy byli gdzieś potrzebni to mieli inne zadania. Przypadek? Nie sądzę. Zawód jak każdy inny.
-Prawdziwy facet nie obawia się żadnych kolorów.- zwieńczył ich wymianę zdań na temat ów dresu oraz opatrunku, który sobie zrobił. Był on prowizoryczny, jednak zapewniał choć względną ochronę rany, dzięki czemu nawet psychicznie czuł się bardziej komfortowo. W końcu przedzieranie się przez wyspę z myślą, że zakażenie może doprowadzić do amputacji kończyny, nie brzmiało zbyt pokrzepiająco.
Nie sądził, iż spadnie, a tym bardziej, że ich ‘grupa’ powiększy się o jednego trupa. Truchło było lekkie, stąd na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że mężczyzna wisiał tutaj sporo czasu. Najprawdopodobniej ugrzązł w gąszczu krzaków i nie mógł się wydostać, co automatycznie skazało go na wolną i bolesną śmierć. Każdego dnia mógł się przyglądać własnemu ciału, które rozpadało się pod wpływem temperatury i braku jakichkolwiek wartości odżywczych. Chyba nie mogło zdarzyć mu się nic gorszego. Teraz to było jednak nieważne, gdyż Drew liczył na znalezienie czegoś przydatnego. Okradanie zmarłego było najgorszym z możliwych przestępstw, jednak on tłumaczył sobie to tak, że po prostu dostał owe rzeczy w spadku. W końcu umarlakowi już na nic się nie przydadzą, prawda?
Chwyciwszy plecak zaczął przeglądać jego zawartość ze skwaszoną miną. Strawa przypominała zwymiotowany obiad i choć był odporny na przykre zapachy to ten był nie do zniesienia. Musiał pozbyć się owych ‘kanapek’ i szybko to zrobił pozostawiając jednak folię, w którą owe były zawinięte. Wszystko mogło się przecież do czegoś przydać. Nie krył zadowolenia, kiedy ujrzał namiot, a apogeum jego szczęścia zamknięte było w pełniutkiej butelce wódki. Lepiej być nie mogło. -Wiedział jak poprawić mi humor.- uśmiechnął się cwano, a następnie odpiął wszelakie paski z truchła, by móc przejąć plecak. Wbrew pozorom znalezisko było naprawdę udane, bo w końcu zapalniczka posiadała w sobie minimalne ilości krzemu, zaś bateria mogła w prosty sposób dać ogień. Spięcie spowodowane połączeniem dwóch biegunów było sztuczką, którą nauczył go sam Roger i nigdy by nie przypuszczał, że na coś mu się to przyda. -Komu w drogę, temu więcej perełek.- puścił jej oczko zarzucając plecak na plecy, by po chwili ponownie znaleźć się na skraju skał w mozolnej wspinaczce. Chciał trafić na sam szczyt, gdzie mógłby cokolwiek zaobserwować, a na dodatek wydawało się to idealnym miejscem do rozpalenia sygnalizującego ogniska.
Powrót do góry Go down
Madison Blackwell


Madison Blackwell
https://wyspa.forumpolish.com/t89-madison-blackwell https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com/t91-madison-blackwell
Dane osobowe :
26, Fotograf, Amerykanka.

Ubiór :
Jasno niebieska bluzka, jeansy, trampki, znaleziona męska bluza

Stan zdrowia :
ukruszone dolne kły, krwotok z nosa, słabnący ból kręgosłupa

Punkty :
62


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyPon Paź 12, 2015 11:43 am

/// fuck my life. Straciłam posta przy samym końcu i musiałam pisać od nowa więc pewnie trochę krótszy.

Nie odpowiadała na temat ściągania ubrania. Nie był to odpowiedni moment na takie rozmowy, chociaż dla rozluźnienia atmosfery zawsze pomagały. To nie był czas i miejsce na pogaduszki o przyjemnościach. W jej głowie coraz częściej pojawiały się myśli na temat jedzenia i picia, które jedynie przypominały jej o tym aby zaspokoić swój głód oraz pragnienia. W zasięgu jej wzrok nie było niczego co mogłoby jej w tym pomoc. Po części miała nadzieje, że Drew zaraz wyciągnie spod marynarki jakiś smakołyk i podzieli się chociaż kęsem. Zawsze to coś. Zbyt duże pokłady w to, że ludzie są dobrzy i mili było sporą wadą Madison. Często na tym się przejechała, nieszczęśliwie kiedy najbardziej tego potrzebowała. Pewnie w świecie kryminalnym nie przetrwała by miesiąca. Psychologiczne gierki jakie tam się odbywały nie były dla niej. To jedynie by ją zniszczyło i doprowadziło do skrajnego szaleństwa. Na wyspie nawet miała swoje pięć minut kiedy jej psychika nie mogła udźwignąć faktu co się wydarzyło. Dla niego pewnie widok trupa nie był nowością, a dla niej owszem. Wszystko pierwszego dnia ją przytłaczało i mimo tego, że nie chciała pokazywać swojej słabości to nie mogła przezwyciężyć swojej podświadomości. Tamtą walkę przegrała z kretesem.
- Urzędas czy nie. Madison nie zapomina. - starała się obrócić to w żart, chociaż ton jej głos raczej nie był zbyt radosny gdy o tym mówiła. Sama nie chciałaby być na miejscu Nathana gdy ona go spotka. Jego rany nawet na nią nie podziałają aby chociaż okazała mu odrobinę współczucia. Nie ma litości. Przez Policjanta spędziła noc w samotności. Chociaż na to nie narzekała zbytnio. Bardziej dobijający był fakt, że rozpętała się burza i z nieba deszcze padał przez kilka dobrych godzin. Madison utknęła w jakieś szczelinie gdzie nie było mowy o jakimkolwiek komforcie czy też wygodnej pozycji. Po ulewie była bardziej obolała niż po katastrofie. Jej kości zdrętwiały, a nie wspominając już o przemoknięciu. Przetrwać przetrwałą, tym razem bitwę wygrała,ale wojna z wyspą jeszcze trwa.
- Nie wiem czy wiesz....ale nieprawdziwy facet nie ma problemu aby przyodziać się w coś różowego. To jeszcze nie czyni Cię bohaterem. - gdyby to, że Drew bardzo wzbudzał się na drwiny o ten dres na jego ramieniu to pewnie dawno by odpuściła i nie zwracała uwagi na jego niecodzienny dodatek do ubioru. Madison nie odpuści okazji kiedy może trochę poruszyć dumne męskie ego dla swoich przyjemności. Może nie powinna tego robić z uwagi na sytuacje gdzie każde posuniecie jest tym które ratuje Ci życie, w przypadku jej towarzysza była to walka o rękę. Nie byłoby jej do śmiechu gdyby wdało mu się zakażenie. No ale... w tym momencie wszystko jest w porządku i nie ma przeciwwskazań aby chwilę podrwić z mężczyzny z różowym.
Ich nowy towarzysz może i nie był zbyt rozmowny ale na pewno wniósł wiele do ich znajomości. Madison poczuła się jakby właśnie było Boże Narodzenia i wraz z Drew otwierają prezenty pod choinką. Pierwszy to taki który nigdy nie wywołuje uśmiechu na twarzy. Paćka z larwami nie była miłym widokiem. Już chyba trup był mniej odrażający. Potem przychodzi czas na prezenty duże i wywołujące radość. Nie wiedziała czy bardziej cieszy się z namiotu czy z alkoholu. Oba miały swoje wady i zalety. Wódka dawała ukojenie i przyjemność ale tylko na krótki okres czas i szybko się skończy. Namiot dawał schronienie na noc ale posiadał dziury, chociaż z nimi pewnie jakoś sobie poradzą i wymyślą coś aby je załatać. Blondynka nie była zadowolona z pustej zapalniczki. Dla niej była ona już bezużyteczna ale widocznie mężczyzna zobaczył w niej coś wartościowego i nie wyrzucił. Pewnie dowie się później do czego jest przeznaczony jej losy i co roi się w głowie jej towarzysza.
Tempo ich wyprawy było szybkie. Nie tracili czasu na przerwy czy też postoje. Spotkanie z trupem było tylko chwilą i tak naprawdę jedynym ich postojem. Chłopak od razu ruszył dalej, a Madison podążyła za nim. - Jakbyś chciał chwilę odpocząć i nie nadwyrężać ramienia to przez chwilę mogę ponieść plecak. - spojrzała w jego stronę. Mówiła praktycznie do jego pleców, a nawet w stronę ziemi bo jej wzrok skupiał się na tym aby stawiać nogę na kamieniach które są stabilne i nie spowodują upadku. Od czasu do czasu podnosiła głowę aby zerknąć czy daleko jeszcze do szczytu i czy aby nie zostaje zbyt z tyłu. - Tylko się nie obrażaj że chcę na krótką chwilę ściągnąć ciężar z twoich pleców. - dodała bo miała wrażenie, że jej słowa mogą zostać źle odebrane przez Pana Wszystko-Zrobię-Sam. Nie chciała go urazić. Jej zamiary były wręcz przeciwne. Mimo, że sama miała wcześniej problemy z kręgosłupem po katastrofie to chwila z plecakiem na plecach nie strąciła by korony z jej głowy.
Na szczycie oczekiwała na czeka na nią tam komitet powitalny z wielką fiestą, górą żarcia i alkoholem do upadłego. Po ciężkiej przeprawie na skałach to było jedyna akceptowana nagroda jaką chciałby doświadczyć na szczycie. Zdawała sobie sprawę z tego, że jedyne co może na nią tam czekać to kupa kamieni i jakieś widoki na wyspę ale nikt nie zabraniał jej pomarzyć o jedzeniu!


// Prosimy o przekierowanie MG! <3
Powrót do góry Go down
Mistrz Gry


Mistrz Gry
https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com https://wyspa.forumpolish.com
avatar :
© frightening

Punkty :
1045


(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów EmptyPon Paź 12, 2015 4:52 pm

Chyba tylko niedobry los wiedział, dlaczego para rozbitków uznała stertę głazów za jakąkolwiek górę lub pagórkek, skoro reszta terenu była dosłownie płaska jak powierzchnia tacy do ciasta. Gdyby Drew i Madison mieli w sobie choć trochę mniej zapalczywości oraz nieco więcej umiejętności logicznego myślenia, zauważyliby, że tak blisko plaży nie było szansy na jakiekolwiek normalne wzniesienie, a to, co przed sobą mieli... To była tylko niebezpieczna kupa kamieni porośniętych mchem. Z każdym kolejnym ruchem w górę, wszystko poruszało się nieznacznie, jednak nie zawaliło nawet pod takim ciężarem. Szczyt mógł jednak zawieść ocalałych, bowiem... Bowiem prawie go nie było. Drew jako pierwszy dotarł na miejsce, kiedy jego noga omsknęła się gdzieś na bardziej śliskim kamyku. Odruchowo spróbował złapać się Madison, jednak tylko pociągnął ją za sobą. Zaczepiając o brzeg jej bluzki, która rozdarła się nieznacznie. 
Nie to było jednak największym problemem kobiety czy też jej towarzysza. Para sturlała się bowiem w dół - dosłownie na łeb, na szyję - aby uderzyć w końcu o ziemię z... Chlupotem? Wszelkie nadzieje rozwiały się jednak z momentem, kiedy spojrzeli przed siebie. To nie była woda pitna, lecz błoto. Ba! Dosyć obszerne bagniska, które rozciągały się na terenie przed nimi. Skupisko głazów za ich plecami tworzyło zaś zbyt stromą ścianę, by wrócić po niej na górę, a drzewa - bez gałęzi nadających się do tego, by wejść po nich wyżej - tworzyły dodatkową przeszkodę w powrocie. Musieli iść przed siebie. Pytanie tylko, jak... Kiedy kępki trawy co prawda wystawały ponad bagno, ale były dosyć mocno od siebie oddalone...

[z/t] dla Madison i Drew
Możecie pisać powoli posty, ale lokacja pojawi się dopiero za około godzinę. Przepraszam.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

(4.1) Skupisko leśnych głazów Empty
PisanieTemat: Re: (4.1) Skupisko leśnych głazów   (4.1) Skupisko leśnych głazów Empty

Powrót do góry Go down
 
(4.1) Skupisko leśnych głazów
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
All hope is lost :: Wyspa :: Okolice plaży-